piątek, 20 marca 2009

Wielka obrona b. prezesa Arki Gdynia

To było naprawdę wystąpienie godne tych wygłoszonych przez prokuratorów. Maciej Urbański, adwokat byłego prezesa Arki Gdynia wygłosił kilkugodzinną mowę końcową. Wspomagał się przy tym wyświetlanymi na ścianie slajdami.

Streszczenie wystąpienia rozpocznę może nie od początku. Bo ona zainteresuje jedynie miłośników prawniczych teorii, choć ta jest niezmiernie ważna w tym procesie. Od interpretacji przepisu 296 b KK zależą, bowiem tak naprawdę losy śledztwa dotyczącego korupcji w polskim futbolu. Dlatego w wolnym czasie na pewno do niego powrócę. Teraz zajmę się raczej drugą częścią wystąpienia. Moim zdaniem ciekawszą dla laików. I poświęconą przede wszystkim osobie Ryszarda F. "Fryzjera". Przypomnę, że Jacek M. (tu jego wyjaśnienia) jest oskarżony o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, którą tworzyć mieli ówcześni działacze Arki Gdynia, Ryszard F. i Marian D. oraz 41 przypadków ustawienia lub próby ustawienia wyników meczów.

Korupcja w Arce Gdynia - czytaj więcej


"(...) Ze zgromadzonego materiału dowodowego wynika jedno znaczenie, że jeżeli istniała jakaś grupa przestępcza to obejmowała swoim zasięgiem obszar całego kraju, a nie jedynie klub piłkarski Arka Gdynia. Mowa jest o grupie, która działała nie tylko w drugiej lidze, ale na wszystkich szczeblach rozgrywkowych, czasem sięgając do rozgrywek europejskich (o tym napiszę w innym tekście - dpanek). Zorganizowanej grupie sędziów i obserwatorów skupionej wokół Ryszarda F., która miała faktyczny wpływ na wyniki meczów, wiedzę o ich obsadach, która szantażowała kluby piłkarskie, wymuszała od nich pieniądze grożąc nieobiektywnym ocenianiem ich piłkarzy na boisku, przegrywania meczów, a w konsekwencji spadkiem z ligi".
Mecenas Maciej Urbański cytował protokoły wielu zeznań i wyjaśnień.
Zeznania Janusza Hańderka, byłego szefa Kolegium Sędziów PZPN z lipca 2005:
"W środowisku sędziowskim była wówczas bardzo niedobra atmosfera. Mówiono, że awans do drugiej lub pierwszej ligi trzeba kupić. W lutym 2005 odbyły się egzaminy sędziów pierwszej i drugiej ligi w Spale, podczas, któ
rych odbyło się spotkanie z sędziami, podczas, którego w ostrym tonie odniosłem się do tego co się dzieje w środowisku sędziowskim. Powiedziałem wręcz, że jeżeli sędziowie się nie opamiętają to wielu z nich trafi za kratki. Powiedziałem też, że skończyły się wpływy Fryzjera, że sędziowie, którzy są z nim związani niech zakończą tę działalność, a jak zrobią to to zapomnimy o przeszłości. Powiedziałem też o osobie o pseudonimie Paczka. Wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi - a chodziło o sędziego Antoniego F. Docierały do mnie głosy, że F. jest już tak rozbestwiony i bezczelny, że potrafi przyjechać do klubu i wprost zapytać ile jest dla niego paczek. Paczka to w środowisku jest synonim 10 tysięcy złotych. Jestem przekonany, że taka mafijną, zorganizowaną grupę przestępczą tworzył Ryszard F.". Zeznania Hańderka z października 2008 podczas rozprawy sądowej:
"Sprawy korupcji w polskim futbolu sięgają moich początków kariery sędziowskiej. I to trwa. To nie jest proces, który powstał jakiś czas temu. Teraz jest przepis regulujący te kwestie. O tym, że takie zdarzenia miały miejsce wiedzieli wszyscy. Nie ma różnicy w rywalizacji sportowej czy drużyny za pieniądze ustalają wynik czy chodzi o efekt meczu. On zależy od sędziego".

