Wojciech Sz. to były prezes Świtu Nowy Dwór i wiceprezes Widzewa Łódź. Za ustawianie meczów obu tych klubów został oskarżony w akcie oskarżenia dotyczącym tzw. gangu Fryzjera. Ma tam 32 zarzuty (czytaj tutaj).
Wojciech Sz. - właściciel znanej polskiej firmy mięsnej - został zatrzymany pod koniec listopada 2007. Został oskarżony w lipcu 2010 i dobrowolnie poddał się karze (czytaj tutaj), ale sąd nie zgodził się na wyrok bez procesu (czytaj tutaj).
Przesłuchanie 29.11.2007
Chcę ujawnić wszystkie znane mi okoliczności (...). Chcę się rozliczyć z całej swojej działalności w piłce. Ja do Widzewa trafiłem przed rundą jesienną 2004. Wcześniej byłem prezesem Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Wycofałem się z działalności w Świcie bo uznałem, że nie ma tam sensu inwestować w piłkę. To było małe miasto, małe zainteresowanie piłką nożną. Pamiętam, że przed sezonem 2004/2005 zadzwonił do mnie Zbigniew Boniek. Zaproponował mi spotkanie, spotkaliśmy się w jakiejś restauracji w Warszawie. W czasie tej rozmowy Boniek zaproponował mi wejście jako sponsora i prowadzenie Widzewa Łódź. Boniek widział mnie jaką osobę, która będzie jednym ze sponsorów Widzewa Łódź. Ja powiedziałem, że muszę się zastanowić.
korupcja w Widzewie Łódź - kalendarium
Ja byłem zniechęcony i zniesmaczony swoimi doświadczeniami w Świcie, aferą barażową, byłem zniesmaczony układami i układzikami obowiązującymi w naszej piłce. Poza tym moja żona Elżbieta była przeciwna mojemu dalszemu inwestowaniu w piłkę, to pochłaniało sporo pieniędzy. Ja w Nowym Dworze inwestowałem trochę pod reklamę mojej osoby i mojej firmy. Po rozmowie z żoną i z powodu tego, że propozycję złożył mi sam Boniek postanowiłem zainwestować w Widzew Łódź. Zostałem członkiem zarządu i wiceprezesem do spraw sportowych stowarzyszenia Widzew Łódź. Zostało ustalone, że ja będę przekazywał miesięcznie na funkcjonowanie klubu 100 tys. zł plus VAT. Taka byłą wystawiana faktura na moją firmę. Tak wyglądała sytuacja z finansowaniem przez rok. Ja wiem, że był problem z uzyskaniem przez Widzew licencji na grę w II lidze. Nie znam szczegółów, mnie to nie interesowało. Uzyskaniem licencji zajmowali się: Boniek, Puchalski, Kopczyński i Skrzydlewski. Ja wiem tylko, że była kwestia, że nasze stowarzyszenie nie odpowiada za długi poprzedniej sekcji, że tamten podmiot miał jedynie wypożyczoną sekcję piłki nożnej. Nie interesowałem się tym problemem prawnym, jak doszło dokładnie do uzyskania licencji nie wiem. Kojarzę nazwisko Sadowski, jest to ktoś w PZPN, ale nie znam go osobiście.
Ja miałem już wcześniej doświadczenia w Świcie o których powiem później i wiedziałem, że zespoły są kręcone przez sędziów, że za tym kryją się pieniądze i korupcja to było jasne. Trzeba było wejść w ten system i znaleźć dojście do sędziów bo jak nie to wykiwali Cię inni. Przecież wkładałem w to własne pieniądze i też zależało mi by być skutecznym.
Jeśli chodzi o Widzew miałem dwa kierunki dojścia do sędziów. Ja znałem już wcześniej Tadeusza D. - byłego prezesa RKS Radomsko. On był w tym czasie bardzo mocnym człowiekiem w piłce nożnej. Pamiętam taką sytuację gdy byłem jeszcze w Świcie a on był prezesem w Radomsku to były takie spotkania u niego w restauracji przy stacji CPN gdzie ustalano kto ma spaść z ligi, a kto się utrzymać. Na tym spotkaniu ze Świtu był wiceprezes S. On mi to relacjonował. To było 6-7 lat temu. W tym spotkaniu uczestniczył też ktoś z Myszkowa, Hutnika Kraków i ustalano wyniki i to kto ma spaść.
korupcja w RKS Radomsko - kalendarium
Wtedy Tadek D. był bardzo mocny. Ja osobiście Tadka poznałem jak chciał awansować z Radomskiem do I ligi. Spotkaliśmy się chyba w Nowym Dworze. Wtedy ustaliśmy, że jemu zależy na tym żeby Świt wygrał konkretne mecze w II lidze, szczególnie z zespołami walczącymi z Radomskiem o awans. D. powiedział, że będzie dawał moim zawodnikom dodatkowe premie, 30 tys. w przypadku zwycięstwa z drużynami w meczach, na których zależało D. Ja się na to zgodziłem - poinformowałem o tym drużynę i trenera. Faktycznie ten układ zadziałał, my wygraliśmy kilka ważnych meczów dla sytuacji Radomska w tabeli, a D. faktycznie przekazał te premie. Pamiętam, że na pewno chodziło o mecz z Bełchatowem, D. przekazał te pieniądze dla mojej drużyny po 30 tys. 3-4 razy. D. był uczciwy w tym biznesie, to do czego się zobowiązał i co ustaliliśmy wypełnił w 100 procentach. Później nasze drogi się trochę rozeszły, on awansował ze swoim Radomskiem do I ligi, my ze Świtem zostaliśmy w II lidze. Przez prawie rok nie mieliśmy kontaktów. Później Tadeusz wycofał się z piłki po spadku Radomska do II ligi. Spotkaliśmy się po długiej przerwie na jednym ze spotkań Widzewa. To był mecz 13 sierpnia 2004 Widzew Łódź - GKS Bełchatów. D. powiedział, że zastanawia się nad ponownym wejściem do piłki. Ja powiedziałem, że mógłby pomóc w Widzewie i też sponsorować ten klub. Tadek powiedział, że mamy lichych piłkarzy i nic z tego nie będzie. Tadek powiedział, że może pomóc w dotarciu do sędziów. Powiedział, że zna Mariana Duszę, że to jest jego kolega i, że ma dobre kontakty z sędziami. Ja powiedziałem, że jakby wszedł w ten układ to ja zawsze mogę mu podrzucić 10-12 tys. za wygrany mecz dla sędziego tego spotkania. D. się zgodził. Wiem, że on załatwiał kontakt z sędziami niektórych meczów właśnie przez tego Duszę. Ja ufałem D., wiedziałem, że jak powie, że temat z sędziami jest dogadany, a później zwróci się o pieniądze, to, że to jest prawda. Miałem do niego pełne zaufanie. Został też stworzony taki system potwierdzania porozumienia z sędziami, że sędzia z którym dogadywał się D. miał potwierdzić ten fakt tuż przed meczem w rozmowie z kierownikiem drużyny Tadeuszem Gapińskim. On miał użyć w rozmowie z Gapińskim przed meczem jakiegoś charakterystycznego zwrotu potwierdzającego, że temat jest dogadany. Miały to być słowa np., że podróż do Łodzi była udana, że nie złapał gumy, czy coś w tym stylu. O tym, że takie hasło padło mówił mi później Gapiński. To potwierdzało wiarygodność działań D. i to, że sędzia zgodził się na taki układ. Ten system komunikowania się sędziów z Gapińskim to był pomysł D., ja tego od niego nie wymagałem bo mu ufałem, ale przystałem na to rozwiązanie. Ja z doświadczenia powiem, że osób, które miały bezpośredni kontakt z obserwatorami czy sędziami było bardzo niewielu. Według mnie było kilka osób - pośredników, które miały bezpośredni dostęp do sędziów i z którymi ci sędziowie i obserwatorzy zgodzili się rozmawiać i dogadać To zapewniało dyskrecję i to, że tylko kilka osób mogło decydować o wejściu sędziego czy obserwatora w układ. Dla D. taką osobą, która miała dojście do sędziów by ł Dusza. Tak to mi przedstawił Tadek. Ja z Duszą nigdy nie miałem kontaktu, nie znam tego człowieka. Ja z tego co pamiętam - Tadek podjął działanie z sędziami, cztery czy pięć razy przekazywałem mu pieniądze dla sędziów. To było 10-12 tys. zł za mecz. Ja pieniądze dla sędziów załatwianych przez D. przekazywałem tylko i wyłącznie jemu. Przekazywałem mu te pieniądze najwcześniej na stadionie Widzewa, gdzie spotykaliśmy się na meczach. Ja nie wiem jak trafiały później te pieniądze do sędziów. Tym już zajmował się Tadek. Układ był taki, że ode mnie nikt by bezpośrednio nie wziął tych pieniędzy, musiała to być osoba zaufana. Ja nigdy nie przekazywałem na prośbę Teda pieniędzy żadnej innej osobie, nigdzie ich nie zawoziłem, nigdzie nie kazałem ich zawozić żadnemu z moich współpracowników. Układ był prosty. D. załatwiał temat, mówił, że jest dogadane, sędzia potwierdzał to Gapińskiemu, a w przypadku korzystnego rezultatu ja przekazywałem pieniądze Tadkowi, a on załatwiał resztę.
Pamiętam, że pierwsze mecze w II lidze Widzew przegrał. Z tego co pamiętam Tadek zaczął działalność od meczu Widzewa ze Szczakowianką w Łodzi 21 sierpnia 2004. Mi zależało na zwycięstwie z tą drużyną, mi generalnie zależało na zwycięstwach Widzewa, byłem nową osobą w nowym środowisku, była presja kibiców i chciałem się pokazać z jak najlepszej strony. Ja poza tym miałem niewyrównane porachunki z Jaworznem w związku z aferą barażową. Pamiętam, że Tadek potwierdził mi w związki z tym meczem, że temat z sędzią jest dogadany, byłem na tym meczu. Chyba bezpośrednio po meczu przekazałem Tadkowi pieniądze na stadionie. Miał je przekazać sędziemu. Ja już później nie pytałem o szczegóły, było zwycięstwo, pieniądze dla sędziów zostały przekazane Tadkowi, dalej mnie to nie interesowało. Ja chciałem dodać, że mnie interesowały tylko zwycięstwa, za remisy nawet na wyjeździe nie płaciłem.
Kojarzę kolejny mecz, w którym działał Tadek D. To spotkanie Widzew Łódź - Świt Nowy Dwór Mazowiecki z 18 września 2004, zakończony naszą wygraną 1:0. Ja tutaj miałem mieszane uczucia bo graliśmy z moim byłym klubem, ale Tadek zajął się sprawami "organizacyjnymi". I podobnie, ja rozmawiałem tylko i wyłącznie z nim i tylko i wyłącznie przekazywałem pieniądze Tadkowi. Ja nie wiem czy ten sędzia dostał pieniądze bezpośrednio po meczu czy one trafiły do niego na Śląsk i jak tam trafiły. To była działka D.
Pamiętam, że na pewno przekazywałem pieniądze Tadkowi w związku z meczem Ruch Chorzów - Widzew Łódź z 16 kwietnia 2005 zakończony wynikiem 3:1 dla Widzewa. Pamiętam ten mecz dobrze, byłem na tym spotkaniu w Chorzowie. Tam w związku z przebiegiem tego meczu wyzywali mnie kibice z Chorzowa. Wyzywali mnie od przekręciarzy, pod koniec meczu było niebezpiecznie i musiałem opuścić stadion przed zakończeniem spotkania. Pamiętam, ze w tym meczu sędzia dał czerwoną kartkę piłkarzowi Ruchu Śrutwie, był rzut karny dla Widzewa. Pieniądze dla sędziego tego spotkania przekazałem Tadkowi w Łodzi chyba podczas następnego meczu Widzewa z Jagiellonią Białystok. Przekazałem mu te pieniądze na stadionie, to była standardowa kwota 10-12 tys. zł. Ja te pieniądze trafiły do sędziego nie wiem, to była rola Tadka. jeśli chodzi o informacje od sędziego dla Tadka Gapińskiego, że potwierdzają układ to system ten działał także na wyjazdach.
Kojarzę też, że Tadek pomagał w meczu Widzew Łódź - Ruch Chorzów z 1 września 2004 roku, zakończonego naszą wygraną 2:1, sędziowanym przez Janusza O. i chyba w meczu Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź z 5 września 2004. Tam co prawda padł remis, ale Tadek mówił, że działał z sędzią, że Widzew jest słaby i ja coś kojarzę, że przekazałem mu 5 tys. dla sędziego.
D. oficjalnie nie wszedł do Widzewa, on chciał utworzenia spółki akcyjnej, on powiedział, że na stowarzyszeniu już się sparzył. Nie mam żadnych wątpliwości, że o tym procederze nie wiedział Boniek. Ja mu nic nigdy nie powiedziałem. Kilka dni temu pojawił się w gazecie jakiś artykuł o korupcji w Widzewie. Boniek zadzwonił w związku z tym artykułem do mnie i pytał czy coś mi wiadomo na ten temat. Ja zaprzeczyłem, było mi głupio się mu przyznać.
Drugi kierunek działania z sędziami w związku z meczami Widzewa Łódź to była osoba Zdzisława N. i mężczyzny o imieniu Irek. Tego N. ja poznałem jeszcze za czasów prezesowania w Świcie. On kręcił się przy piłce, mówił, że ma układy tu i tam, że zna takich piłkarzy i prezesów. Wiem, że on był blisko klubu Jagiellonia Białystok. Jeśli chodzi o Świt to poruszaliśmy tematy czysto piłkarskie, on proponował mi piłkarzy do mojego klubu, przyjeżdżali jacyś jego zawodnicy z Wysokich Mazowieckich, z Mlekowity, proponował mi bramkarza z Piasta Gliwice. Ja nawet zawarłem kontrakt z jakimś piłkarzem, którego on proponował. Ten N. to był bardzo miły człowiek, byłem z nim nawet w Czechach bo miał mi załatwić zbyt na wędliny.
Pamiętam, że jak już działałem w Widzewie to ten N. się ze mną skontaktował. Chyba najpierw rozmawialiśmy telefonicznie, spotkaliśmy się osobiście na meczu Jagiellonia - Widzew Łódź z 5 września 2004. Tam ten N. powiedział mi, że zna takiego chłopaka, który pomaga Jagiellonii w dotarciu do sędziów i ustawianiu meczów. Powiedział, że on bliżej nie zna tego chłopaka, ale jakbym chciał to mógłby z nim porozmawiać i pomóc mi w meczach Widzewa. N. powiedział, że może to wziąć na siebie. Ja lubiłem tego N. i mu wierzyłem, że to poczciwa chłopina. On powiedział, że przez tego mężczyznę - Irka - to kupienie sędziego wychodzi taniej, nie 20-30 tysięcy, ale 12-15 tys. Ja powiedziałem: Zdzisiu jak możesz to pomóż. Tak doszło do mojej współpracy z N. i tym Irkiem. Z tego co ja kojarzę, raz, za pierwszym razem pieniądze dla Irka jako pośrednika przekazałem N. To była kwota 12 tys., może 15 tys. Kojarzę, że N. przyjechał do mnie do firmy, albo było tak, że spotkaliśmy się w Warszawie, jemu chyba wtedy zepsuł się samochód. N. jeździł deawoo musso. Ja analizuję to zestawienie meczów Widzewa i nie potrafię odtworzyć w związku z jakim meczem Widzewa przekazałem pieniądze N.
