Krzysztof S. to jeden z najbardziej znanych niegdyś sędziów w polskiej lidze. Został oskarżony o korupcję w akcie oskarżenia dotyczącym tzw. gangu Fryzjera.
Były sędzia międzynarodowy z Tarnowa ma postawionych 6 zarzutów. Nie poddaje się karze i czeka go normalny proces.
Przesłuchanie 23.03.2007
Jeśli chodzi o pierwszy zarzut i mecz Górnik Polkowice - Górnik Zabrze z 20 marca 2004 to nie przyjąłem ani obietnicy ani takiej kwoty od pana J. Pan J. sugerował mi w szatni ewentualne sprzyjanie drużynie z Polkowic. Chciałem najpierw powiedzieć, że wcześniej przed meczem Górnik Polkowice - Zagłębie Lubin w Pucharze Ligi była taka sytuacja, że w czasie sprawdzania płyty boiska podszedł do mnie kierownik drużyny Górnika, to był J., z którym wtedy miałem kontakt po raz pierwszy. On się ze mną przywitał i przywitał się z moimi asystentami: Kamińskim i Rostowskim. Po przywitaniu rozeszliśmy się żeby sprawdzić boisko, a J. towarzyszył Kamińskiemu. Wiedziałem, że oni prowadzą jakąś rozmowę. Ja słyszałem fragment tej rozmowy, końcowy fragment, gdy Kamiński powiedział do J. "no to spróbuj". Wtedy podszedł do mnie J. powiedział: "panie Krzysztofie" czy "panie sędzio" - "czy możemy porozmawiać żeby nam dzisiaj pomóc". Taki był sens tej wypowiedzi. Nie pamiętam czy ze strony J. padła jakaś kwota. Ja zdecydowanie odmówiłem J., padły z mojej strony zdecydowane słowa, nawet może pejoratywne. Zauważyłem, że J. był zdziwiony moją odpowiedzią. Sprawiał takie wrażenia jakby każda taka próba w jego wykonaniu kończyła się sukcesem. Nie pamiętam czy on odszedł czy nadal stał przy mnie. Ja podszedłem do Kamińskiego i zapytałem go - co Ty tam Siwy kombinujesz? Kamiński powiedział: "co Ty prezesie, o co chodzi?", on w takiej formie rozmawiał. I tak się skończył ten temat. W szatni zwróciłem się do sędziów asystentów, że ten mecz ma być prowadzony obiektywnie, bo mogą być jakieś podchody. Nie pamiętam wyniku tego meczu, ale chyba Polkowice przegrały. Słowa odebrałem jako próbę wciągnięcia mnie w temat korupcyjny dotyczący zaproponowania mi konkretnej kwoty za korzystne sędziowanie dla Polkowic. Nie opisałem tego zdarzenia w protokole pomeczowym. To były takie czasy, że takich rzeczy bez konkretnych dowodów nie byłbym w stanie przedstawić przed Wydziałem Dyscypliny. To ja miałbym problemy. To było takie środowisko, że takie rzeczy nie byłyby mile widziane i miałbym problemy. Musiałbym się tłumaczyć, skończyłbym jak Czyżniewski. W tych czasach nikt takich rzeczy nie zgłaszał. Panowała taka subkultura środowiskowa.
Wracając do zdarzeń związanych z meczem Górnik Polkowice - Górnik Zabrze to chciałem jeszcze powiedzieć, że J. w środowisku sędziów warszawskich i innych nazywano człowiekiem śliskim, na którego trzeba uważać. Koledzy nie rozbudowywali tej wiedzy, ja się domyślałem, że może kolegom no też składał takie propozycje i o to chodziło. Mecz z Zabrzem Polkowice wygrały 3:1. Przed tym meczem miałem właśnie drugi osobisty kontakt z J. Z mojej strony nie było żadnego wpływu na wynik tego meczu, byłem dobrze oceniony przez obserwatora i prasę. Mecz się szybko ułożył na korzyść Górnika Polkowice. Obserwatorem tego meczu był H. Najpierw po dojechaniu pod stadion rozmawiałem właśnie z tym obserwatorem. Rozmawialiśmy na parkingu. Z H. znałem się długie lata, razem sędziowaliśmy. On powiedział, że wiesz Krzysiek, sytuacja jest taka, że Polkowice są w potrzebie, że do niego jeszcze ktoś dzwonił właśnie w tej sprawie. Nie powiedział mi kto. Ja powiedziałem: słuchaj Edek, ja się nie będę wygłupiał. On powiedział: Krzysiek żadnych jaj, ale jakbyś mógł popatrzeć z sympatią na drużynę Polkowic. Wywnioskowałem, że on działa na własną rękę w oderwaniu od J., ale że ktoś za tym stoi dla kogo działa H.
Dzisiaj wydaje mi się, że tą osobą, która za tym stała mógł być na przykład Fryzjer. O tym domyślam się dopiero dzisiaj, gdyż później słyszałem, że niby Fryzjer "opiekował się" Górnikiem Polkowice. To są tylko moje domysły. Moje wrażenie było taki, że H. działał w tym meczu na rzecz Polkowic w oderwaniu od J., poza J. właśnie z tą osobą. To wynikało z tej rozmowy z H., a nadto z tego, że w rozmowie z J. J. nie powoływał się na H. Również razem na mnie nie naciskali. Później poszedłem do szatni. Moi asystenci wtedy jeszcze nie dojechali na stadion. Do szatyni tym takim tajnym wejściem podszedł do mnie J. On zaczął do mnie mówić w taki sposób pewny. Powiedział panie sędzio, nie udało się nam za pierwszym razem to może uda się nam właśnie teraz. On nawiązywał tymi słowami do tego poprzedniego meczu. Nie mówiłem J. o rozmowie z H. Z tego co pamiętam J. bezpośrednio podchodził do mnie, nie powoływał się na obserwatora H. On zaczął sugerować, że jest bieda w klubie, że nie stać ich na jakieś większe pieniądze. Ja mu odpowiedziałem, że ani wtedy ani teraz, ani nigdy nie będę z nim wchodził w żadne układy. Nie przypominam sobie też aby w tej nachalności J. proponował mi określoną, konkretną kwotę pieniędzy. Przyznaję, że obiecywał mi, proponował premię, ale nie podał dokładnej kwoty. Ta rozmowa chwilę trwała, on mnie mocno namawiał. On się zachowywał jakby miał pewność, że ja się zgodzę mu pomóc. Na pewno nie sprawiał wrażenie, że robi tego nie składa takich propozycji pierwszy raz. Rozmowa się zakończyła bo zaczęli się zjeżdżać asystenci. J. pod koniec rozmowy już wręcz mnie prosił żebym pomógł Polkowicom i przyjął tę jego propozycję. Pamiętam, że zadałem mu jeszcze pytanie jakby się czuł gdyby mi Górnik Zabrze złożył propozycję. Spytałem go czy on jest pewien, że Zabrze nie złożyło mi takiej propozycji. Chciałem w ten sposób dać mu do zrozumienia, że jakby on się czuł, gdyby to oni tuż przed meczem stali na straconej pozycji. To był oczywiście blef bo ja nie miałem propozycji ze strony Zabrza. Kategorycznie J. odmówiłem. Mecz się ułożył pod Górnika Polkowice. Polkowice wygrały 3:1. Po meczu przyszło do omawiania tego meczu. H. nie miał do mnie uwag. Mogę powiedzieć, że bardzo dobrze ten mecz posędziowałem. Nie było sytuacji kontrowersyjnych. Po meczu J. nachalnie zapraszał nas na kolację. My początkowo odmawialiśmy. Daliśmy się jednak skusić. H. chyba nie było na tej kolacji, on chyba wcześniej pojechał do domu. On się śpieszył. Ja prosiłem H. żeby został dłużej, żeby poszedł z nami na kolację. On mówił, że się śpieszy. Ja mu wtedy powiedziałem żeby nie był stratny, żeby nie musiał kupować kolacji, tankować samochodu to dałem mu ze swoich pieniędzy chyba z 600 zł. On się wzbraniał ale w końcu wziął ode mnie te pieniądze. Chcę żebym nie został źle zrozumiany, to nie była z mojej strony żadna propozycja korupcyjna. Dałem mu po prostu ze swoich pieniędzy te 500-600 zł. W pewnym momencie, jakoś w budynku klubowym, po tym jak wracałem po odprowadzeniu H. do samochodu, pojawił się nagle J. i podszedł do mnie. Byliśmy wtedy sam na sam. On nawiązał do naszej rozmowy sprzed meczu. On powiedział, że ma przy sobie tę obiecaną mi premię i chciałby się rozliczyć. Ja wtedy mu powiedziałem, że żadnych pieniędzy od niego nie chcę bo oni ten mecz wygrali sami. On nalegał abym przyjął te pieniądze. Ja odmawiałem. On w końcu powiedział, że załatwi tę sprawę ze mną ale przez kogoś innego. Nie mówił przez kogo. Wiem, że ja jeszcze po meczu, po powrocie do domu dzwoniłem do H. spytać jak dojechał. H. mnie pytał czy wszystko jest okej? Czy działacze Polkowic w porządku się zachowali. Ja jemu powiedziałem, że tak, że wszystko jest okej.
Chcę zaznaczyć, że to (500-600 zł. wręczone po meczu - dopisek dpanek) nie była łapówka My byliśmy kolegami, on miał daleką drogę do domu. Ja do niego mówiłem: Edziu ty jedziesz tak daleko, aż do Słupska i tak dałem mu te 600 zł. Mogłem mu przecież dać te moje prywatne pieniądze. Edziu H. nie podejmował, z tego co pamiętam, tematu czy J. do mnie podchodził czy ze mną rozmawiał. Może nawet H. sobie pomyślałem, że te pieniądze, które ja mu dałem pochodzą z premii od Polkowic. Tego nie wiem. Później nie miałem żadnego kontaktu z J. lub inną osobą ws. tego meczu. Nie pojawiła się żadna inna osoba, która jak twierdzi J., miała ze mną do końca tę sprawę załatwić. Ja myślę, że J. mógł myśleć o tej samej osobie, o której przed meczem mówił H. H. generalnie w tej rozmowie przed meczem odżegnywał się od Polkowic ale sugerował, aby pomóc Polkowicom właśnie, powołując się na jakąś osobę. H. twierdzi, że za tymi Polkowicami stoi jakaś osoba, która jest naszym przyjacielem.
korupcja w Górniku Polkowice
Sądzę, że taka osoba faktycznie stała za Górnikiem Polkowice, gdyż o tym przekonałem się w związku z meczem z 8 czerwca 2004 między Górnikiem Polkowice a Lechem Poznań. Lech Poznań przyjeżdżając do Polkowic był po dwumeczu w finale Pucharu Polski z Legią Warszawa. Ja prowadziłem jeden z tych meczów w Poznaniu. Mówię o tym dlatego, że Lech przyjechał na ten mecz po tych meczach ważnych i ten mecz w Polkowicach był dla nich nie był istotny. W tym meczu Lechowi nie zależało już, oni cały czas cieszyli się ze zdobycia Pucharu Polski. Na boisku też wyczułem, Lech to rozkojarzona drużyna. To był bardzo ważny mecz dla Polkowic. Mecz o życie. Polkowice wygrywając ten mecz utrzymywały się w pierwszej lidze bez konieczności gry w barażach. Na tym meczu obserwatorem był Marek Kowalczyk. J. podszedł do mnie i nie podejmował żadnych rozmów. Oczekiwano wtedy jeszcze na przyjazd drużyny Lecha. Ten przyjazd Lecha bardzo się opóźniał. Można niemal powiedzieć, że oni z marszu wbiegli na boisko, tak się spóźnili. Tam na stadionie była nerwowa atmosfera w drużynie Polkowic. Wiązało się to z tym, że Polkowice liczyły na oddanie im punktów przez Lech. Chodziło o to, że w jakimś poprzednim meczu w Pucharze Polski Polkowice odpuściły mecz Lechowi, a teraz Lech miał się zrewanżować. O tym opowiadał mi J. na obiekcie. Nerwowość wynikała z tego, że Polkowice zaczęły się domyślać, że Lech wycofuje się z tych uzgodnień. Poza tym obawy, że Lech nie wywiąże się z uzgodnień wynikały z tego, że wtedy jak Polkowice odpuszczały ten mecz to trenerem Lecha był ktoś inny, niż jak wówczas podczas tego meczu Czesław Michniewicz. O tym mnie na bieżąco informował J. On co chwilę wpadał do szatni sędziowskiej i relacjonował mi sytuację i opisywał tę nerwowość. Później gdy na stadion, gdzieś pół godziny przed samym meczem, przyjechała drużyna Lecha Poznań, to oni rozmawiali z Michniewiczem. Michniewicz powiedział im jednak, że jego nie interesuje żaden układ. Coś było na rzeczy, bo znowu w szatni, jak zła dusza, pojawił się J. i powiedział do mnie, gdy byliśmy sam na sam, czy w sprawie tamtego meczu Polkowice - Zabrze ktoś się ze mną skontaktował i uregulował tę obiecaną premię. Ja powiedziałem, że nie. On wtedy zaczął obiecywać, że tamtą premię ureguluje, że to drobnostka, bo teraz na ten mecz oni rzucają wszystkie siły i środki bo Michniewicz zrobił ich w chuja i oni ten mecz muszą wygrać. On wtedy zaproponował mi 50 tys. zł, a nie jak jest w zarzucie 60 tys. za to jeśli pomogę im ten mecz wygrać. Ta rozmowa była gdzieś w budynku gdzie byliśmy sam na sam. Ja mu powiedziałem, że to jest za ważny mecz i mu odmówiłem. Powiedziałem, że nie będę sędziował pod Polkowice. Chcę pana zapewnić, że gdyby moim zamiarem było przyjęcie tych pieniędzy to nie byłoby dla mnie nic prostszego niż takie zwycięstwo im zapewnić. Na boisku się zorientowałem, że Lech się przyłożył do tego meczu. Mecz Polkowice przegrały chyba 2:0 lub 2:1. Po meczu usiadłem z J. na kawie, on nie miał do mnie pretensji. J. zaczął narzekać i kląć na tego Michniewicza. J. chwalił Reissa, mówił, że Reiss jest w porządku. To wynikało z tego, że Reiss nie wykorzystywał niemal stuprocentowych sytuacji. J. mówił, że chociaż Reiss pamiętał, że tamten mecz odpuściliśmy Lechowi. Pamiętam, że później jeszcze Polkowice walczyły ze Świtem NDM o utrzymanie w lidze. Mimo, że obsada była tajna to J. w tej rozmowie ze mną po tym meczu z Lechem wiedział już, że następny mecz ze Świtem będzie im sędziował sędzia Kasperkowicz. Wydaje mi się, że on już wtedy mówił mi, że zna obsadę. Później już w sprawie tego meczu z nikim się już nie kontaktowałem. Pamiętam jeszcze, że ja jakoś na ten mecz zostałem oddelegowany w ostatniej chwili, bo to był ważny mecz. Obserwator tego meczu też nic mi nie sugerował. Może J. obciążając mnie mści się na mnie, chociaż nie wiem czy on mnie pomawia czy ktoś inny.
