Lech Poznań to jeden z tych najbardziej znanych klubów, które miały ustawiać mecze. Akt oskarżenia w sprawie ustawiania meczów trafił już do sądu. Oto informacje, które na temat tego klubu pojawiły się na tym blogu.
18 grudnia 2019 Oświadczenie Piotra Reissa
16 grudnia 2019 - Piotr R. i Waldemar K. skazani za udział w ustawianiu meczów
26 października 2019 - mowa końcowa Piotra R.
29 września 2018 - zarzuty Piotra R. z procesu ws. gangu Fryzjera
6 czerwca 2019 - wyrok ws. Przemysława E.
16 października 2017 - proces Przemysława E. - przesłuchanie świadków
30 czerwca 2015 Przemysław E. oskarżony o ustawianie meczów
21 stycznia 2015 kara dla Waldemara K. prawomocna
7 listopada 2014 - Waldemar K. ukarany za korupcję
16 października 2014 - Komisja dyscyplinarna wzywa Piotra Reissa
7 października 2014 - śledztwo ws. korupcji w Lechu Poznań dalej trwa
23 września 2014 - sędzia Krzysztof Z. oskarżony o udział w ustawieniu meczu Lecha Poznań
14 kwietnia 2014 - nowe postępowanie dyscyplinarne ws. Reissa
19 marca 2014 - kara wobec Piotra Reissa uchylona
06 lutego 2014 - Piotr Reiss ukarany za korupcję
12 grudnia 2013 - Zbigniew Wójcik ukarany za korupcję w Lechu
10 października 2013 - Reiss przesłuchany w Komisji Dyscyplinarnej PZPN
13 września 2013 oświadczenie Piotra Reissa
12 września 2013 Piotr Reiss wezwany do PZPN
18 stycznia 2013 - Waldemar K. składa wyjaśnienia w sądzie.
31 sierpnia 2012 - Piotr Reiss wraca do Lecha - czytaj.
16 kwietnia 2012 - zeznania b. trenera Lecha Poznań Czesława Michniewicza - czytaj.
13 stycznia 2012 - Piotr Reiss nadal bez kary dyscyplinarnej - dlaczego ? - czytaj
16 kwietnia 2011 - wspomnienia sprzed lat. Legia chciała sprzedać mecz Lechowi ? - czytaj.
01 czerwca 2011 - Zbigniew W. skazany za ustawianie meczów Lecha - czytaj.
08 sierpnia 2010 - jak Lech Poznań mecze ustawiał - informacje z aktu oskarżenia ws. gangu Fryzjera - czytaj.
2 sierpnia 2010 - b. piłkarz Lecha - Zbigniew W. dobrowolnie poddaje się karze - czytaj.
30 lipca 2010 - akt oskarżenia ws. m.in. b. piłkarzy Lecha - czytaj.
20 kwietnia 2010 - Piotr Reiss znowu w prokuraturze - czytaj.
03 kwietnia 2010 - jak Lech Poznań meczem handlował - informacje z aktu oskarżenia ws. Górnika Polkowice - czytaj.
15 marca 2010 - korupcja w Lechu zostanie bezkarna - czytaj.
16 lipca 2009 - Piotr Reiss przechodzi do Warty Poznań - czytaj.
09 czerwca 2009 - sąd zwraca kaucję Piotrowi Reissowi - czytaj.
19 lutego 2009 - Lech twierdzi, że jest niewinny - czytaj.
10 lutego 2009 - oświadczenie Piotra Reissa i Lecha Poznań - czytaj.
04 lutego 2009 - przesłuchanie Czesława Michniewicza - czytaj.
04 lutego 2009 - zarzuty dla b. piłkarza Lecha Waldemara K. - czytaj.
03 lutego 2009 - Piotr Reiss zwolniony do domu - czytaj.
03 lutego 2009 - Piotr Reiss doprowadzony do prokuratury - czytaj.
03 lutego 2009 - b. piłkarz Lecha - Waldemar K. zatrzymany - czytaj.
02 lutego 2009 - zarzuty dla b. członka zarządu Lecha - Przemysława E. - czytaj.
02 lutego 2009 - Piotr Reiss zatrzymany - czytaj.
03 grudnia 2008 - b. piłkarz Lecha Zbigniew W. zatrzymany - czytaj.
WYJAŚNIENIA
B. sędzia Zbigniew M. (całość wyjaśnień tutaj)
W lipcu 2003 roku byłem jednym z sędziów turnieju LECHCUP. W pierwszym meczu turnieju byłem sędzią meczu Lech Poznań - FC Malaga. Przed meczem Fryzjer namawiał mnie bym sędziował tak żeby Lech wygrał, nie proponując mi żadnych korzyści majątkowych. Mecz ten Lech przegrał i Fryzjer miał do mnie olbrzymie pretensje. Po turnieju podczas spotkania u kolegi P. prezesa sędziów WZPN w nerwach chwycił mnie za szyję dusząc i oblewając wodą. On mówił wtedy do mnie: "kurwa ucz się od K., jak to się robi, on to potrafi robić, a ty się nigdy nie nauczysz". Jemu chodziło o to, że w kolejnym meczu o trzecie miejsce K. gwizdnął karnego z kapelusza dla Lecha, a ja tego nie zrobiłem. Jemu zależało na zwycięstwie Lecha w tym turnieju, gdyż za zwycięstwo w tym turnieju były duże pieniądze dla Lecha. P. z Fryzjerem są bardzo dobrymi kolegami i wtedy siedzieliśmy u P. Byli na tym spotkaniu wszyscy sędziowie, m.in. sędzia G. z Warszawy. Notabene uważam, że G. też współpracował z Fryzjerem. Na ten turniej jego także zaprosił Fryzjer. On wtedy na tym spotkaniu cały czas wracał w złości do tego spotkania. Mówił "Marczyk ty chuju". Nie był wtedy pod wpływem alkoholu. W pewnym momencie on wpadł wręcz w szał złości, mówił ty chuju, kurrwiorzu i złapał mnie wtedy za szyję i zaczął dusić.
Mecze Lecha często sędziował Piotr Siedlecki, Piotr S. ma pseudonim OSAMA. Mecze Lecha Poznań sędziował także bardzo często Jarosław Ż. ze stajni Fryzjera.
B. sędzia Grzegorz Sz. (całe wyjaśnienia znajdziecie tutaj):
Pierwszy raz otrzymałem propozycję korupcyjną gdy sędziowałem mecz Lecha Poznań w Poznaniu. Był to mecz, o ile dobrze pamiętam, ze Świtem Nowy Dwór (22 września 2001 roku). Padł tam remis 1:1. To był ten rok kiedy Lech awansował do pierwszej ligi. Obserwatorem tego meczu był pan Przesmycki. Po tym meczu dostałem bardzo niską ocenę 6,5. Ocenę tę dostałem zasłużenie bo tak sędziowałem, że aż się tego wstydziłem. Gdzieś dwa dni przed meczem skontaktował się ze mną Ryszard F. Ja jego wcześniej nie znałem, wiedziałem jednak, bo mówiło się w środowisku, że jest taki facet, na którego mówią Fryzjer, który opiekuje się Lechem. On załatwił mu awans z II do I ligi. W środowisku mówiło się, że Fryzjer to jest mocna osoba, mówiło się, że on zna wielu obserwatorów i może załatwić dobre noty. To jest facet bezpośredni. Ja nie lubię takich ludzi, którzy szantażują. On obiecywał też, że wprowadzi mnie do pierwszej ligi. W rozmowie obiecywał mi, że "będziesz mój, ustawię ci tak obserwatorów, że dostaniesz się do pierwszej ligi". On gdy do mnie zadzwonił przedstawił się i powiedział, że jeśli Lech wygra i ja swym sędziowaniem mu pomogę to dostanę pieniądze - 10 tys. zł. i dobrą notę od obserwatora. To była pierwsza propozycja korupcyjna jaką mi złożono i początkowo, przez telefon, nie chciałem się zgodzić. On tak prowadził ze mną rozmowę, że dał mi odczuć, że on jest silny w środowisku i mogę mieć kłopoty z dalszym sędziowaniem jeśli nie przyjmę jego propozycji. Pamiętam, że pieniądze dostałem jakiś czas po meczu - 5 tys. zł., bo padł remis. Fryzjer miał wtedy pretensje, że Lech nie wygrał. Była taka sytuacja, że ja mogłem podyktować karnego dla Lecha, ale nie zrobiłem tego. Ja sędziowałem pod Lecha, tak aby stworzyć tej drużynie przewagę na boisku. Muszę powiedzieć, że wtedy naprawdę się zeszmaciłem. Po meczu obserwator wytknął mi te wszystkie błędy. To było tak uzgodnione z Fryzjerem, że obserwator mi te wszystkie błędy wytknie, ale notę dostanę wysoką. Dostałem jednak niską notę za sędziowanie. Zwykle za jedną taką notę się spada, ale ja nie spadłem, bo miałem inne wysokie oceny. Pieniądze - 5 tys. zł. - przekazał mi jakiś nieznany, młody mężczyzna, czekałem na stacji benzynowej.
Na następnym przesłuchania były sędzia prostował niektóre informacje:
Jeśli chodzi o okoliczności spotkania Lech - Świt, rozgrywany był nie 22 września 2001 roku, a 14 lub 15 października 2000 roku. Obserwatorem tego spotkania nie był pan Przesmycki a Jerzy K. z Gdańska. Fryzjer obiecywał mi w tym meczu wysoką notę, ja za to spotkanie otrzymałem od obserwatora chyba 8,0. Nie wiem czy Fryzjer faktycznie rozmawiał z obserwatorem na temat mojej noty. K. nie dał mi tego w żaden sposób do zrozumienia. Ten mecz Lech wygrał 2:1, a ja te 5 tys. zł. dostałem za zwycięstwo, a nie remis.
Chciałbym wyjaśnić też przebieg spotkania Lech Poznań - Włókniarz Kietrz, rozgrywanego, jak wynika z moich notatek, 12 maja 2001 roku w Poznaniu. Za korzystne sędziowanie dla Lecha dostałem od Fryzjera pieniądze. Pamiętam, że spaliśmy z liniowymi na dzień przed meczem w hotelu pod Poznaniem. Zadzwonił do mnie Fryzjer, powiedziałem mu gdzie nocujemy, on powiedział, że przyjedzie. Spotkaliśmy się w przeddzień meczu przed hotelem w jego samochodzie. Fryzjer powiedział, że zależy mu na zwycięstwie Lecha, a ja mam mu pomóc w tym sędziowaniem. Ja powiedziałem, że zależy mi na wysokiej ocenie. Fryzjer powiedział, że załatwi wysoką ocenę, obiecał też 10 tys. zł. za pomoc w zwycięstwie Lecha. Osiągnęliśmy porozumienie. Te pieniądze Fryzjer dał mi w czasie rozmowy. Nie wtajemniczałem liniowych w ten układ. Fryzjer nie mówił skąd i od kogo ma pieniądze. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Lecha 1:0. To właśnie to spotkanie obserwował Przesmycki i w tym spotkaniu otrzymałem notę 6,5. To o tym spotkaniu mówiłem, że się zeszmaciłem. Gdyby nie moja pomoc dla Lecha, to nie wiem czy ten zespół by wygrał. W tym meczu decyzje kontrowersyjne, w zakresie fauli rozstrzygałem na korzyść Lecha. Nie pamiętam czy po tym meczu miałem kontakt z Fryzjerem. Po tym meczu miałem żal, że nie załatwił mi wysokiej noty.
Kolejne spotkanie przed którym odezwał się Fryzjer to był mecz Lech - Bełchatów w kwietniu 2002 roku. Zadzwonił z propozycją pomocy Lechowi i obietnicą dobrej oceny i pieniędzy. Ja nie chciałem z nim wchodzić w układ, pamiętając o niskiej nocie za wcześniejsze spotkanie, mimo,że on obiecywał mi wysoką notę. Powiedziałem, że nie interesuje mnie żadna propozycja z jego strony i tak się skończyła ta rozmowa.
Na następnym przesłuchaniu b. sędzia tak opisywał dwa wcześniej wspominane mecz:
Ostatni mecz, który sobie przypominam, analizując notatki, to Lech Poznań - GKS Bełchatów. Mecz został rozegrany 30 marca 2002 roku. Przed tym meczem jak zawsze zadzwonił do mnie Fryzjer i zaproponował 10 tys. zł. za korzystny wynik dla Lecha. Również mówił mi, że załatwi dobra notę u obserwatora. Obserwatorem był Henryk Z. z Gdańska. Od tego obserwatora za ten mecz dostałem bardzo wysoką notę 8,5. Pieniądze dostałem, z tego co pamiętam, od Fryzjera, pod hotelem pod Poznaniem. (...)
Tak jak mówiłem wcześniej nie chciałem już współpracować z Fryzjerem po meczu z 12 maja 2001 roku, jak wynika z moich notatek, Lech Poznań - Włókniarz Kietrz, kiedy Fryzjer mimo obietnicy nie załatwił mi wysokiej noty u obserwatora. Później jednak on znowu zadzwonił przed meczem Lecha Poznań z GKS Bełchatów. Mi wtedy zależało na wysokiej ocenie aby utrzymać się w II lidze, dlatego przede wszystkim, a nie dla pieniędzy, zgodziłem się na jego propozycję. Ten mecz sędziowałem, mimo mojej zgody, obiektywnie, mecz się ułożył i Lech wygrał. Wtedy Fryzjer obiecał mi maksymalną notę 8,5 i taką dostałem.
Były sędzia Piotr W. z Krakowa (całość wyjaśnień tutaj):
Kolejny sezon w pierwszej lidze to 2001/2002. W tym sezonie miałem pierwszy kontakt z Ryszardem Forbrichem. Zadzwonił do mnie i poinformował mnie, o czym jeszcze nie wiedziałem, że będę wyznaczony na mecz Pucharu Ligi Lech Poznań - Śląsk Wrocław. Był to mecz rewanżowy. Odbył się 21 sierpnia 2001 w Poznaniu. On w tej rozmowie powiedział, że mnie serdecznie zaprasza, że jestem dobrym sędzią i on na pewno będzie zadowolony z wyniku. On powiedział, że jak on będzie zadowolony z wyniku to i ja będę zadowolony. Było oczywiste, że on prowadzi Lech Poznań i ja mam sędziować pod ten klub. O tym, że on prowadzi Lecha mówił mi m.in. Artur Szydłowski. Fryzjer nie wymienił konkretnej kwoty. Na meczu była taka ciekawa sytuacja, że nie podyktowałem karnego, zresztą prawidłowo, na Arturze Bugaju dla Lecha Poznań. Gdy na przerwę schodziłem do szatni to stało tam ze 40-tu osiłków, karkowców, którzy w jakiś sposób byli powiązani z Lechem. Gdy wychodziłem na mecz to jeden z nich powiedział do mnie, że masz kurwa szczęście, że faktycznie tego karnego nie było, bo gdyby był faul a nie podyktowałbyś tego karnego, to dostałbyś wpierdol. Po meczu, chyba na kolacji, na której byliśmy Fryzjer wręczył mi 10 tys. zł. Pamiętam taką sytuacją, jak już chyba przy samochodzie, Fryzjer wykonał przy mnie telefon do Jerzego Gosia i powiedział: "Jureczku co ty chcesz od chłopaka, przecież on bardzo dobrze sędziuje". Z tego co wiem to Fryzjer miał informacje o obsadach tylko od dwóch osób. Nie był to Leszek Saks a właśnie Jerzy Goś i Jacek Granat. Fryzjerowi urwała się ta możliwość uzyskiwania informacji od Gosia, gdy na stanowisku szefa Kolegium Sędziów PZPN zastąpił go Janusz Hańderek. Wtedy właśnie uzyskiwał informacje od Jacka Granata, który pomagał nieformalnie Saksowi układać obsady meczów. Na marginesie, mówiło się w środowisku, że Jacek Granat jest sędzią Lecha Poznań. Fryzjer wykonał wtedy telefon do Gosia chyba dlatego żeby mi pokazać, że dużo może, a wiedział pewnie, że Goś mnie nienawidzi. Nie wiem do dzisiaj w jakiej sytuacji podpadłem Gosiowi, że on mnie tak nienawidzi.
B. sędzia Krzysztof S. (całość tutaj):
Sędziowałem także taki mecz Polonia Warszawa - Lech Poznań w 1/8 lub 1/4 finału Pucharu Polski. Było to w edycji gdy Lech wygrał Puchar. Zresztą sędziowałem też mecz finałowy Lecha z Legią. Acha ten mecz był już po lipcu 2003 (17 września 2003 - dopisek dpanek). Mecz ten wygrał Lech 2:1. Przed tym meczem zadzwonił do mnie P. i zaproponował 10 tys. On nie powiedział tego wprost, mówił szyfrem, mówił o 10 różach albo proporczykach. Wiedziałem o co chodzi. Ja jemu powiedziałem, że nie ma mowy o takim układzie bo przecież mecz jest rozgrywany na Polonii Warszawa i to byłaby dla mniej śmierć. Chodziło mi o to, że nie było mowy aby coś kręcić na meczach Polonii lub Legii przeciwko tym klubom bo tam kibicami tych klubów był cały zarząd PZPN. On mówił abym spróbował, że może coś będę w stanie pomóc. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Lecha. Jakiś czas po tym meczu zadzwoniłem do P. i z ciekawości zapytałem czy dostał jakieś pieniądze za ten mecz. Bałem się, że może wziął coś na moje konto. On zaczął coś kręcić, że to są niepoważni ludzie w tym Lechu, że nie dostał pieniędzy. Ja jestem przekonany, że on dostał te pieniądze i to w wyższej kwocie bo 10 tys. to miało być przeznaczone tylko dla mnie. Moje przekonanie wynika z tego, że P. jest wpływową osobą i skoro wszedł wynik w tym meczu to działacze w życiu nie odważyliby mu się nie dać obiecanych pieniędzy. Ja jeszcze wtedy jego zacząłem straszyć, że jak będę na Lechu to zapytam czy kasa nie poszła. On był poddenerwowany, mówił żebym pytał, ale ja przecież nie miałem wcale takiego zamiaru. Z nim właśnie często dochodziło do tego typu sytuacji. Pamiętam jeszcze, że on mówił jak składał mi tę propozycję, że to jest 10 tys. zł bo Lech jest biedny i nie ma tam pieniędzy.
Wojciech Sz. - były sponsor Widzewa i Świtu Nowy Dwór (całość czytaj tutaj)
Kolejne spotkanie to mecz Świt - Lech Poznań z 22 maja 2004, wygrany przez nas 1:0. Ten mecz był ułożony. Aby opisać ten mecz muszę wrócić do historii. Był taki sezon, była to runda wiosenna 2002. Wtedy Lech Poznań walczył o awans. Świt nie grał już o nic. Przed meczem Świt - Lech przyjechał do mnie prezes Lecha pan Majchrzak. On powiedział, że zależy im na zwycięstwie, że walczą o awans i chcą by zawodnicy Świtu odpuścili ten mecz. Zaproponował dla piłkarzy mojej drużyny 50 tys. Ja powiedziałem, że ja nie podejmę takiej decyzji, że przedstawię tę propozycję zarządowi i piłkarzom. Zarząd i piłkarze wyrazili zgodę na takie rozwiązanie, na odpuszczenie tego meczu, za takie pieniądze. Lech wygrał to spotkanie - to było jakieś 5-2 czy 4-2. Po meczu Majchrzak zostawił w klubie te obiecane 50 tys. Pieniądze te dostała chyba rada drużyny czy kierownik i rozdzielili je. Ten temat odpuszczonego meczu wrócił właśnie przed tym meczem z Lechem wiosną 2004. Wiem, że negocjacje w tej sprawie prowadził Janusz S. On dzwonił do Poznania i był w Poznaniu, rozmawiał tam z działaczem, nie pamiętam jego nazwiska. Kojarzę - mógł to być E. Wiem, że w Lechu początkowo była konsternacja, ale oni zgodzili się nam zrewanżować, odpuścić mecz i oddać punkty. Ja nie przekazywałem na ten mecz żadnych pieniędzy dla zawodników Lecha, nie wiem czy i jakie pieniądze poszły dla zawodników Lecha.
kolejne wyjaśnienia: Wojciecha Sz.:
Jeśli chodzi o mecz z Lechem Poznań to ten mecz był załatwiony z drużyną Lecha. O tym już wyjaśniałem. S. prowadził negocjacje z E. Jeździł chyba cztery czy trzy dni przed meczem na rozmowy do Poznania lub pod Poznań. Rozmawiał też ze S. i był na tych rozmowach obecny jakiś zawodnik Lecha. Lech nie chciał oddać tego meczu za darmo. Tam z tego co pamiętam poszły jakieś pieniądze, ja też musiałbym wyłożyć jakieś pieniądze na ten mecz ale dokładnie nie pamiętam tego. S. jechał na to spotkanie sam, on znał działaczy Lecha lepiej nawet niż ja. To wszystko wiem od S.
Krzysztof P. - były obserwator z Poznania (całość czytaj tutaj):
Skontaktowałem prezesa Piekarzewskiego i Ruszkowskiego z Polonii Warszawa z (Ryszardem) F. Ja pamiętam, że byłem na jednym z meczów Polonii w Warszawie jako obserwator. To było jakiś czas przed tym meczem co w zarzucie (chodzi o zarzut dotyczący próby ustawianie meczu Lecha Poznań z Polonią Warszawa w maju 2004 - dopisek dpanek). Tam rozmawiali ze mną panowie Piekarzewski i Ruszkowski z Polonii. Ja znałem ich bo jeździłem na mecze Polonii i znałem ich jako działaczy Polonii.