Pierwszy kontakt z tym Irkiem miałem natomiast przed meczem Zagłębie Sosnowiec - Widzew Łódź z 24 października 2004 zakończonym naszym zwycięstwem 2:1. Sędzią tego meczu był Artur Sz. Ja pamiętam, że N. powiedział, że lepiej będzie jak przejmę kontakt z tym Irkiem osobiście, że on się nie chce w to mieszać, że ja mogę pomyśleć, że on coś z tego ma. Ja się zgodziłem. N. miał dać mój numer telefonu temu Irkowi i on miał do mnie zadzwonić. Tak też się stało, w tej rozmowie ustaliliśmy z Irkiem, że on spróbuje załatwić sędziego meczu Zagłębie - Widzew. Pamiętam, że potwierdził mi telefonicznie, że temat sędziego jest dogadany, jakie on miał dojście do tego sędziego nie wiem. Widzew wygrał ten mecz. Pamiętam, że 2-3 dni po meczu zadzwonił ten Irek, powiedział, że jest w Warszawie i, że jest umówiony z tym sędzią. Pojawiła się kwestia dostarczenia pieniędzy dla sędziego. Ja ustaliłem z tym Irkiem, że pieniądze podwiezie mu ktoś z moich pracowników. Ja z tego co pamiętam wysłałem swojego kierowcę (...). On pojechał do tej Warszawy mercedesem vito z reklamami Lukullusa. Ten kierowca to też kibic piłkarski. Powiedziałem pracownikowi, że ma zawieźć pieniądze na ulicę Ordynacką, że tam na niego będzie czekał mężczyzna, który będzie wiedział, że będzie dla niego przesyłka. Dałem G. pieniądze - 12-15 tys. zł. G. potwierdził mi przekazanie pieniędzy, nie oszukał mnie. W związku z tym meczem miałem z tym Irkiem tylko kontakty telefoniczne, wtedy jeszcze nie spotkaliśmy się.
Następne spotkanie rozprowadzone przez Irka to był mecz Widzew Łódź - Kujawiak Włocławek z 13 listopada 2004 zakończony naszą wygraną 2:1. Sędzią tego spotkania był Tomasz W. Przypominam sobie, że byłem na tym meczu, że w przerwie nawet dzwoniłem do tego Irka bo byłem niezadowolony z jego przebiegu i postawy sędziego. Do przerwy było 1:1. Ten Irek mnie uspokajał, powiedział, że będzie dobrze i rzeczywiście było. Przed meczem skontaktowaliśmy się z Irkiem telefonicznie. On powiedział, że podejmuje się załatwienia tego wyniku z sędzią. Ja kojarzę, że ten Irek wysyłał mi sms z inicjałami sędziego i literą miasta, z którego pochodził. Tak nie było zawsze. Taka sytuacja miała miejsce raz czy dwa razy. Nie było natomiast ustaleń, że sędzia ma dać przed meczem jakiś sygnał Tadeuszowi Gapińskiemu. Takie sytuacje były ustalone tylko z Tadkiem D., z Irkiem nie ustalaliśmy tego typu kontaktu. Ja zgodziłem się na działania Irka z sędzią tego meczu Widzew - Kujawiak, w grę wchodziła standardowa kwota 12-15 tys. Widzew wygrał ten mecz i pamiętam, że po tym meczu ja spotkałem się z Irkiem osobiście po raz pierwszy. Spotkaliśmy się w restauracji Deco Kredens przy ulicy Ordynackiej w Warszawie. Wypiliśmy kawę, on coś tam zjadł. Tam przekazałem mu pieniądze dla sędziego tego spotkania. Ten Irek mówił mi, że ma jakąś szkółkę, że ma młodych piłkarzy. Mówił, że współpracuje z tym N., nie pamiętam czy z kimś jeszcze. Widzieliśmy się gdzieś z 15 minut. Z żadnym sędzią nie widziałem się w tej Warszawie. Irek nie mówił mi, że jest umówiony z tym sędzią i gdzie. Nie interesowało mnie to.
Później była runda wiosenna 2005. Ja pamiętam, że Irek dzwonił do mnie przed meczem Widzew Łódź - GKS Bełchatów z 31 marca 2005, zakończonym naszą przegraną 1:2. Irek mówił, że ma dojście do sędziego, że złoży mu propozycję i sędzia się zgodził. Ja to zaakceptowałem, ale mecz przegraliśmy. Ja nie widziałem żadnej pomocy sędziego w tym meczu. Do przekazania żadnych pieniędzy oczywiście nie doszło.
Irek informował mnie też, że jest po rozmowach i złożeniu propozycji sędziemu meczu Radomiak Radom - Widzew Łódź z 9 kwietnia 2004. Ten mecz wygraliśmy 3:0. Pamiętam, że po tym meczu też przekazałem Irkowi pieniądze - standardowo 12 lub 15 tys. Nie pamiętam gdzie doszło do przekazania tych pieniędzy, w grę wchodzi Warszawa. Wiem też, że ten Irek był raz u mnie w firmie w Leoncinie. Czy i jak trafiały te pieniądze do sędziego nie wiem, nie interesowało mnie to.
Kolejny mecz, w którym Irek miał układ z sędzią i za który przekazałem mu pieniądze to był mecz Szczakowianka - Jaworzno - Widzew Łódź z 27 kwietnia 2004. Wygraliśmy ten mecz 1:0. Jak wynika z zestawienia sędziował Piotr W. Przed meczem Irek tradycyjnie poinformował mnie, że on ma dojście do sędziego. Ja się zgodziłem żeby z nim rozmawiał. Potem on mi powiedział, że z sędzią się dogadał. My wygraliśmy. Pieniądze przekazałem Irkowi w Warszawie bądź u siebie w firmie.
Ja potwierdzam, że mogłem się też spotkać z Irkiem w Hotelu Bristol w Warszawie, gdzie przekazałem mu pieniądze, ale nie pamiętam po którym meczu to było. Faktem jest, że ja przekazywałem Irkowi pieniądze w złotówkach, ale była też taka sytuacja, że ja przekazałem mu pieniądze w dolarach, które on miał wymienić w kantorze. Dla sędziego spotkania Szczakowianka - Widzew był standardowa kwota 12 tys. zł.
Nie przypominam sobie żeby ten Irek kontaktował się ze mną w związku z meczem Podbeskidzie Bielsko - Biała - Widzew z 7 maja 2005, ja nie przekazywałem mu pieniędzy w związku z tym meczem.
Nie pamiętam dokładnie zdarzeń związanych z meczem KSZO Ostrowiec - Widzew Łódź z 11 maja 2005. Sędzią był Robert S. Wygraliśmy ten mecz 4:1. Ja byłem na tym meczu osobiście, zresztą ze Zbyszkiem B. Wydaje mi się, że to był mój ostatni mecz we współpracy z Irkiem. Nie pamiętam dokładnie, ale Irek mógł dzwonić i mówić, że możliwy jest układ z sędzią. Nie wykluczam, że przekazałem mu po tym meczu pieniądze - normalnie kwotę pomiędzy 12 a 14 tys., ale zdarzenia dotyczące tego meczu jakoś mi się zatarły w pamięci. Ta współpraca z Irkiem chyba się skończyła po tym meczu. Ja nie miałem do niego dużego zaufania, pamiętam, że w paru meczach powiedział, że jest dogadany z sędzią, a mecz przegraliśmy lub zremisowaliśmy. Pamiętam, że jakieś pół roku temu Irek zadzwonił i poprosił mnie o spotkanie. Spotkaliśmy się przy ulicy Żelaznej. On mi powiedział, że musi uciekać do Anglii bo jest wzywany na policję we Wrocławiu. Powiedział, że on nie chce nikogo wydać i, że muszę dać 30 tys. zł dla jego żony na życie w związku z jego planowaną ucieczką do Anglii. Ja powiedziałem, ze nie lubię szantażystów, żeby spieprzał i, że może wszystko opowiedzieć policji. (...)
korupcja w Świcie Nowy Dwór - kalendarium
Jeśli chodzi o moje prezesowanie w Świcie Nowy Dwór to w kwietniu 2004 roku ja zatrudniłem jako pierwszego trenera Janusza Wójcika - byłego trenera reprezentacji. Świt miał wtedy po rundzie jesiennej chyba 6 pkt, jego sytuacja w tabeli była bardzo zła. Uważam, że Świt był w rundzie jesiennej kręcony przez sędziów i to bardzo mocno. W rundzie wiosennej do meczu z Zabrzem trenerem był Władysław Stachurski. Od meczu z Odrą Wodzisław trenerem był Janusz Wójcik, ale chyba jeszcze przez miesiąc do protokołu był wpisywany Zmitrowicz. Wójcik nie miał wtedy jeszcze jakiegoś wymaganego dokumentu z zagranicy, gdzie wcześniej trenował. Zmitrowicz później został drugim trenerem Świtu. Wójcika jako trenera zaproponował mi Wojtek Jagoda - doradca d/s sportu burmistrza Nowego Dworu. On i burmistrz byli na pierwszych rozmowach z Wójcikiem, a jak doszło do szczegółów, szczególnie dotyczących wynagrodzenia Wójcika to rozmawiałem ja. Z Wójcikiem spotkaliśmy się w hotelu przy Krakowskim Przedmieściu, nie pamiętam jego nazwy. Doszliśmy do porozumienia, uważałem, że trener reprezentacji to niezły pomysł, postanowiłem spróbować. Zależało mi na pozostaniu Świtu w I lidze. Ustaliliśmy z Wójcikiem stawkę za trenowanie zespołu do końca rundy - to było 50-60 tys. zł. Już przed meczem z Odrą Wodzisław w związku z trudną sytuacją Świtu doszło do mojej rozmowy z Wójcikiem, on przeliczył ile mamy punktów, ile zostało meczów do końca rundy i powiedział mi, że "to nie czas na trenowanie, a na załatwianie".
Czytaj o wyjaśnieniach, wg. których Wójcik ustawiał mecze Śląska Wrocław (czytaj też tutaj).
Czytaj o zatrzymaniu Janusza Wójcika i postawieniu mu zarzutów (tutaj).
Czytaj o wywiadzie Janusza Wójcika dla Rzeczpospolitej.
Użył ładnego słowa, że "organizacja" meczu kosztuje 20 tys. przed tym meczem z Odrą Wodzisław. Wygraliśmy 3:1. Po meczu była euforia i Wójcik zaczął pić, pił przez kilka dni i nie było go w klubie. Na mecz z Amiką przyjechał pijany, pamiętam, że pomylił szatnie i chciał wejść i zrobić odprawę w szatni Majewskiego, trenera Amiki. O meczu z Odrą Wójcik nie mówił za dużo, powiedział jedynie, że to jego zasługa. Ja wiem, że przed tym meczem z Odrą i kolejnymi Wójcik dużo wydzwaniał, ja słyszałem fragmenty tych rozmów, ale były takie slogany i słowa "Misiu". Na mecz do Amiki jechałem samochodem z moim szwagrem. Przed tym meczem Wójcik dostał kolejne 20 tys. na "sprawy organizacyjne". Obejrzałem ten mecz. Tam na początku meczu wyleciał za czerwoną kartkę nasz bramkarz Peskovic. Sędzia nie uznał jednej z naszych bramek, moim zdaniem prawidłowej. Mecz zakończył się remisem 2:2. Wójcik powiedział żebym zabrał go do domu. Powiedziałem, że nie ma problemu. gdy wyjeżdżaliśmy z Wronek on powiedział żebyśmy podjechali do jego znajomego. Ja powiedziałem, że dobrze, nie wiedziałem gdzie jedziemy. Podjechaliśmy do jakiegoś domu za Wronkami. Wójcik kazał wjechać mi do garażu. Weszliśmy do jakiegoś domu, ja, Wójcik i mój szwagier. Wyszedł do nas gospodarz i ja zobaczyłem Ryszarda F. Ja nie znałem wcześniej tego mężczyzny osobiście, skojarzyłem go wtedy z gazety. Widziałem wtedy F. po raz pierwszy i ostatni. Jedliśmy kolacje w kuchni i piliśmy bardzo dużo wódki. Nie pił jedynie mój szwagier, on prowadził samochód. Widziałem też tam żonę tego F., taką blondynkę. Ona nie siedziała z nami przy tej kolacji. Popiliśmy. F. mówił o tej aferze ze Szczakowianką. Odniosłem wrażenie, że on trochę się mnie bał w związku z tą aferą ze Szczakowianką i moją krytyką sędziów. Relacje F. i Wójcika wyglądały na dobre, na pewno nie znali się pięć minut. Nie pamiętam czy rozmawialiśmy na tej imprezie o meczu Amica - Świt. Nie mam pewności, ale Wójcik i F. wychodzili gdzieś na rozmowy. Ja byłem już potem mocno pijany i nie pamiętam szczegółów. Ja po tym spotkaniu wnioskuję, że F. i Wójcik mieli ze sobą dobry układ. Na podstawie rozmów Wójcika z F. na tej imprezie ja wywnioskowałem, że Wójcik niektórych sędziów załatwia przez F. Za mecz z Amiką pieniądze nie zostały rozliczone, tzn. nie wróciły do mnie.
Kolejny mecz to było spotkanie z Górnikiem Łęczna z 24 kwietnia 2004 zakończone naszą wygraną 1:0. Sędzią spotkanie był S. i tutaj ponownie przekazałem 20 tys. na sprawy organizacyjne. Wydaje mi się, że zawodnicy Górnika nie byli specjalnie zaangażowani w ten mecz. Tutaj otrzymałem informacje po meczu, że sprawa była załatwiana z jednym lub z dwoma piłkarzami Łęcznej, którzy znali Wójcika bądź kiedyś u niego grali. Tę informację dostałem bądź od kogoś z zarządu klubu - może od pana S. bądź od któregoś z naszych piłkarzy. Dowiedziałem się, że ktoś z zarządu jechał przed meczem do tych zawodników Łęcznej. W tym czasie w zarządzie było 7-8 osób, to byli lokalni biznesmeni też żywotnie zainteresowani wynikami i łożący mniejsze pieniądze na klub. (...) Nie wiem dokładnie jaka tam poszła kasa do zawodników, ale podejrzewam, że nie mniejsza niż 20 tys. (...) Po meczu Wójcik znowu pił.
Pamiętam, że jeśli chodzi o mecz w Płocku to Wójcik powiedział, że nic się nie da załatwić. Wójcik był wtedy w konflikcie z D., oni się nie znosili. To był jeszcze konflikt z czasów gdy Wójcik trenował reprezentację, ale nie wiem o co poszło. Ten mecz przegraliśmy, przed meczem nie dawałem Wójcikowi pieniędzy na sprawy organizacyjne.
Kolejne spotkanie to Świt - Polonia Warszawa z 8 maja 2004, zakończony wygraną naszej drużyny 2:1. Wiem, że tu mecz był załatwiany z piłkarzami Polonii. Przed meczem przekazałem Wójcikowi pieniądze. To była kwota większa niż 20 tys. Pamiętam, że Wójcik powiedział, że on załatwiał tę sprawę z piłkarzami Polonii, ale oni się nie godzą na 20 tys. i musiałem dać więcej. To było 30 tys. Dokładnie było tak, że ja dałem 20 tys., a na resztę była zrzutka pozostałych członków zarządu, ale nie wszystkich. Nie wszyscy chcieli się zrzucać. Na pewno potrafili się zrzucić J. i S. Wójcik powiedział, że załatwia tę sprawę z bramkarzem Polonii Warszawa. Faktycznie ten bramkarz bardzo pomógł Świtowi. Zrobił błąd i to chyba przy obu bramkach. Chodzi o Artura S. Od Wójcika wiem, że on ten mecz załatwiał z S. Cała kasa miała iść do S.
korupcja w Polonii Warszawa - kalendarium
Mecz wyjazdowy z Legią nie był załatwiany, to nie miało sensu, nie mieliśmy szans.
