niedziela, 12 czerwca 2011

Górnik Łęczna

Górnik Łęczna to jeden z aktywnych klubów w ustawianiu meczów. Oto spis informacji, które pojawiły się podczas śledztwa ws. korupcji w polskim futbolu na tym blogu.
31 sierpnia 2015 Ryszard M. ukarany za przekupstwo sportowe
29 sierpnia 2014 - b. wiceprezes Górnika ukarany za korupcję
7 lipca 2014 - wyrok ws. korupcji w Górniku Łęczna
6 grudnia 2013 - wyrok ws. korupcji w Górniku Łęczna 
1 września 2013 - ustawione mecze Górnika Łęczna - szczegóły
23 sierpnia 2013 - akt oskarżenia ws. korupcji w Górniku Łęczna
26 czerwca 2013 - protokoły przesłuchań b. kierownika drużyny Górnik Łęczna
18 stycznia 2012 - wniosek o przedłużenie śledztwa ws. korupcji w Górniku Łęczna - czytaj.
1 czerwca 2011 - Grzegorz i Roksana S. skazani - czytaj.
2 października 2010 - jak ustawiał mecze Górnik Łęczna (wg. aktu oskarżenia ws. gangu Fryzjera) - czytaj.
29 września 2010 - rzecznik dyscyplinarny PZPN wyklucza postępowanie dyscyplinarne wobec b. trenera Górnika Łęczna Jacka Z. - czytaj.
29 września 2010 - Trener Jacek Z. wiedział o korupcji w Górniku Łęczna? - czytaj.
2 sierpnia 2010 - Grzegorz S. i Roksana S. dobrowolnie poddają się karze - czytaj.
30 lipca 2010 - były piłkarz Górnika Grzegorz S. i jego żona Roksana oskarżeni - czytaj.
16 stycznia 2009 - zarzuty dla piłkarza Grzegorza S. - czytaj.
15 stycznia 2009 - Grzegorz S. zatrzymany - czytaj
6 czerwca 2008 - sędzia Sławomir Berezowski potwierdza, że Górnik Łęczna chciał ustawić mecz - czytaj.

WYJAŚNIENIA OSKARŻONYCH

Mariusz S. - były sędzia z Opola (całość wyjaśnień tutaj):
Sędziowałem też mecz między Stalą Stalowa Wola a Górnikiem Łęczną 9 listopada 2002. Sędzią głównym był B., a ja asystentem. Z tego meczu pamiętam, że B. powiedział żeby sędziować pod Górnika Łęczna. Górnik mecz przegrał i więcej meczu nie było.

25 września 2004 roku odbył się mecz Wisły Płock z Górnikiem Łęczna. Mecz wygrała Wisła, a sędzią tego spotkania był Zbigniew M. Obserwatorem tego meczu był Grzegorz R., który, jak mówił mi K., wystawił M. notę 7,0. Z tego co mi mówił K. na meczu była taka sytuacja, że M. powinien podyktować dla Łęcznej rzut karny, a tego nie zrobił i jeszcze ukarał zawodnika Górnika żółtą kartką za próbę wymuszenia karnego. K. był wściekły na M. Mówił, że chyba stracił kolegę, bo jak mówił załatwił wszystko z Ryszardem M. z Łęcznej, że M. proponował tyle kasy za ten mecz, że można było zacząć dom stawiać, a M. wziął od Białej Mewy czyli Krzysztofa D., prezesa Wisły na którego tak mówiono.

Ryszard N. - były właściciel Odry Opole (całość tutaj):
W trakcie naszych spotkań Fryzjer opowiadał mi, że w poprzednim sezonie (czyli w 1999-2000 dopisek dpanek) Listkiewicz miał pomóc Górnikowi Łęczna w awansie do I ligi, że podobno z tego tytułu dostał 500 tys. zł. W tym czasie szefem sędziów był Tadeusz Diakonowicz. I on z Wernerem, byłym sędzią z okręgu katowickiego pomogli wejść do pierwszej ligi Śląskowi Wrocław i GKS Katowice. Dlatego gdy to wyszło to Diakonowicza odwołali z tej funkcji, a podobno Listkiewicz nie oddał tych pieniędzy tylko pomógł Górnikowi Łęczna w modernizacji stadionu. M.in. dlatego były tam rozgrywane mecze sparingowe reprezentacji Polski. Ja jestem pewien, że nic się nie dzieje w piłce nożnej z przypadku, jeśli chodzi o awans z drugiej ligi do pierwszej, że jeżeli jakikolwiek klub chce awansować to musi też zadbać o pozasportowe układy, tak jak zresztą w jednej z wypowiedzi F. powiedział, że od 1990 roku nikt nie zdobył mistrzostwa Polski tylko sportowo (komentarz Michała Listkiewicza).

Kolejny mecz to mecz w Górniku Łęczna. Ten mecz też chcieliśmy kupić. Uwzględniliśmy z N., że porozumiemy się z działaczami Górnika, ja ich znałem. Uzgodniliśmy, że jest to sprawa do załatwienia i będzie to nas kosztować 80 tys. zł. i, że w dniu meczu spotkamy się w hotelu w Lublinie. Tak też się stało. Przekazaliśmy takie pieniądze. Spokojnie udaliśmy się na mecz do Łęcznej. Na pół godziny przed meczem wiceprezes Górnika powiedział, że on nie potrafi się dogadać z zawodnikami żeby ten mecz odpuścili. Do przerwy był rezultat bezbramkowy, ja poprosiłem prezesa klubu, na imię miał Zbigniew, żeby coś zrobił, pomógł bo im punkty już nie są potrzebne. On polecił wiceprezesowi Górnika żeby zszedł ze mną do szatni Górnika i żebyśmy wspólnie przekonali ich, żeby dali nam wygrać. Myśmy rozmawiali tylko z kapitanem Górnika i on zażądał dodatkowych 60 tys. zł. Nie byliśmy przygotowani na taki rozwój wypadków. Mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym. Ja później dowiedziałem się w rozmowie z Ryszardem F., że w poprzedniej kolejce podobnie postąpili działacze KSZO Ostrowiec, gdyż to KSZO grało z Górnikiem Łęczna i Górnik przegrał ten mecz, a podobno działacze z Łęcznej nie dali zawodnikom obiecanych pieniędzy. Cały czas były minimalne szanse na zajęcie trzeciego miejsca.

