Piotr D. to człowiek od którego zaczęło się śledztwo ws.
korupcji w polskim futbolu. Pewnego majowego dnia 2005 ówczesny prezes GKS Katowice zgłosił się
do wrocławskiej policji, a później prokuratury (czytaj tutaj). O korupcji opowiedział też m.in. w głośnym wywiadzie dla Gazety Wyborczej, nie wszystko jednak ujawnił...
Piotr D. kilka razy zeznawał we wrocławskiej prokuraturze.
6.05.2005
Od 14 grudnia jestem prezesem GKS Katowice. Przed grudniem 2000 pełniłem rolę członka Rady Nadzorczej tej spółki. Jako prezes nie pobieram wynagrodzenia, jedynie przysługuje mi zwrot kosztów organizacji mojej pracy, czyli koszta rozmów telefonicznych, delegacji. Prezesem zarządu zostałem jak GKS Katowice grał w I lidze i do dnia dzisiejszego gra w I lidze. Jako członek rady nadzorczej w sezonie 1999/2000 kiedy to GKS grał o awans do I ligi zetknąłem się z nieuczciwymi zachowaniami mającymi na celu kupowanie awansu przez GKS do pierwszej ligi. Kupowanie to odbywało się w dwojaki sposób. Pierwszy polegał na tym, że mecz można było kupić bezpośrednio od zawodników drużyny przeciwnej. Chcę w tym momencie opisać ten mechanizm. Przypominam sobie, że trenerem GKS Katowice był wówczas Paweł Kowalski, który posiadał "złoty zeszyt". W tym zeszycie miał zapisane większość zawodników II ligi, tych zawodników, którzy wiedli prym w drużynie. Byli to zawodnicy, do których Kowalski miał zaufanie, że jak zadzwoni do nich ws. załatwienia meczu to nie ujawnią tych faktów, pomogą załatwić dla GKS dobry wynik, lub odmówią ale nikomu o tym nie powiedzą. Toteż Kowalski korzystał z tej pomocy i GKS miał dobre wyniki.
Korupcja w GKS Katowice - kalendarium
Mając na uwadze upływ czasu powiem o takich sytuacjach, o których obecnie pamiętam i w jakich się znalazłem gdyż nie chcę innych, których dobrze nie pamiętam zmyślać i opowiadać nieprawdę.
Pierwszą taką sytuacją gdzie załatwiany był mecz przez Kowalskiego to mecz ze Świtem Nowy Dwór.
Korupcja w Świcie NDM - kalendarium
Kto wyszedł z inicjatywą załatwienia tego meczu to ja już nie pamiętam. Było to tak, że nasza drużyna przyjechała do Konstancina pod Warszawą gdzie nocowaliśmy. Niedaleko hotelu znajdującego się w Ośrodku Szkolenia Kadr ja spotkałem się z przedstawicielami Świtu NDM i na pewno był to P. bramkarz (obecnie Limanovia Limanova - dopisek dpanek) (...). Spotkanie to odbyło się w uliczce, w takim miejscu zaciemnionym i tam przekazałem P. kwotę około 40 tys. zł aby nasz klub wygrał mecz. Pieniądze te były ze środków klubowych lub od osoby prywatnej, nie przypominam sobie skąd były te pieniądze. GKS wygrał ten mecz chyba 1:0 o ile sobie dobrze przypominam. Z tego co pamiętam o tym, że mecz będzie załatwiony wiedział kapitan naszej drużyny Marek Ś. i z tego co pamiętam to on dzwonił w tej sprawie do P. Drużyna przeciwna dostała pieniądze - raczej P. i jeszcze ten drugi, natomiast kto jeszcze dostał z tej drużyny pieniądze to nie wiem gdyż ani P. ani ten drugi tego nie powiedzieli. Jedynie słyszałem jak P. powiedział, że jeszcze innym z tego trzeba zapłacić, wymienił jakieś nazwiska, ale ja nie pamiętam.
Czytaj ustalenia z aktu oskarżenia na temat GKS Katowice
Drugi mecz, który miał być załatwiony w ten sposób co pierwszy to Hetman Zamość. Mecz ten miał załatwiać Kowalski. Ja pojechałem z Kowalskim dzień wcześniej przed tym meczem do Lublina. Na parkingu hotelowym spotkaliśmy się z co najmniej czterema piłkarzami Hetmana, ale ich nazwisk nie pamiętam. Parking ten znajdował się przed jednym z hoteli, ale nazwy jego nie pamiętam. Nie pamiętam już czy to ja czy Kowalski przekazał któremuś z tych zawodników Hetmana pieniądze w kwocie ok. 40 tys. za to aby nasza drużyna uzyskała dobry wynik sportowy. Z tego co pamiętam to padł tam remis i ci zawodnicy oddali całość lub część pieniędzy im przekazanych na parkingu dzień wcześniej.
Korupcja w Hetmanie Zamość - kalendarium
Mecz z Odrą Opole też załatwiał Kowalski. Na jednym z parkingów na trasie Katowice - Opole, znajdował się tam zajazd, nie było jeszcze autostrady, ja z Kowalskim spotkaliśmy się z zawodnikami drużyny przeciwnej. Tych zawodników było około 4. Schemat był jak poprzednio. Przekazaliśmy jednemu z zawodników ok. 40 tys., nie pamiętam już kto przekazywał - ja czy Kowalski i nie pamiętam już nazwisk tych zawodników. Wygraliśmy mecz z Odrą Opole na wyjeździe. GKS był coraz bliżej I ligi.
Korupcja w Odrze Opole - kalendarium
Następny załatwiany mecz był z Hutnikiem Kraków. Nie pamiętam kto załatwiał wygranie tego meczu, pamiętam natomiast, że pieniądze zostały przekazane zawodnikowi o nazwisku Artur P. (obecnie Limanovia Limanowa - dopisek dpanek). P. na pewno, co do imienia mam trochę wątpliwości, ale po składzie drużyny będzie można dojść do tego zawodnika. A odbyło się to tak - dzień przed meczem pojechałem do Krakowa, nie pamiętam czy ktoś pojechał ze mną. Nie pamiętam też kto mnie umawiał na spotkanie z tym zawodnikiem. Pojechałem pod supermarket na parking. I tam na tym parkingu przekazałem P. około 40-50 tys. zł. Było to w porze rannej, mało kto tam był o tej porze. Nie pamiętam już jaki był wynik tego spotkania, nie pamiętam czy graliśmy na wyjeździe czy też u siebie. Charakterystyczne było to, że na wiosnę GKS nie przegrał żadnego meczu.
Korupcja w Hutniku Kraków - kalendarium
To co zeznałem to są takie cztery przypadki, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, które najbardziej pamiętam. Gdybym miał przed sobą składy drużyn i terminarz rozgrywek sezonu 1999/2000 to bym mógł sobie przypomnieć nazwiska tych zawodników, którym były przekazywane pieniądze, a o których wcześniej zeznałem. Przypomniałbym sobie także i inne fakty i okoliczności rozgrywek II ligi sezonu 1999/2000. Uzupełnię swoje zeznania gdy przygotuję sobie terminarz rozgrywek i składy drużyn w jakich te drużyny grały w sezonie 1999/2000. O tych wszystkich sytuacjach, o których wcześniej zeznałem wiedział kapitan drużyny Marek Ś. Rola Ś. polegała na tym, że on jak nie zrobił tego Kowalski dzwonił do zawodników drużyny przeciwnej celem nawiązania pierwszego kontaktu, a w przypadku gdy zawodnik drużyny przeciwnej godził się na odpuszczenie meczu na rzecz GKS Katowice to Ś. oddawał słuchawkę Kowalskiemu i on uzgadniał warunki odpuszczenia meczu. Ja byłem obecny przy tych rozmowach telefonicznych. Moja rola polegała na tym by kontrolować pieniądze, tzn. żeby nie zginęły i dotarły do rąk właściwiej osoby tzn. chodziło o to by taka kwota jaka została ustalona od Mariana Dziurowicza, który wykładał na to pieniądze, nie została pomniejszona przez pośredników tzn. przez Kowalskiego. Ja w tym czasie miałem 23 lata, byłem osobą nową w tym środowisku i jak ja bym chciał coś załatwić to zostałbym wyśmiany. Dlatego musiała takie sprawy załatwiać osoba sprawdzona i znana w tym środowisku, a taką osobą był trener Kowalski. Moja rola w tamtym czasie tj. w sezonie 1999/2000 polegała jakby na roli księgowego. Ja pobierałem pieniądze i rozliczałem je. Ojciec mój miał do mnie zaufanie dlatego ja przy tym wszystkim byłem. Ojciec był osobą znaną i nie mógł sam tych spraw załatwiać. Ojciec wiedział, że w ten sposób Kowalski załatwiał mecze dla GKS.
Ponadto jak już zeznałem mecze załatwiane były to znaczy korzystne wyniki dla GKS załatwiane były z sędziami prowadzącymi zawody. Z uwagi na to, że niektórzy zawodnicy nie zgadzali się na sprzedaż meczu toteż trzeba było załatwić dobry wynik u sędziów. Były sytuacje, że graliśmy z drużynami, które również miały szanse na awans do I ligi toteż załatwienie korzystnego wyniku z zawodnikami tych drużyn nie było możliwe. Toteż trzeba było szukać pomocy u sędziów. Byli zawodnicy uczciwi, którzy odmawiali, ale nikomu o tym nie mówili. Były i sytuacje gdy cała drużyna przeciwna odmawiała gdyż była podpórka od drugiej strony, podpórka czyli inna drużyna zainteresowana awansem płaciła premie motywacyjną drużynie, która z nami grała aby drużyna ta wygrała z nami albo nie brała pieniędzy od nas i nie odpuszczała meczu. W podpórce generalnie chodzi o to by urwać punkt lub punkty zespołowi, z którym się gra.
Mecz z KSZO Ostrowiec decydował o awansie do I ligi. Chodzi tu oczywiście o sezon 1999/2000. W tym czasie Marian Dusza był już albo zakończył funkcję obsadzającego sędziów na III ligę i z nim pojechałem w stronę Stalowej Woli. gdzieś mniej więcej w połowie drogi na parkingu stacji benzynowej, nazwy stacji benzynowej nie pamiętam, spotkaliśmy się z panem Antonim F. (tu znajdziecie jego wyjaśnienia). F. był sędzią głównym meczu KSZO i GKS czyli meczu, który decydował o wejściu GKS do I ligi. Marian Dusza skontaktował się z F. i by się nie powtarzać to właśnie wszystkie kontakty dotyczące sędziów, którzy sędziowali mecze naszego zespołu w II lidze były poprzez Mariana Duszę. F. przyjechał na ten parking ale nie pamiętam jakim samochodem. Ja jeszcze w samochodzie, którym przyjechaliśmy dałem pieniądze Duszy, który wyszedł z samochodu i wsiadł do samochodu F. Ja przekazałem Duszy 50 tys. i on przekazał te pieniądze F. Mnie przy tym nie było gdyż czekałem w samochodzie, ale skoro dałem pieniądze Duszy, a on był w samochodzie F. to mu je przekazał. Ponadto te pieniądze były w reklamówce i ja ze swojego samochodu widziałem moment przekazania tej reklamówki, w której były pieniądze, które wcześniej przekazałem Duszy, a były one przeznaczone dla F.
Czytaj wyjaśnienia Mariana Duszy - b. działacza ze Śląska
Te pieniądze przekazał mi mój ojciec. Ja nie rozmawiałem z F., wszystko załatwiał Dusza. Całe to zdarzenie na tym parkingu czyli przekazywanie pieniędzy trwało około 10 minut. Pamiętam, że jak Dusza wrócił do samochodu to powiedział załatwione. Było to dzień przed tym meczem z KSZO. Mecz odbył się w Ostrowcu. Wygraliśmy 2:1. Podczas tego meczu doszło do takiego wydarzenia. Nie znam tego wydarzenia osobiście, ale z opowiadań ojca. W przerwie meczu gdy KSZO prowadziło z nami 1:0 do F. i zawodników KSZO przyszli przedstawiciele Górnika Łęczna, drużyny, która również miała szanse na awans do I ligi. Zaproponowali F. jeszcze większe pieniądze niż te,
Korupcja w Górniku Łęczna - kalendarium
co my mu daliśmy za to żeby taki wynik meczu 1:0 utrzymał się do końca meczu. Proponowali również zawodnikom KSZO premie motywacyjną za to, że wygrają z nami. (...) Po tym meczu F. przyjechał do mojego ojca, opowiedział mu o tym zdarzeniu w przerwie meczu i dostał od mojego ojca dodatkowe 10 tys., a F. jako pokwitowanie za te pieniądze przekazał ojcu dwa garnitury, jako, że prowadził F. sklep odzieżowy. O tym mi też ojciec opowiedział i dlatego wiedziałem o tym zdarzeniu podczas przerwy meczu.
W sezonie 2000/2001 gdy GKS grał już w I lidze i w sezonie 2001/2002 również nie było załatwianych meczów z sędziami. Natomiast w sezonie 2002/2003 mecz z Polonią Warszawa był załatwiany poprzez zawodników tej drużyny jak i przez sędziego głównego zawodów. O ile sobie dobrze przypominam nasz bramkarz Jarosław T. nawiązał kontakt z zawodnikami Polonii Warszawa D. i G. T. praktycznie tylko zadzwonił do D. i oddał mi słuchawkę i ja z nim rozmawiałem na temat remisu lub wygranej naszego zespołu. W przypadku remisu mieliśmy III miejsce w lidze, a w przypadku wygranej II miejsce. Oni się bali przegrać i zgodzili się tylko na remis. Wynik był 1:1 do Warszawie. Już podczas tej rozmowy telefonicznej, obecny był przy tej rozmowie T. (...) ja tylko T. poprosiłem o kontakt z zawodnikiem Polonii, a wcześniej pytałem się jego czy zna kogoś z Polonii i czy ma numer telefonu do kogoś z zawodników Polonii. I Tkocz powiedział, że ma numer telefonu, wykręcił numer do D. i podał mi słuchawkę. D. kiedyś grał w GKS i stąd T. go znał. Z tego co pamiętam to ja rozmawiając przez telefon z D. odszedłem na bok aby T. nie wiedział o jakiej kwocie rozmawiamy, a czy później dowiedział się w jakiej sprawie dzwoniliśmy do D. to ja nie jestem tego w stanie stwierdzić gdyż nic nie wskazywało na to w jego zachowaniu, że może wiedzieć, że dzwonię ws. ustawienia meczu. Z D. umówiłem się, że dostaną za ustawienie meczu 100 tys. zł za remis i D. zgodził się na to. Pieniądze mają dostać po meczu, takie było uzgodnienie z D. Graliśmy w Warszawie. Zremisowaliśmy czyli zgodnie z ustaleniami z D. Spotkaliśmy się po meczu, niedaleko stadionu, tam byliśmy wcześniej umówieni. Przyjechał samochodem (...) z G., innym zawodnikiem Polonii. (...) Ja byłem sam miałem w reklamówce 100 tys. zł. Samochód z naszymi piłkarzami pojechał wcześniej, a ja właśnie czekałem na D. Pieniądze przekazałem im dwóm, ale dokładnie któremu to już nie pamiętam. Ja wcześniej poprosiłem kierowcę naszego autobusu aby za Warszawą poczekał na mnie i czekał, o ile sobie dobrze przypominam na stacji paliw (...), a D. i G. przywieźli mnie na tę stację. Pieniądze za ten remis przekazałem dopiero po meczu. Zawodnikom nie powiedziałem o tym załatwieniu remisu w taki sposób, nie wiem czy zorientowali się w tym, być może, ale nikt mnie o to nie pytał. Te 100 tys. zł to były klubowe pieniądze. (...) Te pieniądze były jako premie dla zawodników, kwitowali ich odbiór, ale zaraz wracały one do mnie na potrzeby klubu. (...) najczęściej o wydatkowaniu i sposobie wydatkowania tych pieniędzy informowałem kapitana ale nie dosłownie mu mówiąc, że mecz był załatwiony i korzystny wynik. Mówiłem jedynie, że to na koszty utrzymania klubu i, że istnieje możliwość wyższej premii, wyższej od tej niż pokwitowali i mi przekazali. Nie mogę mieć stuprocentowej pewności, że zawodnicy coś podejrzewali odnośnie rozgrywanych przez nich meczów. Tak załatwiałem ten mecz z zawodnikami Polonii Warszawa.
Dariusz Dźwigała dla gazety.pl skomentował zeznania Piotra Dziurowicza:
- W tej sprawie zeznawałem w PZPN-ie w 2005 roku, prostowałem już to wszystko. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Teraz muszę zadzwonić do mojego prawnika i poradzić się go jak się do tego ustosunkować, bo tak na gorąco nie chcę tego komentować.
Polonia Warszawa - czytaj kalendarium korupcyjne
Natomiast załatwiałem go jeszcze poprzez Antoniego F. (tu czytaj wyjaśnienia tego b. sędziego), sędziego meczu. Poznałem tego pana w okolicznościach, o których zeznawałem już wcześniej. Nie pamiętam już od kogo dostałem numer telefonu jego brata, osoba ta powiedziała mi, że była z bratem na kursie trenerskim piłkarskim i ma numer do niego, a przez niego mogę nawiązać kontakt z Antonim F. Nie pamiętam już w jaki sposób F. stał się sędzią głównym tego meczu, już w tym czasie miał tak poukładane z panem S. czyli osobą obsadzającą składy sędziowskie I ligi, że mógł być obsadzany w każdej chwili w meczu, na którym mu zależało, miał dużą dowolność. o tym, że jest poukładany to ja się dowiedziałem dopiero po meczu z Polonią gdy nabrał do mnie większego zaufania, po tym jak dobrze z nim załatwiłem ten mecz. A wracając jeszcze do sposobu załatwienia tego meczu z sędzią F. Po otrzymaniu numeru telefonu do jego brata, zadzwoniłem do jego brata. Poprosiłem go aby poprosił brata o wynik korzystny dla GKS. Jego brat powiedział, że da się załatwić i ustaliliśmy warunki a były one takie: 50 tys. za remis. Ustaliliśmy też sposób i formę przekazania tych pieniędzy. Z tym bratem, którego imienia nie pamiętam, umówiłem się w motelu "Czarny Kot" na trasie Katowice - Warszawa, ok. 20 km od Warszawy. Było to na kilka godzin przed meczem. Były to godziny popołudniowe, przyjechałem do hotelu i w restauracji hotelowej przekazałem mu 50 tys. zł, ale nie pamiętam w czym były zawinięte te pieniądze. Brat ten wykonał przy mnie telefon do F. i powiedział, że jest wszystko w porządku, że otrzymał pieniądze. Pożegnaliśmy się i ja wróciłem do drużyny.