Zeznania Dariusza Łuszczyny (dziennikarza Faktu) z września 2005:
"Kwalifikatorzy ci decydowali o nocie, jaką otrzymywał sędzia spotkania, a oceny te z kolei miały znaczenia podczas sezonowych miejsc w tabeli sędziów. Decydowały o ewentualnym awansie lub spadku. Nie było ważne jak sędziował dany sędzia, ale kto go oceniał".
Józef D. - były obserwator PZPN - zeznania z lipca 2007:

"Każdy miał swojego konia".
Wyjaśnienia Mariana D. - byłego sędziego i obserwatora:

"Ten proceder tkwił w całym kraju, były różne osoby, które się tym zajmowały. Jedna osoba nie mogła pociągać za wszystkie macki. Osoby z różnych części kraju, które wymieniały się informacjami, które były im niezbędne do kreowania pewnych zdarzeń. Moja rola sprowadzała się do pomocy drużyną z Górnego Śląska, później w grę wszedł jeszcze Kujawiak". Były sędzia Mariusz G.:
"Widziałem, że z Fryzjerem nie można zadzierać, wiedziałem, że on ma bardzo duże możliwości. Wierzyłem w to, że jeżeli zrobiłbym coś, co nie jest po jego myśli to mógłby załatwić mnie poprzez obserwatorów notami. Mógłby spowodować mój spadek z ligi. O Fryzjerze krążył legendy. Mówiło się, że może on załatwić wszystko, że sędziowie, którzy z nim trzymają mają bardzo dobre noty. On miał bardzo dobre kontakty z obserwatorami, bo przecież obserwatorzy to byli sędziowie, z którymi on miał bardzo dobre kontakty jeszcze z czasów Amiki. Później ci sędziowie zostali obserwatorami. Z tych też powodów nigdy by mi nie przyszł
o do głowy by odmówić Fryzjerowi. Tak naprawdę podczas meczu o wysokości noty w większości przypadków w ówczesnych realiach decydowała nota obserwatora, a nie rzeczywisty sposób sędziowania. Przychylność obserwatora zazwyczaj zapewniała osoba, która reprezentowała daną drużynę w meczu i chciałaby dla tej drużyny korzystnie sędziować. Jednak cała ta sytuacja powodowała, że człowiek był niejako zmuszony do przyjmowania pieniędzy chcąc mieć dobre noty obserwatorów i ewentualnie myśleć o utrzymaniu w lidze lub ewentualnym awansie. (...) Fryzjer przed meczem Arki Gdynia z Górnikiem Polkowice powiedział żebym nie dyskutował i przyjechał, bo inaczej będę miał ciężko. Z tego wynikało, że jak nie przyjedziemy to obserwator załatwi nas notami. Zgodziłem się przecież nie miałem innego wyjścia.
Zeznania byłego sędziego Piotra K. z lipca 2006: "Dla mnie zaskakujące było to, że on znał obsadę zanim ja ją poznałem. Na przykład Fryzjer pierwszy zadzwonił do mnie i powiedział mi, że awansowałem do pierwszej ligi zanim ja się o tym dowiedziałem. Zależało mi na zostaniu sędzią sędziującym mecze pierwszej ligi. Według mojej wiedzy rola Fryzjera w polskiej piłce była bardzo duża. Można było odnieść wrażenie, że on jest szarą eminencją. Miał duży wpływ na listy rankingowe sędziów. Z tym Fryzjerem to było tak, że słowo lubić go to nie jest dobre słowo. Raczej nie wykonywałem jego poleceń, dlatego, że go lubiłem. Właściwsze słowo to sformułowanie obawa. To była obawa, że jak się nie wykona jego polecenia to może być źle. Chodziło o to, że człowiek mógł być załatwiony notami jego obserwatorów i spaść z ligi. Z mojej zasłyszanej wiedzy wynika, że większość obserwatorów boi się Fryzjera, albo można powiedzieć, że jest w układzie z Fryzjerem. Ta sieć powiązań Fryzjera mnie oplata i ja w tę sieć wpadłem. W naszym środowisku był wręcz mit potężnego Fryzjera. Mówiło się, że ten człowiek może wszystko. Może to zabrzmi głupio, ale mimo wszystko uważam się za człowieka uczciwego, choć wiem, że to, co robiłem było naganne i nieuczciwe, ale wówczas taki był system, nie można było być uczciwym.