Oni pytali mnie czy znam kogoś w Lechu Poznań i czy mogę ich skontaktować z nim. Nie wiem w jakim celu oni chcieli skontaktować się z kimś z Lecha Poznań. Powiedziałem, że spróbuję ich skontaktować, nie powiedziałem z kim. Ja w tym czasie znałem wiele osób z Lecha Poznań, bo byłem działaczem związku okręgowego w Poznaniu. Znałem pana Majchrzaka, Sołtysiaka, E. Spotykałem się z tymi działaczami na forum Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Powiedziałem Ruszkowskiemu i Piekarzewskiemu, że się zdzwonimy. Nie pamiętam czy dysponowałem numerami telefonów komórkowych tych działaczy. Ja przekazałem tę informację, że działacze Polonii Warszawa chcą się spotkać z Lechem Poznań. Nie pamiętam jaki czas po tej rozmowie z Piekarzewskim i Ruszkowskim przekazałem F. tę informację, nie pamiętam czy podałem mu nazwiska działaczy Polonii. Powiedziałem, że nie wiem w jakim celu chcą się spotkać. Pan F. nakreślił jakiś termin spotkania, skontaktowałem się telefonicznie nie pamiętam czy z Piekarzewskim czy Ruszkowskim i powiedziałem, że działacze Lecha chcą się spotkać. Na określony termin przyjechali do mnie panowie Piekarzewski i Ruszkowski oraz F. i E. Nie znam imienia E. Ja nie wiedziałem kto z Lecha przyjedzie na to spotkanie. Panowie Piekarzewski i Ruszkowski byli bardzo niezadowoleni, że na tym spotkaniu jest pan F. Powiedzieli mi o tym osobiście, niejako w kuluarach. Panowie sobie porozmawiali bez mojej obecności, ja nie uczestniczyłem w żadnych rozmowach. Nie byłem przy tych rozmowach. Te rozmowy odbywały się w moim domu, ja byłem w domu, oni na tarasie. Ja nie wiem jaka była treść rozmów, mnie to nie interesowało. Później panowie sobie podziękowali i się rozjechali. To wszystko. Ja nie miałem z tego spotkania żadnych korzyści i nikogo do niczego nie nakłaniałem.
Ja nie znałem działaczy Lecha bezpośrednio, tylko oficjalnie. Wiedziałem, że pan F. ma bliższe kontakty z działaczami Lecha. Wiem, że on zajmował się przejściami zawodników do tego klubu. Wiem, że Ryszard F. znał tych działaczy lepiej. F. nie pełnił żadnych oficjalnych funkcji w Lechu.
Ireneusz J. - były działacz Świtu Nowy Dwór (całość wyjaśnień czytaj tutaj):
Pamiętam mecz Świtu z Lechem Poznań. Ten mecz graliśmy u siebie. Z tym spotkaniem wiąże się taka historia, że odpuściliśmy w jakimś sezonie w II lidze mecz z Lechem. W sprawie odpuszczenia tego meczu do Świtu przyjechał prezes Lecha o nazwisku Majchrzak. Rozmawiał z Wojtkiem Sz., ze mną, S. i chyba Andrzejem Prawdą. Zgodziliśmy się odpuścić ten mecz za kwotę, o ile dobrze pamiętam, 40 lub 45 tys. zł, mieli też nam oddać punkty w następnym sezonie.
My o te punkty upomnieliśmy się przed meczem Świtu z Lechem z 22 maja 2004. Pamiętam, że spotkałem się z dwoma osobami z Lecha Poznań, takim mniejszym i większym mężczyznom, oni chyba byli prezesami, w hotelu Marriott w Warszawie. Jednym z mężczyzn był Majchrzak - on był niższy i szczuplejszy. Ja byłem sam na tym spotkaniu, Wojtek wysłał mnie samego na rozmowy. Ja chciałem żeby oni odpuścili nam ten mecz za darmo, zgodnie z umową. Oni powiedzieli, że zarząd klubu był gotów się na to zgodzić, ale nie zgodzili się zawodnicy ze względu na premię za zwycięstwo. Nie pamiętam czy była mowa, że mamy im zapłacić. Oni powiedzieli, że będą jeszcze rozmawiać z zawodnikami żeby tę sprawę załatwić. Ja teraz jednak sobie przypominam, że była mowa o pieniądzach. Ci prezesi Lecha powiedzieli, że trzeba będzie zapłacić za odpuszczenie meczu. Była mowa z tego co pamiętam o 100 tys. Ja się oburzyłem, powiedziałem, że były inne, wcześniejsze ustalenia i, że ja muszę zdać relację Sz. Ustaliliśmy, że będziemy w kontakcie telefonicznym. Ja powiedziałem o tych żądaniach Sz., padły epitety. Wtedy całą sprawę przejął Wojtek do dalszych rozmów. Efektem tych rozmów była nasza wygrana z Lechem 1:0. jaki był ciąg dalszy rozmów z działaczami Lecha musi wiedzieć Sz. ja jeszcze chyba po tych rozmowach raz jeszcze dzwoniłem do Majchrzaka chcąc go namówić do dotrzymania słowa. To była krótka rozmowa, spuścił mnie na drzewo. Była jeszcze jedna sytuacja związana z meczem Górnik Polkowice - Lech Poznań. To był dla nas bardzo wazny mecz, gdyby Górnik wygrał to my byśmy odpadli z walki o utrzymanie. Chodziło o zdopingowanie Lecha i zapewnienie żeby walczyli. Wiem, że miało być zapytanie jak Lech się nastawia na ten mecz z Górnikiem. To były rozmowy z Robertem D., który był wcześniej u nas masażystą, a później w tym właśnie czasie był w Lechu. Były nasze obawy, że Lech może odpuścić ten mecz z Polkowicami. Wydaje mi się, że te rozmowy prowadził Sz. Sz. powiedział, że trzeba podrasować piłkarzy Lecha, żeby im się chciało grać. Ja później sobie pomyślałem, że przecież Lech bez powodów nie odpuści meczu bo przecież oni mieli płacone premie za zwycięstwa. Wydaje mi się, że zawodnicy Lecha mieli za zwycięstwo w meczu premię w wysokości 100 tys. Pomyślałem sobie, że pewnie chodzi o to żeby Polkowice ich nie podpłaciły za odpuszczenie tego meczu. Sz. powiedział mi przed meczem, że dogadał się z Lechem, że ta drużyna jest zmobilizowana i będzie walczyła o wygraną, i że muszę jechać do drużyny Lecha przekazać im pieniądze. Sz. powiedział, że Lech ma zgrupowanie gdzieś pod Poznaniem, że mam tam jechać, a dokładniej umówić się z Robertem D. Sz. powiedział mi też, że nie zdążył wymienić pieniędzy i, że daje mi dla Lecha dolary. Ile było tych dolarów ja chyba wtedy nie wiedziałem, może powiedział, że jest tego coś ponad 30 tys. dolarów, coś kojarzę, że to było 34,5 - 35 tys. Ja te dolary otrzymałem w jakiejś reklamówce, takiej kolorowej. (...) Ja później pojechałem do hotelu, w którym przebywali piłkarze Lecha. Kierował mnie telefonicznie D. Pojechałem do hotelu w miejscowości Komorniki. D. już czekał na mnie w holu hotelu i zaprowadził mnie do pokoju chyba w prawym skrzydle. Ja wszedłem z D. do pokoju, tam było chyba dwóch zawodników Lecha. D. mnie przedstawił, że jestem ze Świtu i, że przywiozłem umówione pieniądze. Do jednego z tych zawodników D. zwracał się Wuja czy Wujo. Ten zawodnik miał się zająć tym wszystkim. Ten Wujo wysypał dolary na łóżko i je przeliczał układając na kupki po tysiąc lub dwa tysiące. Odniosłem wrażenie, że ci zawodnicy nie byli przygotowani, że te pieniądze są w dolarach i tam była kwestia przeliczania na złotówki. Tam Wujo przeliczał w telefonie te dolary na złotówki. Była tam jakaś kwestia, że tych dolarów w jednej paczce czyli w jednym pliku było za mało. Tych dolarów było chyba 34 lub 34,5 tys. To były trzy pliki po 10 tys., tak były pierwotnie spięte i jeszcze mniejszy plik. W jednym z tych plików gdzie miało być 10 tys. dolarów brakowało jakiejś drobnej kwoty. Miało brakować jakiejś małej kwoty. Ja się z tym głupio czułem. Ale w końcu ci zawodnicy odpuścili tę kwestię brakującej drobnej sumy. Ja później, chyba jeszcze w samochodzie, zadzwoniłem do Sz., że tam brakowało jakiejś drobnej kwoty i on potwierdził, że rzeczywiście jakieś pieniądze pomyłkowo zabrał. Pożegnałem się i wyszedłem z hotelu. Myślę, że byłem w tym hotelu jakieś 15-20 minut. Tam w tym hotelu zrobiło się zamieszanie, zawodnicy śpieszyli się na jakąś odprawę. Ja pamiętam, że na to spotkanie spóźniłem się jakieś pół godziny. Wojtek mi powiedział na którą godzinę mam być i się spóźniłem. Ja podczas tego wyjazdu miałem problemy z samochodem, nie było chłodzenia i silnik się grzał. Gotowała mi się woda w chłodnicy. Następnie pojechałem do Grodziska na mecz z Groclinem. (...) Pamiętam, że w przerwie meczu z Groclinem, chyba w przerwie, lub w czasie pierwszej połowy zadzwonił do mnie D. i powiedział, że chłopcy czyli zawodnicy Lecha chcą więcej pieniędzy (...). D. powiedział, że jest ciężki mecz, że wynik nie jest korzystny dla Świtu i chłopcy żeby jeszcze lepiej zagrać chcą większą kwotę pieniędzy, dokładnie jak pamiętam, 10 tys. zł. Skontaktowałem się telefonicznie lub osobiście na stadionie z Sz. i zapytałem go czy wyraża zgodę. On wyraził zgodę. Ja przekazałem zgodę D., pamiętam, że on dla uwiarygodnienia tej zgody przekazał słuchawkę innej osobie i ja musiałem tej innej osobie powiedzieć osobiście, że zgadzam się na propozycję. Pamiętam, że padło pytanie kiedy pieniądze zostaną przywiezione. Ja odpowiedziałem, że w najbliższym czasie. Później miałem kilka nieprzyjemnych telefonów od D. żebym załatwił tę sprawę. Ja chodziłem z tym do Wojtka żeby ten temat załatwić, ale on się na nich wypiął, że dostali dostatecznie dużo pieniędzy, Mówił, że ich olewamy.
Robert D. - były masażysta Lecha Poznań (całość wyjaśnień tutaj)
Ja byłem zatrudniony w Lechu Poznań w latach 2003/2004 i 2004/2005 na stanowisku trenera odnowy biologicznej. Trafiłem do tego klubu za pośrednictwem Libora Pali - ówczesnego trenera Lecha. Pala wcześniej był trenerem w Świcie Nowy Dwór, w którym ja również pracowałem. (...) Rozmowy o zatrudnieniu przeprowadzałem z menadźerem Lecha Przemysławem Edermanem. Zostałem zatrudniony w Poznaniu, przeniosłem się do Poznania (...), miałem tam służbowe mieszkanie. Jeśli chodzi o mój pobyt w Świcie NDM to najbliższy kontakt z działaczy miałem z Irkiem J. Miałem też kontakt z Wojtkiem Sz. (...) Jeśli chodzi o sam mecz Lecha z Górnikiem Polkowice (8 czerwca 2004 - dopisek dpanek) to pamiętam, że na jakiś czas przed tym meczem, myślę, że maksymalnie na pięć dni przed terminem spotkania skontaktował się ze mną Ireneusz J. On powiedział, że chciałby się spotkać z zawodnikami Lecha Poznań ws. meczu z Górnikiem Polkowice. J. powiedział mi, że chodzi mu o wspomożenie zawodników Lecha jakąś kwotą pieniędzy żeby nie odpuszczali tego z Polkowicami i żeby zapewnili wynik korzystny dla Świtu. Chodziło o zwycięstwo z Polkowicami. Taka była intencja wypowiedzi J., z tego co pamiętam on podał mi kwotę jaką był gotów wyłożyć dla zawodników Lecha. Teraz jej dokładnie nie pamiętam. Myślę, że to była kwota między 50 a 80 tys., ale mogła to być wyższa kwota, ale teraz dokładnie tego nie pamiętam. Ja pamiętam, że ten mecz Lecha był bardzo ważny zarówno dla Świtu jak i Górnika. Oba te zespoły walczyły o utrzymanie. Ja podjąłem ten temat i przekazałem propozycję J. zawodnikom Lecha. Rozmawiałem na ten temat ze Zbyszkiem W. To był jeden z ważniejszych zawodników tego klubu, był też członkiem rady drużyny. (...) Ja powiedziałem mu, że kontaktował się ze mną prezesa Świtu, że proponuje pieniądze za zwycięstwo Lecha z Polkowicami. W. powiedział, że porozmawia jeszcze z chłopakami z drużyny. Finał był taki, że Zbyszek powiedział, że się zgadzają na tę propozycję Świtu i, że zgadzają się na spotkanie z J. i przekazanie pieniędzy za ten mecz z Polkowicami. Ja przekazałem tę wiadomość J., nie wykluczam, że dałem numer telefonu do W., ale teraz dokładnie tego nie pamiętam. J. umówił się ze mną, że przywiezie te pieniądze dla zawodników Lecha w dniu meczu przed spotkaniem. My przebywaliśmy wtedy na zgrupowaniu w Green Hotelu w Komornikach. Ja byłem w kontakcie telefonicznym z J., pilotowałem go w drodze do hotelu . Do tego hotelu przyjechał J. i pojawił się wspólnie z zawodnikiem Świtu Piotrem Jackiem. Ja wtedy pokojarzyłem, że Piotr Jacek też jest wtajemniczony w tę sytuację i, że też mógł się dobrze znać z Wójcikiem. Ja wprowadziłem ich do pokoju gdzie przebywali Zbigniew W. i Piotr Reiss. Ja z tego co pamiętam zostawiłem ich w tym pokoju. Nie kojarzę tego dokładnie, ale tego nie wykluczam, że ja te pieniądze ze Świtu miałem niejako w depozycie w czasie tego meczu Lech - Polkowice. Teraz dokładnie nie pamiętam. Sam mecz do przerwy zakończył się wynikiem 0:0. W przerwie meczu rozmawiałem z W. lub Reiss i pojawił się temat dopłacenia przez Świt pieniędzy za wygraną Lecha. Chodziło z tego co pamiętam o 50 tys. Ja się zgodziłem zadzwonić w tej sprawie do J. Powiedziałem mu, że zawodnicy domagają się podniesienia stawki o tę kwotę, że mecz jest ciężki i źle to wygląda. J. powiedział mi chyba, ze musi o tym porozmawiać z Wojtkiem Sz. Ostatecznie on mi przekazał informację telefoniczną, że oni się zgadzają, że dopłacą te pieniądze. Taką informację przekazałem zawodnikom. Ja pamiętam, że J. chyba jeszcze komuś potwierdzał tę obietnicę, ja podałem słuchawkę chyba Zbyszkowi albo Reissowi, z którym rozmawiał jeszcze J. i powiedział, że są gotowi dopłacić. Mecz zakończył się wygraną Lecha 2:0. Po meczu gdy wracaliśmy autobusem do Poznania doszło do podziału pieniędzy na drużynę. Otrzymali pieniądze wszyscy zawodnicy i kadra trenerska - lista zawodników jest bardzo ciekawa - czytaj) oraz ja, kierownik drużyny, menadżer Erdman, drugi masażysta oraz lekarz drużyny. Trenerami byli wtedy Michniewicz i Rafał Ulatowski. Ja otrzymałem z tego co pamiętam 800 dolarów. Nie mam takiej wiedzy czy te pieniądze były dzielone po równo, ale raczej tak. (...)
Ja nie mam żadnej wiedzy o zdarzeniach dotyczących meczu Świtu z Lechem Poznań w tej samej rundzie, który Świt wygrał 1:0. Ja nie mam żadnej wiedzy czy tam poszły jakieś pieniądze ze strony Świtu, mogłem się tego domyślać po wyniku, ale to były tylko moje przypuszczenia. (...) Mnie nikt ze Świtu nie prosił o kontakt z działaczami czy piłkarzami Lecha, w niczym nie pośredniczyłem. (...)
Ja nie uczestniczyłem w żadnych innych zdarzeniach korupcyjnych w Lechu czy w innych klubach. Nie pośredniczyłem i nie brałem udziału w żadnych innych takich sytuacjach. Żałuję tego co się stało.
Wyjaśnienia Zbigniewa W. - byłego piłkarza Lecha Poznań (czytaj całe wyjaśnienia)
Ja nie wiedziałem jaka była konkretna kwota, którą dostaliśmy od Świtu NDM. Ja pamiętam, że przed tym meczem Świt - Lech Poznań (chodzi o mecz z 22 maja 2004 - dopisek dpanek) zadzwonił do mnie Piotr Reiss i powiedział, że chciałby się ze mną spotkać. Nie pamiętam na ile przed tym meczem zadzwonił do mnie Piotrek, ale myślę, że było to gdzieś na tydzień przed tym meczem. Ja przyjechałem do Piotrka Reissa do domu. Na tym spotkaniu oprócz mnie, Reissa byli inni zawodnicy Lecha. Na pewno był Waldek K., Krzysiek Piskuła. Może był Michał Goliński, ale tego nie jestem pewien. Piotrek Reiss powiedział, że zaistniała taka sytuacja, że Świt chce żebyśmy im odpuścili ten mecz ligowy. Piotrek podał kwotę jaką możemy dostać za to odpuszczenie. Ja kojarzę, że mówił o kwotach 30-40 tys. dla piłkarzy Lecha. Z tej wypowiedzi Reissa wynikało, że temat był załatwiany odgórnie przez prezesów. Tak powiedział Piotrek, że nie mamy się co bać wchodzić w ten temat bo góra wszystko wie. Piotrek powiedział, że tych pieniędzy ze Świtu miało być więcej ale część mieli wziąć prezesi. To, że góra czyli nasi prezesi o tym wiedzą mnie trochę uspokoiło. Bo my bardzo jako zawodnicy obawialiśmy się kibiców. Gdyby to się wydało to kibice nas by rozszarpali. Te pieniądze dla zawodników miały być do podziału dla tych zawodników, którzy uczestniczyli w spotkaniu. Piotrek powiedział, że na temat odpuszczenia tego meczu rozmawiał ze strony Lecha menadżer Przemysław E. Na początku mieliśmy wątpliwości i obawy czy skorzystać z tej propozycji. Ale Reiss nas namawiał, powiedział, że jest to załatwione odgórnie i żebyśmy się zgodzili. Ustaliliśmy, że przyjmujemy te propozycje i odpuszczamy mecz ze Świtem. Po tym spotkaniu u Reissa, a jeszcze przed meczem dzwonił do mnie Fryzjer. On w rozmowie powiedział, że dobrze, że zgodziliśmy się opuścić mecze ze Świtem, że dobrze zrobiliśmy. Z tego co pamiętam do Fryzjer rozpoczął rozmowę od pytania czy się zgodziłem odpuścić mecz ze Świtem. Oczywiście to nie było powiedziane tak wprost, powiedziane otwartym tekstem, ale taki było kontekst jego pytania. Z tej rozmowy z Fryzjerem wynikało, że on jest świetnie zorientowany w całym temacie odpuszczenia meczu Świtowi i negocjacji w tej sprawie. Fryzjer też zadzwonił do mnie po meczu ze Świtem, który przegraliśmy i powiedział, że to wszystko dobrze wyglądało, że zagraliśmy tak, że nie było widać wprost tego, że odpuściliśmy, a wynik był taki jak ustalenia. Powiedział żebym się nie martwił całą sytuacją, czy coś w tym stylu. Po meczu wróciliśmy do Poznania i chyba dwa dni po meczu zadzwonił do mnie Przemysław E. Umówiliśmy się na spotkanie, ja byłem wtedy w mieście i umówiliśmy się przed kinem. Ja byłem samochodem, E. też przyjechał samochodem. (...). Podczas tego spotkania przed kinem w samochodzie E. wręczył mi kopertę. W tej kopercie były pieniądze - coś między 5 a 7 tys. E. powiedział mi, że to są pieniądze za mecz ze Świtem. Chciałem powiedzieć, że ten E. to była jakaś rodzina Reissa. E. już wcześniej, podczas tego spotkania w domu, powiedział, że to E. będzie się z nami rozliczał. Ja uważam, że E. też miał dostać jakąś działkę (...). E. był pośrednikiem w kontaktach między zawodnikami a górą czyli zarządem. (...) Nie chcieliśmy się zgodzić odpuścić tego meczu (z Górnikiem Polkowice - dopisek dpanek) za darmo, chcieliśmy pieniądze. Padła z naszej strony kwota, o ile dobrze pamiętam, 100 tys. zł. za odpuszczenie meczu. Z tego co pamiętam to my w rozmowach ze sobą ustaliliśmy, że za tę kwotę jesteśmy w stanie odpuścić im ten mecz. Z tego co pamiętam to raczej nie podawaliśmy ludziom z Polkowic tej kwoty, gdyż oni od razu stwierdzili, że chcą ten mecz za darmo. Stanęło na tym, że działacze i piłkarze Polkowic upierali się przy swoim żebyśmy ten mecz odpuścili za darmo, a my ostatecznie stwierdziliśmy, że jeszcze tę sprawę przemyślimy. Podczas tego spotkania albo Mariusz J. albo S. dzwonili do naszego trenera Michniewicza i chcieli się z nim umówić na rozmowę ws. odpuszczenie meczu za darmo. Chodziło o to, że Czesław Michniewicz mógł wiedzieć o tej wcześniejszej sytuacji z odpuszczeniem meczu i o naszych zobowiązaniach. Nie wiem czy oni ostatecznie się spotkali. My się nie chcieliśmy zgodzić na to oddanie meczu za darmo gdyż albo już wtedy wiedzieliśmy, że jest propozycja finansowa ze Świtu albo przypuszczaliśmy, że taka propozycja będzie, gdyż znaliśmy sytuację w tabeli i wiedzieliśmy, że Świtowi będzie zależało na tym naszym zwycięstwie. Nie umiem umiejscowić tej naszej wiedzy w czasie, było na pewno tak, że w pewnym czasie mieliśmy przypuszczenie, a później pojawiła się konkretna propozycja, ale czy ta oferta była już podczas rozmów z Polkowicami nie pamiętam. Po tym spotkaniu z działaczami i piłkarzami z Polkowic my podjęliśmy decyzję, że powiemy o tym naszym spotkaniu z Polkowicami całej drużynie. Chodziło o to, że o tej sytuacji naszych zobowiązań wobec Polkowic po tym meczu pucharowym wiedziała już cała drużyna, poza tym byłoby to podejrzane gdybyśmy w jednym z ostatnich spotkań z Polkowicami przegrali, a pozostali zawodnicy drużyny by o tym nie wiedzieli. Generalnie po tych rozmowach z Polkowicami powstała taka dziwna sytuacja, że my im nie chcieliśmy odpuścić tego meczu za darmo, ale oni jakby byli przekonani, że my to zrobimy. W pewnym momencie pojawiła się konkretna propozycja ze strony