Na rozprawie 14 maja 2015 przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu
stawił się jako świadek były prezes Arki Gdynia skazany za udział w
ustawianiu meczów tego klubu. Jacek M. zeznawał w
procesie 31 osób oskarżonych o udział w tzw. gangu Fryzjera.
W Sądzie Okręgowym we Wrocławiu nie stawił się tylko jeden z 31 oskarżonych - były szef Pomorskiego OZPN i były członek zarządu PZPN Henryk K.
Był obecny prokurator Robert Tomankiewicz.
Jacek M. został prawomocnie skazany w maju 2010. Jako jeden z niewielu oskarżonych w tej sprawie trafił za ustawianie meczów do więzienia.
Podczas rozprawy we wrocławskim sądzie zeznawał m.in.:
Zostałem skazany za czyny związane z korupcją w piłce nożnej, które dotyczyły klubu Arka Gdynia. Zdarzenia te miały związek z oskarżonym F. Czuję się skrzywdzony w tym postępowaniu, odbyłem dwuletnią karę pozbawienia wolności. Ja byłem menadżerem, nie byłem związany ze środowiskiem piłkarskim, nikogo nie pomawiałem.
Świadek podtrzymał odczytane przez sąd wyjaśnienia.
Na pytania obrońców:
Moim zdaniem byłem kozłem ofiarnym. Znam Henryka K., poznałem go około 2000 roku kiedy byłem prezesem klubu, a pan K. był prezesem okręgu. Pan K. nigdy nie żądał ode mnie korzyści finansowych. Nigdy nie wręczałem panu K. korzyści majątkowych, nigdy między nami nie było takich relacji. Nie było nawet takich możliwości żeby z poziomu II ligi coś w związku załatwić. Oczywiście nigdy nie prosiłem pana K. o pomoc w Arce Gdynia. Nigdy też nie prosiłem pana K. o kontaktowanie mnie bądź innych działaczy Arki Gdynia z sędziami lub obserwatorami w sprawach korupcji. Nigdy nie rozmawiałem z Henrykiem K. o korupcji w piłce nożnej. Oczywiście nie zaliczam Henryka K. do środowiska, które wymuszało pieniądze od klubu na cele korupcyjne (...) Kojarzę obserwatora o nazwisku D. Przyjeżdżał do Gdyni, jako obserwator i było przekonanie, że jest to trudny i nieprzewidywalny. Wiesław K. znał go od 30 lat i też tak o nim mówił. Poznałem go jako obserwatora w trakcie meczu, poznał mnie z nim K. Nie pośredniczył w poznaniu mnie z D. oskarżony K. Kojarzę mecz Ceramika Opoczno - Arka Gdynia z listopad 2003. Zdobyliśmy piękną bramkę stąd kojarzę mecz. Nie rozmawiałem po tym meczu z D. Po tym meczu byłem zaproszony na spotkanie z prezesem S., na pewno nie spotykałem się wówczas z D., na pewno nie wręczałem mu żadnych pieniędzy. Nie przypominam sobie bym przez meczem dzwonił do D. Nie było takich sytuacji by Henryk K. informował mnie o obsadach sędziowskich meczy lub obsadach obserwatorskich i ja się o to do niego nie zwracałem. My mieliśmy doświadczonego człowieka związanego ze środowiskiem piłkarskim to był pan K. - kierownik drużyny i często różne osoby do niego dzwoniły, mieliśmy też trenera z wieloletnim doświadczeniem W. i to oni mieli taką wiedzę najczęściej. Ja tej wiedzy nie potrzebowałem. Nie prosiłem nigdy Henryka K. o przekazywanie telefonów obserwatorów lub sędziów. Być może miałem telefon do pana Józefa D. to nie był problem uzyskać telefon w tym czasie. My byliśmy najbardziej na północ wysuniętym klubem i dojechać do nas było uciążliwe i niektórym osobom trzeba było pomóc w dojeździe na dworzec i w załatwieniu hotelu, ponieważ ja zawsze byłem zaangażowany w organizację meczu i bezpieczeństwo na obiekcie to czasami pomagałem w tych sprawach a czasami przekazywałem kontakt komuś ze swoich pracowników, więc mieliśmy kontakty a im dłużej było się w tym środowisku tym więcej kontaktów się posiadało. Na pewno nigdy Józef D. nie był przywożony na mecz do nas bo my nie mieliśmy samochodu służbowego ani kierowcy, natomiast mógł być odwieziony do Świecia bo to nie jest daleko od trójmiasta jak mecz skończył się wieczorem to ja mogłem go odwozić. Ale nie pamiętam takiego zdarzenia, nie było takiego zwyczaju byśmy odwozili obserwatora. Nie znam sędziego K., choć słyszałem to nazwisko ze sprawy, ale nie znam tej osoby. W związku z tym na pewno nie prosiłem o pośrednictwo w