W sezonie 2002/2003 był również mecz z KSZO Ostrowiec, gdzie potrzebne było zwycięstwo 3:0 dla GKS. Załatwiane to było przez zawodnika KSZO Ostrowiec, który się nazywał Artur K. Nie pamiętam od kogo dostałem numer telefonu do niego. Nie pamiętam z jakich źródeł dowiedziałem się, że K. zajmuje się takimi sprawami. Przed meczem zadzwoniłem do niego na komórkę, wszystkie telefony w tych sprawach wykonywałem na komórki, ale numerów komórek swoich czy też osób, z którymi załatwiałem sprawy już nie pamiętam. Zaproponowałem 30 tys. za to by GKS wygrał. Przystał na te warunki. Po wygranym meczu przekazałem mu 30 tys. zł na parkingu przed stadionem. Przy przekazywaniu mu pieniędzy byliśmy sami. W tym czasie KSZO miał już pewien spadek z I ligi, a my walczyliśmy o jak najlepsze miejsce w I lidze i faktycznie na III miejscu zakończyliśmy sezon 2002/2003.
Korupcja w KSZO Ostrowiec - czytaj kalendarium
W sezonie 2003/2004 GKS dalej grał w I lidze. O ile sobie dobrze przypominam to w tym sezonie przez sędziów załatwione były dwa mecze. O nich dobrze pamiętam. Pierwszy mecz na wyjeździe w Płocku z Wisłą. Przed tym meczem zadzwoniłem do F., poprosiłem go o pomoc w dojściu do innych sędziów żeby pomóc w utrzymaniu w lidze w końcowych kolejkach. Sytuacja nasza wyglądała nie najlepiej - groził nam spadek. F. powiedział do mnie, że obawia się, że na tego typu działanie jest już za późno ze względu na to, że inne drużyny zaangażowały się tak mocno finansowo żeby się utrzymać, a nas spuścić do II ligi, że wprost nikt nie będzie chciał pomóc. Ale po około tygodniu lub dwóch zadzwonił do mnie i stwierdził, że jest jednak możliwa pomoc. W tym czasie w PZPN była wymiana sędziów czeskich i słowackich na polskich. W tej wymianie znalazł się również F. na Słowację. Tam przez przypadek dowiedział się, że sędzią głównym meczu Amica - GKS będzie Słowak. F. do mnie zadzwonił i podał mi numer telefonu do tego Słowaka, nazwiska tego Słowaka w tej chwili nie pamiętam ani numeru jego telefonu. Ja zadzwoniłem do tego Słowaka, on już wiedział o co chodzi, gdyż jak się dowiedziałem F. już wcześniej z nim na ten temat rozmawiał. Telefonicznie umówiłem się z tym Słowakiem na 25 tys. za remis. Umówiłem się z nim na przekazanie pieniędzy w restauracji w Katowicach. Do tej restauracji wysłałem swojego pracownika (...), który o niczym nie wiedział. Ja dlatego nie poszedłem gdyż wiele ludzi mnie zna w Katowicach i mogłoby skojarzyć te fakty, dlatego wysłałem pracownika. Poleciłem mu udać się do restauracji. Wcześniej Słowak powiedział mi jak jest ubrany i te szczegóły jego ubrania przekazałem pracownikowi. Poprosiłem go o przekazanie tego pakunku opisanemu mężczyźnie. Powiedziałem pracownikowi, że będzie to Słowak i nic więcej. Było to w tym samym dniu co mecz. Z tym pracownikiem spotkałem się na stadionie i on zrelacjonował, że przekazał mu paczkę i nie rozmawiał z nim nawet. Zaraz po przekazaniu paczki wyszedł z restauracji. Ja już nie kontaktowałem się z tym Słowakiem, miałem na tyle zaufanie do pracownika, że już nawet nie sprawdzałem go poprzez dzwonienie do Słowaka czy dostał pakunek. GKS zremisował ten mecz. Z tego co sobie przypominam zadzwoniłem do F. i podziękowałem mu za załatwienie sprawy. (...) Za pośrednictwo zapłaciłem mu w sumie 30 tys. zł tzn. za załatwienie meczu z Amicą i Wisłą Płock. Nie przypominam sobie czy to ja pierwszy zadzwoniłem do F. o pomoc w tym meczu czy on pierwszy zaoferował mi pomoc. F. od jakiegoś czasu do mnie dzwonił i pytał o rożne rzeczy, toteż teraz nie mogę sobie przypomnieć kto pierwszy kto pierwszy w tej sprawie zadzwonił. W każdym razie F. powiedział do mnie, że załatwił sprawę z sędzią Z., żeby potwierdzić ten fakt dał mi do niego numer telefonu (...), zadzwoniłem do Z., on potwierdził mi telefonicznie, że sprawa meczu z Wisłą Płock jest załatwiona. Pieniądze w kwocie 40 tys. zł. jak się umówiłem z F. przekazałem przed meczem F. w Krakowie (...). Było to miejsce przekazywania pieniędzy F. gdyż tak się umówiliśmy, że będziemy się spotykać w połowie drogi między Katowicami a Stalową Wolą. Chcę jeszcze dodać, a raczej uzupełnić, że za pośrednictwo F. w meczach z Wisłą Płock i Amiką przekazałem w sumie 20 tys., natomiast następne 10 tys. on wręcz na mnie wymógł dzwoniąc do mnie bez przerwy i pytając się kiedy w końcu zapłacę mu za dodatkowe koszta. Toteż dorzuciłem mu jeszcze dodatkowo 10 tys. i w sumie jak wcześniej zeznałem w sumie w sezonie 2003/2004 za pośrednictwo F. zapłaciłem 30 tys.
Jeśli chodzi o sezon 2004/2005 to nie podejmowałem żadnych kroków zmierzających do kupowania meczów i efekt jest taki, że GKS jest na ostatnim miejscu i grozi mu realnie spadek do II ligi. Wkraczając w świat piłki jako działacz byłem człowiekiem młodym. Na porządku dziennym jest sprzedawanie i kupowanie meczów, korumpowanie sędziów przez bogatsze kluby piłkarskie jest to standard w polskiej piłce nożnej. Zmuszony byłem przez to postępować w ten sposób, zrozumiałem, że praktycznie praca w piłce nożnej na tym polega i nie ma innej drogi postępowania. trzeba jak ktoś się chce utrzymać na fali musi w to brnąć coraz dalej. Jest to jak zeznałem zwyczajowo i powszechnie przyjęte w tym środowisku zachowanie mające na celu utrzymanie się w lidze i czołówce toteż i ja musiałem tak postępować do czasu kiedy zrozumiałem, że mogę za daleko zabrnąć w tym zaułku. Z biegiem czasu i nabywaniem doświadczenia w tym środowisku i stwierdziłem, że jest to błędna droga i, że są inne sposoby na funkcjonowanie sportu i piłki nożnej. Mam już tego dość i chcę z nieprzymuszonej woli o tym wszystkim opowiedzieć i opowiedziałem podczas tego przesłuchania. (...) Ja na poparcie swoich zeznań z własnej inicjatywy, o czym powiadomiłem policję, skontaktowałem się telefonicznie (...) z Antonim F. (...) Poprosiłem go o pomoc w kontakcie z sędzią spotkania z Zagłębiem Lubin i załatwienie sprawy w moim imieniu, Nie były wymieniane podczas tej rozmowy żadne kwoty. F. powiedział, że prosi na trzy dni przed meczem o telefon. Ja wykonam ten telefon i powiadomię o efektach tego telefonu policję. Ja wyrażam zgodę na pomoc policji w wyjaśnieniu tego zagadnienia.
Przesłuchanie 15 czerwca 2005
(...) Nie mam wątpliwości, że zdarzeń związanych z ustawianiem meczów wiosną 2000 kiedy GKS walczył o wejście do I ligi było więcej. Dochodziło nawet do ustawiania 2-3 meczów w jednej kolejce drużyn związanych bezpośrednio z sytuacją GKS w tabeli. Były to okoliczności przekazywania kwot pieniężnych sędziom, piłkarzom poszczególnych drużyn, a także obserwatorom sędziowskim. (...)
Obecnie jestem prezesem zarządu sportowej spółki akcyjnej Górniczy Klub Sportowy Katowice. Funkcję tę pełnię od 14 grudnia 2000. Wcześniej pełniłem funkcję członka Rady Nadzorczej i akcjonariusza spółki. Nie pamiętam od kiedy byłem członkiem Rady Nadzorczej - na pewno już w 1999. Akcjonariuszem jestem od 1996 lub 97. Spółka akcyjna została powołana w styczniu 1996, rozpoczęła działalność od lipca 1997 (...) Pamiętam, że Paweł Kowalski został zatrudniony od początku rundy wiosennej sezonu 1999-2000, jesienią trenerem był Marek Koniarek. GKS Katowice zakończył rundę jesienną na 4 miejscu. Do pierwszej ligi wchodziły 2 zespoły. Paweł Kowalski miał nam pomóc w załatwieniu awansu do I ligi. W środowisku był on znany jako trener, któremu udawało się awansować z drużynami z II do I ligi. Decyzję o zatrudnieniu tego trenera podjął prezes zarządu. Na pewno też znaczenie miało zdanie mojego ojca. Ja w krótkim czasie poznałem częściowo tajemnicę warsztatu pana Kowalskiego. Ten zeszyt był faktem, widziałem go, nie znałem dokładnie jego treści.
Ja wszedłem w ten mechanizm kiedy już funkcjonował i działał pełną parą. Nie wiem kto był inicjatorem kupowania meczów w tym czasie, czy i jakie porozumienie istniało między moim ojcem a Kowalskim. Ja zostałem dopuszczony do tego układu na zasadzie zaufanej osoby ojca. Moja rola polegała na tym, że miałem odebrać pieniądze od ojca i przekazać wskazanej osobie, często przy udziale Kowalskiego. Ojciec miał do mnie zaufanie, miałem zagwarantować, że pieniądze się nie rozpłyną i, że nie trafią tam gdzie nie powinny. W krótkim czasie przekonałem się, że kupowanie meczów jest powszechną, praktykowaną także przez inne rywalizujące z GKS kluby. Tak musiało być. Uznałem wtedy, że jest to jedyna metoda na osiągnięcie celu. Nie zastanawiałem się wtedy czy to jest złe. Byłem elementem pewnego funkcjonującego mechanizmu. (...)
Chciałbym jeszcze opisać okoliczności związane z dwoma meczami GKS Katowice z rundy jesiennej sezonu 2004/2005. Chodzi o mecze GKS Katowice - Górnik Łęczna w Katowicach i Pogoń Szczecin - GKS Katowice w Szczecinie i pomoc Antoniego F. w ustaleniu nazwisk sędziów głównych w celu możliwości przekazania im kwot pieniężnych za korzystne dla mojej drużyny sędziowanie. Ja w lipcu lub sierpniu 2004, było to już po pierwszych meczach rundy jesiennej, przekazałem F. na jego usilne naciski 10 tys. zł za pomoc w przekupieniu sędziów meczów GKS z Amiką i Wisłą. Bezpośrednio przed meczami przekazałem mu 20 tys. i użyłem zwrotu, że mu podziękuję. Ja myślałem o faktycznych słowach podziękowania, F. jak się okazało wkrótce o dalszych pieniądzach. On mówił, że ustalił tych sędziów, dzwonił, jeździł i, że to kosztowało. Ja mu przekazałem te 10 tys. w Krakowie. W trakcie tego spotkania ja mu zasygnalizowałem, że chcę współpracować dalej i oczekuję jego pomocy w ustalaniu sędziów meczów GKS w rundzie jesiennej i ewentualnej pomocy w rozmowach z sędziami ws. ustawiania meczów. F. wyraził chęć współpracy aczkolwiek stwierdził, że potrzebuje na to czasu ze względu na zmianę osoby, która decydowała o obsadzie sędziów. Wtedy zmienił się obsadzający, był nim J.Hańderek. Ja nie wskazywałem F. konkretnych meczów, które mnie interesują. Interesował mnie każdy mecz i dzwoniłem do F. właściwie przed każdą kolejką. Nie wskazywałem mu wtedy jakie konkretnie pieniądze jestem w stanie wyłożyć za ustawienie meczu. Początkowo F. nic nie ustalił jeśli chodzi o obsadę sędziowską.
Zmieniło się to przed meczem GKS - Górnik Łęczna. Kilka dni przed meczem ja zadzwoniłem do F., on potwierdził, że spróbuje potwierdzić sędziego głównego meczu. W dniu meczu w rozmowie telefonicznej z F. on powiedział mi, że sędzią tego meczu jest B. F. nie powiedział mi w jaki sposób ustalił tego sędziego. Jeszcze wtedy nie wiedziałem czy on z nim rozmawiał osobiście. Ja już wtedy powiedziałem, że jestem w stanie zapłacić 30 tys. temu sędziemu za zwycięstwo, a 20 tys. za remis i żeby na ten temat z nim porozmawiał. Poza tym ja chciałem żeby F. ustalił w jaki sposób i kiedy mam przekazać te pieniądze bo rozmowa odbywała się w dniu meczu i było już mało czasu na zorganizowanie wszystkiego. Po jakimś czasie F. zadzwonił ponownie i powiedział, że miał kontakt z B. i, że B. czeka na mój telefon. F. nie powiedział mi dokładnie jakiej treści informacja została przekazana B. On podał mi numer telefonu do B. Ja dzwoniłem do tego B. aby omówić kwestie, które mnie interesowały. B. jednak nie odebrał telefonu. Nie pamiętam czy on miał wyłączony telefon czy też go nie odbierał. Nigdy wcześniej nie miałem z tym sędzią kontaktu. To był już bardzo krótki czas przed meczem. Zadzwoniłem ponownie do F. i powiedziałem, że B. nie odbiera telefonu. F. powiedział, że nie może nic więcej zrobić w tej sprawie. Mecz zakończył się naszą wygraną 4:0. Nie wracałem do tego tematu w rozmowie z F.
Druga podobna sytuacja dotyczyła meczu Pogoń Szczecin - GKS Katowice w Szczecinie. Skontaktowałem się z F. wcześniej, on nie miał informacji aż do dnia meczu. W dniu meczu on podał mi nazwisko sędziego. Był to sędzia P. i podał mi numer telefonu do niego. Nie wiem czy F. rozmawiał z tym sędzią osobiście, nie wiem w jaki sposób uzyskał jego dane jako prowadzącego mecz i numer telefonu. Ja z tym sędzią miałem rozmawiać osobiście o ustawieniu spotkania. Dzwoniłem pod ten numer ale P. nie odbierał telefonu.
Zawodnicy mojej drużyny widzieli po meczu na dworcu PKP w Szczecinie Jerzego G., który z tego co wiem był obserwatorem tego meczu z mężczyzną o pseudonimie Fryzjer. Jest to mężczyzna o nazwisku F., który był powszechnie znany w środowisku jako osoba załatwiająca korzystny wynik dla drużyn znad morza, a także Amice Wronki. Powiedział mi o tym kierownik drużyny i drugi trener.
Czytaj o tym jak Fryzjer rzekomo groził świadkowi.
Czytaj o tym jak Fryzjer witał się ze znajomymi.
Czytaj o tym jak zatrzymano Fryzjera.
Czytaj o tym kto broni Ryszarda F.
Czytaj o ustaleniach ws. "kariery" Fryzjera.
Czytaj o zeznaniach byłego prezesa Arki Gdynia obciążających Fryzjera.
Czytaj o tym jak Fryzjer odgrażał się dziennikarzom po uchyleniu aresztu.
Czytaj o dziennikarzach, z którymi kolegował się Fryzjer.
Piotr Dziurowicz opowiadał też o rzekomym ustawieniu meczu z Górnikiem Zabrze - pisałem o tym tutaj.
Przesłuchanie z 2 sierpnia 2005:
Chciałbym złożyć kolejne zeznania w sprawach dotyczących działalności PZPN. (...) podejrzenia popełnienia przestępstwa (...) przez działaczy PZPN. Przestępstwo polega na poświadczeniu nieprawdy w dokumentach nadających licencję w poszczególnych klasach rozgrywkowych organizowanych przez PZPN. Licencje uprawniające do gry w I, II, III i IV lidze są przyznawane na podstawie ściśle określonych kryteriów, które regulują uchwały PZPN. Niespełnienie określonych wymogów powoduje konieczność odrzucenia wniosku licencyjnego. Niemniej jednak osoby uprawnione do wydawania licencji wydając licencję, a więc rozpatrując wniosek pozytywnie poświadczają w nim nieprawdę. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku mojego klubu a więc GKS Katowice, a także Lecha Poznań, Polonii Warszawa, Widzewa Łódź i innych przypadkach, których nie znam. Powoływanie się przez członków komisji licencyjnej na zobowiązania działaczy klubowych lub obietnice, że warunki licencyjne zostaną spełnione bądź formalności zostaną dopełnione w najbliższym czasie są bezzasadne ze względu na fakt, że okoliczności licencyjne powinny być rozpatrywane na moment obrad komisji.
I w przypadku mojego klubu w 2003/2004 i 2004/2005 otrzymałem licencję na grę w pierwszej lidze pomimo braku dwóch dokumentów - potwierdzenia aktualnego z Urzędu Skarbowego o realizacji zobowiązań podatkowych oraz takiego samego zaświadczenia, tylko, że z ZUS. Warunkiem przyznania jest to żeby nie mieć długów w ZUS i US, bądź mieć je rozłożone na raty. W tych latach nie przedłożyłem tych dokumentów bo miałem długi. Byłem wzywany do ich uzupełnienia, ale tych właściwych dokumentów nie przedłożyłem. Pisałem wyjaśnienia, że przedłożę te dokumenty w przyszłości, ale tego nie zrobiłem. Pomimo to GKS dostał licencję. Zadziwiające jest to, że w tym roku nie otrzymałem licencji mimo, iż przedłożyłem w większości te same dokumenty co w poprzednich latach. Zadziwia mnie też to, że inne kluby, jak te wyżej wymienione, mimo, iż ich sytuacja jest zbliżona do tej GKS Katowice otrzymały licencje. Doszły mnie opinie, że mój klub nie dostał licencji z tego powodu, że postanowiłem pomóc organom ścigania w naświetleniu sytuacji korupcyjnych w środowisku sędziowskim. Z tego co wiem Lech Poznań ma 15 milionów zł długów, również w stosunku do członków PZPN, czyli zawodników i trenerów, a dostał licencję. Warunkiem przyznania licencji na grę w I lidze jest uregulowanie długów lub zawarcie ugody z wierzycielami na spłatę długów. Również warunkiem koniecznym do przyznania licencji jest przedstawienie sprawozdania z badania bilansu przez biegłego rewidenta za rok poprzedni. PZPN w oficjalnym komunikacie odmawiając licencji w pierwszej instancji klubowi Lech Poznań argumentował tę odmowę tym, że nie tylko nie przedstawiono bilansu badania wyniku za ubiegły rok, ale również za rok 2003. Jeśli taka sytuacja miała miejsce to nie powinien ten klub dostać licencji za sezon 2004/2005. W instancji odwoławczej komisja odwoławcza do spraw licencji przyznała licencję Lechowi Poznań. Przypuszczam, że mogło tak być, że komisja odwoławcza pominęła fakt braku bilansu lub też został przedstawiony post factum nieprawdziwy dokument.
