Śląsk Wrocław to jeden z klubów, który nie został jeszcze rozliczony za korupcję, mimo, iż jego nazwa pojawiała się w wyjaśnieniach podejrzanych już dawno temu. Akt oskarżenia nie trafił jeszcze do sądu. Oto informacje na temat Śląska, które pojawiają się w tym śledztwie:
15 marca 2017 - wyrok ws. Krzysztofa Z. prawomocny
30 stycznia 2017 Tadeusz M. ukarany przez PZPN za ustawienie meczu Śląska
19 kwietnia 2016 Krzysztof Z. skazany
11 kwietnia 2016 koniec procesu Krzysztofa Z.
07 kwietnia 2016 Marcin Wróbel prawomocnie skazany
28 stycznia 2016 Sąd odracza wyrok ws. apelacji Marcina Wróbla
27 stycznia 2016 treść apelacji Marcina Wróbla
04 stycznia 2016 Jest termin apelacji ws. Marcina Wróbla
24 lipca 2015 proces Krzysztofa Z. wznowiony
20 lipca 2015 - odwołanie od wyroku. ws Marcina Wróbla
6 maja 2015 - wyrok ws. korupcji w Śląsku Wrocław
30 grudnia 2014 Tomasz W. skazany za ustawianie meczu Śląska
15 grudnia 2014 - kolejna rozprawa ws. korupcji w Śląsku. Zeznają świadkowie. Następni w styczniu
5 grudnia 2014 - sędzia Tomasz W. oskarżony o ustawianie meczu Śląska
22 października 2014 - procesy ws. Śląska rozpoczęte
23 września 2014 - proces ws. Śląska Wrocław ruszy na nowo?
27 lipca 2014 - b. sędzia Mariusz S. skazany za udział w ustawianiu meczów Śląska
7 lipca 2014 - Proces Krzysztofa Z. znowu odroczony
28 czerwca 2014 - proces ws. Śląska odroczony do września
2 stycznia 2014 - śledztwo ws. Zbigniewa S. umorzone
04 grudnia 2013 - proces ws. korupcji w Śląsku. Wyjaśnienia składał jeden z oskarżonych. Kolejna rozprawa w styczniu
25 października 2013 - akt oskarżenia ws. ustawiania meczów Śląska Wrocław
24 października 2013 - kolejni świadkowie zeznają w procesie ws. Śląska
22 grudnia 2012 - kolejny oskarżony przesłuchiwany - czytaj.
12 listopada 2012 - proces ws. korupcji w Śląsku Wrocław rozpoczęty - czytaj.
15 sierpnia 2012 - Śląsk kupił awans w 2000 do I ligi? - czytaj.
15 maja 2012 - kolejny wyrok ws. korupcji w Śląsku Wrocław - czytaj.
13 marca 2012 - pierwsze wyroki ws. korupcji w Śląsku Wrocław - czytaj.
16 lutego 2012 - wnioski o warunkowe umorzenia ws. Śląska zatwierdzone - czytaj.
02 stycznia 2012 - jaka kara dla Śląska za korupcję - czytaj.
02 stycznia 2012 - lista ustawionych meczów - szczegóły - czytaj.
30 grudnia 2011 - wnioski o warunkowe umorzenie śledztwa ws. Janusza J. i Tomasza S. - czytaj
29 grudnia 2011 - akt oskarżenia ws. Śląska Wrocław - czytaj.
20 lipca 2011 - były bramkarz Śląska Janusz J. - zatrudniony w Czarnych Żagań - czytaj.
2 lutego 2011 - kolejne zarzuty za korupcję w Śląsku - czytaj.
27 stycznia - MKS Kluczbork zwalnia Grzegorza K. - czytaj.
26 stycznia 2011 - Śląsk odcina się od korupcji - czytaj.
26 stycznia 2011 - osiem zarzutów dla Grzegorza K. - czytaj.
25 stycznia 2011 CBA zatrzymuje b. trenera Śląska - Grzegorza K. - czytaj.
WYJAŚNIENIA OSKARŻONYCH:
Mariusz S. - sędzia z Opola (całość wyjaśnień tutaj):
Następny mecz z 25 października 2003 roku Lechii Zielona Góra ze Śląskiem Wrocław 3:4. Tutaj padła propozycja ze strony gości. Dzwonił do mnie Grzegorz K. - trener Śląska. Dzwonił dwa dni przed meczem. Dzwonił na moją komórkę. Dzwonił z telefonu komórkowego kierownika drużyny Śląska. Wiem to, bo tak mi powiedział, że dzwoni z tego telefonu. W trakcie tej rozmowy powiedział, że jest 4 tys. zł za zwycięstwo. O remisie nic nie mówił. Zgodziłem się na to. Nic nie mówił o obserwatorze. Z tego co pamiętam od razu umówiliśmy się, że pieniądze dostanę przed meczem. Miały być mi przekazane w barze w Polkowicach gdzie mieliśmy się spotkać po drodze. Ja za późno wyjechałem na ten mecz i wiedziałem, że się spóźnię. Zadzwoniłem do K. lub do kierownika drużyny Śląska i powiedziałem mu o tym. Odpowiedziano mi w związku z tym, że oni jadą i poczeka na mnie Janusz J. Nie wiem kim on był w klubie Śląsk. Dojechałem na miejsce do Polkowic i J. zabrał się z nami do Zielonej Góry. Pieniądze przekazał mi w Polkowicach. Asystenci, z którymi jechałem nic o tym nie widzieli. Potem przed meczem poinformowałem ich, że sędziujemy pod Śląsk. Zgodzili się. Byli to Tomasz S. i Krzysztof B. Odnośnie obserwatora meczu, którym był Tadeusz M. to rozmawiałem z nim przed meczem koło budynku klubu i powiedziałem mu o propozycji Śląska i, że się podzielę pieniędzmi z nim tj. 1,5 tys. zł, a asystenci po 250 zł. On się zgodził. Dał mi po meczu dobrą notę. Obserwatorowi przekazałem pieniądze po meczu w zajeździe blisko Świebodzina, gdzie pojechaliśmy coś zjeść po meczu. My pojechaliśmy swoim samochodem, a obserwator swoim. Asystentom przekazałem pieniądze już w Opolu jak się rozstawiliśmy. Dałem im po 250 zł.
23 sierpnia 2003 rozegrany został mecz III ligi Chrobry Głogów – Śląsk Wrocław. Mecz zakończył się zwycięstwem Śląska 2 do 0. Sędzią tego meczu był Tomasz W. a asystentem Mirek K. K. miał dobre układy z ówczesnym trenerem Śląska Grzegorzem K. K. mówił mi, że za ten mecz dostali od Śląska 3 tys. zł. Nie wiem kto dawał te pieniądze i nie wiem czy K. podzielił się z W., ale podejrzewam, że się podzielił. Wiem, że Mirek K. miał dobre układy z Grzegorzem K. i, że to trener załatwiał mecze, bo później jak sędziowałem na Śląsku Wrocław to K. pytał mnie czy wszystko dobrze z Grzesiem K., czy dostałem od niego kasę. Z tego co wiem to Śląsk Wrocław w sezonie 2003/2004 kupował większość meczów.
Sędzia asystent Mirosław K. (całość wyjaśnień tutaj):
Zacznę swoje wyjaśnienia od spotkań piłkarskich ustawianych przez Śląsk Wrocław. Pierwszy kontakt miał miejsce 26 sierpnia 2000 roku z panem Fajbusiewiczem i Marianem Putyrą na meczu GKS Katowice ze Śląskiem Wrocław. Sędzią głównym tego meczu był Zbigniew Marczyk. Mecz zakończył się remisem 1:1. Byłem sędzią asystentem w tym meczu. Wymienieni panowie obiecali przed meczem sędziemu Zbigniewowi Marczykowi 20 tys. zł za zwycięstwo i 10 tys. za remis. O tym powiedział mi Marczyk przed meczem. Po meczu razem z Marczykiem i drugim asystentem byliśmy umówieni n a spotkanie na drodze między Katowicami a Gliwicami. Tam spotkaliśmy się ze Zbigniewem Fajbusiewiczem i Putyrą. Tam oni dali nam 10 tys., ale dali nam te pieniądze w markach. To była równowartość 10 tys. Nie pamiętam czy był przy tym drugi asystent, nie pamiętam czy był w to wtajemniczony. Od tego spotkania rozpoczęła się moja znajomość z Fajbusiewiczem. Marczyk z tej kwoty dał mi równowartość 2 tys. zł. Na tym spotkaniu Fajbusiewicz zapytał mnie czy jeśli będzie potrzebował pomocy u sędziów to czy może liczyć na moje kontakty z sędziami. Powiedziałem, że się zgadzam. Chodziło o pomoc dla niego w dotarciu do konkretnych sędziów. W późniejszym czasie gdy się bliżej skumplowałem z Fajbusiewiczem, prawdopodobnie od niego dowiedziałem się, że mecz z września 2000 roku między Śląskiem Wrocław a Ruchem Chorzów także był ustawiony. Mecz ten sędziował Antoni Fijarczyk, Bliższych szczegółów nie pamiętam. Wiem jedynie, że został ten mecz załatwiony z sędzią Fijarczykiem. Następny mecz, w związku z którym miałem kontakt z panem Fajbusiewiczem, był mecz z 28 października 2000 między Śląskiem Wrocław a Zagłębiem Lubin. Mecz ten sędziował Zbigniew Marczyk, a ja byłem asystentem. Mecz zakończył się zwycięstwem Śląska. Fajbusiewicz wiedział, że ja z Marczykiem przyjeżdżam na ten mecz. Przed meczem Fajbusiewicz powiedział do mnie i Marczyka na obiekcie, że oferuje za zwycięstwo w tym meczu 20 tys. zł. Nie pamiętam czy był przy tym drugi asystent. Po meczu Fajbusiewicz dał Marczykowi te 20 tys. na obiekcie. Marczyk dał mi z tej kwoty 4 tys. Po tej rundzie zakończyły się rządy Fajbusiewicza, bo na wiosnę do klubu przyszedł Janusz Wójcik. Wiem z rozmów z Fajbusiewiczem, że na wiosnę w meczu Odra Wodzisław - Śląsk Wrocław 31 marca 2001 roku, który to mecz sędziował Grzegorz Kasperowicz, mecz ten także był ustawiony z sędzią. Przed tym meczem skontaktował się ze mną Fajbusiewicz i poprosił mnie żebym porozmawiał z Kasperowiczem, aby pomógł w tym meczu Śląskowi za kasę. Kasperowicz powiedział mi, że ze mną w układ nie wchodzi bo ktoś inny już do niego dociera ws. pomocy Śląskowi. Później już po jakimś czasie po meczu rozmawiałem z Kasperowiczem i prosiłem go, że z racji tego, że dałem mu kontakt, żeby odpalił mi coś za ten mecz. On powiedział, że nic mi nie da bo ma za dużo pośredników. Kasperowicz powiedział mi, że dostał za ten remis 20 tys. zł prawdopodobnie od Wójcika. Powiedział, że musiał z tej kwoty odpalić Diakonowiczowi, Perkowi i Wójcikowi ich dole i zostało mu jedynie 10 tys. i dlatego nic mi nie da. Wtedy Wójcik działał z Diakonowiczem, który był szefem Kolegium Sędziów PZPN, a Perek był obsadowym PZPN i jednocześnie szefem Kasperowicza. Dlatego wszyscy dostali swoją dolę. Generalnie chcę powiedzieć, że kiedy Wójcik przyszedł do Śląska to powiedział od razu, że nikt nie ma się wpierdalać w sprawy sędziowski, że on będzie załatwiał i, że on bierze sędziów na siebie. Mimo to gdy Fajbusiewicz zadzwonił do mnie przed tym meczem to prosił o przekazanie propozycji Kasperowiczowi. On prowadził nadal swoją politykę docierania do sędziów. Następny mecz, o którym wiem, że był ustawiony z sędzią, to był mecz z 28 kwietnia 2001 roku między Amiką Wronki a Śląskiem Wrocław. Ten mecz sędziował Michał Nowak z Sosnowca. Śląsk wygrał 1:0, a przed meczem Wójcik zaproponował Nowakowi 20 tys. za zwycięstwo Śląska. O tym meczu opowiedział mi sam Nowak, z którym ja także nieraz sędziowałem. Z tej opowieści wynikało, że Janusz Wójcik nie wywiązał się z obietnicy i oszukał Nowaka nie przekazując mu obiecanej kwoty. Po meczu Wójcik powiedział Nowakowi, że przekazał pieniądze Diakonowiczowi i on się z nim rozliczy. Było to oczywiście nierealne aby Nowak zadzwonił do szefa Kolegium Sędziów PZPN i upominał się o pieniądze. Diakonowicz nie dał żadnych pieniędzy Nowakowi.
Następny mecz, w związku, z którym miałem kontakt z Fajbusiewiczem i Wójcikiem, to był mecz z 12 maja 2001 roku Śląska Wrocław i Legii Warszawa. Mecz ten sędziował Zbigniew Marczyk, ja byłem asystentem. Przed meczem w szatni, w której był też Janusz Wójcik, pokazał on nam pięć palców w górę dając do zrozumienia, że za ten mecz jest dla nas 50 tys. za zwycięstwo.O tym fakcie poinformowaliśmy obserwatora Romana Walczaka z Łodzi, którego wcześniej nie było w szatni. Roman Walczak zaakceptował układ i powiedział żeby drukować z głową, bez wygłupów. Chciałem się przekonać czy Wójcik faktycznie proponuje taką kwotę i zadzwoniłem do Fajbusiewicza. Fajbusiewicz powiedział mi, że nie mają pieniędzy, że w kasie nie ma pieniędzy i Wójcik chce nas oszukać. Mecz zakończył się remisem i nie dostaliśmy żadnych pieniędzy.
Z rozmów z Fajbusiewiczem wiem, że on płacił sędziom ze swoich pieniędzy. Oczywiście Fajbusiewicz chciał odzyskać te pieniądze. Dlatego też wziął z klubu dwie karty zawodników i później tych zawodników sprzedał do Wisły Płock. Pieniądze za tych zawodników - około 400 tys. wpłynęły na konto Fajbusiewicza, nie klubu. Jednym z tych zawodników był Nazaruk, drugiego nie pamiętam. Za czasów przed Wójcikiem Fajbusiewicz często dzwonił do mnie wypytywał, czy nie wiem kto jedzie do niego na mecz, pytał czy z danym sędzią może podjąć rozmowę, prosił mnie abym porozmawiał z danym sędzią, że będzie on do danego sędziego podchodził z propozycją. Z uwagi na upływ czasu nie pamiętam o jakich sędziów chodziło. Później gdy do Śląska przyszedł Wójcik to on nie miał żadnego problemu z sędziami, gdyż miał bezpośredni kontakt z obsadowym Perkiem i szefem Kolegium Sędziów PZPN Diakonowiczem.
Sędziowałem także taki mecz z 23 sierpnia 2003 roku między Chrobrym Głogów a Śląskiem Wrocław. Byłem tam sędzią asystentem, a sędzią głównym był Tomasz W. Przed meczem skontaktował się ze mną telefonicznie trener Śląska Wrocław Grzegorz K. Powiedział, że oferuje 3 tys. zł za zwycięstwo Śląska w tym meczu. Zgodziłem się im pomóc. Przed meczem powiedziałem Tomaszowi W., że jest propozycja ze strony Śląska Wrocław, że jest 3 tys. zł. Nie pamiętam czy wprost mu powiedziałem, że dzwonił K. czy też, że przedstawiciel Śląska. W. przystał na tę propozycję. Uzgodniliśmy, że nie będziemy robić nic na chama. Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Śląska. Drugi asystent nie był w układzie. Z W. zawsze robiliśmy tak aby drugi asystent nie wiedział o układzie. Po meczu umówiliśmy się z K. i jeszcze jakimś jednym przedstawicielem Śląska w hotelu Nowotel za dworcem głównym we Wrocławiu. Tam K. i ten drugi przedstawiciel Śląska dali nam 3 tys zł. Podzieliliśmy się po 1,5 tys. Po za tym dostaliśmy prezenty: dres, koszulkę i ręcznik adidasa. Obserwator nie był wtajemniczony w układ. Z K. umówiliśmy się telefonicznie na spotkanie w tym hotelu na przekazanie pieniędzy. Przed tym meczem miałem kontakt z bratem K. - sędzią Mariuszem K. On do mnie zadzwonił i powiedział, że jedziemy na ten mecz z W. i, że jego brat Grzegorz będzie do mnie dzwonił ws. tego meczu.
Z tego co wiem - mówił mi Mariusz S. lub K. - asystent S., że przekręcony był też mecz Lechia Zielona Góra - Śląsk Wrocław. Mecz zakończył się wynikiem 3:4. Wiem, że S. dostał za ten mecz kasę ze Śląska Wrocław. Wiem także, że S. przekręcił mecz Chrobrego Głogów z Zagłębiem Sosnowiec. Wiem, że tam też poszła kasa dla S.
Piotr W. - były sędzia z Krakowa (całe jego wyjaśnienia znajdziecie tutaj):
W 1999 roku wywalczyłem awans do I ligi. Prezesem Kolegium Sędziów PZPN był wówczas Tadeusz Diakonowicz. Zasugerował on wtedy, że jeżeli chcę awansować do I ligi to nie powinienem robić krzywdy Śląskowi Wrocław (o Śląsku pisałem tutaj). Zostałem wtedy wyznaczony do sędziowania meczu Ceramika Opoczno - Śląsk Wrocław. Była pierwsza kolejka rundy wiosennej. Na tym meczu był Diakonowicz, Zbigniew Boniek i jako obserwator pan Alojzy Jarguz. Przed meczem podszedł do mnie Diakonowicz i powiedział, że aby awansować nie mogę skrzywdzić Śląska. To chodziło o to by sędziować pod Śląsk Wrocław. Takie sędziowanie polega na tym, tak jak się to nazywa w naszym środowisku - aby poprzez swoje decyzje. dawać na przykład 5 procent przewagi danemu zespołowi. Mecz zakończył się wynikiem 1:1. Za ten mecz dostałem ocenę od Jarguza 8,0. Była to ocena, która nie dawała mi szans awansu. Żeby awansować musiałem mieć średnią z ocen ok. 8,3.
Później zostałem wyznaczony do sędziowania meczu na szczycie Górnik Łęczna – Śląsk Wrocław. Był to mecz na szczycie, ponieważ w tym czasie Śląsk, Łęczna, GKS walczyły o awans. Ten mecz wygrała Łęczna 1 :0 i miała 9 punktów przewagi nad Śląskiem. Później jednak układ tak zakombinował, że Łęczna nie weszła, a wszedł do I ligi Śląsk i GKS Katowice. Na tym meczu obserwatorem był Michał Listkiewicz. Dostałem wysoką notę, notę marzeń, 9,0.
Później zadzwonił do mnie obsadowy z PZPN, którym był wtedy Krzysztof Perek i poinformował mnie, że będę sędziował mecz Śląska Wrocław, ale nie pamiętam już z kim. Po godzinie zadzwonił pan Diakonowicz i odwołał mnie z tego meczu. Domyślam się dlaczego tak się stało, ale dowodów nie mam. Nie byłem dla niego sędzią dyspozycyjnym.