Kolejne spotkanie to mecz Świt - Lech Poznań z 22 maja 2004, wygrany przez nas 1:0. Ten mecz był ułożony. Aby opisać ten mecz muszę wrócić do historii. Był taki sezon, była to runda wiosenna 2002. Wtedy Lech Poznań walczył o awans. Świt nie grał już o nic. Przed meczem Świt - Lech przyjechał do mnie prezes Lecha pan Majchrzak. On powiedział, że zależy im na zwycięstwie, że walczą o awans i chca by zawodnicy Świtu odpuścili ten mecz. Zaproponował dla piłkarzy mojej drużyny 50 tys. Ja powiedziałem, że ja nie podejmę takiej decyzji, że przedstawię tę propozycję zarządowi i piłkarzom. Zarząd i piłkarze wyrazili zgodę na takie rozwiązanie, na odpuszczenie tego meczu, za takie pieniądze. Lech wygrał to spotkanie - to było jakieś 5-2 czy 4-2. Po meczu Majchrzak zostawił w klubie te obiecane 50 tys. Pieniądze te dostała chyba rada drużyny czy kierownik i rozdzielili je. Ten temat odpuszczonego meczu wrócił właśnie przed tym meczem z Lechem wiosną 2004. Wiem, że negocjacje w tej sprawie prowadził Janusz S. On dzwonił do Poznania i był w Poznaniu, rozmawiał tam z działaczem, nie pamiętam jego nazwiska. Kojarzę - mógł to być E. Wiem, że w Lechu początkowo była konsternacja, ale oni zgodzili się nam zrewanżować, odpuścić mecz i oddać punkty. Ja nie przekazywałem na ten mecz żadnych pieniędzy dla zawodników Lecha, nie wiem czy i jakie pieniądze poszły dla zawodników Lecha. Byli też u nas w zarządzie inni panowie do płacenia, nie mogłem wszystkiego finansować tylko ja, a inni byliby tylko do orderów.
korupcja w Lechu Poznań - kalendarium
Kolejny mecz to spotkanie Świt Nowy Dwór - Dyskobolia z 8 czerwca 204 przegrany przez nas 1:3. Tutaj Wójcik powiedział, że on nie ma szans i nie ma dojścia. Nie przekazałem mu pieniędzy na sprawy organizacyjne. My szukaliśmy dojścia do Drzymały, rozmawiał z nim nawet pośrednik, jakiś prawnik, który grał z nim w tenisa, ale Drzymała nie chciał słuchać. Ten mecz to był wstyd i klęska. Wójcik upił się tak, że nie pamiętał tego meczu, on nie wiedział nawet kogo i na kogo zmienia.
Następnie przyszedł mecz ostatniej szansy z Górnikiem Polkowice z 11 czerwca 2004. My musieliśmy ten mecz wygrać. Tylko zwycięstwo dawało nam szanse na baraże z Cracovią, ale też wiedziałem, że w meczach z Cracovią nie mamy szans bo oni była mocna "organizacyjnie". Mecz z Górnikiem załatwiał Wójcik, on miał dojście do sędziego. Wójcik gdzieś wydzwaniał, mówił, że to będzie kosztowało 100 tys. zł, tyle chciał sędzia. Cała sytuacja rozgrywała się 3 godziny przed meczem. Właśnie wtedy Wójcik powiedział, że te 100 tys. mają zostać zawiezione sędziemu do hotelu w Łomiankach. Tam ten sędzia nocował po meczu. Pieniądze przed meczem zawiózł Ireneusz J. To było załatwiane na szybko, przed meczem. J. o tym, że ma jechać z pieniędzmi do tego hotelu, do sędziego powiedziałem ja, ja z tego co pamiętam byłem wtedy w Warszawie, miałem z J. kontakt telefoniczny. W związku z tym nie dawałem mu pieniędzy, z tego co wiem on wziął swoje pieniądze. On prowadził piekarnie, załatwienie przez niego takich pieniędzy, nie było problemem. Widziałem się z tym J. na meczu, on powiedział, że był w tym hotelu, że przekazał temu sędziemu te pieniądze. Mecz zakończył się remisem. Sędzia nie pomagał Świtowi, można powiedzieć, że on sędziował normalnie. Po meczu było wielkie rozczarowanie. J. pojechał do tego sędziego, odebrał te pieniądze, ale nie wiem czy z tego hotelu. J. nic mi nie przekazał czy ten sędzia się jakoś tłumaczył dlaczego nam nie pomógł. Ten mecz był również ważny dla Polkowic, gdyby przegrali oni by spadli z ligi. Po tym meczu rozstałem się z Wójcikiem, podziękowałem też zarządowi i władzom miasta, ogłosiłem, że odchodzę z klubu.
Ja wiem jedno, że ta piłka jest chora od samego początku, od kiedy zacząłem się w niej bawić, przekręt na przekręcie, ona może zniszczyć najuczciwszego człowieka. To był system, on nie zezwalał na to żeby normalnie rozgrywać mecze i fascynować się normalną piłką. Nie można było rozegrać meczu bez kupienia go, nawet jak sędzia miał sędziować uczciwie to trzeba było mu zapłacić. Uważam, że za tym stała grupa mocodawców, ktoś z centrali tym sterował. Było przyzwolenie na takie praktyki, normalnie gdy próbowano interweniować w związku ze złym sędziowaniem i woziło się do PZPN kasety z meczami to nic to nie dawało. To centrala nic nie robiła w tej sprawie, tolerowała to i pozwalała na takie praktyki. Myślę, że ci wszyscy działacze w PZPN udawali, że nie wiedzą co jest grane. A później to już szła karuzela. Uważam, że ci wszyscy, którzy rządzą w PZPN powinni odejść, skompromitowali się. Trzeba stworzyć nowe oblicze tej organizacji.
Chcę powiedzieć, że w drugim meczu barażowym Świt - Szczakowianka nie grało kilku podstawowych zawodników świtu, w tym trzech przedstawiło zwolnienia lekarskie, a dwóch trener musiał zmienić bo nie angażowali się w grę. W zamian za jednego zawodnika musiał wpuścić bramkarza bo nie było innego zawodnika z pola do zmiany. Ja chciałem żeby ci zawodnicy grali w tym meczu, natomiast oni ewidentnie nie chcieli w tym meczu grać. Pierwszy mecz barażowy wygraliśmy tylko dlatego, że padła przypadkowa bramka. W drugiej połowie meczu zawodnicy Świtu ewidentnie starali się żeby Szczakowianka doprowadziła do wyrównania, zawodnicy Szczakowianki mieli kilka sytuacji sam na z naszym bramkarzem Peskoviciem, ale on wyśmienicie bronił.
Korupcja w Szczakowiance Jaworzno - kalendarium
Przesłuchanie z 20 października 2008
Ja w Świcie zacząłem działać gdy ten klub był w III lub IV lidze. Wcześniej ten klub prowadził pan Nowakowski - piekarz, który klub zostawił. Do mnie zgłosiła się Rada Miejska Nowego Dworu, która zaproponowała mi i spytała czy nie chciałbym temu klubowi pomóc. I tak działałem w tym klubie 7 czy 8 lat czy nawet kilkanaście. Gdy ja przyszedłem do tego klubu to tam nic właściwie nie było. Nie było piłkarzy, boiska, trybun, To był mały, lokalny, miejscowy klub. Ja tworzyłem zarząd tego klubu z innymi miejscowymi przedsiębiorcami. Ja zaprosiłem do współpracy swoich kolegów mających swoje firmy. To był klub miejski i ja nie zamierzałem sam wykładać pieniędzy i dlatego ściągnąłem innych biznesmenów. To byli lokalni przedsiębiorcy. Początkowo to były niewielkie pieniądze potrzebne na działanie klubu w niższych ligach. (...)
Pamiętam, że Wójcik powiedział, że przejrzał mecze Świtu i powiedział, że wynika z jego analizy, że część meczów Świt ma szanse wygrać, a część meczów nie ma szansy wygrać. On mi nie mówił jakie mecze Świt ma szanse wygrać, a jakich nie ma szansy, a ja go nie dopytywałem. Ale Wójcik wierzył, że może wygrać każdy mecz, wierzył, nawet, że może wygrać z Legią, tam nawet Świt wyrównał. Po tych słowach Wójcika, że trzeba organizować ja chciałem wiedzieć ile i komu trzeba płacić i jak to ma wyglądać. Wójcik mówił, że to różnie będzie, że będzie 5 tys., 10 tys., może więcej, to zależy od sytuacji. Ja jeszcze chcę powiedzieć, że w klubie był taki pośrednik, to był wiceprezes S. On mówił, że zna kogoś w Warszawie, że coś gdzieś może załatwić. Ja mu dawałem pieniądze na załatwianie spraw, ale nie wiem co załatwiał. S. wiem, że też miał dawać pieniądze tam gdzie Wójcik coś załatwiał. Jak Wójcik mówił, że będą potrzebne pieniądze to ja się domyślałem, że na załatwianie meczów, ale nie dopytywałem dokładnie na co czy na sędziów czy na zawodników. Wójcik nigdy nie mówił gdzie i co załatwiał. Ale uważam, że wszystko wiedział S. bo od niego dowiadywałem się, że wszystko jest załatwiane w danym meczu. To pan S. był osobą od spraw "organizacyjnych", tj. od kontaktu z innymi osobami, które miały pomóc w wygraniu meczu. Ja pieniądze na organizacje meczu dawałem bądź S. bądź Wójcikowi. Ja uważam, ze praktycznie w całej tej rundzie wiosennej gdy było zwycięstwo to ja przekazywałem pieniądze na cele "organizacyjne" Wójcikowi lub S. Pamiętam, że jeśli chodzi o mecz z Polkowicami to pieniądze przekazywałem J., bo to była duża kwota. Na ten mecz zrzucałem się ja, J. i S. Dokładnie ja powiedziałem żeby J. zapłacił, tzn. zastawił swoje pieniądze, ja mu powiedziałem, że mu zwrócę swoją dolę. Ten kontakt z sędzią w tym meczu załatwiał Wójcik. Wiem, że J. miał te pieniądze, które przekazał sędziemu tego meczu, w domu. Ustalenia były takie, że te pieniądze wyłożymy po połowie, a może ja powiedziałem, że wyłożę 70 tys. O tym, że będziemy próbować podchodzić pod sędziego wiedzieliśmy wcześniej, miał to załatwiać Wójcik. O kwocie dowiedzieliśmy się chyba 4 godziny przed meczem. Wiem, że pieniądze od sędziego odbierał J., ja powiedziałem po meczu żeby jechał odebrać pieniądze. Nie wiem gdzie je odebrał, może w hotelu Malwa gdzie nocowali sędziowie i gdzie J. zawoził pieniądze przed meczem sędziemu. J. to był oddany działacz, ciągnął ten Świt jeszcze po mnie.
O tym, że Wójcik powiedział, że trzeba załatwiać mecze rozmawiałem z J., S. i Sz. Ja ich nie pytałem czy mam przekazywać te pieniądze na cele "organizacyjne" czy nie bo ja wykładałem pieniądze. Ale rozmawialiśmy na ten temat. Ja rozmawiałem tylko z nimi z zarządu bo pozostali członkowie to nie byli moi ludzie. Ja wiedziałem, że jedynie J. będzie mógł wyłożyć jakieś większe pieniądze. On ze dwa razy zrzucał się na te cele organizacyjne. Sz. nie mógł dawać pieniędzy bo by go żona zastrzeliła. S. mógł wyłożyć 1 lub 2 tys. zł. Ja wykładałem pieniądze, a tym by one trafiały dalej zajmował się S. i w jednym przypadku J. Wójcik też dostawał pieniądze na cele organizacyjne ale on współdziałał ze S. Wyglądało to tak, że Wójcik lub S. mówili , że na dany mecz będzie potrzebna taka, a nie inna kwota, ja je dawałem, a później S. mówił, że wszystko jest załatwione. O tym procederze wiedział też L. ale ja mu tego nie mówiłem. Ja nie pamiętam czy dawałem jakieś pieniądze L. na sprawy organizacyjne. Mogło tak być. Mogło tak być, że L. wymieniał dla mnie jakieś pieniądze w kantorze, nie pamiętam tego. Ja nie wiem czy L. przekazywał pieniądze za załatwianie meczów. Ja osobiście nigdy nie przekazywałem pieniędzy ani obserwatorom ani sędziom. Nie przypominam sobie żebym był świadkiem przekazywania pieniędzy.
Jeśli chodzi o mecz z Odrą Wodzisław to tu na pewno sprawy organizacyjne załatwiał Wójcik. Tutaj poszło na ten mecz 20, może 15 tys. zł. Ja podawałem wcześniej 20 tys., ale minął rok od poprzedniego przesłuchania, wtedy pamiętałem lepiej. Ja z sędzią tego meczu nie widziałem się ani przed ani po spotkaniu. O tym, że sprawa jest dogadana i trzeba dać kasę wiedziałem jakieś dwa dni przed meczem. W dniu meczu przywoziłem pieniądze na stadion i dawałem je S. lub Wójcikowi. O tym, że temat jest dogadany i trzeba dać pieniądze dowiadywałem się przeważnie od Wójcika, a o tym, że temat jest dograny i przekazano pieniądze od S. Wiem, że S. dawał jakieś pieniądze zawodnikowi Górnika Łęczna o nazwisku S. S. i Wójcik spotkali się z tym S. w Warszawie i tam S. dał mu pieniądze za odpuszczenie tego mecz. Tego S. znał Wójcik.
Może i byłem świadkiem, że sędzia odbierał pieniądze w klubie, ale tego dokładnie nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że pieniądze przekazywał sędziom S. na sali MOSIR-u, gdzie umawiał się z sędziami.
Jeśli chodzi o mecz z Amiką Wronki to Wójcikowi pieniądze przekazałem dzień przed meczem albo w dniu wyjazdu na mecz. Ja nie mam pewności czy Wójcik jechał ze mną i z moim szwagrem na ten mecz czy też jechał z drużyną. Na pewno wracaliśmy razem z tego meczu moim samochodem, który prowadził mój szwagier. Pamiętam, że w meczu z Amiką nasz bramkarz dostał czerwoną kartkę, chyba za rękę poza polem karnym. Tę kartkę bramkarz dostał w pierwszej połowie. Wójcik powiedział, że na ten mecz będą potrzebne pieniądze na załatwienie sędziego. (...)
Ja wiem, że tam w Amice był jeszcze taki trener Czyżniewski, przyjaciel Wójcika. Oni po meczu się przywitali i wycałowali. Ja po tym meczu byłem lekko wypity. Wójcik pił już wcześniej, pomylił nawet szatnie. Ja byłem ugoszczony w Amice i już tam trochę wypiłem. Na tym poczęstunki w restauracji na stadionie było kilka osób, ja, mój szwagier, Wójcik, był też Czyżniewski. Tam było sporo osób, działaczy Amiki. Po meczu Wójcik powiedział, że chce żebyśmy pojechali do jego dobrego znajomego.
Myślę, że w tej restauracji posiedzieliśmy z godzinę. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do znajomego Wójcika. Wójcik zadzwonił, powiedział, że przyjeżdża i pojechaliśmy do tego znajomego. Nie pamiętam, ale chyba S. był na tym meczu bo zarząd jeździł na mecze. Ja nie wiem gdzie Wójcik przekazał pieniądze sędziemu tego meczu. U tego znajomego Wójcika byliśmy ok. 23.00. Ja nie pytałem do kogo jedziemy. Pamiętam, że samochód schowaliśmy w takim dużym garażu. Tam zjedliśmy kolację i było bardzo dużo wódki. Tym znajomym był Fryzjer.
Czytaj o tym jak Fryzjer rzekomo groził świadkowi.