Podobna sytuacja nastąpiła z Polonią Warszawa. Jak już wcześniej mówiłem jednym z wymogów licencyjnych jest brak zaległości wobec członków PZPN lub ugoda z nimi. W jednej z gazet, chyba Sport, tydzień po przyznaniu licencji temu klubowi, wypowiedział się były trener tego klubu pan Chrobak, że ten klub jest mu winien 200 tys. zł i nie zawarł w tej sprawie żadnej ugody. Mimo to licencja została przyznana. Uważam, że w tym roku pierwszy raz w historii, zgodnie z prawem nie przyznano mojemu klubowi licencji na grę w II lidze, gdyż były ku temu podstawy. Natomiast sądzę, że te nagłe w sposób ściśle prawny potraktowanie mojego klubu przez PZPN w sytuacji gdy w taki sam sposób nie traktuje się innych klubów jest represją wobec mnie za współpracę z organami ścigania. Jest jeszcze drugi podtekst tej sprawy. Chyba ze trzy lata temu Szczakowianka Jaworzno została zdegradowana do II ligi przez PZPN. W tym okresie nie obowiązywały przepis 296b (o korupcji w sporcie - dopisek dpanek), który wszedł w życie 1 lipca 2003.
Korupcja w Szczakowiance Jaworzno - kalendarium
Degradacja nastąpiła na podstawie przepisów związkowych, które były nieprecyzyjne, a wręcz naruszały prawo obowiązujące powszechnie. Potwierdziły to wyroki Trybunału Arbitrażowego przy PKOl. Szczakowianka miała pełne podstawy do wystąpienia z pozwem cywilnym przeciwko PZPN i to zrobiła. Szczakowianka została zdegradowana za rzekomą korupcję w sporcie. Związek degradując nasz klub, a przydzielając wolne miejsce Szczakowiance postawił warunek wycofania tego pozwu.
Szczakowianka żądała od PZPN 9 mln zł odszkodowania.
Wracając do licencji to przekształcanie jednego klubu w drugi przebiega w następujący sposób. Kwestie te reguluje uchwała PZPN o członkostwie. Piszę na przykładzie Widzewa Łódź. Nie wiem jednak czy moja wiedza w tym zakresie jest ścisła. Widzew Łódź był stowarzyszeniem. Gdy odnosił sukcesy pan G. utworzył pierwszą w Polsce spółkę piłki nożnej działającą w oparciu o kodeks handlowy. Było to jeszcze przed uchwaleniem ustawy o kulturze fizycznej, która wprowadziła pojęcie Sportowej Spółki Akcyjnej. Wtedy stowarzyszenie przekazało spółce sekcję piłki nożnej z piłkarzami. W istocie spowodowało to, że Widzew Łódź zaczął grać w ramach tej spółki. W momencie gdy Widzew Łódź spadł do drugiej ligi i był zadłużony na 30 mln. zł to stare stowarzyszenie i spółka stwierdzili, że to przekazanie było jedynie czasowe i sekcja piłki nożnej wraz z zawodnikami została przejęta ponownie przez stowarzyszenie. Spółka w istocie została bez klubu piłkarskiego Widzew Łódź, natomiast w spółce zostało zadłużenie spowodowane jej działalnością w rozgrywkach ligowych. Z uwagi, że to stowarzyszenie również było zadłużone sekcja piłki nożnej została przekazana nowoutworzonemu stowarzyszeniu, które wystąpiło o licencję i ją dostało. Po przeprowadzonych transakcjach Widzew nadal gra w drugiej lidze, natomiast długi pozostały w innym podmiocie, mimo, iż warunkiem przyznania licencji takie przekształcenie klubów aby ich następca prawny przejmował wszystkie zobowiązania poprzedniego klubu. Potwierdzeniem tych nieprawidłowości jest kara wymierzona nowemu stowarzyszeniu przez PZPN. To jest jedynie przykład takiego nieprawnego przekształcenia, natomiast można sobie wyobrazić różne działania, których skutek będzie podobny. Każdy zawodnik ma swoją wartość, którą jednak trudno oszacować. Zawodnik jest tyle warty ile ktoś jest gotowy za niego zapłacić. Istnieją odpowiednie uchwały klubowe, które określają przynależność klubową i sposób rozliczania ekwiwalentu czyli wartości zawodnika.
Wracając do moich kontaktów z F. (...) Jestem pewien, że w czasie gdy przekazywałem Antoniemu F. 100 tys. zł za mecze GKS - Cracovia i Odra - Polonia to F. miał już wstępne ustalenia z tymi sędziami. Fakt przekazania pieniędzy miał tylko te ustalenia potwierdzić. Kolejnym argumentem potwierdzającym tę tezę jest fakt, że tego samego dnia o 22:00 miał do mnie zadzwonić i potwierdzić, że wszystko jest załatwione. Biorąc pod uwagę, że przekazanie pieniędzy nastąpiło około 19:00 to uważam, że nie byłby w stanie tego wszystkiego załatwić w tak krótkim czasie.
Pierwszy mój kontakt korupcyjny z panem F. nastąpił w 2000. Wtedy z Marianem Duszą przekazaliśmy F. łapówkę za korzystne dla mojego klubu sędziowanie meczu KSZO i GKS. Później jeszcze mieliśmy kilka razy kontakty korupcyjne. (...) Gdy później korzystałem z pośrednictwa F. zawsze on za pośrednictwo otrzymywał pieniądze. Gdy ja z nim rozmawiałem to zawsze była mowa o działce dla niego i innych osób, które wraz z nim w tych transakcjach miały uczestniczyć. To znaczy zawsze szczegółowo omawiał kto jakie pieniądze ma dostać. Mówił dokładnie ile ma dostać osoba, która sędziuje, osoba ustalająca sędziego i on. Gdy rozmawiałem z F. o meczu Odry Wodzisław z Polonią i GKS z Cracovią to dokładnie była mowa ile bierze on dla siebie, ile daje sędziom i ile przekazuje osobie ustalającej sędziego. Prosiłem F. aby pomógł mi dojść do sędziego, który pomoże mi wygrać mecz. On, o ile dobrze pamiętam, zadzwonił do mnie przed meczem GKS - Amika i powiedział, że mecz będzie sędziował Słowak czy Czech. F. od początku moich kontaktów z nim miał swój cennik. On żądał za załatwienie jednego meczu 10 tys. My w kolejnych rozmowach nie musieliśmy tego ustalać, ponieważ było to oczywiste. Mimo to poruszaliśmy zarówno przed meczem z Amiką, Wisłą Płock, Górnikiem Łęczna jak i Pogonią Szczecin, że on otrzyma za tę pomoc za każdy mecz 10 tys. Dlatego też ja przekazałem mu przed meczem z Wisła Płock i Amiką Wronki 20 tys. On wziął 15 tys. zł za powiązane mecze GKS - Cracovia, Odra - Polonia, gdyż to było załatwiane jednorazowo. Mimo, iż za mecze z Amiką i Wisłą miał dostać 20 tys. to dostał 30 tys. ponieważ wydzwaniał do mnie i wręcz żądał abym mu tę kwotę dopłacił za osiągnięcie podstawowego celu czyli utrzymania się w lidze. Gdy ja zwlekałem z dopłaceniem mu tej kwoty to na kolejnym meczu mojej drużyny pojawił się sędzia Krzysztof Z. i ewidentnie sędziował przeciwko mojej drużynie. Ja to odebrałem wręcz jako szantaż ze strony Antoniego F. Dlatego wypłaciłem mu kolejne 10 tys.
W moich kontaktach z F., zwłaszcza wiosną 2004, on informował mnie, że ma możliwości nie tyle ustalenia kto będzie sędziował mecz mojej drużyny, a wręcz, że dzięki swoim wpływom jest w stanie ustawić obsadę sędziowską na moje mecze. Z rozmów z nim wywnioskowałem, a on to wręcz sugerował, a raz wprost powiedział, że ma możliwość wyznaczania danych sędziów na mecz przez pana G. (tu czytaj wyjaśnienia Jerzego G. - b. szefa kolegium sędziów PZPN). Nie wiem czy on z panem G. miał bezpośredni kontakt czy też przez inną osobę. Jego słowa potwierdzało to, że w tamtym okresie sędziował najbardziej prestiżowe mecze. Mimo tajności obsady w rozmowie ze mną na przeszło tydzień przed meczem, kiedy nie mógł wiedzieć gdzie będzie sędziował, powiedział mi, że będzie sędziował finał Pucharu Polski Legii Warszawa z Lechem Poznań. Było to w sezonie 2003/2004. Również o tym, że mecz mojej drużyny z Wisłą Płock będzie sędziował Krzysztof Z. powiedział mi wcześniej niż 48 h przed meczem. W moim przekonaniu to, że ten mecz będzie sędziował sędzia Z. nie było przypadkiem. Nie uważam też za przypadek, że do meczów GKS - Cracovii został wyznaczony sędzia M., a do meczu Odry z Polonią sędzia M. Uważam, że ci sędziowie są dyspozycyjni, ale wiem to tylko ze słyszenia. (...) Wiem dokładnie, że M. brał pieniądze od mojego ojca. Wiem, że M. był zawsze sędzią Odry Wodzisław i sprzyjał temu zespołowi. M. skandalicznie sędziował nasz mecz tak jakby chciał pokazać po zatrzymaniu F., że nie ma nic wspólnego z tym lub wziął pieniądze od Cracovii gdyż zespół ten starał się o grę w pucharach.
W poprzednim przesłuchaniu powiedziałem, że F. moim zdaniem mógł znać sędziego meczu GKS, a chyba nie znał sędziego meczu Odry Wodzisław. Po przemyśleniu dokładnym całej sytuacji zmieniłem zdanie w tym zakresie i podtrzymuję złożone dzisiaj zeznania. Uważam, że musiał znać już obsadę tych meczów. Z dotychczasowej praktyki mojej współpracy z F. wynikało, że on nie brałby ode mnie pieniędzy gdyby nie znał obsady sędziowskiej i gdyby nie był pewien, że z tymi sędziami może tę korupcyjną sprawę załatwić. Przykładem może być mecz GKS - Zagłębie Lubin, kiedy poinformował mnie, że mecz ten będzie sędziował sędzia R., ale od razu zaznaczył, że nie jest w stanie załatwić ustawienie tego meczu, ale nie ma pewności czy ten sędzia weźmie łapówkę i nawet nie będzie do niego podchodził. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że jadąc na spotkanie ze mną, celem przyjęcia pieniędzy, wiedział kto będzie sędziował i, że załatwił z nimi sprawę. Nie wiem dokładnie dlaczego P. i B. nie odbierali tego telefonu. Jestem przekonany, że ci sędziowie mieli praktykę w tego typu korupcyjnych zdarzeniach ponieważ podając mi ten telefon pan F. robił to w konkretnym celu to znaczy korzystnego sędziowania tego meczu dla nas w zamian za pieniądze.
Chcę dodać, że podczas meczu pucharowego w Graczach koło Opola na jesieni 2004 sędzia P. w rozmowie ze mną powiedział, że w przypadku gdyby mógł pomóc w tego typu sytuacjach korupcyjnych to mam do niego dzwonić. On dał mi numer telefonu do siebie. Ja przed tym meczem korzystając z tego mogłem sam do niego zadzwonić ale nie wiedziałem, że on sędziuje ten mecz. Podejrzewam ponadto, że sędzia P. nie odbierał telefonu dlatego, że ułożył się z drużyną Pogoni Szczecin. On w sezonie 2003/2004 o ile dobrze pamiętam sędziował dla tego zespołu najważniejsze mecze. Były zastrzeżenia drużyn przeciwnych do jego sędziowania. Ponadto obserwatorem tego meczu był Jerzy G., który po meczu był widziany na dworcu z Ryszardem F. pseudonim Fryzjer, który jest znany z tego, że załatwia takie korupcyjne sprawy dla drużyn z Wybrzeża, w tym dla Pogoni.
Korupcja w Pogoni Szczecin - kalendarium
Chcę dodać, że przed rozmową z F. ws. ustalenia sędziów na te mecze on mi powiedział, żebym o pomoc poprosił także Roberta B. - prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Sugeruje to, że pan B. także w tego typu sytuacje korupcyjne był zamieszany bądź przynajmniej o tym wiedział i tolerował ten fakt. Sprzeciw pewnej części środowiska sędziowskiego na Śląsku nastąpił wobec decyzji pana B. o powołaniu do pełnienia funkcji szefa Kolegium Sędziów po zatrzymaniu Mariana D. jego poprzedniego zastępcę pana G. (...), który brał udział w korupcyjnych transakcjach. (...)
Przesłuchanie 29 sierpnia 2005:
W dniu dzisiejszym chcę uzupełnić swojej zeznania o pewne zdarzenia, o których wcześniej nie powiedziałem gdyż myślałem, że nie mają one znaczenia dla prokuratury, ponieważ miały one miejsce przed 2003. W 2000 GKS starał się o awans do I ligi. Wiem, że jesienią 1999 mój ojciec współpracował w zakresie awansu z GKS Bełchatów. W tym jednak nie uczestniczyłem więc nie mogę podać szczegółów tych zdarzeń z wyjątkiem jednego, które miało miejsce w ostatnim meczu GKS Bełchatów z GKS Katowice. Był to ostatni mecz rundy jesiennej, chodziło o tego obserwatora, któremu ojciec wręczył łapówkę na stacji benzynowej. Ta współpraca z Bełchatowem na wiosnę nie została odnowiona. Na początku wiosny działaliśmy sami, ale im bliżej końca rozgrywek tym bardziej chcieliśmy nawiązać współpracę z którymś z klubów, które miały realną szansę awansu. Było to spowodowane tym, że chcieliśmy obniżyć nasze koszty. Wiem, że nawiązaliśmy rozmowy z przedstawicielami Górnika Łęczna i Śląska Wrocław. Nie pamiętam dzisiaj dokładnie daty nawiązania współpracy ze Śląskiem Wrocław. (...) Jeśli chodzi o rozmowy z Górnikiem Łęczna to zajmował się tym wyłącznie mój ojciec i nic na ten temat nie jestem w stanie powiedzieć. Domniemywam jedynie, że w przypadku kilku spotkań mogło dojść do współpracy. Z uwagi na to, że początkowo naszym głównym konkurentem do pierwszej ligi był Śląsk Wrocław to ta współpraca z Górnikiem Łęczna była wymierzona przeciwko Śląskowi. Pamiętam taką sytuację, że na jesień pojechaliśmy do Łęcznej na mecz. Tam nasz klub zremisował z Górnikiem w wyniku podyktowania w ostatniej minucie rzutu karnego. Wtedy mój ojciec się zdenerwował bo był przekonany, że mimo nawiązania współpracy z Łęczną, klub ten przekupił sędziego tego meczu. Później Łęczna straciła punkty w lidze i stwierdziliśmy, że warto dla dobra klubu nawiązać współpracę ze Śląskiem Wrocław. Po nawiązaniu tej współpracy uzgodniliśmy z przedstawicielami Śląska, że oni będą załatwiali sędziów, a my zawodników. Negocjacje w tym zakresie prowadził mój ojciec. A byłem jedynie wykonawcą jego uzgodnień. (...) Wszystkie nasze wspólne działania były wymierzone przeciwko Górnikowi Łęczna. Było tak, że każdy klub załatwiał swoje mecze we własnym zakresie, natomiast zrzutki pieniężne robiliśmy w opłacenie sędziów i zawodników drużyn grających z Górnikiem Łęczna. Były to tzw. podpórki. Zdarzało się jednak i tak, że gdy na przykład Śląsk Wrocław nie miał dojścia do zawodników drużyny, z którą miał grać to wówczas zwracał się z prośbą do nas. Przypominam sobie, że Śląsk nie miał kontaktu z zawodnikami z Włókniarza Kietrz. Wówczas oni do nas zadzwonili i poprosili o pomoc. Przekazałem przedstawicielom Śląska numer do jednego z zawodników Włókniarza. (...) On grał wcześniej w GKS Katowice. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że będą do niego dzwonić ze Śląska Wrocław i na tym moja rola się skończyła. Wracając do meczu z Siarką Tarnobrzeg spotkaliśmy z przedstawicielami Śląska Wrocław w hotelu w Krakowie. Kiedyś ten hotel nazywał się Intercontinental. Był on koło salonu Mercedesa. Przedstawiciele Śląska Wrocław zatrzymali się właśnie w tym hotelu gdyż jeden ze sponsorów tej drużyny miał tam kasyno. (...) O ile pamiętam to ja jedynie na tym spotkaniu reprezentowałem GKS Katowice. (...) Tam ustaliliśmy, że na ten mecz ja załatwiam piłkarzy Siarki Tarnobrzeg, a oni załatwiają sędziego. Postanowiliśmy zrobić zrzutkę i zebraliśmy 150 tys. - 100 tys. było dla piłkarzy, 50 tys. dla sędziego. Prowadziłem rozmowy z przedstawicielem Siarki Tarnobrzeg ówczesnym prezesem tego klubu (...). (...) Do tej osoby dostałem numer telefonu od ojca. Skontaktowałem się z nim telefonicznie i ustaliliśmy zasady podpórki. Był jednak jeden problem. On chciał abym pieniądze przekazał jemu, natomiast ja obawiałem się, że on te pieniądze zabierze i nic nie powie zawodnikom, a oni wezmą od Górnika Łęczna. W razie wygranej Siarki lub remisu on by zabrał pieniądze dla siebie. Takie były moje obawy. Dlatego ja dałem te pieniądze w jego obecności zawodnikom. Około godziny przed meczem przyjechałem do siedziby klubu do prezesa. Tam u niego w pokoju przekazywałem w jego obecności pieniądze zawodnikom. On wcześniej ustalił listę i wskazywał komu i ile mam dać. Zawodnicy z szatni byli przywoływani do pokoju prezesa i wchodzili pojedynczo. Każdemu z nich wręczyłem pieniądze w różnych kwotach. Pamiętam dokładnie, że bramkarzowi dałem 10 tys. zł. Tych zawodników było pięciu lub sześciu. Oni po wręczeniu pieniędzy zdeponowali je u prezesa z zamiarem odebrania po meczu. Do przerwy Siarka przegrywała 2:0 i byłem święcie przekonany, że część zawodników wzięła pieniądze również od Górnika Łęczna. Ponieważ bali się, że sportowo nie podołają zwycięstwu woleli wziąć łatwiejsze pieniądze za przegraną, a nie wątpliwe pieniądze za remis lub wygraną. Dlatego w przerwie meczu powiedziałem zawodnikom Siarki i prezesowi, że dostaną oni te pieniądze nawet w razie remisu. Wcześniej była rozmowa tylko o wygranej. Remis również eliminował Górnika z dalszej walki o awans lub znacznie ograniczał ich szanse. Trener Siarki wymienił w przerwie lub tuż po przerwie dwóch zawodników Siarki i to przyniosło efekt. Zaczęli grać do tyłu, zaczęli grać do przodu i osiągnęli remis 2:2. Po meczu wszedłem do szatni i im wszystkim podziękowałem, a pieniądze zostały u nich. Po tym meczu spotkałem się z przedstawicielami Śląska gdzieś w Tarnobrzegu. Tam ustaliliśmy, że oni nie przekażą pieniędzy sędziemu tego meczu gdyż w naszej ocenie sprzyjał on Górnikowi. Sędzia tak się zachował mimo, iż były przeprowadzone z nim rozmowy i on przyjął propozycję. Wtedy pogratulowaliśmy sobie awansu bo po tym remisie sprawa awansu została praktycznie przesądzona.