Zeznania Mariusza S. sędzia piłkarski na przesłuchaniu z 8 sierpnia 2006 r.: „Podejrzewam, że jakbym nie posłuchał Fryzjera to załatwiłby mnie notami. Gdybym mu podpadł, to miałbym przerąbane. On mógłby przy pomocy obserwatorów zakończyć moją karierę sędziowską. Fryzjerowi się nie odmawiało. Fryzjer mógł załatwić wszystko. Sam do niego dzwoniłem z prośbą o załatwienie not i dla siebie i dla innej osoby. Generalnie zmierzam do tego, że w naszym środowisku nie awansowali najlepsi, lecz jedynie Ci, którzy mieli poparcie i którym załatwiano noty u obserwatorów. (…) Można powiedzieć, że Fryzjer załatwił mi awans do II ligi. Gdyby nie załatwił mi tych testów i gdyby nie załatwił mi tych dwóch not po 8,5 u obserwatorów to różnie mogłoby być. (…) Fryzjerowi nigdy nie odważyłbym się odmówić w wydrukowaniu jakiegoś meczu. Zawsze bym wykonał jego każde polecenie, bo on bardzo dużo mógł załatwić, zarówno pomóc, jak i zniszczyć. Jemu się nie odmawiało. Siła Fryzjera polegała przede wszystkim na tym, ze on miał w ręku niemalże wszystkich obserwatorów. (…)Wtedy jak awansowałem z III do II ligi miałem załatwione testy egzaminacyjne. Fryzjer kiedyś w rozmowie powiedział, że jest w stanie załatwić takie testy egzaminacyjne. Fryzjer przed egzaminem podał mi, które pytania z tej książki będą na egzaminie. Na test filmowy Fryzjer podał mi wszystkie odpowiedzi.”
Wyjaśnienia Marcina N. b. sędziego piłkarskiego, z 01.06.2007 r.:
„Przyznaję się w całości do zarzutu działania w grupie F.. To on mnie otoczył opieką, uzależnił mnie w pewien sposób od siebie, w pewnym sensie to właściwie wykonywałem jego polecenia. (…) Przed śmiercią Ryszard Chmielecki prezes sędziów mojego okręgu powiedział mi, że będzie się mną opiekował Ryszard F., powiedział, abym się trzymał Ryszarda F., bo jest to mocny człowiek i przy jego pomocy będę awansował. (…) F. powiedział mi, że jak będę robił, to co on mi karze, to będę zadowolony, będę awansował w karierze sędziowskiej, że jak będę z nim trzymał to on mi to wszystko załatwi. (…) Wtedy zobaczyłem, czym będę musiał się odwdzięczyć F., za tą wcześniejszą opiekę. Wtedy każdy sędzia w lidze miał jakiegoś „opiekuna", który załatwiał mu noty, dbał o jego karierę. Ja nie miałem nikogo. Wpadłem jedynie w sidła F. i musiałem się jemu podporządkować. On w rozmowach ze mną dał mi do zrozumienia, że jak nie będą wygrywały te drużyny, które on wskaże to on załatwi, że obserwator mnie załatwi notą. W środowisku mówiło się, że F. jest mocnym człowiekiem i może takie rzeczy załatwiać. Wiedziałem, bo on mi dał do zrozumienia, że jeśli będę wykonywał jego polecenia to będę się piął w karierze, a jak się sprzeciwię to spadnę z ligi. Dla mnie bardzo ważne były oceny obserwatorów, chciałem sędziować