Czytaj o tym jak Fryzjer witał się ze znajomymi.
Czytaj o tym jak zatrzymano Fryzjera.
Czytaj o tym kto broni Ryszarda F.
Czytaj o ustaleniach ws. "kariery" Fryzjera.
Czytaj o zeznaniach byłego prezesa Arki Gdynia obciążających Fryzjera.
Czytaj o tym jak Fryzjer odgrażał się dziennikarzom po uchyleniu aresztu.
Czytaj o dziennikarzach, z którymi kolegował się Fryzjer.
Przy stole siedzieliśmy, ja Wójcik, Fryzjer i szwagier. Wiem, że w pokoju siedzieli wszyscy sędziowie Amiki. Był tam też obserwator tego meczu. Wszyscy siedzieli i oglądali w pokoju Canal Plus. Tam był magazyn o meczach ligowych. Jak weszliśmy do tego domu to się przywitaliśmy z sędziami i obserwatorem. A później myśmy poszli do kuchni i tam piliśmy. Sędziowie i obserwatorzy zostali w tym pokoju. W tym pokoju była jeszcze żona Fryzjera. Nie potrafię powiedzieć dlaczego nie powiedziałem na początku, że tam byli sędziowie i obserwator. Może byłem zestresowany i wypadło mi to z głowy. Poza tym nie byłem tak dokładnie pytany o Świt jak dzisiaj. Ja na pewno przekazałem Wójcikowi pieniądze wcześniej, a nie w tym domu. Ja nie widziałem by Wójcik na tej kolacji przekazywał pieniądze Fryzjerowi, ale gdzieś z nim wychodził. Nie pamiętam ile dokładnie siedzieliśmy u Fryzjera, ale u Wójcika w Warszawie oglądaliśmy walkę Gołotę, a to było o Świcie. Z Wronek musieliśmy jechać ze 4 godziny. Pamiętam, że zatrzymywaliśmy się jeszcze gdzieś za Poznaniem w restauracji gdzie wypiliśmy jeszcze po kielichu. Sądzę, że u Fryzjera wypiliśmy jeszcze gdzieś 2 butelki wódki. Przy stole nie było żadnych konkretnych rozmów z Fryzjerem. Ja domyślałem się kim jest ten Fryzjer, cała Polska wiedziała kim on jest w piłce. Ja wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że Wójcik współpracuje w związku z meczami Świtu z Fryzjerem. Ale nie rozmawiałem z Wójcikiem na te tematy. Wojcik utrzymywał układy w tajemnicy. On mówił, że trzymanie numerów w telefonie jest niebezpieczne, on miał wszystko w zeszycie. Ja po walce Gołoty pojechałem ze szwagrem do domu, w domu byłem gdzieś ok. 9.00. Mój szwagier nie interesował się piłką, ale znał Wójcika, wiedział, że on jest trenerem Świtu. To, że szwagier pojechał ze mną na ten mecz to była wyjątkowa sytuacja, potrzebowałem kierowcy bo wiedziałem, że możemy coś wypić.
Jeśli chodzi o mecz z Łęczną to wiedziałem, że on był załatwiany z zawodnikiem Górnika S. Wiem, że S. się z nim spotykał, a załatwiał wszystko Wójcik. Wójcik powiedział, że załatwia ten temat właśnie z zawodnikami. Wiem, że S. spotkał się ze S. w Warszawie. Wiem, że w tym układzie było trzech zawodników Łęcznej. Rozmowy były ze S., a on miał rozmawiać z dwoma innymi piłkarzami. Jednym z nich był W. O tym wszystkim wiem od S., on mi to mówił. S. mówił, że spotykał się gdzieś w ciemnej uliczce w Warszawie i po te pieniądze przyjechała żona piłkarza. (...) Ja na ten mecz wyłożyłem 20 tys. Czy ktoś jeszcze dołożył jakieś pieniądze tego nie wiem. Nic mi nie wiadomo na ten temat by ten mecz był załatwiany z sędziami.
korupcja w Górniku Łęczna - kalendarium
Wójcik za prowadzenie zespołu chciał 60 tys., takie były ustalenia. Za awans nie było ustalone ile dostanie.
Jeśli chodzi o mecz z Wisłą Płock to tu nie było żadnego dojścia. Powiedział mi to Wójcik dzień przed meczem. On powiedział mi, że próbował podejść i pod sędziów i zawodników ale, że mu się nie udało. Wójcik na tym meczu został zwyzywany. Złożył jakąś sprawę D, ale ją przegrał.
Ja nie miałem żadnych informacji, że na nasze mecze przyjeżdżają wybrani sędziowie, wiem, że raz tylko na dwie godziny przed meczem został zmieniony sędzia, ale nie pamiętam w którym meczu. Wójcik nie informował mnie kto będzie sędzią lub obserwatorem naszego meczu, zresztą czegoś dowiedzieć się od Wójcika to nie było możliwe.
Jeśli chodzi o mecz z Polonią Warszawa to wiem, że temat był załatwiany z bramkarzem Polonii Arturem S. 20 tys. przekazałem Wójcikowi chyba 2 dni przed meczem. S. powiedział mi, że tam jest wszystko dogadane. To S. powiedział mi, że wszystko jest dograne z S.
Jeśli chodzi o mecz z Legią to nie było żadnej rozmowy. Wójcik się do mnie nie zgłaszał w sprawach organizacyjnych. Wójcik wiedział, że na Legii nie mamy żadnych szans. On poza tym był zakochany w Legii.
Jeśli chodzi o mecz z Lechem Poznań to ten mecz był załatwiony z drużyną Lecha. O tym już wyjaśniałem. S. prowadził negocjacje z E. Jeździł chyba cztery czy trzy dni przed meczem na rozmowy do Poznania lub pod Poznań. Rozmawiał też ze S. i był na tych rozmowach obecny jakiś zawodnik Lecha. Lech nie chciał oddać tego meczu za darmo. Tam z tego co pamiętam poszły jakieś pieniądze, ja też musiałbym wyłożyć jakieś pieniądze na ten mecz ale dokładnie nie pamiętam tego. S. jechał na to spotkanie sam, on znał działaczy Lecha lepiej nawet niż ja. To wszystko wiem od S.
Ja nie wiem nic o meczu Górnik Polkowice - Lech Poznań. Nie pamiętam żebym na ten mecz przekazywał jakieś pieniądze. Nie wiem nic o układzie z Lechem Poznań żeby wygrali ten mecz z Górnikiem.
Kolejny mecz to spotkanie Groclin ze Świtem. Tutaj próbował dotrzeć do sędziów Wójcik ale nie miał możliwości. Mówił, że nie może nic załatwić. Pamiętam też, że dyrektor klubu L. powiedział mi, że ma znajomego lekarza, który gra w tenisa z Drzymałą. Powiedział mi, że on poprosi tego lekarza o rozmowę z Drzymałą o odpuszczeniu tego meczu. Wiem od L., że ten lekarz miał rozmawiać z Drzymałą, ale, że Drzymała nie zgodził się odpuścić tego meczu. Ten lekarz miał zapytać Drzymały czy nie chciałby zarobić paru groszy.
Mecz z Górnikiem Polkowice załatwiał Wójcik. To on powiedział, że potrzebne jest 100 tys. dla sędziego. Tę informację dostałem od Wójcika gdy byłem w restauracji w Warszawie i jadłem spaghetti. Hasło było proste - hotel Malwa i 100 tys. dla sędziego. Wójcik powiedział, że te pieniądze muszą trafić do sędziego przed meczem. Ja pamiętam, że tam były dzień wcześniej jakieś tarcia z sędzią, on nie chciał się zgodzić czy coś takiego. Ja zaraz po tej rozmowie zadzwoniłem do J. żeby jechał z pieniędzmi do tego hotelu. Wcześniej ustaliłem z J., że ma mieć przygotowane pieniądze na ten cel. Ja nie pamiętam czy to w związku z tym meczem nastąpiła wymiana sędziego przed meczem. Ja po meczu, chyba od J. dowiedziałem się, że Górnik wyłożył na ten mecz 150 tys.
Ten znajomy S. z Warszawy to był G. On pracował w jakiejś firmie w Piasecznie, która robiła telewizory. S. mówił, że ten gość miał duży wpływ na sędziów i, że może spowodować żeby sędziowie nam nie przeszkadzali. S. brał ode mnie pieniądze - to było po 5 tys. dla tego G. Dawałem S. te pieniądze w rundzie jesiennej, dałem też ze dwa razy w rundzie wiosennej. Gdy mecz był przegrany to S. oddawał te pieniądze, które miały trafiać do G.
Jak Fryzjer z Jerzym G. współpracował
Ja nigdy telefonicznie nie rozmawiałem z Fryzjerem. Widziałem go tylko raz na oczy w jego domu. ja może próbowałem nawiązać kontakt telefoniczny z Fryzjerem, to było w czasie gdy byłem w Widzewie. Pamiętam, że do niego zadzwoniłem, on powiedział, że mnie nie zna i nie wie o co chodzi i się rozłączył. Przed meczem z Amiką nie dzwoniłem do Fryzjera, nawet nie znałem jego numeru. Pieniądze, które przekazywałem S. i Wójcikowi to były moje pieniądze, moje oszczędności.
Pamiętam, że moja żona sponsorowała Włoszczowską, my w tym czasie sponsorowaliśmy także kolarstwo. (...)
Po moim zatrzymaniu dzwonił ww tej sprawie S. i J. Ja im powiedziałem, że byłem przesłuchiwany, że byłem pytany o Świt i Widzew. J. powiedziałem, że mówiłem o tych 100 tys. zł. J. odpowiedział mi, że już tego dokładnie nie pamięta, że tylko zawiózł tę kwotę sędziemu, a później ją odebrał. Z Wójcikiem się widziałem chyba ze dwa tygodnie po zatrzymaniu, była na tym spotkaniu także moja żona. Powiedziałem mu jedynie, że wyjaśniałem o Widzewie i Świcie, nie mówiłem nic więcej. On nie chciał o tym słuchać. Moja żona poradziła jedynie Wójcikowi żeby sam zgłosił się na przesłuchanie. Ale on nic nie odpowiedział. Jakby go to nie dotyczyło. Z L. po moim zatrzymaniu nie miałem żadnego kontaktu.
Jeśli chodzi o te negocjacje S. z E. to tam początkowo tematu pieniędzy miało nie być, tylko oddanie meczu za mecz z wcześniejszego sezonu. Dopiero po rozmowach ze S. i tym piłkarzem, którym mógł być R., ale nie jestem pewien czy to ten piłkarz, pojawił się temat pieniędzy. Decyzję o zapłaceniu pieniędzy musiałbym podjąć ja bo ja wykładałem pieniądze. Ale nie pamiętam dokładnie jak to się skończyło i czy tam poszły pieniądze. Ja pieniądze na ten cel dawałem czasem w złotówkach, a czasem w dolarach. Wynikało to z tego, że ja trzymałem swoje oszczędności w dolarach. Ja pieniądze na ten cel miałem w sejfie, pod ręką. Mówiąc o tych kwotach w złotówkach mówiłem bo taki był przelicznik. Czasami przekazywałem kwoty w wysokości 10 tys. dolarów, czasem 5 tys. największa kwota jaka była z tego co pamiętam to 10 tys. dolarów.
Przesłuchanie 6 listopada 2008:
(...) Była sytuacja w II lidze, że płaciliśmy sędziom, ale to było tak, że przyszedł (16 maja 2003 - dopisek dpanek) trener Libor Pala (obecnie trener Wisły Płock - dopisek dpanek) i powiedział, że trzeba by coś dać sędziemu żeby uczciwie sędziował. I zawodnicy zrzucili się na kwotę 5 tys. zł dla takiego sędziego. (...)
Zawodnicy Świtu nie dostawali premii, bo z regulaminu klubu wynikało, że jak są w strefie spadkowej to nie otrzymują premii. Mieli otrzymać premię w przypadku utrzymania się w lidze. Obiecałem im chyba milion złotych. Nie było nic ustalone, że zawodnicy będą mieli potrącane z tych obiecanych pieniędzy za utrzymanie te kwoty, które poszły na łapówki.
Przesłuchanie 2 marca 1010
Chciałem powiedzieć, że ja nie dawałem żadnemu działaczowi piłkarskiemu, sędziemu, obserwatorowi i panu przewodniczącemu Kolegium Sędziowskiego PZPN żadnych pieniędzy i nie prosiłem nikogo o ustawienie jakiegokolwiek meczu. W PZPN przyzwolenie było przez zarząd żeby działali ludzie, którzy jeździli po klubach i mówili, że jak nie dacie pieniędzy to nie będzie mecz rozegrany z tzw. placu. To znaczy żeby mecz był rozegrany legalnie to trzeba było za to zapłacić. Tacy ludzie jak D. Tadeusz, Ireneusz G. jak pan Janusz S. przychodzili i wyciągali pieniądze na organizacje meczów i na to żeby mecz był legalnie rozegrany. Żadnego z tych panów nie prosiłem o kupowanie, z żadnym z tych panów nie byłem w Łodzi, Gliwicach, nie byłem w Krakowie, nie byłem w Jaworznie, Warszawie itd. Ja jako Wojciech Szymański chciałem rozwikłać sprawę nielegalnych meczów w 2003 przy barażach Świtu NDM ze Szczakowianką. Wtedy poddałem się testowi na wariografie, z którego wyszło, że nie miałem nic wspólnego z ustawianiem meczów przez Świt. Zgłosiłem się do prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim, a prokuratura umorzyła śledztwo. Panowie w PZPN nadal uważali, że są mocni i silni. Ja Wojciech Szymański jako prezes Świtu razem z burmistrzem tego miasta przywoziliśmy razem kasety do PZPN i pokazywaliśmy w których meczach przekręcono Świt na niekorzyść. Wybitny trener Stefan Majewski przyszedł do Świtu, przegrał sześć meczów, powiedział, że on już dalej nie może pracować, że się do tego nie nadaje, a co gorsze po złożeniu kasety PZPN dwa tygodnie później ten sam sędzia przyjeżdżał sędziować nam mecz i śmiał mi się w oczy. Uważam, że zostałem pokrzywdzony przez PZPN, który w ogóle nie reagował, bo uważam, że uważam, że sędzia powinien być po obejrzeniu kasety degradowany do III ligi i tak by PZPN zakończył ten proceder. Uważam, że zostałem okradziony przez wiele osób, bo wyciągali ode mnie pieniądze, na co szły te pieniądze dokładnie nie wiem. (...) Nigdy nie zdarzyło się tak byśmy wręczyli pieniądze sędziemu gdy nasza drużyna przegrała mecz. Ja wcześniej przyznawałem się do niektórych zarzutów, ale teraz nie przyznaję się do żadnego.
Wyjaśnienia Mariana W. - byłego obserwatora PZPN z Katowic
Wyjaśnienia Krzysztofa S. - b. sędziego z Tarnowa.
Wyjaśnienia Jarosława Ż. - b. sędziego z Bydgoszczy
Wyjaśnienia Andrzeja K. - b. sędziego z Częstochowy
Wyjaśnienia Zbigniewa M. - b. sędziego z Piły
Wyjaśnienia Mirosława K. - b. sędziego asystenta z Opola
Wyjaśnienia Mariusza S. - b. sędziego z Opola
Wyjaśnienia Ryszarda F. pseudonim Fryzjer
Wyjaśnienia Mariana D. - b. działacza ze Śląska
Wyjaśnienia Piotra W. - byłego sędziego z Krakowa
Wyjaśnienia Ryszarda N. cz. 1, cz. 2 - b. właściciela Odry Opole
Wyjaśnienia b. sędziego Zbigniewa R.
Wyjaśnienia b. sędziego Grzegorza Sz.
