Kolejna część uzasadnienia, tym razem poświęcona temu co mówili w śledztwie i podczas procesu oskarżeni.
korupcja w Arce Gdynia - kalendarium
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym Jacek Milewski nie przyznał się do zarzucanych mu
czynów. Wyjaśnił, iż funkcję prezesa klubu Arka Gdynia objął w dniu 10 sierpnia 2001 roku, gdy klub był już w II lidze, bezpośrednio po awansie z III ligi. Klub był bardzo zadłużony po wywalczeniu awansu. Długi sięgały kwoty około 700.000 złotych. Pierwszy sezon był tragiczny, ponieważ okazało się, że na wybrzeżu nie było środowiska piłkarskiego, które potrafiłoby grać na poziomie szczebla centralnego. Dlatego też oskarżony w pierwszym roku zmienił 3 trenerów i 40 piłkarzy. W tym sezonie zespół ledwo utrzymał się w II lidze. W roku 2002 odbywały się Mistrzostwa Świata i był to dobry moment, aby poznać środowisko z innych klubów i PZPN. W tamtym sezonie sugerowano mu wielokrotnie, że są osoby, które potrafią wpływać na wyniki meczów. W kolejnym sezonie, czyli 2002/2003 poprzez środowisko Lecha Poznań, poznał Ryszarda Forbricha. Spotkał go pierwszy raz na meczu między klubami w Poznaniu. Oskarżony zauważył, że funkcjonuje środowisko związane z Ryszardem Forbrichem, które chce wpływać na wyniki spotkań piłkarskich.Odbywało się to na zasadzie propozycji połączonej z szantażem. W rozmowach z Ryszardem Forbrichem usłyszał od niego, że jak klub nie będzie dawać pieniędzy to spadnie i nie utrzyma się w lidze. Oskarżony zorientował się, iż Ryszard Forbrich jest niewiarygodny, gdyż ma podobnego rodzaju kontakty z wieloma klubami, po to by wyłudzać korzyści dla siebie. Po tym sezonie, gdy klub uklasyfikował się w środku tabeli, oskarżony zerwał wówczas zupełnie kontakt z Ryszardem Forbrichem. Oskarżony wyjaśnił także, iż spotkał się z roszczeniami Ryszarda Forbricha o wypłatę specjalnych premii za to, że klub się utrzymał. Oskarżony pracował nad rozwojem klubu, uzyskując wiarygodność finansową, nowych sponsorów, wspomagając budowę nowych boisk, a także wymieniając grupę co najmniej 20 piłkarzy. Popadał jednak przez to w coraz większy konflikt z tak zwanymi „Arkowcami”, czyli kibicami Arki Gdynia, gdyż jego decyzje nie były przez nich rozumiane. Próbowali oni wpływać na decyzje zarządu klubu i trenerów. Oczekiwali, że będzie on „wchodził” w „pozasportowe układy”. Oskarżony wyjaśnił, iż w tym sezonie miały miejsce mecze, które trudno było zrozumieć. Takim meczem był mecz ze Stomilem Olsztyn. Klub ten miał zapewniony spadek z ligi. Arka Gdynia przegrała jednak ten mecz 3 do 0, choć była sportowo zdecydowanie lepszą drużyną. Po tym meczu oskarżony podjął znowu decyzję o wymianie wielu zawodników. Był to okres, kiedy zupełnie odciął się od Ryszarda Forbricha. Oświadczył, iż nie chciał w to „brnąć”. Podczas kolejnego sezonu 2003/2004 weszła w życie ustawa o korupcji w sporcie. Oskarżonemu wydawało się, że z uwagi na ten fakt, w tym sezonie będzie o wiele łatwiej. Arka Gdynia pozyskała króla strzelców II ligi - Grzegorza Podstawka. Sytuacja finansowa klubu była coraz lepsza. Oskarżony wraz z Radą Nadzorczą nakreślili strategię, wyznaczyli cel, by w ciągu 3 lat awansować do I ligi. Sezon 2003/2004 okazał się być jednak bardzo feralny dla klubu, gdyż klub zakończył rozgrywki w strefie barażowej. Klub Arka Gdynia grał w barażach ze Śląskiem Wrocław. Wyniki spotkań z tego sezonu wskazują na to, że „środowisko Forbricha” chciało pokazać, że bez ich pozasportowej pomocy, klubowi nie uda się utrzymać. Są to jedynie podejrzenia oskarżonego, gdyż nie miał już wówczas żadnych kontaktów z Ryszardem Forbrichem. Runda jesienna sezonu 2003/2004 była dla klubu tragiczna. Jesienią 2003 roku oskarżony zrezygnował z trenera Marka Kusto i zatrudnił trenera Piotra Mandrysza. Pracował jednak tylko pół roku, gdyż dopuścił do tego, że to kibice ustalali skład drużyny na dane mecze. Kibice zrozumieli, że oskarżony nie będzie utrzymywał żadnych kontaktów z Ryszardem Forbrichem, dlatego też sami zaczęli się z nim kontaktować, w celu załatwiania meczów dla Arki Gdynia. Co jakiś czas do oskarżonego dochodziły ze strony kibiców żądania, aby przekazywał im pieniądze, po to by mogli wpływać na decyzje sędziowskie. Spotykał się z pretensjami, że daje im za mało pieniędzy i sami dokładają pieniądze na te cele. Dlatego też oskarżony zatrudnił trenera Mirosława D., który wiele spraw w klubie uporządkował. Uzyskali także wielu wartościowych graczy.