Jesienią 2004 graliśmy mecz z Pogonią Szczecin. (...) Próbowałem załatwić kontakt z sędzią P. za pomocą F. Jest to ta sytuacja kiedy pan P. nie odebrał telefonu. Nie byłem na tym meczu. W przerwie tego meczu zadzwoniłem do kierownika drużyny pana M. i zapytałem go jak wygląda mecz. On mi powiedział, że sędzia jest stronniczy i pomaga Pogoni. Jego wypowiedź była dość emocjonalna, wręcz odebrałem ją jako uwagę w stosunku do mnie abym coś zrobił. Wówczas postanowiłem skontaktować się z panem Stefańskim Marcinem - szefem Wydziału Rozgrywek PZPN. Wysłałem do niego SMS sugerując, że sędzia P. sędziuje stronniczo na rzecz Pogoni Szczecin. (...) W hierarchii PZPN pan Stefański jest trzecią lub drugą najważniejszą osobą. Wszystkie prawie sprawy dotyczące klubu załatwiałem przez niego. Mam z nim dzięki tym kontaktom dobre stosunki, dlatego też wysłałem do niego ten sms. Ja napisałem coś w tym stylu, że "znowu cyrk". On mi napisał pytając gdzie. Ja napisałem, że w Szczecinie. On mi napisał, że chyba mi chodzi o ten niesłusznie podyktowany rzut karny. W drugiej połowie meczu sędzia P. podyktował dla nas dyskusyjny rzut karny. Nie wiem czy był to wpływ pana Stefańskiego. Myślę jednak, że skoro Stefański odpisał mi wskazując na niesłusznie podyktowany rzut karny, a nie był przecież na tym meczu więc musiał się z kimś skontaktować i uzyskać informację o przebiegu meczu. Obserwatorem tego meczu był pan G. (tu znajdziecie jego wyjaśnienia ze śledztwa). Po kilku dniach ktoś nie pamiętam dokładnie kto, mógł to być kierownik naszej drużyny (...) lub (...) trener naszych bramkarzy przekazał mi informację uzyskaną od innej osoby i zacytował słowa tej osoby mówiąc, że albo się mecze kupuje albo się nie skarży PZPN. Kontekst tej uwagi był taki, że ja miałem pożałować, że się poskarżyłem panu Stefańskiemu. O ile sobie przypominam, ale mogę się mylić, powtórzono mi wtedy słowa Dawida P., syna właściciela Pogoni Szczecin.
Dawid P. z żelaznym listem i zarzutami
Chcę dodać, że wiosną 2005 graliśmy z Górnikiem Łęczna. Jesienią wygraliśmy z Górnikiem 4:0. Mecz ten sędziował na wiosnę sędzia Tomasz C. W mojej ocenie sędzia sędziował stronniczo dla Łęcznej. Wyrzucił m.in. dwóch naszych zawodników z boiska. W jednym przypadku słusznie, w drugim bezpodstawnie. Po meczu podszedł do sędziego trener Kaczmarek i zwracając się per Ty podziękował mu za sędziowanie. Po meczu również w mojej obecności i drugiego trenera GKS (...) kierownik drużyny z Łęcznej (...) powiedział nam, że to jest rewanż za jesienny mecz. On sugerował, że tamten mecz my kupiliśmy i w rewanżu oni zrobili to samo.
Wracając do meczu Siarki z Łęczną chcę dodać, że po mojej wypowiedzi dla Gazety Wyborczej (czytaj tutaj) jeden z zawodników Siarki potwierdził Gazecie anonimowo, że pieniądze wówczas im dałem. Również sponsor Krisbud Myszków potwierdził gazecie kontakty pana Kowalskiego z wieloma zawodnikami i swoje podejrzenie, że poprzez te kontakty trener ten uczestniczył w sprzedawaniu meczów. Również w Gazecie Wyborczej pojawił się artykuł, w którym pan Czyżniewski - były sędzia - potwierdził, że kontaktowali się z nim przedstawiciele Górnika Łęczna i proponowali mu pieniądze w zamian za niekorzystne sędziowanie przeciwko nam w meczu z Hetmanem Zamość bądź również w innych spotkaniach. Musiałbym to sprawdzić.
Z moich obserwacji, ale również relacji innych osób wynika, że mecz Odry Wodzisław z Górnikiem Zabrze na wiosnę 2004 mógł być ustawiony. Sędzia tego meczu podyktował przeciwko Górnikowi dwa rzuty karne niesłusznie i wyrzucił zawodnika Górnika z boiska. Mecz ten sędziował, o ile dobrze pamiętam, Krzysztof Z. Była taka sytuacja, że bramkarz Górnika był na tyle zirytowany sposobem sędziowania, że chciał pobić sędziego.
Korupcja w Odrze Wodzisław - kalendarium
Jeśli chodzi o mecz Wisły Płock z Polonią Warszawa i Górnikiem Łęczna to myślę, że te mecze również były ustawione. Po meczu z Polonią sędzia C. został zawieszony. Mecz z Górnikiem Łęczna również zakończył się skandalem. Nie wiem czy nie było nawet tak, że sędzia wysłał przeprosiny do Górnika Łęczna. Mecze te były jesienią 2004. W mojej ocenie sędziowie w tych meczach na siłę sędziowali na korzyść Wisły Płock. Jest to dla mnie dziwne i mało prawdopodobne aby sędzia mylił się przez całe 90 minut i to na korzyść tylko jednej z drużyn, która potrzebuje punktów.
Korupcja w Wiśle Płock - kalendarium
Jeśli chodzi o moją wypowiedź dla Gazety kiedy wspominałem o trenerze Broniszewskim, to gazeta użyła w wywiadzie kilku uogólnień. Było faktycznie tak, że Broniszewskiego zatrudniłem wiedząc, że jest on skoligacony z wiceprezesem Eugeniuszem Kolatorem. Myślałem, że w ten sposób dam sygnał aby sędziowie nas nie oszukiwali. Nie odniosło to jednak oczekiwanego rezultatu. W rozmowach z Broniszewskim dał mi on do zrozumienia, że bez pieniędzy nie jest w stanie nic załatwić. W powszechnej opinii w naszym środowisku trener Broniszewski i Baniak poprzez korupcję załatwiali dobre dobre wyniki dla swoich klubów. W naszym środowisku na pana Broniszewskiego mówiło się Strażak. Chodzi o to, że gdy drużyna jest w trudnej sytuacji on przychodzi i gasi pożar. Z takim pomysłem zatrudniliśmy trenera Kowalskiego, o którym mówiło się, że jest on specjalistą od awansów. On miał rozpracowaną drugą ligę, szerokie kontakty i wiele mógł załatwić. To samo mówiło się o panu Broniszewskim i Baniaku. W moich kontaktach z Broniszewskim upewniłem się, że moja opinia o nim jest sprawdzona. Broniszewski był naszym trenerem od 15 października do końca rundy jesiennej 2004. Przekonałem się w kontaktach z nim, że gdyby tylko były pieniądze to on by załatwił nam utrzymanie w I lidze. Bez pieniędzy nie mógł nic załatwić. Nawet wypowiedział się, że bez pieniędzy to on nawet nie będzie się wygłupiał i nie będzie do nikogo dzwonił. Po zwolnieniu od nas poszedł do klubu Radomiak Radom i utrzymał go w II lidze. Na uwagę zasługuje fakt, że pan Kowalski chyba z pięć razy wchodził z drużyną do I ligi, ale zawsze w pierwszej lidze był zwalniany, gdyż on był zatrudniany tylko dla określonego celu czyli awansu. Taka sama opinia jest o Baniaku. On awansował z Lechem Poznań, Pogonią Szczecin, później przeniósł się do Kujawiaka Włocławek, który miał duże szanse na awans.
Śledztwo ws. Bogusława Baniaka
Ja nie oskarżam trenera Baniaka i Broniszewskiego, bo nigdy nie uczestniczyłem w ustawianiu meczów z tymi trenerami. Brałem taki udział jednak z trenerem Kowalskim, co już wcześniej opisywałem. Powszechnie mówi się, że Baniak ma kontakty z F. (Fryzjerem - dopisek dpanek), gdyż oba te nazwiska wymienia się w przypadku awansów Lecha Poznań i Pogoni Szczecin. Zawsze gdy F. promował jakąś drużynę to jej trenerem był Baniak. Ja nigdy nie kontaktowałem się z F. Z relacji ojca wiem jedynie, że on promował Amikę Wronki. Ojciec użył nawet takiego określenia, że on zdobył dla Amiki trzy Puchary Polski.
Korupcja w Amice Wronki - kalendarium
Po meczu GKS z Legią Warszawa na wiosnę 2005 przyszedł do mnie kierownik mojej drużyny i zrelacjonował sytuację jaką zastał po meczu. Był to mecz w Warszawie. Do obowiązków kierowników drużyn należy podpisanie protokołów z meczu. Przy okazji sędzia Z. wyciągnął whisky i użył takiego zdania, teraz możemy się napić na luzie, ale proszę powyłączać podsłuchy i telefony.
W ostatnich czasach powszechnie mówiło się o nieuczciwie zdobytym tytule mistrza Polski przez Polonię Warszawa i ŁKS Łódź. Są to jednak zasłyszane opowieści w środowisku i nie mam wiedzy czy to jest prawda. Z relacji ojca wiem, że przedstawiciele ŁKS Łódź spotykali się w połowie drogi między Łodzią a Warszawą z sędziami i różnymi działaczami aby omawiać strategię kupowania kolejnych meczów. Ojciec opowiadał mi, że w spotkaniach tych uczestniczył również ówczesny minister sportu pan Dębski, który był kibicem ŁKS i pomagał panu P., ówczesnemu właścicielowi klubu zbierać na ten cel pieniądze. Obecnie pan P. jest właścicielem Pogoni Szczecin.
Korupcja w ŁKS Łódź - kalendarium
W rozmowie z jednym z dziennikarzy, chyba z Pawłem Zarzecznym powiedział mi on, że gdy rozmawiał z ówczesnym prezesem ŁKS przyznał on mu się, że kupił wiele meczów. Nie pamiętam nazwiska tego prezesa.
W moim przekonaniu kluby Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin kupowały mecze wchodząc do I ligi.
Korupcja w Zagłębiu Lubin - kalendarium
Przekonanie to opieram na prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu w sprawie meczów Zagłębia Lubin, jak również na tym, że znam poziom sportowy tych drużyn i zadziwiające jest to, że drużyny te w drugiej lidze wygrywały niemal wszystkie mecze. Z punktu widzenia sportowego jest to niemożliwe. Wiem, że zarzut korupcji podczas meczu Zagłębia z Piastem dostał Robert S. zawodnik Piasta (śledztwo w jego sprawie zostało warunkowo umorzone - czytaj tutaj). Znam go osobiście i wiem, że w takich sytuacjach korupcyjnych mógł uczestniczyć. Chcę dodać, że powszechnie jest wiadomo, że takie kluby jak Zagłębie Lubin czy Wisła Płock, których sponsorem są bogate koncerny państwowe są instrumentem do wyciągania pieniędzy państwowych. Wiem, że zawodnicy w tych klubach, np. w Zagłębiu Lubin otrzymują wysokie premie za mecze. Jest jednak taka praktyka, że te premie są tylko na papierze. Część z tych pieniędzy rzeczywiście otrzymują zawodnicy natomiast pewną część tej kwoty zwracając osobie, która zajmuje się kupowaniem meczów. Stąd właśnie kluby biorą pieniądze na kupowanie meczów. Również pieniądze na kupowanie meczów mogą pochodzić z transferów zawodników lub kontraktów. Wpisuje się w kontraktach wyższe kwoty, których piłkarz nigdy w całości nie otrzymuje. Część z tych kwot przeznaczona jest na kupno meczów. Część pieniędzy, które nie szły na kupno meczów trafiały do kieszeni działaczy danego klubu. W moim przypadku było trochę inaczej gdyż ja objąłem klub po ojcu z myślą aby w przyszłości sprzedać jego akcje, których byłem właścicielem. Chciałem osiągnąć dobry wynik sportowy, a tym samym finansowy dzięki czemu uda mi się sprzedać po korzystnej cenie akcje. Okazało się to jednak niemożliwe i dlatego zrezygnowałem z prowadzenia klubu. W drugiej lidze, tak jak zeznawałem, pieniądze przynosił mi ojciec, i kazał je przekazywać dalej. Nie wiem skąd były te pieniądze. Później, po śmierci ojca w 2002, gdy ja sam na to decydowałem, na kupno meczów przeznaczałem własne pieniądze.
W powszechnej opinii jest wiadomo, że nie może się dziać krzywda Polonii Warszawa, gdyż w tym klubie wychowywał się prezes Listkiewicz. Zadziwiające jest to, że właśnie po meczu Polonii Warszawa z Wisłą Płock został zawieszony sędzia C. W innych przypadkach złego sędziowania meczów prawie nigdy to się nie zdarzało. Również bardzo przychylnie spojrzano na ten klub przy rozdawaniu licencji. (..)
Jest dla mnie zadziwiające, że w momencie gdy ja miałem udzielić wywiadu Gazecie Wyborczej o korupcji i wspomnieć tam również o Groclinie, prezes D. niejako wyprzedził mój ruch i udzielił wywiadu gazecie przyznając, że fundował obiady sędziom piłkarskim (tu czytaj o zarzutach wobec Zbigniewa D.). Również przewodniczący Hańderek twierdził w prasie, że otrzymał od D. listę sędziów, których można skorumpować. Nie pamiętam jednak czy tę listę dał wprost Hańderkowi czy też przez inną osobę ta lista do niego trafiła. Dziwią mnie dwie rzeczy. Po pierwsze skąd D. wiedział których sędziów można korumpować, skoro fundował im jedynie obiady, a po drugie dlaczego Listkiewicz albo Hańderek nie zawiadomili o tym organów ścigania.
Korupcja w Groclinie Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski - kalendarium
Chcę dodać, że takie kluby jak Wisła Płock, Szczakowianka Jaworzno i Śląsk Wrocław, w przypadku tych dwóch ostatnich drużyn, gdy grały one w pierwszej lidze, brały sobie na zgrupowania sędziów pierwszoligowych i opłacały im te wyjazdy i dawały wynagrodzenia. Jest to dla mnie bardzo dziwne gdyż kluby takie mogłyby sobie wziąć sędziów na przykład z własnego okręgu lub z niższych lig, co by ograniczyło koszty. Brano natomiast sędziów, którzy następnie sędziowali tym drużynom mecze w lidze. Na zgrupowaniu Śląska Wrocław był sędzia Zbigniew M. (tu czytaj jego wyjaśnienia z prokuratury). Na obozie Wisły Płock w Wiśle był Pan S. (tu czytaj jego wyjaśnienia ze śledztwa). Są to wszystko w mojej ocenie zachowania sprzyjające korupcji. (...) Swego czasu gdy Szczakowianka grała z Legią Warszawa w 2003 pan ... (celowo usuwam nazwisko sędziego - dpanek) przyjechał na mecz z dwoma kobietami, które podejrzewano są prostytutkami zafundowanymi przez Szczakowiankę. Później się miało niby okazać, że to jego kuzynki, ale do końca nie wiadomo jak to było.
Nie żyjący już ojciec sędziego B. (celowo nie ujawniam jego nazwiska - dpanek) dobrze znał się z prezesem Listkiewiczem. Jego żona pracuje w PZPN. B. był szefem ośrodka przygotowań olimpijskich START w Wiśle. Za to, że Listkiewicz zrobił z syna B. sędziego i pilnował jego kariery, miał na wyłączność w Wiśle pokój. Była taka sytuacja, że B. prosił mojego ojca, gdy ten był jeszcze prezesem PZPN, aby zrobił go kierownikiem drużyny narodowej, gdy trenerem był Piechniczek. Nie wiem czy on został tym kierownikiem czy ojciec odmówił. Jeśli był kierownikiem to przez krótki czas bo się do tego nie nadawał. Gdy prezesem został Listkiewicz zrobił z niego sędziego.
Wracając do sezonu 1999/2000 gdy mieliśmy to porozumienie ze Śląskiem to powszechnie wiadomo było, że działacze Śląska, w tym pan S. i C. spotkali się we Wiedniu z panem Diakonowiczem, ówczesnym szefem kolegium sędziów PZPN. Tam omówiono z Diakonowiczem warunki nielegalnego awansu do I ligi. Od ojca wiem, że doszło także do spotkania dziesięciu sponsorów Śląska i każdy z nich wyłożył 100 tys. zł na kupowanie sędziów i zawodników drużyn przeciwnych. Słyszałem to także od jednego z piłkarzy, ale nie pamiętam już od kogo.
Mój klub miał długi w Urzędzie Skarbowym, ZUS i wobec osób fizycznych i wobec podmiotów gospodarczych. Pieniądze z tytułu praw medialnych otrzymywał bezpośrednio związek od Canal +, który następnie pieniądze te przekazywał do klubów. Z uwagi na długi GKS zaczęły wpływać do PZPN tytuły wykonawcze przeciwko GKS. PZPN nie przekazywał jednak pieniędzy wierzycielom tylko na konta innych wierzycieli, których on akceptował. Było tak, że ja wskazywałem wierzycieli z prośbą aby na ich konta przelać pieniądze, nie wiedząc o skuteczności zajęć. Prezes K. akceptował tę listę, jednocześnie wskazując mi podmioty, którym także trzeba przesłać pieniądze (tu znajdziecie artykuł o akcie oskarżenia w tej sprawie - dopisek dpanek). Te jego wskazania były z pewnego klucza. On kazał mi przelewać pieniądze na konta zawodników, którzy byli reprezentowani przez panią Wantuch. W późniejszym okresie urzędy zaczęły wystawiać wobec takiej postawy PZPN tytuły wykonawcze na PZPN. Jedynym wyjściem PZPN byłoby nieudzielanie zadłużonemu GKS licencji aby uwolnić się od zobowiązań wobec wierzycieli naszego klubu. Nie mógł jednak tego zrobić bo w takiej samej sytuacji były inne kluby. Postanowiono zatem załatwić GKS sportowo i spowodować nasz spadek z ligi. W sezonie 2004/2005 mój klub otrzymał administracyjny zakaz transferów i ograniczono kwoty, które mogliśmy wydatkować na zawarcie kontraktów. Doprowadzono do takiej sytuacji, że na wiosnę 2005 graliśmy prawie samymi juniorami i nasz spadek z ligi stał się prawie przesądzony.