Czytaj listę oskarżonych w głównym akcie oskarżenia.
Czytaj listę oskarżonych, którzy dobrowolnie poddają się karze.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!
Wojciech Sz. - właściciel znanej polskiej firmy mięsnej - został zatrzymany pod koniec listopada 2007. Został oskarżony w lipcu 2010 i dobrowolnie poddał się karze (czytaj tutaj), ale sąd nie zgodził się na wyrok bez procesu (czytaj tutaj).
Przesłuchanie 29.11.2007
Chcę ujawnić wszystkie znane mi okoliczności (...). Chcę się rozliczyć z całej swojej działalności w piłce. Ja do Widzewa trafiłem przed rundą jesienną 2004. Wcześniej byłem prezesem Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Wycofałem się z działalności w Świcie bo uznałem, że nie ma tam sensu inwestować w piłkę. To było małe miasto, małe zainteresowanie piłką nożną. Pamiętam, że przed sezonem 2004/2005 zadzwonił do mnie Zbigniew Boniek. Zaproponował mi spotkanie, spotkaliśmy się w jakiejś restauracji w Warszawie. W czasie tej rozmowy Boniek zaproponował mi wejście jako sponsora i prowadzenie Widzewa Łódź. Boniek widział mnie jaką osobę, która będzie jednym ze sponsorów Widzewa Łódź. Ja powiedziałem, że muszę się zastanowić.
korupcja w Widzewie Łódź - kalendarium
Ja byłem zniechęcony i zniesmaczony swoimi doświadczeniami w Świcie, aferą barażową, byłem zniesmaczony układami i układzikami obowiązującymi w naszej piłce. Poza tym moja żona Elżbieta była przeciwna mojemu dalszemu inwestowaniu w piłkę, to pochłaniało sporo pieniędzy. Ja w Nowym Dworze inwestowałem trochę pod reklamę mojej osoby i mojej firmy. Po rozmowie z żoną i z powodu tego, że propozycję złożył mi sam Boniek postanowiłem zainwestować w Widzew Łódź. Zostałem członkiem zarządu i wiceprezesem do spraw sportowych stowarzyszenia Widzew Łódź. Zostało ustalone, że ja będę przekazywał miesięcznie na funkcjonowanie klubu 100 tys. zł plus VAT. Taka byłą wystawiana faktura na moją firmę. Tak wyglądała sytuacja z finansowaniem przez rok. Ja wiem, że był problem z uzyskaniem przez Widzew licencji na grę w II lidze. Nie znam szczegółów, mnie to nie interesowało. Uzyskaniem licencji zajmowali się: Boniek, Puchalski, Kopczyński i Skrzydlewski. Ja wiem tylko, że była kwestia, że nasze stowarzyszenie nie odpowiada za długi poprzedniej sekcji, że tamten podmiot miał jedynie wypożyczoną sekcję piłki nożnej. Nie interesowałem się tym problemem prawnym, jak doszło dokładnie do uzyskania licencji nie wiem. Kojarzę nazwisko Sadowski, jest to ktoś w PZPN, ale nie znam go osobiście.
Ja miałem już wcześniej doświadczenia w Świcie o których powiem później i wiedziałem, że zespoły są kręcone przez sędziów, że za tym kryją się pieniądze i korupcja to było jasne. Trzeba było wejść w ten system i znaleźć dojście do sędziów bo jak nie to wykiwali Cię inni. Przecież wkładałem w to własne pieniądze i też zależało mi by być skutecznym.
Jeśli chodzi o Widzew miałem dwa kierunki dojścia do sędziów. Ja znałem już wcześniej Tadeusza D. - byłego prezesa RKS Radomsko. On był w tym czasie bardzo mocnym człowiekiem w piłce nożnej. Pamiętam taką sytuację gdy byłem jeszcze w Świcie a on był prezesem w Radomsku to były takie spotkania u niego w restauracji przy stacji CPN gdzie ustalano kto ma spaść z ligi, a kto się utrzymać. Na tym spotkaniu ze Świtu był wiceprezes S. On mi to relacjonował. To było 6-7 lat temu. W tym spotkaniu uczestniczył też ktoś z Myszkowa, Hutnika Kraków i ustalano wyniki i to kto ma spaść.
korupcja w RKS Radomsko - kalendarium
Wtedy Tadek D. był bardzo mocny. Ja osobiście Tadka poznałem jak chciał awansować z Radomskiem do I ligi. Spotkaliśmy się chyba w Nowym Dworze. Wtedy ustaliśmy, że jemu zależy na tym żeby Świt wygrał konkretne mecze w II lidze, szczególnie z zespołami walczącymi z Radomskiem o awans. D. powiedział, że będzie dawał moim zawodnikom dodatkowe premie, 30 tys. w przypadku zwycięstwa z drużynami w meczach, na których zależało D. Ja się na to zgodziłem - poinformowałem o tym drużynę i trenera. Faktycznie ten układ zadziałał, my wygraliśmy kilka ważnych meczów dla sytuacji Radomska w tabeli, a D. faktycznie przekazał te premie. Pamiętam, że na pewno chodziło o mecz z Bełchatowem, D. przekazał te pieniądze dla mojej drużyny po 30 tys. 3-4 razy. D. był uczciwy w tym biznesie, to do czego się zobowiązał i co ustaliliśmy wypełnił w 100 procentach. Później nasze drogi się trochę rozeszły, on awansował ze swoim Radomskiem do I ligi, my ze Świtem zostaliśmy w II lidze. Przez prawie rok nie mieliśmy kontaktów. Później Tadeusz wycofał się z piłki po spadku Radomska do II ligi. Spotkaliśmy się po długiej przerwie na jednym ze spotkań Widzewa. To był mecz 13 sierpnia 2004 Widzew Łódź - GKS Bełchatów. D. powiedział, że zastanawia się nad ponownym wejściem do piłki. Ja powiedziałem, że mógłby pomóc w Widzewie i też sponsorować ten klub. Tadek powiedział, że mamy lichych piłkarzy i nic z tego nie będzie. Tadek powiedział, że może pomóc w dotarciu do sędziów. Powiedział, że zna Mariana Duszę, że to jest jego kolega i, że ma dobre kontakty z sędziami. Ja powiedziałem, że jakby wszedł w ten układ to ja zawsze mogę mu podrzucić 10-12 tys. za wygrany mecz dla sędziego tego spotkania. D. się zgodził. Wiem, że on załatwiał kontakt z sędziami niektórych meczów właśnie przez tego Duszę. Ja ufałem D., wiedziałem, że jak powie, że temat z sędziami jest dogadany, a później zwróci się o pieniądze, to, że to jest prawda. Miałem do niego pełne zaufanie. Został też stworzony taki system potwierdzania porozumienia z sędziami, że sędzia z którym dogadywał się D. miał potwierdzić ten fakt tuż przed meczem w rozmowie z kierownikiem drużyny Tadeuszem Gapińskim. On miał użyć w rozmowie z Gapińskim przed meczem jakiegoś charakterystycznego zwrotu potwierdzającego, że temat jest dogadany. Miały to być słowa np., że podróż do Łodzi była udana, że nie złapał gumy, czy coś w tym stylu. O tym, że takie hasło padło mówił mi później Gapiński. To potwierdzało wiarygodność działań D. i to, że sędzia zgodził się na taki układ. Ten system komunikowania się sędziów z Gapińskim to był pomysł D., ja tego od niego nie wymagałem bo mu ufałem, ale przystałem na to rozwiązanie. Ja z doświadczenia powiem, że osób, które miały bezpośredni kontakt z obserwatorami czy sędziami było bardzo niewielu. Według mnie było kilka osób - pośredników, które miały bezpośredni dostęp do sędziów i z którymi ci sędziowie i obserwatorzy zgodzili się rozmawiać i dogadać To zapewniało dyskrecję i to, że tylko kilka osób mogło decydować o wejściu sędziego czy obserwatora w układ. Dla D. taką osobą, która miała dojście do sędziów by ł Dusza. Tak to mi przedstawił Tadek. Ja z Duszą nigdy nie miałem kontaktu, nie znam tego człowieka. Ja z tego co pamiętam - Tadek podjął działanie z sędziami, cztery czy pięć razy przekazywałem mu pieniądze dla sędziów. To było 10-12 tys. zł za mecz. Ja pieniądze dla sędziów załatwianych przez D. przekazywałem tylko i wyłącznie jemu. Przekazywałem mu te pieniądze najwcześniej na stadionie Widzewa, gdzie spotykaliśmy się na meczach. Ja nie wiem jak trafiały później te pieniądze do sędziów. Tym już zajmował się Tadek. Układ był taki, że ode mnie nikt by bezpośrednio nie wziął tych pieniędzy, musiała to być osoba zaufana. Ja nigdy nie przekazywałem na prośbę Teda pieniędzy żadnej innej osobie, nigdzie ich nie zawoziłem, nigdzie nie kazałem ich zawozić żadnemu z moich współpracowników. Układ był prosty. D. załatwiał temat, mówił, że jest dogadane, sędzia potwierdzał to Gapińskiemu, a w przypadku korzystnego rezultatu ja przekazywałem pieniądze Tadkowi, a on załatwiał resztę.
Pamiętam, że pierwsze mecze w II lidze Widzew przegrał. Z tego co pamiętam Tadek zaczął działalność od meczu Widzewa ze Szczakowianką w Łodzi 21 sierpnia 2004. Mi zależało na zwycięstwie z tą drużyną, mi generalnie zależało na zwycięstwach Widzewa, byłem nową osobą w nowym środowisku, była presja kibiców i chciałem się pokazać z jak najlepszej strony. Ja poza tym miałem niewyrównane porachunki z Jaworznem w związku z aferą barażową. Pamiętam, że Tadek potwierdził mi w związki z tym meczem, że temat z sędzią jest dogadany, byłem na tym meczu. Chyba bezpośrednio po meczu przekazałem Tadkowi pieniądze na stadionie. Miał je przekazać sędziemu. Ja już później nie pytałem o szczegóły, było zwycięstwo, pieniądze dla sędziów zostały przekazane Tadkowi, dalej mnie to nie interesowało. Ja chciałem dodać, że mnie interesowały tylko zwycięstwa, za remisy nawet na wyjeździe nie płaciłem.
Kojarzę kolejny mecz, w którym działał Tadek D. To spotkanie Widzew Łódź - Świt Nowy Dwór Mazowiecki z 18 września 2004, zakończony naszą wygraną 1:0. Ja tutaj miałem mieszane uczucia bo graliśmy z moim byłym klubem, ale Tadek zajął się sprawami "organizacyjnymi". I podobnie, ja rozmawiałem tylko i wyłącznie z nim i tylko i wyłącznie przekazywałem pieniądze Tadkowi. Ja nie wiem czy ten sędzia dostał pieniądze bezpośrednio po meczu czy one trafiły do niego na Śląsk i jak tam trafiły. To była działka D.
Pamiętam, że na pewno przekazywałem pieniądze Tadkowi w związku z meczem Ruch Chorzów - Widzew Łódź z 16 kwietnia 2005 zakończony wynikiem 3:1 dla Widzewa. Pamiętam ten mecz dobrze, byłem na tym spotkaniu w Chorzowie. Tam w związku z przebiegiem tego meczu wyzywali mnie kibice z Chorzowa. Wyzywali mnie od przekręciarzy, pod koniec meczu było niebezpiecznie i musiałem opuścić stadion przed zakończeniem spotkania. Pamiętam, ze w tym meczu sędzia dał czerwoną kartkę piłkarzowi Ruchu Śrutwie, był rzut karny dla Widzewa. Pieniądze dla sędziego tego spotkania przekazałem Tadkowi w Łodzi chyba podczas następnego meczu Widzewa z Jagiellonią Białystok. Przekazałem mu te pieniądze na stadionie, to była standardowa kwota 10-12 tys. zł. Ja te pieniądze trafiły do sędziego nie wiem, to była rola Tadka. jeśli chodzi o informacje od sędziego dla Tadka Gapińskiego, że potwierdzają układ to system ten działał także na wyjazdach.
Kojarzę też, że Tadek pomagał w meczu Widzew Łódź - Ruch Chorzów z 1 września 2004 roku, zakończonego naszą wygraną 2:1, sędziowanym przez Janusza O. i chyba w meczu Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź z 5 września 2004. Tam co prawda padł remis, ale Tadek mówił, że działał z sędzią, że Widzew jest słaby i ja coś kojarzę, że przekazałem mu 5 tys. dla sędziego.
D. oficjalnie nie wszedł do Widzewa, on chciał utworzenia spółki akcyjnej, on powiedział, że na stowarzyszeniu już się sparzył. Nie mam żadnych wątpliwości, że o tym procederze nie wiedział Boniek. Ja mu nic nigdy nie powiedziałem. Kilka dni temu pojawił się w gazecie jakiś artykuł o korupcji w Widzewie. Boniek zadzwonił w związku z tym artykułem do mnie i pytał czy coś mi wiadomo na ten temat. Ja zaprzeczyłem, było mi głupio się mu przyznać.
Drugi kierunek działania z sędziami w związku z meczami Widzewa Łódź to była osoba Zdzisława N. i mężczyzny o imieniu Irek. Tego N. ja poznałem jeszcze za czasów prezesowania w Świcie. On kręcił się przy piłce, mówił, że ma układy tu i tam, że zna takich piłkarzy i prezesów. Wiem, że on był blisko klubu Jagiellonia Białystok. Jeśli chodzi o Świt to poruszaliśmy tematy czysto piłkarskie, on proponował mi piłkarzy do mojego klubu, przyjeżdżali jacyś jego zawodnicy z Wysokich Mazowieckich, z Mlekowity, proponował mi bramkarza z Piasta Gliwice. Ja nawet zawarłem kontrakt z jakimś piłkarzem, którego on proponował. Ten N. to był bardzo miły człowiek, byłem z nim nawet w Czechach bo miał mi załatwić zbyt na wędliny.
Pamiętam, że jak już działałem w Widzewie to ten N. się ze mną skontaktował. Chyba najpierw rozmawialiśmy telefonicznie, spotkaliśmy się osobiście na meczu Jagiellonia - Widzew Łódź z 5 września 2004. Tam ten N. powiedział mi, że zna takiego chłopaka, który pomaga Jagiellonii w dotarciu do sędziów i ustawianiu meczów. Powiedział, że on bliżej nie zna tego chłopaka, ale jakbym chciał to mógłby z nim porozmawiać i pomóc mi w meczach Widzewa. N. powiedział, że może to wziąć na siebie. Ja lubiłem tego N. i mu wierzyłem, że to poczciwa chłopina. On powiedział, że przez tego mężczyznę - Irka - to kupienie sędziego wychodzi taniej, nie 20-30 tysięcy, ale 12-15 tys. Ja powiedziałem: Zdzisiu jak możesz to pomóż. Tak doszło do mojej współpracy z N. i tym Irkiem. Z tego co ja kojarzę, raz, za pierwszym razem pieniądze dla Irka jako pośrednika przekazałem N. To była kwota 12 tys., może 15 tys. Kojarzę, że N. przyjechał do mnie do firmy, albo było tak, że spotkaliśmy się w Warszawie, jemu chyba wtedy zepsuł się samochód. N. jeździł deawoo musso. Ja analizuję to zestawienie meczów Widzewa i nie potrafię odtworzyć w związku z jakim meczem Widzewa przekazałem pieniądze N.