Sędzia Zbigniew M. (całość znajdziecie tutaj):
Kolejne spotkanie to mecz Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 12 maja 2001 roku. Mecz skończył się wynikiem 1:1. Przed meczem sędzia asystent Mirek Kamiński powiedział mi, że na korytarzu klubowym trener Śląska Janusz Wójcik pokazami wyciągniętą ręką z poniesionymi pięcioma palcami. Kamiński nie wiedząc czy jest to przywitanie czy propozycja finansowa dotycząca tego meczu zapytał się pana Fajbusiewicza co o tym sądzi. W odpowiedzi usłyszał, że o propozycji finansowej nie ma mowy bo on by o tym wiedział. Tę sytuację znam jedynie z opowieści Kamińskiego. Ja nie byłem świadkiem tych zdarzeń. O tej sytuacji Kamiński opowiedział mi przed meczem.
Kolejny mecz to Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin rozegrany 28 października 2000 roku. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Śląska. Przed meczem Mirek Kamiński. powiedział mi, że pan Fajbusiewicz proponuje 20 tys. złotych za pomoc wygraniu tego meczu przez Śląsk. Przyjęliśmy tę propozycję, ja z Fajbusiewiczem, z tego co pamiętam, przed meczem nie rozmawiałem, pilotował to Mirek Kamiński Po meczu Fajbusiewicz wręczył pieniądze bądź mi bądź Mirkowi, podzieliliśmy się z tego co pamiętam tak, że 5000 dostał z tego Mirek. Drugi liniowy nie był wtajemniczony w ten układ.
Pamiętam też mecz GKS Katowice – Śląsk Wrocław 26 sierpnia 2000 roku. Sędziowałem ten mecz z Kamińskim Padła propozycja Fajbusiewicza pomocy w zwycięstwie Śląska. Obiecał chyba 10 tys. marek. Nie pamiętam, czy złożył ją mi czy Kamińskiemu, na pewno oboje o tej propozycji wiedzieliśmy i ją przyjęliśmy. Drugiego liniowego nie wtajemniczaliśmy. Mecz zakończył się wynikiem 1:1. Po meczu pan Fajbusiewicz przekazał nam wspólnie z Kamińskim 5 tys. marek przy centrum handlowym M1 przed Katowicami. My jechaliśmy z Mirkiem jednym samochodem. Fajbusiewicz już tam na nas czekał. Później spotkaliśmy się na trasie z Piotrem Wernerem. On przekazał mi materiały szkoleniowe. On był szkoleniowcem PZPN i miał najnowsze materiały z FIFA.
Kolejny mecz to Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 22 lipca 2000 roku. Była to pierwsza kolejka I ligi. Rozmowa i propozycja Fajbusiewicza była przez Mirka Kamińskiego bądź Fajbusiewicz przekazał mi ją osobiście. Proponował, z tego co pamiętam, 10 tys. złotych za pomoc w zwycięstwie Śląska. Nie pamiętam z którym z nas rozmawiał Fajbusiewicz bo zawsze z Kamińskim byliśmy we dwoje w tym układzie i razem przyjmowaliśmy te propozycje a później pieniądze. Zgodziliśmy się na pomoc. Śląsk wygrał 1-0. Pieniądze Fajbusiewicz przekazał po meczu, nie wiem czy mnie czy Kamińskiemu. Podzieliliśmy się tymi pieniędzmi, Kamiński z tego co pamiętam otrzymał 3 tys. zł.
W kolejnych wyjaśnieniach M. dementuje te informacje:
Ja sprawdziłem i mam ze sobą arkusz obserwatora z tego spotkania. W tym meczu Mirek Kamiński nie był moim liniowym i powyższe zdarzenie nie miało miejsca. Ja tutaj podczas pierwszego przesłuchania pomyliłem się i również wskazałem niewłaściwe spotkanie. Ja zimą 2001 roku pojechałem na obóz z drużyną Śląska do Turcji do Antalii. Mój pobyt i częściowo wyjazd był sfinansowany przez Śląsk Wrocław. na ten wyjazd dostałem zgodę PZPN. Taką informację uzyskałem od trenera Śląska Wrocław - Janusza Wójcika. Ja tego nie sprawdzałem. To była moja sugestia żeby Śląsk uzyskał taką zgodę. To był mój warunek wyjazdu. Ja tam miałem sędziować sparingi Śląska. Pobyt był finansowany przez Śląsk za moje sędziowanie ich meczów. Faktycznie ja tam chyba sędziowałem pięć spotkań sparingowych w ramach przygotowań do sezonu mojego i drużyny Śląska. Ja nie wiem dlaczego ten wyjazd działacze Śląska zaproponowali akurat mi. Ja po tym wyjeździe sędziowałem mecze Śląska w lidze. Z perspektywy czasu uważam, że to nie było w porządku do końca. Na tym wyjeździe nie było pana Fajbusiewicza.
B. obserwator Marian W. (całość czytaj tutaj):
Mecz Śląsk Wrocław - Świt Nowy Dwór Mazowiecki z 10 maja 2003 sędziowany przez Adama Kajzera. Będąc w szatni u sędziów zostałem poproszony przez kierownika Śląska, że mam telefon i żebym wyszedł. Ja się nie zgodziłem. Będąc już na trybunach otrzymałem telefon od Juraka, który prosił żebym wpłynął na sędziów żeby patrzyli przychylnie na Śląsk Wrocław, a będzie się to opłacało. Ja powiedziałem, że nie będę wpływał na sędziów i im przeszkadzał. Myślałem, że jak Śląsk wygra to otrzymam obiecane pieniądze. W meczu tym padł remis, kilka dni później otrzymałem przekaz z Lubina lub Polkowic na mnie osobiście adresowany w kwocie od 750 do 1 tys. zł.
kolejne wyjaśnienia W.:
Byłem także obserwatorem meczu Śląsk Wrocław - Świt Nowy Dwór. Było to przed awansem Polkowic do I ligi. Do szatni, gdzie byłem z sędziami tego meczu, wszedł kierownik drużyny Śląska Wrocław. Kierownikiem drużyny Śląska, jak pamiętam, był wtedy Gładki. On powiedział, że jest do mnie telefon i żebym wyszedł z szatni. Powiedziałem, że nie wyjdę bo tego nie wolno mi robić i udałem się pół godziny przed meczem na koronę stadionu. Wówczas zadzwoniła do mnie komórka. Odebrałem i okazało się, że to Jurak. Rozmawiał ze mną w ten sposób, że sugerował mi, żeby wynik spotkania był korzystny dla Śląska Wrocław. Mówił mi, że jak tak będzie to dostanę pieniądze. Nie pamiętam czy on mówił, że dostanę pieniądze od niego czy od działaczy Śląska. Mecz zakończył się remisem, nie pamiętam jakim remisem. Nie pamiętam też kto był sędzią tego meczu. Po kilku dniach przyszedł do mnie przekaz pocztowy na kwotę tysiąca złotych. Coś w tych granicach. Nie pamiętam kto był wpisany jako nadawca przekazu.
Grzegorz K. b. trener Śląska Wrocław (całość wyjaśnień tutaj):
Protokół przesłuchania z 26.01.2011
Trenerem Śląska Wrocław zostałem w czerwcu lub lipcu 2003. W tamtym czasie nie było szansy myśleć o awansie do wyższej klasy rozgrywek w sposób uczciwy. Przystąpiłem do rozgrywek z myślą i zamiarem by nie kupować meczów. Miałem zapewnienie od prezesów, że są prowadzone rozmowy w PZPN, aby rozgrywki były uczciwe aby mecze Śląska były uczciwe. Po rozpoczęciu rozgrywek zorientowałem się jednak, że tak nie jest. Pamiętam taki mecz z Rozwojem Katowice z rundy jesiennej, gdzie zostaliśmy ewidentnie skręceni. Musiałem podjąć jakieś działania żeby pomóc temu Śląskowi. Celem był awans do II ligi. Nastąpiło połączenie koszykarskiego Śląska ze Śląskiem piłkarskim, mówiło się o nowej jakości, dla tych zmian potrzebny był sukces. W Śląsku wtedy zarabiałem około 3 tys. zł brutto. Premii nie było, miała być premia gdybyśmy awansowali, ale się nie udało. Klub, szefostwo klubu zapewniało nam pieniądze na kolacje, przyjęcie sędziów, mieliśmy ich zapraszać na kolacje i dawać jakieś upominki od sponsora technicznego. Sponsorem technicznym była firma Adidas, która była także sponsorem Śląska koszykarskiego. W klubie był budżet na kolacje, czasami brakowało pieniędzy więc ja przeznaczałem na kolacje swoje prywatne pieniądze. Po każdym meczu rozgrywanym we Wrocławiu zapraszaliśmy sędziów na kolacje do hotelu Wrocław. Również czasami zapraszaliśmy sędziów po meczach wyjazdowych, przykładem może być R. Takim zapraszaniem na kolacje, bez podtekstu korupcyjnego zajmował się Zbigniew S. albo ja. Kolacje te opłacał klub. W klubie rządziły trzy osoby: Piotr Waśniewski, był chyba wiceprezesem, do spraw finansowych chyba, Kalina Schetyna - ona była prezesem i Grzegorz Schetyna, którego funkcji nie kojarzę, ale który decydował o wszystkim. Mogło tak być, że Grzegorz Schetyna był prezesem a jego żona i Waśniewski wiceprezesami. Codzienne, najczęstsze kontakty miałem z kierownikiem. Pana Grzegorza Schetyny często nie było więc najważniejsze kwestie omawiałem z jego żoną lub z Waśniewskim.
Sędziego asystenta z meczu z 23 sierpnia 2003 między Chrobrym Głogów i Śląskiem Wrocław Mirosława K. znałem już wcześniej. Zadzwoniłem do niego przed meczem, uznałem, że K. może być takim łącznikiem między mną a sędziami. Chciałem żeby zapowiadał mnie innym sędziom. (..) K. uważałem za człowieka, który może pomóc. Zaprosiłem K. na kolację po meczu w Głogowie. On przyjechał z innymi sędziami, gdy wracali z meczu w Głogowie. Ja na kolacji byłem chyba z kierownikiem S., ale nie jestem pewien. (...) Z nikim innym na tej kolacji nie byłem. Może raz czy dwa razy byłem ze mną drugi trener Waldek Tęsiorowski. Często ja na te kolacje nie chodziłem. Wtedy chodził na nie kierownik drużyny. Na tej kolacji K. zapytał mnie czy my finansowo jesteśmy przygotowani do tego awansu. Chodziło mu oczywiście o kwestie korupcyjne. My nie byliśmy przygotowani, ale nie mogłem mu tego powiedzieć, więc powiedziałem, że jesteśmy. On zaproponował swoje usługi, powiedział, że może nam pomóc docierać do sędziów. Nie było mowy na tym spotkaniu o jego wynagrodzeniu. Ustaliliśmy, że chętnie skorzystam z jego możliwości. Na tym się to spotkanie skończyło. Ja nie pamiętam, że dawałem im pieniądze za ten mecz z Chrobrym, ale tego nie wykluczam, na 90 % wydaje mi się, że nie dawałem. Ja kojarzę, że myśmy zostali mocno wkręceni w tym meczu z Rozwojem Katowice z 6 września 2003, jak wynika z okazanego mi wykazu spotkań Śląska Wrocław i od tego czasu podjąłem decyzję aby wręczać łapówki sędziom. Ten mecz K. był wcześniej więc na tej podstawie sądzę, że nie dałem im za ten mecz pieniędzy. Nie pamiętam czy dałem im dresy, ale tego nie wykluczam. Nie kojarzę czy K. dostał ode mnie polecenie złożenia propozycji obserwatorowi S. w związku z meczem z Rozwojem. Po meczu z Rozwojem graliśmy u siebie z Sosnowcem. Nie składaliśmy w tym meczu żadnych propozycji korupcyjnych. Ja założyłem, że sędziowie będą chcieli nas kręcić głównie w meczach wyjazdowych i na tych meczach się skupiałem. Założyłem, że u siebie musimy wygrywać bez przekupywania sędziów. Założyłem, że przy kibicach wrocławskich sędziowie nie będą nas próbowali kręcić za bardzo. Wiedziałem, że Zagłębie Sosnowiec też jest bardzo mocne korupcyjnie, więc to też było bardzo ważne dla mnie, jeśli chodzi o łapówki. Kolejny mecz graliśmy na wyjeździe ze Swornicą Czarnowąsy. Z tym klubem założyłem, ze wygramy sami. Kolejny mecz graliśmy u siebie z Polonią Bytom. Nie składałem propozycji bo to był mecz u nas. W tej samej kolejce Zagłębie Sosnowiec grali na wyjeździe z Lechem Zielona Góra. Sędzią był Jacek D. Podjąłem decyzję o złożeniu temu sędziemu propozycji korupcyjnej. Ta moja decyzja wynikała z tego, że znałem tego sędziego jeszcze z czasów Polaru Wrocław. (...) Przed meczem Zagłębia zaglądałem jakie kartki mają zawodnicy ze Sosnowca. Zauważyłem, że 2 lub 3 zawodników jest zagrożonych pauzowaniem jeśli dostaną żółte kartki w meczu sędziowanym przez D. Zadzwoniłem do D. i zaproponowałem mu pieniądze, nie pamiętam w jakiej kwocie, ale nie sądzę, by to było więcej niż tysiąc złotych. Te pieniądze zaproponowałem mu za to żeby Zagłębie w tym meczu nie osiągnęło korzystnego wyniku i żeby wykartkował tych wskazanych przeze mnie zawodników. Nie pamiętam czy D. wykartkował tych wskazanych przeze mnie zawodników, ale skoro dałem mu później pieniądze to chyba tak. Pieniądze przesłałem mu przekazem na adres cioci. On mi podał te dane cioci. Nie kojarzę abym dawał pieniądze obserwatorowi tego meczu. Ja zadzwoniłem do S. i poprosiłem go o kontakt do obserwatora P. Zadzwoniłem do P. albo poprosiłem S. aby ten przekazał P. aby przez palce patrzył na ewentualne błędy D.
Wcześniejszy mecz Śląska z Ruchem Radzionków graliśmy u siebie. Na tej podstawie sądzę, że nie składaliśmy propozycji sędziemu Krzysztofowi Z. Później jak pamiętam on dostał ode mnie po meczu jakieś 500 zł bo się o to dopominał. Teraz sobie jednak przypominam, że przed meczem mogłem składać propozycję Z. bo kojarzę, że przed meczem chyba S. się ze mną skontaktował i powiedział, że Z. to jego kolega i może mnie z nim skontaktować. S. poznałem wcześniej. Pojechałem na mecz odry Opole żeby obserwować mecz. Przysiadł się wtedy do mnie S., przedstawił się i zaproponował swoje usługi w docieraniu do innych sędziów, a także swoje własne, gdyby sędziował jakiś ważny dla nas mecz. (...) Podejrzewam, że Z. mnie prosił żebym załatwił u notę u obserwatora i stąd mój telefon do obserwatora M. Te rozmowy wskazują, że już przed meczem rozmawiałem z Z. na temat propozycji korupcyjnej. Nie rozmawiałem z nim przecież przed meczem na temat planów wakacyjnych. Ja tego po prostu nie pamiętałem, wydawało mi się, że Z. zażądał ode mnie pieniędzy po meczu, ale widocznie ja wcześniej mu złożyłem propozycję. Pieniądze dałem mu podczas kolacji w hotelu Wrocław. Dokładnie wyszedłem przed hotel dałem mu pieniądze. Widzę na przedstawionym mi wykazie meczów, że w rundzie wiosennej Z. też sędziował nam mecz. Mogło tak być, że ja mu w związku z tym meczem z rundy wiosennej dałem mu te wymuszone przez niego pieniądze w kwocie około 500 zł., a po tym meczu z rundy jesiennej dostał też większe pieniądze, ale kwoty nie pamiętam. Te połączenia wskazują, że składałem propozycje w meczu granym u siebie i to w meczu przed meczem z Rozwojem Katowice. To zdarzenie zburzyło moją koncepcję, że w meczach u siebie i w meczach przed meczem z Rozwojem nie kupowaliśmy meczów. Widocznie źle tę sytuację zapamiętałem.
Przyznaję się do zarzutu dotyczącego meczu z 4 października 2003 Walka Makoszowy - Śląsk Wrocław. Tak jak mówiłem sędziemu W. pieniądze dałem w kartach zawodników. Z sędzią W. skontaktował mnie Tomasz W. - sędzia z Warszawy. (...) Przed tym meczem obawiałem się, że Zagłębie Sosnowiec może robić jakieś ruchy przeciwko nam i, ze możemy mieć problemy na Zabrzu. Zadzwoniłem do tego w. i zapytałem go czy sędzia W. jest łatwy do podejścia i wręczenia mu łapówki. Miałem na myśli to, że jeżeli łatwo do niego podejść z łapówką to łatwo to też mogą zrobić działacze Zagłębia Sosnowiec. W. powiedział mi w tej rozmowie, że z W. nie ma żadnych problemów, że można mu proponować i wręczać łapówki. Poprosiłem Tomasza W. żeby mnie skontaktował z Marcinem W. Teraz nie jestem pewien czy wszystkie rozmowy z W. prowadził przed meczem W., czy też ja sam przed meczem rozmawiałem z W. W każdym razie otrzymałem przed meczem informacje od W. lub od samego W., że pieniądze mam włożyć w karty zawodników i w ten sposób przekazać sędziemu. Pamiętam, że W. dostał ode mnie 2 tys. Jestem tego pewien. Nie pamiętam czy ja zaproponowałem taką kwotę czy W. ją zażądał. Ja zawsze próbowałem zbijać ich żądania więc podejrzewam, że ta kwota została ustalona w negocjacjach. Pieniądze przekazałem w kopercie kierownikowi S. i powiedziałem żeby włożył je w karty zawodnicze i dał sędziemu. On tak zrobił. Te karty są przekazywane w takim skoroszycie i tam między karty on włożył te pieniądze i dał sędziemu. Ja W. nie płaciłem za tę pomoc. Nie sądzę żebym przekazywał pieniądze sędziemu R. za mecz z 11 października 2003 z Miedzią Legnica. Nie jestem tego pewien, ale kojarzę, że nie dawałem pieniędzy za ten mecz bo Miedź jest klubem dolnośląskim. Podobna sytuacja jest z tym meczem z Chrobrym Głogów i sędziami K. i W. Sądzę, że w tych meczach nie dawałem łapówek bo są to drużyny z Dolnego Śląska. Wydaje mi się, że się spotkałem z tym sędzią R. we Wrocławiu. On wracał z Legnicy przez Wrocław i wtedy zaprosiłem go na kolację, na pokazanie Wrocławia. Nie jestem jednak pewien czy nie dałem mu pieniędzy, nie pamiętam tego, ale pewności nie mam. Nie kojarzę natomiast zupełnie zdarzeń związanych z meczem, który sędziował Sebastian J. Po prostu zupełnie tego nie pamiętam, nie kojarzę i nie pamiętam tego J. W tamtym czasie prowadziłem knajpę Kuźnię na stadionie Ślęzy. (...) Widocznie tego sędziego J. zaprosiłem do tej knajpy bo tam jest ulica Tramwajowa. Ja tego J. nie kojarzę ale widocznie go zaprosiłem. Z R. prawdopodobnie byliśmy w dyskotece Plus - Minus, którą prowadził mój znajomy. Ona się mieści w pobliżu ulicy Piastowskiej. Nie pamiętam abym dawał tym sędziom pieniądze. (...)