w II lidze, był to dla mnie, jako biednego chłopaka, jedynego sędziego z Koszalina duży awans społeczny. (…) Ja zapłaciłem F. pieniądze w kwocie 20.000 złotych za awans z III ligi do II ligi. To było tak, że Fryzjer powiedział jak grałem w II lidze, że on mnie prowadzi i mi pomoże w awansie. W III lidze były takie mecze gwiazdkowe, to były cztery mecze w rundzie wiosennej sezonu 2003. Mniej więcej przed tymi meczami F. powiedział, że za to żeby awansować trzeba zapłacić. Powiedział, że to kosztuje 20.000 złotych i podał termin, w którym muszę to załatwić. Mówił, że to będzie mi się opłacało, że to mi się szybko zwróci, że najpierw trzeba zainwestować, a później mi się to zwróci, F. powiedział, że muszę mu zaufać. Awansowałem do II ligi, słowa F. się spełniły. Myślę, że bez jego pomocy bym nie awansował, bo byłem wtedy człowiekiem znikąd.”
Zbigniew R. b. sędzia- przesłuchanie z 14.02.2005 r.:

„O F. mówiło się, że ma kontakty w PZPN i może pomóc w awansach sędziów do wyższej ligi. Przed sezonem 2003/04 zadzwoniłem do niego i spytałem czy widzi możliwość mojego awansu do drugiej ligi. (…) Po jakimś czasie zadzwonił od mnie i powiedział, że jest takie przyzwolenie na mój awans. (…) Ja wtedy uważałem, że bez pomocy F. nie było możliwe, żeby awansować. Uważałem, że trzeba mieć poparcie obserwatorów, czy osób mających na nich wpływ. Wtedy nie było innej drogi awansu jak jedynie przez Fryzjera. Sposób działania Fryzjera był taki, że on swoich sędziów, których popierał obsadzał w meczach, które go interesowały. Na te mecze załatwiał również konkretnych obserwatorów. Pozwalało mu to załatwienie wydrukowania konkretnego meczu, a i załatwienie dobrych not sędziom, których popierał. Uważam, że Fryzjer musiał mieć wpływ na obsadowego w PZPN. Ja głównie sędziowałem mecze drużyn popieranych przez Fryzjera. (…) Myślę, że jak sędziowie płacą 10-50 tysięcy za awans to liczą, że te pieniądze się zwrócą. (…) Ja uważam, że Fryzjer ma w ręku większość sędziów. On wpływał na awanse, ci sędziowie zostawali później obserwatorami też zależnymi od niego. Sądzę, że miał też układ w Warszawie, w centrali. W mojej ocenie, z tego, co się mówiło w naszym środowisku, to Fryzjer załatwił również awans N. z Koszalina, H. z Poznania i K. przy pomocy P. Oprócz tego do stajni Fryzjera należeli w mojej ocenie Z., P., , R.. W mojej ocenie Fryzjer miał opanowanych około 80 % sędziów i obserwatorów. Słyszałem, że oprócz grupy Fryzjera istnieje inna grupa interesów, ale nie wiem, co to za grupa. (…) Zdecydowałem się ujawniać te okoliczności, bo chce się rozliczyć z całości ze swojego sędziowania, zakończyłem karierę sędziowską, nie jestem już związany z tym środowiskiem (...) Dałem Ryszardowi F. 10.000 zł za awans do II ligi.”