Korupcja w Lechu Poznań - kalendarium
Jeśli chodzi o mecz z 7 maja 2005 między Arką Gdynia a Kujawiakiem Włocławek to byłem sędzią tego meczu. Na tym meczu było dwóch obserwatorów: Krzysztof P. i Jamróz. Proszę mi wierzyć, że ten mecz był prowadzony bez żadnych korzystnych decyzji dla obu ze stron. Po przyjeździe na stadion Arki Gdynia jedna z pierwszych osób, która mnie powitała był Wojciech Wąsikiewicz. Przywitałem się z nim przed budynkiem klubowym. Pamiętam jeszcze, że on żartował co to za sędziowie pierwszej ligi już teraz do nich przyjeżdżają. Ja zażartowałem, że widocznie jesteście kandydatem do I ligi. Wąsikiewicz od początku zachowywał się w sposób bardzo dziwny. Ja wtedy przyjechałem na stadion z asystentem z Rzeszowa Piotrem Mazurem. Drugim asystentem był Sapela Konrad. Siedzieliśmy chwilę w szatni. Wyszliśmy na boisko. Pamiętam, że w międzyczasie przyjechał P. Poszliśmy z Mazurem sprawdzać boisko. Ten Wąsikiewicz chodził po płycie boiska i cały czas rozmawiał przez telefon. Ja podejrzewałem dlaczego Wąsikiewicz miał do mnie nieufny stosunek. Był on wiele lat wcześniej menadżerem w Wiśle Płock i także przed jednym z meczów próbował mi złożyć propozycję korupcyjną. Pamiętam, że wtedy też odmówiłem mu i był zły na mnie. To było już bardzo dawno temu. Pamiętam, że po tym meczu Wisły Płock on zadzwonił do mnie i mnie przepraszał, że był zły na mnie po tym meczu. Wisła ten mecz przegrała. Kulturalnie zakończyliśmy rozmowę, jakby tego zdarzenia nie było. Wracając do meczu z Arką, gdy tak chodziliśmy po boisku z asystentem, to w pewnym momencie podszedł do nas ten chodzący z telefonem Wąsikiewicz i próbował mi przekazać swój telefon komórkowy. Ja jemu powiedziałem, że mnie nie interesują żadne telefony, ja się nie spodziewam żadnego telefonu i z nikim nie będę rozmawiał. Pamiętam, że jeszcze niedawno rozmawiałem z asystentem Mazurem na ten temat i mówiłem do niego zobacz jak dobrze, że ja tego telefonu nie odebrałem. Wąsikiewicz przyłożył do ucha telefon i powiedział do swojego rozmówcy, że jest pewien problem bo pan Krzysztof nie chce podjąć tej rozmowy. Zaintrygowało mnie to. Acha trzeba powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Przed meczem kontaktowałem się z Witem Żelazko, może to on do mnie dzwonił. Nie pamiętam. On mnie pytał czy już jestem w Gdyni. Pamiętam, że on mi wtedy powiedział: wiesz co, uważaj żebyś się tam w nic nie wdał bo Arka jest słynna, oni tam podchodzą, on mnie generalnie przestrzegał przed jakimikolwiek działaczami. On nawet coś takiego mówił, że w tej Arce są bandyci. Puentując on powiedział, że działacze Arki są znani z podchodzenia i składania propozycji sędziom i żebym się w nic nie wdał. Wracając do tego telefonu Wąsikiewicza, on dalej rozmawiał przez ten telefon. My poszliśmy do szatni. Ja widziałem na obiekcie Perka, ale się z nim jeszcze nie przywitałem. Był tam w szatni znowu taki moment, że ja znowu byłem sam na sam z Wąsikiewiczem. On tak za nami podążał. Był namolny i zaczął mnie znowu zagadywać. Ja kategorycznie przerwałem tę rozmowę mówiąc do niego: Panie Wąsikiewicz ja wiem do czego ta rozmowa prowadzi i mnie takie rzeczy nie interesują. Zapytałem go jednak, czego później żałowałem, z kim chciał mnie połączyć w tej rozmowie. Byłem ciekaw, bo tam było głośno, że tam w Arce działał Fryzjer. On mi powiedział, że chciał mnie połączyć z Marianem Duszą. Byłem tym zdziwiony. Podejrzewam teraz, że ten Wąsikiewicz chodząc i dzwoniąc z tego telefonu mógł szukać dojścia do mnie przez wiele osób i w końcu trafił na Duszę. Dziwię się bo przecież na stadionie był już P., ale może Wąsikiewicz go nie widział. To nie były moje refleksje w tamtej chwili, ale dopiero później gdy to analizowałem. Taka refleksja przyszła 10 dni po tym meczu gdy Dusza został aresztowany, a ja o mały włos mogłem załatwiać z nim ten mecz, gdybym podjął tę rozmowę. Przyszło mi do głowy, że może Wąsikiewicz miał stworzyć taką prowokację dla policji. Później miałem takie refleksje dlaczego Wąskiewicz robił to za pośrednictwem Duszy, a nie sam, myślałem, że to prowokacja policji. Te refleksje doszły do mnie po aresztowaniu Duszy. Podczas rozmowy w szatni z Wąsikiewiczem Wąsikiewicz prosił mnie abym się zgodził jeszcze na rozmowę z Kędzią - kierownikiem drużyny. Kategorycznie mu odmówiłem. Jemu tak zależało bo to był ważny mecz decydujący o awansie do pierwszej ligi. On przeprosił i wyszedł. Później w szatni pojawił się P., przywitaliśmy się. Następnie z P. poszliśmy na boisko jeszcze coś sprawdzić. Muszę powiedzieć, że z P. miałem różne hochsztaplerskie naciski. Przed tym meczem jednak on mi nie mówił nic o żadnych kwotach. On mówił jedynie, że mogę mieć różne naciski, bo obie drużyny są silne w podchodzeniu. On mi nic nie mówił o propozycji ze strony Arki. On mówił, że muszę z tego meczu wyjść dyplomatycznie. Również ja nie mówiłem P. o tych wcześniejszych propozycjach Wąsikiewicza. Zaczął się mecz. Po meczu przyszli do mnie Jargóz i P. Jargóz był dodatkowym obserwatorem, głównym był P. Jargóz się pożegnał i został P. Atmosfera po meczu była taka, że obie drużyny były zadowolone z sędziowania. Później mi Sapela mówił, że jeden z zawodników Kujawiaka, który pochodzi z Łodzi mu mówił, że przed meczem trener Kujawiaka Baniak mówił swoim zawodnikom, że sędziowie tego meczu, nie pozwolą im wygrać w tym meczu z Arką. Chodziło o to, że Baniak mówił do swoich zawodników, że z Arką nie mają szans wygrać w tym meczu bo sędziowie im na tym nie pozwolą. Po meczu, gdy Jamróz pojechał, szczegółowe omówienie zawodów miał zrobić P. P. zarzucał mi jakąś kartkę w tym meczu i chciał mi dać notę ok. 8,0.ja chciałem wyższą notę, uważałem, że na wyższą zasłużyłem. P. mówił, że jeszcze się zastanowi, żebym jeszcze do niego zadzwonił w tej sprawie. Ja miałem takie wrażenie i zresztą rozmawiałem na ten temat z asystentem Sapelą, że P. mił jakby pretensje omawiając zawody, że ja na boisku nie dałem odczuć, że sprzyjam Arce. On mi tego wprost nie powiedział, ale ja miałem wrażenie, że czepia się z tego powodu.
Korupcja w Arce Gdynia - kalendarium
Miałem także wrażenie, że może skoro Wąsikiewicz do mnie podchodził to może podchodził także do P. z propozycją, ale ja o to P. nie pytałem. Dalej wątek z P. był taki, że ja na tego P. do asystentów narzekałem, że nie chce mi dać satysfakcjonującej noty. Po meczu siedzieliśmy na plaży w restauracji. (...) Zasiedzieliśmy się tam i dopiero w godzinach nocnych pojechaliśmy do domów. Zatrzymaliśmy się w lesie za potrzebą. Wtedy zadzwoniłem do P. Obudziłem go. Zacząłem go dopytywać jak dojechał i tak dalej kurtuazyjnie. Treści tej rozmowy nie odtworzę. nawiązywałem oczywiście do tej noty, jak on to widzi, nakłaniałem go aby dał mi dobrą notę. On mi wtedy dał do zrozumienia, że gospodarze mimo, że wygrali, nie byli zadowoleni z mojego sędziowania. Ta rozmowa przerodziła się w kłótnie. Mogłem sobie na to pozwolić bo byliśmy kolegami. Ja mu w końcu powiedziałem, że jak cokolwiek wziąłeś od Arki to się podziel. To był z mojej strony żart. On zaprzeczył. Powiedział, że to nie jest rozmowa na teraz, że ja jestem niedysponowany, żebym zadzwonił trochę później. Rzeczywiście byłem trochę pijany. Nawiązałem do sytuacji wcześniejszych. P. z Diakonowiczem doprowadzali do różnych sytuacji dwuznacznych, kombinowali z różnymi klubami. Mnie też kiedyś na Wiśle Płock próbowali wmanewrować w jedną sytuację. Opiszę to później. Ja wtedy na tę sprawę z Wisłą Płock się powoływałem i mu powiedziałem, że chyba nie wziął niczego na moje konto, a jeśli wziął to żeby się podzielił. Oczywiście to był żart. Powiedziałem mu, że nie interesują mnie jego układy, ale niech postawi chociaż dobrą notę. Wydzwaniałem do niego jeszcze kilka razy później w sprawie tej noty. On mnie zapewniał, że on nie był w żadnym układzie z Arką. Tych telefonów do niego było dużo. W czasie jednej z rozmów byłem zdziwiony bo on chyba kazał mi zadzwonić na numer stacjonarny. On w pewnym momencie powiedział, że Arka chce się jakoś wywiązać, nie powiedział, że z obietnic, ale, że Arka jest w stanie coś dla mnie przygotować i, że on to będzie miał. ja cały czas dzwoniłem do niego po tę ocenę. Chodziło mi o notę. Powiedziałem P., żeby wstrzymał się z wysłaniem sprawozdania obserwatora. Powiedziałem, że będę w Poznaniu. Powiedziałem mu też żeby nie robił żadnych numerów i nie wyciągał żadnych pieniędzy z Arki Gdynia. On w pewnym momencie zaczął do mnie mówić, że "to o czym ty mówisz to będzie". On mówił, że jak się spotkamy to sprawy załatwimy, że ktoś u niego będzie z Arki i coś dla mnie zostawi. Ja zgłupiałem. Ja zgłupiałem bo w kilku rozmowach mówił mi, że nie jest w żadnym układzie, a tu nagle mówi, że coś z tego meczu będzie z Arki. Zgłupiałem, że Arka się ma do niego zgłosić i coś przekazać. Ja powiedziałem mu na to, że jeszcze wyjaśnimy te sprawy i głównie chodziło mi o wyjaśnienie noty. On miw tedy powiedział też, że on mi wystawi tę ocenę wysoko. Mówił jeszcze, że jak się pojawią te pieniądze z Arki to się jeszcze dogadamy. W międzyczasie dzwoniłem jeszcze do D. Dzwoniłem chyba ze dwa razy bo mi przerwało rozmowę. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem mu, że chcę załatwić sprawę tego meczu Arki. Zapytałem czy faktycznie wtedy Wąsikiewicz łączył mnie z nim. Ja jemu tłumaczyłem, że nie chciałem odebrać bo Wąsikiewicz dawał mi ten telefon przy asystencie. Taki mu powód podałem, ale to nie była prawda. Prawdziwy powód tego był taki, że nie chciałem rozmawiać na temat tego meczu. Marian D. nie przyznał mi się, że to on wtedy dzwonił, ale powiedział coś w tym stylu, że oni muszą się jeszcze dużo nauczyć. Dodał, ze on tam musi ich opierdolić. Powiedziałem do D., że ja tam nic nie wziąłem od Arki. O tych rozmowach z D. nie mówiłem P. ani nikomu. Później spotkałem się z prezesem Hańderkiem. To wszystko działo się w jednym tygodniu po meczu. On mi w tej rozmowie powiedział, że posłał mnie na ten mecz i on ma sygnał, że ja za ten mecz coś wziąłem. Wtedy opowiedziałem mu tę sytuację jak Wąsikiewicz próbował mnie podchodzić. Powiedziałem mu, że chciał mnie z kimś połączyć. Nie powiedziałem mu, że wiem z kim Wąsikiewicz chciał mnie połączyć. On nalegał żebym mu to powiedział, ale ja nie chciałem wyjawić, że to jest D. Hańderek wtedy był szefem kolegium sędziów PZPN. Po powrocie do domu rozmawiałem z Hańderkiem jeszcze telefonicznie i on mi powiedział, że być może te pieniądze od Arki zgarnął P. Powiedziałem Hańderkowi, że ja zadzwonię do prezesa Arki i zapytam o sytuację z tym meczem. Nazwisko prezesa Milewskiego wziąłem z gazety TEMPO. Jego numer telefonu otrzymałem od kolegi (...). Zadzwoniłem do tego Milewskiego. Bardzo grzecznie powiedziałem mu, że dam mu do siebie numer i jeśli ma wątpliwości z kim rozmawia to może do mnie oddzwonić bo chcę mu przedstawić pewną sytuację. Powiedziałem mu, że chcę mu powiedzieć o zachowaniu działaczy Arki. On mi powiedział tak: Panie w co mnie pan chce wpierdalać. On naskoczył na mnie. Nie chciał wcale ze mną rozmawiać i odłożył słuchawkę. Zadzwoniłem do niego drugi raz. Znowu odłożył słuchawkę. Zdziwiła mnie ta jego reakcja, że on się tak zachowuje w stosunku do sędziego. Zadzwoniłem do hańderka i przedstawiłem mu tę sytuację. Hańderek powiedział do mnie: Pewnie Milewski wie jak to zostało rozegrane i dlatego nie chce rozmawiać, to jest jedna wielka mafia. Byłem ciekawy jaki efekt wywoła ten mój telefon do Milewskiego. Ciekawy byłem czy będzie jakiś odzew. Faktycznie tak się stało. Zadzwonił do mnie P. i powiedział " słuchaj skurwysynu gdzie ty wydzwaniasz, ja też mam dowody, że ty też wziąłeś". Odłożył od razu słuchawkę. ja do niego zadzwoniłem na numer stacjonarny, ktoś odebrał i powiedział, że nie ma P. Próbowałem dzwonić na jego komórkę, ale on miał wyłączony aparat. Po tym telefonie miałem także telefon od Wita Żelazko. On mi powiedział: co ty tam gdzieś wydzwaniasz do prezesa, tłumaczysz się, po co to robisz? Zastanawiałem się skąd on wie o moim telefonie, ale nie pytałem się go. To była zadziwiająca mnie reakcja na mój telefon do Milewskiego. Trzecią osobą, która wiedziała o tym moim telefonie do Milewskiego i powiedziała mi to po meczu barażowym Radomiak Radom - Tłoki Gorzyce był obserwator tego meczu Henryk Klocek z Gdańska. On powiedział: coś słyszałem, że po tej Arce coś tam miałeś z Milewskim? On powiedział: wiem, że tam się P. jakoś nieładnie zachował. Tak jak już powiedziałem wtedy kiedy prowadziłem te rozmowy z P. przez telefon to umówiłem się z nim też w Poznaniu. Wtedy kiedy on powiedział, że coś z Arką może być i, że wystawi mi wysoką notę. To było przed rozmową z Hańderkiem i telefonem do Milewskiego. Do tego spotkania doszłó chyba we wtorek. Chciałem się z nim spotkać aby o tych sprawach nie rozmawiać przez telefon. tylko omówić je na miejscu. Chciałem z nim porozmawiać o tym, że ktoś z Arki ma mu coś przekazać i także o nocie dla mnie. Spotkaliśmy się u niego w domu. Chciałem się z nim spotkać na mieście, ale on nalegał by to było w domu. Do Poznania pojechałem z Tarnowa. To było w środę w drodze na mecz do Płocka, który to mecz sędziowałem w tygodniu. Miałem zamiar zostać w Poznaniu do dnia następnego i rano pojechać do Płocka. Chciałem w tym Poznaniu zakupić dewocjonalia, którymi handluję. (...) Niczego jednak nie kupiłem. Nie ukrywam - głównie chodziło mi o spotkanie z P. Do Poznania przyjechałem swoim samochodem. Z Tarnowa do Poznania jedzie się około 8 godzin. To jest odległość około 550 km. Byłem u niego w domu. Zresztą często u niego w domu bywałem wcześniej. Następnie wyszliśmy do parku i w parku rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. I wtedy zapytałem go o tę ocenę. Powiedział mi ponownie, że da mi wysoką ocenę. Powiedział mi wtedy też, że do tematu Arki wrócimy jeśli oni z tej Arki się do niego odezwą. Ja mu powiedziałem: Krzysiu daj spokój z tym. Powiem szczerze, że on do tego tematu za bardzo nie wracał. W tym sensie nie wracał, że mówił, że on z tym tematem Arki nie chce mieć już nic wspólnego. Ja też mu wtedy powiedziałem, ale bez konkretów, że w stosunku do mnie jakieś ruchu ze strony Arki były wykonywane. Ta rozmowa w parku trwała długo, ponad godzinę. Rozstaliśmy się następnie i pojechałem w swoim kierunku. Pojechałem w kierunku Płocka. Wyjechałem z Poznania w godzinach wieczornych bo jeszcze do wieczora chodziłem po Poznaniu. Zatrzymałem się na noc w zajeździe "Dąb Polski". Następnego dnia pojechałem na mecz Pucharu Polski do Płocka. W Poznaniu byłem u P. w godzinach przedpołudniowych. P. mi nie powiedział kto jeszcze z Arki chce z nim rozmawiać na temat tego meczu i przywieźć za ten mecz pieniądze. Ja zresztą go o to nie pytałem. P. jedynie dał mi do zrozumienia, że wokół tego klubu kręci się mafia. Ja go nie dopytywałem. Za tym, że ja nie dostałem pieniędzy od P. przemawia jeszcze jedna historia związana z P.
Byłem sędzią meczu Dynamo Zagrzeb - IFK ELZBORG. Był to mecz w ramach Pucharu UEFA. Ten mecz został rozegrany pod koniec 2004 lub na początku 2005. Około 2-3 tygodni przed meczem zadzwonił do mnie Zbigniew M. Ja wówczas byłem w Niemczech, dokładnie na lotnisku we Frankfurcie nad Menem. Wyświetlił mi się jego numer, ale nie odebrałem połączenia i dlatego do niego oddzwoniłem. On się chciał umówić na rozmowę w Polsce, ale ja nalegałem na by przedstawił temat. On mi wtedy powiedział, że jadę na mecz do Zagrzebia i zapytał czy wiem kto jest obserwatorem. Ja jeszcze wtedy nie wiedziałem. Ta informacja o tym kto będzie obserwatorem nie była jeszcze opublikowana. O tym kto będzie obserwatorem tego meczu mógł jedynie wiedzieć ten kto w UEFA wyznaczał go na mecz i sam obserwator. Federacja Polska jeszcze nie wiedziała kto będzie obserwatorem. Ja wiedziałem, że jadę na ten mecz, ale nie wiedziałem kto jest obserwatorem. M. powiedział mi, że wie i, że to jest Cypryjczyk. Nie pamiętam czy podał jego nazwisko. On wtedy powiedział mi, że jest 10 tys. euro dla mnie jeśli to Zagrzeb wygra. Jemu jednak zależało żeby Zagrzeb wygrał ten mecz różnicą dwóch bramek. On mówił w sposób bardzo chaotyczny i enigmatyczny, że chodzi tutaj o zakłady bukmacherskie i, że za tym stoją jacyś zawodnicy, jakiś menadżer, mówił, że jakiś zawodnik Legii Warszawa. Mówił to w taki sposób żebym tak naprawdę nie poznał dokładnie źródła. Pytał mnie czy ja w to wchodzę. Ja kategorycznie odmówiłem. On zaczął mi opowiadać, że on ma z tego tylko piwo, że on w tym układzie nie jest. Zapytałem go czy ktoś jeszcze wie, że on w tej sprawie do mnie dzwoni. On powiedział, że nie. Ja go prosiłem żeby on o tej sprawie nie opowiadał. On był jakoś zdziwiony, że ja odmówiłem. Kiedy przyleciałem do kraju byłem sędzią technicznym na jakimś meczu, nie pamiętam jakim. W Polsce zadzwoniłem do Mirka Kamińskiego bo wiedziałem, że on się bardzo dobrze zna z M. jak tylko uzyskałem połączenie to on od razu zaczął o tym mówić. Wszystko wiedział. Wiedział, że M. dzwonił do mnie w tej sprawie i znał cały temat. Wtedy zdenerwowałem się, że on o tym wie. Kamiński powiedział mi, że to chodzi o jakąś bukmacherkę, jakąś mafię, która obstawia mecze i tak dalej. Wtedy zadzwoniłem do M. i powiedziałem mu, że skoro on jest nie fair i upublicznia nasze rozmowy to ja także upublicznię czym on się zajmuje. Chciałem go postraszyć. Gdy było już bliżej tego meczu zadzwonił do mnie Krzysztof P. Powiedział mi, że jadę na ten mecz do Zagrzebia. Powiedział, że obserwuje mnie Cypryjczyk. Wtedy ja już wiedziałem oficjalnie kto mnie obserwuje. On powiedział, że jest propozycja dla mnie 10 tys. euro za zwycięstwo Zagrzebia. Powiedział mi, że Cypryjczyk jest też w układzie i mogę robić co tylko chcę, że i tak dostanę od Cypryjczyka wysoką notę, aby tylko Dynamo Zagrzeb wygrało. Ja go zacząłem pytać od kogo ta propozycja, kto jest tym zainteresowany, podpytywałem czy to nie jest bukmacherka. On mi powiedział, że nie może mi powiedzieć kto za tym stoi. Wtedy ja mu kategorycznie odmówiłem. Powiedziałem mu, że już dzwonił do mnie w tej sprawie M. P. twierdził, że nie chodzi tu o bukmacherkę lecz o podparcie Dynama. Mówił, że Dynamo jest faworytem ale mimo to oni chcą się się zabezpieczyć u sędziego i proponują taką kwotę. Różnica w propozycji M. i P. była taka, że P. proponował pieniądze za zwycięstwo, ale nic nie mówił o różnicy bramek. Przeprowadziłem kilka rozmów z P. bo on mnie do tego nakłaniał. Dopiero, w którejś z kolei rozmów ja mu powiedziałem, że M. w tej sprawie także do mnie dzwonił i wtedy on się zachował jako oparzony. Powiedział, że skoro M. też wie to nie ma tematu. Wnioskuję na podstawie wypowiedzi P., że ta osoba, która to inicjowała to nie Chorwat, a jakiś trener, menadżer Polak, nie wiem dokładnie kto, bo on powiedział, że wie, ale nie może mi powiedzieć. Chcę jeszcze dodać, że P. mówił, że te pieniądze są do odebrania dla mnie jeszcze przed meczem. Mówił, że te 10 tys. euro jest zdeponowane u niego dla mnie.
Polscy sędziowie ustawili mecz Pucharu UEFA?
Mówię o tym dlatego, że chcę pokazać, że nie brałem pieniędzy w dużych kwotach, dlatego też nie przyjąłem 10 tys. zł. Była też taka sytuacja, że sędziowałem mecz Odra Wodzisław - Widzew Łódź.
Było to już dawno, nie pamiętam dokładnie daty. Był to mecz o życie dla Odry, tj. o utrzymanie się w lidze. Mecz zakończył się ostatecznie remisem 2:2. Ten mecz był w 2001 lub 2002. Nie pamiętam. Obserwatorem tego meczu był Krzysztof Perek. Przed meczem, gdy już byliśmy na obiekcie, podszedł do mnie Edward Socha i powiedział, że prezes Perek chce ze mną porozmawiać. W rozmowie z Perkiem on mi powiedział, że Odra daje nam za zwycięstwo w tym meczu 70 tys. To była duża kwota w tamtych czasach. To miały być pieniądze dla mnie i Perka. Znalazłem się w trudnej sytuacji, z jednej strony nie chciałem wchodzić w takie układy, ale z drugiej strony nie mogłem powiedzieć Perkowi wprost bo on mógłby mnie później zniszczyć. On był obserwatorem tego meczu, a nadto obsadowym w PZPN. Mecz zakończył się remisem. Perek zawiedziony. Ja żeby go udobruchać mówiłem mu, że nie było sposobności pomóc Odrze.
Korupcja w Odrze Wodzisław - kalendarium
Sędziowałem także taki mecz Polonia Warszawa - Lech Poznań w 1/8 lub 1/4 finału Pucharu Polski. Było to w edycji gdy Lech wygrał Puchar. Zresztą sędziowałem też mecz finałowy Lecha z Legią. Acha ten mecz był już po lipcu 2003 (17 września 2003 - dopisek dpanek). Mecz ten wygrał Lech 2:1. Przed tym meczem zadzwonił do mnie P. i zaproponował 10 tys. On nie powiedział tego wprost, mówił szyfrem, mówił o 10 różach albo proporczykach. Wiedziałem o co chodzi. Ja jemu powiedziałem, że nie ma mowy o takim układzie bo przecież mecz jest rozgrywany na Polonii Warszawa i to byłaby dla mniej śmierć. Chodziło mi o to, że nie było mowy aby coś kręcić na meczach Polonii lub Legii przeciwko tym klubom bo tam kibicami tych klubów był cały zarząd PZPN. On mówił abym spróbował, że może coś będę w stanie pomóc. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Lecha. Jakiś czas po tym meczu zadzwoniłem do P. i z ciekawości zapytałem czy dostał jakieś pieniądze za ten mecz. Bałem się, że może wziął coś na moje konto. On zaczął coś kręcić, że to są niepoważni ludzie w tym Lechu, że nie dostał pieniędzy. Ja jestem przekonany, że on dostał te pieniądze i to w wyższej kwocie bo 10 tys. to miało być przeznaczone tylko dla mnie. Moje przekonanie wynika z tego, że P. jest wpływową osobą i skoro wszedł wynik w tym meczu to działacze w życiu nie odważyliby mu się nie dać obiecanych pieniędzy. Ja jeszcze wtedy jego zacząłem straszyć, że jak będę na Lechu to zapytam czy kasa nie poszła. On był poddenerwowany, mówił żebym pytał, ale ja przecież nie miałem wcale takiego zamiaru. Z nim właśnie często dochodziło do tego typu sytuacji. Pamiętam jeszcze, że on mówił jak składał mi tę propozycję, że to jest 10 tys. zł bo Lech jest biedny i nie ma tam pieniędzy.