Chcę jeszcze powiedzieć, że przed tym meczem z rundy jesiennej z Zagłębiem Sosnowiec dzwoniłem do sędziego R. Zaproponowałem mu pieniądze za pomoc sędziego w korzystnym wyniku. Mogła to być kwota około 5 tys. zł. Ta kwota była wyższa gdyż mecz był z naszym konkurentem do awansu. Wiedziałem, że Zagłębie jest mocniejsze korupcyjnie więc nie liczyłem za bardzo, iż R. nam pomoże. Liczyłem jednak, że skoro będzie miał naszą propozycję to nie będzie się za bardzo wygłupiał na boisku. R. się zgodził pomóc, ale mecz przegraliśmy i nie dostał pieniędzy.
Przed meczami barażowymi rozmawiałem z prezesem Grzegorzem Schetyną. On mnie zapewniał, że baraże będą czyste. Mówił, że rozmawiał z Listkiewiczem i załatwił, że baraże będą czyste. Ja jednak mimo tych zapewnień przed pierwszym meczem barażowym rozmawiałem z obserwatorem tego meczu Jerzym M. Zaproponowałem za nasze zwycięstwo 10 tys. zł. On się zgodził pomóc. Mecz jednak zremisowaliśmy i on pieniędzy nie dostał. Przed drugim meczem barażowym nie podejmowałem już żadnych działań.
Nie pamiętam czy temu obserwatorowi M. proponowałem pieniądze. Logika mi nakazuje być przekonanym, że mu proponowałem. Nie pamiętam jednak czy mu przekazywałem pieniądze.(...)
Zatrudnienie w Śląsku Wrocław było dla mnie szansą na powrót do wielkiej piłki. Dlatego zainwestowałem swoje pieniądze na łapówki. (...) Wcześniej grałem w piłkę w Malezji. Zarobiłem tam 80 tys. dolarów. Tak mniej więcej kwotę przywiozłem do Polski, ale nie wpłaciłem jej na rachunek bankowy. Z tych pieniędzy dawałem łapówki. Nikomu z osób pracujących w Śląsku Wrocław nie mówiłem, że daję łapówki. Nie mogłem się takimi rzeczami chwalić. Mówiłem prezesowi Schetynie wielokrotnie co się dzieje w polskiej piłce. Mówiłem, ze nie wystarcza mieć dobry zespół jak w koszykówce by wygrać. Mówiłem, że przez korupcję w tej piłce może nam się nie udać awansować. Chciałem wskazywać na faktyczne przyczyny ewentualnej porażki aby wykazać, że te porażki nie są spowodowane moją złą pracą. Wynikiem tych rozmów były rozmowy prezesa Schetyny z prezesem PZPN Listkiewiczem. Listkiewicz go zapewniał, że mecze Śląska będą sędziowane uczciwie. Mówił, że będzie zapewniał na meczach podwójnych obserwatorów, zapewniał, że baraże będą czyste. Mieliśmy wtedy dobry zespół i wierzyłem, że może nam się uda. Ja miałem za małe pieniądze by konkurować z innymi we wręczaniu łapówek. Ja uważam siebie za dobrego trenera, ale w tamtych czasach umiejętności trenerskie się nie liczyły.
Przesłuchanie 11.09.2011.
Na pytanie po co spotkał się z kierownikiem drużyny Zbigniewem S.:
Byłem u swojego kolegi (...) W pewnym momencie Marek powiedział, że będzie u niego Słoma czyli Zbigniew S. Ja wtedy pomyślałem, że nie powinienem się z nim w tej sytuacji spotykać. Nawet wyszedłem od Marka zanim przyjechał Słoma, ale zawróciłem bo uznałem, że może warto się z nim spotkać. Pomyślałem, że warto się spotkać ze S. z dwóch powodów. Po pierwsze chciałem mu zasugerować żeby nie popełnił mojego błędu i sam zgłosił się do prokuratury. Po drugie pomyślałem sobie, że on pomoże mi przypomnieć sobie dodatkowe okoliczności tych zdarzeń korupcyjnych, które miały miejsce w Śląsku. On odparł, że zastanowi się czy samemu się nie zgłosić do prokuratury. Z tego co wiem to chyba nie zdążył, bo z tego co wiem został zaproszony do prokuratury. Po tym jak on był przesłuchiwany w prokuraturze też się z nim spotkałem. My w gronie kolegów gramy sobie w pokera i przy okazji tej gry spotykamy się. W tym spotkaniu uczestniczyli: Rysiu Tarasiewicz, S., Zbinkowski, Mazur i ja. Podczas tego spotkania nie rozmawialiśmy już o sprawie. S. nie miał do mnie żadnych pretensji. To nawet ja się zastanawiałem czy nie mieć do niego pretensji bo doszły mnie słuchy, że on coś nagadał na mnie w prokuraturze. Nie pamiętam kto mi o tym powiedział. Mówiąc o tym, że S. mógłby mi przypomnieć pewne historie korupcyjne miałem na myśli to, że on mógłby mi przypomnieć jakieś moje dziwne zachowania, jakieś moje wychodzenia sam na sam z sędziami. On oprócz tego zdarzenia z sędzią W., kiedy na moją prośbę przekazał sędziemu W. pieniądze w kartach zawodniczych w innych sytuacjach korupcyjnych nie uczestniczył. To były takie czasy, że on mógł się pewnych rzeczy domyślać, ale ja starałem się innych osób nie angażować. Wyjątkiem była sytuacja z Januszem J., kiedy został on w Polkowicach aby przekazać pieniądze sędziom i S., kiedy przekazywał te pieniądze w kartach zawodniczych, ja ich w nic nie angażowałem. Prawdopodobnie w więcej sytuacji nie były inne osoby angażowane, tak to dzisiaj pamiętam, ale dzisiaj jestem pewien tylko tych dwóch sytuacji, ale mogły być jeszcze inne. Zbyszek S., można powiedzieć, że był moim wspólnikiem w klubie muzycznym Kuźnia. Był moim pełnomocnikiem. Ja byłem wówczas trenerem w różnych miejscach i nie mogłem dopilnować tego interesu. Dlatego bardziej prowadził go nawet Zbyszek S.
Ja starałem się tego S. nie wprowadzać w tematy korupcyjne. Nie pamiętam szczegółów odnośnie tej sytuacji, kiedy przekazywał on pieniądze sędziemu W. w kartach. Tzn. pamiętam, że tak było, ale nie pamiętam mojej rozmowy ze S. w tej sprawie. Nie pamiętam co mu powiedziałem. Nie pamiętam jak to się odbyło. Mogło też być tak, że ja bez wiedzy S. włożyłem te pieniądze w karty zawodników i kazałem S. przekazać te karty sędziom. Do kart zawodników miał dostęp tylko S. i ja. W tamtym czasie na mecz wyjazdowy jechała podstawowa jedenastka i rezerwowi. Na stoliku w szatni kierownik wypełniał protokół meczowy, a zawodnicy go podpisywali. Wtedy kierownik miał przy sobie karty zawodników. Wtedy teoretycznie mogłem wziąć te karty i je przeglądać. Wtedy w te karty mogłem włożyć kopertę z pieniędzmi. Mogło też być tak, że wtedy gdy S. wychodził do sędziów poprosiłem aby pokazał te karty i wtedy mogłem włożyć tam kopertę. Mogło też tak być, że dałem mu kopertę i poprosiłem go żeby włożył w karty. Pamiętam jedynie sytuację, że były pieniądze przekazane w kartach, ale nie pamiętam jak to zostało załatwione. (...)
Konfrontacja ze Zbigniewem S. 21 lutego 2011:
Zbigniew S.: (...) nic nie wiedziałem o takim temacie z sędzią. Byłem zaskoczony przedstawionym mi zarzutem i tymi wyjaśnieniami. Nie wiem dlaczego Grzegorz K. tak wyjaśniał. Jestem zaskoczony, że jakaś koperta była w sprawozdaniach meczowych. Z Grzegorzem K. spotkałem się gdzieś dwa tygodnie temu gdy graliśmy w karty. Graliśmy w budynku Śląska Wrocław przy Oporowskiej. To było już po moim przesłuchaniu w prokuraturze. W ogóle nie rozmawialiśmy na ten temat. W grze uczestniczyły także inne osoby (...). Mam do niego pretensje, że takie wyjaśnienia złożył. Nic o takiej sytuacji z kartami zawodników nie wiedziałem. (...) Myślę, że podczas spotkania (...) nie było mowy o tym żebym ja się zgłosił do prokuratury, nie przypominam sobie żebyśmy temat tego postępowania w ogóle poruszali. Nie było również mowy podczas tego spotkania o tym abym Grzegorzowi K. pomógł przypomnieć sobie jakieś zdarzenia korupcyjne. (...) Książka z kartami zawodniczymi przed meczem jest 1,5 godziny w szatni, więc każdy może mieć wgląd w te karty. Mogło być tak, że Grzegorz K. bez mojej wiedzy włożył te karty (pieniądze chyba - dopisek dpanek) do książki z kartami zawodników. To prawda, że ja w większości wypadków uczestniczyłem w tych spotkaniach z sędziami Po meczach organizowane były kolacje z sędziami i ja w nich uczestniczyłem. Być może pan K. był na tyle świadomy co grozi za wręczanie łapówek, że mnie w te tematy nie wkręcał. Być może dlatego bez mojej wiedzy, nic mi nie mówiąc włożył te pieniądze do kart zawodniczych.
Grzegorz K.: generalnie to co mówi pan S. jest prawdą. Mam wątpliwości jedynie co do tego czy jest prawdą, że on nie uczestniczył w kolacjach z sędziami po meczach wyjazdowych. Nadal twierdzę, że mogły być dwie sytuacje: albo wtajemniczyłem Zbyszka w tę sytuację wręczenia łapówki albo nie. Nie pamiętam tego. Z tego powodu, że ja nie pamiętam jak to wyglądało to nie kwestionuję tego co powiedział S. Ja nawet nie jestem pewien na 100 % czy te pieniądze w kartach zawodniczych rzeczywiście poszły do sędziego W. Na sto procent dawaliśmy sędziemu pieniądze w kartach zawodniczych, i na 95 % dawaliśmy je sędziemu W. Ale gdyby usiadł naprzeciwko mnie sędzia W. i powiedział, że on tych pieniędzy nie dostał, to ja nie mógłbym na 100 % powiedzieć, że to on je dostał. (....) mógł to być też inny sędzia z Warszawy, przy którym pośredniczył W. Był to na pewno sędzia z Warszawy i na pewno pośredniczył w rozmowach z tym sędzią W.
Zbigniew S. - kierownik Śląska Wrocław (całość wyjaśnień tutaj):
Zamierzałem przyjechać do prokuratury już w ubiegły czwartek, gdyż ukazały się artykuły prasowe, z których wynikało, że Grzegorz K. (były trener Śląska Wrocław - dopisek dpanek), który został zatrzymany, posługiwał się moim telefonem komórkowym. Chciałem wyjaśnić tę sytuację, dostałem wezwanie do prokuratury i postanowiłem przyjechać od razu dzisiaj. (...) W Śląsku Wrocław jestem zatrudniony od lipca 2003. W tym czasie trenerem został Grzegorz K. Grzegorz K. zadzwonił do mnie i zapytał się czy nie zechciałbym zostać kierownikiem. Z Grzegorzem K. rozmawiałem ostatni raz w ostatnią niedzielę. (...) Grzegorz K. powiedział mi, że ma zarzuty, że musi wpłacić kaucję i, że nie może mi nic więcej powiedzieć. Nie mówił mi o tym meczu, którego dotyczy mój zarzut. (...) Po każdym meczu rozgrywanym we Wrocławiu sędziowie byli zapraszani na kolacje, ja we wszystkich tych kolacjach uczestniczyłem. Na ogół Grzegorz K. też uczestniczył w tych kolacjach. Sporadycznie mógł nie uczestniczyć. Na te kolacje ja zapraszałem sędziów. Przychodziłem po meczu i zapraszałem ich. Nie dzwoniłem do nich telefonicznie gdyż nie było takiej potrzeby, zapraszałem ich na obiekcie osobiście. To była taka strategia klubu Śląsk Wrocław, że jak przyjeżdżali sędziowie to trzeba ich nakarmić. Do moich obowiązków należało zaprosić sędziów. Grzegorz K. takiego obowiązku nie miał. To jest typowa rola kierownika drużyny. Nie byłem na żadnej kolacji organizowanej we Wrocławiu po meczu wyjazdowym. Za kolacje płacił klub. Odbywały się one w hotelu Wrocław. Czasami z sędziami jeździliśmy po kolacjach do klubów nocnych (...). Pamiętam taką historię, że siedzieliśmy w hotelu Wrocław, byli z nami sędziowie meczu i dojechali jeszcze sędziowie, którzy sędziowali mecz w Szczecinie. Na tych kolacjach ze strony klubu byli nieraz Waldek Tęsiorowski, Janek Jedynak, nieraz zapraszało się innych kolegów, naszych kolegów. Nie jestem i nie byłem w żadnym konflikcie z Grzegorzem K.
Po odczytaniu wyjaśnień Grzegorza K. ws meczu Walka Makoszowy - Śląsk Wrocław z 4 października 2003: Nie zgadzam się z tym co powiedział Grzegorz K. Nie było takiego zdarzenia, nie wiem czy sędzia W. wziął łapówkę, ale ja nie dostałem od K. koperty i nie dawałem jej sędziom. Ja nic nie wiedziałem o łapówkach wręczanych przez Grzegorza K.
B. sędzia Zbigniew R.z Poznania (całość tutaj):
Ja pamiętam, że w z związku z tym meczem (Zagłębie Sosnowiec - Śląsk Wrocław - wiosna 2004 - dpanek) dostałem pieniądze od działaczy Zagłębia Sosnowiec. (...) Nie pamiętam rozmowy z panem K. Nie pamiętam czy pan K. mi coś przed meczem proponował. Nie wykluczam tego, ale tego po prostu nie pamiętam. Ja nie znam pana Grzegorza K., nie utrzymywałem z nim żadnych kontaktów telefonicznych ani osobistych. (...) Skoro on dzwonił do mnie przed meczem to pewnie rozmawialiśmy o meczu. Innych spraw nie mieliśmy. Być może on rzeczywiście coś mi zaproponował, bo takie wtedy były czasy. Jak pan K. twierdzi, że proponował mi pieniądze i ja się zgodziłem je przyjąć, to tak widocznie było. Ja tego nie pamiętam, ale takiej sytuacji nie wykluczam. (...) Chciałbym aby nie orzekać wobec mnie grzywny. Tym bardziej, że nie przyjąłem od pana K. żadnych pieniędzy bo Śląsk ten mecz przegrał.
Antonii M. - obserwator PZPN (całość wyjaśnień tutaj):
Byłem obserwatorem meczu między Śląskiem Wrocław a Ruchem Radzionków. Ten mecz był już dawno, chyba z siedem, osiem lat temu, to była chyba runda wiosenna. Pamiętam, że przed tym meczem zadzwonił do mnie Mirek K. Zapytał mnie czy jadę na mecz Śląska. On powiedział, że jego kolega jest tam trenerem. Powiedział coś w tym stylu, że ten kolega - trener Śląska będzie chciał ze mną porozmawiać, powiedział żebym z tym trenerem porozmawiał i nie robił temu trenerowi przykrości. Z rozmowy wynikało, że on chce ze mną rozmawiać na temat nadchodzącego meczu. Mirek nie wspominał nic o pieniądzach. Mówił tylko, że oni tam czasami dają fajne souveniry, prezenty, a poza tym mówił, że ten trener to jego serdeczny przyjaciel. Jakoś po tym telefonie zadzwonił do mnie ten trener, on się nazywał K., nie pamiętam jak miał na imię. Zapytał mnie w rozmowie, czy rozmawiał ze mną Mirek K. Ja potwierdziłem. On chciał się upewnić czy będę na zawodach i o której przyjadę Ja mu powiedziałem, że będę na zawodach i przyjadę zgodnie z wytycznymi na godzinę przed zawodami. Gdy przyjechałem na zawody zostałem zaprowadzony do pokoju, w którym byli już sędziowie. Wtedy przyszedł ten K., przywitał się ze mną, z sędziami już się nie witał. Musiał to zrobić wcześniej, bo oni już wcześniej pojawili się na tych zawodach. On w tej szatni mówił, że ma nadzieję, że mecz zakończy się po jego myśli, że nie będziemy mu przeszkadzać itd. Ja odpowiedziałem, że nie zamierzamy nikomu przeszkadzać. Nie pamiętam czy jeszcze w tej szatni przy wszystkich czy też na osobności on powiedział, że ma dla nas przygotowane po meczu souveniry. On zapytał mnie o rozmiar ubrań. Ja zapytałem czemu on pyta. On wtedy powiedział, że ma dla mnie jakąś koszulkę i spodenki. On o pieniądzach nic nie mówił. Po meczu zaprosił mnie do magazynku i włożył mi do reklamówki koszulkę, spodenki, proporczyk i jakiś długopis. Później nas zaprosili do hotelu. Pojechałem za sędziami do tego hotelu. Zobaczyłem, że tam na tej kolacji są same osobistości. Byli jacyś posłowie, senatorowie, bo tak się do siebie zwracali. W kolacji uczestniczyli także sędziowie. Ja szybko zjadłem i pojechałem do domu. Pieniędzy nie dostałem. Po meczu K. mówił żeby sędziom dać dobre noty, bo dobrze sędziowali. Muszę powiedzieć, że działacze prawie zawsze tak mówią gdy wygrywają. Ja takich gadek jednak nie biorę pod uwagę. Ja z założenia chciałem postawić tym sędziom dobre noty. Oni startowali już z wyższego pułapu bo na Śląsku Wrocław są zawsze trudne mecze, z uwagi na kibiców, więc już przed meczem założyłem, że sędziowie dostanę dobre noty.
