niedziela, 11 września 2011

Akt oskarżenia ws. tzw. gangu Fryzjera. Wyjaśnienia b. sędziego Andrzeja K.

Andrzej K. to były sędzia z Częstochowy. Został dwa razy oskarżony o korupcję - w wątku dotyczącym Arki Gdynia oraz w ws. tzw. gangu Fryzjera. 


W procesie dotyczącym Arki Gdynia Andrzej K.  został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu (czytaj tutaj), w akcie oskarżenia ws. tzw. gangu Fryzjera ma postawionych pięć zarzutów, nie poddał się dobrowolnie karze i czeka go normalny proces.

Protokół przesłuchania z  17 stycznia 2007:
Byłem sędzią piłkarskim szczebla centralnego, w tym sezonie spadłem z II ligi. W sezonach 2002-2006 sędziowałem w II lidze, w latach 1999-2002 w III lidze, a dwa sezony wcześniej 1997/98 i 1998/99 sędziowałem w II lidze.
Chcę złożyć wyjaśnienia i ujawnić mi znane okoliczności związane ze zdarzeniami, które miały charakter korupcyjny.
Byłem sędzią głównym spotkania Heko Czermno - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 19 kwietnia 2006 zakończonego wynikiem 0:0. Mecz odbywał się w tygodniu, w środę. W dzień poprzedzający lub w dniu meczu zadzwonił do mnie prezes KSZO. Zadzwonił z numeru komórkowego, ale nie swojego. Ja znałem jego numer komórkowy, który zwykle użytkował. Miałem go wpisany w swoją komórkę. Wcześniej już miałem kontakt ze S., on był wcześniej prezesem klubu Ceramika Opoczno i poznałem go na jednym z meczów, które sędziowałem. Wtedy porozmawialiśmy. S. powiedział, że ma jakąś kobietę czy dziewczynę w Częstochowie i, że dużo czasu spędza w tym mieście. Kontakty nasze ograniczyły się do spotkań na zawodach. Pamiętam, że w przerwie zimowej sezonu 2004/2005 zadzwonił do mnie, powiedział, że jedzie do Ostrowca, że jego drużyna gra sparing i czy bym nie posędziował tego sparingu. Ten mecz rozegrany był 5 lutego 2005 z Heko Czermno. Ja się zgodziłem i sędziowałem ten sparing. To był jedyny kontakt inny niż telefoniczny. Ja po tym meczu wróciłem do domu. S. odwiózł mnie, zjedliśmy obiad w jakiejś restauracji. Wracając do kontaktu ze S. przed meczem z  Heko, ta rozmowa telefoniczna odbyła się chyba dzień przed meczem. S. prosił mnie o chwilę spotkania. Ja powiedziałem, że mam dyżur, ale żeby podjechał do Częstochowy to się spotkamy. Spotkaliśmy się w jakiejś chińskiej restauracji. Przed tym meczem S. mówił, że to spotkanie z Heko jest dla niego bardzo ważnym meczem, że chciałby wygrać, ale boi się o wynik bo kilku zawodników Heko grało wcześniej u niego i mogą być dodatkowo zmotywowani przez prezesa Heko. Dodatkowo ja wyczułem, że on konkurował z prezesem Heko i S. szczególnie zależało na wyniku tego meczu. Powiedział, że dobrze by było jakby wygrali, że on się odwdzięczy. Nie padły żadne konkretne kwoty pieniężne, ale było dla mnie jasne, że to jest forma oferty finansowej dla mnie. On dzwonił z innej komórki, mówił, że teraz w tych sprawach trzeba bardzo uważać. Ja odpowiedziałem S., że będę sędziował to co będzie, a czy to pomoże jego drużynie to nie wiem, ja nic nie obiecywałem. Po tej rozmowie się rozstaliśmy. Mecz był rozgrywany o 15.00, ja wyjechałem