13 maja 2006 roku sędziowałem mecz Górnik Łęczna - Górnik Zabrze. Podczas sprawdzania płyty boiska podszedł do mnie Ryszard M. i zaczął mówić, że: Panie Krzysztofie jak będzie dobrze. On nie dokończył zdania bo ja mu przerwałem i powiedziałem żeby nawet nie kończył tego zdania. On nalegał, mówił, że im zależy, a ja starałem się urwać temat. To był dla nich ważny mecz bo mecz o utrzymanie. Wygrali 1:0. Pięć minut przed końcem meczu okazało się, że to już nie jest mecz o życie bo Polonia Warszawa wygrała na Arce Gdynia co wydawało się niemożliwe. Po meczu M. cały czas za mną chodził i nalegał żebym mu dał swój numer telefonu. Ja mu tego numeru nie dałem. On mówił, że on i tak się ze mną przez kogoś skontaktuje i w odpowiedni sposób będzie chciał się odwdzięczyć. Nikt się ze mną nie skontaktował. To był czas gdy było już prowadzone to postępowanie. Później, chyba po 2 tygodniach on został zatrzymany.
Korupcja w Górniku Łęczna - kalendarium
Przesłuchanie 16.09.2009
Ja nie działałem w żadnej grupie (przestępczej - dopisek dpanek), nie miałem żadnych kontaktów z Ryszardem F. Spotkałem się z nim jedynie jako z działaczem Amiki w 1995, a później widziałem go jedynie przelotnie we Wronkach, kiedy sędziowałem jeden z meczów Amiki z Legią Warszawa. To był mecz przed obowiązywaniem przepisu o korupcji w sporcie, to było przelotne spotkanie na korytarzu. Pamiętam, że ten mecz wygrała Legia 2:1, a F. rzucił mi na korytarzu słowa, że bezzasadnie podyktowałem karnego dla Legii. Pamiętam, ze wtedy dyrektorem klubu był Paweł Janas, a rola F. we Wronkach była już dużo mniejsza. Poza tymi dwoma incydentalnymi spotkaniami nie miałem żadnych kontaktów z F. Nie rozmawiałem z nim telefonicznie ani osobiście. Był taki jeden przypadek, że powoływał się na F. Mirek K. Mirosław K. zwrócił się wówczas do mnie z prośbą o wykartkowanie zawodników GKS Katowice - Gajtkowskiego i chyba Marcina Bojarskiego. Nie pamiętam dokładnie z kim GKS Katowice grał w tym meczu, chyba z Polonią Warszawa. Pokazanie żółtych kartek wykluczało tych zawodników z następnego meczu z Lechem Poznań. Ja zacząłem pytać K. czy to jest jego inicjatywa. K. powiedział, że to jest inicjatywa F., ale F. boi się kontaktów ze mną. F. natomiast wiedział, że K. jeździ ze mną jako asystent i postanowił go poprosić o załatwienie tej sprawy. K. powiedział, że mogą mi za te żółte kartki załatwić dobrą notę u obserwatora bądź była też propozycja przekazania mi 2 tys. zł za każdego wykartkowanego zawodnika. Pamiętam, że obserwatorem tego spotkania był Krzysztof W. z Opola, z Opola był również Mirosław K. Ta rozmowa moja z K. zakończyła się właściwie kłótnią, ja pytałem go dlaczego on bawi się w te rzeczy i oczywiście nie zgodziłem się na jego propozycję. K. nawet w tej rozmowie zaczął grozić mi, że załatwią mnie oni czy też Fryzjer notami obserwatora. Nie pamiętam dokładnej daty tego meczu, ale chyba to było rok albo sezon przed wprowadzeniem przepisów o korupcji w sporcie. Ja z obserwatorem w tym meczu Krzysztofem W. miałem wcześniej bardzo dobre kontakty. I ja przed meczem spytałem go wprost i powiedziałem mu, że miałem telefon do Siwego czyli K. i opisałem mu moją rozmowę z K. Ja powiedziałem, że nie wiem w jakim układzie jest Krzysztof W. ale, że K. właściwie groził mnie, że obserwator tego meczu zniszczy mnie notą. W. potwierdził, że miał telefon od K., który mówił mu o układzie z wykartkowaniem zawodników GKS. Z tego co pamiętam K. nie mówił W., że ja wszedłem w ten układ ale K. mówił W., że ja rzekomo miałem powiedzieć o W. jako o obserwatorze, którego mam w dupie i tym podobne. Ja powiedziałem W., że chciałem żeby K. się ode mnie odczepił. Ustaliliśmy z W., że w nic się nie bawi, że jak ktoś zasłuży na kartkę w tym meczu to mam ją pokazać, a jeśli nie to nie. I tyle. Ja nie pokazałem żadnemu z wymienionych przez K. zawodników kartek, bo nie było takiej konieczności zgodnie z przepisami i w mojej ocenie.
Ja nigdy nie dzwoniłem do F., a nie dzwonił F. nigdy do mnie, to znaczy, że nigdy nie rozmawiałem przez telefon.
Chciałem jeszcze powiedzieć o takim zdarzeniu na kursie sędziowskim w Spale. To było w czasach gdy przewodniczącym kolegium sędziów był Hańderek i on tam w oficjalnym wystąpieniu mówił o wpływach F. i o jednym z sędziów o pseudonimie Paczka, który miał przyjmować łapówki. Następnego dnia było takie swobodne spotkanie, rozmawiał Hańderek m.in. ze mną, z P. i Hańderek zwrócił się do P., że może jeszcze okaże się, że S. jest też powiązany z F. To było sformułowanie wynikające z wcześniejszego kontekstu rozmowy o powiązaniu części sędziów z F. I pamiętam, że P. wtedy odpowiedział - słuchaj Janusz jeśli chodzi o S. to on jest przeciwnikiem F.P. wiedział, że ja mam negatywny stosunek do F. i jego kontaktów z sędziami. Innych kontaktów z F. nie miałem.
(...)
Jeśli chodzi o zarzut III (dotyczący meczu Świt Nowy Dwór - Górnik Łęczna - dopisek dpanek) to nie otrzymałem żadnej obietnicy finansowej przed tym meczem i I nie otrzymałem żadnych pieniędzy. (...)
Wcześniej miałem taki dziwny kontakt z Wójcikiem, kiedy on był jakimś menadżerem Pogoni Szczecin, gdy finansował go Turek Sabri Bekdas. Ja miałem sędziować mecz Pogoni i przed tym meczem wydzwaniał do mnie Diakonowicz i mówił, że będzie rozmawiał ze mną Wójcik przed tym mecze. I faktycznie doszło do spotkania mojego z Wójcikiem w Szczecinie tam gdzie byłem zakwaterowany. I tam rozmawialiśmy, ale on nie składał mi żadnej propozycji korupcyjnej. To było towarzyskie spotkanie, rozmawialiśmy towarzysko o kadrze i tak towarzysko. I tak się to spotkanie skończyło. Mnie zaintrygowało to zachowanie Diakonowicza, który zapowiedział Wójcika i Wójcika, który chciał się ze mną spotkać (...).
Korupcja w Pogoni Szczecin - kalendarium
Ja z Michałem Listkiewiczem znałem się, poznaliśmy się jako sędziowie. On był znanym sędzią kiedy ja wchodziłem w poważne sędziowanie. Sędziowaliśmy razem mecze w lidze, w tym mecz międzynarodowy. Znaliśmy się ze zgrupowań.
(...)
Ja chcę powiedzieć, że te mecze ujęte w zarzutach to mecze dla mnie drugiej czy trzeciej kategorii. Ja sędziowałem dużo ważnych meczów decydujących o mistrzostwie Polski i przyjmując logikę zdarzeń korupcyjnych to w związku z takimi meczami powinienem otrzymać czy żądać dużo większych kwot.
Przesłuchanie 23.03.2010
W dniu dzisiejszym stawiłem się w prokuraturze gdyż chciałbym uzupełnić swoje wcześniejsze wyjaśnienia jak również złożyć i poinformować organa ścigania o nowych faktach, które miały miejsce, a których w poprzednich moich wyjaśnieniach nie było wzmianki. (...) Chciałbym dzisiaj dokonać jakby takiej spowiedzi, chcę powiedzieć o wszystkim co mi wiadome, i deklaruję również poddanie się badaniom na wariografie i konfrontacjom aby przekonać, że to co chcę powiedzieć jest jedynie prawdą i całą prawdą. Składając wyjaśnienia będę posiłkował się moimi notatkami, notesem, w którym mam zapisane wszystkie swoje mecze w karierze sędziowskiej. Rozpocznę swoje wyjaśnienia od lipca 2003, od kiedy zaczęły obowiązywać przepisy o korupcji w sporcie.
(...)
W dniu 20 marca 2004, o którym już była mowa. Był to mecz o mistrzostwo I ligi Górnik Polkowice - Górnik Zabrze. Wynik zawodów był 3:1. (...) Gdy Mariusz J. wychodził z szatni po rozmowie ze mną niejako na koniec rzucił do mnie, że oferuje 8 tys. zł za mecz. nie była to kwota 15 tys. Po meczu faktycznie spotkałem się z nim, on chciał mi dać te pieniądze. Ja odmawiałem ich przyjęcia, tak jak o tym wcześniej już wyjaśniałem. On jednak poszedł za mną do toalety i tam włożył mi do kieszeni zwitek banknotów, pamiętam nawet, że były to banknoty 200 zł.Te pieniądze później przeliczyłem i było tam 3,6 tys. On zapewniał mnie, że jeszcze ktoś rozliczy się ze mną tak jak zresztą już wyjaśniałem o tym. Podsumowując całe moje poprzednie wyjaśnienia są prawdziwe, natomiast trzeba je uzupełnić o te dwa elementy, o których wcześniej nie powiedziałem czyli o złożeniu przez niego propozycji i wręczenie mi pieniędzy po meczu. Dzisiaj jedynie mogę wyrazić żal z tego powodu, było to moje nieodpowiedzialne zachowanie, tym bardziej, że cała rozmowa przed meczem i przyjęcie tych pieniędzy nie było dla mnie motywacją do podejmowania nieobiektywnych decyzji sędziowskich w tym meczu. Nie myślałem o tym żeby komuś pomagać, wszystkie zresztą mecze, które tu opisuję sędziowałem uczciwie.
(...)
Kolejny mecz odbył się 24 kwietnia 2004. Był to mecz o mistrzostwo I ligi Świt Nowy Dwór - Górnik Polkowice. Wynik zawodów 1:0 dla Świtu. O tym meczu już wyjaśniałem. Podtrzymuje te swoje wyjaśnienia. Chciałbym jedynie uzupełnić, że po meczu rozmawiałem na korytarzu z działaczem Świtu, on był tam jakimś wiceprezesem, ale bardziej pamiętałem go jako przedsiębiorcę produkującego pierogi. On mnie podczas tej rozmowy zapraszał m.in. na swoje pierogi. Opowiadał, że ma najlepsze pierogi w okolicy. On mi powiedział, że wie, że przed tym meczem kontaktował się ze mną Wójcik i, że oni mieli przygotowane dla mnie pieniądze, z tego co pamiętam w kwocie 15 tys. On mi w tej rozmowie powiedział, że wie, że ja nie podjąłem tematu meczu przed spotkaniem i dlatego on w ramach naszej przyszłej współpracy, żebyśmy się rozstali w pokoju, daje mi 5 tys. zł.Dał mi te pieniądze w kopercie, wsadził mi te pieniądze do marynarki. Dał mi też swoją wizytówkę, ale tę później wyrzuciłem. Później gdy przeliczyłem te pieniądze to nie było 5 tys. a coś koło 4 tys. Były to banknoty w nominałach około 100 zł. Przed meczem nie spotkałem się z Januszem Wójcikiem.
(...)
W maju 2005 roku sędziowałem mecz o mistrzostwo II ligi Arka Gdynia - Kujawiak Włocławek. Ja podtrzymuje swoje wyjaśnienia (...) Przed meczem P. nic mi nie powiedział o żadnej kwocie (...) Potem u niego w domu P. wręczył mi kopertę, ale były tam materiały i komunikaty dotyczące spraw szkoleniowych. On był wiceprezesem do spraw szkoleniowych. Ostatecznie ja żadnych pieniędzy od niego nie dostałem. (...)
Wyjaśnienia Jarosława Ż. - b. sędziego z Bydgoszczy
Wyjaśnienia Andrzeja K. - b. sędziego z Częstochowy
Wyjaśnienia Zbigniewa M. - b. sędziego z Piły
Wyjaśnienia Mirosława K. - b. sędziego asystenta z Opola
Wyjaśnienia Mariusza S. - b. sędziego z Opola
Wyjaśnienia Ryszarda F. pseudonim Fryzjer
Wyjaśnienia Mariana D. - b. działacza ze Śląska
Wyjaśnienia Piotra W. - byłego sędziego z Krakowa
Wyjaśnienia Ryszarda N. cz. 1, cz. 2 - b. właściciela Odry Opole
Wyjaśnienia b. sędziego Zbigniewa R.
Wyjaśnienia b. sędziego Grzegorza Sz.
Czytaj listę oskarżonych w głównym akcie oskarżenia.