Janusz J. - były trener bramkarzy Śląska Wrocław (całość wyjaśnień czytaj tutaj):
W sezonie 2003/2004 byłem w Śląsku Wrocław trenerem bramkarzy. Do tego klubu ściągnął mnie Grzesiek K. Pojechaliśmy na wyjazdowy mecz z Lechią Zielona Góra. Pojechaliśmy autokarem. W
autokarze oprócz zawodników byłem ja, trener K., kierownik drużyny S. i Waldek Tęsiorowski, który był jednocześnie trenerem i piłkarzem. Dojechaliśmy do Polkowic i zatrzymaliśmy się przy zajeździe przy trasie. Nie pamiętam czy zatrzymaliśmy się specjalnie żeby spotkać się z sędziami. Podejrzewam, że Grzegorz K. zarządził postój, bo zawsze rządzi trener. Po tym postoju mieliśmy jechać w dalszą drogę. Przy autokarze podszedł do nie Grzegorz K. Poprosił mnie abym został przy tym zajeździe. Byłem tym zaskoczony. Powiedział mi żebym przekazał kopertę. Podał mi tę kopertę i ja ją włożyłem do kieszeni. Zapytałem go komu mam ją przekazać. On powiedział, że te osoby, które podjadą się do mnie zgłoszą, bo mnie znają. Zapytałem jak ja dojadę na mecz. On odpowiedział, że zabiorę się z tymi osobami. Byłem tym zaskoczony, ale nie zadawałem pytań. Domyśliłem się o co chodzi gdy podjechał samochód i wysiadło z niego trzech mężczyzn. Wtedy zorientowałem się, że są to sędziowie i mam im przekazać pieniądze. Nie wiedziałem jaka jest kwota w kopercie. Z tymi sędziami weszliśmy do zajazdu i wypiliśmy kawę. Oni chcieli się napić kawy. Przy tej kawie ja tę kopertę z pieniędzmi położyłem w obecności wszystkich sędziów na stole. Zabrał tę kopertę, jak pamiętam, sędzia główny. Po wypiciu kawy i zabraniu pieniędzy oni zabrali mnie do Zielonej Góry na mecz. Wysiadłem wcześniej przed stadionem żebym nikt nie zobaczył, że przyjechałem z sędziami. Poszedłem do szatni. Chyba już nawet K. nie tłumaczyłem, że przekazałem kopertę. Było jasne, że ja ją przekazałem. Ja już nie wracałem do tematu. Nie wiedziałem nic o kupowaniu meczów w Śląsku Wrocław. Ta drużyna się dopiero tworzyła, nie było pieniędzy, zarabiałem bardzo marne pieniądze. Nie oddawałem części pieniędzy na łapówki. Nie było z czego. (...) Nic nie wiedziałem o korupcji w tym klubie. Przypadkowo zostałem w to zdarzenie wmanewrowany. Ja mam taki charakter, tak zostałem nauczony, że wykonuję polecenia trenerów. W tej sytuacji też tak zrobiłem, bo nie przemyślałem tej sytuacji. To był przypadek, bo ja później się dowiedziałem, że musiałem zostać w tych Polkowicach bo sędziowie się spóźnili. Gdyby się nie spóźnili to ja bym nie został w tę sytuację wmanewrowany.
Ja jestem pewien, że w tych Polkowicach siedzieli ze mną przy stole wszyscy trzej sędziowie. Ja wtedy przy nich wszystkich położyłem na stole kopertę. Zabrał tę kopertę sędzia główny. Powiedziałem, że miałem przekazać tę kopertę więc przekazuję. Ja nie ukrywałem kim jestem. Z tego co pamiętam oni wiedzieli kim ja jestem. Zresztą Grzegorz K. powiedział mi gdy mi przekazywał tę kopertę i kazał zostać przy tym barze, że te osoby mnie znają i rozpoznają mnie. Ja tych osób nie znałem i bałem, że się nie rozpoznamy. Jadąc z tymi sędziami w samochodzie ja im powiedziałem, że wysiądę wcześniej, że nie dojadę z nimi do samego stadionu, bo nie chciałem, żeby mnie trenera Śląska ktoś zobaczył z sędziami. Dlatego oni mnie wysadzili wcześniej. Ja jestem przekonany, że ci sędziowie wiedzieli, że ja jestem trenerem Śląska, przynajmniej, że działaczem Śląska. Oni musieli to wiedzieć. Ja po tym meczu nie byłem w hotelu Wrocław. Zresztą nie chodziłem na te kolacje do hotelu Wrocław. Z tego co wiem to na te kolacje chodził kierownik drużyny. Nie wiem kto jeszcze na te kolacje chodził bo tym się nie zajmowałem. Ta sytuacja z przekazaniem tej koperty była jedyną taką sytuacją. Ja byłem tą sytuacją i tym poleceniem Grzegorza K. zaskoczony. Żałuję dzisiaj, że wtedy nie zareagowałem inaczej to pewnie bym dzisiaj tutaj nie siedział.
Janusz Wójcik - były trener Świtu NDM (całość wyjaśnień tutaj):
Słyszałem, że za moich czasów, gdy trenowałem Śląsk Wrocław, była tam korupcja, ale o szczegółach trudno mi powiedzieć. Tam sprawami sędziowskimi zajmował się Fajbusiewicz. On miał szerokie kontakty w środowisku, mógł też mieć kontakty z Diakonowiczem i P., ale szczegółów nie pamiętam.
Piotr D. - b. prezes GKS Katowice o walce o awans w sezonie 1999/2000 (całość wyjaśnień tutaj):
Nie pamiętam dzisiaj dokładnie daty nawiązania współpracy ze Śląskiem Wrocław. (...) Po nawiązaniu tej współpracy uzgodniliśmy z przedstawicielami Śląska, że oni będą załatwiali sędziów, a my zawodników. Negocjacje w tym zakresie prowadził mój ojciec. A byłem jedynie wykonawcą jego uzgodnień. (...) Wszystkie nasze wspólne działania były wymierzone przeciwko Górnikowi Łęczna (który tak jak Śląsk i GKS walczył o awans do I ligi - dopisek dpanek). Było tak, że każdy klub załatwiał swoje mecze we własnym zakresie, natomiast zrzutki pieniężne robiliśmy w opłacenie sędziów i zawodników drużyn grających z Górnikiem Łęczna. Były to tzw. podpórki. Zdarzało się jednak i tak, że gdy na przykład Śląsk Wrocław nie miał dojścia do zawodników drużyny,z którą miał grać to wówczas zwracał się z prośbą do nas. Przypominam sobie, że Śląsk nie miał kontaktu z zawodnikami z Włókniarza Kietrz. Wówczas oni do nas zadzwonili i poprosili o pomoc. Przekazałem przedstawicielom Śląska numer do jednego z zawodników Włókniarza. (...) On grał wcześniej w GKS Katowice. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że będą do niego dzwonić ze Śląska Wrocław i na tym moja rola się skończyła. Wracając do meczu z Siarką Tarnobrzeg spotkaliśmy z przedstawicielami Śląska Wrocław w hotelu w Krakowie. Kiedyś ten hotel nazywał się Intercontinental. Był on koło salonu Mercedesa. Przedstawiciele Śląska Wrocław zatrzymali się właśnie w tym hotelu gdyż jeden ze sponsorów tej drużyny miał tam kasyno. (...) O ile pamiętam to ja jedynie na tym spotkaniu reprezentowałem GKS Katowice. (...) Tam ustaliliśmy, że na ten mecz ja załatwiam piłkarzy Siarki Tarnobrzeg, a oni załatwiają sędziego. Postanowiliśmy zrobić zrzutkę i zebraliśmy 150 tys. 100 tys. było dla piłkarzy, 50 tys. dla sędziego. Prowadziłem rozmowy z przedstawicielem Siarki Tarnobrzeg ówczesnym prezesem tego klubu (...). (...) Do tej osoby dostałem numer telefonu od ojca. Skontaktowałem się z nim telefonicznie i ustaliliśmy zasady podpórki. Był jednak jeden problem. On chciał abym pieniądze przekazał jemu, natomiast ja obawiałem się, że on te pieniądze zabierze i nic nie powie zawodnikom, a oni wezmą od Górnika Łęczna. W razie wygranej Siarki lub remisu on by zabrał pieniądze dla siebie. Takie były moje obawy. Dlatego ja dałem te pieniądze w jego obecności zawodnikom. Około godziny przed meczem przyjechałem do siedziby klubu do prezesa. Tam u niego w pokoju przekazywałem w jego obecności pieniądze zawodnikom. On wcześniej ustalił listę i wskazywał komu i ile mam dać. Zawodnicy z szatni byli przywoływani do pokoju prezesa i wchodzili pojedynczo. Każdemu z nich wręczyłem pieniądze w różnych kwotach. Pamiętam dokładnie, że bramkarzowi dałem 10 tys. zł. Tych zawodników było pięciu lub sześciu. Oni po wręczeniu pieniędzy zdeponowali je u prezesa z zamiarem odebrania po meczu. Do przerwy Siarka przegrywała 2:0 i byłem święcie przekonany, że część zawodników wzięła pieniądze również od Górnika Łęczna. Ponieważ bali się, że sportowo nie podołają zwycięstwu woleli wziąć łatwiejsze pieniądze za przegraną, a nie wątpliwe pieniądze za remis lub wygraną. Dlatego w przerwie meczu powiedziałem zawodnikom Siarki i prezesowi, że dostaną oni te pieniądze nawet w razie remisu. Wcześniej była rozmowa tylko o wygranej. Remis również eliminował Górnika z dalszej walki o awans lub znacznie ograniczał ich szanse. Trener Siarki wymienił w przerwie lub tuż po przerwie dwóch zawodników Siarki i to przyniosło efekt. Zaczęli grać do tyłu, zaczęli grać do przodu i osiągnęli remis 2:2. Po meczu wszedłem do szatni i im wszystkim podziękowałem, a pieniądze zostały u nich. Po tym meczu spotkałem się z przedstawicielami Śląska gdzieś w Tarnobrzegu. Tam ustaliliśmy, że oni nie przekażą pieniędzy sędziemu tego meczu gdyż w naszej ocenie sprzyjał on Górnikowi. Sędzia tak się zachował mimo, iż były przeprowadzone z nim rozmowy i on przyjął propozycję. Wtedy pogratulowaliśmy sobie awansu bo po tym remisie sprawa awansu została praktycznie przesądzona. (...) Chcę dodać, że takie kluby jak Wisła Płock, Szczakowianka Jaworzno i Śląsk Wrocław, w przypadku tych dwóch ostatnich drużyn, gdy grały one w pierwszej lidze, brały sobie na zgrupowania sędziów pierwszoligowych i opłacali im te wyjazdy i dawali wynagrodzenia. Jest to dla mnie bardzo dziwne gdyż kluby takie mogłyby sobie wziąć sędziów na przykład z własnego okręgu lub z niższych lig, co by ograniczyło koszty. Brano natomiast sędziów, którzy następnie sędziowali tym drużynom mecze w lidze. Na zgrupowaniu Śląska Wrocław był sędzia Zbigniew Marczyk. Są to wszystko w mojej ocenie zachowania sprzyjające korupcji.
Piotr M. - kierownik GKS Katowice (całość wyjaśnień tutaj):
Wiem, że weszliśmy w porozumienie ze Śląskiem Wrocław aby razem ponosić koszty kupowania meczów. Do pierwszej ligi awansował w rezultacie tych działań GKS i Śląsk.
B. sędzia z Opola Tomasz W. (całość wyjaśnień tutaj):
(...) Pamiętam, że przed meczem zadzwonił do mnie mój asystent w tym meczu Mirosław K. Nie pamiętam na który numer telefonu wtedy do mnie zadzwonił (...). My już wtedy wiedzieliśmy, że jedziemy na mecz Chrobry Głogów - Śląsk Wrocław jako sędziowie tego spotkania. K. powiedział mi, że może załatwić za ten mecz premię od Śląska, powołał się na trenera Śląska o nazwisku chyba K. Ten trener miał brata, który jest sędzią asystentem w I lidze i on się znał z K. K. powiedział, że to właśnie z tymi osobami rozmawiał na temat premii za ten mecz w przypadku pomocy w osiągnięciu korzystnego wyniku przez Śląsk. Z tego co pamiętam K. nie podawał konkretnej kwoty podczas tej rozmowy. Ja powiedziałem, że na takie działania jest teraz paragraf i jak chce to niech sam sobie ten temat załatwia. Ja nie chciałem mieć żadnego kontaktu z tym trenerem Śląska i pośrednikami. Obawiałem się, że może to skutkować problemami z prawem. Przed samym meczem w Głogowie Mirek K. wrócił do tego tematu i powiedział, że załatwił tę premię ze Śląska. Ja przyjąłem to do wiadomości. Nie komentowałem tej sytuacji. Ze mną nikt ze strony Śląska przed tym meczem nie rozmawiał. Tego K. - trenera Śląska znałem jedynie ze słyszenia, widziałem go w związku z tym, że wcześniej sędziowałem mecz drużyny, której był trenerem.(...) Tego K. - trenera Śląska słabo pamiętam. Nie wiem czy byłbym w stanie go rozpoznać. Myślę, że jest mojego wzrostu, wieku ok. 40 lat. (...) Wracając do meczu Śląsk Wrocław - Chrobry Głogów to zakończył się on zwycięstwem Śląska 1:0. Ja nie wtajemniczałem w to, że jest propozycja ze strony Śląska drugiego asystenta, sądzę, że też nie zrobił tego K. bo byłby trzeci do podziału. Mecz odbył się, wynik był korzystny dla Śląska, ja nie pomagałem tej drużynie. Po meczu trafiliśmy na kolację w Głogowie w jakiejś pizzerii. Pamiętam, że Mirek K. nas poganiał, mówił, że jeszcze jesteśmy zaproszeni przez działaczy Śląska na kolację we Wrocławiu. Nie byłem z tego zadowolony, ale pojechaliśmy do Wrocławia. Na kolację umawiał się K., mnie nie zapraszał nikt osobiście. Pojechaliśmy do Wrocławia cała trójką sędziowską, pojechaliśmy do hotelu Wrocław. Weszliśmy tam na jakąś salę główną, było widać, że tam się odbywała jakaś większa impreza. Wnioskowałem to po wielkości stołu, który był przygotowany według mnie na kilkanaście osób. Tam było już mniej gości - około 5-6 osób. Ja tam zostałem przedstawiony przez Mirka tym osobom, ale nie przywiązywałem większej wagi z kim byłem poznawany. ja nie wykluczam, że wśród tych osób w hotelu był ten trener Śląska K., ale tego nie pamiętam w chwili obecnej. Było dla mnie jasne, że te osoby to osoby związane ze Śląskiem Wrocław, działacze tego klubu. Na pewno nie było tam żadnych piłkarzy Śląska Wrocław. W pewnym momencie Mirek wyszedł z jednym z tych mężczyzn na zewnątrz. Po chwili wrócił po mnie i powiedział żebym wyszedł z nim bo ten działacz czeka na nas. Ja wyszedłem, ten mężczyzna stał przy otwartym bagażniku samochodu, nie pamiętam jakiej marki. Gdy ja podszedłem do tego pojazdu to ten mężczyzna dał mi dres Adidasa - koloru granatowego - spodnie i jasna bluza, czapkę bejsbolówkę jasnego koloru i pieniądze. (...) Pamiętam, że Mirek rozmawiał z tym facetem, że mają nam dać jeszcze buty Adidasa i pytał nas o rozmiar buta. Tych butów wtedy nie dostaliśmy. Pamiętam, że K. w drodze powrotnej do Opola mówił, że on dopilnuje żeby nam przekazał te buty. Chyba jeszcze (tego samego - dopisek dpanek) tygodnia lub później K. poinformował mnie (...), że te buty będą, że ma je dla nas odebrać obserwator Mitko. z Krapkowic, nie pamiętam jego imienia. On miał jechać na obserwację do Wrocławia i wtedy odebrać te buty. Ja tych obiecanych butów nie dostałem, pamiętam, że K. przekazał mi jakiś czas później bluzę z długim rękawem i koszulkę z krótkim rękawem i mówił, że mogę sobie wybrać co chcę. On powiedział, że tych butów jeszcze nie ma, ja zrozumiałem, że ta bluza i koszulka też jest ze Śląska. K. mówił też, że te obiecane buty będą, ale ja ich nie dostałem. Nie wracałem do tego tematu butów w rozmowach z K. Ja odtwarzam, że przy przekazywaniu tych rzeczy przed hotelem był jeden działacz Śląska. Pamiętam, że on mówił, że te ubrania sportowe im zostały bo były przeznaczone dla sekcji koszykówki ale okazały się za małe. Ten dres chyba jeszcze posiadam.
B. sędzia - asystent z Opola Tomasz S.:
Jeśli chodzi o zarzut I i mecz Lech Zielona Góra - Śląsk Wrocław z 25 października 2003 to faktycznie byłem sędzią asystentem i dostałem od Mariusza S. po meczu w Opolu kwotę, być może właśnie 250 zł, to była kwota między 200 a 300 zł, mogło być właśnie 250. Z tego co pamiętam jechaliśmy na mecz i zatrzymaliśmy się w Polkowicach. To był jakiś parking. Do naszego samochodu wsiadł jakiś pan, ja go nie znałem, być może to jest ten pan opisany w zarzucie. Tego pana zabraliśmy ze sobą na stadion. Przed tym jak ten człowiek wsiadł do samochodu to Mariusz S. rozmawiał z nim na osobności. Dla mnie oznaczało wtedy to spotkanie to, że Mariusz ma tam swoje ciemne interesy. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy z tym człowiekiem w samochodzie. Mariusz S. witał się przed meczem z trenerem Śląska, rozmawiał dziwnie z zawodnikami Śląska, mówił do nich, że będzie dobrze, żeby się nie martwili. Te wszystkie okoliczności uświadomiły mi, że Mariusz chce żeby nie skrzywdzić Śląska czy coś w tym stylu. Nie przypominam sobie żeby Mariusz mi mówił żeby sędziować na korzyść Śląska. Ja to sobie sam zaobserwowałem, że taka ma być linia sędziowania podczas tego meczu. Ja byłem asystentem z czerwoną chorągiewką. Ja sędziowałem swoje bo byłem zestresowany bo za mną było z 200 kibiców Śląska. Wiem, że Mariusz w końcówce meczu dał dla Śląska rzut karny, który ustawił wynik meczu na 3:4 dla Śląska. Wydaje mi się, że ten karny był, że słusznie go podyktował, natomiast nie wiem na ile na tę jego decyzję wpłynęły te jego ciemne interesy, to, że przyjął pieniądze. Obserwator był zadowolony. Nie pamiętam kim był obserwator. Pojechaliśmy po meczu do Wrocławia, chyba do hotelu Wrocław. Tam byli działacze Śląska. Nie wiem jacy to byli działacze, nie znam ich nazwisk. Nie wiem, w którym momencie Mariusz dostał te pieniądze. Ja od Mariusza dostałem pieniądze już w Opolu. Mariusz powiedział jedynie dzięki, dając nam pieniądze, ja po tych wszystkich okolicznościach wiedziałem, że to są pieniądze ze Śląska. (...)
Z J. miałem jedynie taki kontakt, że zabraliśmy go na stadion z Polkowic. Pieniądze dostaliśmy od S., gdy wróciliśmy do Opola. Była to kwota w jednym i drugim przypadku po około 250 zł. Po meczu Śląska Wrocław pojechaliśmy jeszcze do hotelu do Wrocławia. Tam spotkaliśmy się także z inną trójką sędziowską (...). Spotkaliśmy się tam też z działaczami Śląska Wrocław. Nie pamiętam, z którymi działaczami się spotkaliśmy. Ja ich nie znam.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!