Mirosław K. - były sędzia z Opola (całość wyjaśnień tutaj):
Gdzieś wiosną 2005 roku zadzwonił do mnie kierownik drużyny Górnika Łęczna Ryszard M. To jest taki Fryzjer tego klubu. On wiedział, że mecz sędziuje sędzia Zbigniew M. Mecz był z Wisłą Kraków (20 kwietnia 2005 roku). On powiedział, że ja się kumpluję z M., że często z nim sędziowałem jako asystent i poprosił żebym z nim porozmawiał i poprosił go o pomoc w uzyskaniu wyniku korzystnego dla Górnika. On poprosił mnie żebym porozmawiał w tej sprawie z M. oczywiście pomoc nie miała być bezinteresowna lecz pomoc za pieniądze. On w tej wstępnej rozmowie ze mną nie podał żadnej kwoty. Ten M. dzwonił do mnie gdzieś tak ze dwa dni przed meczem. Ja tego samego chyba dnia zadzwoniłem do Zbigniewa M. . Powiedziałem Zbigniewowi M., że Górnik Łęczna  jest zainteresowany wynikiem tego meczu i, że będzie do niego dzwonił M. żeby uzgodnić szczegóły, gdyż mi o szczegółach nie powiedział. Wydaje mi się, że ten mecz był w środę. Górnikowi zależało wtedy na wyniku bo temu klubowi groził wówczas spadek do II ligi. Wisła była wtedy chyba liderem I ligi. Mecz zakończył się wynikiem 2:2 i to był sukces Górnika. Nie pamiętam kto do kogo zadzwonił, ale następnego dnia po meczu rozmawiałem ze Zbigniewem M. i pytałem się czy Ryszard M. wywiązał się z obiecanych pieniędzy. M. powiedział mi, że Ryszard M. obiecał mu przed meczem 20 tys. zł za zwycięstwo i 10 tys. za remis. Powiedział, że M. nie zapłacił mu zaraz po meczu bo powiedział, że zawodnicy czekają na premię i chyba z tej premii kasa zostanie wypłacona. Obiecał, że zapłacą mu w terminie 2-3 tygodni. Po 2 lub 3 tygodniach znowu skontaktowaliśmy się telefonicznie i M. powiedział, że dostał 10 tys. Powiedział, że za pośrednictwo 2 tys. jest dla mnie. Na pewno te pieniądze otrzymałem od niego ale nie pamiętam czy na konto czy przekazem. Wydaje mi się, że przekazem. Nie pamiętam czy nadawcą na tym przekazie był M. Pieniądze z przekazu odbierałem na poczcie w Ozimku. Pamiętam, że po jakimś czasie zadzwonił do mnie Ryszard M. i podziękował za załatwienie sprawy z M.  Był bardzo zadowolony bo udało się im zdobyć punkt z Wisłą, bardzo silną drużyną. Powiedział mi, że chciałby nawiązać ze mną ściślejszą współpracę. Powiedział mi żebym dawał mu znać jak na Łęczną będzie jechał jakiś mój kolega sędzia. Telefonicznie w rozmowie z Tomaszem P. powiedziałem mu żeby dawał mi znać jak będzie jechał na Łęczną. Ja z Tomkiem P. jesteśmy kolegami. On przyjeżdża często do Opola (...). Tak się akurat złożyło, że za chwilę dostałem telefon od Tomka P., że jedzie na Łęczną. Bodajże o ile pamiętam był to mecz z Wisłą Płock (1 maja 2005. Górnik wygrał z Wisłą 3:2) . jeśli dobrze pamiętam Górnik wygrał ten mecz 3:0 lub 3:1. Ten mecz odbył się w przeciągu miesiąca od meczu z Krakowem. Zadzwoniłem wtedy do M. i powiedziałem mu, że mecz będzie sędziował Tomasz P. i, że mogę z nim podjąć rozmowy gdyż przygotowałem grunt. Oczywiście P. powiedziałem, że będzie do niego dzwonił M. i omówią szczegóły finansowe. Po meczu rozmawiałem z P. i powiedział mi jak M., że pieniądze będą po 2-3 tygodniach. Faktycznie po tym czasie zadzwonił do mnie i powiedział, że dostał pieniądze. Ja jedynie podejrzewam, że dostał minimum 20 tys. zł bo w przypadku tego klubu i tych okoliczności to była stawka wyjściowa. P. umówił się ze mną w Herbcu lub Lubińcu na trasie, nie pamiętam gdzie, i dał mi 2 tys. i jeszcze 500 zł jak powiedział premii od niego. To było tak, że jeszcze przed tym meczem, gdy ja mu powiedziałem o Łęcznej, że jest zainteresowana wynikami, to powiedziałem mu, że z tego co dostanie od M. to ja chcę 20 procent. Wtedy na tej drodze ja mu powiedziałem, że była mowa o 20 procentach i ja chcę 4 tys. zł. On powiedział, że chyba mnie pojebało, że była mowa o 10 procentach i dał mi 2 tys. Dołożył wtedy jako premię jeszcze te 500 zł.  
Pamiętam, że jeszcze przed tymi meczami, które opisałem był mecz Górnika Łęczna z Wisłą Płock (25 września 2004 - dpanek) na wyjeździe. Był to mecz w rundzie jesiennej 2004. Już przed meczem zadzwonił do mnie Ryszard M. wiedział, że ten mecz będzie sędziował Zbigniew M. Poprosił mnie żebym porozmawiał z M., że są zainteresowani wynikiem i żebym przygotował pod M. grunt. Ja zadzwoniłem do M. i przekazałem mu propozycję. Oni się później zdzwonili. M. mi mówił, że Ryszard M. za zwycięstwo zaproponował mu 30 tys. zł. Oglądałem ten mecz w telewizji. Widziałem, że M. sędziuje nie pod Łęczną, ale Wisłę Płock. Widziałem autentycznie jak M. skrzywdził Górnika Łęczną. Mecz zakończył się zwycięstwem Wisły 3:0. Podejrzewam, że M. podpłacił wówczas prezes Wisły D. Nie mam co do tego pewności gdyż M. mi tego nie powiedział. Moje podejrzenia biorą się stąd, że widziałem co robił na boisku M. Ryszard M. był o ten mecz bardzo wkurwiony na mnie i Zbigniewa M. Po meczu rozmawiałem z M. i on mi tylko powiedział, że po prostu mecz mu nie poszedł. Też byłem na niego wkurwiony bo miałem od niego za ten mecz dostać 10 procent czyli 3 tys. zł.
Ja pamiętam, że uczestniczyłem w kontakcie Ryszarda M. z Łęcznej z Ż., który był sędzią meczu Legia - Górnik Łęczna (23 kwietnia 2005 - dopisek - dpanek).  Ja z M. już wcześniej, przed meczem z Legią, współpracowałem i pośredniczyłem w jego kontaktach z M. i Tomaszem P. Chciałem też wmontować się w ten układ z Ż. Ja wiedziałem, że ten mecz sędziuje Ż., skontaktowałem się z M., M. był zainteresowany podejściem pod Ż. Ja rozmawiałem z Ż., powiedziałem mu, że chce się z nim skontaktować M., że jest zainteresowany dobrym wynikiem z Ż. Ja z M. miałem taki układ, że on nie miał mi dodatkowo płacić za takie pośrednictwo z sędziami, miałem to sobie ustalać z sędziami i od nich ewentualnie dostawać działki. Tak było w przypadku tych meczów Łęcznej z P. i M.(...)
Ja powiedziałem Ż., że chce z nim rozmawiał M. na temat tego meczu. On się zgodził. Było jasne o co chodzi i, że M. chce zaproponować Ż. kasę. M. akurat w tym przypadku powiedział mi jaka kasa wchodzi w rachubę dla Ż. Ja chciałem wejść w ten układ ale miałem odczucie, że i M. i Ż. chcą to załatwić między sobą i mnie z tego wyimpasować. Ja zresztą byłem przekonany, że Łączna przegra z kretesem z Legią, a tutaj okazało się, że padł remis. Ja rozmawiałem z Ż. po tym meczu. Byłem pewien, że dostał pieniądze od M. bo przecież Ł. kupowała wtedy wszystko. Ja chciałem pociągnąć Ż. za język, sprawdzić czy dostał jakieś pieniądze i czy mam szanse coś dostać. Ale nie pamiętam przebiegu rozmowy z Ż. po tym meczu. Ja na pewno nie dostałem żadnych pieniędzy od Ż. za pośrednictwo w tym meczu.

Były sędzia Zbigniew M. (całość wyjaśnień tutaj):
Sędziowałem mecz między Górnikiem Łęczna a Wisłą Kraków 20 kwietnia 2005 roku. Z tego co pamiętam zadzwonił do mnie w sprawie tego meczu Mirosław K. i powiedział mi, że rozmawiał z panem M. - działaczem z Łęcznej, który zaproponował za remis w tym meczu 10 tys. zł. Chyba nawet nie było mowy o zwycięstwie. Ja powiedziałem K., że się zgadzam z tą propozycją. K. powiedział, że przekaże to M., że ja się zgadzam. Dojechałem na stadion w Łęcznej, na stadionie podszedł do mnie pan M. i zapytał czy potwierdzam, to co jemu przekazał K., że ja się zgadzam pomóc Łęcznej. Odpowiedziałem twierdząco, mecz zakończył się wynikiem 2:2. Wydaje mi się, że zaraz po meczu M. wręczył mi te obiecane 10 tys. zł. Z tej kwoty za pośrednictwo przesłałem K. 2 tys. zł. Przelałem mu te pieniądze na konto lub wysłałem mu przekazem, teraz nie pamiętam. Ja wcześniej nie znałem M., natomiast od Mirka wiem, że on się dobrze zna z M. i dlatego on dzwonił bezpośrednio do Mirka, a nie do mnie.
Kolejny mecz, który sędziowałem to był mecz Wisły Płock z Górnikiem Łęczna 25 września 2004 roku. Ponownie pan M. przez K. proponował mi za zwycięstwo swojej drużyny kwotę w wysokości 30 tys. zł, o ile dobrze pamiętam. Propozycję tę przyjąłem. Tuż przed meczem zadzwonił do mnie pan M. i zapytał czy propozycja jest aktualna. Ja potwierdziłem. Mecz ten jednak zakończył się zwycięstwem Wisły Płock 3:0 i obiecanych pieniędzy nie dostałem. Ze strony Wisły Płock nie było w tym meczu żadnej propozycji.

Ja podczas rozmowy z Ryszardem M. po spotkaniu Górnika Łęczna z Wisłą Kraków spytałem go o mecz Górnika Łęczna z Lechem Poznań w Łęcznej. Ja oglądałem fragment tego meczu w telewizji i zauważyłem błędy sędziego na korzyść Górnika. Sędzią tego spotkania był Jacek G. Nie pamiętam konkretnych sytuacji i decyzji sędziowskich, których dotyczył moje odczucia. Ten mecz był rozgrywany przed meczem Górnika z Wisłą, ale nie potrafię powiedzieć ile kolejek wcześniej. Ta rozmowa odbywała się po tym jak przyjąłem od M. pieniądze. Na pytanie o ten mecz M. odpowiedział jedynie, że on z Jackiem G. rozlicza się w inny sposób. Nie powiedział nic więcej, ja go nie pytałem. On wprost nie powiedział, że ten mecz był ustawiony z G., ale ja z tej wypowiedzi wyciągnąłem takie wnioski. Jak wyglądały te rozliczenia i na czym miały polegać ja nic nie wiem. Z Jackiem G. na ten temat nie rozmawiałem.