na mecz między 11.30 a 12.00. Jechałem na mecz ze swoimi asystentami, nie pamiętam z którymi. Wydaje mi się, że jednym z nich był Patryk Podwysocki i chyba Andrzej Sikora, ale tego nie jestem pewien. W czasie naszej podróży zadzwonił do mnie na komórkę Jan Bzowy. Okazało się i to mi właśnie on powiedział, że jest delegatem na ten mecz. Powiedział, że jest już w klubie pytał kiedy przyjedziemy. Ja z tego co pamiętam byłem wtedy 20-30 km przed Czermnem i tak mu powiedziałem. Ja Bzowego znałem bo jest prezesem częstochowskiego ZPN. Ja o tym telefonie opowiedziałem swoim asystentom i powiedziałem kto dzwonił. Dla mnie ten telefon był obojętny, było to normalne pytanie. Po zajechaniu na obiekt spotkałem się z panem Bzowym. On powiedział mi, że to będzie bardzo trudny mecz i żebym uważał, że będzie mnie jeszcze ktoś obserwował, ale on nie wie kto to będzie. On podkreślił, że będę pod wzmożoną kontrolą. Nie wiem jaki był sens jego wywodów, o co mu chodziło. Przecież mówił rzeczy oczywiste, które wynikają same z siebie. Mecz się odbył. Obserwatorem był pan Orłowski z Lublina. Po meczu obserwator omówił nasze zachowanie, miał uwagi. Ja miałem z tym obserwatorem pierwszy osobisty kontakt. On był uważany za surowego obserwatora. Powytykał jakieś błędy - dostałem notę 7,7 bądź 7,6. Ja wróciłem do domu. Następnego dnia ja miałem dyżur w szpitalu, dzwonił do mnie kilka razy pan S. koniecznie chcąc się spotkać. Ja nie miałem za bardzo jak bo miałem dyżur, ale powiedziałem żeby przyjechał do mnie do szpitala. On przyjechał. On miał do mnie olbrzymie pretensje, że nie przyznałem jego drużynie rzutu karnego, który się im należał za zagranie ręką piłki przez zawodnika drużyny gospodarzy. On mnie wypytywał czy ktoś z drużyny Heko i kontaktował się ze mną i czy coś mi obiecywali. Jeśli chodzi o rzut karny to powiedziałem, że decyzję podjąłem zgodnie z przepisami gry. Natomiast jeśli chodzi o drugą kwestię to powiedziałem, że nikt z Heko Czermno nie kontaktował się ze mną w sprawie meczu. Tak faktycznie było. Jeśli pan S. sądzi inaczej to jest jego wymysł. To koniec historii związanej z tym meczem.
O tym meczu rozmawiał ze mną tylko S. przed meczem i Bzowy na obiekcie. Prezesa Heko nie znam osobiście, nie wiem czy był go rozpoznał. Nie pamiętam czy rozmawiałem z obserwatorem Ostrowskim przed meczem. Na pewno omawialiśmy zawody po spotkaniu. Ja na tym obiekcie nie widziałem Wita Żelazko, nie rozmawiałem z nim osobiście i telefonicznie. Bzowy nie przekazywał mi swojego telefonu żebym porozmawiał z Żelazko. Mówiąc o tej szczególnej obserwacji mojej w tym meczu mógł podać jakieś nazwiska, w tym Wita Żelazko, ale nie pamiętam. Teraz sobie coś przypominam, że podczas tej rozmowy ze S. po meczu on chyba mnie pytał coś czy przed meczem nie rozmawiał ze mną Wit Żelazko. Ja zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że nie. Ja nie wiem nic o sposobie awansu Heko Czermno z III do II ligi. Ja znam Wita Żelazko, jako działacza piłkarskiego, spotykałem go na szkoleniach i kursach sędziowskich. Wiem, że ma firmę produkującą stroje sędziowskie.