Wiem, że w przypadku Widzewa Łódź, który miał około 30 milionów złotych długu dokonano obejścia obowiązku przekazywania pieniędzy z praw medialnych wierzycielom. Zawarto cesję na mocy której pieniądze z praw transmisyjnych miały trafiać do firmy pana G., która była wolna od długów (o akcie oskarżenia artykuł znajdziecie tutaj).
Piotr D. kilka razy zeznawał we wrocławskiej prokuraturze.
6.05.2005
Od 14 grudnia jestem prezesem GKS Katowice. Przed grudniem 2000 pełniłem rolę członka Rady Nadzorczej tej spółki. Jako prezes nie pobieram wynagrodzenia, jedynie przysługuje mi zwrot kosztów organizacji mojej pracy, czyli koszta rozmów telefonicznych, delegacji. Prezesem zarządu zostałem jak GKS Katowice grał w I lidze i do dnia dzisiejszego gra w I lidze. Jako członek rady nadzorczej w sezonie 1999/2000 kiedy to GKS grał o awans do I ligi zetknąłem się z nieuczciwymi zachowaniami mającymi na celu kupowanie awansu przez GKS do pierwszej ligi. Kupowanie to odbywało się w dwojaki sposób. Pierwszy polegał na tym, że mecz można było kupić bezpośrednio od zawodników drużyny przeciwnej. Chcę w tym momencie opisać ten mechanizm. Przypominam sobie, że trenerem GKS Katowice był wówczas Paweł Kowalski, który posiadał "złoty zeszyt". W tym zeszycie miał zapisane większość zawodników II ligi, tych zawodników, którzy wiedli prym w drużynie. Byli to zawodnicy, do których Kowalski miał zaufanie, że jak zadzwoni do nich ws. załatwienia meczu to nie ujawnią tych faktów, pomogą załatwić dla GKS dobry wynik, lub odmówią ale nikomu o tym nie powiedzą. Toteż Kowalski korzystał z tej pomocy i GKS miał dobre wyniki.
Korupcja w GKS Katowice - kalendarium
Mając na uwadze upływ czasu powiem o takich sytuacjach, o których obecnie pamiętam i w jakich się znalazłem gdyż nie chcę innych, których dobrze nie pamiętam zmyślać i opowiadać nieprawdę.
Pierwszą taką sytuacją gdzie załatwiany był mecz przez Kowalskiego to mecz ze Świtem Nowy Dwór.
Korupcja w Świcie NDM - kalendarium
Kto wyszedł z inicjatywą załatwienia tego meczu to ja już nie pamiętam. Było to tak, że nasza drużyna przyjechała do Konstancina pod Warszawą gdzie nocowaliśmy. Niedaleko hotelu znajdującego się w Ośrodku Szkolenia Kadr ja spotkałem się z przedstawicielami Świtu NDM i na pewno był to P. bramkarz (obecnie Limanovia Limanova - dopisek dpanek) (...). Spotkanie to odbyło się w uliczce, w takim miejscu zaciemnionym i tam przekazałem P. kwotę około 40 tys. zł aby nasz klub wygrał mecz. Pieniądze te były ze środków klubowych lub od osoby prywatnej, nie przypominam sobie skąd były te pieniądze. GKS wygrał ten mecz chyba 1:0 o ile sobie dobrze przypominam. Z tego co pamiętam o tym, że mecz będzie załatwiony wiedział kapitan naszej drużyny Marek Ś. i z tego co pamiętam to on dzwonił w tej sprawie do P. Drużyna przeciwna dostała pieniądze - raczej P. i jeszcze ten drugi, natomiast kto jeszcze dostał z tej drużyny pieniądze to nie wiem gdyż ani P. ani ten drugi tego nie powiedzieli. Jedynie słyszałem jak P. powiedział, że jeszcze innym z tego trzeba zapłacić, wymienił jakieś nazwiska, ale ja nie pamiętam.
Czytaj ustalenia z aktu oskarżenia na temat GKS Katowice
Drugi mecz, który miał być załatwiony w ten sposób co pierwszy to Hetman Zamość. Mecz ten miał załatwiać Kowalski. Ja pojechałem z Kowalskim dzień wcześniej przed tym meczem do Lublina. Na parkingu hotelowym spotkaliśmy się z co najmniej czterema piłkarzami Hetmana, ale ich nazwisk nie pamiętam. Parking ten znajdował się przed jednym z hoteli, ale nazwy jego nie pamiętam. Nie pamiętam już czy to ja czy Kowalski przekazał któremuś z tych zawodników Hetmana pieniądze w kwocie ok. 40 tys. za to aby nasza drużyna uzyskała dobry wynik sportowy. Z tego co pamiętam to padł tam remis i ci zawodnicy oddali całość lub część pieniędzy im przekazanych na parkingu dzień wcześniej.
Korupcja w Hetmanie Zamość - kalendarium
Mecz z Odrą Opole też załatwiał Kowalski. Na jednym z parkingów na trasie Katowice - Opole, znajdował się tam zajazd, nie było jeszcze autostrady, ja z Kowalskim spotkaliśmy się z zawodnikami drużyny przeciwnej. Tych zawodników było około 4. Schemat był jak poprzednio. Przekazaliśmy jednemu z zawodników ok. 40 tys., nie pamiętam już kto przekazywał - ja czy Kowalski i nie pamiętam już nazwisk tych zawodników. Wygraliśmy mecz z Odrą Opole na wyjeździe. GKS był coraz bliżej I ligi.
Korupcja w Odrze Opole - kalendarium
Następny załatwiany mecz był z Hutnikiem Kraków. Nie pamiętam kto załatwiał wygranie tego meczu, pamiętam natomiast, że pieniądze zostały przekazane zawodnikowi o nazwisku Artur P. (obecnie Limanovia Limanowa - dopisek dpanek). P. na pewno, co do imienia mam trochę wątpliwości, ale po składzie drużyny będzie można dojść do tego zawodnika. A odbyło się to tak - dzień przed meczem pojechałem do Krakowa, nie pamiętam czy ktoś pojechał ze mną. Nie pamiętam też kto mnie umawiał na spotkanie z tym zawodnikiem. Pojechałem pod supermarket na parking. I tam na tym parkingu przekazałem P. około 40-50 tys. zł. Było to w porze rannej, mało kto tam był o tej porze. Nie pamiętam już jaki był wynik tego spotkania, nie pamiętam czy graliśmy na wyjeździe czy też u siebie. Charakterystyczne było to, że na wiosnę GKS nie przegrał żadnego meczu.
Korupcja w Hutniku Kraków - kalendarium
To co zeznałem to są takie cztery przypadki, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, które najbardziej pamiętam. Gdybym miał przed sobą składy drużyn i terminarz rozgrywek sezonu 1999/2000 to bym mógł sobie przypomnieć nazwiska tych zawodników, którym były przekazywane pieniądze, a o których wcześniej zeznałem. Przypomniałbym sobie także i inne fakty i okoliczności rozgrywek II ligi sezonu 1999/2000. Uzupełnię swoje zeznania gdy przygotuję sobie terminarz rozgrywek i składy drużyn w jakich te drużyny grały w sezonie 1999/2000. O tych wszystkich sytuacjach, o których wcześniej zeznałem wiedział kapitan drużyny Marek Ś. Rola Ś. polegała na tym, że on jak nie zrobił tego Kowalski dzwonił do zawodników drużyny przeciwnej celem nawiązania pierwszego kontaktu, a w przypadku gdy zawodnik drużyny przeciwnej godził się na odpuszczenie meczu na rzecz GKS Katowice to Ś. oddawał słuchawkę Kowalskiemu i on uzgadniał warunki odpuszczenia meczu. Ja byłem obecny przy tych rozmowach telefonicznych. Moja rola polegała na tym by kontrolować pieniądze, tzn. żeby nie zginęły i dotarły do rąk właściwiej osoby tzn. chodziło o to by taka kwota jaka została ustalona od Mariana Dziurowicza, który wykładał na to pieniądze, nie została pomniejszona przez pośredników tzn. przez Kowalskiego. Ja w tym czasie miałem 23 lata, byłem osobą nową w tym środowisku i jak ja bym chciał coś załatwić to zostałbym wyśmiany. Dlatego musiała takie sprawy załatwiać osoba sprawdzona i znana w tym środowisku, a taką osobą był trener Kowalski. Moja rola w tamtym czasie tj. w sezonie 1999/2000 polegała jakby na roli księgowego. Ja pobierałem pieniądze i rozliczałem je. Ojciec mój miał do mnie zaufanie dlatego ja przy tym wszystkim byłem. Ojciec był osobą znaną i nie mógł sam tych spraw załatwiać. Ojciec wiedział, że w ten sposób Kowalski załatwiał mecze dla GKS.
Ponadto jak już zeznałem mecze załatwiane były to znaczy korzystne wyniki dla GKS załatwiane były z sędziami prowadzącymi zawody. Z uwagi na to, że niektórzy zawodnicy nie zgadzali się na sprzedaż meczu toteż trzeba było załatwić dobry wynik u sędziów. Były sytuacje, że graliśmy z drużynami, które również miały szanse na awans do I ligi toteż załatwienie korzystnego wyniku z zawodnikami tych drużyn nie było możliwe. Toteż trzeba było szukać pomocy u sędziów. Byli zawodnicy uczciwi, którzy odmawiali, ale nikomu o tym nie mówili. Były i sytuacje gdy cała drużyna przeciwna odmawiała gdyż była podpórka od drugiej strony, podpórka czyli inna drużyna zainteresowana awansem płaciła premie motywacyjną drużynie, która z nami grała aby drużyna ta wygrała z nami albo nie brała pieniędzy od nas i nie odpuszczała meczu. W podpórce generalnie chodzi o to by urwać punkt lub punkty zespołowi, z którym się gra.
Mecz z KSZO Ostrowiec decydował o awansie do I ligi. Chodzi tu oczywiście o sezon 1999/2000. W tym czasie Marian Dusza był już albo zakończył funkcję obsadzającego sędziów na III ligę i z nim pojechałem w stronę Stalowej Woli. gdzieś mniej więcej w połowie drogi na parkingu stacji benzynowej, nazwy stacji benzynowej nie pamiętam, spotkaliśmy się z panem Antonim F. (tu znajdziecie jego wyjaśnienia). F. był sędzią głównym meczu KSZO i GKS czyli meczu, który decydował o wejściu GKS do I ligi. Marian Dusza skontaktował się z F. i by się nie powtarzać to właśnie wszystkie kontakty dotyczące sędziów, którzy sędziowali mecze naszego zespołu w II lidze były poprzez Mariana Duszę. F. przyjechał na ten parking ale nie pamiętam jakim samochodem. Ja jeszcze w samochodzie, którym przyjechaliśmy dałem pieniądze Duszy, który wyszedł z samochodu i wsiadł do samochodu F. Ja przekazałem Duszy 50 tys. i on przekazał te pieniądze F. Mnie przy tym nie było gdyż czekałem w samochodzie, ale skoro dałem pieniądze Duszy, a on był w samochodzie F. to mu je przekazał. Ponadto te pieniądze były w reklamówce i ja ze swojego samochodu widziałem moment przekazania tej reklamówki, w której były pieniądze, które wcześniej przekazałem Duszy, a były one przeznaczone dla F.
Czytaj wyjaśnienia Mariana Duszy - b. działacza ze Śląska
Te pieniądze przekazał mi mój ojciec. Ja nie rozmawiałem z F., wszystko załatwiał Dusza. Całe to zdarzenie na tym parkingu czyli przekazywanie pieniędzy trwało około 10 minut. Pamiętam, że jak Dusza wrócił do samochodu to powiedział załatwione. Było to dzień przed tym meczem z KSZO. Mecz odbył się w Ostrowcu. Wygraliśmy 2:1. Podczas tego meczu doszło do takiego wydarzenia. Nie znam tego wydarzenia osobiście, ale z opowiadań ojca. W przerwie meczu gdy KSZO prowadziło z nami 1:0 do F. i zawodników KSZO przyszli przedstawiciele Górnika Łęczna, drużyny, która również miała szanse na awans do I ligi. Zaproponowali F. jeszcze większe pieniądze niż te,
Korupcja w Górniku Łęczna - kalendarium
co my mu daliśmy za to żeby taki wynik meczu 1:0 utrzymał się do końca meczu. Proponowali również zawodnikom KSZO premie motywacyjną za to, że wygrają z nami. (...) Po tym meczu F. przyjechał do mojego ojca, opowiedział mu o tym zdarzeniu w przerwie meczu i dostał od mojego ojca dodatkowe 10 tys., a F. jako pokwitowanie za te pieniądze przekazał ojcu dwa garnitury, jako, że prowadził F. sklep odzieżowy. O tym mi też ojciec opowiedział i dlatego wiedziałem o tym zdarzeniu podczas przerwy meczu.
W sezonie 2000/2001 gdy GKS grał już w I lidze i w sezonie 2001/2002 również nie było załatwianych meczów z sędziami. Natomiast w sezonie 2002/2003 mecz z Polonią Warszawa był załatwiany poprzez zawodników tej drużyny jak i przez sędziego głównego zawodów. O ile sobie dobrze przypominam nasz bramkarz Jarosław T. nawiązał kontakt z zawodnikami Polonii Warszawa D. i G. T. praktycznie tylko zadzwonił do D. i oddał mi słuchawkę i ja z nim rozmawiałem na temat remisu lub wygranej naszego zespołu. W przypadku remisu mieliśmy III miejsce w lidze, a w przypadku wygranej II miejsce. Oni się bali przegrać i zgodzili się tylko na remis. Wynik był 1:1 do Warszawie. Już podczas tej rozmowy telefonicznej, obecny był przy tej rozmowie T. (...) ja tylko T. poprosiłem o kontakt z zawodnikiem Polonii, a wcześniej pytałem się jego czy zna kogoś z Polonii i czy ma numer telefonu do kogoś z zawodników Polonii. I Tkocz powiedział, że ma numer telefonu, wykręcił numer do D. i podał mi słuchawkę. D. kiedyś grał w GKS i stąd T. go znał. Z tego co pamiętam to ja rozmawiając przez telefon z D. odszedłem na bok aby T. nie wiedział o jakiej kwocie rozmawiamy, a czy później dowiedział się w jakiej sprawie dzwoniliśmy do D. to ja nie jestem tego w stanie stwierdzić gdyż nic nie wskazywało na to w jego zachowaniu, że może wiedzieć, że dzwonię ws. ustawienia meczu. Z D. umówiłem się, że dostaną za ustawienie meczu 100 tys. zł za remis i D. zgodził się na to. Pieniądze mają dostać po meczu, takie było uzgodnienie z D. Graliśmy w Warszawie. Zremisowaliśmy czyli zgodnie z ustaleniami z D. Spotkaliśmy się po meczu, niedaleko stadionu, tam byliśmy wcześniej umówieni. Przyjechał samochodem (...) z G., innym zawodnikiem Polonii. (...) Ja byłem sam miałem w reklamówce 100 tys. zł. Samochód z naszymi piłkarzami pojechał wcześniej, a ja właśnie czekałem na D. Pieniądze przekazałem im dwóm, ale dokładnie któremu to już nie pamiętam. Ja wcześniej poprosiłem kierowcę naszego autobusu aby za Warszawą poczekał na mnie i czekał, o ile sobie dobrze przypominam na stacji paliw (...), a D. i G. przywieźli mnie na tę stację. Pieniądze za ten remis przekazałem dopiero po meczu. Zawodnikom nie powiedziałem o tym załatwieniu remisu w taki sposób, nie wiem czy zorientowali się w tym, być może, ale nikt mnie o to nie pytał. Te 100 tys. zł to były klubowe pieniądze. (...) Te pieniądze były jako premie dla zawodników, kwitowali ich odbiór, ale zaraz wracały one do mnie na potrzeby klubu. (...) najczęściej o wydatkowaniu i sposobie wydatkowania tych pieniędzy informowałem kapitana ale nie dosłownie mu mówiąc, że mecz był załatwiony i korzystny wynik. Mówiłem jedynie, że to na koszty utrzymania klubu i, że istnieje możliwość wyższej premii, wyższej od tej niż pokwitowali i mi przekazali. Nie mogę mieć stuprocentowej pewności, że zawodnicy coś podejrzewali odnośnie rozgrywanych przez nich meczów. Tak załatwiałem ten mecz z zawodnikami Polonii Warszawa.
Dariusz Dźwigała dla gazety.pl skomentował zeznania Piotra Dziurowicza:
- W tej sprawie zeznawałem w PZPN-ie w 2005 roku, prostowałem już to wszystko. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Teraz muszę zadzwonić do mojego prawnika i poradzić się go jak się do tego ustosunkować, bo tak na gorąco nie chcę tego komentować.
Polonia Warszawa - czytaj kalendarium korupcyjne
Natomiast załatwiałem go jeszcze poprzez Antoniego F. (tu czytaj wyjaśnienia tego b. sędziego), sędziego meczu. Poznałem tego pana w okolicznościach, o których zeznawałem już wcześniej. Nie pamiętam już od kogo dostałem numer telefonu jego brata, osoba ta powiedziała mi, że była z bratem na kursie trenerskim piłkarskim i ma numer do niego, a przez niego mogę nawiązać kontakt z Antonim F. Nie pamiętam już w jaki sposób F. stał się sędzią głównym tego meczu, już w tym czasie miał tak poukładane z panem S. czyli osobą obsadzającą składy sędziowskie I ligi, że mógł być obsadzany w każdej chwili w meczu, na którym mu zależało, miał dużą dowolność. o tym, że jest poukładany to ja się dowiedziałem dopiero po meczu z Polonią gdy nabrał do mnie większego zaufania, po tym jak dobrze z nim załatwiłem ten mecz. A wracając jeszcze do sposobu załatwienia tego meczu z sędzią F. Po otrzymaniu numeru telefonu do jego brata, zadzwoniłem do jego brata. Poprosiłem go aby poprosił brata o wynik korzystny dla GKS. Jego brat powiedział, że da się załatwić i ustaliliśmy warunki a były one takie: 50 tys. za remis. Ustaliliśmy też sposób i formę przekazania tych pieniędzy. Z tym bratem, którego imienia nie pamiętam, umówiłem się w motelu "Czarny Kot" na trasie Katowice - Warszawa, ok. 20 km od Warszawy. Było to na kilka godzin przed meczem. Były to godziny popołudniowe, przyjechałem do hotelu i w restauracji hotelowej przekazałem mu 50 tys. zł, ale nie pamiętam w czym były zawinięte te pieniądze. Brat ten wykonał przy mnie telefon do F. i powiedział, że jest wszystko w porządku, że otrzymał pieniądze. Pożegnaliśmy się i ja wróciłem do drużyny.