Oskarżony oświadczył, iż prawdopodobnie było wiele takich sytuacji, kiedy kibice mieli swoje dojścia do sędziów lub załatwiali to przez kierownika drużyny Wiesława K., który miał możliwość zaproszenia sędziów na kolację. Oskarżony podał, iż nie ma nic wspólnego ze zdarzeniami opisanymi w przedstawionych mu zarzutach. Nie miał w tym czasie już żadnego kontaktu z Ryszardem Forbrichem. Nie wyklucza, że te mecze opisane w zarzutach mogli załatwiać kibice, ale wiedzy szczegółowej na ten temat nie ma. Wiele razy protestował przeciw temu, aby angażować się w takie układy.
Decyzje o ewentualnych pozasportowych układach kibice podejmowali kolektywnie. Oni czuli się bardzo mocni. Oskarżony swoją rolę w tym procederze postrzegał, jako rolę ofiary, która była zmuszana do szukania środków na cele załatwiane przez kibiców. Podobnie ocenia postawę i rolę kierownika Wiesława K., który także, według oskarżonego mógł być jedynie narzędziem w ręku kibiców. Przyznał, iż takie sytuacje mogły mieć miejsce, ale jedynie do awansu do I ligi. Był przekonany, że po awansie kibice już nie prosili Wiesława K. o podjęcie takich czynności. Przedstawicielem środowiska kibiców w Radzie Nadzorczej klubu był Jakub Polak. Oskarżony oświadczył, iż był przekonany, że nie miał od czasu wejścia w życie ustawy o korupcji w sporcie, czyli od lipca lub sierpnia 2003 roku żadnego kontaktu z sędziami, ani też z Ryszardem Forbrichem. Unikał wręcz takich kontaktów. Z Ryszardem Forbrichem w sezonie 2002/2003 miał kontakt może z dwa bądź trzy razy. Wielokrotnie w tamtym czasie jednak dzwonił do niego. Wyjaśnił także, iż Ryszarda Forbricha poznał zupełnie przypadkowo, podczas meczu w Poznaniu. Był tam w strefie VIP i mógł z nim porozmawiać. Podczas tej rozmowy Ryszard Forbrich chwalił się swoimi możliwościami w zakresie wpływania na wyniki spotkań piłkarskich. Mówił o swoich szerokich kontaktach w środowisku. Zdarzało się, że przed jakimś meczem Ryszard Forbrich dzwonił do Wiesława K. i namawiał do tego, aby mu zapłacili pieniądze za korzystny wynik dla klubu. Potem on określał, w jaki sposób należy te pieniądze mu przekazać. Pieniądze przekazywane były zgodnie z jego poleceniem albo przez sędziego danego spotkania, albo przekazem pocztowym. Na początku Ryszard Forbrich dzwonił w takich sprawach do Wiesława K., a później już bezpośrednio do oskarżonego. Wiesław K. informował oskarżonego o tym, że dzwonił Ryszard Forbrich z takimi propozycjami. Podczas tych rozmów uzyskiwał od Ryszarda Forbricha informację, kto będzie sędzią danego meczu. Gdy Ryszard Forbrich rozmawiał z oskarżonym to prowadził rozmowę w taki sposób, że oskarżony odbierał to jako formę szantażu. Było kilka takich sytuacji, że po tych rozmowach oskarżony przystał na jego propozycje i szantaże. Po meczu przekazywali pieniądze sędziemu, który im pomógł w