B. sędzia Jarosław Ż. (całość wyjaśnień tutaj):
Jeśli chodzi o wpływy na obsady to chciałem jeszcze opowiedzieć o historii związanej z meczem Górnik Polkowice - Górnik Łęczna z 3 maja 2003. Pamiętam, że w poniedziałek przed tym meczem ja sędziowałem jakiś mecz w Olecku. I zadzwonił do mnie Ryszard M. z Łęcznej.  On powiedział mi, że sędziowie kręcą ich i czy ja nie chciałbym sędziować ich najbliższego meczu w Polkowicach. Ja powiedziałem, że ok, że mogę sędziować. I w czwartek zadzwonił do mnie Saks i powiedział, że jestem wyznaczony do tego meczu. W tym czasie przewodniczącym kolegium był Jerzy G. M.nie powiedział mi jakie oni mają przełożenie na obsadę i wyznaczenie danego sędziego, ale powiedział mi, że oni czyli Łęczna są bardzo mocni w Warszawie. M. przed tym meczem dzwonił do mnie i proponował mi pieniądze. Dokładnie M. jechał na ten mecz swoim vw polo, spotkaliśmy się na trasie przed tym meczem w jakimś centrum ogrodniczym kilkanaście kilometrów przed Polkowicami i tam mi M. przekazał walizkę, w której były pieniądze. Powiedział, że tam jest 25 tys. zł i, ze są to pieniądze dla mnie i obserwatora za pomoc w dobrym wyniku. Myślę, że M. chciał się ze mną spotkać i przekazać te pieniądze żeby się uwiarygodnić. Obserwatorem w tym meczu był N. z Częstochowy.
Jeśli chodzi o mecz Górnik Zabrze - Górnik Łęczna to ja od M. otrzymałem obiecane pieniądze po meczu Górnik Łęczna - Zagłębie Lubin, który kończył sezon 2004/2005. M. powiedział, że ma dla mnie 20 tys. zł, ale, że góra była ze mnie niezadowolona, że ja nie podyktowałem karnego i, że on musiał ich przekonywać i potrącił sobie z tej kwoty 2 tys. - ja otrzymałem od niego 18 tys.
(...)
Jeśli chodzi o mecze Górnika Łęczna to za mecz Legia Warszawa - Górnik Łęczna dostałem pieniądze od M. pieniądze przelewem na konto mojego ojca. To było 10 tys. zł. Poprosiłem jakiś czas potem ojca o sprawdzenie historii rachunku i wpłacającym był Ryszard M. Pieniądze za mecz Górnik Zabrze - Górnik Łęczna dostałem od M. po meczu Górnik Łęczna - Zagłębie Lubin z 12 czerwca 2005 roku. To było 18 tys. zł, o której wyjaśniałem podczas poprzedniego przesłuchania.

Były sędzia Krzysztof S. (całość wyjaśnień tutaj):
13 maja 2006 roku sędziowałem mecz Górnik Łęczna - Górnik Zabrze.  Podczas sprawdzania płyty boiska podszedł do mnie Ryszard M. i zaczął mówić, że: Panie Krzysztofie jak będzie dobrze. On nie dokończył zdania bo ja mu przerwałem i powiedziałem żeby nawet nie kończył tego zdania. On nalegał, mówił, że im zależy, a ja starałem się urwać temat. To był dla nich ważny mecz bo mecz o utrzymanie. Wygrali 1:0. Pięć minut przed końcem meczu okazało się, że to już nie jest mecz o życie bo Polonia Warszawa wygrała na Arce Gdynia co wydawało się niemożliwe. Po meczu M. cały czas za mną chodził i nalegał żebym mu dał swój numer telefonu. Ja mu tego numeru nie dałem. On mówił, że on i tak się ze mną przez kogoś skontaktuje i w odpowiedni sposób będzie chciał się odwdzięczyć. Nikt się ze mną nie skontaktował.

Były prezes Świtu Nowy Dwór Wojciech Sz. (całość wyjaśnień tutaj):
Kolejny mecz to było spotkanie z Górnikiem Łęczna z 24 kwietnia 2004 zakończone naszą wygraną 1:0. Sędzią spotkanie był S. i tutaj ponownie przekazałem 20 tys. na sprawy organizacyjne. Wydaje mi się, że zawodnicy Górnika nie byli specjalnie zaangażowani w ten mecz. Tutaj otrzymałem informacje po meczu, że sprawa była załatwiana z jednym lub z dwoma piłkarzami Łęcznej, którzy znali W. bądź kiedyś u niego grali. Tę informację dostałem bądź od kogoś z zarządu klubu - może od pana S. bądź od któregoś z naszych piłkarzy. Dowiedziałem się, że ktoś z zarządu jechał przed meczem do tych zawodników Łęcznej. W tym czasie w zarządzie było 7-8 osób, to byli lokalni biznesmeni też żywotnie zainteresowani wynikami i łożący mniejsze pieniądze na klub. (...) Nie wiem dokładnie jaka tam poszła kasa do zawodników, ale podejrzewam, że nie mniejsza niż 20 tys.
kolejne wyjaśnienia:
Jeśli chodzi o mecz z Łęczną to wiedziałem, że on był załatwiany z zawodnikiem Górnika S. Wiem, że S. się z nim spotykał, a załatwiał wszystko W. W. powiedział, że załatwia ten temat właśnie z zawodnikami. Wiem, że S. spotkał się ze S. w Warszawie. Wiem, że w tym układzie było trzech zawodników Łęcznej. Rozmowy były ze S., a on miał rozmawiać z dwoma innymi piłkarzami. Jednym z nich był W. O tym wszystkim wiem od S., on mi to mówił. S. mówił, że spotykał się gdzieś w ciemnej uliczce w Warszawie i po te pieniądze przyjechała żona piłkarza. (...) Ja na ten mecz wyłożyłem 20 tys. Czy ktoś jeszcze dołożył jakieś pieniądze tego nie wiem. Nic mi nie wiadomo na ten temat by ten mecz był załatwiany z sędziami.

Janusz S. - były działacz Świtu (całość wyjaśnień tutaj):
Jeśli chodzi o mecz Świt NDM - Górnik Łęczna to sytuacja była taka, że również zawoziłem paczki. Tym razem to były dwie paczki. W tygodniu przed meczem, myślę, że mogło to być w czwartek zadzwonił do mnie Wojciech Sz. i zapytał czy pojadę do Warszawy. Odpowiedziałem, że pojadę. Sz. powiedział mi, że spotkamy się w Łomiankach. Faktycznie spotkaliśmy się i tam on przekazał mi dwie paczki z banknotami.  Były to pieniądze zawinięte w papier i oklejone taśmą klejącą. Pamiętam, że te paczki były większe niż poprzednio, nie weszły mi do kieszeni marynarki. Włożyłem je do skrytki w samochodzie. Sz. powiedział, że mam przekazać te paczki, ale wcześniej skontaktować się z W., który ma mi powiedzieć komu i gdzie mam te paczki zawieźć. Gdy wjechałem do Warszawy i byłem na Wisłostradzie, zjechałem do zatoczki, zatrzymałem się i zadzwoniłem do Wójcika. Janusz W. powiedział mi, że mam podjechać z tymi paczkami pod hotel mieszczący się przed lotniskiem Okęcie. Do lotniska z tego hotelu było około 3-4 kilometry. On podał mi nazwę tego hotelu, ale teraz tej nazwy nie pamiętam. W. powiedział, że tam będzie na mnie czekała kobieta i tej kobiecie mam te paczki oddać. On powiedział, że ta kobieta się do mnie zgłosi. Gdy podjechałem pod ten hotel nie było żadnej kobiety i samochodu. Zadzwoniłem wtedy do W. i powiedziałem mu, że tutaj żadnej kobiety nie ma. On mi kazał spokojnie czekać, wyjaśnił jakim samochodem ta kobieta podjedzie, chyba nawet podał mi numery rejestracyjne, ale tego nie jestem pewien.  Dokładnie tego samochodu nie pamiętam, nie przyglądałem się, nie interesowało to mnie. Wydaje mi się, że to był taki nieduży, kobiecy samochód. Wtedy już było ciemno. Myślę, ale nie jestem pewien, że to mogła być godzina 19-20. Później się dowiedziałem, że to była żona zawodnika Górnika Łęczna o nazwisku S. O tym dowiedziałem się później, ale nie pamiętam od kogo. Musiała być o tym mowa w klubie, być może dowiedziałem się o tym w związku z sytuacją, która miała miejsce później. Około tygodnia po tym przekazaniu pieniędzy, Wojtek Sz. powiedział mi w klubie, że nie przekazałem wszystkich pieniędzy. Powiedział, że kasa się nie zgadzała. Ja to odebrałem w ten sposób, że on mnie podejrzewa, że część pieniędzy zabrałem dla siebie. Ja jemu odpowiedziałem, że nie otwierałem tych paczek. Później po jakimś czasie sytuacja się wyjaśniła. Sz. powiedział mi, że jednak ta kasa się zgadzała. Okazało się, że Ci co dostali tę kasę źle ją policzyli. Ta kobieta której przekazałem te pieniądze była młoda, chyba blondynka. Tak mi się wydaje, ale wtedy było ciemno. Ona podjechała koło mojego samochodu, ja podszedłem do jej samochodu, bo skojarzyłem, że to ona. Wsiadłem do jej samochodu na tylne siedzenie i przekazałem jej pieniądze w dwóch paczkach. Po przekazaniu  tych paczek zapytałem czy ona je liczy, powiedziała "dobra, dobra" i wysiadłem z samochodu. Ona ich przy mnie nie liczyła. Z tego co pamiętam to na samym meczu z Łęczną nie byłem bo wtedy miałem chorą nogę. Według mojej oceny, na moje oko, przy założeniu, że były tam banknoty 100 zł w dwóch paczkach mogło być 80, może 100 tys. Oczywiście pewności nie mam, bo nie wiem jakie były nominały i mówię to na oko po grubości paczek.

Były sędzia Tomasz W. (całość tutaj):
Sędziowałem także mecz z 31 maja 2003 Górnik Łęczna - Stal Stalowa Wola. Z tego co pamiętam to chyba dopiero na obiekcie podszedł do mnie Ryszard M.  i zaproponował mi pieniądze za pomoc w zwycięstwie Górnika. Mecz zakończył się wynikiem remisowym i nie otrzymałem pieniędzy.