kontakcie z nim. Sporadycznie rozmawialiśmy z Henrykiem K., może kilka razy z nim rozmawiałem telefonicznie przez okres, kiedy byłem prezesem to jest przez okres sześć lat. Mi leżało na sercu dobro klubu a prezesowi K. leżało na sercu dobro wszystkich klubów w okręgu i jak on mógł pomagał z różnych kwestiach szczególnie w rozgrywkach niższych klas, które prowadził okręg z tego tytułu mieliśmy kontakty. Ja nie ceniłem sobie pracy na szczeblu okręgowym w pomorskim związku do tego był zatrudniony pan G. My podlegaliśmy bezpośrednio PZPN-owi tam była nasza struktura. Ja nigdy nie posiadałem prywatnego telefonu komórkowego, od kiedy pracuję zawodowo, więc jeśli był wskazywany telefon w odrębnym procesie Arki Gdynia to był telefon służbowy, telefon służbowy, którym dysponowałem był używany przez różne osoby. Było też tak, że jak nie odbierałem telefonu lub ktoś nie odbierał to było przekierowanie telefonu i był odbierany w klubie, ale mogło też być w drugą stronę. Na pewno nie było takiej sytuacji by pan K. uczestniczył w spotkaniu działaczy klubu Arki Gdynia z Ryszardem F. i Marianem D. Nie kojarzę w ogóle żadnej roli pana Kupcewicza w zdarzeniach korupcyjnych w szczególności nie kojarzę by pan K. i pan Kupcewicz zawozili pieniądze dla Henryka K., żeby przekazał te pieniądze Ryszard F. Kupcewicz pracował w klubie tylko pół roku, nie widzę jego żadnej roli. Jeśli Józef D. chciał nawiązać jakikolwiek kontakt z Arką jego znajomość z K. była wystarczająca nie musiał szukać pomocy u Henryka K. Henryk K. bardzo rzadko był na meczach Arki Gdynia, w związku z tym, że przecież w tym samym czasie rozgrywano zarówno mecze ekstraklasy jak i mecze I II i III klasy (...) w całym województwie jest ok. 500 klubów, więc jak co weekend się gdzieś pojawiał to nie był w stanie być w tym samym miejscu o tym samym czasie. W ogóle nie kojarzę by Henryk K. był na jakimś meczu wyjazdowym Arki a jeździłem na nie. Wiesław K. był na każdym meczu wyjazdowym on je organizował, był kierownikiem drużyny. Nie spotkałem się z taką sytuacją by Henryk K. gościł sędziów lub obserwatorów Arki Gdynia, nimi zajmował się kierownik drużyny. My w klubie mieliśmy trzy cztery osoby odpowiedzialne za to wszystko od strony sportowej był jeden trener, od strony organizacyjnej kierownik drużyny, od strony finansów wiceprezes a ja to wszystko koordynowałem. Jeśli ktoś chciał nocować naszym sponsorem był hotel Nadmorski i tam kierowaliśmy te osoby, czyli gości klubu, czasami to byli zawodnicy, którzy nie mieli transportu. Taką informację, że na przykład obserwatorem będzie D. to oczywiście mieli albo K. albo Jakub P. (..)
Często było tak, że w klubie po meczach były przewidziane poczęstunki dla sędziów. Taka była praktyka, że kierownik drużyny zabierał sędziów do pubu na obiad i stamtąd oni wyjeżdżali. Być może były jednostkowe przypadki, gdy mecz kończył się późno to oni zostawali. Zdarzało się, że mecze kończyły się po godz. 22.00 i mogli nie mieć połączenia. (...) Posiłki były organizowane dla sędziów zawsze niezależne od wyników, nie były one związane z jakąkolwiek gratyfikacją, tak było w całej Polsce, my nie mieliśmy restauracji, więc jeździliśmy do restauracji. Sędziowie i obserwatorzy byli zawsze zapraszani, natomiast nie zawsze przyjmowali zaproszenie na przykład mogli się spieszyć. Na przykład zdarzało się, że spieszyli się na mecz Lechii Gdańsk, który był w pobliżu.
Na rozprawę nie stawili się inni wezwani świadkowie:Piotr K., Marcin L., Wojciech M., Marian N. i Artur S.
Sąd termin kolejnej rozprawy wyznaczył na 22 czerwca 2015.
Na ławie oskarżonych zasiada w tym procesie 31 osób, m.in. Ryszard F. pseudonim Fryzjer oskarżony o założenie i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą działającą w polskim futbolu, pierwszy zatrzymany w tej sprawie b. sędzia Antoni F., pierwszy polski zawodowy sędzia Grzegorz G., były znany piłkarz Lecha Poznań Piotr R. czy dawna gwiazda Canal Plus, b. działacz PZPN Wit Ż.
Akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do sądu w lipcu 2010. Proces trwa do dziś.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!
W Sądzie Okręgowym we Wrocławiu nie stawił się tylko jeden z 31 oskarżonych - były szef Pomorskiego OZPN i były członek zarządu PZPN Henryk K.
Był obecny prokurator Robert Tomankiewicz.
Jacek M. został prawomocnie skazany w maju 2010. Jako jeden z niewielu oskarżonych w tej sprawie trafił za ustawianie meczów do więzienia.
Podczas rozprawy we wrocławskim sądzie zeznawał m.in.:
Zostałem skazany za czyny związane z korupcją w piłce nożnej, które dotyczyły klubu Arka Gdynia. Zdarzenia te miały związek z oskarżonym F. Czuję się skrzywdzony w tym postępowaniu, odbyłem dwuletnią karę pozbawienia wolności. Ja byłem menadżerem, nie byłem związany ze środowiskiem piłkarskim, nikogo nie pomawiałem.
Świadek podtrzymał odczytane przez sąd wyjaśnienia.
Na pytania obrońców:
Moim zdaniem byłem kozłem ofiarnym. Znam Henryka K., poznałem go około 2000 roku kiedy byłem prezesem klubu, a pan K. był prezesem okręgu. Pan K. nigdy nie żądał ode mnie korzyści finansowych. Nigdy nie wręczałem panu K. korzyści majątkowych, nigdy między nami nie było takich relacji. Nie było nawet takich możliwości żeby z poziomu II ligi coś w związku załatwić. Oczywiście nigdy nie prosiłem pana K. o pomoc w Arce Gdynia. Nigdy też nie prosiłem pana K. o kontaktowanie mnie bądź innych działaczy Arki Gdynia z sędziami lub obserwatorami w sprawach korupcji. Nigdy nie rozmawiałem z Henrykiem K. o korupcji w piłce nożnej. Oczywiście nie zaliczam Henryka K. do środowiska, które wymuszało pieniądze od klubu na cele korupcyjne (...) Kojarzę obserwatora o nazwisku D. Przyjeżdżał do Gdyni, jako obserwator i było przekonanie, że jest to trudny i nieprzewidywalny. Wiesław K. znał go od 30 lat i też tak o nim mówił. Poznałem go jako obserwatora w trakcie meczu, poznał mnie z nim K. Nie pośredniczył w poznaniu mnie z D. oskarżony K. Kojarzę mecz Ceramika Opoczno - Arka Gdynia z listopad 2003. Zdobyliśmy piękną bramkę stąd kojarzę mecz. Nie rozmawiałem po tym meczu z D. Po tym meczu byłem zaproszony na spotkanie z prezesem S., na pewno nie spotykałem się wówczas z D., na pewno nie wręczałem mu żadnych pieniędzy. Nie przypominam sobie bym przez meczem dzwonił do D. Nie było takich sytuacji by Henryk K. informował mnie o obsadach sędziowskich meczy lub obsadach obserwatorskich i ja się o to do niego nie zwracałem. My mieliśmy doświadczonego człowieka związanego ze środowiskiem piłkarskim to był pan K. - kierownik drużyny i często różne osoby do niego dzwoniły, mieliśmy też trenera z wieloletnim doświadczeniem W. i to oni mieli taką wiedzę najczęściej. Ja tej wiedzy nie potrzebowałem. Nie prosiłem nigdy Henryka K. o przekazywanie telefonów obserwatorów lub sędziów. Być może miałem telefon do pana Józefa D. to nie był problem uzyskać telefon w tym czasie. My byliśmy najbardziej na północ wysuniętym klubem i dojechać do nas było uciążliwe i niektórym osobom trzeba było pomóc w dojeździe na dworzec i w załatwieniu hotelu, ponieważ ja zawsze byłem zaangażowany w organizację meczu i bezpieczeństwo na obiekcie to czasami pomagałem w tych sprawach a czasami przekazywałem kontakt komuś ze swoich pracowników, więc mieliśmy kontakty a im dłużej było się w tym środowisku tym więcej kontaktów się posiadało. Na pewno nigdy Józef D. nie był przywożony na mecz do nas bo my nie mieliśmy samochodu służbowego ani kierowcy, natomiast mógł być odwieziony do Świecia bo to nie jest daleko od trójmiasta jak mecz skończył się wieczorem to ja mogłem go odwozić. Ale nie pamiętam takiego zdarzenia, nie było takiego zwyczaju byśmy odwozili obserwatora. Nie znam sędziego K., choć słyszałem to nazwisko ze sprawy, ale nie znam tej osoby. W związku z tym na pewno nie prosiłem o pośrednictwo w kontakcie z nim. Sporadycznie rozmawialiśmy z Henrykiem K., może kilka razy z nim rozmawiałem telefonicznie przez okres, kiedy byłem