osiągnieciu korzystnego wyniku. Decyzję o tym, czy „wejść” w propozycję Ryszarda Forbricha podejmował razem z Wiesławem K. i Jakubem Polakiem. Niekiedy mechanizm był taki, że to kibice prosili o pieniądze na ten cel, bądź też twierdzili, iż wyłożyli już pieniądze i muszą się rozliczyć. Zdarzało się także, że kibice przychodzili bezpośrednio do kasjera Grzegorza Gąsiorowskiego. Powoływali się na ustalenia z oskarżonym, których nie było, żądali pieniędzy i je otrzymywali. Najczęściej po te pieniądze przychodził Jakub Polak, przedstawiciel kibiców w Radzie Nadzorczej. Oskarżony oświadczył, iż nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek osobiście przekazywał pieniądze sędziom. Pieniądze przekazywał Wiesław K., bądź też kibice. Zaznaczył, iż sytuacje te miały miejsce przed wejściem w życie ustawy o korupcji w sporcie, tj. jedynie w sezonie 2002/2003. Później zupełnie nie zajmował się „tymi sprawami” i nie miał żadnych kontaktów z Ryszardem Forbrichem. Pieniądze dla kibiców były w wysokości kilku tysięcy złotych, mogło być to czasami 10.000 złotych. Nie był informowany przez kibiców, na jaki konkretny mecz ma dać te pieniądze. Był przekonany, że jeśli nie będzie się na to godził to będzie musiał odejść z klubu i wtedy straci na tym klub, jak również ucierpi wizerunek oskarżonego jako osoby publicznej, gdyż był radnym w Gdyni. Kiedy przekazywał pieniądze na te cele, to nie interesowały go szczegóły. Gdy podczas przekazywania pieniędzy padało nazwisko sędziego to „puszczał to mimo uszu”. W okresie, gdy rozmawiał jeszcze z Ryszardem Forbrichem o płaceniu sędziom, wysokość kwoty, jaką należy przekazać sędziemu ustalał Ryszard Forbrich. Zazwyczaj, kwoty te były dla klubu za wysokie i oskarżony żądał obniżenia ich do kilku tysięcy złotych. Zadaniem Ryszarda Forbricha było zorganizowanie wszystkiego. To on dzwonił z propozycją usługi, a następnie do sędziego i krótkimi stwierdzeniami polecał sędziemu sędziowanie na korzyść klubu Arka Gdynia. Często zdarzało się, że włączał w telefonie opcję prowadzenia równoczesnej rozmowy z danym sędzią i oskarżonym. Po sezonie 2002/2003 oskarżony nie zajmował się tym, a z Ryszardem Forbrichem kontaktowało się środowisko kibiców. Podał także, iż zatrudnił Wojciecha W., gdyż „wpadli” wówczas w strefę barażową, a trener Piotr Mandrysz nie radził sobie już z zespołem. Chciał wstrząsnąć drużyną i w tym celu zatrudnił Wojciecha W. Podał także, iż jest przekonany, że Wojciech W. nie wpływał na wynik zawodów.
W postępowaniu sądowym oskarżony Jacek Milewski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Odmówił składania wyjaśnień i podtrzymał wcześniej złożone wyjaśnienia. Dodał także, iż Anna Czajkowska jest osobą, która wykonywała polecenia zarządu. Oświadczył, iż jest przekonany, że uległa Prokuraturze i dlatego wszystko potwierdziła.