Mirosław J. b. obserwator na przesłuchaniu z 20.07.2007 r.:
Uważam, że każdy sędzia z naszego makroregionu był związany z Fryzjerem. (…) W sumie to nie potrafię wyjaśnić fenomenu Fryzjera. On znał wszystkich. Miał swoich ludzi w klubach, między innymi W., B., K.. On stworzył W. i B..”. I dalej wystąpienie mecenasa Urbańskiego:
Przytoczenie powyższych fragmentów wyjaśnień konieczne było dla ukazania skali problemu, jaki występował od szeregu lat w środowisku piłkarskim w Polsce i pierwszoplanową rolę, jaką odgrywał w nim Ryszard F. Materiał dowodowy wskazuje, zatem, że to Ryszard F. na przestrzeni kilkudziesięciu lat zgromadził i uzależnił od siebie potężną grupę obserwatorów i sędziów piłkarskich. Nie sposób nie zauważyć jak ogromne było podporządkowanie i dyscyplina, panujące w tej grupie, i konsekwencje za niepodporządkowanie się, których każdy z członków był w pełni świadomy. Klarowny jest również wspólny, zaakceptowany cel grupy, którym był wybór nie tylko potencjalnych, ale i rzeczywistych ofiar, a którymi były kluby piłkarskie i poniekąd prowadzący je działacze, co prowadziło do wymuszania od nich korzyści majątkowych. W związku z powyższym, w panującej w środowisku piłkarskim rzeczywistości, nie trudno jest sobie wyobrazić pozycję klubów piłkarskich. Były one zastraszane przez Ryszarda F. i jego grupę obserwatorko-sędziowską. Płaciły i poddawały się im, bo nie chciały – jak to wypowiadali się działacze – zostać w danym meczu „skręconym” przez sędziego, bądź po prostu, żeby sędziowie „nie przeszkadzali” ich piłkarzom w grze, które to sformułowania wielokrotnie pojawiają się w materiale dowodowym. Były to szantaże z elementami propozycji, a sędziowie mieli pełny komfort otrzymania gratyfikacji, bo wiedzieli, że zapłaci klub zadowolony z wyniku. Niepodporządkowanie się, czy też może inaczej - nieskorzystanie z tzw. dwuznacznej „propozycji”, złożonej przez Ryszarda F. było równoznaczne z „grzebaniem” klubu, albowiem spadek z ligi był wtedy nieunikniony. Jak wskazała rzeczywistość sezonu 2003/04 w Arce Gdynia, w którym to sezonie Arka znalazła się w strefie barażowej i walczyła o pozostanie w lidze, wręczanie pieniędzy mafii piłkarskiej nie gwarantowało nawet utrzymania się zespołu w lidze (...); Wyniki osiągnięte przez Arkę Gdynia w sezonie 2003/04, w którym miało dojść do zdarzeń korupcyjnych w związku z 17 meczami tego klubu, wyraźnie potwierdzają tezę obrony i wskazują, że pieniądze nie miały być wręczane członkom grupy Ryszarda F. za „z góry ustalone” zwycięstwo, a wyłącznie za uzyskanie elementarnego poczucia obiektywnego i sprawiedliwego prowadzenia danych zawodów przez sędziów, nie bycie „skręconym” przez sędziego i pozostawienie wyniku czystej rywalizacji sportowej. Gdyby było inaczej, tak jak twierdzi Prokuratura, Arka zdobyłaby w tym sezonie 57 punktów i awansowałaby do I ligi, gdy tymczasem zdobyła ich jedynie 29, i znajdując się w strefie barażowej, walczyła o utrzymanie się w lidze. Bez wątpienia nie można tego nazwać korzystnym wynikiem sportowym, o którym wspomina Prokuratura. W