Świtu. W sprawie tej oferty zadzwonił do mnie mój kolega Piotr Jacek, który wcześniej grał w Lechu, a wówczas w Świcie. On zaproponował nam, w tej rozmowie ze mną, za wygranie ze świtem 34 tys. dolarów. On w rozmowie ze mną powiedział, że ma do mnie zaufanie i może ze mną rozmawiać na ten temat. Powiedział, że przywiezie przed meczem te pieniądze. O tym telefonie powiedziałem całej drużynie w szatni przed treningiem. Powiedziałem, że mamy ofertę ze Świtu i mamy do podziału te pieniądze. Wszyscy się zgodzili, byli zadowoleni, że nie musimy za darmo odpuszczać tego meczu Polkowicom i, że możemy dodatkowo zarobić pieniążki. Nie mam wiedzy czy góra czyli zarząd był zaangażowany i wiedział o tej propozycji ze Świtu. Ja po tych rozmowach z Piotrem Jackiem nie rozmawiałem już z Polkowicami, być może rozmawiał z nimi jeszcze Piotrek Reiss. Ja rozmawiałem telefonicznie z Piotrkiem Jackiem, powiedziałem mu, ze wchodzimy w tę propozycję. Piotrek powiedział, że pieniążki zostaną nam przywiezione przed meczem. Jacek powiedział, że pieniążki dostaniemy w dolarach amerykańskich. My przed meczem z Polkowicami mieliśmy zgrupowaniu w hotelu Gren Hotelu w Komornikach pod Poznaniem. W dniu meczu zadzwonił do mnie ponownie Piotr Jacek i zapytał gdzie mają przyjechać z tymi obiecanymi pieniędzmi. Ja powiedziałem, że do tego Green Hotelu i podałem mu numer pokoju. Piotrek powiedział, że przyjdzie do nas z pieniędzmi ktoś jeszcze. Piotrek przyjechał z jakimś mężczyzną. Weszli do mnie do pokoju lub do pokoju Piotra Reissa. Tego mężczyznę, który przyjechał z Piotrem Jackiem ja widziałem po raz pierwszy. On się przedstawił, to mogło być nazwisko J., ale nie jestem pewien. To był jakiś pracownik czy działacz Świtu. Gdy on wszedł z Piotrkiem Jackiem do pokoju byłem tam z Piotrem Reissem. To my przyjęliśmy ich w imieniu drużyny. Piotr Jacek powiedział, że on zostawi tego działacza, a sam wyjdzie. Powiedział, że on jedzie na swój mecz, który wtedy rozgrywał Świt. Ten działacz Świtu wyciągnął plik dolarów, one były owinięte, z tego co pamiętam, gumką. On wyciągnął je z jakiejś teczki. Powiedział, że jemu zależy żebyśmy prowadzili z tymi Polkowicami do przerwy. Powiedzieliśmy, że spróbujemy, ale może być ciężko prowadzić już w pierwszej połowie i, że nie możemy tego zagwarantować. Piotr Reiss liczył te pieniądze w pokoju przy tym facecie ze Świtu. Z tego co pamiętam tam wszystko się zgadzało, kwota była taka jaką obiecano. Teraz mi się przypomniało, że gdy Piotr Jacek do mnie zadzwonił to podawał mi obiecaną kwotę w złotówkach - to było 100 tys. zł. I kiedy ten facet przywiózł dolary to Piotr Reiss je przeliczył, a później przeliczył chyba na kalkulatorze kurs dolara żeby sprawdzić czy ta kwota w dolarach odpowiada kwocie 100 tys. zł. Wszystko wyglądało, że się zgadza. Ten działacz po przeliczeniu dolarów zostawił nas i wyszedł. Chciałem dodać, że w Lechu Poznań pracował wówczas masażysta Robert D. Wiem, że on wcześniej pracował w Świcie i znał działaczy tego klubu. Robert D. był osobą, której przekazaliśmy z Piotrkiem Reissem pieniądze otrzymane od Świtu i on je przechowywał. Wiem też, że D. znał tego człowieka ze Świtu, który przywiózł nam te pieniądze. Z tego co wiem ten D. był wtajemniczony w ten układ, gdyż on należał do drużyny, dostał część pieniędzy. Poza tym ten D. pilotował ten układ z drugiej strony, tzn. kontaktował się z działaczami Świtu. On zresztą czekał w hotelu hotelu na tego działacza świtu i Piotra Jacka i się z nim przywitał. Pamiętam, że w przerwie meczu była taka sytuacja, że ten D. wszedł do szatni i poinformował nas, że miał telefon od tego działacza Świtu, który nam wcześniej przekazał pieniądze i oni obiecują nam dodatkowe pieniądze. Było to związane pewnie z tym, że do przerwy był wynik remisowy. D. wymienił wtedy dokładną kwotę, którą obiecał ten działacz Świtu, a ja tej kwoty dzisiaj nie pamiętam. My byliśmy zadowoleni z tej informacji D. Mecz zakończył się wygraną Lecha 2:0, ja zresztą strzeliłem jedną z bramek. Po meczu zawodnicy Polkowic byli wściekli na nas, wyzywali nas. Po meczu, w autokarze, skontaktowałem się z Piotrem Jackiem, nie pamiętam czy on do mnie dzwonił czy ja do niego. Podziękowałem mu za pieniądze, które dostaliśmy i upomniałem się o obiecaną dopłatę. Piotr Jacek powiedział, że nic o tym nie wie. Wtedy od D. dostałem numer telefonu do tego działacza Świtu, z którym rozmawiał D. w przerwie meczu. Wydaje mi się, że to D. z mojego telefonu rozmawiał z tym działaczem. Mógł z nim rozmawiać też Piotr Reiss. Ja również zamieniłem z nim słowo bo chciałem potwierdzenia. Ten działacz powiedział, że on musi porozmawiać z kimś ze Świtu, kto ma wyłożyć te pieniądze. Ostatecznie nie dostaliśmy tych pieniędzy. Z tego co pamiętam ja później ponownie dzwoniłem do tego działacza i on powiedział, że ten kto miał wyłożyć pieniądze nie zgodził się. Te dolary podzieliliśmy w autobusie między całą kadrę, tzn. piłkarzy, trenera Michniewicza i drugiego trenera Rafała Ulatowskiego, kierownika, masażystów, w zasadzie wszystkich oprócz kierowców. Z tego co pamiętam to ci co grali w meczu i którzy weszli z ławki rezerwowych dostali większe kwoty, a pozostali niższe. O podziale zdecydowała rada drużyny. Dokładnie z tego co pamiętam do Piotrek Reiss miał laptopa i miał tam napisane kto ile miał dostać pieniędzy. Chciałem podkreślić, że cała drużyna wiedziała o tych negocjacjach z Polkowicami i Świtem, wszyscy się godzili na takie rozwiązanie tej sprawy i wszyscy dostali pieniądze ze Świtu. Mówiąc o drużynie mam na myśli trenerów, kierownika i wszystkie te osoby, które są przy drużynie. Jeśli chodzi o Przemysława E. to on wiedział o tych rozmowach z Polkowicami, On do mnie dzwonił przed tym spotkaniem z Polkowicami i powiedział, że chcą się z nami spotkać ws. odpuszczenia tego meczu działacze z Polkowic i mówił żebyśmy się dogadali z Polkowicami, ale żebyśmy się dogadali o odpuszczenie meczu za pieniądze. Nie pamiętam czy E. wiedział o rozmowach ze Świtem. Pamiętam, że w tej sprawie dzwonił do mnie także Ryszard F. On wiedział o tych naszych rozmowach, wiedział o pieniądzach ze Świtu. F. mówił żeby pomóc Świtowi i wygrać ten mecz z Polkowicami. Mówił, że Świt walczy o utrzymanie i żeby za te pieniądze pomóc. Z tego co pamiętam to trenerzy dostali tyle samo pieniędzy co zawodnicy siedzący na ławce.
Ja chciałem powiedzieć, że chyba w 2005 zadzwonił do mnie F. i poprosił mnie o spotkanie. Ja jeszcze wtedy grałem w Lechu. Ja go znałem z wcześniejszych czasów i zgodziłem się na spotkanie. Spotkaliśmy się w Pniewach pod Poznaniem w McDonaldzie. Fryzjer wypytywał mnie czy ja byłem wypytywany przez policję czy prokuraturę ws. korupcji w piłce. Ja powiedziałem, że nie byłem. Wtedy Fryzjer powiedział, że gdybym był pytany czy przesłuchiwany przez policję to żebym powiedział, że nic nie wiem. Chodziło mu pewnie o te zdarzenia ze Świtem. Mogło mu też chodzić o mecz Lecha - Polar w II lidze, gdzie zawodnicy Polaru odpuścili nam mecz (25 sierpnia 2001 - dopisek dpanek). Wtedy w tej drugiej lidze Fryzjer zlecił mi kontakt z kimś z Polaru ws. odpuszczenia meczu Lechowi. Fryzjer wiedział, że ja grałem w Polarze i znam tam zawodników. Ja się skontaktowałem z Markiem Grabowskim - Grabkiem bo jego znałem najlepiej. Ja znałem wcześniej G., zresztą sam wcześniej grałem w Polarze. Wiedziałem jaka jest sytuacja w Polarze i, że tam nie ma pieniędzy. ja zaproponowałem Grabkowi odpuszczenie meczu przez zawodników Polaru i powiedziałem, że za to odpuszczenie możemy przekazać nawet 20 tys. zł. Grabek się zgodził wstępnie, miał pogadać z innymi zawodnikami Polaru. Oni przystali na tę propozycję. Ja znałem wtedy sytuację finansową Polaru, wiedziałem, że tam są zaległości z wypłatami i można łatwiej od nich kupić mecz. Pamiętam, że ten mecz wygraliśmy wyraźnie, chyba 5:2. Wynik pamiętam bo pamiętam, że Marek miał pretensje, że wygraliśmy ten mecz za wysoko, że mogliśmy wygrać 2:1. Pieniądze dla Polaru pochodziły ze składki zawodników Lecha. Nam zależało na zwycięstwach bo chcieliśmy w tym sezonie zrobić awans za wszelką cenę. Fryzjer nam w tym pomagał, on żył dobrze z prezesami. Fryzjer kierował takimi działaniami kupowania meczów. Dzwonił właśnie przed tym meczem z Polarem bo wiedział, że ja tam grałem. Ja uważam, że w tym sezonie pieniądze z premii szły na sędziów bo podpisywaliśmy listy premiowe, a kwoty jakie rzeczywiście dostawaliśmy były niższe. Po meczu od kapitana Reissa otrzymywaliśmy informacje, że pieniądze szły na sędziów.
(...) Ja nie mogłem odmówił Fryzjerowi pomocy bo on był wtedy bardzo mocny w Lechu, mógł mi zaszkodzić i nawet wyrzucić mnie z klubu. Jego słowa były wtedy bardzo znaczące w tym klubie. (...)
Przesłuchanie 09.12.2008:
(...) Chciałem w jednej części zmienić swoje wyjaśnienia. Myślałem długo w domu na temat tych zdarzeń, które ostatnio opisywałem i przypomniałem sobie, że podczas tego spotkania w domu u Piotra Reissa nie było tam Michała Golińskiego lecz Przemysław E. Podczas tego spotkania oprócz Reissa E. osobiście zapewniał mnie, że "góra" czyli zarząd klubu wie o tej propozycji korupcyjnej i namawiał mnie żeby wejść bez obaw w ten układ. On mówił, że skoro wie o tym "góra" to nie będzie żadnych konsekwencji.
B. obsadowy PZPN Jerzy G. (całość tutaj):
F. dzwonił do mnie przed każdą kolejką i pytał o obsadę. (...) interesowała go już niemal cała obsada. Ja mu ją podawałem. Faktycznie on pytał o kluby, które są wymienione w moich zarzutach. Interesował go oczywiście Lech Poznań, i wiele, wiele innych klubów.
Grzegorz S. - były piłkarz Górnika Łęczna (całość wyjaśnień tutaj):
Z usłyszanych informacji podejrzewam, że mecz Lech Poznań - Górnik Łęczna (17 października 2003 - dopisek dpanek) przegrany przez nas 5:1 w sezonie 2003/2004 był sprzedany przez zawodników Górnika Łęczna: M., K. i Cz. Przed tym meczem SC był u kogoś z zawodników Lecha w Poznaniu na weselu. Przed meczem ukazał się duży wywiad z Piotrem Reissem, który powiedział, że ten mecz wygrają wysoko. Na zakończenie tej rundy mieliśmy imprezę, podczas której wstał Irek Kościelniak i powiedział, że te osoby sprzedały mecz Lechowi. Powiedział, że to oni wzięli pieniądze za ten mecz. Kościelniak powiedział, że dowiedział się od kogoś związanego z policją, że przed tym meczem działacze Lecha byli legitymowani w okolicach Lubartowa, że kręcili się tutaj w okolicach Łęcznej. Z przebiegu meczu widać, że ci akurat zawodnicy nie angażowali się. Przed tym meczem te trzy osoby trzymały się zawsze razem. Na zakończenie całego sezonu gdy byliśmy w Stanach Zjednoczonych doszło do bójki między Kościelniakiem a K. o ten mecz. Kościelniak miał cały czas pretensje, że sprzedali ten mecz. To były takie domysły Kościelniaka, ale poparte tym meczu ta obrona grała jak na pikniku. Nigdy tyle bramek nie straciliśmy. Ci zawodnicy ewidentnie się nie angażowali. Przykładowo ja M. uważam za bardzo dobrego bramkarza, a w tym meczu wpuszczał praktycznie wszystko, nie wyglądało mi to jedynie na słabszy dzień. Również uważam, mając na względzie moje doświadczenie, uważam, że ten mecz przez te osoby był sprzedany.
Były sędzia z Radomia Grzegorz G. (całe wyjaśnienia tutaj):
Jeśli chodzi o moje kontakty przed meczem Zagłębia Lubin - Lech Poznań, to ja w ogóle tego meczu nie pamiętam. Z F. na temat tego meczu nie rozmawiałem, z tego co zresztą mi się wydaje to on w tym okresie już nie zajmował się sędziami w imieniu Lecha Poznań. On wcześniej pomagał Lechowi, nawet tak jak już chyba mówiłem, był na meczach Lecha w asyście zarządu tego klubu, on tam chyba nawet pełnił jakąś funkcję.
Piotr Reiss - były piłkarz Lecha Poznań (całe wyjaśnienia tutaj):
Jeśli chodzi o zarzut I i mecz Świt - Lech to wiem, że ten mecz przegraliśmy 1:0. Wiem, że były podteksty dotyczące tego spotkania. Ale to jest sport mogliśmy przegrać i wygrać. Wiem, że w tym meczu graliśmy w osłabionym składzie, ze względu na to, że trener dał kilku zawodnikom odpocząć i w obawie przed otrzymaniem kolejnych żółtych kartek, które by eliminowały tych zawodników w rozegraniu rewanżowego meczu Pucharu Polski z Legią Warszawa. Żadnych korzyści majątkowych w związku z tym meczem nie otrzymałem. Ten mecz był krótko po meczu z Legią w Poznaniu, wygranym przez nas 2:0.
Jeśli chodzi o zarzut II to wiem, że była jakaś suma i nie jestem pewien, że ja ją otrzymałem. Wiem, że była taka kwota dla zespołu za wygranie meczu z Górnikiem Polkowice. Wiem, że był problem z podzieleniem tej kwoty, było dużo zamieszania. Ja z racji tego, że byłem posądzany w trakcie meczu i po nim o to, że w moim interesie była porażka w tym spotkaniu, zrezygnowałem z jakiejkolwiek kwoty, która mogła być przekazana na poczet młodych zawodników, którzy w tamtym okresie gry w Lechu mieli problemy żeby wiązać koniec z końcem. W tamtym okresie czasu klub zalegał z płatnościami, czasami swoje pieniądze pożyczałem chłopakom.
Odnośnie zarzutu III to ja właśnie byłem posądzany, że miałem dostać 150 tys. zł od Górnika Polkowice w zamian za przegranie tego spotkania. W tamtym okresie czasu otrzymywałem różne telefony, ale kwoty wyżej wymienionej nie otrzymałem i nie wpłynęła do mnie. To tyle co w chwili obecnej mogę powiedzieć.
Ja uczestniczyłem przed meczem Lech Poznań - Górnik Polkowice w spotkaniu w mieszkaniu jednego z zawodników. Było to mieszkanie wynajęte przez tego zawodnika, nie pamiętam u kogo to było. Być może to było mieszkanie Zbyszka W., ale nie jestem pewien. Ja nie pamiętam dokładnie kto uczestniczył w tym spotkaniu, ale byli tam przedstawiciele Górnika Polkowice. Byli tam zawodnicy Górnika Polkowice, nie pamiętam ilu ich było i nie pamiętam ich nazwisk. Nie pamiętam czy poza piłkarzami byli na tym spotkaniu działacze Górnika Polkowice. Myślę, że był tam Zbyszek W., bo to prawdopodobnie było jego mieszkanie. Z tego co pamiętam byli tam też inni piłkarze Lecha, ale nie pamiętam ilu i kto. Siedzieliśmy wszyscy w jednym pokoju. Z tego co pamiętam to Zbyszek poprosił mnie do siebie do domu i poinformował mnie, że przyjadą przedstawiciele Górnika Polkowice. Można się było domyślić i ja się domyślałem, że ma to związek z najbliższym spotkaniem Lecha z Górnikiem Polkowice. Ja w tym czasie chciałem być informowany o wszystkich rzeczach, które się dzieją w drużynie, z racji tego, że byłem kapitanem tej drużyny i nie chciałem te dopuścić do tego żeby ktoś w jedynkę zdecydował o takim czy innym zdarzeniu. Ja od dziecka jestem wychowankiem Lecha i mam wielu kolegów - fanatyków Lecha i gdyby takie rzeczy się wydały to mogłoby dojść do wielu nieprzyjemnych spraw. Ja nigdy nie byłem najemnikiem tego klubu, zawsze grałem tam z przywiązania. Przebieg spotkania był luźny, początkowo rozmawialiśmy o niczym, a konkretem miało być porozumienie co do tego spotkania. Z tego co pamiętam to podczas tego spotkania padła jakaś kwota ze strony Górnika Polkowice. Chodziło o ich ofertę, kwotę pieniężną za odpuszczenie i przegranie przez nas tego meczu. Nie pamiętam tej kwoty. Myślę, że mogło to być 100 tys., a nawet 150 tys. zł. My się nie oświadczyliśmy wprost, to znaczy nie powiedzieliśmy, że się zgadzamy, ale też nie odrzuciliśmy oferty. Ja chciałem powiedzieć, że ja wcześniej z W. i być może z innymi graczami Lecha ustaliliśmy, że będziemy w tych rozmowach z Górnikiem grać na zwłokę i tak właśnie prowadziliśmy tę rozmowę. Chodziło o to, że już wiedzieliśmy jakimi pieniędzmi dysponuje Górnik i nie chcieliśmy żeby w przypadku szybkiego odrzucenia przez nas oferty Górnik wykorzystał te pieniądze w inny sposób, na przykład dla sędziego. Skończyło się tak, że myśmy powiedzieli, że prawdopodobnie zgadzamy się na ofertę po to żeby zyskać na czasie. Ale z tej oferty nie skorzystaliśmy, bo nigdy nie otrzymaliśmy tych pieniędzy. Uważam, że przedstawiciele Górnika wyszli z tego spotkania z przeświadczeniem, że ich oferta została przyjęta i myślę, że tak było aż do rozegrania meczu.
Ja chcę powiedzieć, że w Lechu pracował masażysta, który wcześniej był zatrudniony w Świcie. To był Robert D. Ja uczestniczyłem w rozmowie z D. w szerszym gronie piłkarzy Lecha, podczas której on powiedział, że jest propozycja Świtu o dofinansowaniu nas w meczu z Górnikiem. Świtowi zależało na tym żebyśmy z Górnikiem wygrali, albo inaczej żebyśmy nie odpuścili Górnikowi. Ja nie pamiętam kiedy dokładnie pojawiła się ta oferta Świtu i D. Nie pamiętam czy spotykając się z przedstawicielami Górnika wiedziałem o tej ofercie D. Nie wykluczam tego, ale dokładnie nie pamiętam. Oferta D. to była bardzo dobra oferta. Można było wygrać i dostać dodatkową premię. Dlatego zespół przyjął ją na tak. Ta sytuacja była omawiana przez cały zespół w szatni po jakimś z treningów. Przed spotkaniem Górnik - Lech trafiły (pieniądze? dpanek) do zespołu. Przed tym meczem byliśmy na zgrupowaniu w Green Hotelu w Komornikach. Tam zostały dostarczone pieniądze. (...) tymi pieniędzmi dysponował przed meczem D., bo on nie grał w meczu. Z tego co pamiętam to ja widziałem te pieniądze w hotelu, chyba przyszedł z nimi któryś z chłopaków. Ja nie przypominam sobie żebym widział tą osobę, która przywiozła te pieniądze. Ja widziałem te pieniądze fizycznie w tym hotelu, była to kwota w dolarach. Ja nie wiedziałem jaka to jest suma, wydaje mi się, że D. mówił mi jaka to miała być kwota, ale ja nie brałem udziału w przedmeczowych pertraktacjach co do wysokości kwoty. I nie wiem czy kwota była taka jak w zarzutach. W tych pertraktacjach mógł brać udział Zbyszek W. jako najstarszy w tym zespole, może ja powiedziałem jaka kwota wchodzi w rachubę. Myślę, że E. nie brał udziału w tych negocjacjach. E. jest mężem mojej kuzynki. Ja nie pamiętam czy było jakieś zaskoczenie, że te pieniądze ze Świtu są w dolarach, mogło być coś takiego, ale dokładnie nie pamiętam. Lech wygrał mecz z Górnikiem i pojawił się problem z podziałem tych pieniędzy. W trakcie powrotu do Poznania, a autobusie klubowym pojawiły się kwestie jak te pieniądze podzielić czy po równo, czy tylko między tych co grali w tym meczu. Jak ostatecznie zostały podzielone nie wiem, nie brałem udziału w tym podziale i zrezygnowałem z kwoty, która miała być dla mnie. Nie dostałem żadnych pieniędzy za ten mecz ze strony Świtu.
Ja byłem podejrzewany, że odpuściłem mecz Polkowicom, bo ja nie wykorzystałem dwóch sytuacji w meczu z Polkowicami. I stąd zarzuty, że gram w drugą stronę i, że dogadałem się z Polkowicami. Mieli do mnie pretensje niektórzy zawodnicy Lecha w przerwie i po meczu zarzucali mi, że gram nie fair i, że mam układ z Polkowicami. Chciałem jeszcze dodać, że o tej rozmowie z przedstawicielami Polkowic przed meczem poinformowaliśmy całą drużynę. Ci którzy uczestniczyli w tym spotkaniu z przedstawicielami Polkowic powiedzieli pozostałej części drużyny, że gramy na zwłokę z tą propozycją Polkowic.