W sezonie 2002/2003 był również mecz z KSZO Ostrowiec, gdzie potrzebne było zwycięstwo 3:0 dla GKS. Załatwiane to było przez zawodnika KSZO Ostrowiec, który się nazywał Artur K. Nie pamiętam od kogo dostałem numer telefonu do niego. Nie pamiętam z jakich źródeł dowiedziałem się, że K. zajmuje się takimi sprawami. Przed meczem zadzwoniłem do niego na komórkę, wszystkie telefony w tych sprawach wykonywałem na komórki, ale numerów komórek swoich czy też osób, z którymi załatwiałem sprawy już nie pamiętam. Zaproponowałem 30 tys. za to by GKS wygrał. Przystał na te warunki. Po wygranym meczu przekazałem mu 30 tys. zł na parkingu przed stadionem. Przy przekazywaniu mu pieniędzy byliśmy sami. W tym czasie KSZO miał już pewien spadek z I ligi, a my walczyliśmy o jak najlepsze miejsce w I lidze i faktycznie na III miejscu zakończyliśmy sezon 2002/2003.
Korupcja w KSZO Ostrowiec - czytaj kalendarium
W sezonie 2003/2004 GKS dalej grał w I lidze. O ile sobie dobrze przypominam to w tym sezonie przez sędziów załatwione były dwa mecze. O nich dobrze pamiętam. Pierwszy mecz na wyjeździe w Płocku z Wisłą. Przed tym meczem zadzwoniłem do F., poprosiłem go o pomoc w dojściu do innych sędziów żeby pomóc w utrzymaniu w lidze w końcowych kolejkach. Sytuacja nasza wyglądała nie najlepiej - groził nam spadek. F. powiedział do mnie, że obawia się, że na tego typu działanie jest już za późno ze względu na to, że inne drużyny zaangażowały się tak mocno finansowo żeby się utrzymać, a nas spuścić do II ligi, że wprost nikt nie będzie chciał pomóc. Ale po około tygodniu lub dwóch zadzwonił do mnie i stwierdził, że jest jednak możliwa pomoc. W tym czasie w PZPN była wymiana sędziów czeskich i słowackich na polskich. W tej wymianie znalazł się również F. na Słowację. Tam przez przypadek dowiedział się, że sędzią głównym meczu Amica - GKS będzie Słowak. F. do mnie zadzwonił i podał mi numer telefonu do tego Słowaka, nazwiska tego Słowaka w tej chwili nie pamiętam ani numeru jego telefonu. Ja zadzwoniłem do tego Słowaka, on już wiedział o co chodzi, gdyż jak się dowiedziałem F. już wcześniej z nim na ten temat rozmawiał. Telefonicznie umówiłem się z tym Słowakiem na 25 tys. za remis. Umówiłem się z nim na przekazanie pieniędzy w restauracji w Katowicach. Do tej restauracji wysłałem swojego pracownika (...), który o niczym nie wiedział. Ja dlatego nie poszedłem gdyż wiele ludzi mnie zna w Katowicach i mogłoby skojarzyć te fakty, dlatego wysłałem pracownika. Poleciłem mu udać się do restauracji. Wcześniej Słowak powiedział mi jak jest ubrany i te szczegóły jego ubrania przekazałem pracownikowi. Poprosiłem go o przekazanie tego pakunku opisanemu mężczyźnie. Powiedziałem pracownikowi, że będzie to Słowak i nic więcej. Było to w tym samym dniu co mecz. Z tym pracownikiem spotkałem się na stadionie i on zrelacjonował, że przekazał mu paczkę i nie rozmawiał z nim nawet. Zaraz po przekazaniu paczki wyszedł z restauracji. Ja już nie kontaktowałem się z tym Słowakiem, miałem na tyle zaufanie do pracownika, że już nawet nie sprawdzałem go poprzez dzwonienie do Słowaka czy dostał pakunek. GKS zremisował ten mecz. Z tego co sobie przypominam zadzwoniłem do F. i podziękowałem mu za załatwienie sprawy. (...) Za pośrednictwo zapłaciłem mu w sumie 30 tys. zł tzn. za załatwienie meczu z Amicą i Wisłą Płock. Nie przypominam sobie czy to ja pierwszy zadzwoniłem do F. o pomoc w tym meczu czy on pierwszy zaoferował mi pomoc. F. od jakiegoś czasu do mnie dzwonił i pytał o rożne rzeczy, toteż teraz nie mogę sobie przypomnieć kto pierwszy kto pierwszy w tej sprawie zadzwonił. W każdym razie F. powiedział do mnie, że załatwił sprawę z sędzią Z., żeby potwierdzić ten fakt dał mi do niego numer telefonu (...), zadzwoniłem do Z., on potwierdził mi telefonicznie, że sprawa meczu z Wisłą Płock jest załatwiona. Pieniądze w kwocie 40 tys. zł. jak się umówiłem z F. przekazałem przed meczem F. w Krakowie (...). Było to miejsce przekazywania pieniędzy F. gdyż tak się umówiliśmy, że będziemy się spotykać w połowie drogi między Katowicami a Stalową Wolą. Chcę jeszcze dodać, a raczej uzupełnić, że za pośrednictwo F. w meczach z Wisłą Płock i Amiką przekazałem w sumie 20 tys., natomiast następne 10 tys. on wręcz na mnie wymógł dzwoniąc do mnie bez przerwy i pytając się kiedy w końcu zapłacę mu za dodatkowe koszta. Toteż dorzuciłem mu jeszcze dodatkowo 10 tys. i w sumie jak wcześniej zeznałem w sumie w sezonie 2003/2004 za pośrednictwo F. zapłaciłem 30 tys.
Jeśli chodzi o sezon 2004/2005 to nie podejmowałem żadnych kroków zmierzających do kupowania meczów i efekt jest taki, że GKS jest na ostatnim miejscu i grozi mu realnie spadek do II ligi. Wkraczając w świat piłki jako działacz byłem człowiekiem młodym. Na porządku dziennym jest sprzedawanie i kupowanie meczów, korumpowanie sędziów przez bogatsze kluby piłkarskie jest to standard w polskiej piłce nożnej. Zmuszony byłem przez to postępować w ten sposób, zrozumiałem, że praktycznie praca w piłce nożnej na tym polega i nie ma innej drogi postępowania. trzeba jak ktoś się chce utrzymać na fali musi w to brnąć coraz dalej. Jest to jak zeznałem zwyczajowo i powszechnie przyjęte w tym środowisku zachowanie mające na celu utrzymanie się w lidze i czołówce toteż i ja musiałem tak postępować do czasu kiedy zrozumiałem, że mogę za daleko zabrnąć w tym zaułku. Z biegiem czasu i nabywaniem doświadczenia w tym środowisku i stwierdziłem, że jest to błędna droga i, że są inne sposoby na funkcjonowanie sportu i piłki nożnej. Mam już tego dość i chcę z nieprzymuszonej woli o tym wszystkim opowiedzieć i opowiedziałem podczas tego przesłuchania. (...) Ja na poparcie swoich zeznań z własnej inicjatywy, o czym powiadomiłem policję, skontaktowałem się telefonicznie (...) z Antonim F. (...) Poprosiłem go o pomoc w kontakcie z sędzią spotkania z Zagłębiem Lubin i załatwienie sprawy w moim imieniu, Nie były wymieniane podczas tej rozmowy żadne kwoty. F. powiedział, że prosi na trzy dni przed meczem o telefon. Ja wykonam ten telefon i powiadomię o efektach tego telefonu policję. Ja wyrażam zgodę na pomoc policji w wyjaśnieniu tego zagadnienia.
Przesłuchanie 15 czerwca 2005
(...) Nie mam wątpliwości, że zdarzeń związanych z ustawianiem meczów wiosną 2000 kiedy GKS walczył o wejście do I ligi było więcej. Dochodziło nawet do ustawiania 2-3 meczów w jednej kolejce drużyn związanych bezpośrednio z sytuacją GKS w tabeli. Były to okoliczności przekazywania kwot pieniężnych sędziom, piłkarzom poszczególnych drużyn, a także obserwatorom sędziowskim. (...)
Obecnie jestem prezesem zarządu sportowej spółki akcyjnej Górniczy Klub Sportowy Katowice. Funkcję tę pełnię od 14 grudnia 2000. Wcześniej pełniłem funkcję członka Rady Nadzorczej i akcjonariusza spółki. Nie pamiętam od kiedy byłem członkiem Rady Nadzorczej - na pewno już w 1999. Akcjonariuszem jestem od 1996 lub 97. Spółka akcyjna została powołana w styczniu 1996, rozpoczęła działalność od lipca 1997 (...) Pamiętam, że Paweł Kowalski został zatrudniony od początku rundy wiosennej sezonu 1999-2000, jesienią trenerem był Marek Koniarek. GKS Katowice zakończył rundę jesienną na 4 miejscu. Do pierwszej ligi wchodziły 2 zespoły. Paweł Kowalski miał nam pomóc w załatwieniu awansu do I ligi. W środowisku był on znany jako trener, któremu udawało się awansować z drużynami z II do I ligi. Decyzję o zatrudnieniu tego trenera podjął prezes zarządu. Na pewno też znaczenie miało zdanie mojego ojca. Ja w krótkim czasie poznałem częściowo tajemnicę warsztatu pana Kowalskiego. Ten zeszyt był faktem, widziałem go, nie znałem dokładnie jego treści.
Ja wszedłem w ten mechanizm kiedy już funkcjonował i działał pełną parą. Nie wiem kto był inicjatorem kupowania meczów w tym czasie, czy i jakie porozumienie istniało między moim ojcem a Kowalskim. Ja zostałem dopuszczony do tego układu na zasadzie zaufanej osoby ojca. Moja rola polegała na tym, że miałem odebrać pieniądze od ojca i przekazać wskazanej osobie, często przy udziale Kowalskiego. Ojciec miał do mnie zaufanie, miałem zagwarantować, że pieniądze się nie rozpłyną i, że nie trafią tam gdzie nie powinny. W krótkim czasie przekonałem się, że kupowanie meczów jest powszechną, praktykowaną także przez inne rywalizujące z GKS kluby. Tak musiało być. Uznałem wtedy, że jest to jedyna metoda na osiągnięcie celu. Nie zastanawiałem się wtedy czy to jest złe. Byłem elementem pewnego funkcjonującego mechanizmu. (...)
Chciałbym jeszcze opisać okoliczności związane z dwoma meczami GKS Katowice z rundy jesiennej sezonu 2004/2005. Chodzi o mecze GKS Katowice - Górnik Łęczna w Katowicach i Pogoń Szczecin - GKS Katowice w Szczecinie i pomoc Antoniego F. w ustaleniu nazwisk sędziów głównych w celu możliwości przekazania im kwot pieniężnych za korzystne dla mojej drużyny sędziowanie. Ja w lipcu lub sierpniu 2004, było to już po pierwszych meczach rundy jesiennej, przekazałem F. na jego usilne naciski 10 tys. zł za pomoc w przekupieniu sędziów meczów GKS z Amiką i Wisłą. Bezpośrednio przed meczami przekazałem mu 20 tys. i użyłem zwrotu, że mu podziękuję. Ja myślałem o faktycznych słowach podziękowania, F. jak się okazało wkrótce o dalszych pieniądzach. On mówił, że ustalił tych sędziów, dzwonił, jeździł i, że to kosztowało. Ja mu przekazałem te 10 tys. w Krakowie. W trakcie tego spotkania ja mu zasygnalizowałem, że chcę współpracować dalej i oczekuję jego pomocy w ustalaniu sędziów meczów GKS w rundzie jesiennej i ewentualnej pomocy w rozmowach z sędziami ws. ustawiania meczów. F. wyraził chęć współpracy aczkolwiek stwierdził, że potrzebuje na to czasu ze względu na zmianę osoby, która decydowała o obsadzie sędziów. Wtedy zmienił się obsadzający, był nim J.Hańderek. Ja nie wskazywałem F. konkretnych meczów, które mnie interesują. Interesował mnie każdy mecz i dzwoniłem do F. właściwie przed każdą kolejką. Nie wskazywałem mu wtedy jakie konkretnie pieniądze jestem w stanie wyłożyć za ustawienie meczu. Początkowo F. nic nie ustalił jeśli chodzi o obsadę sędziowską.
Zmieniło się to przed meczem GKS - Górnik Łęczna. Kilka dni przed meczem ja zadzwoniłem do F., on potwierdził, że spróbuje potwierdzić sędziego głównego meczu. W dniu meczu w rozmowie telefonicznej z F. on powiedział mi, że sędzią tego meczu jest B. F. nie powiedział mi w jaki sposób ustalił tego sędziego. Jeszcze wtedy nie wiedziałem czy on z nim rozmawiał osobiście. Ja już wtedy powiedziałem, że jestem w stanie zapłacić 30 tys. temu sędziemu za zwycięstwo, a 20 tys. za remis i żeby na ten temat z nim porozmawiał. Poza tym ja chciałem żeby F. ustalił w jaki sposób i kiedy mam przekazać te pieniądze bo rozmowa odbywała się w dniu meczu i było już mało czasu na zorganizowanie wszystkiego. Po jakimś czasie F. zadzwonił ponownie i powiedział, że miał kontakt z B. i, że B. czeka na mój telefon. F. nie powiedział mi dokładnie jakiej treści informacja została przekazana B. On podał mi numer telefonu do B. Ja dzwoniłem do tego B. aby omówić kwestie, które mnie interesowały. B. jednak nie odebrał telefonu. Nie pamiętam czy on miał wyłączony telefon czy też go nie odbierał. Nigdy wcześniej nie miałem z tym sędzią kontaktu. To był już bardzo krótki czas przed meczem. Zadzwoniłem ponownie do F. i powiedziałem, że B. nie odbiera telefonu. F. powiedział, że nie może nic więcej zrobić w tej sprawie. Mecz zakończył się naszą wygraną 4:0. Nie wracałem do tego tematu w rozmowie z F.
Druga podobna sytuacja dotyczyła meczu Pogoń Szczecin - GKS Katowice w Szczecinie. Skontaktowałem się z F. wcześniej, on nie miał informacji aż do dnia meczu. W dniu meczu on podał mi nazwisko sędziego. Był to sędzia P. i podał mi numer telefonu do niego. Nie wiem czy F. rozmawiał z tym sędzią osobiście, nie wiem w jaki sposób uzyskał jego dane jako prowadzącego mecz i numer telefonu. Ja z tym sędzią miałem rozmawiać osobiście o ustawieniu spotkania. Dzwoniłem pod ten numer ale P. nie odbierał telefonu.
Zawodnicy mojej drużyny widzieli po meczu na dworcu PKP w Szczecinie Jerzego G., który z tego co wiem był obserwatorem tego meczu z mężczyzną o pseudonimie Fryzjer. Jest to mężczyzna o nazwisku F., który był powszechnie znany w środowisku jako osoba załatwiająca korzystny wynik dla drużyn znad morza, a także Amice Wronki. Powiedział mi o tym kierownik drużyny i drugi trener.
Czytaj o tym jak Fryzjer rzekomo groził świadkowi.
Czytaj o tym jak Fryzjer witał się ze znajomymi.
Czytaj o tym jak zatrzymano Fryzjera.
Czytaj o tym kto broni Ryszarda F.
Czytaj o ustaleniach ws. "kariery" Fryzjera.
Czytaj o zeznaniach byłego prezesa Arki Gdynia obciążających Fryzjera.
Czytaj o tym jak Fryzjer odgrażał się dziennikarzom po uchyleniu aresztu.
Czytaj o dziennikarzach, z którymi kolegował się Fryzjer.
Piotr Dziurowicz opowiadał też o rzekomym ustawieniu meczu z Górnikiem Zabrze - pisałem o tym tutaj.
Przesłuchanie z 2 sierpnia 2005:
Chciałbym złożyć kolejne zeznania w sprawach dotyczących działalności PZPN. (...) podejrzenia popełnienia przestępstwa (...) przez działaczy PZPN. Przestępstwo polega na poświadczeniu nieprawdy w dokumentach nadających licencję w poszczególnych klasach rozgrywkowych organizowanych przez PZPN. Licencje uprawniające do gry w I, II, III i IV lidze są przyznawane na podstawie ściśle określonych kryteriów, które regulują uchwały PZPN. Niespełnienie określonych wymogów powoduje konieczność odrzucenia wniosku licencyjnego. Niemniej jednak osoby uprawnione do wydawania licencji wydając licencję, a więc rozpatrując wniosek pozytywnie poświadczają w nim nieprawdę. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku mojego klubu a więc GKS Katowice, a także Lecha Poznań, Polonii Warszawa, Widzewa Łódź i innych przypadkach, których nie znam. Powoływanie się przez członków komisji licencyjnej na zobowiązania działaczy klubowych lub obietnice, że warunki licencyjne zostaną spełnione bądź formalności zostaną dopełnione w najbliższym czasie są bezzasadne ze względu na fakt, że okoliczności licencyjne powinny być rozpatrywane na moment obrad komisji.
I w przypadku mojego klubu w 2003/2004 i 2004/2005 otrzymałem licencję na grę w pierwszej lidze pomimo braku dwóch dokumentów - potwierdzenia aktualnego z Urzędu Skarbowego o realizacji zobowiązań podatkowych oraz takiego samego zaświadczenia, tylko, że z ZUS. Warunkiem przyznania jest to żeby nie mieć długów w ZUS i US, bądź mieć je rozłożone na raty. W tych latach nie przedłożyłem tych dokumentów bo miałem długi. Byłem wzywany do ich uzupełnienia, ale tych właściwych dokumentów nie przedłożyłem. Pisałem wyjaśnienia, że przedłożę te dokumenty w przyszłości, ale tego nie zrobiłem. Pomimo to GKS dostał licencję. Zadziwiające jest to, że w tym roku nie otrzymałem licencji mimo, iż przedłożyłem w większości te same dokumenty co w poprzednich latach. Zadziwia mnie też to, że inne kluby, jak te wyżej wymienione, mimo, iż ich sytuacja jest zbliżona do tej GKS Katowice otrzymały licencje. Doszły mnie opinie, że mój klub nie dostał licencji z tego powodu, że postanowiłem pomóc organom ścigania w naświetleniu sytuacji korupcyjnych w środowisku sędziowskim. Z tego co wiem Lech Poznań ma 15 milionów zł długów, również w stosunku do członków PZPN, czyli zawodników i trenerów, a dostał licencję. Warunkiem przyznania licencji na grę w I lidze jest uregulowanie długów lub zawarcie ugody z wierzycielami na spłatę długów. Również warunkiem koniecznym do przyznania licencji jest przedstawienie sprawozdania z badania bilansu przez biegłego rewidenta za rok poprzedni. PZPN w oficjalnym komunikacie odmawiając licencji w pierwszej instancji klubowi Lech Poznań argumentował tę odmowę tym, że nie tylko nie przedstawiono bilansu badania wyniku za ubiegły rok, ale również za rok 2003. Jeśli taka sytuacja miała miejsce to nie powinien ten klub dostać licencji za sezon 2004/2005. W instancji odwoławczej komisja odwoławcza do spraw licencji przyznała licencję Lechowi Poznań. Przypuszczam, że mogło tak być, że komisja odwoławcza pominęła fakt braku bilansu lub też został przedstawiony post factum nieprawdziwy dokument.