Pierwszy kontakt z tym Irkiem miałem natomiast przed meczem Zagłębie Sosnowiec - Widzew Łódź z 24 października 2004 zakończonym naszym zwycięstwem 2:1. Sędzią tego meczu był Artur Sz. Ja pamiętam, że N. powiedział, że lepiej będzie jak przejmę kontakt z tym Irkiem osobiście, że on się nie chce w to mieszać, że ja mogę pomyśleć, że on coś z tego ma. Ja się zgodziłem. N. miał dać mój numer telefonu temu Irkowi i on miał do mnie zadzwonić. Tak też się stało, w tej rozmowie ustaliliśmy z Irkiem, że on spróbuje załatwić sędziego meczu Zagłębie - Widzew. Pamiętam, że potwierdził mi telefonicznie, że temat sędziego jest dogadany, jakie on miał dojście do tego sędziego nie wiem. Widzew wygrał ten mecz. Pamiętam, że 2-3 dni po meczu zadzwonił ten Irek, powiedział, że jest w Warszawie i, że jest umówiony z tym sędzią. Pojawiła się kwestia dostarczenia pieniędzy dla sędziego. Ja ustaliłem z tym Irkiem, że pieniądze podwiezie mu ktoś z moich pracowników. Ja z tego co pamiętam wysłałem swojego kierowcę (...). On pojechał do tej Warszawy mercedesem vito z reklamami Lukullusa. Ten kierowca to też kibic piłkarski. Powiedziałem pracownikowi, że ma zawieźć pieniądze na ulicę Ordynacką, że tam na niego będzie czekał mężczyzna, który będzie wiedział, że będzie dla niego przesyłka. Dałem G. pieniądze - 12-15 tys. zł. G. potwierdził mi przekazanie pieniędzy, nie oszukał mnie. W związku z tym meczem miałem z tym Irkiem tylko kontakty telefoniczne, wtedy jeszcze nie spotkaliśmy się.
Następne spotkanie rozprowadzone przez Irka to był mecz Widzew Łódź - Kujawiak Włocławek z 13 listopada 2004 zakończony naszą wygraną 2:1. Sędzią tego spotkania był Tomasz W. Przypominam sobie, że byłem na tym meczu, że w przerwie nawet dzwoniłem do tego Irka bo byłem niezadowolony z jego przebiegu i postawy sędziego. Do przerwy było 1:1. Ten Irek mnie uspokajał, powiedział, że będzie dobrze i rzeczywiście było. Przed meczem skontaktowaliśmy się z Irkiem telefonicznie. On powiedział, że podejmuje się załatwienia tego wyniku z sędzią. Ja kojarzę, że ten Irek wysyłał mi sms z inicjałami sędziego i literą miasta, z którego pochodził. Tak nie było zawsze. Taka sytuacja miała miejsce raz czy dwa razy. Nie było natomiast ustaleń, że sędzia ma dać przed meczem jakiś sygnał Tadeuszowi Gapińskiemu. Takie sytuacje były ustalone tylko z Tadkiem D., z Irkiem nie ustalaliśmy tego typu kontaktu. Ja zgodziłem się na działania Irka z sędzią tego meczu Widzew - Kujawiak, w grę wchodziła standardowa kwota 12-15 tys. Widzew wygrał ten mecz i pamiętam, że po tym meczu ja spotkałem się z Irkiem osobiście po raz pierwszy. Spotkaliśmy się w restauracji Deco Kredens przy ulicy Ordynackiej w Warszawie. Wypiliśmy kawę, on coś tam zjadł. Tam przekazałem mu pieniądze dla sędziego tego spotkania. Ten Irek mówił mi, że ma jakąś szkółkę, że ma młodych piłkarzy. Mówił, że współpracuje z tym N., nie pamiętam czy z kimś jeszcze. Widzieliśmy się gdzieś z 15 minut. Z żadnym sędzią nie widziałem się w tej Warszawie. Irek nie mówił mi, że jest umówiony z tym sędzią i gdzie. Nie interesowało mnie to.
Później była runda wiosenna 2005. Ja pamiętam, że Irek dzwonił do mnie przed meczem Widzew Łódź - GKS Bełchatów z 31 marca 2005, zakończonym naszą przegraną 1:2. Irek mówił, że ma dojście do sędziego, że złoży mu propozycję i sędzia się zgodził. Ja to zaakceptowałem, ale mecz przegraliśmy. Ja nie widziałem żadnej pomocy sędziego w tym meczu. Do przekazania żadnych pieniędzy oczywiście nie doszło.
Irek informował mnie też, że jest po rozmowach i złożeniu propozycji sędziemu meczu Radomiak Radom - Widzew Łódź z 9 kwietnia 2004. Ten mecz wygraliśmy 3:0. Pamiętam, że po tym meczu też przekazałem Irkowi pieniądze - standardowo 12 lub 15 tys. Nie pamiętam gdzie doszło do przekazania tych pieniędzy, w grę wchodzi Warszawa. Wiem też, że ten Irek był raz u mnie w firmie w Leoncinie. Czy i jak trafiały te pieniądze do sędziego nie wiem, nie interesowało mnie to.
Kolejny mecz, w którym Irek miał układ z sędzią i za który przekazałem mu pieniądze to był mecz Szczakowianka - Jaworzno - Widzew Łódź z 27 kwietnia 2004. Wygraliśmy ten mecz 1:0. Jak wynika z zestawienia sędziował Piotr W. Przed meczem Irek tradycyjnie poinformował mnie, że on ma dojście do sędziego. Ja się zgodziłem żeby z nim rozmawiał. Potem on mi powiedział, że z sędzią się dogadał. My wygraliśmy. Pieniądze przekazałem Irkowi w Warszawie bądź u siebie w firmie.
Ja potwierdzam, że mogłem się też spotkać z Irkiem w Hotelu Bristol w Warszawie, gdzie przekazałem mu pieniądze, ale nie pamiętam po którym meczu to było. Faktem jest, że ja przekazywałem Irkowi pieniądze w złotówkach, ale była też taka sytuacja, że ja przekazałem mu pieniądze w dolarach, które on miał wymienić w kantorze. Dla sędziego spotkania Szczakowianka - Widzew był standardowa kwota 12 tys. zł.
Nie przypominam sobie żeby ten Irek kontaktował się ze mną w związku z meczem Podbeskidzie Bielsko - Biała - Widzew z 7 maja 2005, ja nie przekazywałem mu pieniędzy w związku z tym meczem.
Nie pamiętam dokładnie zdarzeń związanych z meczem KSZO Ostrowiec - Widzew Łódź z 11 maja 2005. Sędzią był Robert S. Wygraliśmy ten mecz 4:1. Ja byłem na tym meczu osobiście, zresztą ze Zbyszkiem B. Wydaje mi się, że to był mój ostatni mecz we współpracy z Irkiem. Nie pamiętam dokładnie, ale Irek mógł dzwonić i mówić, że możliwy jest układ z sędzią. Nie wykluczam, że przekazałem mu po tym meczu pieniądze - normalnie kwotę pomiędzy 12 a 14 tys., ale zdarzenia dotyczące tego meczu jakoś mi się zatarły w pamięci. Ta współpraca z Irkiem chyba się skończyła po tym meczu. Ja nie miałem do niego dużego zaufania, pamiętam, że w paru meczach powiedział, że jest dogadany z sędzią, a mecz przegraliśmy lub zremisowaliśmy. Pamiętam, że jakieś pół roku temu Irek zadzwonił i poprosił mnie o spotkanie. Spotkaliśmy się przy ulicy Żelaznej. On mi powiedział, że musi uciekać do Anglii bo jest wzywany na policję we Wrocławiu. Powiedział, że on nie chce nikogo wydać i, że muszę dać 30 tys. zł dla jego żony na życie w związku z jego planowaną ucieczką do Anglii. Ja powiedziałem, ze nie lubię szantażystów, żeby spieprzał i, że może wszystko opowiedzieć policji. (...)
korupcja w Świcie Nowy Dwór - kalendarium
Jeśli chodzi o moje prezesowanie w Świcie Nowy Dwór to w kwietniu 2004 roku ja zatrudniłem jako pierwszego trenera Janusza Wójcika - byłego trenera reprezentacji. Świt miał wtedy po rundzie jesiennej chyba 6 pkt, jego sytuacja w tabeli była bardzo zła. Uważam, że Świt był w rundzie jesiennej kręcony przez sędziów i to bardzo mocno. W rundzie wiosennej do meczu z Zabrzem trenerem był Władysław Stachurski. Od meczu z Odrą Wodzisław trenerem był Janusz Wójcik, ale chyba jeszcze przez miesiąc do protokołu był wpisywany Zmitrowicz. Wójcik nie miał wtedy jeszcze jakiegoś wymaganego dokumentu z zagranicy, gdzie wcześniej trenował. Zmitrowicz później został drugim trenerem Świtu. Wójcika jako trenera zaproponował mi Wojtek Jagoda - doradca d/s sportu burmistrza Nowego Dworu. On i burmistrz byli na pierwszych rozmowach z Wójcikiem, a jak doszło do szczegółów, szczególnie dotyczących wynagrodzenia Wójcika to rozmawiałem ja. Z Wójcikiem spotkaliśmy się w hotelu przy Krakowskim Przedmieściu, nie pamiętam jego nazwy. Doszliśmy do porozumienia, uważałem, że trener reprezentacji to niezły pomysł, postanowiłem spróbować. Zależało mi na pozostaniu Świtu w I lidze. Ustaliliśmy z Wójcikiem stawkę za trenowanie zespołu do końca rundy - to było 50-60 tys. zł. Już przed meczem z Odrą Wodzisław w związku z trudną sytuacją Świtu doszło do mojej rozmowy z Wójcikiem, on przeliczył ile mamy punktów, ile zostało meczów do końca rundy i powiedział mi, że "to nie czas na trenowanie, a na załatwianie".
Czytaj o wyjaśnieniach, wg. których Wójcik ustawiał mecze Śląska Wrocław (czytaj też tutaj).
Czytaj o zatrzymaniu Janusza Wójcika i postawieniu mu zarzutów (tutaj).
Czytaj o wywiadzie Janusza Wójcika dla Rzeczpospolitej.
Użył ładnego słowa, że "organizacja" meczu kosztuje 20 tys. przed tym meczem z Odrą Wodzisław. Wygraliśmy 3:1. Po meczu była euforia i Wójcik zaczął pić, pił przez kilka dni i nie było go w klubie. Na mecz z Amiką przyjechał pijany, pamiętam, że pomylił szatnie i chciał wejść i zrobić odprawę w szatni Majewskiego, trenera Amiki. O meczu z Odrą Wójcik nie mówił za dużo, powiedział jedynie, że to jego zasługa. Ja wiem, że przed tym meczem z Odrą i kolejnymi Wójcik dużo wydzwaniał, ja słyszałem fragmenty tych rozmów, ale były takie slogany i słowa "Misiu". Na mecz do Amiki jechałem samochodem z moim szwagrem. Przed tym meczem Wójcik dostał kolejne 20 tys. na "sprawy organizacyjne". Obejrzałem ten mecz. Tam na początku meczu wyleciał za czerwoną kartkę nasz bramkarz Peskovic. Sędzia nie uznał jednej z naszych bramek, moim zdaniem prawidłowej. Mecz zakończył się remisem 2:2. Wójcik powiedział żebym zabrał go do domu. Powiedziałem, że nie ma problemu. gdy wyjeżdżaliśmy z Wronek on powiedział żebyśmy podjechali do jego znajomego. Ja powiedziałem, że dobrze, nie wiedziałem gdzie jedziemy. Podjechaliśmy do jakiegoś domu za Wronkami. Wójcik kazał wjechać mi do garażu. Weszliśmy do jakiegoś domu, ja, Wójcik i mój szwagier. Wyszedł do nas gospodarz i ja zobaczyłem Ryszarda F. Ja nie znałem wcześniej tego mężczyzny osobiście, skojarzyłem go wtedy z gazety. Widziałem wtedy F. po raz pierwszy i ostatni. Jedliśmy kolacje w kuchni i piliśmy bardzo dużo wódki. Nie pił jedynie mój szwagier, on prowadził samochód. Widziałem też tam żonę tego F., taką blondynkę. Ona nie siedziała z nami przy tej kolacji. Popiliśmy. F. mówił o tej aferze ze Szczakowianką. Odniosłem wrażenie, że on trochę się mnie bał w związku z tą aferą ze Szczakowianką i moją krytyką sędziów. Relacje F. i Wójcika wyglądały na dobre, na pewno nie znali się pięć minut. Nie pamiętam czy rozmawialiśmy na tej imprezie o meczu Amica - Świt. Nie mam pewności, ale Wójcik i F. wychodzili gdzieś na rozmowy. Ja byłem już potem mocno pijany i nie pamiętam szczegółów. Ja po tym spotkaniu wnioskuję, że F. i Wójcik mieli ze sobą dobry układ. Na podstawie rozmów Wójcika z F. na tej imprezie ja wywnioskowałem, że Wójcik niektórych sędziów załatwia przez F. Za mecz z Amiką pieniądze nie zostały rozliczone, tzn. nie wróciły do mnie.
Kolejny mecz to było spotkanie z Górnikiem Łęczna z 24 kwietnia 2004 zakończone naszą wygraną 1:0. Sędzią spotkanie był S. i tutaj ponownie przekazałem 20 tys. na sprawy organizacyjne. Wydaje mi się, że zawodnicy Górnika nie byli specjalnie zaangażowani w ten mecz. Tutaj otrzymałem informacje po meczu, że sprawa była załatwiana z jednym lub z dwoma piłkarzami Łęcznej, którzy znali Wójcika bądź kiedyś u niego grali. Tę informację dostałem bądź od kogoś z zarządu klubu - może od pana S. bądź od któregoś z naszych piłkarzy. Dowiedziałem się, że ktoś z zarządu jechał przed meczem do tych zawodników Łęcznej. W tym czasie w zarządzie było 7-8 osób, to byli lokalni biznesmeni też żywotnie zainteresowani wynikami i łożący mniejsze pieniądze na klub. (...) Nie wiem dokładnie jaka tam poszła kasa do zawodników, ale podejrzewam, że nie mniejsza niż 20 tys. (...) Po meczu Wójcik znowu pił.
Pamiętam, że jeśli chodzi o mecz w Płocku to Wójcik powiedział, że nic się nie da załatwić. Wójcik był wtedy w konflikcie z D., oni się nie znosili. To był jeszcze konflikt z czasów gdy Wójcik trenował reprezentację, ale nie wiem o co poszło. Ten mecz przegraliśmy, przed meczem nie dawałem Wójcikowi pieniędzy na sprawy organizacyjne.
Kolejne spotkanie to Świt - Polonia Warszawa z 8 maja 2004, zakończony wygraną naszej drużyny 2:1. Wiem, że tu mecz był załatwiany z piłkarzami Polonii. Przed meczem przekazałem Wójcikowi pieniądze. To była kwota większa niż 20 tys. Pamiętam, że Wójcik powiedział, że on załatwiał tę sprawę z piłkarzami Polonii, ale oni się nie godzą na 20 tys. i musiałem dać więcej. To było 30 tys. Dokładnie było tak, że ja dałem 20 tys., a na resztę była zrzutka pozostałych członków zarządu, ale nie wszystkich. Nie wszyscy chcieli się zrzucać. Na pewno potrafili się zrzucić J. i S. Wójcik powiedział, że załatwia tę sprawę z bramkarzem Polonii Warszawa. Faktycznie ten bramkarz bardzo pomógł Świtowi. Zrobił błąd i to chyba przy obu bramkach. Chodzi o Artura S. Od Wójcika wiem, że on ten mecz załatwiał z S. Cała kasa miała iść do S.
korupcja w Polonii Warszawa - kalendarium
Mecz wyjazdowy z Legią nie był załatwiany, to nie miało sensu, nie mieliśmy szans.