Ja nie pamiętam dokładnie czy w tym spotkaniu z przedstawicielami Polkowic w mieszkaniu W. uczestniczył Przemysław E. Chyba, a raczej na pewno nie.
O tych propozycjach ze strony Górnika Polkowice i Świtu my zawodnicy informowaliśmy działaczy i zarząd Lecha. Mogło tak być, że to ja informowałem E. My w Lechu byliśmy jak jedna rodzina i chciałem żeby zarząd wiedział co się dzieje w klubie. Nic mi nie wiadomo aby przedstawiciele zarządu zajmowali jakieś stanowisko co do tych ofert i mówili, którą przyjąć, a którą odrzucić.
Wracając do tego meczu Świt - Lech to tam były podteksty, bo każdy kibic reagował, że mecze ze Świtem i Polkowicami i wyniki w tych meczach są podejrzane.
Ja nie pamiętam żeby ktokolwiek kontaktował się ze mną w związku w sprawie tego meczu. To spotkanie musieliśmy rozegrać i tyle, a naszym priorytetem były mecze Pucharu Polski.
Nie przypominam sobie żeby kontaktowali się ze mną jacyś zawodnicy Świtu w sprawie tego meczu i jego ewentualnego odpuszczenia. Być może było spotkanie, w którym uczestniczyłem i w którym omawiana była kwestia odpuszczenie meczu ze Świtem za pieniądze. To spotkanie mogło się odbyć w moim domu. Mógł uczestniczyć w nim Przemysław E. Nie pamiętam czy pan E. mówił coś o odpuszczeniu tego meczu za pieniądze, mogła być taka rozmowa. Myślę, że w tym spotkaniu mógł uczestniczyć Zbyszek W., jako najstarszy zawodnik. Osobą, która miała tę wiedzę o propozycjach ze strony Świtu mógł być E., ale wiem też, że być może byli zawodnicy Lecha i Świtu, którzy znali się ze sobą i mogli rozmawiać na ten temat. Jeśli chodzi o to spotkanie to stawiałbym, że mogli brać udział: K., Kaczorowski, Bosacki. Wiadomo, że jak się omawia sprzedaż meczu to się rozmawia z obrońcami, nie napastnikami. To byli starsi zawodnicy i obrońcy, więc z takimi osobami się rozmawiało. W tym spotkaniu mógł uczestniczyć także bramkarz, ten co bronił w tym meczu. Zatem w tym spotkaniu mogli uczestniczyć ci starsi obrońcy, których wymieniłem i bramkarz. Z tego co pamiętam to ktoś kto przyszedł i znam ten temat i propozycję rzucił pierwszy w czasie tego spotkania ten temat. Tą osobą był E. To on zaczął rozmowę, mówił, że jest propozycja finansowa ze strony Świtu za odpuszczenie meczu. Z tego co pamiętam on mógł wymienić taką kwotę, która jest wymieniona w zarzucie. Chcę powiedzieć, że w takich sytuacjach jest tak, że najpierw z taką propozycją zapoznaje się trzon zespołu i to trzon zespołu podejmuje decyzję czy wchodzimy w ten temat. Dopiero po takiej decyzji trzonu zespołu przekazuje się informacje pozostałym zawodnikom drużyny. Tak też było w tym wypadku. Najpierw podczas tego spotkania trzon zespołu podjął decyzję. Podczas tego spotkania my odpowiedzieliśmy E., że się zgadzamy. Chcieliśmy grać na zwłokę. Chyba tuż przed meczem, dzień przed meczem powiedzieliśmy, że się jednak nie zgadzamy. Ktoś musiał tę naszą zmienioną decyzję przekazać działaczom Świtu. Ja za ten mecz nie dostałem żadnych pieniędzy. W takich sytuacjach gra się na zwłokę dlatego, że my nie wiedzieliśmy kto wyjdzie na mecz w pierwszym składzie. Przed tym meczem raczej Janusz Wójcik się ze mną nie kontaktował, nie pamiętam tego dokładnie. Jeśli Janusz Wójcik się ze mną kontaktował przed tym meczem to w tym celu żeby się zorientować czy ja wiem o tych uzgodnieniach i propozycji ze strony Świtu. Nawet chyba tuż przed tym meczem zaczepił mnie w tej sprawie na obiekcie aby się upewnić. Ja nie wiem z kim na temat tego meczu rozmawiał Przemysław E. W szczególności nie wiem czy kontaktował się w tej sprawie z Ryszardem F. (...)
F. też mógł do mnie zadzwonić przed tym spotkaniem. Może nawet tak było, że dał mi do telefonu Janusza Wójcika i właśnie wtedy Wójcik mógł się mnie zapytać czy wszystko jest okej, ja potwierdziłem, że tak. Ja za ten mecz nie otrzymałem jednak od E. pieniędzy. ja nie wiem do kogo trafiły te pieniądze ze Świtu. Ja z żadnym z działaczy Świtu nie spotkałem się przed tym meczem osobiście. (...)
Nie pamiętam żeby ktoś z zawodników Świtu się ze mną kontaktował. Być może dochodziło do jakiś rozgrywek zarządu Lecha z Wójcikiem, ja nie pamiętam żadnej awantury między zawodnikami a zarządem klubu. Przemysław E. jest moją rodziną, ale wtedy był także moim przełożonym, poza tym teraz jest nieformalnym menadżerem. Wtedy on w związku z tym nie tłumaczył mi się z tego z kim rozmawia i gdzie wyjeżdża. (...)
Nie pamiętam aby była w przerwie meczu z Górnikiem Polkowice taka sytuacja, że działacze Świtu nam podwyższają obiecaną kwotę za zwycięstwo z Polkowicami.
Nie wiem czy trener Lecha wiedział o propozycjach ze strony Świtu w tych dwóch meczach. Mógł wiedzieć o tej podpórce z Polkowicami, bo głośno mówiło się o tym w autobusie. Trener Michniewicz tak jak ja był we Wronkach w Amice, więc mógł znać F. z tego klubu.
(...) Nie kojarzę żadnego zawodnika z GKS Bełchatów. Pamiętam, że był taki mecz kiedy Bełchatów grał z Lechem i musiał ten mecz wygrać aby utrzymać się w lidze. Pamiętam, że tam także były telefony do mnie ze strony Bełchatowa, ale ja również wtedy grałem na zwłokę i udawałem, że się godzę na propozycję. W tym meczu strzeliłem bramkę i zwyciężył sport. Nie dostałem wtedy żadnych pieniędzy nawet na przechowanie.
Ja wiem, ze F. pojawiał się na meczach Lecha, siedział w loży honorowej, chodził swobodnie po klubie. Nic nie wiem by był on tam zatrudniony formalnie jako specjalista do spraw bezpieczeństwa.
Wiesław K. - były obserwator PZPN (całość wyjaśnień tutaj):
Byłem obserwatorem meczu Lech Poznań - Groclin Grodzisk Wielkopolski 13 września 2003. Sędzią tego meczu był Marcin Borski. Gdy przyjechałem na stadion na schodach w budynku klubowym spotkałem Ryszarda F. On mnie zaprosił do takiego pokoiku w budynku klubowym. W tym pokoiku zaczął ze mną prowadzić rozmowę w swoim stylu, najpierw o różnych nieistotnych rzeczach, a następnie zaczął przechodzić do konkretów. On chciał żebym zabezpieczył ten mecz od strony sędziowskiej. On chciał żebym porozmawiał z sędzią na temat pomocy Lechowi Poznań. Wiedziałem, że Borski jest pupilem prezesa Listkiewicza, a jego matka pracuje w PZPN więc wiedziałem, że z tym sędzią nie mogę rozmawiać na takie tematy. Ja byłem mentorem Borskiego, ale nie pamiętam czy w tym czasie. (...) Po tym meczu wystawiłem Marcinowi Borskiemu bardzo niską ocenę gdyż on popełnił dużo błędów na boisku. Nie dostałem żadnych pieniędzy za mecze Lecha Poznań. Jeśli przed tymi meczami dzwonił do mnie F. to ja już dzisiaj nie pamiętam po co do mnie dzwonił.
B. sędzia Piotr Ś. (całe wyjaśnienia znajdziecie tutaj):
Jeśli chodzi o mecz Lech Poznań - Wisła Płock z 23 sierpnia 2003 to tu była ciekawa sytuacja, że F. dzwonił do mnie z tego co pamiętam jeszcze wcześniej niż ja się dowiedziałem, że będę sędzią tego spotkania. On mnie poinformował, że będę sędzią tego spotkania. (...) F. dzwonił do mnie kilka razy, również gdy byłem w drodze na mecz. On mówił w tych rozmowach, że jestem osobą godną zaufania, że powinienem docenić, że mecze takie jak ten w Poznaniu przy pełnych trybunach mi przypadają. Mówił, że o obserwatora mogę być spokojny. Powiedział, że jeśli Lech wygra w tym spotkaniu to dostanę korzyść majątkową. On z tego co pamiętam nie wymienił dokładnie kwoty. Tłumaczył, że Lech potrzebuje punktów i żebym mu w tym pomógł. On nie składał tej propozycji otwartym tekstem, używał takich półsłówek żeby mi przekazać tę propozycję. Ja wiedziałem o co jemu chodzi. To było oczywiste. W przerwie meczu gdy byłem w szatni sędziowskiej także otrzymałem od niego telefon. On się złościł ponieważ wynik był remisowy, wywierał na mnie presje abym ten wynik zmienił w drugiej połowie. On w tej rozmowie na mnie krzyczał, krzyczał co ja wyprawiam, jak ja sędziuję. Ja mu odpowiedziałem żeby się uspokoił, że mecz się jeszcze nie skończył. Mecz się zakończył wynikiem 4:1 dla Lecha. Po meczu F. również zadzwonił. W tym czasie już niechętnie pokazywał się oficjalnie przy sędziach. Był chyba już wtedy persona non grata. Podczas tego meczu sędzią technicznym tego meczu był R. z Poznania lub też po prostu był na tym meczu. W każdym razie ten R. po meczu miał zadanie zawieźć sędziów do chińskiej restauracji lub baru gdzieś w Poznaniu. Tam na dole był bardziej taki fast food, natomiast na górze była restauracja. Oczywiście F. mnie uprzedził, że R. zawiezie nas na spotkanie z nim do tej restauracji. Na to spotkanie pojechałem ja i moi asystenci. Gdy przyjechaliśmy do tej restauracji to był już tam F. i Marek R. Zjedliśmy kolację. W trakcie tego spotkania Marek R. poprosił mnie do toalety i tam wręczył mi pieniądze. Były to pieniądze w kopercie. W kopercie był 10 tys. zł. On te pieniądze wręczył mi w toalecie, żeby moi asystenci tego nie widzieli.
Kolejny zarzut dotyczy meczu z 18 kwietnia 2004 Lech Poznań - Widzew Łódź. Tutaj sytuacja była podobna jak w poprzednim meczu. Być może znów w tym przypadku, informację, że będę sędzią tego spotkania uzyskałem od F. zanim ta informacja dotarła oficjalnie do mnie. Przebieg tych rozmów był podobny jak poprzednio. W taki zaszyfrowany sposób on przekazał mi propozycję wręczenia pieniędzy. On nie wymieniał w rozmowach ze mną kwot. On być może wychodziło z założenia, że jestem doświadczonym sędzią i wiem jakie stawki obowiązują czyli ok. 10 tys. Nie pamiętam dokładnie, ale może również w tym meczu w przerwie dzwonił do mnie F. Nie wykluczam tego, ale tego nie pamiętam. Pamiętam tę sytuację z poprzedniego meczu, bo wtedy bardzo na mnie krzyczał. Pamiętam natomiast, że F. dzwonił do mnie po tym meczu i miał do mnie pretensje, że padł wynik remisowy. Powiedział, że jestem do niczego, że jestem do dupy. Po tym meczu z uwagi na remis nie dostałem pieniędzy. Nie doszło również do spotkania. (...)
Jeśli chodzi o kolejny mecz z 8 maja 20 04 Górnik Łęczna - Lech Poznań to jak zwykle przed tym meczem dzwonił do mnie F i być może jak zwykle to on mnie poinformował, że będę sędzią tego spotkania. Z tego co pamiętam to był ważny mecz drużyn będących w dolnej części tabeli. F. podkreślał żebym nie zachowywał się jak podczas meczu z Widzewem i żebym bardziej się postarał żeby Lech wygrał. Standardowo dał mi do zrozumienia, że dostanę pieniądze jak Lech wygra. (...) Pamiętam, że to był bardzo trudny mecz i po meczu F. był na mnie wściekły za moje sędziowanie mimo, że Lech wygrał mecz. Zadzwonił po meczu i powiedział, że działacze Lecha są na mnie wściekli za sędziowanie. Powiedział, że działacze Lecha twierdzą, że niesłusznie podyktowałem karnego dla Łęcznej, że niesłusznie pokazałem kartkę czerwoną dla zawodnika Lecha i, że powinienem w jednej sytuacji podyktować rzut karny dla Lecha. Z tej rozmowy wynikało, że działacze Lecha uważają, że to zwycięstwo zawdzięczają sobie, a nie mojej osobie. W konsekwencji nie dostałem pieniędzy mimo, że Lech wygrał. Faktem jest, że ja w krótkim okresie sędziowałem trzy mecze Lecha i sam się nad tym zastanawiałem dlaczego tak jest. Oczywiście F. w rozmowach mówił, że jestem dobrym sędzią i sugerował, że ma wpływ na ustawianie tych obsad ale czy tak było tego nie wiem. Faktem jest, że w co najmniej dwóch przypadkach on znał tę obsadę i mnie o niej informował zanim się dowiedziałem. (...)
Marian Dusza nie pośredniczył w moich kontaktach z G., nie pośredniczył też z moich kontaktach z działaczami Widzewa. Moje kontakty z Duszą były jak podwładnego z prezesem, nie informowałem go jakie mecze mam sędziować, ale on wiedział. On w ważniejszych meczach do mnie dzwonił i potwierdzał, że są to mecze, w których można wiele stracić. Chodziło m.in. o mecze Lecha i on powiedział, że tema można dużo stracić jeśli popełni się błąd przeciwko Lechowi. On w ten sposób wspierał działania F.
Były trener Świtu NDM Janusz Wójcik (całość wyjaśnień tutaj):
O kolejnym meczu z Lechem bardzo dużo mówiliśmy w poprzednich wyjaśnieniach. Główne rozmowy pozaboiskowe prowadzone były przez Sz., S. i J. Mogę dodać do tych wyjaśnień, które wcześniej złożyłem, że według informacji, które uzyskałem od pani, która zajmowała się cateringiem w klubie Świt, której nazwiska nie pamiętam, ale jest to do ustalenia, ale zresztą osoba bardzo zaufana dla wszystkich tych wymienionych osób, podobno zawiozła pieniądze Lechowi. Mam tę informację od świadka, który pewnie w sądzie będzie w stanie głośno to powiedzieć. Jest to jeden z piłkarzy Świtu NDM. Na dzień dzisiejszy, nie znając nazwiska osoby, która przekazywała pieniądze, nie chciałbym ujawniać nazwiska tego świadka.
Adam K. - b. sędzia liniowy z Warszawy (całość wyjaśnień tutaj):
30 maja 1992 odbył się mecz Zawisza Bydgoszcz - Lech Poznań. Mecz sędziował jako główny Mieczysław Piotrowski, ja byłem jego asystentem. Przed meczem podczas sprawdzania boiska podszedł do nas Henryk Apostel - ówczesny trener Lecha Poznań. Apostel dał nam kopertę. W kopercie był list napisany przez Michała Listkiewicza. W liście tym Listkiewicz sugerował, że jeśli Lech będzie zadowolony z jego sędziowania to weźmie Piotrowskiego na finał Pucharu Polski, a potem na zagraniczny wyjazd. Znam treść tego listu ponieważ Piotrowski go przy mnie i drugim asystencie przeczytał.
Tomasz W. - b. sędzia z Opola (całość wyjaśnień znajdziecie tutaj):
Kolejne spotkanie w tym samym sezonie to mecze Polar Wrocław - Lech Poznań we Wrocławiu i Świt Nowy Dwór - Lech Poznań.Tam była ciekawa sytuacja z obsadą. Ja sędziowałem dwa mecze z rzędu tej samej drużynie - Lechowi Poznań na wyjeździe. Formalnie już wówczas obsada była tajna, ale co ciekawe już po pierwszym meczu jeden z działaczy Lecha powiedział mi, że spotkamy się już wkrótce. I faktycznie spotkaliśmy się na następnym wyjazdowym meczu Lecha. (...) Przed meczem Polar Wrocław - Lech Poznań zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna i powiedział, że jest z Lecha Poznań. Powiedział, że jak pomogę wygrać spotkanie tej drużynie to dostanę 5 tys. Ja się zgodziłem, nie wiem z kim wtedy rozmawiałem. Nikogo w tę propozycję nie wtajemniczyłem. Pamiętam, że przed spotkaniem - obserwator tego meczu z Zielonej Góry - nie pamiętam jego nazwiska - powiedział mi, że bardzo lubi miasto Poznań. To był wystarczający sygnał, że on też jest wtajemniczony w ten układ i, że będzie mnie chronił. Mecz wygrał Lech 4:1 to spotkanie ułożyło się dla tej drużyny. Nie pamiętam kiedy otrzymałem pieniądze za ten mecz, mogło być i tak, że pieniądze otrzymałem za to i kolejne spotkanie ze Świtem za jednym razem. Przed meczem ze Świtem też zadzwonił ktoś z Lecha i powiedział, że jest taka sama propozycja, ale, że nie napracuję się dużo bo te spotkania także są załatwiane z zawodnikami drużyn przeciwnych, a ja jestem zabezpieczeniem w razie katastrofy. Mecz ze Świtem Lech wygrał gładko 3:0. Przekazanie pieniędzy za ten mecz ustaliliśmy z działaczem Lecha przez telefon. Umówiliśmy się w Opolu gdzieś 2-3 dni później. Spotkaliśmy się przy ulicy Damrota w Opolu przed wejściem do Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Tam otrzymałem od mężczyzny,z którym się umówiłem telefonicznie pieniądze w kwocie bądź 5 bądź 10 tys. jeśli to było rozliczenie za oba mecze. Ja nie znałem i nie znam tego mężczyzny, on pojechał samochodem chyba BMW koloru ciemnego. Widziałem go tylko raz i nie potrafię go opisać.
Mirosław D. - b. trener Górnika Polkowice:
Pamiętam także, że gdy byliśmy w pierwszej lidze było to chyba jesienią 2003, kiedy graliśmy mecz z Lechem Poznań w Poznaniu w Pucharze Polski. Jeśli dobrze pamiętam zawodnicy Lecha Poznań złożyli propozycję naszym zawodnikom żeby odpuścili mecz Pucharu Polski z nimi, a oni oddadzą na wiosnę punkty w lidze. Faktycznie nasi zawodnicy odpuścili ten mecz i Lech wygrał, a w meczu ligowym zawodnicy Lecha nie wywiązali się z obietnicy i nie odpuścili tego meczu naszej drużynie.
O tym drugim meczu ja wiem jedynie z opowieści gdyż już wtedy nie byłem trenerem. Chyba mówił mi o tym właśnie Mariusz J. O tym pierwszym meczu kiedy ja byłem trenerem poinformowali mnie zawodnicy przed meczem. Przyszli do mnie i mnie poinformowali, że się dogadali z zawodnikami Lecha. Ten drugi mecz na wiosnę był meczem bardzo ważnym dla Górnika Polkowice, bo chodziło o utrzymanie się w lidze. Z tego co pamiętam to o utrzymanie w I lidze walczył wtedy też Świt NDM i z opowieści wiem, że zawodnicy Świtu zapłacili wtedy pieniądze zawodnikom Lecha żeby wygrali z Górnikiem. Kwoty nie kojarzę. Nie mam pewności co do tego, że płacili zawodnicy Świtu, również mogli płacić zawodnicy Polonii Warszawa bo Polonia na tym meczu bardzo zyskiwała. (...)
Pamiętam ten mecz między Lechem Poznań a Górnikiem Polkowice 8 listopada 2003. Coś kojarzę, że na tym meczu miał sędziować inny sędzia, a sędziował inny. Gdzieś tuż przed meczem Mariusz J. powiedział mi, że zmienił się sędzia, ale nie mam pewności czy to było w tym meczu. Pamiętam, że sędzia ewidentnie sędziował pod Lecha Poznań. Ukarał naszego zawodnika w 85 min. czerwoną kartką i w 90 min. podyktował rzut karny dla Lecha. Tam byliśmy na straconej pozycji bo Lechem opiekował się Fryzjer. Lech miał przez to zawsze bardzo korzystne sędziowanie.
Ryszard M. - b. działacz Górnika Łęczna:
Mecz Lech Poznań - Górnik Łęczna z 17 października 2003, zakończony wygraną Lecha 5:2. Sędzią był Jacek G., obserwatorem Roman K. (...) Pamiętam, że dzień przed meczem spotkaliśmy się z przedstawicielami jakiejś firmy sportowej (...) i on powiedział do K., że ten mecz na Lechu mamy przegrany, że wszystko jest ułożone. Według mnie ten mecz był ewidentnie przegrany przez piłkarzy Łęcznej, tam szybko kontuzje złapali grający w naszej drużynie: Czereszewski i nasz bramkarz Mioduszewski. Oni zresztą, co jest ważne w tej sytuacji, grali w Lechu Poznań. Czerwoną kartkę otrzymał też jeden z naszych zawodników.
Dawid P. - b. działacz Pogoni Szczecin:
(...) ale także za moją wiedzą, że Fryzjer sprzyja Lechowi Poznań, nie zgodziłem się na łapówkę w kolejnym meczu z Lechem Poznań. Uważałem, że Fryzjer nie skrzywdzi Lecha Poznań, bo on tam działa, więc nie ma sensu przekazywać łapówek. W przerwie tego meczu zadzwonił do mnie Fryzjer i ironicznie pytał jak mecz. Mówił, że ogląda ten mecz w telewizji. To mnie strasznie zdenerwowało bo ten sędzia cuda wyczyniał aby nas skrzywdzić. Podyktował rzut karny i pokazał czerwoną kartkę naszemu zawodnikowi. W przerwie tego meczu powiedziałem Fryzjerowi spierdalaj i on od tego czasu przestał do mnie dzwonić.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!