Czytaj listę oskarżonych, którzy dobrowolnie poddają się karze.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!
Były sędzia międzynarodowy z Tarnowa ma postawionych 6 zarzutów. Nie poddaje się karze i czeka go normalny proces.
Przesłuchanie 23.03.2007
Jeśli chodzi o pierwszy zarzut i mecz Górnik Polkowice - Górnik Zabrze z 20 marca 2004 to nie przyjąłem ani obietnicy ani takiej kwoty od pana J. Pan J. sugerował mi w szatni ewentualne sprzyjanie drużynie z Polkowic. Chciałem najpierw powiedzieć, że wcześniej przed meczem Górnik Polkowice - Zagłębie Lubin w Pucharze Ligi była taka sytuacja, że w czasie sprawdzania płyty boiska podszedł do mnie kierownik drużyny Górnika, to był J., z którym wtedy miałem kontakt po raz pierwszy. On się ze mną przywitał i przywitał się z moimi asystentami: Kamińskim i Rostowskim. Po przywitaniu rozeszliśmy się żeby sprawdzić boisko, a J. towarzyszył Kamińskiemu. Wiedziałem, że oni prowadzą jakąś rozmowę. Ja słyszałem fragment tej rozmowy, końcowy fragment, gdy Kamiński powiedział do J. "no to spróbuj". Wtedy podszedł do mnie J. powiedział: "panie Krzysztofie" czy "panie sędzio" - "czy możemy porozmawiać żeby nam dzisiaj pomóc". Taki był sens tej wypowiedzi. Nie pamiętam czy ze strony J. padła jakaś kwota. Ja zdecydowanie odmówiłem J., padły z mojej strony zdecydowane słowa, nawet może pejoratywne. Zauważyłem, że J. był zdziwiony moją odpowiedzią. Sprawiał takie wrażenia jakby każda taka próba w jego wykonaniu kończyła się sukcesem. Nie pamiętam czy on odszedł czy nadal stał przy mnie. Ja podszedłem do Kamińskiego i zapytałem go - co Ty tam Siwy kombinujesz? Kamiński powiedział: "co Ty prezesie, o co chodzi?", on w takiej formie rozmawiał. I tak się skończył ten temat. W szatni zwróciłem się do sędziów asystentów, że ten mecz ma być prowadzony obiektywnie, bo mogą być jakieś podchody. Nie pamiętam wyniku tego meczu, ale chyba Polkowice przegrały. Słowa odebrałem jako próbę wciągnięcia mnie w temat korupcyjny dotyczący zaproponowania mi konkretnej kwoty za korzystne sędziowanie dla Polkowic. Nie opisałem tego zdarzenia w protokole pomeczowym. To były takie czasy, że takich rzeczy bez konkretnych dowodów nie byłbym w stanie przedstawić przed Wydziałem Dyscypliny. To ja miałbym problemy. To było takie środowisko, że takie rzeczy nie byłyby mile widziane i miałbym problemy. Musiałbym się tłumaczyć, skończyłbym jak Czyżniewski. W tych czasach nikt takich rzeczy nie zgłaszał. Panowała taka subkultura środowiskowa.
Wracając do zdarzeń związanych z meczem Górnik Polkowice - Górnik Zabrze to chciałem jeszcze powiedzieć, że J. w środowisku sędziów warszawskich i innych nazywano człowiekiem śliskim, na którego trzeba uważać. Koledzy nie rozbudowywali tej wiedzy, ja się domyślałem, że może kolegom no też składał takie propozycje i o to chodziło. Mecz z Zabrzem Polkowice wygrały 3:1. Przed tym meczem miałem właśnie drugi osobisty kontakt z J. Z mojej strony nie było żadnego wpływu na wynik tego meczu, byłem dobrze oceniony przez obserwatora i prasę. Mecz się szybko ułożył na korzyść Górnika Polkowice. Obserwatorem tego meczu był H. Najpierw po dojechaniu pod stadion rozmawiałem właśnie z tym obserwatorem. Rozmawialiśmy na parkingu. Z H. znałem się długie lata, razem sędziowaliśmy. On powiedział, że wiesz Krzysiek, sytuacja jest taka, że Polkowice są w potrzebie, że do niego jeszcze ktoś dzwonił właśnie w tej sprawie. Nie powiedział mi kto. Ja powiedziałem: słuchaj Edek, ja się nie będę wygłupiał. On powiedział: Krzysiek żadnych jaj, ale jakbyś mógł popatrzeć z sympatią na drużynę Polkowic. Wywnioskowałem, że on działa na własną rękę w oderwaniu od J., ale że ktoś za tym stoi dla kogo działa H.
Dzisiaj wydaje mi się, że tą osobą, która za tym stała mógł być na przykład Fryzjer. O tym domyślam się dopiero dzisiaj, gdyż później słyszałem, że niby Fryzjer "opiekował się" Górnikiem Polkowice. To są tylko moje domysły. Moje wrażenie było taki, że H. działał w tym meczu na rzecz Polkowic w oderwaniu od J., poza J. właśnie z tą osobą. To wynikało z tej rozmowy z H., a nadto z tego, że w rozmowie z J. J. nie powoływał się na H. Również razem na mnie nie naciskali. Później poszedłem do szatni. Moi asystenci wtedy jeszcze nie dojechali na stadion. Do szatyni tym takim tajnym wejściem podszedł do mnie J. On zaczął do mnie mówić w taki sposób pewny. Powiedział panie sędzio, nie udało się nam za pierwszym razem to może uda się nam właśnie teraz. On nawiązywał tymi słowami do tego poprzedniego meczu. Nie mówiłem J. o rozmowie z H. Z tego co pamiętam J. bezpośrednio podchodził do mnie, nie powoływał się na obserwatora H. On zaczął sugerować, że jest bieda w klubie, że nie stać ich na jakieś większe pieniądze. Ja mu odpowiedziałem, że ani wtedy ani teraz, ani nigdy nie będę z nim wchodził w żadne układy. Nie przypominam sobie też aby w tej nachalności J. proponował mi określoną, konkretną kwotę pieniędzy. Przyznaję, że obiecywał mi, proponował premię, ale nie podał dokładnej kwoty. Ta rozmowa chwilę trwała, on mnie mocno namawiał. On się zachowywał jakby miał pewność, że ja się zgodzę mu pomóc. Na pewno nie sprawiał wrażenie, że robi tego nie składa takich propozycji pierwszy raz. Rozmowa się zakończyła bo zaczęli się zjeżdżać asystenci. J. pod koniec rozmowy już wręcz mnie prosił żebym pomógł Polkowicom i przyjął tę jego propozycję. Pamiętam, że zadałem mu jeszcze pytanie jakby się czuł gdyby mi Górnik Zabrze złożył propozycję. Spytałem go czy on jest pewien, że Zabrze nie złożyło mi takiej propozycji. Chciałem w ten sposób dać mu do zrozumienia, że jakby on się czuł, gdyby to oni tuż przed meczem stali na straconej pozycji. To był oczywiście blef bo ja nie miałem propozycji ze strony Zabrza. Kategorycznie J. odmówiłem. Mecz się ułożył pod Górnika Polkowice. Polkowice wygrały 3:1. Po meczu przyszło do omawiania tego meczu. H. nie miał do mnie uwag. Mogę powiedzieć, że bardzo dobrze ten mecz posędziowałem. Nie było sytuacji kontrowersyjnych. Po meczu J. nachalnie zapraszał nas na kolację. My początkowo odmawialiśmy. Daliśmy się jednak skusić. H. chyba nie było na tej kolacji, on chyba wcześniej pojechał do domu. On się śpieszył. Ja prosiłem H. żeby został dłużej, żeby poszedł z nami na kolację. On mówił, że się śpieszy. Ja mu wtedy powiedziałem żeby nie był stratny, żeby nie musiał kupować kolacji, tankować samochodu to dałem mu ze swoich pieniędzy chyba z 600 zł. On się wzbraniał ale w końcu wziął ode mnie te pieniądze. Chcę żebym nie został źle zrozumiany, to nie była z mojej strony żadna propozycja korupcyjna. Dałem mu po prostu ze swoich pieniędzy te 500-600 zł. W pewnym momencie, jakoś w budynku klubowym, po tym jak wracałem po odprowadzeniu H. do samochodu, pojawił się nagle J. i podszedł do mnie. Byliśmy wtedy sam na sam. On nawiązał do naszej rozmowy sprzed meczu. On powiedział, że ma przy sobie tę obiecaną mi premię i chciałby się rozliczyć. Ja wtedy mu powiedziałem, że żadnych pieniędzy od niego nie chcę bo oni ten mecz wygrali sami. On nalegał abym przyjął te pieniądze. Ja odmawiałem. On w końcu powiedział, że załatwi tę sprawę ze mną ale przez kogoś innego. Nie mówił przez kogo. Wiem, że ja jeszcze po meczu, po powrocie do domu dzwoniłem do H. spytać jak dojechał. H. mnie pytał czy wszystko jest okej? Czy działacze Polkowic w porządku się zachowali. Ja jemu powiedziałem, że tak, że wszystko jest okej.
Chcę zaznaczyć, że to (500-600 zł. wręczone po meczu - dopisek dpanek) nie była łapówka My byliśmy kolegami, on miał daleką drogę do domu. Ja do niego mówiłem: Edziu ty jedziesz tak daleko, aż do Słupska i tak dałem mu te 600 zł. Mogłem mu przecież dać te moje prywatne pieniądze. Edziu H. nie podejmował, z tego co pamiętam, tematu czy J. do mnie podchodził czy ze mną rozmawiał. Może nawet H. sobie pomyślałem, że te pieniądze, które ja mu dałem pochodzą z premii od Polkowic. Tego nie wiem. Później nie miałem żadnego kontaktu z J. lub inną osobą ws. tego meczu. Nie pojawiła się żadna inna osoba, która jak twierdzi J., miała ze mną do końca tę sprawę załatwić. Ja myślę, że J. mógł myśleć o tej samej osobie, o której przed meczem mówił H. H. generalnie w tej rozmowie przed meczem odżegnywał się od Polkowic ale sugerował, aby pomóc Polkowicom właśnie, powołując się na jakąś osobę. H. twierdzi, że za tymi Polkowicami stoi jakaś osoba, która jest naszym przyjacielem.
korupcja w Górniku Polkowice
Sądzę, że taka osoba faktycznie stała za Górnikiem Polkowice, gdyż o tym przekonałem się w związku z meczem z 8 czerwca 2004 między Górnikiem Polkowice a Lechem Poznań. Lech Poznań przyjeżdżając do Polkowic był po dwumeczu w finale Pucharu Polski z Legią Warszawa. Ja prowadziłem jeden z tych meczów w Poznaniu. Mówię o tym dlatego, że Lech przyjechał na ten mecz po tych meczach ważnych i ten mecz w Polkowicach był dla nich nie był istotny. W tym meczu Lechowi nie zależało już, oni cały czas cieszyli się ze zdobycia Pucharu Polski. Na boisku też wyczułem, Lech to rozkojarzona drużyna. To był bardzo ważny mecz dla Polkowic. Mecz o życie. Polkowice wygrywając ten mecz utrzymywały się w pierwszej lidze bez konieczności gry w barażach. Na tym meczu obserwatorem był Marek Kowalczyk. J. podszedł do mnie i nie podejmował żadnych rozmów. Oczekiwano wtedy jeszcze na przyjazd drużyny Lecha. Ten przyjazd Lecha bardzo się opóźniał. Można niemal powiedzieć, że oni z marszu wbiegli na boisko, tak się spóźnili. Tam na stadionie była nerwowa atmosfera w drużynie Polkowic. Wiązało się to z tym, że Polkowice liczyły na oddanie im punktów przez Lech. Chodziło o to, że w jakimś poprzednim meczu w Pucharze Polski Polkowice odpuściły mecz Lechowi, a teraz Lech miał się zrewanżować. O tym opowiadał mi J. na obiekcie. Nerwowość wynikała z tego, że Polkowice zaczęły się domyślać, że Lech wycofuje się z tych uzgodnień. Poza tym obawy, że Lech nie wywiąże się z uzgodnień wynikały z tego, że wtedy jak Polkowice odpuszczały ten mecz to trenerem Lecha był ktoś inny, niż jak wówczas podczas tego meczu Czesław Michniewicz. O tym mnie na bieżąco informował J. On co chwilę wpadał do szatni sędziowskiej i relacjonował mi sytuację i opisywał tę nerwowość. Później gdy na stadion, gdzieś pół godziny przed samym meczem, przyjechała drużyna Lecha Poznań, to oni rozmawiali z Michniewiczem. Michniewicz powiedział im jednak, że jego nie interesuje żaden układ. Coś było na rzeczy, bo znowu w szatni, jak zła dusza, pojawił się J. i powiedział do mnie, gdy byliśmy sam na sam, czy w sprawie tamtego meczu Polkowice - Zabrze ktoś się ze mną skontaktował i uregulował tę obiecaną premię. Ja powiedziałem, że nie. On wtedy zaczął obiecywać, że tamtą premię ureguluje, że to drobnostka, bo teraz na ten mecz oni rzucają wszystkie siły i środki bo Michniewicz zrobił ich w chuja i oni ten mecz muszą wygrać. On wtedy zaproponował mi 50 tys. zł, a nie jak jest w zarzucie 60 tys. za to jeśli pomogę im ten mecz wygrać. Ta rozmowa była gdzieś w budynku gdzie byliśmy sam na sam. Ja mu powiedziałem, że to jest za ważny mecz i mu odmówiłem. Powiedziałem, że nie będę sędziował pod Polkowice. Chcę pana zapewnić, że gdyby moim zamiarem było przyjęcie tych pieniędzy to nie byłoby dla mnie nic prostszego niż takie zwycięstwo im zapewnić. Na boisku się zorientowałem, że Lech się przyłożył do tego meczu. Mecz Polkowice przegrały chyba 2:0 lub 2:1. Po meczu usiadłem z J. na kawie, on nie miał do mnie pretensji. J. zaczął narzekać i kląć na tego Michniewicza. J. chwalił Reissa, mówił, że Reiss jest w porządku. To wynikało z tego, że Reiss nie wykorzystywał niemal stuprocentowych sytuacji. J. mówił, że chociaż Reiss pamiętał, że tamten mecz odpuściliśmy Lechowi. Pamiętam, że później jeszcze Polkowice walczyły ze Świtem NDM o utrzymanie w lidze. Mimo, że obsada była tajna to J. w tej rozmowie ze mną po tym meczu z Lechem wiedział już, że następny mecz ze Świtem będzie im sędziował sędzia Kasperkowicz. Wydaje mi się, że on już wtedy mówił mi, że zna obsadę. Później już w sprawie tego meczu z nikim się już nie kontaktowałem. Pamiętam jeszcze, że ja jakoś na ten mecz zostałem oddelegowany w ostatniej chwili, bo to był ważny mecz. Obserwator tego meczu też nic mi nie sugerował. Może J. obciążając mnie mści się na mnie, chociaż nie wiem czy on mnie pomawia czy ktoś inny.