15 marca 2017 - wyrok ws. Krzysztofa Z. prawomocny
30 stycznia 2017 Tadeusz M. ukarany przez PZPN za ustawienie meczu Śląska
19 kwietnia 2016 Krzysztof Z. skazany
11 kwietnia 2016 koniec procesu Krzysztofa Z.
07 kwietnia 2016 Marcin Wróbel prawomocnie skazany
28 stycznia 2016 Sąd odracza wyrok ws. apelacji Marcina Wróbla
27 stycznia 2016 treść apelacji Marcina Wróbla
04 stycznia 2016 Jest termin apelacji ws. Marcina Wróbla
24 lipca 2015 proces Krzysztofa Z. wznowiony
20 lipca 2015 - odwołanie od wyroku. ws Marcina Wróbla
6 maja 2015 - wyrok ws. korupcji w Śląsku Wrocław
30 grudnia 2014 Tomasz W. skazany za ustawianie meczu Śląska
15 grudnia 2014 - kolejna rozprawa ws. korupcji w Śląsku. Zeznają świadkowie. Następni w styczniu
5 grudnia 2014 - sędzia Tomasz W. oskarżony o ustawianie meczu Śląska
22 października 2014 - procesy ws. Śląska rozpoczęte
23 września 2014 - proces ws. Śląska Wrocław ruszy na nowo?
27 lipca 2014 - b. sędzia Mariusz S. skazany za udział w ustawianiu meczów Śląska
7 lipca 2014 - Proces Krzysztofa Z. znowu odroczony
28 czerwca 2014 - proces ws. Śląska odroczony do września
2 stycznia 2014 - śledztwo ws. Zbigniewa S. umorzone
04 grudnia 2013 - proces ws. korupcji w Śląsku. Wyjaśnienia składał jeden z oskarżonych. Kolejna rozprawa w styczniu
25 października 2013 - akt oskarżenia ws. ustawiania meczów Śląska Wrocław
24 października 2013 - kolejni świadkowie zeznają w procesie ws. Śląska
22 grudnia 2012 - kolejny oskarżony przesłuchiwany - czytaj.
12 listopada 2012 - proces ws. korupcji w Śląsku Wrocław rozpoczęty - czytaj.
15 sierpnia 2012 - Śląsk kupił awans w 2000 do I ligi? - czytaj.
15 maja 2012 - kolejny wyrok ws. korupcji w Śląsku Wrocław - czytaj.
13 marca 2012 - pierwsze wyroki ws. korupcji w Śląsku Wrocław - czytaj.
16 lutego 2012 - wnioski o warunkowe umorzenia ws. Śląska zatwierdzone - czytaj.
02 stycznia 2012 - jaka kara dla Śląska za korupcję - czytaj.
02 stycznia 2012 - lista ustawionych meczów - szczegóły - czytaj.
30 grudnia 2011 - wnioski o warunkowe umorzenie śledztwa ws. Janusza J. i Tomasza S. - czytaj
29 grudnia 2011 - akt oskarżenia ws. Śląska Wrocław - czytaj.
20 lipca 2011 - były bramkarz Śląska Janusz J. - zatrudniony w Czarnych Żagań - czytaj.
2 lutego 2011 - kolejne zarzuty za korupcję w Śląsku - czytaj.
27 stycznia - MKS Kluczbork zwalnia Grzegorza K. - czytaj.
26 stycznia 2011 - Śląsk odcina się od korupcji - czytaj.
26 stycznia 2011 - osiem zarzutów dla Grzegorza K. - czytaj.
25 stycznia 2011 CBA zatrzymuje b. trenera Śląska - Grzegorza K. - czytaj.
WYJAŚNIENIA OSKARŻONYCH:
Mariusz S. - sędzia z Opola (całość wyjaśnień tutaj):
Następny mecz z 25 października 2003 roku Lechii Zielona Góra ze Śląskiem Wrocław 3:4. Tutaj padła propozycja ze strony gości. Dzwonił do mnie Grzegorz K. - trener Śląska. Dzwonił dwa dni przed meczem. Dzwonił na moją komórkę. Dzwonił z telefonu komórkowego kierownika drużyny Śląska. Wiem to, bo tak mi powiedział, że dzwoni z tego telefonu. W trakcie tej rozmowy powiedział, że jest 4 tys. zł za zwycięstwo. O remisie nic nie mówił. Zgodziłem się na to. Nic nie mówił o obserwatorze. Z tego co pamiętam od razu umówiliśmy się, że pieniądze dostanę przed meczem. Miały być mi przekazane w barze w Polkowicach gdzie mieliśmy się spotkać po drodze. Ja za późno wyjechałem na ten mecz i wiedziałem, że się spóźnię. Zadzwoniłem do K. lub do kierownika drużyny Śląska i powiedziałem mu o tym. Odpowiedziano mi w związku z tym, że oni jadą i poczeka na mnie Janusz J. Nie wiem kim on był w klubie Śląsk. Dojechałem na miejsce do Polkowic i J. zabrał się z nami do Zielonej Góry. Pieniądze przekazał mi w Polkowicach. Asystenci, z którymi jechałem nic o tym nie widzieli. Potem przed meczem poinformowałem ich, że sędziujemy pod Śląsk. Zgodzili się. Byli to Tomasz S. i Krzysztof B. Odnośnie obserwatora meczu, którym był Tadeusz M. to rozmawiałem z nim przed meczem koło budynku klubu i powiedziałem mu o propozycji Śląska i, że się podzielę pieniędzmi z nim tj. 1,5 tys. zł, a asystenci po 250 zł. On się zgodził. Dał mi po meczu dobrą notę. Obserwatorowi przekazałem pieniądze po meczu w zajeździe blisko Świebodzina, gdzie pojechaliśmy coś zjeść po meczu. My pojechaliśmy swoim samochodem, a obserwator swoim. Asystentom przekazałem pieniądze już w Opolu jak się rozstawiliśmy. Dałem im po 250 zł.
23 sierpnia 2003 rozegrany został mecz III ligi Chrobry Głogów – Śląsk Wrocław. Mecz zakończył się zwycięstwem Śląska 2 do 0. Sędzią tego meczu był Tomasz W. a asystentem Mirek K. K. miał dobre układy z ówczesnym trenerem Śląska Grzegorzem K. K. mówił mi, że za ten mecz dostali od Śląska 3 tys. zł. Nie wiem kto dawał te pieniądze i nie wiem czy K. podzielił się z W., ale podejrzewam, że się podzielił. Wiem, że Mirek K. miał dobre układy z Grzegorzem K. i, że to trener załatwiał mecze, bo później jak sędziowałem na Śląsku Wrocław to K. pytał mnie czy wszystko dobrze z Grzesiem K., czy dostałem od niego kasę. Z tego co wiem to Śląsk Wrocław w sezonie 2003/2004 kupował większość meczów.
Sędzia asystent Mirosław K. (całość wyjaśnień tutaj):
Zacznę swoje wyjaśnienia od spotkań piłkarskich ustawianych przez Śląsk Wrocław. Pierwszy kontakt miał miejsce 26 sierpnia 2000 roku z panem Fajbusiewiczem i Marianem Putyrą na meczu GKS Katowice ze Śląskiem Wrocław. Sędzią głównym tego meczu był Zbigniew Marczyk. Mecz zakończył się remisem 1:1. Byłem sędzią asystentem w tym meczu. Wymienieni panowie obiecali przed meczem sędziemu Zbigniewowi Marczykowi 20 tys. zł za zwycięstwo i 10 tys. za remis. O tym powiedział mi Marczyk przed meczem. Po meczu razem z Marczykiem i drugim asystentem byliśmy umówieni n a spotkanie na drodze między Katowicami a Gliwicami. Tam spotkaliśmy się ze Zbigniewem Fajbusiewiczem i Putyrą. Tam oni dali nam 10 tys., ale dali nam te pieniądze w markach. To była równowartość 10 tys. Nie pamiętam czy był przy tym drugi asystent, nie pamiętam czy był w to wtajemniczony. Od tego spotkania rozpoczęła się moja znajomość z Fajbusiewiczem. Marczyk z tej kwoty dał mi równowartość 2 tys. zł. Na tym spotkaniu Fajbusiewicz zapytał mnie czy jeśli będzie potrzebował pomocy u sędziów to czy może liczyć na moje kontakty z sędziami. Powiedziałem, że się zgadzam. Chodziło o pomoc dla niego w dotarciu do konkretnych sędziów. W późniejszym czasie gdy się bliżej skumplowałem z Fajbusiewiczem, prawdopodobnie od niego dowiedziałem się, że mecz z września 2000 roku między Śląskiem Wrocław a Ruchem Chorzów także był ustawiony. Mecz ten sędziował Antoni Fijarczyk, Bliższych szczegółów nie pamiętam. Wiem jedynie, że został ten mecz załatwiony z sędzią Fijarczykiem. Następny mecz, w związku z którym miałem kontakt z panem Fajbusiewiczem, był mecz z 28 października 2000 między Śląskiem Wrocław a Zagłębiem Lubin. Mecz ten sędziował Zbigniew Marczyk, a ja byłem asystentem. Mecz zakończył się zwycięstwem Śląska. Fajbusiewicz wiedział, że ja z Marczykiem przyjeżdżam na ten mecz. Przed meczem Fajbusiewicz powiedział do mnie i Marczyka na obiekcie, że oferuje za zwycięstwo w tym meczu 20 tys. zł. Nie pamiętam czy był przy tym drugi asystent. Po meczu Fajbusiewicz dał Marczykowi te 20 tys. na obiekcie. Marczyk dał mi z tej kwoty 4 tys. Po tej rundzie zakończyły się rządy Fajbusiewicza, bo na wiosnę do klubu przyszedł Janusz Wójcik. Wiem z rozmów z Fajbusiewiczem, że na wiosnę w meczu Odra Wodzisław - Śląsk Wrocław 31 marca 2001 roku, który to mecz sędziował Grzegorz Kasperowicz, mecz ten także był ustawiony z sędzią. Przed tym meczem skontaktował się ze mną Fajbusiewicz i poprosił mnie żebym porozmawiał z Kasperowiczem, aby pomógł w tym meczu Śląskowi za kasę. Kasperowicz powiedział mi, że ze mną w układ nie wchodzi bo ktoś inny już do niego dociera ws. pomocy Śląskowi. Później już po jakimś czasie po meczu rozmawiałem z Kasperowiczem i prosiłem go, że z racji tego, że dałem mu kontakt, żeby odpalił mi coś za ten mecz. On powiedział, że nic mi nie da bo ma za dużo pośredników. Kasperowicz powiedział mi, że dostał za ten remis 20 tys. zł prawdopodobnie od Wójcika. Powiedział, że musiał z tej kwoty odpalić Diakonowiczowi, Perkowi i Wójcikowi ich dole i zostało mu jedynie 10 tys. i dlatego nic mi nie da. Wtedy Wójcik działał z Diakonowiczem, który był szefem Kolegium Sędziów PZPN, a Perek był obsadowym PZPN i jednocześnie szefem Kasperowicza. Dlatego wszyscy dostali swoją dolę. Generalnie chcę powiedzieć, że kiedy Wójcik przyszedł do Śląska to powiedział od razu, że nikt nie ma się wpierdalać w sprawy sędziowski, że on będzie załatwiał i, że on bierze sędziów na siebie. Mimo to gdy Fajbusiewicz zadzwonił do mnie przed tym meczem to prosił o przekazanie propozycji Kasperowiczowi. On prowadził nadal swoją politykę docierania do sędziów. Następny mecz, o którym wiem, że był ustawiony z sędzią, to był mecz z 28 kwietnia 2001 roku między Amiką Wronki a Śląskiem Wrocław. Ten mecz sędziował Michał Nowak z Sosnowca. Śląsk wygrał 1:0, a przed meczem Wójcik zaproponował Nowakowi 20 tys. za zwycięstwo Śląska. O tym meczu opowiedział mi sam Nowak, z którym ja także nieraz sędziowałem. Z tej opowieści wynikało, że Janusz Wójcik nie wywiązał się z obietnicy i oszukał Nowaka nie przekazując mu obiecanej kwoty. Po meczu Wójcik powiedział Nowakowi, że przekazał pieniądze Diakonowiczowi i on się z nim rozliczy. Było to oczywiście nierealne aby Nowak zadzwonił do szefa Kolegium Sędziów PZPN i upominał się o pieniądze. Diakonowicz nie dał żadnych pieniędzy Nowakowi.
Następny mecz, w związku, z którym miałem kontakt z Fajbusiewiczem i Wójcikiem, to był mecz z 12 maja 2001 roku Śląska Wrocław i Legii Warszawa. Mecz ten sędziował Zbigniew Marczyk, ja byłem asystentem. Przed meczem w szatni, w której był też Janusz Wójcik, pokazał on nam pięć palców w górę dając do zrozumienia, że za ten mecz jest dla nas 50 tys. za zwycięstwo.O tym fakcie poinformowaliśmy obserwatora Romana Walczaka z Łodzi, którego wcześniej nie było w szatni. Roman Walczak zaakceptował układ i powiedział żeby drukować z głową, bez wygłupów. Chciałem się przekonać czy Wójcik faktycznie proponuje taką kwotę i zadzwoniłem do Fajbusiewicza. Fajbusiewicz powiedział mi, że nie mają pieniędzy, że w kasie nie ma pieniędzy i Wójcik chce nas oszukać. Mecz zakończył się remisem i nie dostaliśmy żadnych pieniędzy.
Z rozmów z Fajbusiewiczem wiem, że on płacił sędziom ze swoich pieniędzy. Oczywiście Fajbusiewicz chciał odzyskać te pieniądze. Dlatego też wziął z klubu dwie karty zawodników i później tych zawodników sprzedał do Wisły Płock. Pieniądze za tych zawodników - około 400 tys. wpłynęły na konto Fajbusiewicza, nie klubu. Jednym z tych zawodników był Nazaruk, drugiego nie pamiętam. Za czasów przed Wójcikiem Fajbusiewicz często dzwonił do mnie wypytywał, czy nie wiem kto jedzie do niego na mecz, pytał czy z danym sędzią może podjąć rozmowę, prosił mnie abym porozmawiał z danym sędzią, że będzie on do danego sędziego podchodził z propozycją. Z uwagi na upływ czasu nie pamiętam o jakich sędziów chodziło. Później gdy do Śląska przyszedł Wójcik to on nie miał żadnego problemu z sędziami, gdyż miał bezpośredni kontakt z obsadowym Perkiem i szefem Kolegium Sędziów PZPN Diakonowiczem.
Sędziowałem także taki mecz z 23 sierpnia 2003 roku między Chrobrym Głogów a Śląskiem Wrocław. Byłem tam sędzią asystentem, a sędzią głównym był Tomasz W. Przed meczem skontaktował się ze mną telefonicznie trener Śląska Wrocław Grzegorz K. Powiedział, że oferuje 3 tys. zł za zwycięstwo Śląska w tym meczu. Zgodziłem się im pomóc. Przed meczem powiedziałem Tomaszowi W., że jest propozycja ze strony Śląska Wrocław, że jest 3 tys. zł. Nie pamiętam czy wprost mu powiedziałem, że dzwonił K. czy też, że przedstawiciel Śląska. W. przystał na tę propozycję. Uzgodniliśmy, że nie będziemy robić nic na chama. Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Śląska. Drugi asystent nie był w układzie. Z W. zawsze robiliśmy tak aby drugi asystent nie wiedział o układzie. Po meczu umówiliśmy się z K. i jeszcze jakimś jednym przedstawicielem Śląska w hotelu Nowotel za dworcem głównym we Wrocławiu. Tam K. i ten drugi przedstawiciel Śląska dali nam 3 tys zł. Podzieliliśmy się po 1,5 tys. Po za tym dostaliśmy prezenty: dres, koszulkę i ręcznik adidasa. Obserwator nie był wtajemniczony w układ. Z K. umówiliśmy się telefonicznie na spotkanie w tym hotelu na przekazanie pieniędzy. Przed tym meczem miałem kontakt z bratem K. - sędzią Mariuszem K. On do mnie zadzwonił i powiedział, że jedziemy na ten mecz z W. i, że jego brat Grzegorz będzie do mnie dzwonił ws. tego meczu.
Z tego co wiem - mówił mi Mariusz S. lub K. - asystent S., że przekręcony był też mecz Lechia Zielona Góra - Śląsk Wrocław. Mecz zakończył się wynikiem 3:4. Wiem, że S. dostał za ten mecz kasę ze Śląska Wrocław. Wiem także, że S. przekręcił mecz Chrobrego Głogów z Zagłębiem Sosnowiec. Wiem, że tam też poszła kasa dla S.
Piotr W. - były sędzia z Krakowa (całe jego wyjaśnienia znajdziecie tutaj):
W 1999 roku wywalczyłem awans do I ligi. Prezesem Kolegium Sędziów PZPN był wówczas Tadeusz Diakonowicz. Zasugerował on wtedy, że jeżeli chcę awansować do I ligi to nie powinienem robić krzywdy Śląskowi Wrocław (o Śląsku pisałem tutaj). Zostałem wtedy wyznaczony do sędziowania meczu Ceramika Opoczno - Śląsk Wrocław. Była pierwsza kolejka rundy wiosennej. Na tym meczu był Diakonowicz, Zbigniew Boniek i jako obserwator pan Alojzy Jarguz. Przed meczem podszedł do mnie Diakonowicz i powiedział, że aby awansować nie mogę skrzywdzić Śląska. To chodziło o to by sędziować pod Śląsk Wrocław. Takie sędziowanie polega na tym, tak jak się to nazywa w naszym środowisku - aby poprzez swoje decyzje. dawać na przykład 5 procent przewagi danemu zespołowi. Mecz zakończył się wynikiem 1:1. Za ten mecz dostałem ocenę od Jarguza 8,0. Była to ocena, która nie dawała mi szans awansu. Żeby awansować musiałem mieć średnią z ocen ok. 8,3.
Później zostałem wyznaczony do sędziowania meczu na szczycie Górnik Łęczna – Śląsk Wrocław. Był to mecz na szczycie, ponieważ w tym czasie Śląsk, Łęczna, GKS walczyły o awans. Ten mecz wygrała Łęczna 1 :0 i miała 9 punktów przewagi nad Śląskiem. Później jednak układ tak zakombinował, że Łęczna nie weszła, a wszedł do I ligi Śląsk i GKS Katowice. Na tym meczu obserwatorem był Michał Listkiewicz. Dostałem wysoką notę, notę marzeń, 9,0.
Później zadzwonił do mnie obsadowy z PZPN, którym był wtedy Krzysztof Perek i poinformował mnie, że będę sędziował mecz Śląska Wrocław, ale nie pamiętam już z kim. Po godzinie zadzwonił pan Diakonowicz i odwołał mnie z tego meczu. Domyślam się dlaczego tak się stało, ale dowodów nie mam. Nie byłem dla niego sędzią dyspozycyjnym.