18 grudnia 2019 Oświadczenie Piotra Reissa
16 grudnia 2019 - Piotr R. i Waldemar K. skazani za udział w ustawianiu meczów
26 października 2019 - mowa końcowa Piotra R.
29 września 2018 - zarzuty Piotra R. z procesu ws. gangu Fryzjera
6 czerwca 2019 - wyrok ws. Przemysława E.
16 października 2017 - proces Przemysława E. - przesłuchanie świadków
30 czerwca 2015 Przemysław E. oskarżony o ustawianie meczów
21 stycznia 2015 kara dla Waldemara K. prawomocna
7 listopada 2014 - Waldemar K. ukarany za korupcję
16 października 2014 - Komisja dyscyplinarna wzywa Piotra Reissa
7 października 2014 - śledztwo ws. korupcji w Lechu Poznań dalej trwa
23 września 2014 - sędzia Krzysztof Z. oskarżony o udział w ustawieniu meczu Lecha Poznań
14 kwietnia 2014 - nowe postępowanie dyscyplinarne ws. Reissa
19 marca 2014 - kara wobec Piotra Reissa uchylona
06 lutego 2014 - Piotr Reiss ukarany za korupcję
12 grudnia 2013 - Zbigniew Wójcik ukarany za korupcję w Lechu
10 października 2013 - Reiss przesłuchany w Komisji Dyscyplinarnej PZPN
13 września 2013 oświadczenie Piotra Reissa
12 września 2013 Piotr Reiss wezwany do PZPN
18 stycznia 2013 - Waldemar K. składa wyjaśnienia w sądzie.
31 sierpnia 2012 - Piotr Reiss wraca do Lecha - czytaj.
16 kwietnia 2012 - zeznania b. trenera Lecha Poznań Czesława Michniewicza - czytaj.
13 stycznia 2012 - Piotr Reiss nadal bez kary dyscyplinarnej - dlaczego ? - czytaj
16 kwietnia 2011 - wspomnienia sprzed lat. Legia chciała sprzedać mecz Lechowi ? - czytaj.
01 czerwca 2011 - Zbigniew W. skazany za ustawianie meczów Lecha - czytaj.
08 sierpnia 2010 - jak Lech Poznań mecze ustawiał - informacje z aktu oskarżenia ws. gangu Fryzjera - czytaj.
2 sierpnia 2010 - b. piłkarz Lecha - Zbigniew W. dobrowolnie poddaje się karze - czytaj.
30 lipca 2010 - akt oskarżenia ws. m.in. b. piłkarzy Lecha - czytaj.
20 kwietnia 2010 - Piotr Reiss znowu w prokuraturze - czytaj.
03 kwietnia 2010 - jak Lech Poznań meczem handlował - informacje z aktu oskarżenia ws. Górnika Polkowice - czytaj.
15 marca 2010 - korupcja w Lechu zostanie bezkarna - czytaj.
16 lipca 2009 - Piotr Reiss przechodzi do Warty Poznań - czytaj.
09 czerwca 2009 - sąd zwraca kaucję Piotrowi Reissowi - czytaj.
19 lutego 2009 - Lech twierdzi, że jest niewinny - czytaj.
10 lutego 2009 - oświadczenie Piotra Reissa i Lecha Poznań - czytaj.
04 lutego 2009 - przesłuchanie Czesława Michniewicza - czytaj.
04 lutego 2009 - zarzuty dla b. piłkarza Lecha Waldemara K. - czytaj.
03 lutego 2009 - Piotr Reiss zwolniony do domu - czytaj.
03 lutego 2009 - Piotr Reiss doprowadzony do prokuratury - czytaj.
03 lutego 2009 - b. piłkarz Lecha - Waldemar K. zatrzymany - czytaj.
02 lutego 2009 - zarzuty dla b. członka zarządu Lecha - Przemysława E. - czytaj.
02 lutego 2009 - Piotr Reiss zatrzymany - czytaj.
03 grudnia 2008 - b. piłkarz Lecha Zbigniew W. zatrzymany - czytaj.
WYJAŚNIENIA
B. sędzia Zbigniew M. (całość wyjaśnień tutaj)
W lipcu 2003 roku byłem jednym z sędziów turnieju LECHCUP. W pierwszym meczu turnieju byłem sędzią meczu Lech Poznań - FC Malaga. Przed meczem Fryzjer namawiał mnie bym sędziował tak żeby Lech wygrał, nie proponując mi żadnych korzyści majątkowych. Mecz ten Lech przegrał i Fryzjer miał do mnie olbrzymie pretensje. Po turnieju podczas spotkania u kolegi P. prezesa sędziów WZPN w nerwach chwycił mnie za szyję dusząc i oblewając wodą. On mówił wtedy do mnie: "kurwa ucz się od K., jak to się robi, on to potrafi robić, a ty się nigdy nie nauczysz". Jemu chodziło o to, że w kolejnym meczu o trzecie miejsce K. gwizdnął karnego z kapelusza dla Lecha, a ja tego nie zrobiłem. Jemu zależało na zwycięstwie Lecha w tym turnieju, gdyż za zwycięstwo w tym turnieju były duże pieniądze dla Lecha. P. z Fryzjerem są bardzo dobrymi kolegami i wtedy siedzieliśmy u P. Byli na tym spotkaniu wszyscy sędziowie, m.in. sędzia G. z Warszawy. Notabene uważam, że G. też współpracował z Fryzjerem. Na ten turniej jego także zaprosił Fryzjer. On wtedy na tym spotkaniu cały czas wracał w złości do tego spotkania. Mówił "Marczyk ty chuju". Nie był wtedy pod wpływem alkoholu. W pewnym momencie on wpadł wręcz w szał złości, mówił ty chuju, kurrwiorzu i złapał mnie wtedy za szyję i zaczął dusić.
Mecze Lecha często sędziował Piotr Siedlecki, Piotr S. ma pseudonim OSAMA. Mecze Lecha Poznań sędziował także bardzo często Jarosław Ż. ze stajni Fryzjera.
B. sędzia Grzegorz Sz. (całe wyjaśnienia znajdziecie tutaj):
Pierwszy raz otrzymałem propozycję korupcyjną gdy sędziowałem mecz Lecha Poznań w Poznaniu. Był to mecz, o ile dobrze pamiętam, ze Świtem Nowy Dwór (22 września 2001 roku). Padł tam remis 1:1. To był ten rok kiedy Lech awansował do pierwszej ligi. Obserwatorem tego meczu był pan Przesmycki. Po tym meczu dostałem bardzo niską ocenę 6,5. Ocenę tę dostałem zasłużenie bo tak sędziowałem, że aż się tego wstydziłem. Gdzieś dwa dni przed meczem skontaktował się ze mną Ryszard F. Ja jego wcześniej nie znałem, wiedziałem jednak, bo mówiło się w środowisku, że jest taki facet, na którego mówią Fryzjer, który opiekuje się Lechem. On załatwił mu awans z II do I ligi. W środowisku mówiło się, że Fryzjer to jest mocna osoba, mówiło się, że on zna wielu obserwatorów i może załatwić dobre noty. To jest facet bezpośredni. Ja nie lubię takich ludzi, którzy szantażują. On obiecywał też, że wprowadzi mnie do pierwszej ligi. W rozmowie obiecywał mi, że "będziesz mój, ustawię ci tak obserwatorów, że dostaniesz się do pierwszej ligi". On gdy do mnie zadzwonił przedstawił się i powiedział, że jeśli Lech wygra i ja swym sędziowaniem mu pomogę to dostanę pieniądze - 10 tys. zł. i dobrą notę od obserwatora. To była pierwsza propozycja korupcyjna jaką mi złożono i początkowo, przez telefon, nie chciałem się zgodzić. On tak prowadził ze mną rozmowę, że dał mi odczuć, że on jest silny w środowisku i mogę mieć kłopoty z dalszym sędziowaniem jeśli nie przyjmę jego propozycji. Pamiętam, że pieniądze dostałem jakiś czas po meczu - 5 tys. zł., bo padł remis. Fryzjer miał wtedy pretensje, że Lech nie wygrał. Była taka sytuacja, że ja mogłem podyktować karnego dla Lecha, ale nie zrobiłem tego. Ja sędziowałem pod Lecha, tak aby stworzyć tej drużynie przewagę na boisku. Muszę powiedzieć, że wtedy naprawdę się zeszmaciłem. Po meczu obserwator wytknął mi te wszystkie błędy. To było tak uzgodnione z Fryzjerem, że obserwator mi te wszystkie błędy wytknie, ale notę dostanę wysoką. Dostałem jednak niską notę za sędziowanie. Zwykle za jedną taką notę się spada, ale ja nie spadłem, bo miałem inne wysokie oceny. Pieniądze - 5 tys. zł. - przekazał mi jakiś nieznany, młody mężczyzna, czekałem na stacji benzynowej.
Na następnym przesłuchania były sędzia prostował niektóre informacje:
Jeśli chodzi o okoliczności spotkania Lech - Świt, rozgrywany był nie 22 września 2001 roku, a 14 lub 15 października 2000 roku. Obserwatorem tego spotkania nie był pan Przesmycki a Jerzy K. z Gdańska. Fryzjer obiecywał mi w tym meczu wysoką notę, ja za to spotkanie otrzymałem od obserwatora chyba 8,0. Nie wiem czy Fryzjer faktycznie rozmawiał z obserwatorem na temat mojej noty. K. nie dał mi tego w żaden sposób do zrozumienia. Ten mecz Lech wygrał 2:1, a ja te 5 tys. zł. dostałem za zwycięstwo, a nie remis.
Chciałbym wyjaśnić też przebieg spotkania Lech Poznań - Włókniarz Kietrz, rozgrywanego, jak wynika z moich notatek, 12 maja 2001 roku w Poznaniu. Za korzystne sędziowanie dla Lecha dostałem od Fryzjera pieniądze. Pamiętam, że spaliśmy z liniowymi na dzień przed meczem w hotelu pod Poznaniem. Zadzwonił do mnie Fryzjer, powiedziałem mu gdzie nocujemy, on powiedział, że przyjedzie. Spotkaliśmy się w przeddzień meczu przed hotelem w jego samochodzie. Fryzjer powiedział, że zależy mu na zwycięstwie Lecha, a ja mam mu pomóc w tym sędziowaniem. Ja powiedziałem, że zależy mi na wysokiej ocenie. Fryzjer powiedział, że załatwi wysoką ocenę, obiecał też 10 tys. zł. za pomoc w zwycięstwie Lecha. Osiągnęliśmy porozumienie. Te pieniądze Fryzjer dał mi w czasie rozmowy. Nie wtajemniczałem liniowych w ten układ. Fryzjer nie mówił skąd i od kogo ma pieniądze. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Lecha 1:0. To właśnie to spotkanie obserwował Przesmycki i w tym spotkaniu otrzymałem notę 6,5. To o tym spotkaniu mówiłem, że się zeszmaciłem. Gdyby nie moja pomoc dla Lecha, to nie wiem czy ten zespół by wygrał. W tym meczu decyzje kontrowersyjne, w zakresie fauli rozstrzygałem na korzyść Lecha. Nie pamiętam czy po tym meczu miałem kontakt z Fryzjerem. Po tym meczu miałem żal, że nie załatwił mi wysokiej noty.
Kolejne spotkanie przed którym odezwał się Fryzjer to był mecz Lech - Bełchatów w kwietniu 2002 roku. Zadzwonił z propozycją pomocy Lechowi i obietnicą dobrej oceny i pieniędzy. Ja nie chciałem z nim wchodzić w układ, pamiętając o niskiej nocie za wcześniejsze spotkanie, mimo,że on obiecywał mi wysoką notę. Powiedziałem, że nie interesuje mnie żadna propozycja z jego strony i tak się skończyła ta rozmowa.
Na następnym przesłuchaniu b. sędzia tak opisywał dwa wcześniej wspominane mecz:
Ostatni mecz, który sobie przypominam, analizując notatki, to Lech Poznań - GKS Bełchatów. Mecz został rozegrany 30 marca 2002 roku. Przed tym meczem jak zawsze zadzwonił do mnie Fryzjer i zaproponował 10 tys. zł. za korzystny wynik dla Lecha. Również mówił mi, że załatwi dobra notę u obserwatora. Obserwatorem był Henryk Z. z Gdańska. Od tego obserwatora za ten mecz dostałem bardzo wysoką notę 8,5. Pieniądze dostałem, z tego co pamiętam, od Fryzjera, pod hotelem pod Poznaniem. (...)
Tak jak mówiłem wcześniej nie chciałem już współpracować z Fryzjerem po meczu z 12 maja 2001 roku, jak wynika z moich notatek, Lech Poznań - Włókniarz Kietrz, kiedy Fryzjer mimo obietnicy nie załatwił mi wysokiej noty u obserwatora. Później jednak on znowu zadzwonił przed meczem Lecha Poznań z GKS Bełchatów. Mi wtedy zależało na wysokiej ocenie aby utrzymać się w II lidze, dlatego przede wszystkim, a nie dla pieniędzy, zgodziłem się na jego propozycję. Ten mecz sędziowałem, mimo mojej zgody, obiektywnie, mecz się ułożył i Lech wygrał. Wtedy Fryzjer obiecał mi maksymalną notę 8,5 i taką dostałem.
Były sędzia Piotr W. z Krakowa (całość wyjaśnień tutaj):
Kolejny sezon w pierwszej lidze to 2001/2002. W tym sezonie miałem pierwszy kontakt z Ryszardem Forbrichem. Zadzwonił do mnie i poinformował mnie, o czym jeszcze nie wiedziałem, że będę wyznaczony na mecz Pucharu Ligi Lech Poznań - Śląsk Wrocław. Był to mecz rewanżowy. Odbył się 21 sierpnia 2001 w Poznaniu. On w tej rozmowie powiedział, że mnie serdecznie zaprasza, że jestem dobrym sędzią i on na pewno będzie zadowolony z wyniku. On powiedział, że jak on będzie zadowolony z wyniku to i ja będę zadowolony. Było oczywiste, że on prowadzi Lech Poznań i ja mam sędziować pod ten klub. O tym, że on prowadzi Lecha mówił mi m.in. Artur Szydłowski. Fryzjer nie wymienił konkretnej kwoty. Na meczu była taka ciekawa sytuacja, że nie podyktowałem karnego, zresztą prawidłowo, na Arturze Bugaju dla Lecha Poznań. Gdy na przerwę schodziłem do szatni to stało tam ze 40-tu osiłków, karkowców, którzy w jakiś sposób byli powiązani z Lechem. Gdy wychodziłem na mecz to jeden z nich powiedział do mnie, że masz kurwa szczęście, że faktycznie tego karnego nie było, bo gdyby był faul a nie podyktowałbyś tego karnego, to dostałbyś wpierdol. Po meczu, chyba na kolacji, na której byliśmy Fryzjer wręczył mi 10 tys. zł. Pamiętam taką sytuacją, jak już chyba przy samochodzie, Fryzjer wykonał przy mnie telefon do Jerzego Gosia i powiedział: "Jureczku co ty chcesz od chłopaka, przecież on bardzo dobrze sędziuje". Z tego co wiem to Fryzjer miał informacje o obsadach tylko od dwóch osób. Nie był to Leszek Saks a właśnie Jerzy Goś i Jacek Granat. Fryzjerowi urwała się ta możliwość uzyskiwania informacji od Gosia, gdy na stanowisku szefa Kolegium Sędziów PZPN zastąpił go Janusz Hańderek. Wtedy właśnie uzyskiwał informacje od Jacka Granata, który pomagał nieformalnie Saksowi układać obsady meczów. Na marginesie, mówiło się w środowisku, że Jacek Granat jest sędzią Lecha Poznań. Fryzjer wykonał wtedy telefon do Gosia chyba dlatego żeby mi pokazać, że dużo może, a wiedział pewnie, że Goś mnie nienawidzi. Nie wiem do dzisiaj w jakiej sytuacji podpadłem Gosiowi, że on mnie tak nienawidzi.
B. sędzia Krzysztof S. (całość tutaj):
Sędziowałem także taki mecz Polonia Warszawa - Lech Poznań w 1/8 lub 1/4 finału Pucharu Polski. Było to w edycji gdy Lech wygrał Puchar. Zresztą sędziowałem też mecz finałowy Lecha z Legią. Acha ten mecz był już po lipcu 2003 (17 września 2003 - dopisek dpanek). Mecz ten wygrał Lech 2:1. Przed tym meczem zadzwonił do mnie P. i zaproponował 10 tys. On nie powiedział tego wprost, mówił szyfrem, mówił o 10 różach albo proporczykach. Wiedziałem o co chodzi. Ja jemu powiedziałem, że nie ma mowy o takim układzie bo przecież mecz jest rozgrywany na Polonii Warszawa i to byłaby dla mniej śmierć. Chodziło mi o to, że nie było mowy aby coś kręcić na meczach Polonii lub Legii przeciwko tym klubom bo tam kibicami tych klubów był cały zarząd PZPN. On mówił abym spróbował, że może coś będę w stanie pomóc. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Lecha. Jakiś czas po tym meczu zadzwoniłem do P. i z ciekawości zapytałem czy dostał jakieś pieniądze za ten mecz. Bałem się, że może wziął coś na moje konto. On zaczął coś kręcić, że to są niepoważni ludzie w tym Lechu, że nie dostał pieniędzy. Ja jestem przekonany, że on dostał te pieniądze i to w wyższej kwocie bo 10 tys. to miało być przeznaczone tylko dla mnie. Moje przekonanie wynika z tego, że P. jest wpływową osobą i skoro wszedł wynik w tym meczu to działacze w życiu nie odważyliby mu się nie dać obiecanych pieniędzy. Ja jeszcze wtedy jego zacząłem straszyć, że jak będę na Lechu to zapytam czy kasa nie poszła. On był poddenerwowany, mówił żebym pytał, ale ja przecież nie miałem wcale takiego zamiaru. Z nim właśnie często dochodziło do tego typu sytuacji. Pamiętam jeszcze, że on mówił jak składał mi tę propozycję, że to jest 10 tys. zł bo Lech jest biedny i nie ma tam pieniędzy.
Wojciech Sz. - były sponsor Widzewa i Świtu Nowy Dwór (całość czytaj tutaj)
Kolejne spotkanie to mecz Świt - Lech Poznań z 22 maja 2004, wygrany przez nas 1:0. Ten mecz był ułożony. Aby opisać ten mecz muszę wrócić do historii. Był taki sezon, była to runda wiosenna 2002. Wtedy Lech Poznań walczył o awans. Świt nie grał już o nic. Przed meczem Świt - Lech przyjechał do mnie prezes Lecha pan Majchrzak. On powiedział, że zależy im na zwycięstwie, że walczą o awans i chcą by zawodnicy Świtu odpuścili ten mecz. Zaproponował dla piłkarzy mojej drużyny 50 tys. Ja powiedziałem, że ja nie podejmę takiej decyzji, że przedstawię tę propozycję zarządowi i piłkarzom. Zarząd i piłkarze wyrazili zgodę na takie rozwiązanie, na odpuszczenie tego meczu, za takie pieniądze. Lech wygrał to spotkanie - to było jakieś 5-2 czy 4-2. Po meczu Majchrzak zostawił w klubie te obiecane 50 tys. Pieniądze te dostała chyba rada drużyny czy kierownik i rozdzielili je. Ten temat odpuszczonego meczu wrócił właśnie przed tym meczem z Lechem wiosną 2004. Wiem, że negocjacje w tej sprawie prowadził Janusz S. On dzwonił do Poznania i był w Poznaniu, rozmawiał tam z działaczem, nie pamiętam jego nazwiska. Kojarzę - mógł to być E. Wiem, że w Lechu początkowo była konsternacja, ale oni zgodzili się nam zrewanżować, odpuścić mecz i oddać punkty. Ja nie przekazywałem na ten mecz żadnych pieniędzy dla zawodników Lecha, nie wiem czy i jakie pieniądze poszły dla zawodników Lecha.
kolejne wyjaśnienia: Wojciecha Sz.:
Jeśli chodzi o mecz z Lechem Poznań to ten mecz był załatwiony z drużyną Lecha. O tym już wyjaśniałem. S. prowadził negocjacje z E. Jeździł chyba cztery czy trzy dni przed meczem na rozmowy do Poznania lub pod Poznań. Rozmawiał też ze S. i był na tych rozmowach obecny jakiś zawodnik Lecha. Lech nie chciał oddać tego meczu za darmo. Tam z tego co pamiętam poszły jakieś pieniądze, ja też musiałbym wyłożyć jakieś pieniądze na ten mecz ale dokładnie nie pamiętam tego. S. jechał na to spotkanie sam, on znał działaczy Lecha lepiej nawet niż ja. To wszystko wiem od S.
Krzysztof P. - były obserwator z Poznania (całość czytaj tutaj):
Skontaktowałem prezesa Piekarzewskiego i Ruszkowskiego z Polonii Warszawa z (Ryszardem) F. Ja pamiętam, że byłem na jednym z meczów Polonii w Warszawie jako obserwator. To było jakiś czas przed tym meczem co w zarzucie (chodzi o zarzut dotyczący próby ustawianie meczu Lecha Poznań z Polonią Warszawa w maju 2004 - dopisek dpanek). Tam rozmawiali ze mną panowie Piekarzewski i Ruszkowski z Polonii. Ja znałem ich bo jeździłem na mecze Polonii i znałem ich jako działaczy Polonii.