Korupcja w Lechu Poznań - kalendarium
Jeśli chodzi o mecz z 7 maja 2005 między Arką Gdynia a Kujawiakiem Włocławek to byłem sędzią tego meczu. Na tym meczu było dwóch obserwatorów: Krzysztof P. i Jamróz. Proszę mi wierzyć, że ten mecz był prowadzony bez żadnych korzystnych decyzji dla obu ze stron. Po przyjeździe na stadion Arki Gdynia jedna z pierwszych osób, która mnie powitała był Wojciech Wąsikiewicz. Przywitałem się z nim przed budynkiem klubowym. Pamiętam jeszcze, że on żartował co to za sędziowie pierwszej ligi już teraz do nich przyjeżdżają. Ja zażartowałem, że widocznie jesteście kandydatem do I ligi. Wąsikiewicz od początku zachowywał się w sposób bardzo dziwny. Ja wtedy przyjechałem na stadion z asystentem z Rzeszowa Piotrem Mazurem. Drugim asystentem był Sapela Konrad. Siedzieliśmy chwilę w szatni. Wyszliśmy na boisko. Pamiętam, że w międzyczasie przyjechał P. Poszliśmy z Mazurem sprawdzać boisko. Ten Wąsikiewicz chodził po płycie boiska i cały czas rozmawiał przez telefon. Ja podejrzewałem dlaczego Wąsikiewicz miał do mnie nieufny stosunek. Był on wiele lat wcześniej menadżerem w Wiśle Płock i także przed jednym z meczów próbował mi złożyć propozycję korupcyjną. Pamiętam, że wtedy też odmówiłem mu i był zły na mnie. To było już bardzo dawno temu. Pamiętam, że po tym meczu Wisły Płock on zadzwonił do mnie i mnie przepraszał, że był zły na mnie po tym meczu. Wisła ten mecz przegrała. Kulturalnie zakończyliśmy rozmowę, jakby tego zdarzenia nie było. Wracając do meczu z Arką, gdy tak chodziliśmy po boisku z asystentem, to w pewnym momencie podszedł do nas ten chodzący z telefonem Wąsikiewicz i próbował mi przekazać swój telefon komórkowy. Ja jemu powiedziałem, że mnie nie interesują żadne telefony, ja się nie spodziewam żadnego telefonu i z nikim nie będę rozmawiał. Pamiętam, że jeszcze niedawno rozmawiałem z asystentem Mazurem na ten temat i mówiłem do niego zobacz jak dobrze, że ja tego telefonu nie odebrałem. Wąsikiewicz przyłożył do ucha telefon i powiedział do swojego rozmówcy, że jest pewien problem bo pan Krzysztof nie chce podjąć tej rozmowy. Zaintrygowało mnie to. Acha trzeba powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Przed meczem kontaktowałem się z Witem Żelazko, może to on do mnie dzwonił. Nie pamiętam. On mnie pytał czy już jestem w Gdyni. Pamiętam, że on mi wtedy powiedział: wiesz co, uważaj żebyś się tam w nic nie wdał bo Arka jest słynna, oni tam podchodzą, on mnie generalnie przestrzegał przed jakimikolwiek działaczami. On nawet coś takiego mówił, że w tej Arce są bandyci. Puentując on powiedział, że działacze Arki są znani z podchodzenia i składania propozycji sędziom i żebym się w nic nie wdał. Wracając do tego telefonu Wąsikiewicza, on dalej rozmawiał przez ten telefon. My poszliśmy do szatni. Ja widziałem na obiekcie Perka, ale się z nim jeszcze nie przywitałem. Był tam w szatni znowu taki moment, że ja znowu byłem sam na sam z Wąsikiewiczem. On tak za nami podążał. Był namolny i zaczął mnie znowu zagadywać. Ja kategorycznie przerwałem tę rozmowę mówiąc do niego: Panie Wąsikiewicz ja wiem do czego ta rozmowa prowadzi i mnie takie rzeczy nie interesują. Zapytałem go jednak, czego później żałowałem, z kim chciał mnie połączyć w tej rozmowie. Byłem ciekaw, bo tam było głośno, że tam w Arce działał Fryzjer. On mi powiedział, że chciał mnie połączyć z Marianem Duszą. Byłem tym zdziwiony. Podejrzewam teraz, że ten Wąsikiewicz chodząc i dzwoniąc z tego telefonu mógł szukać dojścia do mnie przez wiele osób i w końcu trafił na Duszę. Dziwię się bo przecież na stadionie był już P., ale może Wąsikiewicz go nie widział. To nie były moje refleksje w tamtej chwili, ale dopiero później gdy to analizowałem. Taka refleksja przyszła 10 dni po tym meczu gdy Dusza został aresztowany, a ja o mały włos mogłem załatwiać z nim ten mecz, gdybym podjął tę rozmowę. Przyszło mi do głowy, że może Wąsikiewicz miał stworzyć taką prowokację dla policji. Później miałem takie refleksje dlaczego Wąskiewicz robił to za pośrednictwem Duszy, a nie sam, myślałem, że to prowokacja policji. Te refleksje doszły do mnie po aresztowaniu Duszy. Podczas rozmowy w szatni z Wąsikiewiczem Wąsikiewicz prosił mnie abym się zgodził jeszcze na rozmowę z Kędzią - kierownikiem drużyny. Kategorycznie mu odmówiłem. Jemu tak zależało bo to był ważny mecz decydujący o awansie do pierwszej ligi. On przeprosił i wyszedł. Później w szatni pojawił się P., przywitaliśmy się. Następnie z P. poszliśmy na boisko jeszcze coś sprawdzić. Muszę powiedzieć, że z P. miałem różne hochsztaplerskie naciski. Przed tym meczem jednak on mi nie mówił nic o żadnych kwotach. On mówił jedynie, że mogę mieć różne naciski, bo obie drużyny są silne w podchodzeniu. On mi nic nie mówił o propozycji ze strony Arki. On mówił, że muszę z tego meczu wyjść dyplomatycznie. Również ja nie mówiłem P. o tych wcześniejszych propozycjach Wąsikiewicza. Zaczął się mecz. Po meczu przyszli do mnie Jargóz i P. Jargóz był dodatkowym obserwatorem, głównym był P. Jargóz się pożegnał i został P. Atmosfera po meczu była taka, że obie drużyny były zadowolone z sędziowania. Później mi Sapela mówił, że jeden z zawodników Kujawiaka, który pochodzi z Łodzi mu mówił, że przed meczem trener Kujawiaka Baniak mówił swoim zawodnikom, że sędziowie tego meczu, nie pozwolą im wygrać w tym meczu z Arką. Chodziło o to, że Baniak mówił do swoich zawodników, że z Arką nie mają szans wygrać w tym meczu bo sędziowie im na tym nie pozwolą. Po meczu, gdy Jamróz pojechał, szczegółowe omówienie zawodów miał zrobić P. P. zarzucał mi jakąś kartkę w tym meczu i chciał mi dać notę ok. 8,0.ja chciałem wyższą notę, uważałem, że na wyższą zasłużyłem. P. mówił, że jeszcze się zastanowi, żebym jeszcze do niego zadzwonił w tej sprawie. Ja miałem takie wrażenie i zresztą rozmawiałem na ten temat z asystentem Sapelą, że P. mił jakby pretensje omawiając zawody, że ja na boisku nie dałem odczuć, że sprzyjam Arce. On mi tego wprost nie powiedział, ale ja miałem wrażenie, że czepia się z tego powodu.
Korupcja w Arce Gdynia - kalendarium
Miałem także wrażenie, że może skoro Wąsikiewicz do mnie podchodził to może podchodził także do P. z propozycją, ale ja o to P. nie pytałem. Dalej wątek z P. był taki, że ja na tego P. do asystentów narzekałem, że nie chce mi dać satysfakcjonującej noty. Po meczu siedzieliśmy na plaży w restauracji. (...) Zasiedzieliśmy się tam i dopiero w godzinach nocnych pojechaliśmy do domów. Zatrzymaliśmy się w lesie za potrzebą. Wtedy zadzwoniłem do P. Obudziłem go. Zacząłem go dopytywać jak dojechał i tak dalej kurtuazyjnie. Treści tej rozmowy nie odtworzę. nawiązywałem oczywiście do tej noty, jak on to widzi, nakłaniałem go aby dał mi dobrą notę. On mi wtedy dał do zrozumienia, że gospodarze mimo, że wygrali, nie byli zadowoleni z mojego sędziowania. Ta rozmowa przerodziła się w kłótnie. Mogłem sobie na to pozwolić bo byliśmy kolegami. Ja mu w końcu powiedziałem, że jak cokolwiek wziąłeś od Arki to się podziel. To był z mojej strony żart. On zaprzeczył. Powiedział, że to nie jest rozmowa na teraz, że ja jestem niedysponowany, żebym zadzwonił trochę później. Rzeczywiście byłem trochę pijany. Nawiązałem do sytuacji wcześniejszych. P. z Diakonowiczem doprowadzali do różnych sytuacji dwuznacznych, kombinowali z różnymi klubami. Mnie też kiedyś na Wiśle Płock próbowali wmanewrować w jedną sytuację. Opiszę to później. Ja wtedy na tę sprawę z Wisłą Płock się powoływałem i mu powiedziałem, że chyba nie wziął niczego na moje konto, a jeśli wziął to żeby się podzielił. Oczywiście to był żart. Powiedziałem mu, że nie interesują mnie jego układy, ale niech postawi chociaż dobrą notę. Wydzwaniałem do niego jeszcze kilka razy później w sprawie tej noty. On mnie zapewniał, że on nie był w żadnym układzie z Arką. Tych telefonów do niego było dużo. W czasie jednej z rozmów byłem zdziwiony bo on chyba kazał mi zadzwonić na numer stacjonarny. On w pewnym momencie powiedział, że Arka chce się jakoś wywiązać, nie powiedział, że z obietnic, ale, że Arka jest w stanie coś dla mnie przygotować i, że on to będzie miał. ja cały czas dzwoniłem do niego po tę ocenę. Chodziło mi o notę. Powiedziałem P., żeby wstrzymał się z wysłaniem sprawozdania obserwatora. Powiedziałem, że będę w Poznaniu. Powiedziałem mu też żeby nie robił żadnych numerów i nie wyciągał żadnych pieniędzy z Arki Gdynia. On w pewnym momencie zaczął do mnie mówić, że "to o czym ty mówisz to będzie". On mówił, że jak się spotkamy to sprawy załatwimy, że ktoś u niego będzie z Arki i coś dla mnie zostawi. Ja zgłupiałem. Ja zgłupiałem bo w kilku rozmowach mówił mi, że nie jest w żadnym układzie, a tu nagle mówi, że coś z tego meczu będzie z Arki. Zgłupiałem, że Arka się ma do niego zgłosić i coś przekazać. Ja powiedziałem mu na to, że jeszcze wyjaśnimy te sprawy i głównie chodziło mi o wyjaśnienie noty. On miw tedy powiedział też, że on mi wystawi tę ocenę wysoko. Mówił jeszcze, że jak się pojawią te pieniądze z Arki to się jeszcze dogadamy. W międzyczasie dzwoniłem jeszcze do D. Dzwoniłem chyba ze dwa razy bo mi przerwało rozmowę. Zadzwoniłem do niego i powiedziałem mu, że chcę załatwić sprawę tego meczu Arki. Zapytałem czy faktycznie wtedy Wąsikiewicz łączył mnie z nim. Ja jemu tłumaczyłem, że nie chciałem odebrać bo Wąsikiewicz dawał mi ten telefon przy asystencie. Taki mu powód podałem, ale to nie była prawda. Prawdziwy powód tego był taki, że nie chciałem rozmawiać na temat tego meczu. Marian D. nie przyznał mi się, że to on wtedy dzwonił, ale powiedział coś w tym stylu, że oni muszą się jeszcze dużo nauczyć. Dodał, ze on tam musi ich opierdolić. Powiedziałem do D., że ja tam nic nie wziąłem od Arki. O tych rozmowach z D. nie mówiłem P. ani nikomu. Później spotkałem się z prezesem Hańderkiem. To wszystko działo się w jednym tygodniu po meczu. On mi w tej rozmowie powiedział, że posłał mnie na ten mecz i on ma sygnał, że ja za ten mecz coś wziąłem. Wtedy opowiedziałem mu tę sytuację jak Wąsikiewicz próbował mnie podchodzić. Powiedziałem mu, że chciał mnie z kimś połączyć. Nie powiedziałem mu, że wiem z kim Wąsikiewicz chciał mnie połączyć. On nalegał żebym mu to powiedział, ale ja nie chciałem wyjawić, że to jest D. Hańderek wtedy był szefem kolegium sędziów PZPN. Po powrocie do domu rozmawiałem z Hańderkiem jeszcze telefonicznie i on mi powiedział, że być może te pieniądze od Arki zgarnął P. Powiedziałem Hańderkowi, że ja zadzwonię do prezesa Arki i zapytam o sytuację z tym meczem. Nazwisko prezesa Milewskiego wziąłem z gazety TEMPO. Jego numer telefonu otrzymałem od kolegi (...). Zadzwoniłem do tego Milewskiego. Bardzo grzecznie powiedziałem mu, że dam mu do siebie numer i jeśli ma wątpliwości z kim rozmawia to może do mnie oddzwonić bo chcę mu przedstawić pewną sytuację. Powiedziałem mu, że chcę mu powiedzieć o zachowaniu działaczy Arki. On mi powiedział tak: Panie w co