Korupcja w KSZO Ostrowiec - kalendarium

Chcę powiedzieć o meczu MKS Mława - Górnik Polkowice z 25 sierpnia 2004 zakończonego zwycięstwem Mławy 3:0. Mecz został rozegrany o godz. 17.00. Wyjechaliśmy z asystentami na mecz około południa. W trakcie podróży otrzymałem telefon od pana S. Rozmówca się przedstawił, ja go kojarzyłem, wiedziałem, że jest to działacz Górnika. Chyba był wtedy też asystentem trenera. On powiedział, że telefon do mnie ma od Tomka P. i, że spotkamy się na meczu. Ja powiedziałem - dobrze. Nie pamiętam czy powiedziałem asystentom od kogo miałem telefon, ale możliwe, że tak. Z reguły mówiłem im takie rzeczy. Ja ten telefon odebrałem jako swojego rodzaju grę wstępną, próbę podejścia pode mnie i ułożenia ze mną meczu. Na meczu S. jako kierownik drużyny uzupełniał sprawozdanie sędziowskie. On dawał mi jakieś znaki, mrugał okiem i mówił, że jest okej. Ja na te gesty nie zareagowałem w żaden sposób. Mecz się odbył. Mława wygrała wyraźnie to spotkanie. To tyle, po meczu nie miałem żadnego kontaktu ze S. Znam Grzegorza Gromka, ja mówiłem mu gdzie sędziuję. Nie pytałem go po co mu ta wiedza. Po tych telefonach Gromka nikt do mnie nie dzwonił i nie składał mi żadnych propozycji. Nie potrafię podać przed jakimi meczami Gromek dzwonił do mnie z pytaniami gdzie ja sędziuję. Ja czasami pytałem Gromka czy nie wie kto jest obserwatorem meczu, który ja sędziuję. On raczej tego nie wiedział, mówił, że się dowie. Osoba Gromka nie ma nic wspólnego z meczem Mława - Polkowice. Gromek nigdy nie składał mi propozycji korupcyjnej w imieniu jakiejkolwiek drużyny.

Korupcja w Górniku Polkowice - kalendarium

Kolejny mecz to spotkanie Kujawiak Włocławek - GKS Bełchatów z 20 października 2004 roku. Mecz zakończył się remisem 1:1. Nie pamiętam czy ktoś dzwonił do mnie przed tym meczem. Na samym obiekcie miałem bardzo krótkie spotkanie z prezesem Kujawiaka Wojciechem Klattem. On napomknął mi, że dobrze by było gdyby wygrali. Ja zareagowałem obojętnie, nie pamiętam co powiedziałem, ale nie była to reakcja dająca podstaw do przyjęcia, że będę faworyzował tę drużynę. Mecz był trudny do prowadzenia, było dużo przewinień, usunąłem z boiska jednego z zawodników gości. On otrzymał czerwoną kartkę. Obserwator tego meczu, którym był z tego co pamiętam, Heldt, uznał tę decyzję za słuszną. On zarzucił mi, że nie pokazałem drugiej czerwonej kartki dla zawodnika Bełchatowa. Była taka sytuacja, że mnie popchnął jeden z zawodników Bełchatowa, ja mu pokazałem żółtą kartkę. Przyszła mi wtedy do głowy myśl, że jak pokażę czerwoną kartkę to zostanie to odebrane jako sędziowanie pod gospodarzy. Po meczu było gorąco schodziliśmy do szatni wśród kibiców miejscowych. Oni jednoznacznie wyrażali niezadowolenie z mojej decyzji. Z Klattem o meczu nie rozmawiałem. To spotkanie przed meczem to było moje pierwsze spotkanie z tym mężczyzną. Przed meczem na pewno nie rozmawiałem telefonicznie z Klattem. Czy ktoś dzwonił informując mnie, że będzie dzwonił Klatt nie pamiętam. Ze strony Bełchatowa nie było żadnej propozycji, gdyby była to bym pamiętał.