W końcowym etapie postępowania Jacek Milewski złożył ponownie wyjaśnienia. Oświadczył, iż w 2001 roku po raz pierwszy zaangażował się w środowisko piłki nożnej. Do tej pory nigdy nie uczestniczył w organizacji profesjonalnego futbolu. Objął klub po awansie Arki Gdynia, która była w bardzo złej kondycji finansowej. Oczekiwano od niego uzdrowienia tejże sytuacji. Dzięki temu, że w pierwszym sezonie nie obowiązywało „prawo Bosmana”, mógł dokonywać przebudowy. Wymienił 3 trenerów i 40 piłkarzy. Zespół utrzymał się cudem, bo II liga była osiemnastozespołowa. Podczas kolejnego sezonu okazało się, że będzie jeszcze trudniej, gdyż zredukowano ligę do 16 zespołów. Niespodziewanie okazało się, że przebudowana Arka Gdynia zajęła VII miejsce. Pojawiły się głosy o awansie, wytyczono trzyletni plan wejścia do Ekstraklasy i tak klub powiększył swoje zadłużenie, zarówno wobec właścicieli, jak i dostawców. Zadłużenie wynosiło 2.000.000 złotych - były to pożyczki. W tym czasie, w 2003 roku wszedł w życie przepis o karaniu korupcji w piłce nożnej. Zdaniem oskarżonego było to jednoznaczne z przebudową zespołu, by jego wartość zależała od umiejętności piłkarskich. Klub powinien przebudować swoją siłę sportową, w takim celu by uniezależnić się od jakiegokolwiek wpływu zewnętrznego, by siła piłkarska świadczyła o tym, gdzie się Arka Gdynia znajduje w tabeli.
Odnosząc się do funkcji kierowniczej w zorganizowanej grupie przestępczej, jaką mu przypisano oświadczył, iż nigdy nie pełnił takiej roli. Nie miał wpływu na Jakuba Polaka, gdyż był on członkiem Rady Nadzorczej oraz reprezentował środowisko kibiców, z którymi oskarżony był skonfliktowany. Także jego wpływ na poczynania Ryszarda Forbricha był żaden. Była to osoba, która starała się wywierać wpływ na wszystkich w polskim futbolu. Oświadczył, iż Ryszard Forbrich traktował oskarżonego jak „harcerzyka”, jak osobę niewiarygodną, osobę, z którą on nie może współpracować, do której w ogóle nie będzie się odzywać. Oskarżony unikał z nim wszelkich możliwych kontaktów w sezonie 2003/2004. Zaczęli się odzywać w drugim roku jego pracy w klubie Arka Gdynia. Poznali się w 2002 roku, w Poznaniu, na którymś z meczów, za pośrednictwem Wiesława K. Pracując rok w klubie dowiedział się o układach w polskim futbolu. Wiesław K. wiele wiedział i mówił oskarżonemu o tym, że są różnego rodzaju układy, że pracując wiele lat nie miał takiego sezonu, by jakikolwiek awans odbył się uczciwie, jakiekolwiek mistrzostwo, czy puchar. Podawał wiele przykładów, gdzie padały wyniki meczów. W ten sposób wprowadzono oskarżonego w nastrój, że Arka Gdynia też musi w tym kręgu się poruszać. Oświadczył także, iż nie jest prawdą, że Wojciech W. pojawił się w klubie, bo był umocowany przez Ryszarda Forbricha. Oskarżony podał, iż poszukiwał trenera, gdyż zrezygnował dotychczasowy trener, a do końca rozgrywek zostało kilka meczy. Drugą kandydaturą była osoba Marka Wojdyły, jednak nie posiadał on licencji na pracę w rozgrywkach i nie wyraził zgody na kandydowanie. Wielu trenerów w polskiej piłce nożnej nie posiadało uprawnień do pracy, czasami szukano kogoś w zastępstwie bez kwalifikacji. Wojciech W. sam się do nich zgłosił, a przyprowadził go Wiesław K. Zespołowi potrzebny był wstrząs. Trener Wojciech W. powiedział, że jeśli utrzyma zespół w II lidze - zostanie, jeśli nie - odejdzie. Okres jego pracy to 2 miesiące. Po utrzymaniu Arki Gdynia w II lidze w sezonie 2004/2005 został dyrektorem sportowym klubu, a nowym trenerem został Mirosław D., który zorganizował sobie cały zespół wraz z poszczególnymi działami. Oskarżony oświadczył, iż nie miał wpływu na działania w polskiej piłce nożnej. Jego filozofia była taka, żeby dać samodzielność działania, albowiem nie był w stanie kontrolować pracy każdej osoby zatrudnionej w klubie. W jego ocenie prowadzenie klubu piłkarskiego wpisano w ramy prowadzenia zorganizowanej grupy przestępczej nadając temu taki sam wymiar. Wszystko to działo się za czasów rządów PIS, które szukały w piłce nożnej procederów korupcyjnych na siłę.