Były trener Świtu Nowy Dwór Janusz W. (całość czytaj tutaj):
Chciałbym złożyć uzupełniające wyjaśnienia na temat moich kontaktów z żoną piłkarza S. Chcę zaznaczyć, że zawodnicy Świtu zostali uruchomieni przez zarząd Świtu, przez ludzi, którzy mieli pieniądze, a nie przeze mnie bo ja nie miałem pieniędzy. Zawodnicy rozpoczęli rozmowy z zawodnikami Łęcznej na temat meczu i pytali czy oni chcą w ogóle podjąć rozmowy. Z treści odczytanych mi wyjaśnień wynika, że to ja byłem motorem napędowym podejścia pod S., a tak nie było. Ja trzymałem informację, że znajdą się jacyś zawodnicy z Łęcznej, którzy będą chcieli podjąć rozmowy na temat meczu. Wskazany mi został właśnie zawodnik S., który później wykonywał dalsze ruchy. Ja fizycznie w rozmowach, poza S. nie miałem kontaktu z innymi zawodnikami, chcę zaznaczyć, że było to za zgodą i całkowitą aprobatą ludzi z zarządu Świtu: Sz., S. i innych osób. (...) Mój kontakt ze S. miał być potwierdzeniem, że obiecywane zawodnikom Łęcznej pieniądze przez tych, którzy pieniędzmi dysponowali w klubie, w każdym razie było to moje zapewnienie, że pieniądze z klubu zostaną przekazane. Miałem potwierdzić, że jeśli zawodnicy z Łęcznej pójdą na układ z zawodnikami ze Świtu to pieniądze zostaną przekazane, ja byłem gwarantem wypłacenia tych pieniędzy. Chcę dodać, że najprawdopodobniej spotkanie z panią S., żoną S., która miała odebrać pieniądze wyasygnowane przez klub nastąpiło we wtorek lub środę po meczu. Nie chcę dokładnie określać terminu bo nie pamiętam, ale wydaje mi się, że to nie było w dniu meczu, a nawet na pewno nie było to w dniu meczu. Chyba to było po meczu a nie przed meczem. Do tego spotkania doszło w godzinach wieczornych już po treningu, do hotelu Novotel w Warszawie przy Żwirki i Wigury przyjechał pan S. Ja tam miałem prywatne spotkanie nie związane z piłką. Pojechaliśmy jego samochodem do hotelu na skrzyżowanie Żwirki i Wigury i 17 stycznia, była to Gromada lub Okęcie. Tam są dwa hotele i nie pamiętam dokładnie przy którym to było, ale raczej przy hotelu Okęcie. Tam pojechaliśmy razem ze S. Tam miała przyjechać pani S. Ja tej kobiety nie znałem z wyglądu, nie miałem z nią wcześniej żadnego kontaktu. Tam chyba czekał na nas jeden z zawodników Świtu, który wiedział jak wygląda żona S., żeby przekazać jej pieniądze. Tego nie jestem pewien czy pieniądze przekazywał S. czy ten zawodnik Świtu. Wydaje mi się jednak, że tam dojechał zawodnik Świtu i odebrał od S. pieniądze żeby przekazać je S. Chyba byłem przy przekazywaniu tych pieniędzy, ale dokładnie tego nie pamiętam. Ja tam pojechałem bo ja z tą żoną S. rozmawiałem przez telefon i byłem gwarantem przekazania tych pieniędzy. Zawodnicy do mnie przyszli i pytali czy mają negocjować z zawodnikami z Łęcznej, ja przekazałem tę informację Sz. i S., oni wyrazili zgodę, zawodnicy sami negocjowali cenę ze S. Z tego co wiem to S. nie chciał przyjechać z Łęcznej, nie chciał się pokazywać i wytypował swoją żonę na odbiór tych pieniędzy. Po przekazaniu tych pieniędzy ja wsiadłem ze S. do auta, teraz sobie przypominam, że najprawdopodobniej był jeszcze zawodnik ze Świtu. Po tym spotkaniu S. odwiózł mnie do mieszkania, a on odjechał w nieznanym kierunku. Pieniądze przywiózł S. Nie mogę na sto procent potwierdzić jaka to była kwota, ale tak jak wcześniej powiedziałem myślę, że to było ok. 50 tys. Nie mogę jednak dokładnie określić tej kwoty bo nie brałem udziału w negocjacjach. Te ustalenia prowadzili zawodnicy. Zawodnicy po tych negocjacjach powiedzieli mi jaka kwota została wynegocjowana, ale ja jej teraz nie pamiętam. (...) Chcę powiedzieć, że chodzi mi po głowie nazwisko tego zawodnika Świtu, który tej żonie S. przekazywał pieniądze, ale nie jestem pewien czy to na pewno on. Najprawdopodobniej to był W., ale nie jestem pewien. O ile dobrze pamiętam to żona S. była chyba blondynką. Nie ja byłem sprawcą tego całego procederu. Ja tam pojechałem na to spotkanie, po to o ile dobrze pamiętam po to, że ta żona S. chciała odbierać pieniądze od osoby, którą ona zna. Ja jestem znany z telewizji, ona natomiast nie znała S., chyba mogła nie znać tego zawodnika.