Korupcja w Kujawiaku Bydgoszcz - kalendarium 

Mecz z 9 kwietnia 2005 roku KSZO Ostrowiec - Korona Kielce 0:3. Pamiętam ten mecz bo miał uroczystą oprawę, to był czas pojednania po śmierci papieża. Przed meczem dostałem propozycję, że za zwycięstwo drużyny gospodarzy dostanę pieniądze. Rozmawiał ze mną osobiście na obiekcie S. lub Ł. Była to któraś z tych dwóch osób. Nie została określona kwota. Ja przyjąłem tę propozycję do wiadomości, bez komentarzy. Mecz się potoczył jak się potoczył, wygrała Korona i i tematu i nawiązania do rozmowy sprzed meczu nie było.
Kolejne spotkanie to mecz z 23 kwietnia 2005 Arka Gdynia - MKS Mława 1:0. Przed meczem, z tego co pamiętam, nikt do mnie nie dzwonił. Otrzymałem natomiast telefon przed meczem w szatni sędziowskiej. Dokładnie było tak, że ja przygotowywałem się do meczu i zadzwonił telefon do obserwatora, którym był pan Mirosław Jankowski. Jankowski z kimś rozmawiał i przekazał mi słuchawkę telefonu. Okazało się, że rozmawiałem z panem D. On użył takich słów - jak będzie dobrze to dostaniesz ósemkę. Ja powiedziałem dobrze, w porządku. Oddałem słuchawkę Jankowskiemu. On jeszcze rozmawiał. Z Jankowskim nie podjąłem tematu tego telefonu, przekazania aparatu i wypowiedzi D. Ja znałem D. wcześniej. On do mnie często dzwonił przed meczami. On mówił, że jadę w dane miejsce i dobrze by było by taka a taka drużyna wygrała. Dawał do zrozumienia, że chodzi o pomoc dla konkretnej drużyny. Z tego co pamiętam D. zadzwonił do mnie przed meczem Arka Gdynia - Stasiak Opoczno rozegranym 2 czerwca 2004. Wtedy dał mi do zrozumienia, że skontaktuje się ze mną ktoś z Arki Gdynia. Ten mecz miał znaczenie dla Arki, miała szanse wydobyć się z baraży. Ten mecz z Mławą toczył się w dziwny sposób, uważam, że zawodnicy Arki uważali, że jestem przekupiony, próbowali mnie naciągnąć na rzut karny, ja nie reagowałem. Doliczyłem trzy minuty do meczu. W tym doliczonym czasie zawodnik Mławy w jednoznaczny sposób dotknął piłki ręką. Po meczu była wielka awantura, działacze Mławy mieli pretensje, zbesztali mnie z błotem za tę decyzję. Ja ten mecz sędziowałem uczciwie, najlepiej jak potrafiłem. Po meczu kierownik drużyny Arki chciał nas tj. trójkę sędziowską i obserwatora zaprosić na kolację. W związku z tą awanturą odmówiliśmy. Na obiekcie, na parkingu, kierownik Arki przekazał kopertę.  On powiedział, że to za mecz. Ja powiedziałem, ze sędziowałem normalnie, że za co mi to daje. Wziąłem jednak tę kopertę, tam było niecałe 5 tys. zł. One były w drobnych banknotach 20-10 złotówkach. Nawet sobie pomyślałem, że to są pieniądze za bilety. O tym, że dostałem te pieniądze nie powiedziałem asystentom, nie podzieliłem się z nimi. Koperta była duża, szara, trochę mniejsza niż a4. Z tego co pamiętam nie była zaklejona. Po meczu nikt do mnie nie zadzwonił. Z obserwatorem pojechaliśmy coś zjeść. Jedliśmy na obrzeżach Gdyni. Kierownik z nami nie pojechał. Ja z Jankowskim nie rozmawiałem o telefonie D. Ja przypuszczam, że ktoś jeszcze mógł przyjąć pieniądze za ten mecz. Może D., może obserwator tych zawodów. Ja za ten mecz dostałem notę 8,1 lub 8,2.

Korupcja w Arce Gdynia - kalendarium

Ja byłem przesłuchiwany przez policję w Częstochowie w związku z tym meczem. Nie powiedziałem prawdziwego przebiegu tych zdarzeń, tak jak opisałem i ujawniłem podczas tego przesłuchania. O tym, że zostało zgłoszenie zawiadomienie o przestępstwie dowiedziałem się od obserwatora Jankowskiego. On mi nic nie sugerował czy i co mam zeznawać i czy mam nie mówić o tym zdarzeniu z D. Nie ujawniłem tych zdarzeń bo tak się broniłem. Ja nie opisałem też tych wydarzeń w sprawozdaniu pomeczowym. Pogrążyłbym sam siebie.
Jeśli chodzi o sezon 2003/2004 to pamiętam mecz Stasiak Opoczno - ŁKS Łódź z 13 września 2003 zakończonego wygraną Stasiaka 1:0. Przed tym meczem padła propozycja i sugestia ze strony Ł. On rozmawiał ze mną przed meczem, mógł do mnie dzwonić. Na obiekcie powiedział, że są dla mnie pieniądze za pomoc w zwycięstwie. Po meczu nie dostałem żadnych pieniędzy od Ł. On się pożegnał i nie wrócił do tematu i propozycji. Ja też nie podjąłem rozmowy. Za ten mecz nie dostałem żadnych pieniędzy.