Sędzia Zbigniew M. (całość znajdziecie tutaj):
Kolejne spotkanie to mecz Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 12 maja 2001 roku. Mecz skończył się wynikiem 1:1. Przed meczem sędzia asystent Mirek Kamiński powiedział mi, że na korytarzu klubowym trener Śląska Janusz Wójcik pokazami wyciągniętą ręką z poniesionymi pięcioma palcami. Kamiński nie wiedząc czy jest to przywitanie czy propozycja finansowa dotycząca tego meczu zapytał się pana Fajbusiewicza co o tym sądzi. W odpowiedzi usłyszał, że o propozycji finansowej nie ma mowy bo on by o tym wiedział. Tę sytuację znam jedynie z opowieści Kamińskiego. Ja nie byłem świadkiem tych zdarzeń. O tej sytuacji Kamiński opowiedział mi przed meczem.
Kolejny mecz to Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin rozegrany 28 października 2000 roku. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Śląska. Przed meczem Mirek Kamiński. powiedział mi, że pan Fajbusiewicz proponuje 20 tys. złotych za pomoc wygraniu tego meczu przez Śląsk. Przyjęliśmy tę propozycję, ja z Fajbusiewiczem, z tego co pamiętam, przed meczem nie rozmawiałem, pilotował to Mirek Kamiński Po meczu Fajbusiewicz wręczył pieniądze bądź mi bądź Mirkowi, podzieliliśmy się z tego co pamiętam tak, że 5000 dostał z tego Mirek. Drugi liniowy nie był wtajemniczony w ten układ.
Pamiętam też mecz GKS Katowice – Śląsk Wrocław 26 sierpnia 2000 roku. Sędziowałem ten mecz z Kamińskim Padła propozycja Fajbusiewicza pomocy w zwycięstwie Śląska. Obiecał chyba 10 tys. marek. Nie pamiętam, czy złożył ją mi czy Kamińskiemu, na pewno oboje o tej propozycji wiedzieliśmy i ją przyjęliśmy. Drugiego liniowego nie wtajemniczaliśmy. Mecz zakończył się wynikiem 1:1. Po meczu pan Fajbusiewicz przekazał nam wspólnie z Kamińskim 5 tys. marek przy centrum handlowym M1 przed Katowicami. My jechaliśmy z Mirkiem jednym samochodem. Fajbusiewicz już tam na nas czekał. Później spotkaliśmy się na trasie z Piotrem Wernerem. On przekazał mi materiały szkoleniowe. On był szkoleniowcem PZPN i miał najnowsze materiały z FIFA.
Kolejny mecz to Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 22 lipca 2000 roku. Była to pierwsza kolejka I ligi. Rozmowa i propozycja Fajbusiewicza była przez Mirka Kamińskiego bądź Fajbusiewicz przekazał mi ją osobiście. Proponował, z tego co pamiętam, 10 tys. złotych za pomoc w zwycięstwie Śląska. Nie pamiętam z którym z nas rozmawiał Fajbusiewicz bo zawsze z Kamińskim byliśmy we dwoje w tym układzie i razem przyjmowaliśmy te propozycje a później pieniądze. Zgodziliśmy się na pomoc. Śląsk wygrał 1-0. Pieniądze Fajbusiewicz przekazał po meczu, nie wiem czy mnie czy Kamińskiemu. Podzieliliśmy się tymi pieniędzmi, Kamiński z tego co pamiętam otrzymał 3 tys. zł.
W kolejnych wyjaśnieniach M. dementuje te informacje:
Ja sprawdziłem i mam ze sobą arkusz obserwatora z tego spotkania. W tym meczu Mirek Kamiński nie był moim liniowym i powyższe zdarzenie nie miało miejsca. Ja tutaj podczas pierwszego przesłuchania pomyliłem się i również wskazałem niewłaściwe spotkanie. Ja zimą 2001 roku pojechałem na obóz z drużyną Śląska do Turcji do Antalii. Mój pobyt i częściowo wyjazd był sfinansowany przez Śląsk Wrocław. na ten wyjazd dostałem zgodę PZPN. Taką informację uzyskałem od trenera Śląska Wrocław - Janusza Wójcika. Ja tego nie sprawdzałem. To była moja sugestia żeby Śląsk uzyskał taką zgodę. To był mój warunek wyjazdu. Ja tam miałem sędziować sparingi Śląska. Pobyt był finansowany przez Śląsk za moje sędziowanie ich meczów. Faktycznie ja tam chyba sędziowałem pięć spotkań sparingowych w ramach przygotowań do sezonu mojego i drużyny Śląska. Ja nie wiem dlaczego ten wyjazd działacze Śląska zaproponowali akurat mi. Ja po tym wyjeździe sędziowałem mecze Śląska w lidze. Z perspektywy czasu uważam, że to nie było w porządku do końca. Na tym wyjeździe nie było pana Fajbusiewicza.
B. obserwator Marian W. (całość czytaj tutaj):
Mecz Śląsk Wrocław - Świt Nowy Dwór Mazowiecki z 10 maja 2003 sędziowany przez Adama Kajzera. Będąc w szatni u sędziów zostałem poproszony przez kierownika Śląska, że mam telefon i żebym wyszedł. Ja się nie zgodziłem. Będąc już na trybunach otrzymałem telefon od Juraka, który prosił żebym wpłynął na sędziów żeby patrzyli przychylnie na Śląsk Wrocław, a będzie się to opłacało. Ja powiedziałem, że nie będę wpływał na sędziów i im przeszkadzał. Myślałem, że jak Śląsk wygra to otrzymam obiecane pieniądze. W meczu tym padł remis, kilka dni później otrzymałem przekaz z Lubina lub Polkowic na mnie osobiście adresowany w kwocie od 750 do 1 tys. zł.
kolejne wyjaśnienia W.:
Byłem także obserwatorem meczu Śląsk Wrocław - Świt Nowy Dwór. Było to przed awansem Polkowic do I ligi. Do szatni, gdzie byłem z sędziami tego meczu, wszedł kierownik drużyny Śląska Wrocław. Kierownikiem drużyny Śląska, jak pamiętam, był wtedy Gładki. On powiedział, że jest do mnie telefon i żebym wyszedł z szatni. Powiedziałem, że nie wyjdę bo tego nie wolno mi robić i udałem się pół godziny przed meczem na koronę stadionu. Wówczas zadzwoniła do mnie komórka. Odebrałem i okazało się, że to Jurak. Rozmawiał ze mną w ten sposób, że sugerował mi, żeby wynik spotkania był korzystny dla Śląska Wrocław. Mówił mi, że jak tak będzie to dostanę pieniądze. Nie pamiętam czy on mówił, że dostanę pieniądze od niego czy od działaczy Śląska. Mecz zakończył się remisem, nie pamiętam jakim remisem. Nie pamiętam też kto był sędzią tego meczu. Po kilku dniach przyszedł do mnie przekaz pocztowy na kwotę tysiąca złotych. Coś w tych granicach. Nie pamiętam kto był wpisany jako nadawca przekazu.
Grzegorz K. b. trener Śląska Wrocław (całość wyjaśnień tutaj):
Protokół przesłuchania z 26.01.2011
Trenerem Śląska Wrocław zostałem w czerwcu lub lipcu 2003. W tamtym czasie nie było szansy myśleć o awansie do wyższej klasy rozgrywek w sposób uczciwy. Przystąpiłem do rozgrywek z myślą i zamiarem by nie kupować meczów. Miałem zapewnienie od prezesów, że są prowadzone rozmowy w PZPN, aby rozgrywki były uczciwe aby mecze Śląska były uczciwe. Po rozpoczęciu rozgrywek zorientowałem się jednak, że tak nie jest. Pamiętam taki mecz z Rozwojem Katowice z rundy jesiennej, gdzie zostaliśmy ewidentnie skręceni. Musiałem podjąć jakieś działania żeby pomóc temu Śląskowi. Celem był awans do II ligi. Nastąpiło połączenie koszykarskiego Śląska ze Śląskiem piłkarskim, mówiło się o nowej jakości, dla tych zmian potrzebny był sukces. W Śląsku wtedy zarabiałem około 3 tys. zł brutto. Premii nie było, miała być premia gdybyśmy awansowali, ale się nie udało. Klub, szefostwo klubu zapewniało nam pieniądze na kolacje, przyjęcie sędziów, mieliśmy ich zapraszać na kolacje i dawać jakieś upominki od sponsora technicznego. Sponsorem technicznym była firma Adidas, która była także sponsorem Śląska koszykarskiego. W klubie był budżet na kolacje, czasami brakowało pieniędzy więc ja przeznaczałem na kolacje swoje prywatne pieniądze. Po każdym meczu rozgrywanym we Wrocławiu zapraszaliśmy sędziów na kolacje do hotelu Wrocław. Również czasami zapraszaliśmy sędziów po meczach wyjazdowych, przykładem może być R. Takim zapraszaniem na kolacje, bez podtekstu korupcyjnego zajmował się Zbigniew S. albo ja. Kolacje te opłacał klub. W klubie rządziły trzy osoby: Piotr Waśniewski, był chyba wiceprezesem, do spraw finansowych chyba, Kalina Schetyna - ona była prezesem i Grzegorz Schetyna, którego funkcji nie kojarzę, ale który decydował o wszystkim. Mogło tak być, że Grzegorz Schetyna był prezesem a jego żona i Waśniewski wiceprezesami. Codzienne, najczęstsze kontakty miałem z kierownikiem. Pana Grzegorza Schetyny często nie było więc najważniejsze kwestie omawiałem z jego żoną lub z Waśniewskim.
Sędziego asystenta z meczu z 23 sierpnia 2003 między Chrobrym Głogów i Śląskiem Wrocław Mirosława K. znałem już wcześniej. Zadzwoniłem do niego przed meczem, uznałem, że K. może być takim łącznikiem między mną a sędziami. Chciałem żeby zapowiadał mnie innym sędziom. (..) K. uważałem za człowieka, który może pomóc. Zaprosiłem K. na kolację po meczu w Głogowie. On przyjechał z innymi sędziami, gdy wracali z meczu w Głogowie. Ja na kolacji byłem chyba z kierownikiem S., ale nie jestem pewien. (...) Z nikim innym na tej kolacji nie byłem. Może raz czy dwa razy byłem ze mną drugi trener Waldek Tęsiorowski. Często ja na te kolacje nie chodziłem. Wtedy chodził na nie kierownik drużyny. Na tej kolacji K. zapytał mnie czy my finansowo jesteśmy przygotowani do tego awansu. Chodziło mu oczywiście o kwestie korupcyjne. My nie byliśmy przygotowani, ale nie mogłem mu tego powiedzieć, więc powiedziałem, że jesteśmy. On zaproponował swoje usługi, powiedział, że może nam pomóc docierać do sędziów. Nie było mowy na tym spotkaniu o jego wynagrodzeniu. Ustaliliśmy, że chętnie skorzystam z jego możliwości. Na tym się to spotkanie skończyło. Ja nie pamiętam, że dawałem im pieniądze za ten mecz z Chrobrym, ale tego nie wykluczam, na 90 % wydaje mi się, że nie dawałem. Ja kojarzę, że myśmy zostali mocno wkręceni w tym meczu z Rozwojem Katowice z 6 września 2003, jak wynika z okazanego mi wykazu spotkań Śląska Wrocław i od tego czasu podjąłem decyzję aby wręczać łapówki sędziom. Ten mecz K. był wcześniej więc na tej podstawie sądzę, że nie dałem im za ten mecz pieniędzy. Nie pamiętam czy dałem im dresy, ale tego nie wykluczam. Nie kojarzę czy K. dostał ode mnie polecenie złożenia propozycji obserwatorowi S. w związku z meczem z Rozwojem. Po meczu z Rozwojem graliśmy u siebie z Sosnowcem. Nie składaliśmy w tym meczu żadnych propozycji korupcyjnych. Ja założyłem, że sędziowie będą chcieli nas kręcić głównie w meczach wyjazdowych i na tych meczach się skupiałem. Założyłem, że u siebie musimy wygrywać bez przekupywania sędziów. Założyłem, że przy kibicach wrocławskich sędziowie nie będą nas próbowali kręcić za bardzo. Wiedziałem, że Zagłębie Sosnowiec też jest bardzo mocne korupcyjnie, więc to też było bardzo ważne dla mnie, jeśli chodzi o łapówki. Kolejny mecz graliśmy na wyjeździe ze Swornicą Czarnowąsy. Z tym klubem założyłem, ze wygramy sami. Kolejny mecz graliśmy u siebie z Polonią Bytom. Nie składałem propozycji bo to był mecz u nas. W tej samej kolejce Zagłębie Sosnowiec grali na wyjeździe z Lechem Zielona Góra. Sędzią był Jacek D. Podjąłem decyzję o złożeniu temu sędziemu propozycji korupcyjnej. Ta moja decyzja wynikała z tego, że znałem tego sędziego jeszcze z czasów Polaru Wrocław. (...) Przed meczem Zagłębia zaglądałem jakie kartki mają zawodnicy ze Sosnowca. Zauważyłem, że 2 lub 3 zawodników jest zagrożonych pauzowaniem jeśli dostaną żółte kartki w meczu sędziowanym przez D. Zadzwoniłem do D. i zaproponowałem mu pieniądze, nie pamiętam w jakiej kwocie, ale nie sądzę, by to było więcej niż tysiąc złotych. Te pieniądze zaproponowałem mu za to żeby Zagłębie w tym meczu nie osiągnęło korzystnego wyniku i żeby wykartkował tych wskazanych przeze mnie zawodników. Nie pamiętam czy D. wykartkował tych wskazanych przeze mnie zawodników, ale skoro dałem mu później pieniądze to chyba tak. Pieniądze przesłałem mu przekazem na adres cioci. On mi podał te dane cioci. Nie kojarzę abym dawał pieniądze obserwatorowi tego meczu. Ja zadzwoniłem do S. i poprosiłem go o kontakt do obserwatora P. Zadzwoniłem do P. albo poprosiłem S. aby ten przekazał P. aby przez palce patrzył na ewentualne błędy D.
Wcześniejszy mecz Śląska z Ruchem Radzionków graliśmy u siebie. Na tej podstawie sądzę, że nie składaliśmy propozycji sędziemu Krzysztofowi Z. Później jak pamiętam on dostał ode mnie po meczu jakieś 500 zł bo się o to dopominał. Teraz sobie jednak przypominam, że przed meczem mogłem składać propozycję Z. bo kojarzę, że przed meczem chyba S. się ze mną skontaktował i powiedział, że Z. to jego kolega i może mnie z nim skontaktować. S. poznałem wcześniej. Pojechałem na mecz odry Opole żeby obserwować mecz. Przysiadł się wtedy do mnie S., przedstawił się i zaproponował swoje usługi w docieraniu do innych sędziów, a także swoje własne, gdyby sędziował jakiś ważny dla nas mecz. (...) Podejrzewam, że Z. mnie prosił żebym załatwił u notę u obserwatora i stąd mój telefon do obserwatora M. Te rozmowy wskazują, że już przed meczem rozmawiałem z Z. na temat propozycji korupcyjnej. Nie rozmawiałem z nim przecież przed meczem na temat planów wakacyjnych. Ja tego po prostu nie pamiętałem, wydawało mi się, że Z. zażądał ode mnie pieniędzy po meczu, ale widocznie ja wcześniej mu złożyłem propozycję. Pieniądze dałem mu podczas kolacji w hotelu Wrocław. Dokładnie wyszedłem przed hotel dałem mu pieniądze. Widzę na przedstawionym mi wykazie meczów, że w rundzie wiosennej Z. też sędziował nam mecz. Mogło tak być, że ja mu w związku z tym meczem z rundy wiosennej dałem mu te wymuszone przez niego pieniądze w kwocie około 500 zł., a po tym meczu z rundy jesiennej dostał też większe pieniądze, ale kwoty nie pamiętam. Te połączenia wskazują, że składałem propozycje w meczu granym u siebie i to w meczu przed meczem z Rozwojem Katowice. To zdarzenie zburzyło moją koncepcję, że w meczach u siebie i w meczach przed meczem z Rozwojem nie kupowaliśmy meczów. Widocznie źle tę sytuację zapamiętałem.
Przyznaję się do zarzutu dotyczącego meczu z 4 października 2003 Walka Makoszowy - Śląsk Wrocław. Tak jak mówiłem sędziemu W. pieniądze dałem w kartach zawodników. Z sędzią W. skontaktował mnie Tomasz W. - sędzia z Warszawy. (...) Przed tym meczem obawiałem się, że Zagłębie Sosnowiec może robić jakieś ruchy przeciwko nam i, ze możemy mieć problemy na Zabrzu. Zadzwoniłem do tego w. i zapytałem go czy sędzia W. jest łatwy do podejścia i wręczenia mu łapówki. Miałem na myśli to, że jeżeli łatwo do niego podejść z łapówką to łatwo to też mogą zrobić działacze Zagłębia Sosnowiec. W. powiedział mi w tej rozmowie, że z W. nie ma żadnych problemów, że można mu proponować i wręczać łapówki. Poprosiłem Tomasza W. żeby mnie skontaktował z Marcinem W. Teraz nie jestem pewien czy wszystkie rozmowy z W. prowadził przed meczem W., czy też ja sam przed meczem rozmawiałem z W. W każdym razie otrzymałem przed meczem informacje od W. lub od samego W., że pieniądze mam włożyć w karty zawodników i w ten sposób przekazać sędziemu. Pamiętam, że W. dostał ode mnie 2 tys. Jestem tego pewien. Nie pamiętam czy ja zaproponowałem taką kwotę czy W. ją zażądał. Ja zawsze próbowałem zbijać ich żądania więc podejrzewam, że ta kwota została ustalona w negocjacjach. Pieniądze przekazałem w kopercie kierownikowi S. i powiedziałem żeby włożył je w karty zawodnicze i dał sędziemu. On tak zrobił. Te karty są przekazywane w takim skoroszycie i tam między karty on włożył te pieniądze i dał sędziemu. Ja W. nie płaciłem za tę pomoc. Nie sądzę żebym przekazywał pieniądze sędziemu R. za mecz z 11 października 2003 z Miedzią Legnica. Nie jestem tego pewien, ale kojarzę, że nie dawałem pieniędzy za ten mecz bo Miedź jest klubem dolnośląskim. Podobna sytuacja jest z tym meczem z Chrobrym Głogów i sędziami K. i W. Sądzę, że w tych meczach nie dawałem łapówek bo są to drużyny z Dolnego Śląska. Wydaje mi się, że się spotkałem z tym sędzią R. we Wrocławiu. On wracał z Legnicy przez Wrocław i wtedy zaprosiłem go na kolację, na pokazanie Wrocławia. Nie jestem jednak pewien czy nie dałem mu pieniędzy, nie pamiętam tego, ale pewności nie mam. Nie kojarzę natomiast zupełnie zdarzeń związanych z meczem, który sędziował Sebastian J. Po prostu zupełnie tego nie pamiętam, nie kojarzę i nie pamiętam tego J. W tamtym czasie prowadziłem knajpę Kuźnię na stadionie Ślęzy. (...) Widocznie tego sędziego J. zaprosiłem do tej knajpy bo tam jest ulica Tramwajowa. Ja tego J. nie kojarzę ale widocznie go zaprosiłem. Z R. prawdopodobnie byliśmy w dyskotece Plus - Minus, którą prowadził mój znajomy. Ona się mieści w pobliżu ulicy Piastowskiej. Nie pamiętam abym dawał tym sędziom pieniądze. (...)