Jeśli chodzi o relacje z Wiesławem K. oskarżony oświadczył, iż była to osoba, która od zawsze pracowała w piłce nożnej. Wiesław K. obciążał go swoimi wyjaśnieniami i zeznaniami, gdyż byli skonfliktowani. Wiesław K. obsadził w klubie wszystkich ze swojej rodziny odpowiednimi funkcjami. Pracowała tam jego żona, dwóch synów, wielu jego znajomych. Oskarżony w ciągu 2 lat swojej pracy zwolnił większość członków jego rodziny, przedstawiając im ich niewłaściwe zachowania. Syn Wiesława K.- Piotr był zatrzymany podczas tzw. „ustawki”. Oskarżony nigdy nie tolerował, tzw. rodzinnych firm za pieniądze prywatnych osób.
Nigdy nie miał zastrzeżeń, co do pracy Grzegorza Gąsiorowskiego, który miał nadzorować audyty w klubie. Z tej roli wywiązywał się rzetelnie, co potwierdzały profesjonale, zewnętrzne audyty finansowe.
Odnosząc się do poszczególnych meczów objętych zarzutami wyjaśnił, iż mecz Błękitni Stargard Szczeciński – Arka Gdynia był klasycznym przykładem meczu, gdzie w jego ocenie szantażowano dwie strony. W drużynie Błękitni Stargard Szczeciński trenerem był E. Junior, w związku z tym oskarżony nie mógł liczyć na normalne sędziowanie i dostał propozycję korupcyjną. Nie pamięta, czy padła ona ze strony Ryszarda Fobricha, czy za pośrednictwem Wiesława K. Oświadczył, iż faktycznie przekazał pieniądze obserwatorowi tego meczu i sędziemu, chociaż sportowo byli zdecydowanie lepszym klubem. Po paru kolejnych meczach spadli i wycofali się z rozgrywek.
Odnośnie meczu Podbeskidzie Bielsko Biała – Arka Gdynia oskarżony wyjaśnił, iż, zakończył się on remisem po bardzo twardej walce. Nie wręczał nikomu żadnej korzyści i nikomu nie obiecywał żadnych korzyści. Nie może wykluczyć, że były telefony od Ryszarda Forbricha, naciski, jednak oskarżony nie uczestniczył w żadnym procederze korupcyjnym.
W zakresie meczu Ceramika Opoczno - Arka Gdynia wyjaśnił, iż Ceramika Opoczno była zorganizowana podobnie do klubu Arka Gdynia pod względem poziomu sportowego i budżetowego. Oskarżony nie obawiał się wyjazdu do Opoczna sportowo. Był pewien tego, że nie składał nikomu żadnych propozycji. Pojawiły się takie zarzuty, ale nie wiedział, kto mógłby to zrobić. Oskarżony na pewno nie wręczał żadnych pieniędzy po tym meczu. Po meczu byli zaproszeni do hotelu na kolację.
Odnośnie meczu Polar Wrocław – Arka Gdynia wyjaśnił, iż Polar Wrocław był bardzo słabym klubem. Jechali na ten mecz w kilka osób, m.in. oskarżony Jakub Polak. Obserwator PZPN jechał z nimi od połowy trasy. Prawdopodobnie od Ryszarda Forbricha dostali telefonicznie instrukcję, żeby zabrać obserwatora z dworca PKP. Obserwator wysiadł z samochodu przed Wrocławiem. Nie jechał z nimi sędzia tych zawodów. Oskarżony nie wręczał żadnej korzyści majątkowej ani obserwatorowi, ani sędziom. Kilka miesięcy wcześniej doszło do bitwy ulicznej między kibicami i dlatego wszystkie rogatki Wrocławia, okolice stadionów były monitorowane przez patrole policji. Kibice Śląska nie byli wpuszczani na stadion. Oskarżony bał się, że jeśli zostaną zatrzymani to zostaną spisane ich nazwiska, a oskarżony nie chciał się narażać. Nie chciał, żeby ten fakt, iż jadą razem został zapisany w protokołach.
Mecz Arka Gdynia – Podbeskidzie Bielsko Biała był meczem, który oskarżony ewidentnie odczuł, jako próbę wymuszenia korzyści majątkowej od klubu za to, że będzie uczciwe sędziowanie na boisku i klub nie zostanie skrzywdzony. Ryszard Forbrich wymusił na oskarżonym wręczenie korzyści majątkowej sędziemu Marcinowi N. Oskarżony nie znał tego sędziego. Byli umówieni za pośrednictwem Ryszarda Forbricha. Wręczył mu pieniądze przed meczem i później nigdy nie miał z nim do czynienia. Odczuł to jako swoistego rodzaju haracz za to by mieli jakiekolwiek szanse na utrzymanie. Oświadczył, iż zarzutów za ten sezon postawiono klubowi Arka Gdynia wiele i gdyby byli tak skuteczni i atrakcyjni w gratyfikowaniu sędziów, to powinni ten sezon skończyć awansem. Natomiast większość spotkań kończyła się remisem, a ostatecznie sezon zakończyli barażami.