Były sędzia Grzegorz G. (całość wyjaśnień tutaj):
Z panem Ryszardem M. znałem się już dużo wcześniej, natomiast przed tym meczem nie miałem żadnego kontaktu z nim, natomiast nie miał kiedy złożyć mi propozycji majątkowej ponieważ przyjechałem na mecz tak jak przepisy nakazują półtorej godziny przed zawodami, nasze kontakty jakie miałem z panem M. były czysto służbowe i zawsze byłem w towarzystwie asystentów. Ryszard M. był kierownikiem drużyny z Łęcznej i z racji tego załatwiał ze mną w szatni sprawy formalne, tzn. przyniósł do szatni sprawozdanie, przyniósł koszulki. Nie bardzo to rozumiem w zarzucie w Radomiu, Łęcznej i okolicach Zwolenia. Ja się urodziłem w Zwoleniu, a z Radomia do Lublina jedzie się przez Zwoleń. Z zeznań, które czytałem w PZPN wiem, że pan M. powiedział, że wręczył mi pieniądze w rejonie Zwolenia. Ja wiem na pewno, że w tamtym czasie w okolicach Zwolenia nie byłem, poza oczywiście przejazdem z Radomia do Łęcznej na ten mecz. Te wyjaśnienia udostępnił mi pan mecenas Tomczak z Wydziału Dyscypliny. Pan Tomczak poprosił mnie na rozmowę, to znaczy telefonicznie wezwał mnie na posiedzenie Wydziału Dyscypliny. Nie pamiętam czy to posiedzenie odbyło się w siedzibie PZPN czy też w jego kancelarii adwokackiej. W tym posiedzeniu uczestniczył tylko pan mecenas Tomczak i ja. Pamiętam, że w tym czasie pojawiła się informacja, że ja uczestniczę w programie FIFA 2010. Pan Tomczak uznał, że dobrze by było żebym złożył wyjaśnienia w tej sprawie, tak aby nie zaszkodziło mi to w dalszej karierze i żebym ustosunkował się do materiałów, które Wydział Dyscypliny posiadał w moim zakresie. Z tego co pamiętam pan mecenas Tomczak wypytywał mnie o okoliczności tego meczu, bo w artykułach prasowych pojawiły się informacje co do tego meczu i mojej osoby. Pan Tomczak kazał mi się ustosunkować co do tego zarzutu dotyczącego meczu Łęczna - Polkowice. Ja złożyłem obszerne wyjaśnienia. Ja się chyba pomyliłem mówiąc, że pan mecenas Tomczak dał mi wyjaśnienia Ryszarda M., chyba było tak, że on mi je przeczytał. Przebieg tego posiedzenia nie był protokołowany, z tego co wiem to pan Tomczak złożył z jego przebiegu stosowną notatkę do WD. W rozmowie z panem Tomczakiem uzgodniłem, że zgłoszę się w prokuraturze w celu złożenia stosownych wyjaśnień.
Ja chciałem szerzej przedstawić postać pana Ryszarda M. Uważam, że on chciał bardzo mocno wykorzystać to, że wcześniej znał mnie jako piłkarza, znał również mojego tatę. Gdy ja przyjechałem na pierwsze zawody I ligi do Łęcznej pan M. chciał stworzyć otoczkę, że jestem jego super przyjacielem. W późniejszych naszych kontaktach próbował to wykorzystywać do momentu kiedy mu zdecydowanie powiedziałem, żeby więcej do mnie nie dzwonił zwłaszcza w sprawach sędziowskich. M. potrafił mnie spytać czy ja wiem kto mu sędziuje mecz. Myślę, że to stwierdzenie mógłby potwierdzić działacz czy menager Łęcznej pan Waldek K., który chyba słyszał taką rozmowę. Ja rozmawiałem z K. w późniejszym czasie gdy szukał pracy w Radomiu i potwierdził mi takie zdarzenie. Nie potrafię umiejscowić w czasie kiedy odbyła się ta rozmowa z K, to było w czasie gdy Radomiak szukał menagera.To było jeszcze, z tego co pamiętam, przed zatrzymaniem Ryszarda M.
Ta rozmowa, w której powiedziałem M. żeby do mnie nie wydzwaniał była z tego co pamiętam w sezonie 2003/2004. M. dzwonił do mnie niby z życzeniami, a potem pytał czy nie wiem kto sędziuje dany mecz Łęcznej. Po tym meczu z Polkowicami mieliśmy z M. kilka nieprzyjemnych rozmów bo on miał pretensje o to jak sędziowałem ten mecz. Ja mogłem dzwonić do M. po tym bądź innym meczu bo miałem problem z załącznikami. Ja źle wpisałem bodajże czerwoną kartkę czy coś niewłaściwie wpisałem w związku z kartkami. Pamiętam, że jak M. przejeżdżał w pobliżu mojej restauracji, to zawodnicy Górnika chyba raz nawet jedli w mojej restauracji posiłek. Uważam, że on w ten sposób chciał mnie pozyskać, zbliżyć się do mnie. M. miał po tym meczu z Polkowicami pretensje o czerwoną kartkę.On mówił, że Grzesiu znamy się tyle lat, a ty przyjeżdżasz do nas na pierwszą ligę i od razu w 8 minucie dajesz czerwoną kartkę. Ten faul był na czerwoną kartkę bo tam było wejście wyprostowaną nogą. To było bardzo dobrze widać na materiale filmowym. Pamiętam, że na tym meczu był Goś i on na początku negował słuszność tej decyzji o kartce. Pamiętam, że M. dzwonił do mnie w święta wielkanocne i składał mi życzenia, a potem wypytywał czy nie wiem kto sędziuje im mecz. Ja powiedziałem, że nie jestem informacją. Ta sytuacja po meczu z Polkowicami, to był moment takiego naszego spięcia z M. Ja pamiętam, że później sędziowałem mecz sparingowy zimą w Łęcznej, na sztucznej nawierzchni i tam rozmawiałem z M. Ja poza tą sytuacją z czerwoną kartką nie miałem powodów by dzwonić do M. i nie dzwoniłem do niego. To on dzwonił do mnie, także w sprawie posiłków dla Łęcznej w mojej restauracji. To był mój znajomy, znałem go od lat. Mój tata znał się bardzo dobrze z Ryszardem M. znaliśmy się rodzinami. M. był osobą, którą ze środowiska piłkarskiego znałem lepiej niż innych działaczy. Kontakty z M. miałem wtedy kiedy byłem na sparingu zimowym w Łęcznej. W innych sytuacjach się z nim nie spotykałem. Przepraszam, widziałem się z nim na jakimś meczu w Radomiaku. Chyba widziałem się z nim w restauracji gdy był na obiedzie z drużyną. Wiem, że raz M. był na obiedzie w restauracji, ale to raczej moja żona miała z nim kontakt, może ja też się z nim wtedy widziałem. Pamiętam, że po tym meczu z Polkowicami on chciał się ze mną spotkać osobiście i porozmawiać, ale do takiego spotkania nie doszło, ja odmówiłem. (...) Po tym jak powiedziałem M. aby odpuścił sobie kontakty i telefony do mnie on odpuścił i już do mnie nie dzwonił. Myślę, że ta rozmowa i moja ostra reakcja była związana z meczem w Szczecinie Pogoń Szczecin - Górnik Łęczna. Ale nie jestem tego w stanie dokładnie umiejscowić w czasie. Po tej rozmowie dostałem od M. sms z treścią, że on myślał, że nasze relacje są lepsze.  M. wyraźnie oczekiwał, że w związku z tą naszą znajomością sprzed lat, że będę go informował gdzie jadę na mecz i gdzie sędziuję, albo, że powiem mu kto sędziuje mecze Łęcznej. Ten sms M. to był taki jego żal na moją reakcję i ostre potraktowanie go. Ja z żadnym działaczem, żadnym kierownikiem nie miałem takiego kontaktu jak z M., a on tego nadużywał, zachowywał się nieelegancko wypytując gdzie sędziuję i czy sędziuję jego drużynie. M. nigdy nie obiecywał mi żadnych pieniędzy i nigdy ich nie wręczał. (...)
Jest prawdopodobne, że przed meczem Pogoni Szczecin z Łęczną M. do mnie dzwonił i ja wtedy powiedziałem żeby do mnie nie wydzwaniał.  Mogło to być przed tym meczem lub późniejszym. Ja meczów Łęcznej prowadziłem wiele i nie pamiętam przed którym była ta nasza rozmowa, która zakończyła nasze kontakty. Myślę, że M. chciał stworzyć w klubie otoczkę, że zna mnie jako sędziego i, że może dużo załatwić. Dzwoniąc do mnie przed meczami, które ja sędziowałem M. pytał, czy ja będę sędziował mecz jego drużyny. Ja unikałem odpowiedzi, mówiłem, że to nie ma znaczenia.  Sens moich wypowiedzi w takich rozmowach z M. był taki, że mówiłem mu, że nie wypada by on dzwonił do mnie przed meczem i zadawał mi takie pytanie. Takich telefonów do mnie nie wykonywał K. (...)
Jedyne co mam na sumieniu i do czego muszę się z bólem serca przyznać to te sytuacje z M. i Górnikiem Łęczną. Chciałem to wymazać z pamięci i nigdy więcej nie mieć z tym nic wspólnego. Prawdą jest, że dostałem od niego dwa razy pieniądze. Tylko mi się tutaj jedna kwota nie zgadza. A później faktycznie była trzecia rozmowa z M., trzecia propozycja korupcyjna, ja jej nie przyjąłem. On coś próbował mi mówić, ja powiedziałem, że doszedłem tam gdzie doszedłem i nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Jeśli chodzi o ten mecz Łęczna - Polkowice to M. do mnie zadzwonił, ale chyba nie na telefon komórkowy. To była rozmowa po meczu. On powiedział, że chce mi wręczyć proporczyki. Spotkaliśmy się i M. powiedział, że chce się odwdzięczyć za ten mecz i przekazał mi pieniądze - 15 tys. zł. Również dostałem od M. pieniądze za mecz GKS Katowice - Górnik Łęczna. Była to faktycznie kwota 5 tys. zł. M. przekazał mi te pieniądze albo u mnie w restauracji w Wolanowie, albo gdzieś na trasie. M. dzwonił do mnie przed tym meczem Łęczna - Polkowice i proponował pieniądze, on chyba dzwonił nie na mój telefon komórkowy, a jakiś inny. Przed tym meczem z GKS też dzwonił.  Później M. dzwonił również przed tym meczem Pogoń Szczecin - Górnik Łęczna, on wtedy też proponował pieniądze, ale wtedy ja jemu powiedziałem, że to mnie już nie interesuje. Wtedy nie przyjąłem w związku z tym meczem jego propozycji. Chodziło mi wtedy o to, że byłem już wysoko w hierarchii sędziowskiej i nie chciałem wchodzić  w takie układy z nim. Po tym meczu on mi przysłał wiadomość sms, w której miał pretensje o sposób sędziowania tego meczu. Po tym sms zaprzestaliśmy kontaktów. (...)
Jeśli chodzi o kontakty z M. przed tym meczem (Pogoń - Górnik Łęczna - dopisek dpanek) to było tak, że  na początku nie chciałem odebrać telefonu od niego, później sam do niego oddzwoniłem,  dwa razy chyba do niego dzwoniłem i powiedziałem mu, że nie jestem zainteresowany jego propozycjami, żeby więcej nie dzwonił. Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że w tych rozmowach Ryszard M. zmierzał do zaproponowania mi pieniędzy, ale ja przerwałem rozmowę i chyba nie sprecyzował dokładnie kwoty.  Z tego co pamiętam to ja dałem mu w pierwszej rozmowie do zrozumienia, żeby dał sobie spokój, ale później on mnie dalej namawiał i próbował mnie przekonać więc jeszcze raz do niego zadzwoniłem żeby mu powiedzieć, że nie jestem zainteresowany. Tak jak już mówiłem, byłem już wtedy wysoko w hierarchii sędziowskiej i nie chciałem mieć z M. takich kontaktów. Myślę, że z racji tego, że przyjąłem wcześniej od M. dwa razy pieniądze on czuł się pewnie w kontaktach ze mną, dzwonił,  narzucał się i myślał, że ja będę z nim miał stałą współpracę i będę sprzyjał drużynie z Łęcznej. Myślę, że on czuł odwagę w kontaktach ze mną właśnie z tego powodu, że wziąłem od niego pieniądze wcześniej. Trudno mi się było go pozbyć. 
Wyjaśnienia 13 stycznia 2009:
Odnośnie moich kontaktów z panem M. opisanych w wyjaśnieniach chciałbym jednoznacznie stwierdzić, że te wydarzenia, o których mowa miały zupełnie inny przebieg. Jak już wcześniej stwierdziłem z panem M. znam się od bardzo dawna, również z kontaktów z nim na innych meczach, jako młody sędzia, jak również znam go jako bardzo dobrego znajomego mojego taty. Z panem M. po raz pierwszy od dłuższego czasu spotkałem się na meczu Górnik Łęczna - Górnik Polkowice. Przed tym meczem nie miałem z nim żadnego kontaktu. Po meczu w klubie była totalna afera co do mojego sposobu sędziowania tego meczu. Wyglądało to tak, że jak ja mogłem prowadzić ten mecz w taki sposób bo przecież moim kumplem jest M. Mimo, że wygrali ten mecz to mieli do mnie ogromne pretensje. Jakiś czas po meczu miałem z M. osobisty kontakt, nie wiem dokładnie gdzie, nie pamiętam czy spotkaliśmy się u mnie czy gdzieś na trasie. Spotkanie dotyczyło tego jak ja mogłem tak prowadzić ten mecz mimo takiej znajomości. M. dziwił się co ja wyprawiałem na boisku mimo, że jestem jego znajomym. On powoływał się  na lata poprzednie i kontakty z moim tatą. Twierdził, że dla niego pierwsza liga jest bardzo ważna i chciałby abym pomógł mu utrzymać się w pierwszej lidze. Wydawało mi się, że M. chciał mi nawet wręczyć za to jakieś pieniądze. Nie wiem co to mogło być i ile, w każdym razie ja nic od niego nie przyjąłem.  Jednocześnie poinformowałem go, że jeśli będę posiadał jakieś informacje na których będzie mu zależało, to postaram się z nim tymi informacjami podzielić. M. chciał ode mnie uzyskać informacje kto będzie prowadził mecz Górnika, kto będzie obserwatorem, co też później czynił pytając mnie o różne dziwne rzeczy. Dzwonił również pytając o innych sędziów jak i obserwatorów.  Ja mu odpowiadałem, że moje kontakty z sędziami i obserwatorami nie są na tyle zażyłe abym mógł o nich wiele wiedzieć. Te telefony zdarzały się również przed meczem, który miałem później prowadzić. Czasami M. chciał się pochwalić informacją, że wie, że ja będę sędziował mecz Górnika. Była to dla mnie sytuacja niekomfortowa, nie lubiłem prowadzić meczów Łęcznej ponieważ wiedziałem jakie są oczekiwanie M. wobec mnie.  Jeżeli ten człowiek czyli M. mówi, że kiedykolwiek dawał mi jakieś pieniądze to jest to nieprawda. Nie wiem co nim kierowało, może próbował zatuszować jakieś swoje inne działania. Chciałem dodać, że słyszałem od innych osób o wielu obietnicach M. i sytuacjach, które nigdy nie miały miejsca. Jeszcze raz zaznaczam, że ja od pana M. nie przyjąłem żadnych pieniędzy jak i żadnej obietnicy. O tych obietnicach M. słyszałem wtedy kiedy zacząłem sędziować, jak koledzy sędziowie opowiadali o jego wyczynach, ale nie chciałbym teraz ujawniać nazwisk tych sędziów i okoliczności, ale jak będzie taka konieczność, to na którymś etapie postępowania będę mógł to przybliżyć.