Korupcja w Stasiaku Opoczno - kalendarium
 
Chciałem jeszcze powiedzieć, że przed meczem Polar Wrocław - Zagłębie Lubin  z 7 maja 2004 roku zadzwonił do mnie Marian D. On powiedział, że przed meczem skontaktuje się ze mną pan Putyra. Nie wiem czy on był wtedy trenerem Zagłębia czy Polaru. D. nic więcej nie sugerował. Nie powiedział po co ten Putyra ma się ze mną skontaktować, ale zrozumiałem, że coś się może dziać i mogą być jakieś podchody. Nie było jednak żadnego kontaktu ze strony Putyry i innych działaczy Polaru lub Zagłębia. Jeśli chodzi o sam przebieg meczu to ja w przerwie lub po jego zakończeniu użyłem sformułowania, że jesteśmy tutaj niepotrzebni. Tak powiedziałem do asystentów. To był efekt moich odczuć jeśli chodzi o to co się dzieje na boisku. Widoczny był brak zaangażowania piłkarzy Polaru na boisku. W moim odczuciu ten mecz wyglądał jakby był ułożony przez obie drużyny. Ja nie miałem jednak żadnych dowodów, to były moje odczucia jako sędziego, który prowadził wiele różnych meczy.

Korupcja w Polarze Wrocław - kalendarium 
Korupcja w Zagłębiu Lubin - kalendarium