Mecz Arka Gdynia – Pogoń Szczecin był bardzo ważny dla Pogoni Szczecin, która nawet remisując zyskiwała awans do Ekstraklasy. Klub prowadziła od 2 sezonów rodzina Ptaków, którzy mieli duże doświadczenie. Prowadzili wiele klubów z sukcesami. Klub został postawiony w takiej sytuacji, że zaproponowano mu wręczanie korzyści majątkowej w zamian za to, żeby mieli jakikolwiek szanse na boisku, żeby mogli zejść z twarzą i honorem z boiska. Nie było mowy, o tym że wygrają.
Arka Gdynia na swoim boisku potrafiła się dobrze bronić. Jakiekolwiek, propozycje docierały do oskarżonego za pośrednictwem Wiesława Kędzi, kierownika drużyny, sam oskarżony oświadczył, że domyślał się, że pochodziły one od Ryszarda Forbricha. W środowisku piłkarskim było „tajemnicą poliszynela”, że są kluby, które Ryszard Forbrich bardzo lubił. Ryszard Forbrich uważał, że Arka Gdynia nie wywiązuje się z zobowiązań i on przymusi ją do tego, by zachowywała się posłusznie. Ten sezon był klasycznym tego przykładem, bo albo mecze Arki Gdynia kończyły się remisem albo przegraną.
Postawa oskarżonego, w związku z przepisami dotyczącymi korupcji była jednoznaczna. Chcieli stworzyć niezależny twór, który będzie z ramienia PZPN. Byli później wielokrotnie zmuszani do płacenia pieniędzy, żeby ich sędziowie mogli jeździć na mecze. To była oferta wręczenia pieniędzy sędziom i obserwatorom. Prawdopodobnie był to klasyczny przykład asekurowania się i ustawień z dwóch stron.
Oskarżony był przekonany, że w tym meczu pieniądze przekazywał Wiesław K. Wyjaśnił także, iż wielokrotnie spotkał się w hotelu „Nadmorski” z prezesami różnych klubów. Nie pamiętał zdarzenia, by przed tym meczem zjadł śniadanie z sędzią tego meczu w hotelu „Nadmorski”. Nie wykluczył jednak, że tak mogło być.
Klub Arka Gdynia nie jest kapitałowo powiązany z hotelem „Nadmorski”. Prezes tego hotelu był członkiem Rady Nadzorczej klubu Arka Gdynia. W hotelu tym mieszkało wiele osób, począwszy od prezesa Michała Listkiewicza, poprzez prominentnych gości tego klubu, kadry narodowe biorące udział w meczach narodowych organizowanych przez PZPN, sędziowie prowadzący zawody z udziałem Arki Gdynia prawdopodobnie też. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy sędziowie przebywali w hotelu na koszt klubu, czy płacili za siebie. Hotel był jednym z partnerów wspierających klub Arka Gdynia. Oskarżony w tym hotelu nie był na żadnym obiedzie, śniadaniu, ani nie brał udziału w żadnym spotkaniu z Ryszardem Forbrichem. Pub „America” jako restauracja nie był powiązany z Arką Gdynia. Jego właściciel był sponsorem klubu po jego awansie do Ekstraklasy. Oskarżony w tym pubie był 2, 3 razy. Po awansie Arki Gdynia podpisali umowę. Nie było bezpośredniego powiązania klubu z pubem „America”.
Oskarżony oświadczył, iż nigdy nie był u Ryszarda Forbricha w Kołobrzegu. Zapraszał Henryka K. na wszystkie oficjalne spotkania jako prezesa związku. Oskarżony spotkał się z nim w hotelu „Nadmorski” i pubie „America”. W okresie, kiedy był prezesem, tj. w ciągu tych 6 lat odbyło się 6 takich spotkań. Na rok było organizowane jedno spotkanie, ale nie we wszystkich oskarżony brał udział. Hotel „Nadmorski” był traktowany, jak ich drugi dom. Mieszkali tam trenerzy, korzystali z odnowy, spali wszyscy testowani zawodnicy. Jak wyjaśnił oskarżony potrzebowali takiego miejsca z prestiżem, gdzie mogliby porozmawiać z partnerami.