prezesem to jest przez okres sześć lat. Mi leżało na sercu dobro klubu a prezesowi K. leżało na sercu dobro wszystkich klubów w okręgu i jak on mógł pomagał z różnych kwestiach szczególnie w rozgrywkach niższych klas, które prowadził okręg z tego tytułu mieliśmy kontakty. Ja nie ceniłem sobie pracy na szczeblu okręgowym w pomorskim związku do tego był zatrudniony pan G. My podlegaliśmy bezpośrednio PZPN-owi tam była nasza struktura. Ja nigdy nie posiadałem prywatnego telefonu komórkowego, od kiedy pracuję zawodowo, więc jeśli był wskazywany telefon w odrębnym procesie Arki Gdynia to był telefon służbowy, telefon służbowy, którym dysponowałem był używany przez różne osoby. Było też tak, że jak nie odbierałem telefonu lub ktoś nie odbierał to było przekierowanie telefonu i był odbierany w klubie, ale mogło też być w drugą stronę. Na pewno nie było takiej sytuacji by pan K. uczestniczył w spotkaniu działaczy klubu Arki Gdynia z Ryszardem F. i Marianem D. Nie kojarzę w ogóle żadnej roli pana Kupcewicza w zdarzeniach korupcyjnych w szczególności nie kojarzę by pan K. i pan Kupcewicz zawozili pieniądze dla Henryka K., żeby przekazał te pieniądze Ryszard F. Kupcewicz pracował w klubie tylko pół roku, nie widzę jego żadnej roli. Jeśli Józef D. chciał nawiązać jakikolwiek kontakt z Arką jego znajomość z K. była wystarczająca nie musiał szukać pomocy u Henryka K. Henryk K. bardzo rzadko był na meczach Arki Gdynia, w związku z tym, że przecież w tym samym czasie rozgrywano zarówno mecze ekstraklasy jak i mecze I II i III klasy (...) w całym województwie jest ok. 500 klubów, więc jak co weekend się gdzieś pojawiał to nie był w stanie być w tym samym miejscu o tym samym czasie. W ogóle nie kojarzę by Henryk K. był na jakimś meczu wyjazdowym Arki a jeździłem na nie. Wiesław K. był na każdym meczu wyjazdowym on je organizował, był kierownikiem drużyny. Nie spotkałem się z taką sytuacją by Henryk K. gościł sędziów lub obserwatorów Arki Gdynia, nimi zajmował się kierownik drużyny. My w klubie mieliśmy trzy cztery osoby odpowiedzialne za to wszystko od strony sportowej był jeden trener, od strony organizacyjnej kierownik drużyny, od strony finansów wiceprezes a ja to wszystko koordynowałem. Jeśli ktoś chciał nocować naszym sponsorem był hotel Nadmorski i tam kierowaliśmy te osoby, czyli gości klubu, czasami to byli zawodnicy, którzy nie mieli transportu. Taką informację, że na przykład obserwatorem będzie D. to oczywiście mieli albo K. albo Jakub P. (..)
Często było tak, że w klubie po meczach były przewidziane poczęstunki dla sędziów. Taka była praktyka, że kierownik drużyny zabierał sędziów do pubu na obiad i stamtąd oni wyjeżdżali. Być może były jednostkowe przypadki, gdy mecz kończył się późno to oni zostawali. Zdarzało się, że mecze kończyły się po godz. 22.00 i mogli nie mieć połączenia. (...) Posiłki były organizowane dla sędziów zawsze niezależne od wyników, nie były one związane z jakąkolwiek gratyfikacją, tak było w całej Polsce, my nie mieliśmy restauracji, więc jeździliśmy do restauracji. Sędziowie i obserwatorzy byli zawsze zapraszani, natomiast nie zawsze przyjmowali zaproszenie na przykład mogli się spieszyć. Na przykład zdarzało się, że spieszyli się na mecz Lechii Gdańsk, który był w pobliżu.
Na rozprawę nie stawili się inni wezwani świadkowie:Piotr K., Marcin L., Wojciech M., Marian N. i Artur S.
Sąd termin kolejnej rozprawy wyznaczył na 22 czerwca 2015.
Na ławie oskarżonych zasiada w tym procesie 31 osób, m.in. Ryszard F. pseudonim Fryzjer oskarżony o założenie i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą działającą w polskim futbolu, pierwszy zatrzymany w tej sprawie b. sędzia Antoni F., pierwszy polski zawodowy sędzia Grzegorz G., były znany piłkarz Lecha Poznań Piotr R. czy dawna gwiazda Canal Plus, b. działacz PZPN Wit Ż.
Akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do sądu w lipcu 2010. Proces trwa do dziś.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!