Wiesław K. - były obserwator PZPN (całość wyjaśnień tutaj):
Jeśli chodzi o mecz Górnik Łęczna - Groclin z 23 sierpnia 2003 to taka sytuacja jak jest opisana w tym zarzucie miała miejsce. W kawiarni klubowej na terenie stadionu Łęcznej piłem jakiś napój. Przysiadł się do mnie pan M. i zasugerował, że przy korzystnym wyniku meczu dla Łęcznej będzie dla mnie premia. Wyraźnie chcę podkreślić, że to stwierdzenie przyjąłem jak każde inne opowiadanie gospodarzy, które opisałem wcześniej. Rozmowa  ta - propozycja - żeby być precyzyjnym lub sugestia nie miała żadnego wpływu na mój stosunek do sędziów, rozmowy z arbitrami lub też przebieg spotkania. Nie liczyłem na to w żadnym przypadku, że będący w bardzo dobrej dyspozycji Groclin nie wygra tego spotkania. Całkowicie w związku z tym zbagatelizowałem tę sugestię M. Po zawodach i
omówieniu z arbitrami dobrze przeprowadzonych zawodów rozjechaliśmy się do domów. Zespół Łęcznej jakiś miesiąc, dwa po tym meczu był na obozie treningowo - sportowym lub zgrupowaniu przed innymi zawodami, już nie pamiętam. Zadzwonił do mnie pan M., zaprosił na kawę i tam wręczył mi obiecane wcześniej pieniądze - 10 tys. zł. Do tego spotkania doszło w motelu przy wjeździe do Tomasza Mazowieckiego. (...) Pan M. nie przyjechał sam na to spotkanie. Na to spotkanie M. przyjechał z innym mężczyzną. Nie pamiętam nazwiska tego mężczyzny. To był człowiek, z którym wcześniej miałem kontakt. Spotkałem się z nim w innym klubie, w którym ten mężczyzna pracował. Ja znałem tego mężczyznę, M. nas przedstawił, ale myśmy się już znali. Nie mogę sobie przypomnieć skąd się znaliśmy. Ten mężczyzna w tym czasie był chyba działaczem Górnika Łęczna, ale wcześniej jeszcze działał w innym klubie. To spotkanie trwało kilka minut, wypiliśmy kawę i M. dał mi te pieniądze. (...) Później już nie miałem kontaktu z tym drugim mężczyzną.
Jest faktem, że przed tym meczem Górnik Łęczna - Polonia Warszawa z 4 października 2004 pan M. wykonał do mnie telefon z pytaniem czy przypadkiem nie wiem kto jest arbitrem tego spotkania. Ja nie wiedziałem wtedy kto jest sędzią tego spotkania. Dzień później, nie pamiętam czy to był czwartek czy piątek, zadzwonił do mnie Ryszard F. Najpierw rozmowa toczyła się na tematy towarzyskie, co tam u mnie słychać, jak zdrowie. Następnie zapytał się mnie czy ja jadę gdzieś na obserwację, to było takie sondaż z jego strony. Ja przy okazji zapytałem go przypadkiem czy nie wie kto jedzie jako sędzia na Polonię Warszawa. Pan F. wiedział i podał mi numer do pana S., z którym wcześniej nie utrzymywałem żadnych kontaktów. Ten numer telefonu podałem panu M. Ja nie dzwoniłem do pana S. Nie rozmawiałem z panem S. Na tym moja rola się skończyła. Zaprzeczam jakobym za ten mecz otrzymał jakąkolwiek gratyfikację. (...)
 Jeśli chodzi o Górnika Łęczna i udzielenie informacji o tym, że mecz będzie sędziował Piotr S. to nie była to sytuacja jednostkowa. Ja tego wcześniej nie powiedziałem, ale te moje kontakty z M. nie dotyczyły tylko tego meczu sędziowanego przez S. Ta sytuacja i współpraca rozpoczęła się po tym jak dostałem od Górnika Łęczna pieniądze. Wyglądało to tak, że dzwonił do mnie M. i mówił, że mają jakiś mecz wyjazdowy i, że zależy im na ustaleniu kto będzie sędziował. I pytał czy mógłbym pomóc to ustalić. (...) Częściej dzwonił pan M., ale dzwonił też K. (...) On pracował wcześniej w Opocznie, tam go poznałem. Ja im odpowiadałem, że będę starał się ustalić kto im sędziował mecz. W tym celu kontaktowałem się z F. Nie pytałem F., poza przypadkiem S., o numer telefonu sędziego sędziującego mecz Łęcznej. Za tę pomoc dostałem od M. 4,5 tys. zł. M. przywiózł je do Łodzi, spotkaliśmy się w restauracji przy Piotrkowskiej i tam dał mi te pieniądze. To spotkanie było chyba po zakończeniu sezonu 2003-004, było jeszcze ciepło jak się spotkaliśmy w celu przekazania tych pieniędzy. Ja ustalałem tych sędziów po tym jak któryś z działaczów Łęcznej do mnie zadzwonił i o to spytał. Pamiętam, że ustaliłem sędziego z Olsztyna - B.,  nie pamiętam innych nazwisk sędziów, których ustaliłem. F. przekazywał mi informacje o obsadzie o którą go spytałem. Czasami znał obsadę od razu, czasami musiał to ustalić i oddzwaniał do mnie jakiś czas później. Ja nie kontaktowałem się z sędziami meczów Łęcznej, których nazwiska ustaliłem dla działaczy tej drużyny. Ja poza tymi kontaktami dotyczącymi ustalania obsady sędziowskiej meczów Łęcznej nie miałem z M. i K. żadnych innych kontaktów. To nie byli moi koledzy czy znajomi, nie mieliśmy żadnych innych tematów czy wspólnych spraw. Domyślałem się, że M. i K. dzwonili po to, że będą chcieli dogadywać się z tymi sędziami w sprawie pomocy w meczach. Czy dogadali się czy nie to nie wiem.

Były sędzia Piotr Ś. (całość wyjaśnień tutaj):
Jeśli chodzi o mecz z 8 maja 20 04 Górnik Łęczna - Lech Poznań to jak zwykle przed tym meczem dzwonił do mnie F i być może jak zwykle to on mnie poinformował, że będę sędzią tego spotkania. Z tego co pamiętam to był ważny mecz drużyn będących w dolnej części tabeli. (...) Ten mecz był również ważny dla Łęcznej więc przed tym meczem na stadionie lub w szatni podszedł do mnie działacz Górnika Łęczna, najprawdopodobniej kierownik drużyny, i powiedział mi, ze im zależy
 na zwycięstwie i, ze w przypadku dobrego wyniku dostanę premię. Też nie skonkretyzował kwoty. Przyjąłem to do wiadomości, nie protestowałem. W tych rozmowach przed meczem nie umawialiśmy się co do sposobu przekazania pieniędzy, uznawałem, że to jest do uzgodnienia po meczu. (...) Działacze Łęcznej byli dość załamani po tym meczu, byliśmy na małym poczęstunku.
Ja wcześniej nie sędziowałem meczów Łęcznej i nie znałem działaczy tego klubu. Gdyby do mnie dzwonił przed tym meczem ktoś z Łęcznej to ktoś musiałby go wcześniej zaanonsować. Tak to działało i wykluczone jest by jakiś działacz do mnie zadzwonił, nie znając mnie, bez wcześniejszego zaanonsowania go przez mojego znajomego.