Podczas meczu Arka Gdynia – ŁKS Łódź, Arka Gdynia zremisowała, pomimo tego, iż grała u siebie. Oskarżony nie miał kontaktu z obserwatorem i sędzią tego spotkania. Miał pretensje do trenerów za wynik tego meczu, bo według niego nie poprowadzili go właściwie. Arka Gdynia powinna wygrać ten mecz. Dla oskarżonego remis w Gdyni był porażką.
Odnośnie meczu Tłoki Gorzyce – Arka Gdynia wyjaśnił, iż jechał z kimś na ten mecz, ale nie pamiętał z kim. Na ten mecz jechali przez Warszawę. Wcześniej był w Gorzycach, gdzie pomagali powodzianom. Nie może się zgodzić z Prokuratorem, który twierdzi, że spotkał się z sędzią tego meczu w Warszawie. W trakcie całej drogi z Gdyni do Warszawy jest wiele stacji BTS i wielu kibiców jeździło tą trasą. Oskarżony nie miał z nikim żadnych kontaktów. Nikomu nie wręczał żadnej korzyści majątkowej. Nie znał sędziego i nie spotykał się z nim. Zespół Tłoki Gorzyce po tym meczu spadł z ligi. Ten mecz zawodnicy Arki Gdynia grali w przewadze liczebnej 11 na 10. Był przekonany, że powinni ten zespół rozgromić, jednak jedynie zremisowali. Ten mecz między innymi przesądził o rozstaniu z trenerem Piotrem Mandryszem. Tłoki Gorzyce były w takiej sytuacji, że to oskarżony mógł podejrzewać ich o oddziaływanie na zachowanie sędziów. Oświadczył także, iż nigdy nie miała miejsca sytuacja, by posługiwał się w tym okresie drugim telefonem. Miał jeden jedyny numer, który był znany powszechnie i publikowany na stronie internetowej. Najpierw miał telefon w sieci Centertel, a później Orange, gdzie miał duże upusty, w związku z tym, że był jej użytkownikiem od dłuższego czasu. Nie miał żadnego niezarejestrowanego numeru telefonu.
Poruszając kwestię meczu Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski oświadczył, iż prawdopodobnie także spotkał się przed meczem z sędzią tego spotkania, jednak niczego mu nie wręczał i niczego nie obiecywał. Oskarżony spotkał się z nim, bo mecz grali u siebie jako gospodarze. Na to spotkanie ktoś ich umówił. W materiale dowodowym przewija się nazwisko Mariana Duszy, ale oskarżony go nie znał. Prawdopodobnie było to działanie Wiesława K. Oskarżony spotkał się z nim w hotelu „Nadmorski”, gdyż oczekiwano od niego, żeby potwierdził, iż jeśli te zawody wygrają odwdzięczą się sędziom.
W przypadku meczu Ruch Chorzów – Arka Gdynia wyjaśnił, iż przed meczem spotkał się z sędzią Mariuszem G. - celowo. Byli umówieni przez Ryszarda Forbricha i rozmawiali o tym, że sędzia dostanie pieniądze, gdy Arka Gdynia wygra. Była to końcówka rozgrywek, ważyły się losy, kto z kim będzie grał. Byli w sytuacji, kiedy każde punkty mogły coś zmienić, o czymś przesądzić. Trzeba było więc walczyć do końca. Na zwycięstwo naciskali zarówno Wiesław K., jak i kibice. Ruch Chorzów grał 10 lat i tutaj też chodziło o to, by się pokazać sportowo. Oni także korzystali z tego typu pomocy, tego rodzaju wsparcia. Było wiadomo, że Arka Gdynia przegra ten mecz. Oskarżony spotkał się z Mariuszem G., gdyż lubił tego człowieka. To był jedyny sędzia, z którym miał kontakt. Wręczył mu 20.000 złotych łapówki. Oskarżony nie pamiętał tego konkretnego zdarzenia, ale pamiętał schemat. Nie wiedział, od kogo fizycznie wziął te pieniądze, nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. Jeśli oskarżony potrzebował pieniędzy na tego typu wsparcie, to przeznaczał na to pieniądze sponsorskie, kibicowskie, ale napewno nie były to pieniądze klubowe. Nie było takiej możliwości, żeby brać pieniądze z kasy, bo klub był i jest nadal zbyt słaby. Kierownik mógł wziąć po meczu pieniądze na organizację kolejnych meczów. To wyczerpywało możliwości finansowe klubu. Oskarżony miał wówczas kilku sponsorów, którzy przychodzili do niego z pieniędzmi, którzy je oskarżonemu dawali. W ślad za tymi pieniędzmi nie szły jednak żadne dokumenty. Czasami też były to pożyczone pieniądze. Dwukrotnie Jakub Polak wyciągnął swoje osobiste pieniądze. Pomimo wręczenia tej kwoty Arka Gdynia spotkanie przegrała. Po tym meczu oskarżony odebrał część kwoty od sędziego Mariusza G., bo uznał, że nie dostali szansy na zwycięstwo, a było to prestiżowe spotkanie.