Oni pytali mnie czy znam kogoś w Lechu Poznań i czy mogę ich skontaktować z nim. Nie wiem w jakim celu oni chcieli skontaktować się z kimś z Lecha Poznań. Powiedziałem, że spróbuję ich skontaktować, nie powiedziałem z kim. Ja w tym czasie znałem wiele osób z Lecha Poznań, bo byłem działaczem związku okręgowego w Poznaniu. Znałem pana Majchrzaka, Sołtysiaka, E. Spotykałem się z tymi działaczami na forum Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Powiedziałem Ruszkowskiemu i Piekarzewskiemu, że się zdzwonimy. Nie pamiętam czy dysponowałem numerami telefonów komórkowych tych działaczy. Ja przekazałem tę informację, że działacze Polonii Warszawa chcą się spotkać z Lechem Poznań. Nie pamiętam jaki czas po tej rozmowie z Piekarzewskim i Ruszkowskim przekazałem F. tę informację, nie pamiętam czy podałem mu nazwiska działaczy Polonii. Powiedziałem, że nie wiem w jakim celu chcą się spotkać. Pan F. nakreślił jakiś termin spotkania, skontaktowałem się telefonicznie nie pamiętam czy z Piekarzewskim czy Ruszkowskim i powiedziałem, że działacze Lecha chcą się spotkać. Na określony termin przyjechali do mnie panowie Piekarzewski i Ruszkowski oraz F. i E. Nie znam imienia E. Ja nie wiedziałem kto z Lecha przyjedzie na to spotkanie. Panowie Piekarzewski i Ruszkowski byli bardzo niezadowoleni, że na tym spotkaniu jest pan F. Powiedzieli mi o tym osobiście, niejako w kuluarach. Panowie sobie porozmawiali bez mojej obecności, ja nie uczestniczyłem w żadnych rozmowach. Nie byłem przy tych rozmowach. Te rozmowy odbywały się w moim domu, ja byłem w domu, oni na tarasie. Ja nie wiem jaka była treść rozmów, mnie to nie interesowało. Później panowie sobie podziękowali i się rozjechali. To wszystko. Ja nie miałem z tego spotkania żadnych korzyści i nikogo do niczego nie nakłaniałem.
Ja nie znałem działaczy Lecha bezpośrednio, tylko oficjalnie. Wiedziałem, że pan F. ma bliższe kontakty z działaczami Lecha. Wiem, że on zajmował się przejściami zawodników do tego klubu. Wiem, że Ryszard F. znał tych działaczy lepiej. F. nie pełnił żadnych oficjalnych funkcji w Lechu.
Ireneusz J. - były działacz Świtu Nowy Dwór (całość wyjaśnień czytaj tutaj):
Pamiętam mecz Świtu z Lechem Poznań. Ten mecz graliśmy u siebie. Z tym spotkaniem wiąże się taka historia, że odpuściliśmy w jakimś sezonie w II lidze mecz z Lechem. W sprawie odpuszczenia tego meczu do Świtu przyjechał prezes Lecha o nazwisku Majchrzak. Rozmawiał z Wojtkiem Sz., ze mną, S. i chyba Andrzejem Prawdą. Zgodziliśmy się odpuścić ten mecz za kwotę, o ile dobrze pamiętam, 40 lub 45 tys. zł, mieli też nam oddać punkty w następnym sezonie.
My o te punkty upomnieliśmy się przed meczem Świtu z Lechem z 22 maja 2004. Pamiętam, że spotkałem się z dwoma osobami z Lecha Poznań, takim mniejszym i większym mężczyznom, oni chyba byli prezesami, w hotelu Marriott w Warszawie. Jednym z mężczyzn był Majchrzak - on był niższy i szczuplejszy. Ja byłem sam na tym spotkaniu, Wojtek wysłał mnie samego na rozmowy. Ja chciałem żeby oni odpuścili nam ten mecz za darmo, zgodnie z umową. Oni powiedzieli, że zarząd klubu był gotów się na to zgodzić, ale nie zgodzili się zawodnicy ze względu na premię za zwycięstwo. Nie pamiętam czy była mowa, że mamy im zapłacić. Oni powiedzieli, że będą jeszcze rozmawiać z zawodnikami żeby tę sprawę załatwić. Ja teraz jednak sobie przypominam, że była mowa o pieniądzach. Ci prezesi Lecha powiedzieli, że trzeba będzie zapłacić za odpuszczenie meczu. Była mowa z tego co pamiętam o 100 tys. Ja się oburzyłem, powiedziałem, że były inne, wcześniejsze ustalenia i, że ja muszę zdać relację Sz. Ustaliliśmy, że będziemy w kontakcie telefonicznym. Ja powiedziałem o tych żądaniach Sz., padły epitety. Wtedy całą sprawę przejął Wojtek do dalszych rozmów. Efektem tych rozmów była nasza wygrana z Lechem 1:0. jaki był ciąg dalszy rozmów z działaczami Lecha musi wiedzieć Sz. ja jeszcze chyba po tych rozmowach raz jeszcze dzwoniłem do Majchrzaka chcąc go namówić do dotrzymania słowa. To była krótka rozmowa, spuścił mnie na drzewo. Była jeszcze jedna sytuacja związana z meczem Górnik Polkowice - Lech Poznań. To był dla nas bardzo wazny mecz, gdyby Górnik wygrał to my byśmy odpadli z walki o utrzymanie. Chodziło o zdopingowanie Lecha i zapewnienie żeby walczyli. Wiem, że miało być zapytanie jak Lech się nastawia na ten mecz z Górnikiem. To były rozmowy z Robertem D., który był wcześniej u nas masażystą, a później w tym właśnie czasie był w Lechu. Były nasze obawy, że Lech może odpuścić ten mecz z Polkowicami. Wydaje mi się, że te rozmowy prowadził Sz. Sz. powiedział, że trzeba podrasować piłkarzy Lecha, żeby im się chciało grać. Ja później sobie pomyślałem, że przecież Lech bez powodów nie odpuści meczu bo przecież oni mieli płacone premie za zwycięstwa. Wydaje mi się, że zawodnicy Lecha mieli za zwycięstwo w meczu premię w wysokości 100 tys. Pomyślałem sobie, że pewnie chodzi o to żeby Polkowice ich nie podpłaciły za odpuszczenie tego meczu. Sz. powiedział mi przed meczem, że dogadał się z Lechem, że ta drużyna jest zmobilizowana i będzie walczyła o wygraną, i że muszę jechać do drużyny Lecha przekazać im pieniądze. Sz. powiedział, że Lech ma zgrupowanie gdzieś pod Poznaniem, że mam tam jechać, a dokładniej umówić się z Robertem D. Sz. powiedział mi też, że nie zdążył wymienić pieniędzy i, że daje mi dla Lecha dolary. Ile było tych dolarów ja chyba wtedy nie wiedziałem, może powiedział, że jest tego coś ponad 30 tys. dolarów, coś kojarzę, że to było 34,5 - 35 tys. Ja te dolary otrzymałem w jakiejś reklamówce, takiej kolorowej. (...) Ja później pojechałem do hotelu, w którym przebywali piłkarze Lecha. Kierował mnie telefonicznie D. Pojechałem do hotelu w miejscowości Komorniki. D. już czekał na mnie w holu hotelu i zaprowadził mnie do pokoju chyba w prawym skrzydle. Ja wszedłem z D. do pokoju, tam było chyba dwóch zawodników Lecha. D. mnie przedstawił, że jestem ze Świtu i, że przywiozłem umówione pieniądze. Do jednego z tych zawodników D. zwracał się Wuja czy Wujo. Ten zawodnik miał się zająć tym wszystkim. Ten Wujo wysypał dolary na łóżko i je przeliczał układając na kupki po tysiąc lub dwa tysiące. Odniosłem wrażenie, że ci zawodnicy nie byli przygotowani, że te pieniądze są w dolarach i tam była kwestia przeliczania na złotówki. Tam Wujo przeliczał w telefonie te dolary na złotówki. Była tam jakaś kwestia, że tych dolarów w jednej paczce czyli w jednym pliku było za mało. Tych dolarów było chyba 34 lub 34,5 tys. To były trzy pliki po 10 tys., tak były pierwotnie spięte i jeszcze mniejszy plik. W jednym z tych plików gdzie miało być 10 tys. dolarów brakowało jakiejś drobnej kwoty. Miało brakować jakiejś małej kwoty. Ja się z tym głupio czułem. Ale w końcu ci zawodnicy odpuścili tę kwestię brakującej drobnej sumy. Ja później, chyba jeszcze w samochodzie, zadzwoniłem do Sz., że tam brakowało jakiejś drobnej kwoty i on potwierdził, że rzeczywiście jakieś pieniądze pomyłkowo zabrał. Pożegnałem się i wyszedłem z hotelu. Myślę, że byłem w tym hotelu jakieś 15-20 minut. Tam w tym hotelu zrobiło się zamieszanie, zawodnicy śpieszyli się na jakąś odprawę. Ja pamiętam, że na to spotkanie spóźniłem się jakieś pół godziny. Wojtek mi powiedział na którą godzinę mam być i się spóźniłem. Ja podczas tego wyjazdu miałem problemy z samochodem, nie było chłodzenia i silnik się grzał. Gotowała mi się woda w chłodnicy. Następnie pojechałem do Grodziska na mecz z Groclinem. (...) Pamiętam, że w przerwie meczu z Groclinem, chyba w przerwie, lub w czasie pierwszej połowy zadzwonił do mnie D. i powiedział, że chłopcy czyli zawodnicy Lecha chcą więcej pieniędzy (...). D. powiedział, że jest ciężki mecz, że wynik nie jest korzystny dla Świtu i chłopcy żeby jeszcze lepiej zagrać chcą większą kwotę pieniędzy, dokładnie jak pamiętam, 10 tys. zł. Skontaktowałem się telefonicznie lub osobiście na stadionie z Sz. i zapytałem go czy wyraża zgodę. On wyraził zgodę. Ja przekazałem zgodę D., pamiętam, że on dla uwiarygodnienia tej zgody przekazał słuchawkę innej osobie i ja musiałem tej innej osobie powiedzieć osobiście, że zgadzam się na propozycję. Pamiętam, że padło pytanie kiedy pieniądze zostaną przywiezione. Ja odpowiedziałem, że w najbliższym czasie. Później miałem kilka nieprzyjemnych telefonów od D. żebym załatwił tę sprawę. Ja chodziłem z tym do Wojtka żeby ten temat załatwić, ale on się na nich wypiął, że dostali dostatecznie dużo pieniędzy, Mówił, że ich olewamy.
Robert D. - były masażysta Lecha Poznań (całość wyjaśnień tutaj)
Ja byłem zatrudniony w Lechu Poznań w latach 2003/2004 i 2004/2005 na stanowisku trenera odnowy biologicznej. Trafiłem do tego klubu za pośrednictwem Libora Pali - ówczesnego trenera Lecha. Pala wcześniej był trenerem w Świcie Nowy Dwór, w którym ja również pracowałem. (...) Rozmowy o zatrudnieniu przeprowadzałem z menadźerem Lecha Przemysławem Edermanem. Zostałem zatrudniony w Poznaniu, przeniosłem się do Poznania (...), miałem tam służbowe mieszkanie. Jeśli chodzi o mój pobyt w Świcie NDM to najbliższy kontakt z działaczy miałem z Irkiem J. Miałem też kontakt z Wojtkiem Sz. (...) Jeśli chodzi o sam mecz Lecha z Górnikiem Polkowice (8 czerwca 2004 - dopisek dpanek) to pamiętam, że na jakiś czas przed tym meczem, myślę, że maksymalnie na pięć dni przed terminem spotkania skontaktował się ze mną Ireneusz J. On powiedział, że chciałby się spotkać z zawodnikami Lecha Poznań ws. meczu z Górnikiem Polkowice. J. powiedział mi, że chodzi mu o wspomożenie zawodników Lecha jakąś kwotą pieniędzy żeby nie odpuszczali tego z Polkowicami i żeby zapewnili wynik korzystny dla Świtu. Chodziło o zwycięstwo z Polkowicami. Taka była intencja wypowiedzi J., z tego co pamiętam on podał mi kwotę jaką był gotów wyłożyć dla zawodników Lecha. Teraz jej dokładnie nie pamiętam. Myślę, że to była kwota między 50 a 80 tys., ale mogła to być wyższa kwota, ale teraz dokładnie tego nie pamiętam. Ja pamiętam, że ten mecz Lecha był bardzo ważny zarówno dla Świtu jak i Górnika. Oba te zespoły walczyły o utrzymanie. Ja podjąłem ten temat i przekazałem propozycję J. zawodnikom Lecha. Rozmawiałem na ten temat ze Zbyszkiem W. To był jeden z ważniejszych zawodników tego klubu, był też członkiem rady drużyny. (...) Ja powiedziałem mu, że kontaktował się ze mną prezesa Świtu, że proponuje pieniądze za zwycięstwo Lecha z Polkowicami. W. powiedział, że porozmawia jeszcze z chłopakami z drużyny. Finał był taki, że Zbyszek powiedział, że się zgadzają na tę propozycję Świtu i, że zgadzają się na spotkanie z J. i przekazanie pieniędzy za ten mecz z Polkowicami. Ja przekazałem tę wiadomość J., nie wykluczam, że dałem numer telefonu do W., ale teraz dokładnie tego nie pamiętam. J. umówił się ze mną, że przywiezie te pieniądze dla zawodników Lecha w dniu meczu przed spotkaniem. My przebywaliśmy wtedy na zgrupowaniu w Green Hotelu w Komornikach. Ja byłem w kontakcie telefonicznym z J., pilotowałem go w drodze do hotelu . Do tego hotelu przyjechał J. i pojawił się wspólnie z zawodnikiem Świtu Piotrem Jackiem. Ja wtedy pokojarzyłem, że Piotr Jacek też jest wtajemniczony w tę sytuację i, że też mógł się dobrze znać z Wójcikiem. Ja wprowadziłem ich do pokoju gdzie przebywali Zbigniew W. i Piotr Reiss. Ja z tego co pamiętam zostawiłem ich w tym pokoju. Nie kojarzę tego dokładnie, ale tego nie wykluczam, że ja te pieniądze ze Świtu miałem niejako w depozycie w czasie tego meczu Lech - Polkowice. Teraz dokładnie nie pamiętam. Sam mecz do przerwy zakończył się wynikiem 0:0. W przerwie meczu rozmawiałem z W. lub Reiss i pojawił się temat dopłacenia przez Świt pieniędzy za wygraną Lecha. Chodziło z tego co pamiętam o 50 tys. Ja się zgodziłem zadzwonić w tej sprawie do J. Powiedziałem mu, że zawodnicy domagają się podniesienia stawki o tę kwotę, że mecz jest ciężki i źle to wygląda. J. powiedział mi chyba, ze musi o tym porozmawiać z Wojtkiem Sz. Ostatecznie on mi przekazał informację telefoniczną, że oni się zgadzają, że dopłacą te pieniądze. Taką informację przekazałem zawodnikom. Ja pamiętam, że J. chyba jeszcze komuś potwierdzał tę obietnicę, ja podałem słuchawkę chyba Zbyszkowi albo Reissowi, z którym rozmawiał jeszcze J. i powiedział, że są gotowi dopłacić. Mecz zakończył się wygraną Lecha 2:0. Po meczu gdy wracaliśmy autobusem do Poznania doszło do podziału pieniędzy na drużynę. Otrzymali pieniądze wszyscy zawodnicy i kadra trenerska - lista zawodników jest bardzo ciekawa - czytaj) oraz ja, kierownik drużyny, menadżer Erdman, drugi masażysta oraz lekarz drużyny. Trenerami byli wtedy Michniewicz i Rafał Ulatowski. Ja otrzymałem z tego co pamiętam 800 dolarów. Nie mam takiej wiedzy czy te pieniądze były dzielone po równo, ale raczej tak. (...)
Ja nie mam żadnej wiedzy o zdarzeniach dotyczących meczu Świtu z Lechem Poznań w tej samej rundzie, który Świt wygrał 1:0. Ja nie mam żadnej wiedzy czy tam poszły jakieś pieniądze ze strony Świtu, mogłem się tego domyślać po wyniku, ale to były tylko moje przypuszczenia. (...) Mnie nikt ze Świtu nie prosił o kontakt z działaczami czy piłkarzami Lecha, w niczym nie pośredniczyłem. (...)
Ja nie uczestniczyłem w żadnych innych zdarzeniach korupcyjnych w Lechu czy w innych klubach. Nie pośredniczyłem i nie brałem udziału w żadnych innych takich sytuacjach. Żałuję tego co się stało.
Wyjaśnienia Zbigniewa W. - byłego piłkarza Lecha Poznań (czytaj całe wyjaśnienia)
Ja nie wiedziałem jaka była konkretna kwota, którą dostaliśmy od Świtu NDM. Ja pamiętam, że przed tym meczem Świt - Lech Poznań (chodzi o mecz z 22 maja 2004 - dopisek dpanek) zadzwonił do mnie Piotr Reiss i powiedział, że chciałby się ze mną spotkać. Nie pamiętam na ile przed tym meczem zadzwonił do mnie Piotrek, ale myślę, że było to gdzieś na tydzień przed tym meczem. Ja przyjechałem do Piotrka Reissa do domu. Na tym spotkaniu oprócz mnie, Reissa byli inni zawodnicy Lecha. Na pewno był Waldek K., Krzysiek Piskuła. Może był Michał Goliński, ale tego nie jestem pewien. Piotrek Reiss powiedział, że zaistniała taka sytuacja, że Świt chce żebyśmy im odpuścili ten mecz ligowy. Piotrek podał kwotę jaką możemy dostać za to odpuszczenie. Ja kojarzę, że mówił o kwotach 30-40 tys. dla piłkarzy Lecha. Z tej wypowiedzi Reissa wynikało, że temat był załatwiany odgórnie przez prezesów. Tak powiedział Piotrek, że nie mamy się co bać wchodzić w ten temat bo góra wszystko wie. Piotrek powiedział, że tych pieniędzy ze Świtu miało być więcej ale część mieli wziąć prezesi. To, że góra czyli nasi prezesi o tym wiedzą mnie trochę uspokoiło. Bo my bardzo jako zawodnicy obawialiśmy się kibiców. Gdyby to się wydało to kibice nas by rozszarpali. Te pieniądze dla zawodników miały być do podziału dla tych zawodników, którzy uczestniczyli w spotkaniu. Piotrek powiedział, że na temat odpuszczenia tego meczu rozmawiał ze strony Lecha menadżer Przemysław E. Na początku mieliśmy wątpliwości i obawy czy skorzystać z tej propozycji. Ale Reiss nas namawiał, powiedział, że jest to załatwione odgórnie i żebyśmy się zgodzili. Ustaliliśmy, że przyjmujemy te propozycje i odpuszczamy mecz ze Świtem. Po tym spotkaniu u Reissa, a jeszcze przed meczem dzwonił do mnie Fryzjer. On w rozmowie powiedział, że dobrze, że zgodziliśmy się opuścić mecze ze Świtem, że dobrze zrobiliśmy. Z tego co pamiętam do Fryzjer rozpoczął rozmowę od pytania czy się zgodziłem odpuścić mecz ze Świtem. Oczywiście to nie było powiedziane tak wprost, powiedziane otwartym tekstem, ale taki było kontekst jego pytania. Z tej rozmowy z Fryzjerem wynikało, że on jest świetnie zorientowany w całym temacie odpuszczenia meczu Świtowi i negocjacji w tej sprawie. Fryzjer też zadzwonił do mnie po meczu ze Świtem, który przegraliśmy i powiedział, że to wszystko dobrze wyglądało, że zagraliśmy tak, że nie było widać wprost tego, że odpuściliśmy, a wynik był taki jak ustalenia. Powiedział żebym się nie martwił całą sytuacją, czy coś w tym stylu. Po meczu wróciliśmy do Poznania i chyba dwa dni po meczu zadzwonił do mnie Przemysław E. Umówiliśmy się na spotkanie, ja byłem wtedy w mieście i umówiliśmy się przed kinem. Ja byłem samochodem, E. też przyjechał samochodem. (...). Podczas tego spotkania przed kinem w samochodzie E. wręczył mi kopertę. W tej kopercie były pieniądze - coś między 5 a 7 tys. E. powiedział mi, że to są pieniądze za mecz ze Świtem. Chciałem powiedzieć, że ten E. to była jakaś rodzina Reissa. E. już wcześniej, podczas tego spotkania w domu, powiedział, że to E. będzie się z nami rozliczał. Ja uważam, że E. też miał dostać jakąś działkę (...). E. był pośrednikiem w kontaktach między zawodnikami a górą czyli zarządem. (...) Nie chcieliśmy się zgodzić odpuścić tego meczu (z Górnikiem Polkowice - dopisek dpanek) za darmo, chcieliśmy pieniądze. Padła z naszej strony kwota, o ile dobrze pamiętam, 100 tys. zł. za odpuszczenie meczu. Z tego co pamiętam to my w rozmowach ze sobą ustaliliśmy, że za tę kwotę jesteśmy w stanie odpuścić im ten mecz. Z tego co pamiętam to raczej nie podawaliśmy ludziom z Polkowic tej kwoty, gdyż oni od razu stwierdzili, że chcą ten mecz za darmo. Stanęło na tym, że działacze i piłkarze Polkowic upierali się przy swoim żebyśmy ten mecz odpuścili za darmo, a my ostatecznie stwierdziliśmy, że jeszcze tę sprawę przemyślimy. Podczas tego spotkania albo Mariusz J. albo S. dzwonili do naszego trenera Michniewicza i chcieli się z nim umówić na rozmowę ws. odpuszczenie meczu za darmo. Chodziło o to, że Czesław Michniewicz mógł wiedzieć o tej wcześniejszej sytuacji z odpuszczeniem meczu i o naszych zobowiązaniach. Nie wiem czy oni ostatecznie się spotkali. My się nie chcieliśmy zgodzić na to oddanie meczu za darmo gdyż albo już wtedy wiedzieliśmy, że jest propozycja finansowa ze Świtu albo przypuszczaliśmy, że taka propozycja będzie, gdyż znaliśmy sytuację w tabeli i wiedzieliśmy, że Świtowi będzie zależało na tym naszym zwycięstwie. Nie umiem umiejscowić tej naszej wiedzy w czasie, było na pewno tak, że w pewnym czasie mieliśmy przypuszczenie, a później pojawiła się konkretna propozycja, ale czy ta oferta była już podczas rozmów z Polkowicami nie pamiętam. Po tym spotkaniu z działaczami i piłkarzami z Polkowic my podjęliśmy decyzję, że powiemy o tym naszym spotkaniu z Polkowicami całej drużynie. Chodziło o to, że o tej sytuacji naszych zobowiązań wobec Polkowic po tym meczu pucharowym wiedziała już cała drużyna, poza tym byłoby to podejrzane gdybyśmy w jednym z ostatnich spotkań z Polkowicami przegrali, a pozostali zawodnicy drużyny by o tym nie wiedzieli. Generalnie po tych rozmowach z Polkowicami powstała taka dziwna sytuacja, że my im nie chcieliśmy odpuścić tego meczu za darmo, ale oni jakby byli przekonani, że my to zrobimy. W pewnym momencie pojawiła się konkretna propozycja ze strony