szczególności należy tu wskazać na wręcz katastrofalną rundę jesienną tego sezonu. Arka Gdynia w 15 spotkaniach odniosła, bowiem 5 porażek, 9 remisów i tylko 1 zwycięstwo, uzyskując w tym czasie jedynie 12 punktów na możliwych 45 punktów. Grupa Ryszarda F. wyraźnie wówczas wskazała, że bez ich „pomocy” klubowi nie uda się utrzymać w lidze. W takim kontekście nie widać tu w ogóle wspólnego celu, który miałby jednoczyć – domniemaną przez Prokuraturę - zorganizowaną grupę przestępczą wokół Arki Gdynia, a której członkiem miał być Ryszard F. i Marian D. Ryszard F., mający tak ogromny wpływ na sędziów i obserwatorów, o czym była mowa wyżej, gdyby się jednoczył z klubem Arki Gdynia we wspólnym celu, którym było osiąganie jak najlepszych wyników sportowych i awansowanie do I ligi, nie powinien był dopuścić do powstania tak realnego zagrożenia spadku tego klubu do III ligi. Tak się jednak nie stało. Orzecznictwo i doktryna wskazują, iż wspólnym celem jest między innymi wybór potencjalnych ofiar. Takie rozumienie z kolei wyraźnie wskazuje na wspólny i jednoczący cel istniejący wewnątrz grupy sędziowsko-obserwatorskiej Ryszarda F., albowiem ich wspólnymi i potencjalnymi ofiarami były klubu piłkarskie i ich działacze, a celem było osiąganie na wielką skalę korzyści majątkowych. Rozbieżność celów Ryszarda F. i Mariana D. z celami Arki Gdynia jest tutaj ewidentna. O rozbieżności celów Ryszarda F. i Mariana D. z celami Arki Gdynia świadczy również to, iż reprezentowali oni (szantażowali) inne kluby, grające w tych samych rozgrywkach i wielokrotnie w konkretnym meczu składali propozycje jednocześnie z ramienia dwóch drużyn. Z samej natury rzeczy nie jest możliwe pogodzenie celów dwóch lub większej ilość drużyn, grających w jednych rozgrywkach, rywalizują one, bowiem o jak najlepszą pozycję w klasyfikacji końcowej i awans. Działając na korzyść innych drużyn, Fryzjer działał przeciwko Arce Gdynia. Poza tym, nie sposób połączyć celu, z jakim działał Ryszard F. i Marian D., którym było szantażowanie klubów i uzyskiwanie od nich korzyści majątkowych od celu działania każdego klubu piłkarskiego, którym jest chęć uzyskiwania jak najlepszych wyników sportowych. Nie może być również zbiegiem okoliczności, że schemat działania korupcyjnego, panujący w innych klubach, np. w Górniku Polkowice, Górniku Łęczna, Pogoni Szczecin, Podbeskidziu Bielsko-Biała, Kujawiaku Włocławek, KSZO Ostrowiec, Stasiak Opoczno i wielu innych, były identyczne, jak te, w których uczestniczyła Arka Gdynia (...) Wobec powyższego przedstawienia realiów „polskiej piłki” i skali procederu korupcyjnego, jaki w niej panował od kilkudziesięciu lat, należy dojść do wniosku, iż dosięgał on niemal każdego klubu piłkarskiego w Polsce, na każdym szczeblu rozgrywkowym. Podążając zgodnie z zamysłem Prokuratury, trzeba by było dojść do kolejnego wręcz absurdalnego wniosku, iż wokół każdego z tych klubów ukształtowały się regionalnie zorganizowane grupy przestępcze, kierowane przez ich prezesów zarządów, których członkiem i podwładnym byłby – tak jak w niniejszej sprawie – Ryszard F., nota bene kierownik ogólnopolskiej zorganizowanej grupy przestępczej. Teza taka jest jednak całkowicie nielogiczna i nie może być zaakceptowana. Wydaje się, że tą niedorzeczną sytuację dostrzegła również sama Prokuratura, która w kolejnych, równolegle prowadzonych postępowaniach odstąpiła od takiego modelu ścigania i stawiania zarzutów, jaki zastosowała w niniejszej sprawie. Przedstawiciel prokuratury ogłosił, ze akt oskarżeni a ws. Korony Kielce jest ostatnim przeciwko konkretnemu klubowi. (...) "Oskarżyciel publiczny w najprostszy możliwy sposób dopasował poszczególne elementy, a w szczególności podział ról, charakteryzujące zorganizowaną grupę przestępczą do struktury organizacyjnej klubu piłkarskiego, działającego, jako spółka prawa handlowego. Dopasowanie prezesa zarządu Jacka M., jako kierującego zorganizowaną grupą przestępczą, która miała powstać wokół klubu Arka Gdynia, tylko i wyłącznie z uwagi na to, że pełnił on funkcję kierowniczą w tym klubie należy uznać za zbyt prostolinijne i niezbyt skomplikowane. Z faktu, bowiem, iż zatrudnienie w spółce prawa handlowego, tu sportowej spółce akcyjnej, wymaga od pracowników podporządkowania się wobec osób zajmujących stanowiska kierownicze, w szczególności prezesa zarządu, i niejako uznawania ich zwierzchnictwa i autorytetu, nie można wyprowadzać wniosku, iż taka korelacja jest odbiciem tych form organizacyjnych, jakie obowiązują w zorganizowanej grupie przestępczej. Niedorzeczne jest zarzucanie Jackowi M. tak poważnego przestępstwa, jakim jest kierowanie zorganizowanej grupy przestępczej, tylko, dlatego, że był on prezesem zarządu w objętym aktem oskarżenia okresie. Opisany powyżej zabieg Prokuratury w celu wykazania zorganizowania grupy o charakterze przestępczym nie jest jednak wystarczający, a zebrany materiał dowodowy w sprawie wykazał również, iż w tym konkretnym stanie faktycznym był to zabieg całkowicie bezzasadny. Bardzo wyraźnie ten sztuczny i bezpodstawny zabieg "przydzielania” przez Prokuraturę ról w procederze korupcyjnym, jedynie ze względu na pełnioną w klubie funkcję, oprócz Jacka M., widoczny jest na przykładzie Grzegorza G., który jako członek zarządu Arka Gdynia SSA i v-ce prezes ds. finansowych, zajmujący się na co dzień finansami spółki, został przez Prokuraturę „zakwalifikowany”, jako rzekomy księgowy mafii, a Anna C., na co dzień asystentka prezesa, jako jej sekretarka, z zakresem obowiązków polegających na pakowaniu do kopert pieniędzy. Jest to kolokwialne stwierdzenie, ale w istocie domniemana przez Prokuraturę zorganizowana w Arce Gdynia grupa przestępcza musiała być bardzo wygodna, jeżeli miała powierzyć swojej sekretarce pakowanie pieniędzy do kopert.
(...) Jacek M. pracował, bowiem dla dobra klubu sportowego i jedyna wina, jaką popełnił to, że uległ szantażom, naciskom i żądaniom Ryszarda F. i jego środowiska sędziowsko-obserwatorskiego oraz presji kibiców, nigdy sobie przy tym nie uświadamiając, że uleganie tym naciskom może być potraktowane, jako kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.