mnie pan chce wpierdalać. On naskoczył na mnie. Nie chciał wcale ze mną rozmawiać i odłożył słuchawkę. Zadzwoniłem do niego drugi raz. Znowu odłożył słuchawkę. Zdziwiła mnie ta jego reakcja, że on się tak zachowuje w stosunku do sędziego. Zadzwoniłem do hańderka i przedstawiłem mu tę sytuację. Hańderek powiedział do mnie: Pewnie Milewski wie jak to zostało rozegrane i dlatego nie chce rozmawiać, to jest jedna wielka mafia. Byłem ciekawy jaki efekt wywoła ten mój telefon do Milewskiego. Ciekawy byłem czy będzie jakiś odzew. Faktycznie tak się stało. Zadzwonił do mnie P. i powiedział " słuchaj skurwysynu gdzie ty wydzwaniasz, ja też mam dowody, że ty też wziąłeś". Odłożył od razu słuchawkę. ja do niego zadzwoniłem na numer stacjonarny, ktoś odebrał i powiedział, że nie ma P. Próbowałem dzwonić na jego komórkę, ale on miał wyłączony aparat. Po tym telefonie miałem także telefon od Wita Żelazko. On mi powiedział: co ty tam gdzieś wydzwaniasz do prezesa, tłumaczysz się, po co to robisz? Zastanawiałem się skąd on wie o moim telefonie, ale nie pytałem się go. To była zadziwiająca mnie reakcja na mój telefon do Milewskiego. Trzecią osobą, która wiedziała o tym moim telefonie do Milewskiego i powiedziała mi to po meczu barażowym Radomiak Radom - Tłoki Gorzyce był obserwator tego meczu Henryk Klocek z Gdańska. On powiedział: coś słyszałem, że po tej Arce coś tam miałeś z Milewskim? On powiedział: wiem, że tam się P. jakoś nieładnie zachował. Tak jak już powiedziałem wtedy kiedy prowadziłem te rozmowy z P. przez telefon to umówiłem się z nim też w Poznaniu. Wtedy kiedy on powiedział, że coś z Arką może być i, że wystawi mi wysoką notę. To było przed rozmową z Hańderkiem i telefonem do Milewskiego. Do tego spotkania doszłó chyba we wtorek. Chciałem się z nim spotkać aby o tych sprawach nie rozmawiać przez telefon. tylko omówić je na miejscu. Chciałem z nim porozmawiać o tym, że ktoś z Arki ma mu coś przekazać i także o nocie dla mnie. Spotkaliśmy się u niego w domu. Chciałem się z nim spotkać na mieście, ale on nalegał by to było w domu. Do Poznania pojechałem z Tarnowa. To było w środę w drodze na mecz do Płocka, który to mecz sędziowałem w tygodniu. Miałem zamiar zostać w Poznaniu do dnia następnego i rano pojechać do Płocka. Chciałem w tym Poznaniu zakupić dewocjonalia, którymi handluję. (...) Niczego jednak nie kupiłem. Nie ukrywam - głównie chodziło mi o spotkanie z P. Do Poznania przyjechałem swoim samochodem. Z Tarnowa do Poznania jedzie się około 8 godzin. To jest odległość około 550 km. Byłem u niego w domu. Zresztą często u niego w domu bywałem wcześniej. Następnie wyszliśmy do parku i w parku rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. I wtedy zapytałem go o tę ocenę. Powiedział mi ponownie, że da mi wysoką ocenę. Powiedział mi wtedy też, że do tematu Arki wrócimy jeśli oni z tej Arki się do niego odezwą. Ja mu powiedziałem: Krzysiu daj spokój z tym. Powiem szczerze, że on do tego tematu za bardzo nie wracał. W tym sensie nie wracał, że mówił, że on z tym tematem Arki nie chce mieć już nic wspólnego. Ja też mu wtedy powiedziałem, ale bez konkretów, że w stosunku do mnie jakieś ruchu ze strony Arki były wykonywane. Ta rozmowa w parku trwała długo, ponad godzinę. Rozstaliśmy się następnie i pojechałem w swoim kierunku. Pojechałem w kierunku Płocka. Wyjechałem z Poznania w godzinach wieczornych bo jeszcze do wieczora chodziłem po Poznaniu. Zatrzymałem się na noc w zajeździe "Dąb Polski". Następnego dnia pojechałem na mecz Pucharu Polski do Płocka. W Poznaniu byłem u P. w godzinach przedpołudniowych. P. mi nie powiedział kto jeszcze z Arki chce z nim rozmawiać na temat tego meczu i przywieźć za ten mecz pieniądze. Ja zresztą go o to nie pytałem. P. jedynie dał mi do zrozumienia, że wokół tego klubu kręci się mafia. Ja go nie dopytywałem. Za tym, że ja nie dostałem pieniędzy od P. przemawia jeszcze jedna historia związana z P.
Byłem sędzią meczu Dynamo Zagrzeb - IFK ELZBORG. Był to mecz w ramach Pucharu UEFA. Ten mecz został rozegrany pod koniec 2004 lub na początku 2005. Około 2-3 tygodni przed meczem zadzwonił do mnie Zbigniew M. Ja wówczas byłem w Niemczech, dokładnie na lotnisku we Frankfurcie nad Menem. Wyświetlił mi się jego numer, ale nie odebrałem połączenia i dlatego do niego oddzwoniłem. On się chciał umówić na rozmowę w Polsce, ale ja nalegałem na by przedstawił temat. On mi wtedy powiedział, że jadę na mecz do Zagrzebia i zapytał czy wiem kto jest obserwatorem. Ja jeszcze wtedy nie wiedziałem. Ta informacja o tym kto będzie obserwatorem nie była jeszcze opublikowana. O tym kto będzie obserwatorem tego meczu mógł jedynie wiedzieć ten kto w UEFA wyznaczał go na mecz i sam obserwator. Federacja Polska jeszcze nie wiedziała kto będzie obserwatorem. Ja wiedziałem, że jadę na ten mecz, ale nie wiedziałem kto jest obserwatorem. M. powiedział mi, że wie i, że to jest Cypryjczyk. Nie pamiętam czy podał jego nazwisko. On wtedy powiedział mi, że jest 10 tys. euro dla mnie jeśli to Zagrzeb wygra. Jemu jednak zależało żeby Zagrzeb wygrał ten mecz różnicą dwóch bramek. On mówił w sposób bardzo chaotyczny i enigmatyczny, że chodzi tutaj o zakłady bukmacherskie i, że za tym stoją jacyś zawodnicy, jakiś menadżer, mówił, że jakiś zawodnik Legii Warszawa. Mówił to w taki sposób żebym tak naprawdę nie poznał dokładnie źródła. Pytał mnie czy ja w to wchodzę. Ja kategorycznie odmówiłem. On zaczął mi opowiadać, że on ma z tego tylko piwo, że on w tym układzie nie jest. Zapytałem go czy ktoś jeszcze wie, że on w tej sprawie do mnie dzwoni. On powiedział, że nie. Ja go prosiłem żeby on o tej sprawie nie opowiadał. On był jakoś zdziwiony, że ja odmówiłem. Kiedy przyleciałem do kraju byłem sędzią technicznym na jakimś meczu, nie pamiętam jakim. W Polsce zadzwoniłem do Mirka Kamińskiego bo wiedziałem, że on się bardzo dobrze zna z M. jak tylko uzyskałem połączenie to on od razu zaczął o tym mówić. Wszystko wiedział. Wiedział, że M. dzwonił do mnie w tej sprawie i znał cały temat. Wtedy zdenerwowałem się, że on o tym wie. Kamiński powiedział mi, że to chodzi o jakąś bukmacherkę, jakąś mafię, która obstawia mecze i tak dalej. Wtedy zadzwoniłem do M. i powiedziałem mu, że skoro on jest nie fair i upublicznia nasze rozmowy to ja także upublicznię czym on się zajmuje. Chciałem go postraszyć. Gdy było już bliżej tego meczu zadzwonił do mnie Krzysztof P. Powiedział mi, że jadę na ten mecz do Zagrzebia. Powiedział, że obserwuje mnie Cypryjczyk. Wtedy ja już wiedziałem oficjalnie kto mnie obserwuje. On powiedział, że jest propozycja dla mnie 10 tys. euro za zwycięstwo Zagrzebia. Powiedział mi, że Cypryjczyk jest też w układzie i mogę robić co tylko chcę, że i tak dostanę od Cypryjczyka wysoką notę, aby tylko Dynamo Zagrzeb wygrało. Ja go zacząłem pytać od kogo ta propozycja, kto jest tym zainteresowany, podpytywałem czy to nie jest bukmacherka. On mi powiedział, że nie może mi powiedzieć kto za tym stoi. Wtedy ja mu kategorycznie odmówiłem. Powiedziałem mu, że już dzwonił do mnie w tej sprawie M. P. twierdził, że nie chodzi tu o bukmacherkę lecz o podparcie Dynama. Mówił, że Dynamo jest faworytem ale mimo to oni chcą się się zabezpieczyć u sędziego i proponują taką kwotę. Różnica w propozycji M. i P. była taka, że P. proponował pieniądze za zwycięstwo, ale nic nie mówił o różnicy bramek. Przeprowadziłem kilka rozmów z P. bo on mnie do tego nakłaniał. Dopiero, w którejś z kolei rozmów ja mu powiedziałem, że M. w tej sprawie także do mnie dzwonił i wtedy on się zachował jako oparzony. Powiedział, że skoro M. też wie to nie ma tematu. Wnioskuję na podstawie wypowiedzi P., że ta osoba, która to inicjowała to nie Chorwat, a jakiś trener, menadżer Polak, nie wiem dokładnie kto, bo on powiedział, że wie, ale nie może mi powiedzieć. Chcę jeszcze dodać, że P. mówił, że te pieniądze są do odebrania dla mnie jeszcze przed meczem. Mówił, że te 10 tys. euro jest zdeponowane u niego dla mnie.
Polscy sędziowie ustawili mecz Pucharu UEFA?
Mówię o tym dlatego, że chcę pokazać, że nie brałem pieniędzy w dużych kwotach, dlatego też nie przyjąłem 10 tys. zł. Była też taka sytuacja, że sędziowałem mecz Odra Wodzisław - Widzew Łódź.
Było to już dawno, nie pamiętam dokładnie daty. Był to mecz o życie dla Odry, tj. o utrzymanie się w lidze. Mecz zakończył się ostatecznie remisem 2:2. Ten mecz był w 2001 lub 2002. Nie pamiętam. Obserwatorem tego meczu był Krzysztof Perek. Przed meczem, gdy już byliśmy na obiekcie, podszedł do mnie Edward Socha i powiedział, że prezes Perek chce ze mną porozmawiać. W rozmowie z Perkiem on mi powiedział, że Odra daje nam za zwycięstwo w tym meczu 70 tys. To była duża kwota w tamtych czasach. To miały być pieniądze dla mnie i Perka. Znalazłem się w trudnej sytuacji, z jednej strony nie chciałem wchodzić w takie układy, ale z drugiej strony nie mogłem powiedzieć Perkowi wprost bo on mógłby mnie później zniszczyć. On był obserwatorem tego meczu, a nadto obsadowym w PZPN. Mecz zakończył się remisem. Perek zawiedziony. Ja żeby go udobruchać mówiłem mu, że nie było sposobności pomóc Odrze.
Korupcja w Odrze Wodzisław - kalendarium
Sędziowałem także taki mecz Polonia Warszawa - Lech Poznań w 1/8 lub 1/4 finału Pucharu Polski. Było to w edycji gdy Lech wygrał Puchar. Zresztą sędziowałem też mecz finałowy Lecha z Legią. Acha ten mecz był już po lipcu 2003 (17 września 2003 - dopisek dpanek). Mecz ten wygrał Lech 2:1. Przed tym meczem zadzwonił do mnie P. i zaproponował 10 tys. On nie powiedział tego wprost, mówił szyfrem, mówił o 10 różach albo proporczykach. Wiedziałem o co chodzi. Ja jemu powiedziałem, że nie ma mowy o takim układzie bo przecież mecz jest rozgrywany na Polonii Warszawa i to byłaby dla mniej śmierć. Chodziło mi o to, że nie było mowy aby coś kręcić na meczach Polonii lub Legii przeciwko tym klubom bo tam kibicami tych klubów był cały zarząd PZPN. On mówił abym spróbował, że może coś będę w stanie pomóc. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Lecha. Jakiś czas po tym meczu zadzwoniłem do P. i z ciekawości zapytałem czy dostał jakieś pieniądze za ten mecz. Bałem się, że może wziął coś na moje konto. On zaczął coś kręcić, że to są niepoważni ludzie w tym Lechu, że nie dostał pieniędzy. Ja jestem przekonany, że on dostał te pieniądze i to w wyższej kwocie bo 10 tys. to miało być przeznaczone tylko dla mnie. Moje przekonanie wynika z tego, że P. jest wpływową osobą i skoro wszedł wynik w tym meczu to działacze w życiu nie odważyliby mu się nie dać obiecanych pieniędzy. Ja jeszcze wtedy jego zacząłem straszyć, że jak będę na Lechu to zapytam czy kasa nie poszła. On był poddenerwowany, mówił żebym pytał, ale ja przecież nie miałem wcale takiego zamiaru. Z nim właśnie często dochodziło do tego typu sytuacji. Pamiętam jeszcze, że on mówił jak składał mi tę propozycję, że to jest 10 tys. zł bo Lech jest biedny i nie ma tam pieniędzy.