Świtu. W sprawie tej oferty zadzwonił do mnie mój kolega Piotr Jacek, który wcześniej grał w Lechu, a wówczas w Świcie. On zaproponował nam, w tej rozmowie ze mną, za wygranie ze świtem 34 tys. dolarów. On w rozmowie ze mną powiedział, że ma do mnie zaufanie i może ze mną rozmawiać na ten temat. Powiedział, że przywiezie przed meczem te pieniądze. O tym telefonie powiedziałem całej drużynie w szatni przed treningiem. Powiedziałem, że mamy ofertę ze Świtu i mamy do podziału te pieniądze. Wszyscy się zgodzili, byli zadowoleni, że nie musimy za darmo odpuszczać tego meczu Polkowicom i, że możemy dodatkowo zarobić pieniążki. Nie mam wiedzy czy góra czyli zarząd był zaangażowany i wiedział o tej propozycji ze Świtu. Ja po tych rozmowach z Piotrem Jackiem nie rozmawiałem już z Polkowicami, być może rozmawiał z nimi jeszcze Piotrek Reiss. Ja rozmawiałem telefonicznie z Piotrkiem Jackiem, powiedziałem mu, ze wchodzimy w tę propozycję. Piotrek powiedział, że pieniążki zostaną nam przywiezione przed meczem. Jacek powiedział, że pieniążki dostaniemy w dolarach amerykańskich. My przed meczem z Polkowicami mieliśmy zgrupowaniu w hotelu Gren Hotelu w Komornikach pod Poznaniem. W dniu meczu zadzwonił do mnie ponownie Piotr Jacek i zapytał gdzie mają przyjechać z tymi obiecanymi pieniędzmi. Ja powiedziałem, że do tego Green Hotelu i podałem mu numer pokoju. Piotrek powiedział, że przyjdzie do nas z pieniędzmi ktoś jeszcze. Piotrek przyjechał z jakimś mężczyzną. Weszli do mnie do pokoju lub do pokoju Piotra Reissa. Tego mężczyznę, który przyjechał z Piotrem Jackiem ja widziałem po raz pierwszy. On się przedstawił, to mogło być nazwisko J., ale nie jestem pewien. To był jakiś pracownik czy działacz Świtu. Gdy on wszedł z Piotrkiem Jackiem do pokoju byłem tam z Piotrem Reissem. To my przyjęliśmy ich w imieniu drużyny. Piotr Jacek powiedział, że on zostawi tego działacza, a sam wyjdzie. Powiedział, że on jedzie na swój mecz, który wtedy rozgrywał Świt. Ten działacz Świtu wyciągnął plik dolarów, one były owinięte, z tego co pamiętam, gumką. On wyciągnął je z jakiejś teczki. Powiedział, że jemu zależy żebyśmy prowadzili z tymi Polkowicami do przerwy. Powiedzieliśmy, że spróbujemy, ale może być ciężko prowadzić już w pierwszej połowie i, że nie możemy tego zagwarantować. Piotr Reiss liczył te pieniądze w pokoju przy tym facecie ze Świtu. Z tego co pamiętam tam wszystko się zgadzało, kwota była taka jaką obiecano. Teraz mi się przypomniało, że gdy Piotr Jacek do mnie zadzwonił to podawał mi obiecaną kwotę w złotówkach - to było 100 tys. zł. I kiedy ten facet przywiózł dolary to Piotr Reiss je przeliczył, a później przeliczył chyba na kalkulatorze kurs dolara żeby sprawdzić czy ta kwota w dolarach odpowiada kwocie 100 tys. zł. Wszystko wyglądało, że się zgadza. Ten działacz po przeliczeniu dolarów zostawił nas i wyszedł. Chciałem dodać, że w Lechu Poznań pracował wówczas masażysta Robert D. Wiem, że on wcześniej pracował w Świcie i znał działaczy tego klubu. Robert D. był osobą, której przekazaliśmy z Piotrkiem Reissem pieniądze otrzymane od Świtu i on je przechowywał. Wiem też, że D. znał tego człowieka ze Świtu, który przywiózł nam te pieniądze. Z tego co wiem ten D. był wtajemniczony w ten układ, gdyż on należał do drużyny, dostał część pieniędzy. Poza tym ten D. pilotował ten układ z drugiej strony, tzn. kontaktował się z działaczami Świtu. On zresztą czekał w hotelu hotelu na tego działacza świtu i Piotra Jacka i się z nim przywitał. Pamiętam, że w przerwie meczu była taka sytuacja, że ten D. wszedł do szatni i poinformował nas, że miał telefon od tego działacza Świtu, który nam wcześniej przekazał pieniądze i oni obiecują nam dodatkowe pieniądze. Było to związane pewnie z tym, że do przerwy był wynik remisowy. D. wymienił wtedy dokładną kwotę, którą obiecał ten działacz Świtu, a ja tej kwoty dzisiaj nie pamiętam. My byliśmy zadowoleni z tej informacji D. Mecz zakończył się wygraną Lecha 2:0, ja zresztą strzeliłem jedną z bramek. Po meczu zawodnicy Polkowic byli wściekli na nas, wyzywali nas. Po meczu, w autokarze, skontaktowałem się z Piotrem Jackiem, nie pamiętam czy on do mnie dzwonił czy ja do niego. Podziękowałem mu za pieniądze, które dostaliśmy i upomniałem się o obiecaną dopłatę. Piotr Jacek powiedział, że nic o tym nie wie. Wtedy od D. dostałem numer telefonu do tego działacza Świtu, z którym rozmawiał D. w przerwie meczu. Wydaje mi się, że to D. z mojego telefonu rozmawiał z tym działaczem. Mógł z nim rozmawiać też Piotr Reiss. Ja również zamieniłem z nim słowo bo chciałem potwierdzenia. Ten działacz powiedział, że on musi porozmawiać z kimś ze Świtu, kto ma wyłożyć te pieniądze. Ostatecznie nie dostaliśmy tych pieniędzy. Z tego co pamiętam ja później ponownie dzwoniłem do tego działacza i on powiedział, że ten kto miał wyłożyć pieniądze nie zgodził się. Te dolary podzieliliśmy w autobusie między całą kadrę, tzn. piłkarzy, trenera Michniewicza i drugiego trenera Rafała Ulatowskiego, kierownika, masażystów, w zasadzie wszystkich oprócz kierowców. Z tego co pamiętam to ci co grali w meczu i którzy weszli z ławki rezerwowych dostali większe kwoty, a pozostali niższe. O podziale zdecydowała rada drużyny. Dokładnie z tego co pamiętam do Piotrek Reiss miał laptopa i miał tam napisane kto ile miał dostać pieniędzy. Chciałem podkreślić, że cała drużyna wiedziała o tych negocjacjach z Polkowicami i Świtem, wszyscy się godzili na takie rozwiązanie tej sprawy i wszyscy dostali pieniądze ze Świtu. Mówiąc o drużynie mam na myśli trenerów, kierownika i wszystkie te osoby, które są przy drużynie. Jeśli chodzi o Przemysława E. to on wiedział o tych rozmowach z Polkowicami, On do mnie dzwonił przed tym spotkaniem z Polkowicami i powiedział, że chcą się z nami spotkać ws. odpuszczenia tego meczu działacze z Polkowic i mówił żebyśmy się dogadali z Polkowicami, ale żebyśmy się dogadali o odpuszczenie meczu za pieniądze. Nie pamiętam czy E. wiedział o rozmowach ze Świtem. Pamiętam, że w tej sprawie dzwonił do mnie także Ryszard F. On wiedział o tych naszych rozmowach, wiedział o pieniądzach ze Świtu. F. mówił żeby pomóc Świtowi i wygrać ten mecz z Polkowicami. Mówił, że Świt walczy o utrzymanie i żeby za te pieniądze pomóc. Z tego co pamiętam to trenerzy dostali tyle samo pieniędzy co zawodnicy siedzący na ławce.
Ja chciałem powiedzieć, że chyba w 2005 zadzwonił do mnie F. i poprosił mnie o spotkanie. Ja jeszcze wtedy grałem w Lechu. Ja go znałem z wcześniejszych czasów i zgodziłem się na spotkanie. Spotkaliśmy się w Pniewach pod Poznaniem w McDonaldzie. Fryzjer wypytywał mnie czy ja byłem wypytywany przez policję czy prokuraturę ws. korupcji w piłce. Ja powiedziałem, że nie byłem. Wtedy Fryzjer powiedział, że gdybym był pytany czy przesłuchiwany przez policję to żebym powiedział, że nic nie wiem. Chodziło mu pewnie o te zdarzenia ze Świtem. Mogło mu też chodzić o mecz Lecha - Polar w II lidze, gdzie zawodnicy Polaru odpuścili nam mecz (25 sierpnia 2001 - dopisek dpanek). Wtedy w tej drugiej lidze Fryzjer zlecił mi kontakt z kimś z Polaru ws. odpuszczenia meczu Lechowi. Fryzjer wiedział, że ja grałem w Polarze i znam tam zawodników. Ja się skontaktowałem z Markiem Grabowskim - Grabkiem bo jego znałem najlepiej. Ja znałem wcześniej G., zresztą sam wcześniej grałem w Polarze. Wiedziałem jaka jest sytuacja w Polarze i, że tam nie ma pieniędzy. ja zaproponowałem Grabkowi odpuszczenie meczu przez zawodników Polaru i powiedziałem, że za to odpuszczenie możemy przekazać nawet 20 tys. zł. Grabek się zgodził wstępnie, miał pogadać z innymi zawodnikami Polaru. Oni przystali na tę propozycję. Ja znałem wtedy sytuację finansową Polaru, wiedziałem, że tam są zaległości z wypłatami i można łatwiej od nich kupić mecz. Pamiętam, że ten mecz wygraliśmy wyraźnie, chyba 5:2. Wynik pamiętam bo pamiętam, że Marek miał pretensje, że wygraliśmy ten mecz za wysoko, że mogliśmy wygrać 2:1. Pieniądze dla Polaru pochodziły ze składki zawodników Lecha. Nam zależało na zwycięstwach bo chcieliśmy w tym sezonie zrobić awans za wszelką cenę. Fryzjer nam w tym pomagał, on żył dobrze z prezesami. Fryzjer kierował takimi działaniami kupowania meczów. Dzwonił właśnie przed tym meczem z Polarem bo wiedział, że ja tam grałem. Ja uważam, że w tym sezonie pieniądze z premii szły na sędziów bo podpisywaliśmy listy premiowe, a kwoty jakie rzeczywiście dostawaliśmy były niższe. Po meczu od kapitana Reissa otrzymywaliśmy informacje, że pieniądze szły na sędziów.
(...) Ja nie mogłem odmówił Fryzjerowi pomocy bo on był wtedy bardzo mocny w Lechu, mógł mi zaszkodzić i nawet wyrzucić mnie z klubu. Jego słowa były wtedy bardzo znaczące w tym klubie. (...)
Przesłuchanie 09.12.2008:
(...) Chciałem w jednej części zmienić swoje wyjaśnienia. Myślałem długo w domu na temat tych zdarzeń, które ostatnio opisywałem i przypomniałem sobie, że podczas tego spotkania w domu u Piotra Reissa nie było tam Michała Golińskiego lecz Przemysław E. Podczas tego spotkania oprócz Reissa E. osobiście zapewniał mnie, że "góra" czyli zarząd klubu wie o tej propozycji korupcyjnej i namawiał mnie żeby wejść bez obaw w ten układ. On mówił, że skoro wie o tym "góra" to nie będzie żadnych konsekwencji.
B. obsadowy PZPN Jerzy G. (całość tutaj):
F. dzwonił do mnie przed każdą kolejką i pytał o obsadę. (...) interesowała go już niemal cała obsada. Ja mu ją podawałem. Faktycznie on pytał o kluby, które są wymienione w moich zarzutach. Interesował go oczywiście Lech Poznań, i wiele, wiele innych klubów.
Grzegorz S. - były piłkarz Górnika Łęczna (całość wyjaśnień tutaj):
Z usłyszanych informacji podejrzewam, że mecz Lech Poznań - Górnik Łęczna (17 października 2003 - dopisek dpanek) przegrany przez nas 5:1 w sezonie 2003/2004 był sprzedany przez zawodników Górnika Łęczna: M., K. i Cz. Przed tym meczem SC był u kogoś z zawodników Lecha w Poznaniu na weselu. Przed meczem ukazał się duży wywiad z Piotrem Reissem, który powiedział, że ten mecz wygrają wysoko. Na zakończenie tej rundy mieliśmy imprezę, podczas której wstał Irek Kościelniak i powiedział, że te osoby sprzedały mecz Lechowi. Powiedział, że to oni wzięli pieniądze za ten mecz. Kościelniak powiedział, że dowiedział się od kogoś związanego z policją, że przed tym meczem działacze Lecha byli legitymowani w okolicach Lubartowa, że kręcili się tutaj w okolicach Łęcznej. Z przebiegu meczu widać, że ci akurat zawodnicy nie angażowali się. Przed tym meczem te trzy osoby trzymały się zawsze razem. Na zakończenie całego sezonu gdy byliśmy w Stanach Zjednoczonych doszło do bójki między Kościelniakiem a K. o ten mecz. Kościelniak miał cały czas pretensje, że sprzedali ten mecz. To były takie domysły Kościelniaka, ale poparte tym meczu ta obrona grała jak na pikniku. Nigdy tyle bramek nie straciliśmy. Ci zawodnicy ewidentnie się nie angażowali. Przykładowo ja M. uważam za bardzo dobrego bramkarza, a w tym meczu wpuszczał praktycznie wszystko, nie wyglądało mi to jedynie na słabszy dzień. Również uważam, mając na względzie moje doświadczenie, uważam, że ten mecz przez te osoby był sprzedany.
Były sędzia z Radomia Grzegorz G. (całe wyjaśnienia tutaj):
Jeśli chodzi o moje kontakty przed meczem Zagłębia Lubin - Lech Poznań, to ja w ogóle tego meczu nie pamiętam. Z F. na temat tego meczu nie rozmawiałem, z tego co zresztą mi się wydaje to on w tym okresie już nie zajmował się sędziami w imieniu Lecha Poznań. On wcześniej pomagał Lechowi, nawet tak jak już chyba mówiłem, był na meczach Lecha w asyście zarządu tego klubu, on tam chyba nawet pełnił jakąś funkcję.
Piotr Reiss - były piłkarz Lecha Poznań (całe wyjaśnienia tutaj):
Jeśli chodzi o zarzut I i mecz Świt - Lech to wiem, że ten mecz przegraliśmy 1:0. Wiem, że były podteksty dotyczące tego spotkania. Ale to jest sport mogliśmy przegrać i wygrać. Wiem, że w tym meczu graliśmy w osłabionym składzie, ze względu na to, że trener dał kilku zawodnikom odpocząć i w obawie przed otrzymaniem kolejnych żółtych kartek, które by eliminowały tych zawodników w rozegraniu rewanżowego meczu Pucharu Polski z Legią Warszawa. Żadnych korzyści majątkowych w związku z tym meczem nie otrzymałem. Ten mecz był krótko po meczu z Legią w Poznaniu, wygranym przez nas 2:0.
Jeśli chodzi o zarzut II to wiem, że była jakaś suma i nie jestem pewien, że ja ją otrzymałem. Wiem, że była taka kwota dla zespołu za wygranie meczu z Górnikiem Polkowice. Wiem, że był problem z podzieleniem tej kwoty, było dużo zamieszania. Ja z racji tego, że byłem posądzany w trakcie meczu i po nim o to, że w moim interesie była porażka w tym spotkaniu, zrezygnowałem z jakiejkolwiek kwoty, która mogła być przekazana na poczet młodych zawodników, którzy w tamtym okresie gry w Lechu mieli problemy żeby wiązać koniec z końcem. W tamtym okresie czasu klub zalegał z płatnościami, czasami swoje pieniądze pożyczałem chłopakom.
Odnośnie zarzutu III to ja właśnie byłem posądzany, że miałem dostać 150 tys. zł od Górnika Polkowice w zamian za przegranie tego spotkania. W tamtym okresie czasu otrzymywałem różne telefony, ale kwoty wyżej wymienionej nie otrzymałem i nie wpłynęła do mnie. To tyle co w chwili obecnej mogę powiedzieć.
Ja uczestniczyłem przed meczem Lech Poznań - Górnik Polkowice w spotkaniu w mieszkaniu jednego z zawodników. Było to mieszkanie wynajęte przez tego zawodnika, nie pamiętam u kogo to było. Być może to było mieszkanie Zbyszka W., ale nie jestem pewien. Ja nie pamiętam dokładnie kto uczestniczył w tym spotkaniu, ale byli tam przedstawiciele Górnika Polkowice. Byli tam zawodnicy Górnika Polkowice, nie pamiętam ilu ich było i nie pamiętam ich nazwisk. Nie pamiętam czy poza piłkarzami byli na tym spotkaniu działacze Górnika Polkowice. Myślę, że był tam Zbyszek W., bo to prawdopodobnie było jego mieszkanie. Z tego co pamiętam byli tam też inni piłkarze Lecha, ale nie pamiętam ilu i kto. Siedzieliśmy wszyscy w jednym pokoju. Z tego co pamiętam to Zbyszek poprosił mnie do siebie do domu i poinformował mnie, że przyjadą przedstawiciele Górnika Polkowice. Można się było domyślić i ja się domyślałem, że ma to związek z najbliższym spotkaniem Lecha z Górnikiem Polkowice. Ja w tym czasie chciałem być informowany o wszystkich rzeczach, które się dzieją w drużynie, z racji tego, że byłem kapitanem tej drużyny i nie chciałem te dopuścić do tego żeby ktoś w jedynkę zdecydował o takim czy innym zdarzeniu. Ja od dziecka jestem wychowankiem Lecha i mam wielu kolegów - fanatyków Lecha i gdyby takie rzeczy się wydały to mogłoby dojść do wielu nieprzyjemnych spraw. Ja nigdy nie byłem najemnikiem tego klubu, zawsze grałem tam z przywiązania. Przebieg spotkania był luźny, początkowo rozmawialiśmy o niczym, a konkretem miało być porozumienie co do tego spotkania. Z tego co pamiętam to podczas tego spotkania padła jakaś kwota ze strony Górnika Polkowice. Chodziło o ich ofertę, kwotę pieniężną za odpuszczenie i przegranie przez nas tego meczu. Nie pamiętam tej kwoty. Myślę, że mogło to być 100 tys., a nawet 150 tys. zł. My się nie oświadczyliśmy wprost, to znaczy nie powiedzieliśmy, że się zgadzamy, ale też nie odrzuciliśmy oferty. Ja chciałem powiedzieć, że ja wcześniej z W. i być może z innymi graczami Lecha ustaliliśmy, że będziemy w tych rozmowach z Górnikiem grać na zwłokę i tak właśnie prowadziliśmy tę rozmowę. Chodziło o to, że już wiedzieliśmy jakimi pieniędzmi dysponuje Górnik i nie chcieliśmy żeby w przypadku szybkiego odrzucenia przez nas oferty Górnik wykorzystał te pieniądze w inny sposób, na przykład dla sędziego. Skończyło się tak, że myśmy powiedzieli, że prawdopodobnie zgadzamy się na ofertę po to żeby zyskać na czasie. Ale z tej oferty nie skorzystaliśmy, bo nigdy nie otrzymaliśmy tych pieniędzy. Uważam, że przedstawiciele Górnika wyszli z tego spotkania z przeświadczeniem, że ich oferta została przyjęta i myślę, że tak było aż do rozegrania meczu.
Ja chcę powiedzieć, że w Lechu pracował masażysta, który wcześniej był zatrudniony w Świcie. To był Robert D. Ja uczestniczyłem w rozmowie z D. w szerszym gronie piłkarzy Lecha, podczas której on powiedział, że jest propozycja Świtu o dofinansowaniu nas w meczu z Górnikiem. Świtowi zależało na tym żebyśmy z Górnikiem wygrali, albo inaczej żebyśmy nie odpuścili Górnikowi. Ja nie pamiętam kiedy dokładnie pojawiła się ta oferta Świtu i D. Nie pamiętam czy spotykając się z przedstawicielami Górnika wiedziałem o tej ofercie D. Nie wykluczam tego, ale dokładnie nie pamiętam. Oferta D. to była bardzo dobra oferta. Można było wygrać i dostać dodatkową premię. Dlatego zespół przyjął ją na tak. Ta sytuacja była omawiana przez cały zespół w szatni po jakimś z treningów. Przed spotkaniem Górnik - Lech trafiły (pieniądze? dpanek) do zespołu. Przed tym meczem byliśmy na zgrupowaniu w Green Hotelu w Komornikach. Tam zostały dostarczone pieniądze. (...) tymi pieniędzmi dysponował przed meczem D., bo on nie grał w meczu. Z tego co pamiętam to ja widziałem te pieniądze w hotelu, chyba przyszedł z nimi któryś z chłopaków. Ja nie przypominam sobie żebym widział tą osobę, która przywiozła te pieniądze. Ja widziałem te pieniądze fizycznie w tym hotelu, była to kwota w dolarach. Ja nie wiedziałem jaka to jest suma, wydaje mi się, że D. mówił mi jaka to miała być kwota, ale ja nie brałem udziału w przedmeczowych pertraktacjach co do wysokości kwoty. I nie wiem czy kwota była taka jak w zarzutach. W tych pertraktacjach mógł brać udział Zbyszek W. jako najstarszy w tym zespole, może ja powiedziałem jaka kwota wchodzi w rachubę. Myślę, że E. nie brał udziału w tych negocjacjach. E. jest mężem mojej kuzynki. Ja nie pamiętam czy było jakieś zaskoczenie, że te pieniądze ze Świtu są w dolarach, mogło być coś takiego, ale dokładnie nie pamiętam. Lech wygrał mecz z Górnikiem i pojawił się problem z podziałem tych pieniędzy. W trakcie powrotu do Poznania, a autobusie klubowym pojawiły się kwestie jak te pieniądze podzielić czy po równo, czy tylko między tych co grali w tym meczu. Jak ostatecznie zostały podzielone nie wiem, nie brałem udziału w tym podziale i zrezygnowałem z kwoty, która miała być dla mnie. Nie dostałem żadnych pieniędzy za ten mecz ze strony Świtu.
Ja byłem podejrzewany, że odpuściłem mecz Polkowicom, bo ja nie wykorzystałem dwóch sytuacji w meczu z Polkowicami. I stąd zarzuty, że gram w drugą stronę i, że dogadałem się z Polkowicami. Mieli do mnie pretensje niektórzy zawodnicy Lecha w przerwie i po meczu zarzucali mi, że gram nie fair i, że mam układ z Polkowicami. Chciałem jeszcze dodać, że o tej rozmowie z przedstawicielami Polkowic przed meczem poinformowaliśmy całą drużynę. Ci którzy uczestniczyli w tym spotkaniu z przedstawicielami Polkowic powiedzieli pozostałej części drużyny, że gramy na zwłokę z tą propozycją Polkowic.