Podobna sytuacja nastąpiła z Polonią Warszawa. Jak już wcześniej mówiłem jednym z wymogów licencyjnych jest brak zaległości wobec członków PZPN lub ugoda z nimi. W jednej z gazet, chyba Sport, tydzień po przyznaniu licencji temu klubowi, wypowiedział się były trener tego klubu pan Chrobak, że ten klub jest mu winien 200 tys. zł i nie zawarł w tej sprawie żadnej ugody. Mimo to licencja została przyznana. Uważam, że w tym roku pierwszy raz w historii, zgodnie z prawem nie przyznano mojemu klubowi licencji na grę w II lidze, gdyż były ku temu podstawy. Natomiast sądzę, że te nagłe w sposób ściśle prawny potraktowanie mojego klubu przez PZPN w sytuacji gdy w taki sam sposób nie traktuje się innych klubów jest represją wobec mnie za współpracę z organami ścigania. Jest jeszcze drugi podtekst tej sprawy. Chyba ze trzy lata temu Szczakowianka Jaworzno została zdegradowana do II ligi przez PZPN. W tym okresie nie obowiązywały przepis 296b (o korupcji w sporcie - dopisek dpanek), który wszedł w życie 1 lipca 2003.
Korupcja w Szczakowiance Jaworzno - kalendarium
Degradacja nastąpiła na podstawie przepisów związkowych, które były nieprecyzyjne, a wręcz naruszały prawo obowiązujące powszechnie. Potwierdziły to wyroki Trybunału Arbitrażowego przy PKOl. Szczakowianka miała pełne podstawy do wystąpienia z pozwem cywilnym przeciwko PZPN i to zrobiła. Szczakowianka została zdegradowana za rzekomą korupcję w sporcie. Związek degradując nasz klub, a przydzielając wolne miejsce Szczakowiance postawił warunek wycofania tego pozwu.
Szczakowianka żądała od PZPN 9 mln zł odszkodowania.
Wracając do licencji to przekształcanie jednego klubu w drugi przebiega w następujący sposób. Kwestie te reguluje uchwała PZPN o członkostwie. Piszę na przykładzie Widzewa Łódź. Nie wiem jednak czy moja wiedza w tym zakresie jest ścisła. Widzew Łódź był stowarzyszeniem. Gdy odnosił sukcesy pan G. utworzył pierwszą w Polsce spółkę piłki nożnej działającą w oparciu o kodeks handlowy. Było to jeszcze przed uchwaleniem ustawy o kulturze fizycznej, która wprowadziła pojęcie Sportowej Spółki Akcyjnej. Wtedy stowarzyszenie przekazało spółce sekcję piłki nożnej z piłkarzami. W istocie spowodowało to, że Widzew Łódź zaczął grać w ramach tej spółki. W momencie gdy Widzew Łódź spadł do drugiej ligi i był zadłużony na 30 mln. zł to stare stowarzyszenie i spółka stwierdzili, że to przekazanie było jedynie czasowe i sekcja piłki nożnej wraz z zawodnikami została przejęta ponownie przez stowarzyszenie. Spółka w istocie została bez klubu piłkarskiego Widzew Łódź, natomiast w spółce zostało zadłużenie spowodowane jej działalnością w rozgrywkach ligowych. Z uwagi, że to stowarzyszenie również było zadłużone sekcja piłki nożnej została przekazana nowoutworzonemu stowarzyszeniu, które wystąpiło o licencję i ją dostało. Po przeprowadzonych transakcjach Widzew nadal gra w drugiej lidze, natomiast długi pozostały w innym podmiocie, mimo, iż warunkiem przyznania licencji takie przekształcenie klubów aby ich następca prawny przejmował wszystkie zobowiązania poprzedniego klubu. Potwierdzeniem tych nieprawidłowości jest kara wymierzona nowemu stowarzyszeniu przez PZPN. To jest jedynie przykład takiego nieprawnego przekształcenia, natomiast można sobie wyobrazić różne działania, których skutek będzie podobny. Każdy zawodnik ma swoją wartość, którą jednak trudno oszacować. Zawodnik jest tyle warty ile ktoś jest gotowy za niego zapłacić. Istnieją odpowiednie uchwały klubowe, które określają przynależność klubową i sposób rozliczania ekwiwalentu czyli wartości zawodnika.
Wracając do moich kontaktów z F. (...) Jestem pewien, że w czasie gdy przekazywałem Antoniemu F. 100 tys. zł za mecze GKS - Cracovia i Odra - Polonia to F. miał już wstępne ustalenia z tymi sędziami. Fakt przekazania pieniędzy miał tylko te ustalenia potwierdzić. Kolejnym argumentem potwierdzającym tę tezę jest fakt, że tego samego dnia o 22:00 miał do mnie zadzwonić i potwierdzić, że wszystko jest załatwione. Biorąc pod uwagę, że przekazanie pieniędzy nastąpiło około 19:00 to uważam, że nie byłby w stanie tego wszystkiego załatwić w tak krótkim czasie.
Pierwszy mój kontakt korupcyjny z panem F. nastąpił w 2000. Wtedy z Marianem Duszą przekazaliśmy F. łapówkę za korzystne dla mojego klubu sędziowanie meczu KSZO i GKS. Później jeszcze mieliśmy kilka razy kontakty korupcyjne. (...) Gdy później korzystałem z pośrednictwa F. zawsze on za pośrednictwo otrzymywał pieniądze. Gdy ja z nim rozmawiałem to zawsze była mowa o działce dla niego i innych osób, które wraz z nim w tych transakcjach miały uczestniczyć. To znaczy zawsze szczegółowo omawiał kto jakie pieniądze ma dostać. Mówił dokładnie ile ma dostać osoba, która sędziuje, osoba ustalająca sędziego i on. Gdy rozmawiałem z F. o meczu Odry Wodzisław z Polonią i GKS z Cracovią to dokładnie była mowa ile bierze on dla siebie, ile daje sędziom i ile przekazuje osobie ustalającej sędziego. Prosiłem F. aby pomógł mi dojść do sędziego, który pomoże mi wygrać mecz. On, o ile dobrze pamiętam, zadzwonił do mnie przed meczem GKS - Amika i powiedział, że mecz będzie sędziował Słowak czy Czech. F. od początku moich kontaktów z nim miał swój cennik. On żądał za załatwienie jednego meczu 10 tys. My w kolejnych rozmowach nie musieliśmy tego ustalać, ponieważ było to oczywiste. Mimo to poruszaliśmy zarówno przed meczem z Amiką, Wisłą Płock, Górnikiem Łęczna jak i Pogonią Szczecin, że on otrzyma za tę pomoc za każdy mecz 10 tys. Dlatego też ja przekazałem mu przed meczem z Wisła Płock i Amiką Wronki 20 tys. On wziął 15 tys. zł za powiązane mecze GKS - Cracovia, Odra - Polonia, gdyż to było załatwiane jednorazowo. Mimo, iż za mecze z Amiką i Wisłą miał dostać 20 tys. to dostał 30 tys. ponieważ wydzwaniał do mnie i wręcz żądał abym mu tę kwotę dopłacił za osiągnięcie podstawowego celu czyli utrzymania się w lidze. Gdy ja zwlekałem z dopłaceniem mu tej kwoty to na kolejnym meczu mojej drużyny pojawił się sędzia Krzysztof Z. i ewidentnie sędziował przeciwko mojej drużynie. Ja to odebrałem wręcz jako szantaż ze strony Antoniego F. Dlatego wypłaciłem mu kolejne 10 tys.
W moich kontaktach z F., zwłaszcza wiosną 2004, on informował mnie, że ma możliwości nie tyle ustalenia kto będzie sędziował mecz mojej drużyny, a wręcz, że dzięki swoim wpływom jest w stanie ustawić obsadę sędziowską na moje mecze. Z rozmów z nim wywnioskowałem, a on to wręcz sugerował, a raz wprost powiedział, że ma możliwość wyznaczania danych sędziów na mecz przez pana G. (tu czytaj wyjaśnienia Jerzego G. - b. szefa kolegium sędziów PZPN). Nie wiem czy on z panem G. miał bezpośredni kontakt czy też przez inną osobę. Jego słowa potwierdzało to, że w tamtym okresie sędziował najbardziej prestiżowe mecze. Mimo tajności obsady w rozmowie ze mną na przeszło tydzień przed meczem, kiedy nie mógł wiedzieć gdzie będzie sędziował, powiedział mi, że będzie sędziował finał Pucharu Polski Legii Warszawa z Lechem Poznań. Było to w sezonie 2003/2004. Również o tym, że mecz mojej drużyny z Wisłą Płock będzie sędziował Krzysztof Z. powiedział mi wcześniej niż 48 h przed meczem. W moim przekonaniu to, że ten mecz będzie sędziował sędzia Z. nie było przypadkiem. Nie uważam też za przypadek, że do meczów GKS - Cracovii został wyznaczony sędzia M., a do meczu Odry z Polonią sędzia M. Uważam, że ci sędziowie są dyspozycyjni, ale wiem to tylko ze słyszenia. (...) Wiem dokładnie, że M. brał pieniądze od mojego ojca. Wiem, że M. był zawsze sędzią Odry Wodzisław i sprzyjał temu zespołowi. M. skandalicznie sędziował nasz mecz tak jakby chciał pokazać po zatrzymaniu F., że nie ma nic wspólnego z tym lub wziął pieniądze od Cracovii gdyż zespół ten starał się o grę w pucharach.
W poprzednim przesłuchaniu powiedziałem, że F. moim zdaniem mógł znać sędziego meczu GKS, a chyba nie znał sędziego meczu Odry Wodzisław. Po przemyśleniu dokładnym całej sytuacji zmieniłem zdanie w tym zakresie i podtrzymuję złożone dzisiaj zeznania. Uważam, że musiał znać już obsadę tych meczów. Z dotychczasowej praktyki mojej współpracy z F. wynikało, że on nie brałby ode mnie pieniędzy gdyby nie znał obsady sędziowskiej i gdyby nie był pewien, że z tymi sędziami może tę korupcyjną sprawę załatwić. Przykładem może być mecz GKS - Zagłębie Lubin, kiedy poinformował mnie, że mecz ten będzie sędziował sędzia R., ale od razu zaznaczył, że nie jest w stanie załatwić ustawienie tego meczu, ale nie ma pewności czy ten sędzia weźmie łapówkę i nawet nie będzie do niego podchodził. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że jadąc na spotkanie ze mną, celem przyjęcia pieniędzy, wiedział kto będzie sędziował i, że załatwił z nimi sprawę. Nie wiem dokładnie dlaczego P. i B. nie odbierali tego telefonu. Jestem przekonany, że ci sędziowie mieli praktykę w tego typu korupcyjnych zdarzeniach ponieważ podając mi ten telefon pan F. robił to w konkretnym celu to znaczy korzystnego sędziowania tego meczu dla nas w zamian za pieniądze.
Chcę dodać, że podczas meczu pucharowego w Graczach koło Opola na jesieni 2004 sędzia P. w rozmowie ze mną powiedział, że w przypadku gdyby mógł pomóc w tego typu sytuacjach korupcyjnych to mam do niego dzwonić. On dał mi numer telefonu do siebie. Ja przed tym meczem korzystając z tego mogłem sam do niego zadzwonić ale nie wiedziałem, że on sędziuje ten mecz. Podejrzewam ponadto, że sędzia P. nie odbierał telefonu dlatego, że ułożył się z drużyną Pogoni Szczecin. On w sezonie 2003/2004 o ile dobrze pamiętam sędziował dla tego zespołu najważniejsze mecze. Były zastrzeżenia drużyn przeciwnych do jego sędziowania. Ponadto obserwatorem tego meczu był Jerzy G., który po meczu był widziany na dworcu z Ryszardem F. pseudonim Fryzjer, który jest znany z tego, że załatwia takie korupcyjne sprawy dla drużyn z Wybrzeża, w tym dla Pogoni.
Korupcja w Pogoni Szczecin - kalendarium
Chcę dodać, że przed rozmową z F. ws. ustalenia sędziów na te mecze on mi powiedział, żebym o pomoc poprosił także Roberta B. - prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Sugeruje to, że pan B. także w tego typu sytuacje korupcyjne był zamieszany bądź przynajmniej o tym wiedział i tolerował ten fakt. Sprzeciw pewnej części środowiska sędziowskiego na Śląsku nastąpił wobec decyzji pana B. o powołaniu do pełnienia funkcji szefa Kolegium Sędziów po zatrzymaniu Mariana D. jego poprzedniego zastępcę pana G. (...), który brał udział w korupcyjnych transakcjach. (...)
Przesłuchanie 29 sierpnia 2005:
W dniu dzisiejszym chcę uzupełnić swojej zeznania o pewne zdarzenia, o których wcześniej nie powiedziałem gdyż myślałem, że nie mają one znaczenia dla prokuratury, ponieważ miały one miejsce przed 2003. W 2000 GKS starał się o awans do I ligi. Wiem, że jesienią 1999 mój ojciec współpracował w zakresie awansu z GKS Bełchatów. W tym jednak nie uczestniczyłem więc nie mogę podać szczegółów tych zdarzeń z wyjątkiem jednego, które miało miejsce w ostatnim meczu GKS Bełchatów z GKS Katowice. Był to ostatni mecz rundy jesiennej, chodziło o tego obserwatora, któremu ojciec wręczył łapówkę na stacji benzynowej. Ta współpraca z Bełchatowem na wiosnę nie została odnowiona. Na początku wiosny działaliśmy sami, ale im bliżej końca rozgrywek tym bardziej chcieliśmy nawiązać współpracę z którymś z klubów, które miały realną szansę awansu. Było to spowodowane tym, że chcieliśmy obniżyć nasze koszty. Wiem, że nawiązaliśmy rozmowy z przedstawicielami Górnika Łęczna i Śląska Wrocław. Nie pamiętam dzisiaj dokładnie daty nawiązania współpracy ze Śląskiem Wrocław. (...) Jeśli chodzi o rozmowy z Górnikiem Łęczna to zajmował się tym wyłącznie mój ojciec i nic na ten temat nie jestem w stanie powiedzieć. Domniemywam jedynie, że w przypadku kilku spotkań mogło dojść do współpracy. Z uwagi na to, że początkowo naszym głównym konkurentem do pierwszej ligi był Śląsk Wrocław to ta współpraca z Górnikiem Łęczna była wymierzona przeciwko Śląskowi. Pamiętam taką sytuację, że na jesień pojechaliśmy do Łęcznej na mecz. Tam nasz klub zremisował z Górnikiem w wyniku podyktowania w ostatniej minucie rzutu karnego. Wtedy mój ojciec się zdenerwował bo był przekonany, że mimo nawiązania współpracy z Łęczną, klub ten przekupił sędziego tego meczu. Później Łęczna straciła punkty w lidze i stwierdziliśmy, że warto dla dobra klubu nawiązać współpracę ze Śląskiem Wrocław. Po nawiązaniu tej współpracy uzgodniliśmy z przedstawicielami Śląska, że oni będą załatwiali sędziów, a my zawodników. Negocjacje w tym zakresie prowadził mój ojciec. A byłem jedynie wykonawcą jego uzgodnień. (...) Wszystkie nasze wspólne działania były wymierzone przeciwko Górnikowi Łęczna. Było tak, że każdy klub załatwiał swoje mecze we własnym zakresie, natomiast zrzutki pieniężne robiliśmy w opłacenie sędziów i zawodników drużyn grających z Górnikiem Łęczna. Były to tzw. podpórki. Zdarzało się jednak i tak, że gdy na przykład Śląsk Wrocław nie miał dojścia do zawodników drużyny, z którą miał grać to wówczas zwracał się z prośbą do nas. Przypominam sobie, że Śląsk nie miał kontaktu z zawodnikami z Włókniarza Kietrz. Wówczas oni do nas zadzwonili i poprosili o pomoc. Przekazałem przedstawicielom Śląska numer do jednego z zawodników Włókniarza. (...) On grał wcześniej w GKS Katowice. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że będą do niego dzwonić ze Śląska Wrocław i na tym moja rola się skończyła. Wracając do meczu z Siarką Tarnobrzeg spotkaliśmy z przedstawicielami Śląska Wrocław w hotelu w Krakowie. Kiedyś ten hotel nazywał się Intercontinental. Był on koło salonu Mercedesa. Przedstawiciele Śląska Wrocław zatrzymali się właśnie w tym hotelu gdyż jeden ze sponsorów tej drużyny miał tam kasyno. (...) O ile pamiętam to ja jedynie na tym spotkaniu reprezentowałem GKS Katowice. (...) Tam ustaliliśmy, że na ten mecz ja załatwiam piłkarzy Siarki Tarnobrzeg, a oni załatwiają sędziego. Postanowiliśmy zrobić zrzutkę i zebraliśmy 150 tys. - 100 tys. było dla piłkarzy, 50 tys. dla sędziego. Prowadziłem rozmowy z przedstawicielem Siarki Tarnobrzeg ówczesnym prezesem tego klubu (...). (...) Do tej osoby dostałem numer telefonu od ojca. Skontaktowałem się z nim telefonicznie i ustaliliśmy zasady podpórki. Był jednak jeden problem. On chciał abym pieniądze przekazał jemu, natomiast ja obawiałem się, że on te pieniądze zabierze i nic nie powie zawodnikom, a oni wezmą od Górnika Łęczna. W razie wygranej Siarki lub remisu on by zabrał pieniądze dla siebie. Takie były moje obawy. Dlatego ja dałem te pieniądze w jego obecności zawodnikom. Około godziny przed meczem przyjechałem do siedziby klubu do prezesa. Tam u niego w pokoju przekazywałem w jego obecności pieniądze zawodnikom. On wcześniej ustalił listę i wskazywał komu i ile mam dać. Zawodnicy z szatni byli przywoływani do pokoju prezesa i wchodzili pojedynczo. Każdemu z nich wręczyłem pieniądze w różnych kwotach. Pamiętam dokładnie, że bramkarzowi dałem 10 tys. zł. Tych zawodników było pięciu lub sześciu. Oni po wręczeniu pieniędzy zdeponowali je u prezesa z zamiarem odebrania po meczu. Do przerwy Siarka przegrywała 2:0 i byłem święcie przekonany, że część zawodników wzięła pieniądze również od Górnika Łęczna. Ponieważ bali się, że sportowo nie podołają zwycięstwu woleli wziąć łatwiejsze pieniądze za przegraną, a nie wątpliwe pieniądze za remis lub wygraną. Dlatego w przerwie meczu powiedziałem zawodnikom Siarki i prezesowi, że dostaną oni te pieniądze nawet w razie remisu. Wcześniej była rozmowa tylko o wygranej. Remis również eliminował Górnika z dalszej walki o awans lub znacznie ograniczał ich szanse. Trener Siarki wymienił w przerwie lub tuż po przerwie dwóch zawodników Siarki i to przyniosło efekt. Zaczęli grać do tyłu, zaczęli grać do przodu i osiągnęli remis 2:2. Po meczu wszedłem do szatni i im wszystkim podziękowałem, a pieniądze zostały u nich. Po tym meczu spotkałem się z przedstawicielami Śląska gdzieś w Tarnobrzegu. Tam ustaliliśmy, że oni nie przekażą pieniędzy sędziemu tego meczu gdyż w naszej ocenie sprzyjał on Górnikowi. Sędzia tak się zachował mimo, iż były przeprowadzone z nim rozmowy i on przyjął propozycję. Wtedy pogratulowaliśmy sobie awansu bo po tym remisie sprawa awansu została praktycznie przesądzona.