Kolejny mecz to spotkania Arka Gdynia - Stasiak Opoczno z 2 czerwca 2004 zakończony remisem 2-2. Z tego co pamiętam to ten mecz był ważny dla Arki, zwycięstwo dawało szanse uniknięcia baraży. Tak to chyba wyglądało w tabeli. Nie pamiętam czy Stasiak o coś walczył. Przed tym meczem zadzwonił do mnie prezes Arki Jacek M., z którym spotkałem się osobiście. Kojarzę, że ten telefon był w czasie gdy ja już byłem w Gdyni. Wydaje mi się z dużym prawdopodobieństwem, że wcześniej zadzwonił do mnie Marian D. informując, że będzie chciał ze mną rozmawiać prezes Arki, on go niejako anonsował. M. zadzwonił i powiedział, że chciałby się ze mną spotkać na chwilę przed meczem. Ja się zgodziłem. Spotkaliśmy się w jakimś hotelu w pobliżu stadionu, w pobliżu morza. To M. wskazał to miejsce, mówił, że łatwo dojechać do tego hotelu, jadąc w kierunku morza. Ja chyba powiedziałem swoim asystentom, że chce się ze mną spotkać prezes Arki. M. spotkał się ze mną sam, rozmawialiśmy w tym hotelu, tylko we dwoje. M. mówił, że jego drużynie zależy na zwycięstwie i dobrze byłoby jak by się tak stało. On nie podał konkretnej kwoty pieniężnej, ale z jego intencji wynika, że chce mnie pozyskać i, że jest to oferta. Ja nie udzieliłem jednoznacznej odpowiedzi, sprawa pozostała otwarta. Powiedziałem, że na pewno nie skrzywdzę jego drużyny, to byłaby wypowiedź w moim stylu. I ja i on wiedzieliśmy o co chodzi, to był gra słów.  Ja mogłem się domyślać, że jak Arka wygra to dostanę jakieś pieniądze. W meczu padł remis, który nie zadawalał Arki i po meczu nie było żadnego kontaktu ze strony M.
Wydaje mi się, ze przed tym meczem kontaktował się ze mną również Mariusz Ł. Jemu zależało na dobrym wyniku Stasiaka, żeby jego drużyna nie przegrała. Nie wiem czy on działał w interesie swojego klubu czy innych drużyn zainteresowanych wynikiem tego meczu. Z jego strony nie padła konkretna oferta finansowa określona kwotowo. Nie pamiętam szczegółowo tej rozmowy. Ł. nie rozmawiał ze mną na obiekcie Arki i nie składał propozycji, może była jakaś krótka rozmowa, ale tego nie pamiętam. Mogła być taka sytuacja, że on podjął rozmowę składając mi ofertę, ale tego nie pamiętam. Niewykluczone, że Ł. zadzwonił też po meczu, chyba miał jakieś pretensje.
Sezon 2002/2003. To był mecz Tłoki Gorzyce - Górnik Polkowice z 28 września 2002 roku zakończony wygraną gospodarzy 3:1. Przed tym meczem, z dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością dzwonił do mnie pan Dusza. To był telefon w dniu meczu, w drodze na mecz.  On jednoznacznie opowiedział się za Polkowicami. Powiedział, że dobrze by było jakby ta drużyna wygrała. Intencja była jasna, że mam trzymać stronę drużyny gości. Przyjąłem to do wiadomości. Tak to działało. Mecz wygrali gospodarze. Ani Dusza ani nikt ze strony gości się do mnie nie odezwał. Tam chyba kierownik drużyny - Mariusz Jurak rzucił mi, że jeszcze się spotkamy.
Kolejny mecz to spotkanie Górnik Polkowice - Piotrcovia 24 maja 2003. Górnik wygrał 4:1.  Było dla mnie zaskoczeniem, że zostałem wyznaczony do tego meczu, trzy dni wcześniej sędziowałem mecz Piotrcovii. Nie przypominam sobie żeby przed tym meczem ktoś się ze mną kontaktował. Wydaje mi się, że nie. Przed meczem nikt ze mną nie rozmawiał.  Nie dostałem żadnej propozycji, być może rozmawiałem z Jurakiem, ale nic nie proponował. W trakcie meczu piłkarze Górnika powiedzieli mi, że czują się jakby grali na wyjeździe ze względu na moje sędziowanie, a przecież oni się na mnie zrzucili. Nie pamiętam, którzy piłkarze mi to powiedzieli. Po meczu zagadnął mnie Jurak, poprosił mnie żebym udał, że idę do toalety i w pokoju przejściowym wręczył mi pieniądze. Była to kwota, jak pamiętam, nie większa niż 5 tys. zł. Wydaje mi się, że Jurak przed meczem nie składał mi żadnej propozycji, nie pamiętam takiej sytuacji, nie mogę jej wykluczyć, to było dawno.
Chciałem jeszcze dodać, że były takie sytuacje, że osoby postronne wiedziały gdzie ja jadę mecz gdy obsady były tajne. Uważam, że te informacje wypływały u źródła czyli w PZPN. Uważam za ogromne zło działaczy, których wielu dorobiło się na sędziach. Powtarzane były historie, że działacze wzięli pieniądze, które były niby obiecane i przeznaczone dla sędziów, ale nie znam konkretów.
Jeżeli jakiś szczegółów nie podałem to nie wynika z mojej złej woli, ale z upływu czasu i niepamięci. Wielkim złem polskiej piłki są obserwatorzy, byli sędziowie, którzy mogli sugerować sędziom preferowanie jakiejś drużyny. Oni mieli przełożenie na sędziów przez noty. Często działacze piłkarscy kontaktowali się tylko z obserwatorem, a on narzucał sędziemu czy też nie jakąś postawę i brał pieniądze dla siebie. To wszystko co mam do wyjaśnienia w tej sprawie.

Wyjaśnienia Zbigniewa M. - b. sędziego z Piły
Wyjaśnienia Mariusza K. - b. sędziego asystenta z Opola
Wyjaśnienia Mariusza S. - b. sędziego z Opola
Wyjaśnienia Ryszarda F. pseudonim Fryzjer
Wyjaśnienia Mariana D. - b. działacza ze Śląska
Wyjaśnienia Piotra W. - byłego sędziego z Krakowa
Wyjaśnienia Ryszarda N. cz. 1, cz. 2 - b. właściciela Odry Opole
Wyjaśnienia b. sędziego Zbigniewa R.
Wyjaśnienia b. sędziego Grzegorza Sz.


Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.  
Lista skazanych za korupcję  
Lista ustawionych meczów  
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu 

Zobacz nasz profil na Facebooku 
Zobacz nasz profil na Twitterze    

Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które  pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!