B. wiceprezes Górnika Łęczna Bronisław K. (całość wyjaśnień tutaj):
 Przyznaję się do popełnienia zarzucanych mi czynów. Chce jednak dodać, że ja szczegółów tych czynów nie pamiętam. Przyznając się wychodzę z założenia, że o tych czynach powiedział prokuraturze Ryszard M. W mojej ocenie jest to osoba bardzo skrupulatna, mająca bardzo dobrą pamięć więc jeśli on o tym powiedział, jeśli powiedział, że tak było to (...) to jestem przekonany, że mówił prawdę, a jeśli tak mówił, że takie zdarzenia były, to ja się do nich przyznaję. Pan M. sprawami organizacyjnymi w klubie zajmował się od 22 lat. On to wszystko miał w paluszku. (...) Z klubem Górnik Łęczna jestem związany od 1 grudnia 1999. (...) W 2003 roku nastąpił ten oczekiwany awans drużyny do pierwszej ligi. Do dnia dzisiejszego gramy w pierwszej lidze. (...) gdzieś około 2002 roku pojawił się temat w klubie, że musimy zacząć kupować mecze. Z tego co pamiętam to Ryszard M. przyszedł do mnie i opowiedział mi o tym zjawisku (...). Powiedział mi, że to już funkcjonuje i bez tego nic nie osiągniemy. Mówił, że wszystkie kluby tak działają i jak tego nie zrobimy to nigdy nie awansujemy, nie wygramy nigdy żadnego meczu. On powiedział, że na to trzeba zorganizować pieniądze. Sposób pozyskiwania środków przedstawił mi albo Ryszard M. albo menadżer klubu K. albo tych panów obu naraz. Teraz już tego nie pamiętam. Wykluczam wszystkie inne osoby. Opiszę teraz procedurę zdobywania pieniędzy na ten cel. W naszym klubie były określone warunki premiowania kadry kierowniczej za wyniki sportowe. Przez kadrę kierowniczą rozumiem: pierwszego trenera, drugiego trenera, menadżera, fachowców od odnowy biologicznej, których było dwóch, kierownik klubu. Personalnie się te osoby zmieniały.  W różnych okresach było różnie. Regulamin określał te premie procentowo lub kwotowo. Jeśli określano tę kwotę procentowo to był to procent od wysokości kwot premii, którą za wygrany bądź zremisowany mecz uzyskiwała drużyna piłkarzy. Początkowo drużyna za wygrany mecz miała 100 tys. zł premii, a za remis 60 tys. W momencie gdy postanowiliśmy zacząć kupować mecze to regulamin premiowania tej kadry został zmieniony w ten sposób, że premie zostały podwyższone, w taki sposób aby uzyskać nadwyżkę i tę kwotę z nadwyżki przeznaczać na kupowanie meczów. Za pierwszym razem i przy kolejnych zmianach regulaminu premiowania dana zmiana jak również podwyższenie wysokości premii było uzgadniane z prezesem klubu albo prezes był przeze mnie o tym informowany. Na pewno za pierwszym razem zmianę regulaminu uzgadniałem z prezesem, natomiast w przypadku niektórych kolejnych zmian jedynie go o fakcie zmiany informowałem. Ja za pierwszym razem poinformowałem prezesa na jaki cel ma być przeznaczona nadwyżka z premii i po co podwyższenie premii zostało przeprowadzone. On akceptował te zmiany wiedząc, że uzyskiwane w ten sposób pieniądze zostaną przeznaczone kupowanie meczów, opłacanie sędziów i obserwatorów.
Było tak, że te premie podwyższano wszystkim osobom wskazanym w tych litach kadry kierowniczej z wyjątkiem jednej osoby. Nie podwyższałem tej premii trenerowi Bogusławowi Kaczmarkowi. Wynikało to z tego, że on miał bardzo wysoką premię za wynik sportowy i byłoby to podejrzane gdybyśmy mu jeszcze podwyższyli premie. Ponadto ktoś mi powiedział, nie pamiętam już kto, że Kaczmarka nie należy w ten temat wprowadzać, bo on z natury jest przeciwny takim praktykom kupowania meczów. Oczywiście tym wszystkim osobom trzeba było powiedzieć, że ta podwyżka premii nie wynika z tego, że klub chce bardziej wynagrodzić ich pracę lecz, że te pieniądze muszą oddać na kupowanie meczów. Oczywiście ja z tymi osobami osobiście rozmawiałem i im mówiłem, że te pieniądze z nadwyżki mają oddawać. Każda z tych osób bardzo długo działała w sporcie i oni doskonale wiedzieli na jaki cel idą te pieniądze. Ja przeprowadziłem z nimi jedną taką rozmowę, a później już nie trzeba było z nimi rozmawiać, bo oni znali te zasady. Gdy była wypłacana premia to oni fizycznie dostawali całą kwotę czyli zarówno tę która im się faktycznie należała i tę którą mieli oddać. Dostawali te pieniądze głównie przelewami bankowymi na konta, natomiast zdarzały się chyba takie sporadyczne sytuacje, że te pieniądze mogły im być wypłacane z kasy klubu z utargu. Ja podczas tej rozmowy z tymi osobami na temat podwyższenia im premii powiedziałem im, że tymi sprawami, również zbiórką pieniędzy, będzie się zajmował Ryszard M. i menadżer klubu Waldemar K.  To im te osoby miały oddawać po wypłaceniu tych pieniędzy na przykład z konta bankowego, nadwyżkę premii. Były takie sytuacje, że te pieniądze przynosił mi K. lub M. i ja je przechowywałem w swoim gabinecie. W sytuacjach gdy wygrywaliśmy dużo meczów, a na przykład nie opłacaliśmy sędziów, to te wszystkie osoby i tak te pieniądze oddawały. Te pieniądze były przechowywane do czasu, gdy nastąpiła potrzeba kupienia meczu i opłacenia sędziego.
Ja nie podejmowałem decyzji, który konkretnie mecz mamy kupić, w którym meczu opłacić sędziów, a w którym nie. Ja w tych sprawach rozmawiałem jedynie z K. i M. Oni nie wiem czy uzgadniali z trenerem czy z drużyną, który mecz trzeba kupić. Gdy oni podejmowali decyzję o potrzebie zapłacenia sędziemu za dany mecz, to przychodzili do mnie i mnie o tym informowali. Przykładowo informowali mnie, że następny mecz sędziuje nam taki, a taki sędzia, że jak temu sędziemu nie damy łapówki to pewnie nie wygramy i dlatego trzeba temu sędziemu dać w łapę. Gdy były u mnie przechowywane pieniądze to ja w takich sytuacjach wyciągałem je i dawałem M. lub K. Ja osobiście nigdy nie kontaktowałem się z żadnym sędzią, żadnemu nie dawałem osobiście pieniędzy i dlatego ja nie jestem w stanie dzisiaj powiedzieć dokładnie, że na przykład takiemu bądź innemu sędziemu daliśmy łapówkę za taki a nie inny mecz. Ja tego po prostu nie pamiętam. Przyznaję jednak, że za moją akceptacją i wolą prowadziliśmy tego typu proceder. Tak jak mówiłem m.in. M. się tym zajmował i jeśli on twierdzi, że te mecze akurat za jego wiedzą i akceptacją kupiliśmy to pewnie polega to na prawdzie, bo skoro on tym się faktycznie zajmował to on pewnie więcej pamięta. Przypominam sobie w zasadzie jeden konkretny mecz, choć rzeczywiście było ich dużo więcej. Pamiętam mecz, który odbył się w grudniu 2005 kiedy graliśmy z Legią w Warszawie. Pamiętam, że za ten mecz zapłaciliśmy łapówkę sędziemu. Nie pamiętam jednak jaką kwotę daliśmy sędziemu. Nie pamiętam nawet kto sędziował ten mecz. Ja w zasadzie to jedynie dobrze kojarzę sędziego Borskiego, bo pamiętam, że on jest rudy. Ja się w klubie zajmuję zupełnie innymi sprawami, nie mam kontaktów z sędziami i tych sędziów nie kojarzę. Kojarzę jeszcze i bym go rozpoznał sędziego G., bo bywałem na galach gdzie on dostawał tytuły najlepszego sędziego. W przypadku gdyby okazano mi regulaminy premiowania w klubie mógłbym wydaje mi się wskazać osoby, którym podnoszono te premie w celu uzyskania środków na korzyści majątkowe dla sędziów. Z tego co mi wiadomo piłkarze klubu nie wiedzieli o tym, że mecze są przekupywane tj, że klub płaci łapówki sędziemu w danym meczu. Być może wiedzieli, ale na pewno nie ode mnie. Na pewno nie powinni o tym wiedzieć. Nic mi nie wiadomo żeby piłkarze w swoim zakresie załatwiali z sędziami bądź piłkarzami drużyny przeciwnej wynik korzystny dla Łęcznej. Był takie mecze, że po słabej formie w tym meczu można było odnieść wrażenie, że dani zawodnicy mogli ten mecz sprzedać. Jednak nigdy nikomu nic nie udowodniono i nie było na to żadnych dowodów. Nie jestem jednak w stanie wskazać konkretnych spotkań kiedy takie sytuacje miały miejsce ani też konkretnych spotkań. (...) Ryszard M. był w klubie "człowiekiem orkiestrą". On był człowiekiem od wszystkiego. On potrafił wszystko załatwić z wszystkimi. On był bardzo dobrym organizatorem. Miał zdolności organizacyjne. Ja już taki stan w klubie zastałem, jak do klubu przyszedłem.
Nic mi nie wiadomo na temat tego żebyśmy w sezonie 1999/2000 i 2000/2001 kupowali mecze. Nic nie wiem na temat tego aby w tym sezonie co do pierwszej ligi awansowały GKS Katowice i Śląsk Wrocław również Górnik Łęczna kupował mecze.
Regulamin premiowania, o którym wyjaśniałem przygotował menadżer klubu pan K. Ja te regulaminy następnie zatwierdzałem, a następnie zatwierdzał je zarząd. W skład zarządu wchodziło 12 lub 13 osób. Chcę powiedzieć, że tę zmianę regulaminu, w celu pozyskania środków na kupowanie meczów, zatwierdzał formalnie zarząd klubu, natomiast o tym, że te środki będą przeznaczane na sędziów wiedziałem tylko ja i prezes. Nie pamiętam czy wiedział o tym również wiceprezes do spraw sportowych. (...)
Chcę dodać, że zanim wprowadziliśmy tę zmianę w regulaminie premiowania to uzyskiwaliśmy pieniądze na łapówki dla sędziów, w ten sposób, że na przykład drużyna była na obozie i z tego obozu uzyskiwaliśmy faktury VAT, w których wpisywano fikcyjnie wydawane kwoty. Różnicę w tych kwotach odkładaliśmy aby uzyskać pieniądze dla sędziów. To jednak okazało się niewystarczające. Uzyskiwaliśmy zbyt małe kwoty. Dlatego wprowadziliśmy te zmiany w regulaminie premiowania aby uzyskać większe kwoty. Pamiętam, że w ten sposób za pomocą zawyżonych faktur, uzyskaliśmy pieniądze na sędziów kilku meczów. Pamiętam, że taką zawyżoną fakturę uzyskaliśmy z obozu w Turcji i z obozu na Cyprze i z obozu w Straszęcinie. Było to gdzieś w 2001 lub 2002, dokładnie nie pamiętam. Do moich obowiązków należało zatwierdzanie faktur.
Reasumując te pieniądze lewe szły na korumpowanie sędziów.
M. czy też K. musieli zawsze przed meczem informować mnie, że podchodzą pod sędziego z propozycją łapówki w zamian za pomoc w uzyskaniu korzystnego wyniku dla naszego klubu. Gdyby tego nie robili nie mieli by środków finansowych aby wywiązać się z obietnic finansowych i danemu sędziemu zapłacić. Czasami były też takie sytuacje, że ja gdy przychodził K. lub M. z pytaniem czy w danym meczu mogą podchodzić pod sędziego to nie wyrażałem na to zgody. Było to w takich sytuacjach kiedy według mojej oceny danego meczu nie musieliśmy koniecznie wygrać, a poza tym ja sobie nieraz myślałem, że od tych naszych zawodników, którzy biorą wysokie pieniądze też trzeba czegoś wymagać. Chciałem aby oni własnymi siłami wygrali dany mecz.
Przed rundą jesienną albo w trakcie rundy jesiennej 2005/2006 gdy znowu podszedł do mnie M. i znowu powiedział, że chce kupować mecze ja się zbuntowałem. Wtedy trenerem był Kaczmarek, ściągnął wielu zawodników tak zwane gwiazdy, za które płaciliśmy wielkie pieniądze. Ja byłem przekonany, że sobie poradzimy bez opłacania sędziów. Kaczmarek miał być panaceum na problemy klubu. On miał stworzyć dobrą drużynę, dostał zielone światło na ściąganie dobrych zawodników. U nas grali zawodnicy ściągnięci z Legii, zawodnicy grający w reprezentacji Polski.  Także w mediach było już głośno korupcji, o prowadzonym postępowaniu. Okazało się jednak, że w tej lidze nie da się grać uczciwie. Oczekiwaliśmy sukcesów, a okazało się, że po rundzie jesiennej zajmowaliśmy jedno z ostatnich miejsc w lidze. Wtedy wyszło szydło z worka. Okazało się, że bez łapówek, bez opłacania sędziów nic się nie da zrobić, nie można osiągnąć sukcesu sportowego. Dlatego potem znowu się zgodziłem by dawać łapówki w rundzie wiosennej.