Jesienią 2004 graliśmy mecz z Pogonią Szczecin. (...) Próbowałem załatwić kontakt z sędzią P. za pomocą F. Jest to ta sytuacja kiedy pan P. nie odebrał telefonu. Nie byłem na tym meczu. W przerwie tego meczu zadzwoniłem do kierownika drużyny pana M. i zapytałem go jak wygląda mecz. On mi powiedział, że sędzia jest stronniczy i pomaga Pogoni. Jego wypowiedź była dość emocjonalna, wręcz odebrałem ją jako uwagę w stosunku do mnie abym coś zrobił. Wówczas postanowiłem skontaktować się z panem Stefańskim Marcinem - szefem Wydziału Rozgrywek PZPN. Wysłałem do niego SMS sugerując, że sędzia P. sędziuje stronniczo na rzecz Pogoni Szczecin. (...) W hierarchii PZPN pan Stefański jest trzecią lub drugą najważniejszą osobą. Wszystkie prawie sprawy dotyczące klubu załatwiałem przez niego. Mam z nim dzięki tym kontaktom dobre stosunki, dlatego też wysłałem do niego ten sms. Ja napisałem coś w tym stylu, że "znowu cyrk". On mi napisał pytając gdzie. Ja napisałem, że w Szczecinie. On mi napisał, że chyba mi chodzi o ten niesłusznie podyktowany rzut karny. W drugiej połowie meczu sędzia P. podyktował dla nas dyskusyjny rzut karny. Nie wiem czy był to wpływ pana Stefańskiego. Myślę jednak, że skoro Stefański odpisał mi wskazując na niesłusznie podyktowany rzut karny, a nie był przecież na tym meczu więc musiał się z kimś skontaktować i uzyskać informację o przebiegu meczu. Obserwatorem tego meczu był pan G. (tu znajdziecie jego wyjaśnienia ze śledztwa). Po kilku dniach ktoś nie pamiętam dokładnie kto, mógł to być kierownik naszej drużyny (...) lub (...) trener naszych bramkarzy przekazał mi informację uzyskaną od innej osoby i zacytował słowa tej osoby mówiąc, że albo się mecze kupuje albo się nie skarży PZPN. Kontekst tej uwagi był taki, że ja miałem pożałować, że się poskarżyłem panu Stefańskiemu. O ile sobie przypominam, ale mogę się mylić, powtórzono mi wtedy słowa Dawida P., syna właściciela Pogoni Szczecin.
Dawid P. z żelaznym listem i zarzutami
Chcę dodać, że wiosną 2005 graliśmy z Górnikiem Łęczna. Jesienią wygraliśmy z Górnikiem 4:0. Mecz ten sędziował na wiosnę sędzia Tomasz C. W mojej ocenie sędzia sędziował stronniczo dla Łęcznej. Wyrzucił m.in. dwóch naszych zawodników z boiska. W jednym przypadku słusznie, w drugim bezpodstawnie. Po meczu podszedł do sędziego trener Kaczmarek i zwracając się per Ty podziękował mu za sędziowanie. Po meczu również w mojej obecności i drugiego trenera GKS (...) kierownik drużyny z Łęcznej (...) powiedział nam, że to jest rewanż za jesienny mecz. On sugerował, że tamten mecz my kupiliśmy i w rewanżu oni zrobili to samo.
Wracając do meczu Siarki z Łęczną chcę dodać, że po mojej wypowiedzi dla Gazety Wyborczej (czytaj tutaj) jeden z zawodników Siarki potwierdził Gazecie anonimowo, że pieniądze wówczas im dałem. Również sponsor Krisbud Myszków potwierdził gazecie kontakty pana Kowalskiego z wieloma zawodnikami i swoje podejrzenie, że poprzez te kontakty trener ten uczestniczył w sprzedawaniu meczów. Również w Gazecie Wyborczej pojawił się artykuł, w którym pan Czyżniewski - były sędzia - potwierdził, że kontaktowali się z nim przedstawiciele Górnika Łęczna i proponowali mu pieniądze w zamian za niekorzystne sędziowanie przeciwko nam w meczu z Hetmanem Zamość bądź również w innych spotkaniach. Musiałbym to sprawdzić.
Z moich obserwacji, ale również relacji innych osób wynika, że mecz Odry Wodzisław z Górnikiem Zabrze na wiosnę 2004 mógł być ustawiony. Sędzia tego meczu podyktował przeciwko Górnikowi dwa rzuty karne niesłusznie i wyrzucił zawodnika Górnika z boiska. Mecz ten sędziował, o ile dobrze pamiętam, Krzysztof Z. Była taka sytuacja, że bramkarz Górnika był na tyle zirytowany sposobem sędziowania, że chciał pobić sędziego.
Korupcja w Odrze Wodzisław - kalendarium
Jeśli chodzi o mecz Wisły Płock z Polonią Warszawa i Górnikiem Łęczna to myślę, że te mecze również były ustawione. Po meczu z Polonią sędzia C. został zawieszony. Mecz z Górnikiem Łęczna również zakończył się skandalem. Nie wiem czy nie było nawet tak, że sędzia wysłał przeprosiny do Górnika Łęczna. Mecze te były jesienią 2004. W mojej ocenie sędziowie w tych meczach na siłę sędziowali na korzyść Wisły Płock. Jest to dla mnie dziwne i mało prawdopodobne aby sędzia mylił się przez całe 90 minut i to na korzyść tylko jednej z drużyn, która potrzebuje punktów.
Korupcja w Wiśle Płock - kalendarium
Jeśli chodzi o moją wypowiedź dla Gazety kiedy wspominałem o trenerze Broniszewskim, to gazeta użyła w wywiadzie kilku uogólnień. Było faktycznie tak, że Broniszewskiego zatrudniłem wiedząc, że jest on skoligacony z wiceprezesem Eugeniuszem Kolatorem. Myślałem, że w ten sposób dam sygnał aby sędziowie nas nie oszukiwali. Nie odniosło to jednak oczekiwanego rezultatu. W rozmowach z Broniszewskim dał mi on do zrozumienia, że bez pieniędzy nie jest w stanie nic załatwić. W powszechnej opinii w naszym środowisku trener Broniszewski i Baniak poprzez korupcję załatwiali dobre dobre wyniki dla swoich klubów. W naszym środowisku na pana Broniszewskiego mówiło się Strażak. Chodzi o to, że gdy drużyna jest w trudnej sytuacji on przychodzi i gasi pożar. Z takim pomysłem zatrudniliśmy trenera Kowalskiego, o którym mówiło się, że jest on specjalistą od awansów. On miał rozpracowaną drugą ligę, szerokie kontakty i wiele mógł załatwić. To samo mówiło się o panu Broniszewskim i Baniaku. W moich kontaktach z Broniszewskim upewniłem się, że moja opinia o nim jest sprawdzona. Broniszewski był naszym trenerem od 15 października do końca rundy jesiennej 2004. Przekonałem się w kontaktach z nim, że gdyby tylko były pieniądze to on by załatwił nam utrzymanie w I lidze. Bez pieniędzy nie mógł nic załatwić. Nawet wypowiedział się, że bez pieniędzy to on nawet nie będzie się wygłupiał i nie będzie do nikogo dzwonił. Po zwolnieniu od nas poszedł do klubu Radomiak Radom i utrzymał go w II lidze. Na uwagę zasługuje fakt, że pan Kowalski chyba z pięć razy wchodził z drużyną do I ligi, ale zawsze w pierwszej lidze był zwalniany, gdyż on był zatrudniany tylko dla określonego celu czyli awansu. Taka sama opinia jest o Baniaku. On awansował z Lechem Poznań, Pogonią Szczecin, później przeniósł się do Kujawiaka Włocławek, który miał duże szanse na awans.
Śledztwo ws. Bogusława Baniaka
Ja nie oskarżam trenera Baniaka i Broniszewskiego, bo nigdy nie uczestniczyłem w ustawianiu meczów z tymi trenerami. Brałem taki udział jednak z trenerem Kowalskim, co już wcześniej opisywałem. Powszechnie mówi się, że Baniak ma kontakty z F. (Fryzjerem - dopisek dpanek), gdyż oba te nazwiska wymienia się w przypadku awansów Lecha Poznań i Pogoni Szczecin. Zawsze gdy F. promował jakąś drużynę to jej trenerem był Baniak. Ja nigdy nie kontaktowałem się z F. Z relacji ojca wiem jedynie, że on promował Amikę Wronki. Ojciec użył nawet takiego określenia, że on zdobył dla Amiki trzy Puchary Polski.
Korupcja w Amice Wronki - kalendarium
Po meczu GKS z Legią Warszawa na wiosnę 2005 przyszedł do mnie kierownik mojej drużyny i zrelacjonował sytuację jaką zastał po meczu. Był to mecz w Warszawie. Do obowiązków kierowników drużyn należy podpisanie protokołów z meczu. Przy okazji sędzia Z. wyciągnął whisky i użył takiego zdania, teraz możemy się napić na luzie, ale proszę powyłączać podsłuchy i telefony.
W ostatnich czasach powszechnie mówiło się o nieuczciwie zdobytym tytule mistrza Polski przez Polonię Warszawa i ŁKS Łódź. Są to jednak zasłyszane opowieści w środowisku i nie mam wiedzy czy to jest prawda. Z relacji ojca wiem, że przedstawiciele ŁKS Łódź spotykali się w połowie drogi między Łodzią a Warszawą z sędziami i różnymi działaczami aby omawiać strategię kupowania kolejnych meczów. Ojciec opowiadał mi, że w spotkaniach tych uczestniczył również ówczesny minister sportu pan Dębski, który był kibicem ŁKS i pomagał panu P., ówczesnemu właścicielowi klubu zbierać na ten cel pieniądze. Obecnie pan P. jest właścicielem Pogoni Szczecin.
Korupcja w ŁKS Łódź - kalendarium
W rozmowie z jednym z dziennikarzy, chyba z Pawłem Zarzecznym powiedział mi on, że gdy rozmawiał z ówczesnym prezesem ŁKS przyznał on mu się, że kupił wiele meczów. Nie pamiętam nazwiska tego prezesa.
W moim przekonaniu kluby Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin kupowały mecze wchodząc do I ligi.
Korupcja w Zagłębiu Lubin - kalendarium
Przekonanie to opieram na prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu w sprawie meczów Zagłębia Lubin, jak również na tym, że znam poziom sportowy tych drużyn i zadziwiające jest to, że drużyny te w drugiej lidze wygrywały niemal wszystkie mecze. Z punktu widzenia sportowego jest to niemożliwe. Wiem, że zarzut korupcji podczas meczu Zagłębia z Piastem dostał Robert S. zawodnik Piasta (śledztwo w jego sprawie zostało warunkowo umorzone - czytaj tutaj). Znam go osobiście i wiem, że w takich sytuacjach korupcyjnych mógł uczestniczyć. Chcę dodać, że powszechnie jest wiadomo, że takie kluby jak Zagłębie Lubin czy Wisła Płock, których sponsorem są bogate koncerny państwowe są instrumentem do wyciągania pieniędzy państwowych. Wiem, że zawodnicy w tych klubach, np. w Zagłębiu Lubin otrzymują wysokie premie za mecze. Jest jednak taka praktyka, że te premie są tylko na papierze. Część z tych pieniędzy rzeczywiście otrzymują zawodnicy natomiast pewną część tej kwoty zwracając osobie, która zajmuje się kupowaniem meczów. Stąd właśnie kluby biorą pieniądze na kupowanie meczów. Również pieniądze na kupowanie meczów mogą pochodzić z transferów zawodników lub kontraktów. Wpisuje się w kontraktach wyższe kwoty, których piłkarz nigdy w całości nie otrzymuje. Część z tych kwot przeznaczona jest na kupno meczów. Część pieniędzy, które nie szły na kupno meczów trafiały do kieszeni działaczy danego klubu. W moim przypadku było trochę inaczej gdyż ja objąłem klub po ojcu z myślą aby w przyszłości sprzedać jego akcje, których byłem właścicielem. Chciałem osiągnąć dobry wynik sportowy, a tym samym finansowy dzięki czemu uda mi się sprzedać po korzystnej cenie akcje. Okazało się to jednak niemożliwe i dlatego zrezygnowałem z prowadzenia klubu. W drugiej lidze, tak jak zeznawałem, pieniądze przynosił mi ojciec, i kazał je przekazywać dalej. Nie wiem skąd były te pieniądze. Później, po śmierci ojca w 2002, gdy ja sam na to decydowałem, na kupno meczów przeznaczałem własne pieniądze.
W powszechnej opinii jest wiadomo, że nie może się dziać krzywda Polonii Warszawa, gdyż w tym klubie wychowywał się prezes Listkiewicz. Zadziwiające jest to, że właśnie po meczu Polonii Warszawa z Wisłą Płock został zawieszony sędzia C. W innych przypadkach złego sędziowania meczów prawie nigdy to się nie zdarzało. Również bardzo przychylnie spojrzano na ten klub przy rozdawaniu licencji. (..)
Jest dla mnie zadziwiające, że w momencie gdy ja miałem udzielić wywiadu Gazecie Wyborczej o korupcji i wspomnieć tam również o Groclinie, prezes D. niejako wyprzedził mój ruch i udzielił wywiadu gazecie przyznając, że fundował obiady sędziom piłkarskim (tu czytaj o zarzutach wobec Zbigniewa D.). Również przewodniczący Hańderek twierdził w prasie, że otrzymał od D. listę sędziów, których można skorumpować. Nie pamiętam jednak czy tę listę dał wprost Hańderkowi czy też przez inną osobę ta lista do niego trafiła. Dziwią mnie dwie rzeczy. Po pierwsze skąd D. wiedział których sędziów można korumpować, skoro fundował im jedynie obiady, a po drugie dlaczego Listkiewicz albo Hańderek nie zawiadomili o tym organów ścigania.
Korupcja w Groclinie Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski - kalendarium
Chcę dodać, że takie kluby jak Wisła Płock, Szczakowianka Jaworzno i Śląsk Wrocław, w przypadku tych dwóch ostatnich drużyn, gdy grały one w pierwszej lidze, brały sobie na zgrupowania sędziów pierwszoligowych i opłacały im te wyjazdy i dawały wynagrodzenia. Jest to dla mnie bardzo dziwne gdyż kluby takie mogłyby sobie wziąć sędziów na przykład z własnego okręgu lub z niższych lig, co by ograniczyło koszty. Brano natomiast sędziów, którzy następnie sędziowali tym drużynom mecze w lidze. Na zgrupowaniu Śląska Wrocław był sędzia Zbigniew M. (tu czytaj jego wyjaśnienia z prokuratury). Na obozie Wisły Płock w Wiśle był Pan S. (tu czytaj jego wyjaśnienia ze śledztwa). Są to wszystko w mojej ocenie zachowania sprzyjające korupcji. (...) Swego czasu gdy Szczakowianka grała z Legią Warszawa w 2003 pan ... (celowo usuwam nazwisko sędziego - dpanek) przyjechał na mecz z dwoma kobietami, które podejrzewano są prostytutkami zafundowanymi przez Szczakowiankę. Później się miało niby okazać, że to jego kuzynki, ale do końca nie wiadomo jak to było.
Nie żyjący już ojciec sędziego B. (celowo nie ujawniam jego nazwiska - dpanek) dobrze znał się z prezesem Listkiewiczem. Jego żona pracuje w PZPN. B. był szefem ośrodka przygotowań olimpijskich START w Wiśle. Za to, że Listkiewicz zrobił z syna B. sędziego i pilnował jego kariery, miał na wyłączność w Wiśle pokój. Była taka sytuacja, że B. prosił mojego ojca, gdy ten był jeszcze prezesem PZPN, aby zrobił go kierownikiem drużyny narodowej, gdy trenerem był Piechniczek. Nie wiem czy on został tym kierownikiem czy ojciec odmówił. Jeśli był kierownikiem to przez krótki czas bo się do tego nie nadawał. Gdy prezesem został Listkiewicz zrobił z niego sędziego.
Wracając do sezonu 1999/2000 gdy mieliśmy to porozumienie ze Śląskiem to powszechnie wiadomo było, że działacze Śląska, w tym pan S. i C. spotkali się we Wiedniu z panem Diakonowiczem, ówczesnym szefem kolegium sędziów PZPN. Tam omówiono z Diakonowiczem warunki nielegalnego awansu do I ligi. Od ojca wiem, że doszło także do spotkania dziesięciu sponsorów Śląska i każdy z nich wyłożył 100 tys. zł na kupowanie sędziów i zawodników drużyn przeciwnych. Słyszałem to także od jednego z piłkarzy, ale nie pamiętam już od kogo.
Mój klub miał długi w Urzędzie Skarbowym, ZUS i wobec osób fizycznych i wobec podmiotów gospodarczych. Pieniądze z tytułu praw medialnych otrzymywał bezpośrednio związek od Canal +, który następnie pieniądze te przekazywał do klubów. Z uwagi na długi GKS zaczęły wpływać do PZPN tytuły wykonawcze przeciwko GKS. PZPN nie przekazywał jednak pieniędzy wierzycielom tylko na konta innych wierzycieli, których on akceptował. Było tak, że ja wskazywałem wierzycieli z prośbą aby na ich konta przelać pieniądze, nie wiedząc o skuteczności zajęć. Prezes K. akceptował tę listę, jednocześnie wskazując mi podmioty, którym także trzeba przesłać pieniądze (tu znajdziecie artykuł o akcie oskarżenia w tej sprawie - dopisek dpanek). Te jego wskazania były z pewnego klucza. On kazał mi przelewać pieniądze na konta zawodników, którzy byli reprezentowani przez panią Wantuch. W późniejszym okresie urzędy zaczęły wystawiać wobec takiej postawy PZPN tytuły wykonawcze na PZPN. Jedynym wyjściem PZPN byłoby nieudzielanie zadłużonemu GKS licencji aby uwolnić się od zobowiązań wobec wierzycieli naszego klubu. Nie mógł jednak tego zrobić bo w takiej samej sytuacji były inne kluby. Postanowiono zatem załatwić GKS sportowo i spowodować nasz spadek z ligi. W sezonie 2004/2005 mój klub otrzymał administracyjny zakaz transferów i ograniczono kwoty, które mogliśmy wydatkować na zawarcie kontraktów. Doprowadzono do takiej sytuacji, że na wiosnę 2005 graliśmy prawie samymi juniorami i nasz spadek z ligi stał się prawie przesądzony.
Wiem, że w przypadku Widzewa Łódź, który miał około 30 milionów złotych długu dokonano obejścia obowiązku przekazywania pieniędzy z praw medialnych wierzycielom. Zawarto cesję na mocy której pieniądze z praw transmisyjnych miały trafiać do firmy pana G., która była wolna od długów (o akcie oskarżenia artykuł znajdziecie tutaj).
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!