Kolejne spotkanie to mecz Świt - Lech Poznań z 22 maja 2004, wygrany przez nas 1:0. Ten mecz był ułożony. Aby opisać ten mecz muszę wrócić do historii. Był taki sezon, była to runda wiosenna 2002. Wtedy Lech Poznań walczył o awans. Świt nie grał już o nic. Przed meczem Świt - Lech przyjechał do mnie prezes Lecha pan Majchrzak. On powiedział, że zależy im na zwycięstwie, że walczą o awans i chca by zawodnicy Świtu odpuścili ten mecz. Zaproponował dla piłkarzy mojej drużyny 50 tys. Ja powiedziałem, że ja nie podejmę takiej decyzji, że przedstawię tę propozycję zarządowi i piłkarzom. Zarząd i piłkarze wyrazili zgodę na takie rozwiązanie, na odpuszczenie tego meczu, za takie pieniądze. Lech wygrał to spotkanie - to było jakieś 5-2 czy 4-2. Po meczu Majchrzak zostawił w klubie te obiecane 50 tys. Pieniądze te dostała chyba rada drużyny czy kierownik i rozdzielili je. Ten temat odpuszczonego meczu wrócił właśnie przed tym meczem z Lechem wiosną 2004. Wiem, że negocjacje w tej sprawie prowadził Janusz S. On dzwonił do Poznania i był w Poznaniu, rozmawiał tam z działaczem, nie pamiętam jego nazwiska. Kojarzę - mógł to być E. Wiem, że w Lechu początkowo była konsternacja, ale oni zgodzili się nam zrewanżować, odpuścić mecz i oddać punkty. Ja nie przekazywałem na ten mecz żadnych pieniędzy dla zawodników Lecha, nie wiem czy i jakie pieniądze poszły dla zawodników Lecha. Byli też u nas w zarządzie inni panowie do płacenia, nie mogłem wszystkiego finansować tylko ja, a inni byliby tylko do orderów.
korupcja w Lechu Poznań - kalendarium
Kolejny mecz to spotkanie Świt Nowy Dwór - Dyskobolia z 8 czerwca 204 przegrany przez nas 1:3. Tutaj Wójcik powiedział, że on nie ma szans i nie ma dojścia. Nie przekazałem mu pieniędzy na sprawy organizacyjne. My szukaliśmy dojścia do Drzymały, rozmawiał z nim nawet pośrednik, jakiś prawnik, który grał z nim w tenisa, ale Drzymała nie chciał słuchać. Ten mecz to był wstyd i klęska. Wójcik upił się tak, że nie pamiętał tego meczu, on nie wiedział nawet kogo i na kogo zmienia.
Następnie przyszedł mecz ostatniej szansy z Górnikiem Polkowice z 11 czerwca 2004. My musieliśmy ten mecz wygrać. Tylko zwycięstwo dawało nam szanse na baraże z Cracovią, ale też wiedziałem, że w meczach z Cracovią nie mamy szans bo oni była mocna "organizacyjnie". Mecz z Górnikiem załatwiał Wójcik, on miał dojście do sędziego. Wójcik gdzieś wydzwaniał, mówił, że to będzie kosztowało 100 tys. zł, tyle chciał sędzia. Cała sytuacja rozgrywała się 3 godziny przed meczem. Właśnie wtedy Wójcik powiedział, że te 100 tys. mają zostać zawiezione sędziemu do hotelu w Łomiankach. Tam ten sędzia nocował po meczu. Pieniądze przed meczem zawiózł Ireneusz J. To było załatwiane na szybko, przed meczem. J. o tym, że ma jechać z pieniędzmi do tego hotelu, do sędziego powiedziałem ja, ja z tego co pamiętam byłem wtedy w Warszawie, miałem z J. kontakt telefoniczny. W związku z tym nie dawałem mu pieniędzy, z tego co wiem on wziął swoje pieniądze. On prowadził piekarnie, załatwienie przez niego takich pieniędzy, nie było problemem. Widziałem się z tym J. na meczu, on powiedział, że był w tym hotelu, że przekazał temu sędziemu te pieniądze. Mecz zakończył się remisem. Sędzia nie pomagał Świtowi, można powiedzieć, że on sędziował normalnie. Po meczu było wielkie rozczarowanie. J. pojechał do tego sędziego, odebrał te pieniądze, ale nie wiem czy z tego hotelu. J. nic mi nie przekazał czy ten sędzia się jakoś tłumaczył dlaczego nam nie pomógł. Ten mecz był również ważny dla Polkowic, gdyby przegrali oni by spadli z ligi. Po tym meczu rozstałem się z Wójcikiem, podziękowałem też zarządowi i władzom miasta, ogłosiłem, że odchodzę z klubu.
Ja wiem jedno, że ta piłka jest chora od samego początku, od kiedy zacząłem się w niej bawić, przekręt na przekręcie, ona może zniszczyć najuczciwszego człowieka. To był system, on nie zezwalał na to żeby normalnie rozgrywać mecze i fascynować się normalną piłką. Nie można było rozegrać meczu bez kupienia go, nawet jak sędzia miał sędziować uczciwie to trzeba było mu zapłacić. Uważam, że za tym stała grupa mocodawców, ktoś z centrali tym sterował. Było przyzwolenie na takie praktyki, normalnie gdy próbowano interweniować w związku ze złym sędziowaniem i woziło się do PZPN kasety z meczami to nic to nie dawało. To centrala nic nie robiła w tej sprawie, tolerowała to i pozwalała na takie praktyki. Myślę, że ci wszyscy działacze w PZPN udawali, że nie wiedzą co jest grane. A później to już szła karuzela. Uważam, że ci wszyscy, którzy rządzą w PZPN powinni odejść, skompromitowali się. Trzeba stworzyć nowe oblicze tej organizacji.
Chcę powiedzieć, że w drugim meczu barażowym Świt - Szczakowianka nie grało kilku podstawowych zawodników świtu, w tym trzech przedstawiło zwolnienia lekarskie, a dwóch trener musiał zmienić bo nie angażowali się w grę. W zamian za jednego zawodnika musiał wpuścić bramkarza bo nie było innego zawodnika z pola do zmiany. Ja chciałem żeby ci zawodnicy grali w tym meczu, natomiast oni ewidentnie nie chcieli w tym meczu grać. Pierwszy mecz barażowy wygraliśmy tylko dlatego, że padła przypadkowa bramka. W drugiej połowie meczu zawodnicy Świtu ewidentnie starali się żeby Szczakowianka doprowadziła do wyrównania, zawodnicy Szczakowianki mieli kilka sytuacji sam na z naszym bramkarzem Peskoviciem, ale on wyśmienicie bronił.
Korupcja w Szczakowiance Jaworzno - kalendarium
Przesłuchanie z 20 października 2008
Ja w Świcie zacząłem działać gdy ten klub był w III lub IV lidze. Wcześniej ten klub prowadził pan Nowakowski - piekarz, który klub zostawił. Do mnie zgłosiła się Rada Miejska Nowego Dworu, która zaproponowała mi i spytała czy nie chciałbym temu klubowi pomóc. I tak działałem w tym klubie 7 czy 8 lat czy nawet kilkanaście. Gdy ja przyszedłem do tego klubu to tam nic właściwie nie było. Nie było piłkarzy, boiska, trybun, To był mały, lokalny, miejscowy klub. Ja tworzyłem zarząd tego klubu z innymi miejscowymi przedsiębiorcami. Ja zaprosiłem do współpracy swoich kolegów mających swoje firmy. To był klub miejski i ja nie zamierzałem sam wykładać pieniędzy i dlatego ściągnąłem innych biznesmenów. To byli lokalni przedsiębiorcy. Początkowo to były niewielkie pieniądze potrzebne na działanie klubu w niższych ligach. (...)
Pamiętam, że Wójcik powiedział, że przejrzał mecze Świtu i powiedział, że wynika z jego analizy, że część meczów Świt ma szanse wygrać, a część meczów nie ma szansy wygrać. On mi nie mówił jakie mecze Świt ma szanse wygrać, a jakich nie ma szansy, a ja go nie dopytywałem. Ale Wójcik wierzył, że może wygrać każdy mecz, wierzył, nawet, że może wygrać z Legią, tam nawet Świt wyrównał. Po tych słowach Wójcika, że trzeba organizować ja chciałem wiedzieć ile i komu trzeba płacić i jak to ma wyglądać. Wójcik mówił, że to różnie będzie, że będzie 5 tys., 10 tys., może więcej, to zależy od sytuacji. Ja jeszcze chcę powiedzieć, że w klubie był taki pośrednik, to był wiceprezes S. On mówił, że zna kogoś w Warszawie, że coś gdzieś może załatwić. Ja mu dawałem pieniądze na załatwianie spraw, ale nie wiem co załatwiał. S. wiem, że też miał dawać pieniądze tam gdzie Wójcik coś załatwiał. Jak Wójcik mówił, że będą potrzebne pieniądze to ja się domyślałem, że na załatwianie meczów, ale nie dopytywałem dokładnie na co czy na sędziów czy na zawodników. Wójcik nigdy nie mówił gdzie i co załatwiał. Ale uważam, że wszystko wiedział S. bo od niego dowiadywałem się, że wszystko jest załatwiane w danym meczu. To pan S. był osobą od spraw "organizacyjnych", tj. od kontaktu z innymi osobami, które miały pomóc w wygraniu meczu. Ja pieniądze na organizacje meczu dawałem bądź S. bądź Wójcikowi. Ja uważam, ze praktycznie w całej tej rundzie wiosennej gdy było zwycięstwo to ja przekazywałem pieniądze na cele "organizacyjne" Wójcikowi lub S. Pamiętam, że jeśli chodzi o mecz z Polkowicami to pieniądze przekazywałem J., bo to była duża kwota. Na ten mecz zrzucałem się ja, J. i S. Dokładnie ja powiedziałem żeby J. zapłacił, tzn. zastawił swoje pieniądze, ja mu powiedziałem, że mu zwrócę swoją dolę. Ten kontakt z sędzią w tym meczu załatwiał Wójcik. Wiem, że J. miał te pieniądze, które przekazał sędziemu tego meczu, w domu. Ustalenia były takie, że te pieniądze wyłożymy po połowie, a może ja powiedziałem, że wyłożę 70 tys. O tym, że będziemy próbować podchodzić pod sędziego wiedzieliśmy wcześniej, miał to załatwiać Wójcik. O kwocie dowiedzieliśmy się chyba 4 godziny przed meczem. Wiem, że pieniądze od sędziego odbierał J., ja powiedziałem po meczu żeby jechał odebrać pieniądze. Nie wiem gdzie je odebrał, może w hotelu Malwa gdzie nocowali sędziowie i gdzie J. zawoził pieniądze przed meczem sędziemu. J. to był oddany działacz, ciągnął ten Świt jeszcze po mnie.
O tym, że Wójcik powiedział, że trzeba załatwiać mecze rozmawiałem z J., S. i Sz. Ja ich nie pytałem czy mam przekazywać te pieniądze na cele "organizacyjne" czy nie bo ja wykładałem pieniądze. Ale rozmawialiśmy na ten temat. Ja rozmawiałem tylko z nimi z zarządu bo pozostali członkowie to nie byli moi ludzie. Ja wiedziałem, że jedynie J. będzie mógł wyłożyć jakieś większe pieniądze. On ze dwa razy zrzucał się na te cele organizacyjne. Sz. nie mógł dawać pieniędzy bo by go żona zastrzeliła. S. mógł wyłożyć 1 lub 2 tys. zł. Ja wykładałem pieniądze, a tym by one trafiały dalej zajmował się S. i w jednym przypadku J. Wójcik też dostawał pieniądze na cele organizacyjne ale on współdziałał ze S. Wyglądało to tak, że Wójcik lub S. mówili , że na dany mecz będzie potrzebna taka, a nie inna kwota, ja je dawałem, a później S. mówił, że wszystko jest załatwione. O tym procederze wiedział też L. ale ja mu tego nie mówiłem. Ja nie pamiętam czy dawałem jakieś pieniądze L. na sprawy organizacyjne. Mogło tak być. Mogło tak być, że L. wymieniał dla mnie jakieś pieniądze w kantorze, nie pamiętam tego. Ja nie wiem czy L. przekazywał pieniądze za załatwianie meczów. Ja osobiście nigdy nie przekazywałem pieniędzy ani obserwatorom ani sędziom. Nie przypominam sobie żebym był świadkiem przekazywania pieniędzy.
Jeśli chodzi o mecz z Odrą Wodzisław to tu na pewno sprawy organizacyjne załatwiał Wójcik. Tutaj poszło na ten mecz 20, może 15 tys. zł. Ja podawałem wcześniej 20 tys., ale minął rok od poprzedniego przesłuchania, wtedy pamiętałem lepiej. Ja z sędzią tego meczu nie widziałem się ani przed ani po spotkaniu. O tym, że sprawa jest dogadana i trzeba dać kasę wiedziałem jakieś dwa dni przed meczem. W dniu meczu przywoziłem pieniądze na stadion i dawałem je S. lub Wójcikowi. O tym, że temat jest dogadany i trzeba dać pieniądze dowiadywałem się przeważnie od Wójcika, a o tym, że temat jest dograny i przekazano pieniądze od S. Wiem, że S. dawał jakieś pieniądze zawodnikowi Górnika Łęczna o nazwisku S. S. i Wójcik spotkali się z tym S. w Warszawie i tam S. dał mu pieniądze za odpuszczenie tego mecz. Tego S. znał Wójcik.
Może i byłem świadkiem, że sędzia odbierał pieniądze w klubie, ale tego dokładnie nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że pieniądze przekazywał sędziom S. na sali MOSIR-u, gdzie umawiał się z sędziami.
Jeśli chodzi o mecz z Amiką Wronki to Wójcikowi pieniądze przekazałem dzień przed meczem albo w dniu wyjazdu na mecz. Ja nie mam pewności czy Wójcik jechał ze mną i z moim szwagrem na ten mecz czy też jechał z drużyną. Na pewno wracaliśmy razem z tego meczu moim samochodem, który prowadził mój szwagier. Pamiętam, że w meczu z Amiką nasz bramkarz dostał czerwoną kartkę, chyba za rękę poza polem karnym. Tę kartkę bramkarz dostał w pierwszej połowie. Wójcik powiedział, że na ten mecz będą potrzebne pieniądze na załatwienie sędziego. (...)
Ja wiem, że tam w Amice był jeszcze taki trener Czyżniewski, przyjaciel Wójcika. Oni po meczu się przywitali i wycałowali. Ja po tym meczu byłem lekko wypity. Wójcik pił już wcześniej, pomylił nawet szatnie. Ja byłem ugoszczony w Amice i już tam trochę wypiłem. Na tym poczęstunki w restauracji na stadionie było kilka osób, ja, mój szwagier, Wójcik, był też Czyżniewski. Tam było sporo osób, działaczy Amiki. Po meczu Wójcik powiedział, że chce żebyśmy pojechali do jego dobrego znajomego.
Myślę, że w tej restauracji posiedzieliśmy z godzinę. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do znajomego Wójcika. Wójcik zadzwonił, powiedział, że przyjeżdża i pojechaliśmy do tego znajomego. Nie pamiętam, ale chyba S. był na tym meczu bo zarząd jeździł na mecze. Ja nie wiem gdzie Wójcik przekazał pieniądze sędziemu tego meczu. U tego znajomego Wójcika byliśmy ok. 23.00. Ja nie pytałem do kogo jedziemy. Pamiętam, że samochód schowaliśmy w takim dużym garażu. Tam zjedliśmy kolację i było bardzo dużo wódki. Tym znajomym był Fryzjer.
Czytaj o tym jak Fryzjer rzekomo groził świadkowi.
Czytaj o tym jak Fryzjer witał się ze znajomymi.
Czytaj o tym jak zatrzymano Fryzjera.
Czytaj o tym kto broni Ryszarda F.