Chcę jeszcze powiedzieć, że przed tym meczem z rundy jesiennej z Zagłębiem Sosnowiec dzwoniłem do sędziego R. Zaproponowałem mu pieniądze za pomoc sędziego w korzystnym wyniku. Mogła to być kwota około 5 tys. zł. Ta kwota była wyższa gdyż mecz był z naszym konkurentem do awansu. Wiedziałem, że Zagłębie jest mocniejsze korupcyjnie więc nie liczyłem za bardzo, iż R. nam pomoże. Liczyłem jednak, że skoro będzie miał naszą propozycję to nie będzie się za bardzo wygłupiał na boisku. R. się zgodził pomóc, ale mecz przegraliśmy i nie dostał pieniędzy.
Przed meczami barażowymi rozmawiałem z prezesem Grzegorzem Schetyną. On mnie zapewniał, że baraże będą czyste. Mówił, że rozmawiał z Listkiewiczem i załatwił, że baraże będą czyste. Ja jednak mimo tych zapewnień przed pierwszym meczem barażowym rozmawiałem z obserwatorem tego meczu Jerzym M. Zaproponowałem za nasze zwycięstwo 10 tys. zł. On się zgodził pomóc. Mecz jednak zremisowaliśmy i on pieniędzy nie dostał. Przed drugim meczem barażowym nie podejmowałem już żadnych działań.
Nie pamiętam czy temu obserwatorowi M. proponowałem pieniądze. Logika mi nakazuje być przekonanym, że mu proponowałem. Nie pamiętam jednak czy mu przekazywałem pieniądze.(...)
Zatrudnienie w Śląsku Wrocław było dla mnie szansą na powrót do wielkiej piłki. Dlatego zainwestowałem swoje pieniądze na łapówki. (...) Wcześniej grałem w piłkę w Malezji. Zarobiłem tam 80 tys. dolarów. Tak mniej więcej kwotę przywiozłem do Polski, ale nie wpłaciłem jej na rachunek bankowy. Z tych pieniędzy dawałem łapówki. Nikomu z osób pracujących w Śląsku Wrocław nie mówiłem, że daję łapówki. Nie mogłem się takimi rzeczami chwalić. Mówiłem prezesowi Schetynie wielokrotnie co się dzieje w polskiej piłce. Mówiłem, ze nie wystarcza mieć dobry zespół jak w koszykówce by wygrać. Mówiłem, że przez korupcję w tej piłce może nam się nie udać awansować. Chciałem wskazywać na faktyczne przyczyny ewentualnej porażki aby wykazać, że te porażki nie są spowodowane moją złą pracą. Wynikiem tych rozmów były rozmowy prezesa Schetyny z prezesem PZPN Listkiewiczem. Listkiewicz go zapewniał, że mecze Śląska będą sędziowane uczciwie. Mówił, że będzie zapewniał na meczach podwójnych obserwatorów, zapewniał, że baraże będą czyste. Mieliśmy wtedy dobry zespół i wierzyłem, że może nam się uda. Ja miałem za małe pieniądze by konkurować z innymi we wręczaniu łapówek. Ja uważam siebie za dobrego trenera, ale w tamtych czasach umiejętności trenerskie się nie liczyły.
Przesłuchanie 11.09.2011.
Na pytanie po co spotkał się z kierownikiem drużyny Zbigniewem S.:
Byłem u swojego kolegi (...) W pewnym momencie Marek powiedział, że będzie u niego Słoma czyli Zbigniew S. Ja wtedy pomyślałem, że nie powinienem się z nim w tej sytuacji spotykać. Nawet wyszedłem od Marka zanim przyjechał Słoma, ale zawróciłem bo uznałem, że może warto się z nim spotkać. Pomyślałem, że warto się spotkać ze S. z dwóch powodów. Po pierwsze chciałem mu zasugerować żeby nie popełnił mojego błędu i sam zgłosił się do prokuratury. Po drugie pomyślałem sobie, że on pomoże mi przypomnieć sobie dodatkowe okoliczności tych zdarzeń korupcyjnych, które miały miejsce w Śląsku. On odparł, że zastanowi się czy samemu się nie zgłosić do prokuratury. Z tego co wiem to chyba nie zdążył, bo z tego co wiem został zaproszony do prokuratury. Po tym jak on był przesłuchiwany w prokuraturze też się z nim spotkałem. My w gronie kolegów gramy sobie w pokera i przy okazji tej gry spotykamy się. W tym spotkaniu uczestniczyli: Rysiu Tarasiewicz, S., Zbinkowski, Mazur i ja. Podczas tego spotkania nie rozmawialiśmy już o sprawie. S. nie miał do mnie żadnych pretensji. To nawet ja się zastanawiałem czy nie mieć do niego pretensji bo doszły mnie słuchy, że on coś nagadał na mnie w prokuraturze. Nie pamiętam kto mi o tym powiedział. Mówiąc o tym, że S. mógłby mi przypomnieć pewne historie korupcyjne miałem na myśli to, że on mógłby mi przypomnieć jakieś moje dziwne zachowania, jakieś moje wychodzenia sam na sam z sędziami. On oprócz tego zdarzenia z sędzią W., kiedy na moją prośbę przekazał sędziemu W. pieniądze w kartach zawodniczych w innych sytuacjach korupcyjnych nie uczestniczył. To były takie czasy, że on mógł się pewnych rzeczy domyślać, ale ja starałem się innych osób nie angażować. Wyjątkiem była sytuacja z Januszem J., kiedy został on w Polkowicach aby przekazać pieniądze sędziom i S., kiedy przekazywał te pieniądze w kartach zawodniczych, ja ich w nic nie angażowałem. Prawdopodobnie w więcej sytuacji nie były inne osoby angażowane, tak to dzisiaj pamiętam, ale dzisiaj jestem pewien tylko tych dwóch sytuacji, ale mogły być jeszcze inne. Zbyszek S., można powiedzieć, że był moim wspólnikiem w klubie muzycznym Kuźnia. Był moim pełnomocnikiem. Ja byłem wówczas trenerem w różnych miejscach i nie mogłem dopilnować tego interesu. Dlatego bardziej prowadził go nawet Zbyszek S.
Ja starałem się tego S. nie wprowadzać w tematy korupcyjne. Nie pamiętam szczegółów odnośnie tej sytuacji, kiedy przekazywał on pieniądze sędziemu W. w kartach. Tzn. pamiętam, że tak było, ale nie pamiętam mojej rozmowy ze S. w tej sprawie. Nie pamiętam co mu powiedziałem. Nie pamiętam jak to się odbyło. Mogło też być tak, że ja bez wiedzy S. włożyłem te pieniądze w karty zawodników i kazałem S. przekazać te karty sędziom. Do kart zawodników miał dostęp tylko S. i ja. W tamtym czasie na mecz wyjazdowy jechała podstawowa jedenastka i rezerwowi. Na stoliku w szatni kierownik wypełniał protokół meczowy, a zawodnicy go podpisywali. Wtedy kierownik miał przy sobie karty zawodników. Wtedy teoretycznie mogłem wziąć te karty i je przeglądać. Wtedy w te karty mogłem włożyć kopertę z pieniędzmi. Mogło też być tak, że wtedy gdy S. wychodził do sędziów poprosiłem aby pokazał te karty i wtedy mogłem włożyć tam kopertę. Mogło też tak być, że dałem mu kopertę i poprosiłem go żeby włożył w karty. Pamiętam jedynie sytuację, że były pieniądze przekazane w kartach, ale nie pamiętam jak to zostało załatwione. (...)
Konfrontacja ze Zbigniewem S. 21 lutego 2011:
Zbigniew S.: (...) nic nie wiedziałem o takim temacie z sędzią. Byłem zaskoczony przedstawionym mi zarzutem i tymi wyjaśnieniami. Nie wiem dlaczego Grzegorz K. tak wyjaśniał. Jestem zaskoczony, że jakaś koperta była w sprawozdaniach meczowych. Z Grzegorzem K. spotkałem się gdzieś dwa tygodnie temu gdy graliśmy w karty. Graliśmy w budynku Śląska Wrocław przy Oporowskiej. To było już po moim przesłuchaniu w prokuraturze. W ogóle nie rozmawialiśmy na ten temat. W grze uczestniczyły także inne osoby (...). Mam do niego pretensje, że takie wyjaśnienia złożył. Nic o takiej sytuacji z kartami zawodników nie wiedziałem. (...) Myślę, że podczas spotkania (...) nie było mowy o tym żebym ja się zgłosił do prokuratury, nie przypominam sobie żebyśmy temat tego postępowania w ogóle poruszali. Nie było również mowy podczas tego spotkania o tym abym Grzegorzowi K. pomógł przypomnieć sobie jakieś zdarzenia korupcyjne. (...) Książka z kartami zawodniczymi przed meczem jest 1,5 godziny w szatni, więc każdy może mieć wgląd w te karty. Mogło być tak, że Grzegorz K. bez mojej wiedzy włożył te karty (pieniądze chyba - dopisek dpanek) do książki z kartami zawodników. To prawda, że ja w większości wypadków uczestniczyłem w tych spotkaniach z sędziami Po meczach organizowane były kolacje z sędziami i ja w nich uczestniczyłem. Być może pan K. był na tyle świadomy co grozi za wręczanie łapówek, że mnie w te tematy nie wkręcał. Być może dlatego bez mojej wiedzy, nic mi nie mówiąc włożył te pieniądze do kart zawodniczych.
Grzegorz K.: generalnie to co mówi pan S. jest prawdą. Mam wątpliwości jedynie co do tego czy jest prawdą, że on nie uczestniczył w kolacjach z sędziami po meczach wyjazdowych. Nadal twierdzę, że mogły być dwie sytuacje: albo wtajemniczyłem Zbyszka w tę sytuację wręczenia łapówki albo nie. Nie pamiętam tego. Z tego powodu, że ja nie pamiętam jak to wyglądało to nie kwestionuję tego co powiedział S. Ja nawet nie jestem pewien na 100 % czy te pieniądze w kartach zawodniczych rzeczywiście poszły do sędziego W. Na sto procent dawaliśmy sędziemu pieniądze w kartach zawodniczych, i na 95 % dawaliśmy je sędziemu W. Ale gdyby usiadł naprzeciwko mnie sędzia W. i powiedział, że on tych pieniędzy nie dostał, to ja nie mógłbym na 100 % powiedzieć, że to on je dostał. (....) mógł to być też inny sędzia z Warszawy, przy którym pośredniczył W. Był to na pewno sędzia z Warszawy i na pewno pośredniczył w rozmowach z tym sędzią W.
Zbigniew S. - kierownik Śląska Wrocław (całość wyjaśnień tutaj):
Zamierzałem przyjechać do prokuratury już w ubiegły czwartek, gdyż ukazały się artykuły prasowe, z których wynikało, że Grzegorz K. (były trener Śląska Wrocław - dopisek dpanek), który został zatrzymany, posługiwał się moim telefonem komórkowym. Chciałem wyjaśnić tę sytuację, dostałem wezwanie do prokuratury i postanowiłem przyjechać od razu dzisiaj. (...) W Śląsku Wrocław jestem zatrudniony od lipca 2003. W tym czasie trenerem został Grzegorz K. Grzegorz K. zadzwonił do mnie i zapytał się czy nie zechciałbym zostać kierownikiem. Z Grzegorzem K. rozmawiałem ostatni raz w ostatnią niedzielę. (...) Grzegorz K. powiedział mi, że ma zarzuty, że musi wpłacić kaucję i, że nie może mi nic więcej powiedzieć. Nie mówił mi o tym meczu, którego dotyczy mój zarzut. (...) Po każdym meczu rozgrywanym we Wrocławiu sędziowie byli zapraszani na kolacje, ja we wszystkich tych kolacjach uczestniczyłem. Na ogół Grzegorz K. też uczestniczył w tych kolacjach. Sporadycznie mógł nie uczestniczyć. Na te kolacje ja zapraszałem sędziów. Przychodziłem po meczu i zapraszałem ich. Nie dzwoniłem do nich telefonicznie gdyż nie było takiej potrzeby, zapraszałem ich na obiekcie osobiście. To była taka strategia klubu Śląsk Wrocław, że jak przyjeżdżali sędziowie to trzeba ich nakarmić. Do moich obowiązków należało zaprosić sędziów. Grzegorz K. takiego obowiązku nie miał. To jest typowa rola kierownika drużyny. Nie byłem na żadnej kolacji organizowanej we Wrocławiu po meczu wyjazdowym. Za kolacje płacił klub. Odbywały się one w hotelu Wrocław. Czasami z sędziami jeździliśmy po kolacjach do klubów nocnych (...). Pamiętam taką historię, że siedzieliśmy w hotelu Wrocław, byli z nami sędziowie meczu i dojechali jeszcze sędziowie, którzy sędziowali mecz w Szczecinie. Na tych kolacjach ze strony klubu byli nieraz Waldek Tęsiorowski, Janek Jedynak, nieraz zapraszało się innych kolegów, naszych kolegów. Nie jestem i nie byłem w żadnym konflikcie z Grzegorzem K.
Po odczytaniu wyjaśnień Grzegorza K. ws meczu Walka Makoszowy - Śląsk Wrocław z 4 października 2003: Nie zgadzam się z tym co powiedział Grzegorz K. Nie było takiego zdarzenia, nie wiem czy sędzia W. wziął łapówkę, ale ja nie dostałem od K. koperty i nie dawałem jej sędziom. Ja nic nie wiedziałem o łapówkach wręczanych przez Grzegorza K.
B. sędzia Zbigniew R.z Poznania (całość tutaj):
Ja pamiętam, że w z związku z tym meczem (Zagłębie Sosnowiec - Śląsk Wrocław - wiosna 2004 - dpanek) dostałem pieniądze od działaczy Zagłębia Sosnowiec. (...) Nie pamiętam rozmowy z panem K. Nie pamiętam czy pan K. mi coś przed meczem proponował. Nie wykluczam tego, ale tego po prostu nie pamiętam. Ja nie znam pana Grzegorza K., nie utrzymywałem z nim żadnych kontaktów telefonicznych ani osobistych. (...) Skoro on dzwonił do mnie przed meczem to pewnie rozmawialiśmy o meczu. Innych spraw nie mieliśmy. Być może on rzeczywiście coś mi zaproponował, bo takie wtedy były czasy. Jak pan K. twierdzi, że proponował mi pieniądze i ja się zgodziłem je przyjąć, to tak widocznie było. Ja tego nie pamiętam, ale takiej sytuacji nie wykluczam. (...) Chciałbym aby nie orzekać wobec mnie grzywny. Tym bardziej, że nie przyjąłem od pana K. żadnych pieniędzy bo Śląsk ten mecz przegrał.
Antonii M. - obserwator PZPN (całość wyjaśnień tutaj):
Byłem obserwatorem meczu między Śląskiem Wrocław a Ruchem Radzionków. Ten mecz był już dawno, chyba z siedem, osiem lat temu, to była chyba runda wiosenna. Pamiętam, że przed tym meczem zadzwonił do mnie Mirek K. Zapytał mnie czy jadę na mecz Śląska. On powiedział, że jego kolega jest tam trenerem. Powiedział coś w tym stylu, że ten kolega - trener Śląska będzie chciał ze mną porozmawiać, powiedział żebym z tym trenerem porozmawiał i nie robił temu trenerowi przykrości. Z rozmowy wynikało, że on chce ze mną rozmawiać na temat nadchodzącego meczu. Mirek nie wspominał nic o pieniądzach. Mówił tylko, że oni tam czasami dają fajne souveniry, prezenty, a poza tym mówił, że ten trener to jego serdeczny przyjaciel. Jakoś po tym telefonie zadzwonił do mnie ten trener, on się nazywał K., nie pamiętam jak miał na imię. Zapytał mnie w rozmowie, czy rozmawiał ze mną Mirek K. Ja potwierdziłem. On chciał się upewnić czy będę na zawodach i o której przyjadę Ja mu powiedziałem, że będę na zawodach i przyjadę zgodnie z wytycznymi na godzinę przed zawodami. Gdy przyjechałem na zawody zostałem zaprowadzony do pokoju, w którym byli już sędziowie. Wtedy przyszedł ten K., przywitał się ze mną, z sędziami już się nie witał. Musiał to zrobić wcześniej, bo oni już wcześniej pojawili się na tych zawodach. On w tej szatni mówił, że ma nadzieję, że mecz zakończy się po jego myśli, że nie będziemy mu przeszkadzać itd. Ja odpowiedziałem, że nie zamierzamy nikomu przeszkadzać. Nie pamiętam czy jeszcze w tej szatni przy wszystkich czy też na osobności on powiedział, że ma dla nas przygotowane po meczu souveniry. On zapytał mnie o rozmiar ubrań. Ja zapytałem czemu on pyta. On wtedy powiedział, że ma dla mnie jakąś koszulkę i spodenki. On o pieniądzach nic nie mówił. Po meczu zaprosił mnie do magazynku i włożył mi do reklamówki koszulkę, spodenki, proporczyk i jakiś długopis. Później nas zaprosili do hotelu. Pojechałem za sędziami do tego hotelu. Zobaczyłem, że tam na tej kolacji są same osobistości. Byli jacyś posłowie, senatorowie, bo tak się do siebie zwracali. W kolacji uczestniczyli także sędziowie. Ja szybko zjadłem i pojechałem do domu. Pieniędzy nie dostałem. Po meczu K. mówił żeby sędziom dać dobre noty, bo dobrze sędziowali. Muszę powiedzieć, że działacze prawie zawsze tak mówią gdy wygrywają. Ja takich gadek jednak nie biorę pod uwagę. Ja z założenia chciałem postawić tym sędziom dobre noty. Oni startowali już z wyższego pułapu bo na Śląsku Wrocław są zawsze trudne mecze, z uwagi na kibiców, więc już przed meczem założyłem, że sędziowie dostanę dobre noty.