Ja nie pamiętam dokładnie czy w tym spotkaniu z przedstawicielami Polkowic w mieszkaniu W. uczestniczył Przemysław E. Chyba, a raczej na pewno nie.
O tych propozycjach ze strony Górnika Polkowice i Świtu my zawodnicy informowaliśmy działaczy i zarząd Lecha. Mogło tak być, że to ja informowałem E. My w Lechu byliśmy jak jedna rodzina i chciałem żeby zarząd wiedział co się dzieje w klubie. Nic mi nie wiadomo aby przedstawiciele zarządu zajmowali jakieś stanowisko co do tych ofert i mówili, którą przyjąć, a którą odrzucić.
Wracając do tego meczu Świt - Lech to tam były podteksty, bo każdy kibic reagował, że mecze ze Świtem i Polkowicami i wyniki w tych meczach są podejrzane.
Ja nie pamiętam żeby ktokolwiek kontaktował się ze mną w związku w sprawie tego meczu. To spotkanie musieliśmy rozegrać i tyle, a naszym priorytetem były mecze Pucharu Polski.
Nie przypominam sobie żeby kontaktowali się ze mną jacyś zawodnicy Świtu w sprawie tego meczu i jego ewentualnego odpuszczenia. Być może było spotkanie, w którym uczestniczyłem i w którym omawiana była kwestia odpuszczenie meczu ze Świtem za pieniądze. To spotkanie mogło się odbyć w moim domu. Mógł uczestniczyć w nim Przemysław E. Nie pamiętam czy pan E. mówił coś o odpuszczeniu tego meczu za pieniądze, mogła być taka rozmowa. Myślę, że w tym spotkaniu mógł uczestniczyć Zbyszek W., jako najstarszy zawodnik. Osobą, która miała tę wiedzę o propozycjach ze strony Świtu mógł być E., ale wiem też, że być może byli zawodnicy Lecha i Świtu, którzy znali się ze sobą i mogli rozmawiać na ten temat. Jeśli chodzi o to spotkanie to stawiałbym, że mogli brać udział: K., Kaczorowski, Bosacki. Wiadomo, że jak się omawia sprzedaż meczu to się rozmawia z obrońcami, nie napastnikami. To byli starsi zawodnicy i obrońcy, więc z takimi osobami się rozmawiało. W tym spotkaniu mógł uczestniczyć także bramkarz, ten co bronił w tym meczu. Zatem w tym spotkaniu mogli uczestniczyć ci starsi obrońcy, których wymieniłem i bramkarz. Z tego co pamiętam to ktoś kto przyszedł i znam ten temat i propozycję rzucił pierwszy w czasie tego spotkania ten temat. Tą osobą był E. To on zaczął rozmowę, mówił, że jest propozycja finansowa ze strony Świtu za odpuszczenie meczu. Z tego co pamiętam on mógł wymienić taką kwotę, która jest wymieniona w zarzucie. Chcę powiedzieć, że w takich sytuacjach jest tak, że najpierw z taką propozycją zapoznaje się trzon zespołu i to trzon zespołu podejmuje decyzję czy wchodzimy w ten temat. Dopiero po takiej decyzji trzonu zespołu przekazuje się informacje pozostałym zawodnikom drużyny. Tak też było w tym wypadku. Najpierw podczas tego spotkania trzon zespołu podjął decyzję. Podczas tego spotkania my odpowiedzieliśmy E., że się zgadzamy. Chcieliśmy grać na zwłokę. Chyba tuż przed meczem, dzień przed meczem powiedzieliśmy, że się jednak nie zgadzamy. Ktoś musiał tę naszą zmienioną decyzję przekazać działaczom Świtu. Ja za ten mecz nie dostałem żadnych pieniędzy. W takich sytuacjach gra się na zwłokę dlatego, że my nie wiedzieliśmy kto wyjdzie na mecz w pierwszym składzie. Przed tym meczem raczej Janusz Wójcik się ze mną nie kontaktował, nie pamiętam tego dokładnie. Jeśli Janusz Wójcik się ze mną kontaktował przed tym meczem to w tym celu żeby się zorientować czy ja wiem o tych uzgodnieniach i propozycji ze strony Świtu. Nawet chyba tuż przed tym meczem zaczepił mnie w tej sprawie na obiekcie aby się upewnić. Ja nie wiem z kim na temat tego meczu rozmawiał Przemysław E. W szczególności nie wiem czy kontaktował się w tej sprawie z Ryszardem F. (...)
F. też mógł do mnie zadzwonić przed tym spotkaniem. Może nawet tak było, że dał mi do telefonu Janusza Wójcika i właśnie wtedy Wójcik mógł się mnie zapytać czy wszystko jest okej, ja potwierdziłem, że tak. Ja za ten mecz nie otrzymałem jednak od E. pieniędzy. ja nie wiem do kogo trafiły te pieniądze ze Świtu. Ja z żadnym z działaczy Świtu nie spotkałem się przed tym meczem osobiście. (...)
Nie pamiętam żeby ktoś z zawodników Świtu się ze mną kontaktował. Być może dochodziło do jakiś rozgrywek zarządu Lecha z Wójcikiem, ja nie pamiętam żadnej awantury między zawodnikami a zarządem klubu. Przemysław E. jest moją rodziną, ale wtedy był także moim przełożonym, poza tym teraz jest nieformalnym menadżerem. Wtedy on w związku z tym nie tłumaczył mi się z tego z kim rozmawia i gdzie wyjeżdża. (...)
Nie pamiętam aby była w przerwie meczu z Górnikiem Polkowice taka sytuacja, że działacze Świtu nam podwyższają obiecaną kwotę za zwycięstwo z Polkowicami.
Nie wiem czy trener Lecha wiedział o propozycjach ze strony Świtu w tych dwóch meczach. Mógł wiedzieć o tej podpórce z Polkowicami, bo głośno mówiło się o tym w autobusie. Trener Michniewicz tak jak ja był we Wronkach w Amice, więc mógł znać F. z tego klubu.
(...) Nie kojarzę żadnego zawodnika z GKS Bełchatów. Pamiętam, że był taki mecz kiedy Bełchatów grał z Lechem i musiał ten mecz wygrać aby utrzymać się w lidze. Pamiętam, że tam także były telefony do mnie ze strony Bełchatowa, ale ja również wtedy grałem na zwłokę i udawałem, że się godzę na propozycję. W tym meczu strzeliłem bramkę i zwyciężył sport. Nie dostałem wtedy żadnych pieniędzy nawet na przechowanie.
Ja wiem, ze F. pojawiał się na meczach Lecha, siedział w loży honorowej, chodził swobodnie po klubie. Nic nie wiem by był on tam zatrudniony formalnie jako specjalista do spraw bezpieczeństwa.
Wiesław K. - były obserwator PZPN (całość wyjaśnień tutaj):
Byłem obserwatorem meczu Lech Poznań - Groclin Grodzisk Wielkopolski 13 września 2003. Sędzią tego meczu był Marcin Borski. Gdy przyjechałem na stadion na schodach w budynku klubowym spotkałem Ryszarda F. On mnie zaprosił do takiego pokoiku w budynku klubowym. W tym pokoiku zaczął ze mną prowadzić rozmowę w swoim stylu, najpierw o różnych nieistotnych rzeczach, a następnie zaczął przechodzić do konkretów. On chciał żebym zabezpieczył ten mecz od strony sędziowskiej. On chciał żebym porozmawiał z sędzią na temat pomocy Lechowi Poznań. Wiedziałem, że Borski jest pupilem prezesa Listkiewicza, a jego matka pracuje w PZPN więc wiedziałem, że z tym sędzią nie mogę rozmawiać na takie tematy. Ja byłem mentorem Borskiego, ale nie pamiętam czy w tym czasie. (...) Po tym meczu wystawiłem Marcinowi Borskiemu bardzo niską ocenę gdyż on popełnił dużo błędów na boisku. Nie dostałem żadnych pieniędzy za mecze Lecha Poznań. Jeśli przed tymi meczami dzwonił do mnie F. to ja już dzisiaj nie pamiętam po co do mnie dzwonił.
B. sędzia Piotr Ś. (całe wyjaśnienia znajdziecie tutaj):
Jeśli chodzi o mecz Lech Poznań - Wisła Płock z 23 sierpnia 2003 to tu była ciekawa sytuacja, że F. dzwonił do mnie z tego co pamiętam jeszcze wcześniej niż ja się dowiedziałem, że będę sędzią tego spotkania. On mnie poinformował, że będę sędzią tego spotkania. (...) F. dzwonił do mnie kilka razy, również gdy byłem w drodze na mecz. On mówił w tych rozmowach, że jestem osobą godną zaufania, że powinienem docenić, że mecze takie jak ten w Poznaniu przy pełnych trybunach mi przypadają. Mówił, że o obserwatora mogę być spokojny. Powiedział, że jeśli Lech wygra w tym spotkaniu to dostanę korzyść majątkową. On z tego co pamiętam nie wymienił dokładnie kwoty. Tłumaczył, że Lech potrzebuje punktów i żebym mu w tym pomógł. On nie składał tej propozycji otwartym tekstem, używał takich półsłówek żeby mi przekazać tę propozycję. Ja wiedziałem o co jemu chodzi. To było oczywiste. W przerwie meczu gdy byłem w szatni sędziowskiej także otrzymałem od niego telefon. On się złościł ponieważ wynik był remisowy, wywierał na mnie presje abym ten wynik zmienił w drugiej połowie. On w tej rozmowie na mnie krzyczał, krzyczał co ja wyprawiam, jak ja sędziuję. Ja mu odpowiedziałem żeby się uspokoił, że mecz się jeszcze nie skończył. Mecz się zakończył wynikiem 4:1 dla Lecha. Po meczu F. również zadzwonił. W tym czasie już niechętnie pokazywał się oficjalnie przy sędziach. Był chyba już wtedy persona non grata. Podczas tego meczu sędzią technicznym tego meczu był R. z Poznania lub też po prostu był na tym meczu. W każdym razie ten R. po meczu miał zadanie zawieźć sędziów do chińskiej restauracji lub baru gdzieś w Poznaniu. Tam na dole był bardziej taki fast food, natomiast na górze była restauracja. Oczywiście F. mnie uprzedził, że R. zawiezie nas na spotkanie z nim do tej restauracji. Na to spotkanie pojechałem ja i moi asystenci. Gdy przyjechaliśmy do tej restauracji to był już tam F. i Marek R. Zjedliśmy kolację. W trakcie tego spotkania Marek R. poprosił mnie do toalety i tam wręczył mi pieniądze. Były to pieniądze w kopercie. W kopercie był 10 tys. zł. On te pieniądze wręczył mi w toalecie, żeby moi asystenci tego nie widzieli.
Kolejny zarzut dotyczy meczu z 18 kwietnia 2004 Lech Poznań - Widzew Łódź. Tutaj sytuacja była podobna jak w poprzednim meczu. Być może znów w tym przypadku, informację, że będę sędzią tego spotkania uzyskałem od F. zanim ta informacja dotarła oficjalnie do mnie. Przebieg tych rozmów był podobny jak poprzednio. W taki zaszyfrowany sposób on przekazał mi propozycję wręczenia pieniędzy. On nie wymieniał w rozmowach ze mną kwot. On być może wychodziło z założenia, że jestem doświadczonym sędzią i wiem jakie stawki obowiązują czyli ok. 10 tys. Nie pamiętam dokładnie, ale może również w tym meczu w przerwie dzwonił do mnie F. Nie wykluczam tego, ale tego nie pamiętam. Pamiętam tę sytuację z poprzedniego meczu, bo wtedy bardzo na mnie krzyczał. Pamiętam natomiast, że F. dzwonił do mnie po tym meczu i miał do mnie pretensje, że padł wynik remisowy. Powiedział, że jestem do niczego, że jestem do dupy. Po tym meczu z uwagi na remis nie dostałem pieniędzy. Nie doszło również do spotkania. (...)
Jeśli chodzi o kolejny mecz z 8 maja 20 04 Górnik Łęczna - Lech Poznań to jak zwykle przed tym meczem dzwonił do mnie F i być może jak zwykle to on mnie poinformował, że będę sędzią tego spotkania. Z tego co pamiętam to był ważny mecz drużyn będących w dolnej części tabeli. F. podkreślał żebym nie zachowywał się jak podczas meczu z Widzewem i żebym bardziej się postarał żeby Lech wygrał. Standardowo dał mi do zrozumienia, że dostanę pieniądze jak Lech wygra. (...) Pamiętam, że to był bardzo trudny mecz i po meczu F. był na mnie wściekły za moje sędziowanie mimo, że Lech wygrał mecz. Zadzwonił po meczu i powiedział, że działacze Lecha są na mnie wściekli za sędziowanie. Powiedział, że działacze Lecha twierdzą, że niesłusznie podyktowałem karnego dla Łęcznej, że niesłusznie pokazałem kartkę czerwoną dla zawodnika Lecha i, że powinienem w jednej sytuacji podyktować rzut karny dla Lecha. Z tej rozmowy wynikało, że działacze Lecha uważają, że to zwycięstwo zawdzięczają sobie, a nie mojej osobie. W konsekwencji nie dostałem pieniędzy mimo, że Lech wygrał. Faktem jest, że ja w krótkim okresie sędziowałem trzy mecze Lecha i sam się nad tym zastanawiałem dlaczego tak jest. Oczywiście F. w rozmowach mówił, że jestem dobrym sędzią i sugerował, że ma wpływ na ustawianie tych obsad ale czy tak było tego nie wiem. Faktem jest, że w co najmniej dwóch przypadkach on znał tę obsadę i mnie o niej informował zanim się dowiedziałem. (...)
Marian Dusza nie pośredniczył w moich kontaktach z G., nie pośredniczył też z moich kontaktach z działaczami Widzewa. Moje kontakty z Duszą były jak podwładnego z prezesem, nie informowałem go jakie mecze mam sędziować, ale on wiedział. On w ważniejszych meczach do mnie dzwonił i potwierdzał, że są to mecze, w których można wiele stracić. Chodziło m.in. o mecze Lecha i on powiedział, że tema można dużo stracić jeśli popełni się błąd przeciwko Lechowi. On w ten sposób wspierał działania F.
Były trener Świtu NDM Janusz Wójcik (całość wyjaśnień tutaj):
O kolejnym meczu z Lechem bardzo dużo mówiliśmy w poprzednich wyjaśnieniach. Główne rozmowy pozaboiskowe prowadzone były przez Sz., S. i J. Mogę dodać do tych wyjaśnień, które wcześniej złożyłem, że według informacji, które uzyskałem od pani, która zajmowała się cateringiem w klubie Świt, której nazwiska nie pamiętam, ale jest to do ustalenia, ale zresztą osoba bardzo zaufana dla wszystkich tych wymienionych osób, podobno zawiozła pieniądze Lechowi. Mam tę informację od świadka, który pewnie w sądzie będzie w stanie głośno to powiedzieć. Jest to jeden z piłkarzy Świtu NDM. Na dzień dzisiejszy, nie znając nazwiska osoby, która przekazywała pieniądze, nie chciałbym ujawniać nazwiska tego świadka.
Adam K. - b. sędzia liniowy z Warszawy (całość wyjaśnień tutaj):
30 maja 1992 odbył się mecz Zawisza Bydgoszcz - Lech Poznań. Mecz sędziował jako główny Mieczysław Piotrowski, ja byłem jego asystentem. Przed meczem podczas sprawdzania boiska podszedł do nas Henryk Apostel - ówczesny trener Lecha Poznań. Apostel dał nam kopertę. W kopercie był list napisany przez Michała Listkiewicza. W liście tym Listkiewicz sugerował, że jeśli Lech będzie zadowolony z jego sędziowania to weźmie Piotrowskiego na finał Pucharu Polski, a potem na zagraniczny wyjazd. Znam treść tego listu ponieważ Piotrowski go przy mnie i drugim asystencie przeczytał.
Tomasz W. - b. sędzia z Opola (całość wyjaśnień znajdziecie tutaj):
Kolejne spotkanie w tym samym sezonie to mecze Polar Wrocław - Lech Poznań we Wrocławiu i Świt Nowy Dwór - Lech Poznań.Tam była ciekawa sytuacja z obsadą. Ja sędziowałem dwa mecze z rzędu tej samej drużynie - Lechowi Poznań na wyjeździe. Formalnie już wówczas obsada była tajna, ale co ciekawe już po pierwszym meczu jeden z działaczy Lecha powiedział mi, że spotkamy się już wkrótce. I faktycznie spotkaliśmy się na następnym wyjazdowym meczu Lecha. (...) Przed meczem Polar Wrocław - Lech Poznań zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna i powiedział, że jest z Lecha Poznań. Powiedział, że jak pomogę wygrać spotkanie tej drużynie to dostanę 5 tys. Ja się zgodziłem, nie wiem z kim wtedy rozmawiałem. Nikogo w tę propozycję nie wtajemniczyłem. Pamiętam, że przed spotkaniem - obserwator tego meczu z Zielonej Góry - nie pamiętam jego nazwiska - powiedział mi, że bardzo lubi miasto Poznań. To był wystarczający sygnał, że on też jest wtajemniczony w ten układ i, że będzie mnie chronił. Mecz wygrał Lech 4:1 to spotkanie ułożyło się dla tej drużyny. Nie pamiętam kiedy otrzymałem pieniądze za ten mecz, mogło być i tak, że pieniądze otrzymałem za to i kolejne spotkanie ze Świtem za jednym razem. Przed meczem ze Świtem też zadzwonił ktoś z Lecha i powiedział, że jest taka sama propozycja, ale, że nie napracuję się dużo bo te spotkania także są załatwiane z zawodnikami drużyn przeciwnych, a ja jestem zabezpieczeniem w razie katastrofy. Mecz ze Świtem Lech wygrał gładko 3:0. Przekazanie pieniędzy za ten mecz ustaliliśmy z działaczem Lecha przez telefon. Umówiliśmy się w Opolu gdzieś 2-3 dni później. Spotkaliśmy się przy ulicy Damrota w Opolu przed wejściem do Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Tam otrzymałem od mężczyzny,z którym się umówiłem telefonicznie pieniądze w kwocie bądź 5 bądź 10 tys. jeśli to było rozliczenie za oba mecze. Ja nie znałem i nie znam tego mężczyzny, on pojechał samochodem chyba BMW koloru ciemnego. Widziałem go tylko raz i nie potrafię go opisać.
Mirosław D. - b. trener Górnika Polkowice:
Pamiętam także, że gdy byliśmy w pierwszej lidze było to chyba jesienią 2003, kiedy graliśmy mecz z Lechem Poznań w Poznaniu w Pucharze Polski. Jeśli dobrze pamiętam zawodnicy Lecha Poznań złożyli propozycję naszym zawodnikom żeby odpuścili mecz Pucharu Polski z nimi, a oni oddadzą na wiosnę punkty w lidze. Faktycznie nasi zawodnicy odpuścili ten mecz i Lech wygrał, a w meczu ligowym zawodnicy Lecha nie wywiązali się z obietnicy i nie odpuścili tego meczu naszej drużynie.
O tym drugim meczu ja wiem jedynie z opowieści gdyż już wtedy nie byłem trenerem. Chyba mówił mi o tym właśnie Mariusz J. O tym pierwszym meczu kiedy ja byłem trenerem poinformowali mnie zawodnicy przed meczem. Przyszli do mnie i mnie poinformowali, że się dogadali z zawodnikami Lecha. Ten drugi mecz na wiosnę był meczem bardzo ważnym dla Górnika Polkowice, bo chodziło o utrzymanie się w lidze. Z tego co pamiętam to o utrzymanie w I lidze walczył wtedy też Świt NDM i z opowieści wiem, że zawodnicy Świtu zapłacili wtedy pieniądze zawodnikom Lecha żeby wygrali z Górnikiem. Kwoty nie kojarzę. Nie mam pewności co do tego, że płacili zawodnicy Świtu, również mogli płacić zawodnicy Polonii Warszawa bo Polonia na tym meczu bardzo zyskiwała. (...)
Pamiętam ten mecz między Lechem Poznań a Górnikiem Polkowice 8 listopada 2003. Coś kojarzę, że na tym meczu miał sędziować inny sędzia, a sędziował inny. Gdzieś tuż przed meczem Mariusz J. powiedział mi, że zmienił się sędzia, ale nie mam pewności czy to było w tym meczu. Pamiętam, że sędzia ewidentnie sędziował pod Lecha Poznań. Ukarał naszego zawodnika w 85 min. czerwoną kartką i w 90 min. podyktował rzut karny dla Lecha. Tam byliśmy na straconej pozycji bo Lechem opiekował się Fryzjer. Lech miał przez to zawsze bardzo korzystne sędziowanie.
Ryszard M. - b. działacz Górnika Łęczna:
Mecz Lech Poznań - Górnik Łęczna z 17 października 2003, zakończony wygraną Lecha 5:2. Sędzią był Jacek G., obserwatorem Roman K. (...) Pamiętam, że dzień przed meczem spotkaliśmy się z przedstawicielami jakiejś firmy sportowej (...) i on powiedział do K., że ten mecz na Lechu mamy przegrany, że wszystko jest ułożone. Według mnie ten mecz był ewidentnie przegrany przez piłkarzy Łęcznej, tam szybko kontuzje złapali grający w naszej drużynie: Czereszewski i nasz bramkarz Mioduszewski. Oni zresztą, co jest ważne w tej sytuacji, grali w Lechu Poznań. Czerwoną kartkę otrzymał też jeden z naszych zawodników.
Dawid P. - b. działacz Pogoni Szczecin:
(...) ale także za moją wiedzą, że Fryzjer sprzyja Lechowi Poznań, nie zgodziłem się na łapówkę w kolejnym meczu z Lechem Poznań. Uważałem, że Fryzjer nie skrzywdzi Lecha Poznań, bo on tam działa, więc nie ma sensu przekazywać łapówek. W przerwie tego meczu zadzwonił do mnie Fryzjer i ironicznie pytał jak mecz. Mówił, że ogląda ten mecz w telewizji. To mnie strasznie zdenerwowało bo ten sędzia cuda wyczyniał aby nas skrzywdzić. Podyktował rzut karny i pokazał czerwoną kartkę naszemu zawodnikowi. W przerwie tego meczu powiedziałem Fryzjerowi spierdalaj i on od tego czasu przestał do mnie dzwonić.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!