13 maja 2006 roku sędziowałem mecz Górnik Łęczna - Górnik Zabrze. Podczas sprawdzania płyty boiska podszedł do mnie Ryszard M. i zaczął mówić, że: Panie Krzysztofie jak będzie dobrze. On nie dokończył zdania bo ja mu przerwałem i powiedziałem żeby nawet nie kończył tego zdania. On nalegał, mówił, że im zależy, a ja starałem się urwać temat. To był dla nich ważny mecz bo mecz o utrzymanie. Wygrali 1:0. Pięć minut przed końcem meczu okazało się, że to już nie jest mecz o życie bo Polonia Warszawa wygrała na Arce Gdynia co wydawało się niemożliwe. Po meczu M. cały czas za mną chodził i nalegał żebym mu dał swój numer telefonu. Ja mu tego numeru nie dałem. On mówił, że on i tak się ze mną przez kogoś skontaktuje i w odpowiedni sposób będzie chciał się odwdzięczyć. Nikt się ze mną nie skontaktował. To był czas gdy było już prowadzone to postępowanie. Później, chyba po 2 tygodniach on został zatrzymany.
Korupcja w Górniku Łęczna - kalendarium
Przesłuchanie 16.09.2009
Ja nie działałem w żadnej grupie (przestępczej - dopisek dpanek), nie miałem żadnych kontaktów z Ryszardem F. Spotkałem się z nim jedynie jako z działaczem Amiki w 1995, a później widziałem go jedynie przelotnie we Wronkach, kiedy sędziowałem jeden z meczów Amiki z Legią Warszawa. To był mecz przed obowiązywaniem przepisu o korupcji w sporcie, to było przelotne spotkanie na korytarzu. Pamiętam, że ten mecz wygrała Legia 2:1, a F. rzucił mi na korytarzu słowa, że bezzasadnie podyktowałem karnego dla Legii. Pamiętam, ze wtedy dyrektorem klubu był Paweł Janas, a rola F. we Wronkach była już dużo mniejsza. Poza tymi dwoma incydentalnymi spotkaniami nie miałem żadnych kontaktów z F. Nie rozmawiałem z nim telefonicznie ani osobiście. Był taki jeden przypadek, że powoływał się na F. Mirek K. Mirosław K. zwrócił się wówczas do mnie z prośbą o wykartkowanie zawodników GKS Katowice - Gajtkowskiego i chyba Marcina Bojarskiego. Nie pamiętam dokładnie z kim GKS Katowice grał w tym meczu, chyba z Polonią Warszawa. Pokazanie żółtych kartek wykluczało tych zawodników z następnego meczu z Lechem Poznań. Ja zacząłem pytać K. czy to jest jego inicjatywa. K. powiedział, że to jest inicjatywa F., ale F. boi się kontaktów ze mną. F. natomiast wiedział, że K. jeździ ze mną jako asystent i postanowił go poprosić o załatwienie tej sprawy. K. powiedział, że mogą mi za te żółte kartki załatwić dobrą notę u obserwatora bądź była też propozycja przekazania mi 2 tys. zł za każdego wykartkowanego zawodnika. Pamiętam, że obserwatorem tego spotkania był Krzysztof W. z Opola, z Opola był również Mirosław K. Ta rozmowa moja z K. zakończyła się właściwie kłótnią, ja pytałem go dlaczego on bawi się w te rzeczy i oczywiście nie zgodziłem się na jego propozycję. K. nawet w tej rozmowie zaczął grozić mi, że załatwią mnie oni czy też Fryzjer notami obserwatora. Nie pamiętam dokładnej daty tego meczu, ale chyba to było rok albo sezon przed wprowadzeniem przepisów o korupcji w sporcie. Ja z obserwatorem w tym meczu Krzysztofem W. miałem wcześniej bardzo dobre kontakty. I ja przed meczem spytałem go wprost i powiedziałem mu, że miałem telefon do Siwego czyli K. i opisałem mu moją rozmowę z K. Ja powiedziałem, że nie wiem w jakim układzie jest Krzysztof W. ale, że K. właściwie groził mnie, że obserwator tego meczu zniszczy mnie notą. W. potwierdził, że miał telefon od K., który mówił mu o układzie z wykartkowaniem zawodników GKS. Z tego co pamiętam K. nie mówił W., że ja wszedłem w ten układ ale K. mówił W., że ja rzekomo miałem powiedzieć o W. jako o obserwatorze, którego mam w dupie i tym podobne. Ja powiedziałem W., że chciałem żeby K. się ode mnie odczepił. Ustaliliśmy z W., że w nic się nie bawi, że jak ktoś zasłuży na kartkę w tym meczu to mam ją pokazać, a jeśli nie to nie. I tyle. Ja nie pokazałem żadnemu z wymienionych przez K. zawodników kartek, bo nie było takiej konieczności zgodnie z przepisami i w mojej ocenie.
Ja nigdy nie dzwoniłem do F., a nie dzwonił F. nigdy do mnie, to znaczy, że nigdy nie rozmawiałem przez telefon.
Chciałem jeszcze powiedzieć o takim zdarzeniu na kursie sędziowskim w Spale. To było w czasach gdy przewodniczącym kolegium sędziów był Hańderek i on tam w oficjalnym wystąpieniu mówił o wpływach F. i o jednym z sędziów o pseudonimie Paczka, który miał przyjmować łapówki. Następnego dnia było takie swobodne spotkanie, rozmawiał Hańderek m.in. ze mną, z P. i Hańderek zwrócił się do P., że może jeszcze okaże się, że S. jest też powiązany z F. To było sformułowanie wynikające z wcześniejszego kontekstu rozmowy o powiązaniu części sędziów z F. I pamiętam, że P. wtedy odpowiedział - słuchaj Janusz jeśli chodzi o S. to on jest przeciwnikiem F.P. wiedział, że ja mam negatywny stosunek do F. i jego kontaktów z sędziami. Innych kontaktów z F. nie miałem.
(...)
Jeśli chodzi o zarzut III (dotyczący meczu Świt Nowy Dwór - Górnik Łęczna - dopisek dpanek) to nie otrzymałem żadnej obietnicy finansowej przed tym meczem i I nie otrzymałem żadnych pieniędzy. (...)
Wcześniej miałem taki dziwny kontakt z Wójcikiem, kiedy on był jakimś menadżerem Pogoni Szczecin, gdy finansował go Turek Sabri Bekdas. Ja miałem sędziować mecz Pogoni i przed tym meczem wydzwaniał do mnie Diakonowicz i mówił, że będzie rozmawiał ze mną Wójcik przed tym mecze. I faktycznie doszło do spotkania mojego z Wójcikiem w Szczecinie tam gdzie byłem zakwaterowany. I tam rozmawialiśmy, ale on nie składał mi żadnej propozycji korupcyjnej. To było towarzyskie spotkanie, rozmawialiśmy towarzysko o kadrze i tak towarzysko. I tak się to spotkanie skończyło. Mnie zaintrygowało to zachowanie Diakonowicza, który zapowiedział Wójcika i Wójcika, który chciał się ze mną spotkać (...).
Korupcja w Pogoni Szczecin - kalendarium
Ja z Michałem Listkiewiczem znałem się, poznaliśmy się jako sędziowie. On był znanym sędzią kiedy ja wchodziłem w poważne sędziowanie. Sędziowaliśmy razem mecze w lidze, w tym mecz międzynarodowy. Znaliśmy się ze zgrupowań.
(...)
Ja chcę powiedzieć, że te mecze ujęte w zarzutach to mecze dla mnie drugiej czy trzeciej kategorii. Ja sędziowałem dużo ważnych meczów decydujących o mistrzostwie Polski i przyjmując logikę zdarzeń korupcyjnych to w związku z takimi meczami powinienem otrzymać czy żądać dużo większych kwot.
Przesłuchanie 23.03.2010
W dniu dzisiejszym stawiłem się w prokuraturze gdyż chciałbym uzupełnić swoje wcześniejsze wyjaśnienia jak również złożyć i poinformować organa ścigania o nowych faktach, które miały miejsce, a których w poprzednich moich wyjaśnieniach nie było wzmianki. (...) Chciałbym dzisiaj dokonać jakby takiej spowiedzi, chcę powiedzieć o wszystkim co mi wiadome, i deklaruję również poddanie się badaniom na wariografie i konfrontacjom aby przekonać, że to co chcę powiedzieć jest jedynie prawdą i całą prawdą. Składając wyjaśnienia będę posiłkował się moimi notatkami, notesem, w którym mam zapisane wszystkie swoje mecze w karierze sędziowskiej. Rozpocznę swoje wyjaśnienia od lipca 2003, od kiedy zaczęły obowiązywać przepisy o korupcji w sporcie.
(...)
W dniu 20 marca 2004, o którym już była mowa. Był to mecz o mistrzostwo I ligi Górnik Polkowice - Górnik Zabrze. Wynik zawodów był 3:1. (...) Gdy Mariusz J. wychodził z szatni po rozmowie ze mną niejako na koniec rzucił do mnie, że oferuje 8 tys. zł za mecz. nie była to kwota 15 tys. Po meczu faktycznie spotkałem się z nim, on chciał mi dać te pieniądze. Ja odmawiałem ich przyjęcia, tak jak o tym wcześniej już wyjaśniałem. On jednak poszedł za mną do toalety i tam włożył mi do kieszeni zwitek banknotów, pamiętam nawet, że były to banknoty 200 zł.Te pieniądze później przeliczyłem i było tam 3,6 tys. On zapewniał mnie, że jeszcze ktoś rozliczy się ze mną tak jak zresztą już wyjaśniałem o tym. Podsumowując całe moje poprzednie wyjaśnienia są prawdziwe, natomiast trzeba je uzupełnić o te dwa elementy, o których wcześniej nie powiedziałem czyli o złożeniu przez niego propozycji i wręczenie mi pieniędzy po meczu. Dzisiaj jedynie mogę wyrazić żal z tego powodu, było to moje nieodpowiedzialne zachowanie, tym bardziej, że cała rozmowa przed meczem i przyjęcie tych pieniędzy nie było dla mnie motywacją do podejmowania nieobiektywnych decyzji sędziowskich w tym meczu. Nie myślałem o tym żeby komuś pomagać, wszystkie zresztą mecze, które tu opisuję sędziowałem uczciwie.
(...)
Kolejny mecz odbył się 24 kwietnia 2004. Był to mecz o mistrzostwo I ligi Świt Nowy Dwór - Górnik Polkowice. Wynik zawodów 1:0 dla Świtu. O tym meczu już wyjaśniałem. Podtrzymuje te swoje wyjaśnienia. Chciałbym jedynie uzupełnić, że po meczu rozmawiałem na korytarzu z działaczem Świtu, on był tam jakimś wiceprezesem, ale bardziej pamiętałem go jako przedsiębiorcę produkującego pierogi. On mnie podczas tej rozmowy zapraszał m.in. na swoje pierogi. Opowiadał, że ma najlepsze pierogi w okolicy. On mi powiedział, że wie, że przed tym meczem kontaktował się ze mną Wójcik i, że oni mieli przygotowane dla mnie pieniądze, z tego co pamiętam w kwocie 15 tys. On mi w tej rozmowie powiedział, że wie, że ja nie podjąłem tematu meczu przed spotkaniem i dlatego on w ramach naszej przyszłej współpracy, żebyśmy się rozstali w pokoju, daje mi 5 tys. zł.Dał mi te pieniądze w kopercie, wsadził mi te pieniądze do marynarki. Dał mi też swoją wizytówkę, ale tę później wyrzuciłem. Później gdy przeliczyłem te pieniądze to nie było 5 tys. a coś koło 4 tys. Były to banknoty w nominałach około 100 zł. Przed meczem nie spotkałem się z Januszem Wójcikiem.
(...)
W maju 2005 roku sędziowałem mecz o mistrzostwo II ligi Arka Gdynia - Kujawiak Włocławek. Ja podtrzymuje swoje wyjaśnienia (...) Przed meczem P. nic mi nie powiedział o żadnej kwocie (...) Potem u niego w domu P. wręczył mi kopertę, ale były tam materiały i komunikaty dotyczące spraw szkoleniowych. On był wiceprezesem do spraw szkoleniowych. Ostatecznie ja żadnych pieniędzy od niego nie dostałem. (...)
Wyjaśnienia Jarosława Ż. - b. sędziego z Bydgoszczy
Wyjaśnienia Andrzeja K. - b. sędziego z Częstochowy
Wyjaśnienia Zbigniewa M. - b. sędziego z Piły
Wyjaśnienia Mirosława K. - b. sędziego asystenta z Opola
Wyjaśnienia Mariusza S. - b. sędziego z Opola
Wyjaśnienia Ryszarda F. pseudonim Fryzjer
Wyjaśnienia Mariana D. - b. działacza ze Śląska
Wyjaśnienia Piotra W. - byłego sędziego z Krakowa
Wyjaśnienia Ryszarda N. cz. 1, cz. 2 - b. właściciela Odry Opole
Wyjaśnienia b. sędziego Zbigniewa R.
Wyjaśnienia b. sędziego Grzegorza Sz.
Czytaj listę oskarżonych w głównym akcie oskarżenia.
Czytaj listę oskarżonych, którzy dobrowolnie poddają się karze.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!