Janusz J. - były trener bramkarzy Śląska Wrocław (całość wyjaśnień czytaj tutaj):
W sezonie 2003/2004 byłem w Śląsku Wrocław trenerem bramkarzy. Do tego klubu ściągnął mnie Grzesiek K. Pojechaliśmy na wyjazdowy mecz z Lechią Zielona Góra. Pojechaliśmy autokarem. W
autokarze oprócz zawodników byłem ja, trener K., kierownik drużyny S. i Waldek Tęsiorowski, który był jednocześnie trenerem i piłkarzem. Dojechaliśmy do Polkowic i zatrzymaliśmy się przy zajeździe przy trasie. Nie pamiętam czy zatrzymaliśmy się specjalnie żeby spotkać się z sędziami. Podejrzewam, że Grzegorz K. zarządził postój, bo zawsze rządzi trener. Po tym postoju mieliśmy jechać w dalszą drogę. Przy autokarze podszedł do nie Grzegorz K. Poprosił mnie abym został przy tym zajeździe. Byłem tym zaskoczony. Powiedział mi żebym przekazał kopertę. Podał mi tę kopertę i ja ją włożyłem do kieszeni. Zapytałem go komu mam ją przekazać. On powiedział, że te osoby, które podjadą się do mnie zgłoszą, bo mnie znają. Zapytałem jak ja dojadę na mecz. On odpowiedział, że zabiorę się z tymi osobami. Byłem tym zaskoczony, ale nie zadawałem pytań. Domyśliłem się o co chodzi gdy podjechał samochód i wysiadło z niego trzech mężczyzn. Wtedy zorientowałem się, że są to sędziowie i mam im przekazać pieniądze. Nie wiedziałem jaka jest kwota w kopercie. Z tymi sędziami weszliśmy do zajazdu i wypiliśmy kawę. Oni chcieli się napić kawy. Przy tej kawie ja tę kopertę z pieniędzmi położyłem w obecności wszystkich sędziów na stole. Zabrał tę kopertę, jak pamiętam, sędzia główny. Po wypiciu kawy i zabraniu pieniędzy oni zabrali mnie do Zielonej Góry na mecz. Wysiadłem wcześniej przed stadionem żebym nikt nie zobaczył, że przyjechałem z sędziami. Poszedłem do szatni. Chyba już nawet K. nie tłumaczyłem, że przekazałem kopertę. Było jasne, że ja ją przekazałem. Ja już nie wracałem do tematu. Nie wiedziałem nic o kupowaniu meczów w Śląsku Wrocław. Ta drużyna się dopiero tworzyła, nie było pieniędzy, zarabiałem bardzo marne pieniądze. Nie oddawałem części pieniędzy na łapówki. Nie było z czego. (...) Nic nie wiedziałem o korupcji w tym klubie. Przypadkowo zostałem w to zdarzenie wmanewrowany. Ja mam taki charakter, tak zostałem nauczony, że wykonuję polecenia trenerów. W tej sytuacji też tak zrobiłem, bo nie przemyślałem tej sytuacji. To był przypadek, bo ja później się dowiedziałem, że musiałem zostać w tych Polkowicach bo sędziowie się spóźnili. Gdyby się nie spóźnili to ja bym nie został w tę sytuację wmanewrowany.
Ja jestem pewien, że w tych Polkowicach siedzieli ze mną przy stole wszyscy trzej sędziowie. Ja wtedy przy nich wszystkich położyłem na stole kopertę. Zabrał tę kopertę sędzia główny. Powiedziałem, że miałem przekazać tę kopertę więc przekazuję. Ja nie ukrywałem kim jestem. Z tego co pamiętam oni wiedzieli kim ja jestem. Zresztą Grzegorz K. powiedział mi gdy mi przekazywał tę kopertę i kazał zostać przy tym barze, że te osoby mnie znają i rozpoznają mnie. Ja tych osób nie znałem i bałem, że się nie rozpoznamy. Jadąc z tymi sędziami w samochodzie ja im powiedziałem, że wysiądę wcześniej, że nie dojadę z nimi do samego stadionu, bo nie chciałem, żeby mnie trenera Śląska ktoś zobaczył z sędziami. Dlatego oni mnie wysadzili wcześniej. Ja jestem przekonany, że ci sędziowie wiedzieli, że ja jestem trenerem Śląska, przynajmniej, że działaczem Śląska. Oni musieli to wiedzieć. Ja po tym meczu nie byłem w hotelu Wrocław. Zresztą nie chodziłem na te kolacje do hotelu Wrocław. Z tego co wiem to na te kolacje chodził kierownik drużyny. Nie wiem kto jeszcze na te kolacje chodził bo tym się nie zajmowałem. Ta sytuacja z przekazaniem tej koperty była jedyną taką sytuacją. Ja byłem tą sytuacją i tym poleceniem Grzegorza K. zaskoczony. Żałuję dzisiaj, że wtedy nie zareagowałem inaczej to pewnie bym dzisiaj tutaj nie siedział.
Janusz Wójcik - były trener Świtu NDM (całość wyjaśnień tutaj):
Słyszałem, że za moich czasów, gdy trenowałem Śląsk Wrocław, była tam korupcja, ale o szczegółach trudno mi powiedzieć. Tam sprawami sędziowskimi zajmował się Fajbusiewicz. On miał szerokie kontakty w środowisku, mógł też mieć kontakty z Diakonowiczem i P., ale szczegółów nie pamiętam.
Piotr D. - b. prezes GKS Katowice o walce o awans w sezonie 1999/2000 (całość wyjaśnień tutaj):
Nie pamiętam dzisiaj dokładnie daty nawiązania współpracy ze Śląskiem Wrocław. (...) Po nawiązaniu tej współpracy uzgodniliśmy z przedstawicielami Śląska, że oni będą załatwiali sędziów, a my zawodników. Negocjacje w tym zakresie prowadził mój ojciec. A byłem jedynie wykonawcą jego uzgodnień. (...) Wszystkie nasze wspólne działania były wymierzone przeciwko Górnikowi Łęczna (który tak jak Śląsk i GKS walczył o awans do I ligi - dopisek dpanek). Było tak, że każdy klub załatwiał swoje mecze we własnym zakresie, natomiast zrzutki pieniężne robiliśmy w opłacenie sędziów i zawodników drużyn grających z Górnikiem Łęczna. Były to tzw. podpórki. Zdarzało się jednak i tak, że gdy na przykład Śląsk Wrocław nie miał dojścia do zawodników drużyny,z którą miał grać to wówczas zwracał się z prośbą do nas. Przypominam sobie, że Śląsk nie miał kontaktu z zawodnikami z Włókniarza Kietrz. Wówczas oni do nas zadzwonili i poprosili o pomoc. Przekazałem przedstawicielom Śląska numer do jednego z zawodników Włókniarza. (...) On grał wcześniej w GKS Katowice. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że będą do niego dzwonić ze Śląska Wrocław i na tym moja rola się skończyła. Wracając do meczu z Siarką Tarnobrzeg spotkaliśmy z przedstawicielami Śląska Wrocław w hotelu w Krakowie. Kiedyś ten hotel nazywał się Intercontinental. Był on koło salonu Mercedesa. Przedstawiciele Śląska Wrocław zatrzymali się właśnie w tym hotelu gdyż jeden ze sponsorów tej drużyny miał tam kasyno. (...) O ile pamiętam to ja jedynie na tym spotkaniu reprezentowałem GKS Katowice. (...) Tam ustaliliśmy, że na ten mecz ja załatwiam piłkarzy Siarki Tarnobrzeg, a oni załatwiają sędziego. Postanowiliśmy zrobić zrzutkę i zebraliśmy 150 tys. 100 tys. było dla piłkarzy, 50 tys. dla sędziego. Prowadziłem rozmowy z przedstawicielem Siarki Tarnobrzeg ówczesnym prezesem tego klubu (...). (...) Do tej osoby dostałem numer telefonu od ojca. Skontaktowałem się z nim telefonicznie i ustaliliśmy zasady podpórki. Był jednak jeden problem. On chciał abym pieniądze przekazał jemu, natomiast ja obawiałem się, że on te pieniądze zabierze i nic nie powie zawodnikom, a oni wezmą od Górnika Łęczna. W razie wygranej Siarki lub remisu on by zabrał pieniądze dla siebie. Takie były moje obawy. Dlatego ja dałem te pieniądze w jego obecności zawodnikom. Około godziny przed meczem przyjechałem do siedziby klubu do prezesa. Tam u niego w pokoju przekazywałem w jego obecności pieniądze zawodnikom. On wcześniej ustalił listę i wskazywał komu i ile mam dać. Zawodnicy z szatni byli przywoływani do pokoju prezesa i wchodzili pojedynczo. Każdemu z nich wręczyłem pieniądze w różnych kwotach. Pamiętam dokładnie, że bramkarzowi dałem 10 tys. zł. Tych zawodników było pięciu lub sześciu. Oni po wręczeniu pieniędzy zdeponowali je u prezesa z zamiarem odebrania po meczu. Do przerwy Siarka przegrywała 2:0 i byłem święcie przekonany, że część zawodników wzięła pieniądze również od Górnika Łęczna. Ponieważ bali się, że sportowo nie podołają zwycięstwu woleli wziąć łatwiejsze pieniądze za przegraną, a nie wątpliwe pieniądze za remis lub wygraną. Dlatego w przerwie meczu powiedziałem zawodnikom Siarki i prezesowi, że dostaną oni te pieniądze nawet w razie remisu. Wcześniej była rozmowa tylko o wygranej. Remis również eliminował Górnika z dalszej walki o awans lub znacznie ograniczał ich szanse. Trener Siarki wymienił w przerwie lub tuż po przerwie dwóch zawodników Siarki i to przyniosło efekt. Zaczęli grać do tyłu, zaczęli grać do przodu i osiągnęli remis 2:2. Po meczu wszedłem do szatni i im wszystkim podziękowałem, a pieniądze zostały u nich. Po tym meczu spotkałem się z przedstawicielami Śląska gdzieś w Tarnobrzegu. Tam ustaliliśmy, że oni nie przekażą pieniędzy sędziemu tego meczu gdyż w naszej ocenie sprzyjał on Górnikowi. Sędzia tak się zachował mimo, iż były przeprowadzone z nim rozmowy i on przyjął propozycję. Wtedy pogratulowaliśmy sobie awansu bo po tym remisie sprawa awansu została praktycznie przesądzona. (...) Chcę dodać, że takie kluby jak Wisła Płock, Szczakowianka Jaworzno i Śląsk Wrocław, w przypadku tych dwóch ostatnich drużyn, gdy grały one w pierwszej lidze, brały sobie na zgrupowania sędziów pierwszoligowych i opłacali im te wyjazdy i dawali wynagrodzenia. Jest to dla mnie bardzo dziwne gdyż kluby takie mogłyby sobie wziąć sędziów na przykład z własnego okręgu lub z niższych lig, co by ograniczyło koszty. Brano natomiast sędziów, którzy następnie sędziowali tym drużynom mecze w lidze. Na zgrupowaniu Śląska Wrocław był sędzia Zbigniew Marczyk. Są to wszystko w mojej ocenie zachowania sprzyjające korupcji.
Piotr M. - kierownik GKS Katowice (całość wyjaśnień tutaj):
Wiem, że weszliśmy w porozumienie ze Śląskiem Wrocław aby razem ponosić koszty kupowania meczów. Do pierwszej ligi awansował w rezultacie tych działań GKS i Śląsk.
B. sędzia z Opola Tomasz W. (całość wyjaśnień tutaj):
(...) Pamiętam, że przed meczem zadzwonił do mnie mój asystent w tym meczu Mirosław K. Nie pamiętam na który numer telefonu wtedy do mnie zadzwonił (...). My już wtedy wiedzieliśmy, że jedziemy na mecz Chrobry Głogów - Śląsk Wrocław jako sędziowie tego spotkania. K. powiedział mi, że może załatwić za ten mecz premię od Śląska, powołał się na trenera Śląska o nazwisku chyba K. Ten trener miał brata, który jest sędzią asystentem w I lidze i on się znał z K. K. powiedział, że to właśnie z tymi osobami rozmawiał na temat premii za ten mecz w przypadku pomocy w osiągnięciu korzystnego wyniku przez Śląsk. Z tego co pamiętam K. nie podawał konkretnej kwoty podczas tej rozmowy. Ja powiedziałem, że na takie działania jest teraz paragraf i jak chce to niech sam sobie ten temat załatwia. Ja nie chciałem mieć żadnego kontaktu z tym trenerem Śląska i pośrednikami. Obawiałem się, że może to skutkować problemami z prawem. Przed samym meczem w Głogowie Mirek K. wrócił do tego tematu i powiedział, że załatwił tę premię ze Śląska. Ja przyjąłem to do wiadomości. Nie komentowałem tej sytuacji. Ze mną nikt ze strony Śląska przed tym meczem nie rozmawiał. Tego K. - trenera Śląska znałem jedynie ze słyszenia, widziałem go w związku z tym, że wcześniej sędziowałem mecz drużyny, której był trenerem.(...) Tego K. - trenera Śląska słabo pamiętam. Nie wiem czy byłbym w stanie go rozpoznać. Myślę, że jest mojego wzrostu, wieku ok. 40 lat. (...) Wracając do meczu Śląsk Wrocław - Chrobry Głogów to zakończył się on zwycięstwem Śląska 1:0. Ja nie wtajemniczałem w to, że jest propozycja ze strony Śląska drugiego asystenta, sądzę, że też nie zrobił tego K. bo byłby trzeci do podziału. Mecz odbył się, wynik był korzystny dla Śląska, ja nie pomagałem tej drużynie. Po meczu trafiliśmy na kolację w Głogowie w jakiejś pizzerii. Pamiętam, że Mirek K. nas poganiał, mówił, że jeszcze jesteśmy zaproszeni przez działaczy Śląska na kolację we Wrocławiu. Nie byłem z tego zadowolony, ale pojechaliśmy do Wrocławia. Na kolację umawiał się K., mnie nie zapraszał nikt osobiście. Pojechaliśmy do Wrocławia cała trójką sędziowską, pojechaliśmy do hotelu Wrocław. Weszliśmy tam na jakąś salę główną, było widać, że tam się odbywała jakaś większa impreza. Wnioskowałem to po wielkości stołu, który był przygotowany według mnie na kilkanaście osób. Tam było już mniej gości - około 5-6 osób. Ja tam zostałem przedstawiony przez Mirka tym osobom, ale nie przywiązywałem większej wagi z kim byłem poznawany. ja nie wykluczam, że wśród tych osób w hotelu był ten trener Śląska K., ale tego nie pamiętam w chwili obecnej. Było dla mnie jasne, że te osoby to osoby związane ze Śląskiem Wrocław, działacze tego klubu. Na pewno nie było tam żadnych piłkarzy Śląska Wrocław. W pewnym momencie Mirek wyszedł z jednym z tych mężczyzn na zewnątrz. Po chwili wrócił po mnie i powiedział żebym wyszedł z nim bo ten działacz czeka na nas. Ja wyszedłem, ten mężczyzna stał przy otwartym bagażniku samochodu, nie pamiętam jakiej marki. Gdy ja podszedłem do tego pojazdu to ten mężczyzna dał mi dres Adidasa - koloru granatowego - spodnie i jasna bluza, czapkę bejsbolówkę jasnego koloru i pieniądze. (...) Pamiętam, że Mirek rozmawiał z tym facetem, że mają nam dać jeszcze buty Adidasa i pytał nas o rozmiar buta. Tych butów wtedy nie dostaliśmy. Pamiętam, że K. w drodze powrotnej do Opola mówił, że on dopilnuje żeby nam przekazał te buty. Chyba jeszcze (tego samego - dopisek dpanek) tygodnia lub później K. poinformował mnie (...), że te buty będą, że ma je dla nas odebrać obserwator Mitko. z Krapkowic, nie pamiętam jego imienia. On miał jechać na obserwację do Wrocławia i wtedy odebrać te buty. Ja tych obiecanych butów nie dostałem, pamiętam, że K. przekazał mi jakiś czas później bluzę z długim rękawem i koszulkę z krótkim rękawem i mówił, że mogę sobie wybrać co chcę. On powiedział, że tych butów jeszcze nie ma, ja zrozumiałem, że ta bluza i koszulka też jest ze Śląska. K. mówił też, że te obiecane buty będą, ale ja ich nie dostałem. Nie wracałem do tego tematu butów w rozmowach z K. Ja odtwarzam, że przy przekazywaniu tych rzeczy przed hotelem był jeden działacz Śląska. Pamiętam, że on mówił, że te ubrania sportowe im zostały bo były przeznaczone dla sekcji koszykówki ale okazały się za małe. Ten dres chyba jeszcze posiadam.
B. sędzia - asystent z Opola Tomasz S.:
Jeśli chodzi o zarzut I i mecz Lech Zielona Góra - Śląsk Wrocław z 25 października 2003 to faktycznie byłem sędzią asystentem i dostałem od Mariusza S. po meczu w Opolu kwotę, być może właśnie 250 zł, to była kwota między 200 a 300 zł, mogło być właśnie 250. Z tego co pamiętam jechaliśmy na mecz i zatrzymaliśmy się w Polkowicach. To był jakiś parking. Do naszego samochodu wsiadł jakiś pan, ja go nie znałem, być może to jest ten pan opisany w zarzucie. Tego pana zabraliśmy ze sobą na stadion. Przed tym jak ten człowiek wsiadł do samochodu to Mariusz S. rozmawiał z nim na osobności. Dla mnie oznaczało wtedy to spotkanie to, że Mariusz ma tam swoje ciemne interesy. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy z tym człowiekiem w samochodzie. Mariusz S. witał się przed meczem z trenerem Śląska, rozmawiał dziwnie z zawodnikami Śląska, mówił do nich, że będzie dobrze, żeby się nie martwili. Te wszystkie okoliczności uświadomiły mi, że Mariusz chce żeby nie skrzywdzić Śląska czy coś w tym stylu. Nie przypominam sobie żeby Mariusz mi mówił żeby sędziować na korzyść Śląska. Ja to sobie sam zaobserwowałem, że taka ma być linia sędziowania podczas tego meczu. Ja byłem asystentem z czerwoną chorągiewką. Ja sędziowałem swoje bo byłem zestresowany bo za mną było z 200 kibiców Śląska. Wiem, że Mariusz w końcówce meczu dał dla Śląska rzut karny, który ustawił wynik meczu na 3:4 dla Śląska. Wydaje mi się, że ten karny był, że słusznie go podyktował, natomiast nie wiem na ile na tę jego decyzję wpłynęły te jego ciemne interesy, to, że przyjął pieniądze. Obserwator był zadowolony. Nie pamiętam kim był obserwator. Pojechaliśmy po meczu do Wrocławia, chyba do hotelu Wrocław. Tam byli działacze Śląska. Nie wiem jacy to byli działacze, nie znam ich nazwisk. Nie wiem, w którym momencie Mariusz dostał te pieniądze. Ja od Mariusza dostałem pieniądze już w Opolu. Mariusz powiedział jedynie dzięki, dając nam pieniądze, ja po tych wszystkich okolicznościach wiedziałem, że to są pieniądze ze Śląska. (...)
Z J. miałem jedynie taki kontakt, że zabraliśmy go na stadion z Polkowic. Pieniądze dostaliśmy od S., gdy wróciliśmy do Opola. Była to kwota w jednym i drugim przypadku po około 250 zł. Po meczu Śląska Wrocław pojechaliśmy jeszcze do hotelu do Wrocławia. Tam spotkaliśmy się także z inną trójką sędziowską (...). Spotkaliśmy się tam też z działaczami Śląska Wrocław. Nie pamiętam, z którymi działaczami się spotkaliśmy. Ja ich nie znam.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!