Piotr Dziurowicz, były prezes GKS Katowice (całość wyjaśnień tutaj):
Na początku wiosny (sezon 1999/2000 - dopisek dpanek) działaliśmy sami, ale im bliżej końca rozgrywek tym bardziej chcieliśmy nawiązać współpracę z którymś z klubów, które miały realną szansę awansu. Było to spowodowane tym, że chcieliśmy obniżyć nasze koszty. Wiem, że nawiązaliśmy rozmowy z przedstawicielami Górnika Łęczna i Śląska Wrocław. (...) Jeśli chodzi o rozmowy z Górnikiem Łęczna to zajmował się tym wyłącznie mój ojciec i nic na ten temat nie jestem w stanie powiedzieć. Domniemywam jedynie, że w przypadku kilku spotkań mogło dojść do współpracy. (...) Ta współpraca z Górnikiem Łęczna była wymierzona przeciwko Śląskowi. Pamiętam taką sytuację, że na jesień pojechaliśmy do Łęcznej na mecz. Tam nasz klub zremisował z Górnikiem w wyniku podyktowania w ostatniej minucie rzutu karnego. Wtedy mój ojciec się zdenerwował bo był przekonany, że mimo nawiązania współpracy z Łęczną, klub ten przekupił sędziego tego meczu.  (...)
 Chcę dodać, że wiosną 2005 graliśmy z Górnikiem Łęczna. Jesienią wygraliśmy z Górnikiem 4:0. Mecz ten sędziował na wiosnę sędzia Tomasz C. W mojej ocenie sędzia sędziował stronniczo dla Łęcznej. Wyrzucił m.in. dwóch naszych zawodników z boiska. W jednym przypadku słusznie, w drugim bezpodstawnie. Po meczu podszedł do sędziego trener Kaczmarek i zwracając się per Ty podziękował mu za sędziowanie.  Po meczu również w mojej obecności i drugiego trenera GKS (...) kierownik drużyny z Łęcznej (...) powiedział nam, że to jest rewanż za jesienny mecz. On sugerował, że tamten mecz my kupiliśmy i w rewanżu oni zrobili to samo. (...)
W Gazecie Wyborczej pojawił się artykuł, w którym pan Czyżniewski - były sędzia - potwierdził, że kontaktowali się z nim przedstawiciele Górnika Łęczna i proponowali mu pieniądze w zamian za niekorzystne sędziowanie przeciwko nam w meczu z Hetmanem Zamość bądź również w innych spotkaniach.

Piotr M. - kierownik GKS Katowice (całość wyjaśnień tutaj):
Po meczu Górnik Łęczna - GKS Katowice, który który przegraliśmy 4:2 kończąc mecz w dziewiątkę do szatni sędziów wszedł trener Bogusław Kaczmarek i ściskał sędziego B. mówiąc mu na ty i dziękując za dobre sędziowanie. Było to dla mnie szokujące zachowanie. Do szatni sędziów nie mogą wchodzić trenerzy. Widać było, że oni mają przyjacielskie stosunki i nawet przede mną się nie kryli.

B. sędzia z Opola Tomasz W. (całość wyjaśnień tutaj):
Kolejny mecz to spotkanie Górnik Łęczna - RKS Radomsko w sezonie 1999/2000 chyba w rundzie wiosennej.  Ja przyjechałem na ten mecz z liniowymi dzień przed meczem. Jednym  z moich asystentów był Mirosław K., nie pamiętam kto był drugim asystentem. Pamiętam, że obserwatorem spotkania był Tadeusz Diakonowicz. Dzień przed meczem w Łęcznej podszedł do mnie Ryszard M. - masażysta tej drużyny. Ja go znałem wcześniej bo sędziowałem Łęcznej wcześniej 2-3 spotkania. On powiedział, że zależy mu na zwycięstwie Łęcznej i jak pomogę to dla mnie przewidziana jest kwota 10 tys. Ja przyjąłem propozycję, ale poprosiłem go żeby nikomu nic nie mówił. Chodziło mi o K., o którym wiedziałem, że jak ma obiecane pieniądze to musi osiągnąć obiecany wynik. Bałem się, że może powstać z tego powodu jakaś awantura związana ze stronniczym sędziowaniem. Wolałem to zostawić dla siebie i zrobić to po swojemu. Gdyby się nie udało nie dostałbym forsy, obawiałem się zamieszania związanego z sędziowaniem, tym bardziej, że obserwatorem był Diakonowicz - chyba w tym czasie przewodniczący Kolegium Sędziowskiego.
Mecz zakończył się wygraną Górnika 1:0. Pamiętam, że w jego trakcie, po strzeleniu bramki, do K. - asystenta podszedł ówczesny trener Górnika - nazywał się chyba Ł. - i miał powiedzieć, że trzymamy ten wynik i za to dają 20 tys. K. powiedział mi o tym bądź w przerwie spotkania jeśli bramka padła do przerwy bądź bezpośrednio po meczu. On się dopytywał o co chodzi i czy są jakieś pieniądze. Ja odpowiedziałem mu, że nic na ten temat nie wiem, nie powiedziałem mu o układzie z M. Pieniądze od M. dostałem bezpośrednio po meczu w kopercie.
Pamiętam, że na tej kopercie zapisana była kwota delegacji sędziowskiej - była to chyba wtedy kwota  1,1 tys. zł i przekreślona kwota 20 tys., a pod nią zapisana kwota 10 tys. W kopercie było 10 tys. Pieniędzmi z nikim się nie dzieliłem, nie wtajemniczyłem w tę sytuację Mirka K. Diakonowicz w czasie tego meczu nie podchodził i nic nie sugerował. Zależało mi na jak najlepszym rozegraniu tej całej sytuacji, dobrym sędziowaniu bo miałem szanse wejść do I ligi.

B. trener Górnika Polkowice Mirosław D.:
Kojarzę taki mecz, ale tego meczu nie ma w zarzutach, był to mecz Górnika Łęczna i Górnika Polkowice. Był to mecz w czasach kiedy jeszcze w Górniku Łęczna trenerem był Wojciech W. i wtedy z racji tego, że W. był człowiekiem Fryzjera, jak się mówiło w środowisku, Łęczną opiekował się wtedy Fryzjer. Pamiętam, że ten mecz sędziował nam wtedy sędzia G. Pamiętam, że G. w tym meczu był bardzo tendencyjny i sędziował mecz pod Górnika Łęczna. 

Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.  
Lista skazanych za korupcję  
Lista ustawionych meczów  
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu  

Zobacz nasz profil na Facebooku 
Zobacz nasz profil na Twitterze    

Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które  pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!