Mecenas Maciej Urbański o wysokości zażądanej kary dla Jacka M.:
"Nie można przemilczeć żądania oskarżyciela publicznego w zakresie wymiaru kary pozbawienia wolności, tj. 7 lat pozbawienia wolności (84 miesiące), która to kara miałaby być orzeczona w niniejszej sprawie wobec oskarżonego Jacka M. Dla wiarygodnego zobrazowania, jak okrutnej, surowej, drastycznej, bezwzględnej i całkowicie nieadekwatnej kary domagają się prokuratorzy w przedmiotowej sprawie trzeba ich żądanie skonfrontować z obowiązującą obecnie w Polsce powszechną praktyką karania za popełnienie poszczególnych przestępstw. Posłuży temu sporządzone dla Ministerstwa Sprawiedliwości przez Wydział Statystyki, sygn. DO II 0350-02/08, zestawienie pt. „Średni wymiar kary pozbawienia wolności prawomocnie skazanych dorosłych wg rodzajów przestępstw – czyn główny w 2007 r.” z dnia 07.10.2008 roku. Zestawienie to obejmuje – wyrażone w miesiącach - średnie wymiary kar, jako średnie ważone z prawomocnie orzeczonych kar pozbawienia wolności według zbioru skazań osób dorosłych w latach 2004-2007 i jest ono ogólnie dostępne na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości. Oskarżenie zażądało za rzekomo popełnione przez Jacka Milewskiego przestępstwa z art. 258 § 3 k.k. i art. 296 b § 2 k.k. wymierzenia mu kary pozbawienia wolności w wymiarze 7 lat, tj. 84 miesięcy. Tymczasem zgodnie z powołaną wyżej statystyką ogólny średni wymiar kary pozbawienia wolności za popełnione przestępstwa z art. 258 § 3 k.k. wynosił 21,5 miesiąca, w tym 23,3 m-ca, gdy orzekano bez warunkowego zawieszenia, a 16,4 m-ca gdy orzekano z warunkowym zawieszeniem wykonania kary. Natomiast za popełnienie przestępstwa z art. 258 § 1 k.k. średnio orzekano 12,7 miesiąca pozbawienia wolności. Żądany w przedmiotowej sprawie przez oskarżenie wymiar kary, który niemal 4 – krotnie przewyższa średnią wysokość zasądzanych za tego typu przestępstwo kar pozbawienia wolności, w niczym nieuzasadniony sposób niewspółmiernie rażąco odbiega, zatem od polskiej praktyki i polityki karania. Jakże wyraźnie widać tu bezwzględność domaganej się przez prokuratorów kary. Cenne także jest powołanie w tym miejscu statystyk dotyczących tendencji w zakresie karania innych rodzajów przestępstw, w szczególności tych budzących w społeczeństwie największą odrazę i zdecydowanie bardziej mu zagrażających, których sprawcy bezsprzecznie wymagają izolacji. Mianowicie:
1) art. 148 § 1 k.k. – zabójstwo – średni wymiar 113,3 m-ca pozbawienia wolności,
2) art. 148 § 2 pkt 3 k.k. - zabójstwo z motywacją zasługującą na szczególne potępienie70,8 m-ca,
3) art. 148 § 4 k.k. – zabójstwo w afekcie32,5 m-ca,
4) art. 156 § 1 pkt 2 k.k. – kwalifikowane spowodowanie ciężkiego kalectwa26,5 m-ca,
5) art. 156 § 3 k.k. – ciężki uszczerbek na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym64,4 m-ca,
6) art. 197 § 3 k.k. – zgwałcenie wspólnie z inną osobą – 47,4 m-ca,
7) art. 200 § 1 k.k. – pedofilia, obcowanie płciowe z małoletnim poniżej 15 roku życia – 26,3 m-ca,
8) art. 204 § 3 w zw. z § 2 k.k. – nakłanianie małoletniego do prostytucji i czerpanie z tego korzyści majątkowych – 20,5 m-ca,
9) art. 253 § 1 k.k. – handel ludźmi 29,5 m-ca,
10) art. 280 § 2 k.k. – rozbój z użyciem broni lub innego niebezpiecznego przedmiotu – 40,6 m-ca.
Jak widać powyżej, mimo, iż zostały tam wymienione przestępstwa – w opinii społecznej - powszechnie bulwersujące i okrutne, godzące w dobra prawne najwyższej wartości, jak życie, zdrowie, wolność, godność i bezpieczeństwo człowieka, powodujące najbardziej dolegliwe skutki, to jedynie za przestępstwo zabójstwa była w ostatnim czasie orzekana kara pozbawienia wolności w przeciętnym wymiarze przekraczającym 84 miesiące. Nawet za zabójstwo z motywacją zasługującą na szczególne potępienie była przeciętnie orzekana kara pozbawienia wolności 70,8 miesiąca, a więc łagodniejsza niż kara, której wymierzenia wobec Jacka Milewskiego domagają się w niniejszej sprawie prokuratorzy. Na tym tle propozycja prokuratorów wygląda jeszcze bardziej jednoznacznie".



Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które  pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!