Czytaj o ustaleniach ws. "kariery" Fryzjera.
Czytaj o zeznaniach byłego prezesa Arki Gdynia obciążających Fryzjera.
Czytaj o tym jak Fryzjer odgrażał się dziennikarzom po uchyleniu aresztu.
Czytaj o dziennikarzach, z którymi kolegował się Fryzjer.
Przy stole siedzieliśmy, ja Wójcik, Fryzjer i szwagier. Wiem, że w pokoju siedzieli wszyscy sędziowie Amiki. Był tam też obserwator tego meczu. Wszyscy siedzieli i oglądali w pokoju Canal Plus. Tam był magazyn o meczach ligowych. Jak weszliśmy do tego domu to się przywitaliśmy z sędziami i obserwatorem. A później myśmy poszli do kuchni i tam piliśmy. Sędziowie i obserwatorzy zostali w tym pokoju. W tym pokoju była jeszcze żona Fryzjera. Nie potrafię powiedzieć dlaczego nie powiedziałem na początku, że tam byli sędziowie i obserwator. Może byłem zestresowany i wypadło mi to z głowy. Poza tym nie byłem tak dokładnie pytany o Świt jak dzisiaj. Ja na pewno przekazałem Wójcikowi pieniądze wcześniej, a nie w tym domu. Ja nie widziałem by Wójcik na tej kolacji przekazywał pieniądze Fryzjerowi, ale gdzieś z nim wychodził. Nie pamiętam ile dokładnie siedzieliśmy u Fryzjera, ale u Wójcika w Warszawie oglądaliśmy walkę Gołotę, a to było o Świcie. Z Wronek musieliśmy jechać ze 4 godziny. Pamiętam, że zatrzymywaliśmy się jeszcze gdzieś za Poznaniem w restauracji gdzie wypiliśmy jeszcze po kielichu. Sądzę, że u Fryzjera wypiliśmy jeszcze gdzieś 2 butelki wódki. Przy stole nie było żadnych konkretnych rozmów z Fryzjerem. Ja domyślałem się kim jest ten Fryzjer, cała Polska wiedziała kim on jest w piłce. Ja wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że Wójcik współpracuje w związku z meczami Świtu z Fryzjerem. Ale nie rozmawiałem z Wójcikiem na te tematy. Wojcik utrzymywał układy w tajemnicy. On mówił, że trzymanie numerów w telefonie jest niebezpieczne, on miał wszystko w zeszycie. Ja po walce Gołoty pojechałem ze szwagrem do domu, w domu byłem gdzieś ok. 9.00. Mój szwagier nie interesował się piłką, ale znał Wójcika, wiedział, że on jest trenerem Świtu. To, że szwagier pojechał ze mną na ten mecz to była wyjątkowa sytuacja, potrzebowałem kierowcy bo wiedziałem, że możemy coś wypić.
Jeśli chodzi o mecz z Łęczną to wiedziałem, że on był załatwiany z zawodnikiem Górnika S. Wiem, że S. się z nim spotykał, a załatwiał wszystko Wójcik. Wójcik powiedział, że załatwia ten temat właśnie z zawodnikami. Wiem, że S. spotkał się ze S. w Warszawie. Wiem, że w tym układzie było trzech zawodników Łęcznej. Rozmowy były ze S., a on miał rozmawiać z dwoma innymi piłkarzami. Jednym z nich był W. O tym wszystkim wiem od S., on mi to mówił. S. mówił, że spotykał się gdzieś w ciemnej uliczce w Warszawie i po te pieniądze przyjechała żona piłkarza. (...) Ja na ten mecz wyłożyłem 20 tys. Czy ktoś jeszcze dołożył jakieś pieniądze tego nie wiem. Nic mi nie wiadomo na ten temat by ten mecz był załatwiany z sędziami.
korupcja w Górniku Łęczna - kalendarium
Wójcik za prowadzenie zespołu chciał 60 tys., takie były ustalenia. Za awans nie było ustalone ile dostanie.
Jeśli chodzi o mecz z Wisłą Płock to tu nie było żadnego dojścia. Powiedział mi to Wójcik dzień przed meczem. On powiedział mi, że próbował podejść i pod sędziów i zawodników ale, że mu się nie udało. Wójcik na tym meczu został zwyzywany. Złożył jakąś sprawę D, ale ją przegrał.
Ja nie miałem żadnych informacji, że na nasze mecze przyjeżdżają wybrani sędziowie, wiem, że raz tylko na dwie godziny przed meczem został zmieniony sędzia, ale nie pamiętam w którym meczu. Wójcik nie informował mnie kto będzie sędzią lub obserwatorem naszego meczu, zresztą czegoś dowiedzieć się od Wójcika to nie było możliwe.
Jeśli chodzi o mecz z Polonią Warszawa to wiem, że temat był załatwiany z bramkarzem Polonii Arturem S. 20 tys. przekazałem Wójcikowi chyba 2 dni przed meczem. S. powiedział mi, że tam jest wszystko dogadane. To S. powiedział mi, że wszystko jest dograne z S.
Jeśli chodzi o mecz z Legią to nie było żadnej rozmowy. Wójcik się do mnie nie zgłaszał w sprawach organizacyjnych. Wójcik wiedział, że na Legii nie mamy żadnych szans. On poza tym był zakochany w Legii.
Jeśli chodzi o mecz z Lechem Poznań to ten mecz był załatwiony z drużyną Lecha. O tym już wyjaśniałem. S. prowadził negocjacje z E. Jeździł chyba cztery czy trzy dni przed meczem na rozmowy do Poznania lub pod Poznań. Rozmawiał też ze S. i był na tych rozmowach obecny jakiś zawodnik Lecha. Lech nie chciał oddać tego meczu za darmo. Tam z tego co pamiętam poszły jakieś pieniądze, ja też musiałbym wyłożyć jakieś pieniądze na ten mecz ale dokładnie nie pamiętam tego. S. jechał na to spotkanie sam, on znał działaczy Lecha lepiej nawet niż ja. To wszystko wiem od S.
Ja nie wiem nic o meczu Górnik Polkowice - Lech Poznań. Nie pamiętam żebym na ten mecz przekazywał jakieś pieniądze. Nie wiem nic o układzie z Lechem Poznań żeby wygrali ten mecz z Górnikiem.
Kolejny mecz to spotkanie Groclin ze Świtem. Tutaj próbował dotrzeć do sędziów Wójcik ale nie miał możliwości. Mówił, że nie może nic załatwić. Pamiętam też, że dyrektor klubu L. powiedział mi, że ma znajomego lekarza, który gra w tenisa z Drzymałą. Powiedział mi, że on poprosi tego lekarza o rozmowę z Drzymałą o odpuszczeniu tego meczu. Wiem od L., że ten lekarz miał rozmawiać z Drzymałą, ale, że Drzymała nie zgodził się odpuścić tego meczu. Ten lekarz miał zapytać Drzymały czy nie chciałby zarobić paru groszy.
Mecz z Górnikiem Polkowice załatwiał Wójcik. To on powiedział, że potrzebne jest 100 tys. dla sędziego. Tę informację dostałem od Wójcika gdy byłem w restauracji w Warszawie i jadłem spaghetti. Hasło było proste - hotel Malwa i 100 tys. dla sędziego. Wójcik powiedział, że te pieniądze muszą trafić do sędziego przed meczem. Ja pamiętam, że tam były dzień wcześniej jakieś tarcia z sędzią, on nie chciał się zgodzić czy coś takiego. Ja zaraz po tej rozmowie zadzwoniłem do J. żeby jechał z pieniędzmi do tego hotelu. Wcześniej ustaliłem z J., że ma mieć przygotowane pieniądze na ten cel. Ja nie pamiętam czy to w związku z tym meczem nastąpiła wymiana sędziego przed meczem. Ja po meczu, chyba od J. dowiedziałem się, że Górnik wyłożył na ten mecz 150 tys.
Ten znajomy S. z Warszawy to był G. On pracował w jakiejś firmie w Piasecznie, która robiła telewizory. S. mówił, że ten gość miał duży wpływ na sędziów i, że może spowodować żeby sędziowie nam nie przeszkadzali. S. brał ode mnie pieniądze - to było po 5 tys. dla tego G. Dawałem S. te pieniądze w rundzie jesiennej, dałem też ze dwa razy w rundzie wiosennej. Gdy mecz był przegrany to S. oddawał te pieniądze, które miały trafiać do G.
Jak Fryzjer z Jerzym G. współpracował
Ja nigdy telefonicznie nie rozmawiałem z Fryzjerem. Widziałem go tylko raz na oczy w jego domu. ja może próbowałem nawiązać kontakt telefoniczny z Fryzjerem, to było w czasie gdy byłem w Widzewie. Pamiętam, że do niego zadzwoniłem, on powiedział, że mnie nie zna i nie wie o co chodzi i się rozłączył. Przed meczem z Amiką nie dzwoniłem do Fryzjera, nawet nie znałem jego numeru. Pieniądze, które przekazywałem S. i Wójcikowi to były moje pieniądze, moje oszczędności.
Pamiętam, że moja żona sponsorowała Włoszczowską, my w tym czasie sponsorowaliśmy także kolarstwo. (...)
Po moim zatrzymaniu dzwonił ww tej sprawie S. i J. Ja im powiedziałem, że byłem przesłuchiwany, że byłem pytany o Świt i Widzew. J. powiedziałem, że mówiłem o tych 100 tys. zł. J. odpowiedział mi, że już tego dokładnie nie pamięta, że tylko zawiózł tę kwotę sędziemu, a później ją odebrał. Z Wójcikiem się widziałem chyba ze dwa tygodnie po zatrzymaniu, była na tym spotkaniu także moja żona. Powiedziałem mu jedynie, że wyjaśniałem o Widzewie i Świcie, nie mówiłem nic więcej. On nie chciał o tym słuchać. Moja żona poradziła jedynie Wójcikowi żeby sam zgłosił się na przesłuchanie. Ale on nic nie odpowiedział. Jakby go to nie dotyczyło. Z L. po moim zatrzymaniu nie miałem żadnego kontaktu.
Jeśli chodzi o te negocjacje S. z E. to tam początkowo tematu pieniędzy miało nie być, tylko oddanie meczu za mecz z wcześniejszego sezonu. Dopiero po rozmowach ze S. i tym piłkarzem, którym mógł być R., ale nie jestem pewien czy to ten piłkarz, pojawił się temat pieniędzy. Decyzję o zapłaceniu pieniędzy musiałbym podjąć ja bo ja wykładałem pieniądze. Ale nie pamiętam dokładnie jak to się skończyło i czy tam poszły pieniądze. Ja pieniądze na ten cel dawałem czasem w złotówkach, a czasem w dolarach. Wynikało to z tego, że ja trzymałem swoje oszczędności w dolarach. Ja pieniądze na ten cel miałem w sejfie, pod ręką. Mówiąc o tych kwotach w złotówkach mówiłem bo taki był przelicznik. Czasami przekazywałem kwoty w wysokości 10 tys. dolarów, czasem 5 tys. największa kwota jaka była z tego co pamiętam to 10 tys. dolarów.
Przesłuchanie 6 listopada 2008:
(...) Była sytuacja w II lidze, że płaciliśmy sędziom, ale to było tak, że przyszedł (16 maja 2003 - dopisek dpanek) trener Libor Pala (obecnie trener Wisły Płock - dopisek dpanek) i powiedział, że trzeba by coś dać sędziemu żeby uczciwie sędziował. I zawodnicy zrzucili się na kwotę 5 tys. zł dla takiego sędziego. (...)
Zawodnicy Świtu nie dostawali premii, bo z regulaminu klubu wynikało, że jak są w strefie spadkowej to nie otrzymują premii. Mieli otrzymać premię w przypadku utrzymania się w lidze. Obiecałem im chyba milion złotych. Nie było nic ustalone, że zawodnicy będą mieli potrącane z tych obiecanych pieniędzy za utrzymanie te kwoty, które poszły na łapówki.
Przesłuchanie 2 marca 1010
Chciałem powiedzieć, że ja nie dawałem żadnemu działaczowi piłkarskiemu, sędziemu, obserwatorowi i panu przewodniczącemu Kolegium Sędziowskiego PZPN żadnych pieniędzy i nie prosiłem nikogo o ustawienie jakiegokolwiek meczu. W PZPN przyzwolenie było przez zarząd żeby działali ludzie, którzy jeździli po klubach i mówili, że jak nie dacie pieniędzy to nie będzie mecz rozegrany z tzw. placu. To znaczy żeby mecz był rozegrany legalnie to trzeba było za to zapłacić. Tacy ludzie jak D. Tadeusz, Ireneusz G. jak pan Janusz S. przychodzili i wyciągali pieniądze na organizacje meczów i na to żeby mecz był legalnie rozegrany. Żadnego z tych panów nie prosiłem o kupowanie, z żadnym z tych panów nie byłem w Łodzi, Gliwicach, nie byłem w Krakowie, nie byłem w Jaworznie, Warszawie itd. Ja jako Wojciech Szymański chciałem rozwikłać sprawę nielegalnych meczów w 2003 przy barażach Świtu NDM ze Szczakowianką. Wtedy poddałem się testowi na wariografie, z którego wyszło, że nie miałem nic wspólnego z ustawianiem meczów przez Świt. Zgłosiłem się do prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim, a prokuratura umorzyła śledztwo. Panowie w PZPN nadal uważali, że są mocni i silni. Ja Wojciech Szymański jako prezes Świtu razem z burmistrzem tego miasta przywoziliśmy razem kasety do PZPN i pokazywaliśmy w których meczach przekręcono Świt na niekorzyść. Wybitny trener Stefan Majewski przyszedł do Świtu, przegrał sześć meczów, powiedział, że on już dalej nie może pracować, że się do tego nie nadaje, a co gorsze po złożeniu kasety PZPN dwa tygodnie później ten sam sędzia przyjeżdżał sędziować nam mecz i śmiał mi się w oczy. Uważam, że zostałem pokrzywdzony przez PZPN, który w ogóle nie reagował, bo uważam, że uważam, że sędzia powinien być po obejrzeniu kasety degradowany do III ligi i tak by PZPN zakończył ten proceder. Uważam, że zostałem okradziony przez wiele osób, bo wyciągali ode mnie pieniądze, na co szły te pieniądze dokładnie nie wiem. (...) Nigdy nie zdarzyło się tak byśmy wręczyli pieniądze sędziemu gdy nasza drużyna przegrała mecz. Ja wcześniej przyznawałem się do niektórych zarzutów, ale teraz nie przyznaję się do żadnego.
Wyjaśnienia Mariana W. - byłego obserwatora PZPN z Katowic
Wyjaśnienia Krzysztofa S. - b. sędziego z Tarnowa.
Wyjaśnienia Jarosława Ż. - b. sędziego z Bydgoszczy
Wyjaśnienia Andrzeja K. - b. sędziego z Częstochowy
Wyjaśnienia Zbigniewa M. - b. sędziego z Piły
Wyjaśnienia Mirosława K. - b. sędziego asystenta z Opola
Wyjaśnienia Mariusza S. - b. sędziego z Opola
Wyjaśnienia Ryszarda F. pseudonim Fryzjer
Wyjaśnienia Mariana D. - b. działacza ze Śląska
Wyjaśnienia Piotra W. - byłego sędziego z Krakowa
Wyjaśnienia Ryszarda N. cz. 1, cz. 2 - b. właściciela Odry Opole
Wyjaśnienia b. sędziego Zbigniewa R.
Wyjaśnienia b. sędziego Grzegorza Sz.
Czytaj listę oskarżonych w głównym akcie oskarżenia.
Czytaj listę oskarżonych, którzy dobrowolnie poddają się karze.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!