Podczas spotkania Zagłębie Sosnowiec – Arka Gdynia nie przekazywał żadnych korzyści majątkowej. Nic nie wiedział o wręczaniu korzyści majątkowej podczas tego meczu.
W latach 2003-2004 wycofał się z rozmów na temat wsparcia, ulegania szantażom. Nie chciał prowadzić żadnych rozmów w tym temacie, ale wiedział, że jakieś rzeczy się dzieją, tylko już bez jego udziału.
Mecz Polkowice – Arka Gdynia zakończył się remisem. Trenerem był wówczas Mirosław D. W tym sezonie Arka Gdynia awansowała z III miejsca. Oskarżony nie był zadowolony z remisu.
Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec Święokrzyski był to mecz w Gdyni, przed którym oskarżony spotkał się z Mirosławem S. - prezesem KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Widywał go wielokrotnie, obaj panowie się lubili. Oskarżonemu nie zależało mu na tym, by jego klub przegrał, ale także nie wypadało proponować pieniędzy klubowi, który chciał grać sportowo. Spotkali się na kolacji w przeddzień zawodów.
Oskarżony oświadczył, iż nigdy nie miał takiego przeświadczenia, że płacąc pieniądze sędziom będą się oni odwdzięczać Arce Gdynia podczas zawodów. Chodziło o to, żeby zapewnić taką sytuację, żeby Arka Gdynia nie została skrzywdzona. Sponsorzy nie mieli świadomości, na co te pieniądze są przeznaczane. Sam nie znał się na piłce nożnej, dlatego jeździł na mecze, żeby zobaczyć, jak to wygląda, żeby mieć obraz widowiska sportowego, tego co się dzieje na boisku. Wielokrotnie widział, że Arka Gdynia jest krzywdzona.
Na zakończenie dodał, że przez całe swoje życie osobiste angażował się w życie społeczne. Przez wiele lat prowadził działania opozycyjne. Miał też wiele dokonań, będąc osobą zaufania społecznego prowadził Miejski Ośrodek Sportu, podnosił rangę sportu, pracował jako radny.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym Ryszard Forbrich nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów.
Oświadczył, iż był na meczu Arka Gdynia - Górnik Polkowice. Obserwatorem był wówczas Marian Dusza. Zaprosił go na ten mecz jego kolega Wojciech W. Mecz sędziował Mariusz G. Okazało się, że grające kluby „dogadały” się, aby uzyskać remis. Oskarżony oświadczył, iż nie „działał” na tym terenie. Rządził tam „Król Północy", czyli Henryk K., prawa ręka Michała Listkiewicza. Henryk K. był prezesem Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Działał z pozycji siły. Wchodził do szatni sędziego i jako wysoko postawiona osoba, wymuszał na sędziach korzystne sędziowanie dla drużyn z północy Polski.
Oskarżony oświadczył, iż nigdy nie pomagał takim drużynom, jak Arka Gdynia, Pogoń Szczecin, Lech Poznań, Kujawiak Włocławek.
Oświadczył, iż nie podejmował żadnych działań dotyczących doprowadzenia do skorumpowania sędziów meczów piłkarskich klubu Arka Gdynia. Nie wykluczył jednak, że „być może gdzieś dzwonił” bądź dawał Jackowi Milewskiemu numer telefonu do sędziego. Wiedział, że Jacek Milewski - prezes tego klubu, jeździł na spotkania z sędziami jego drużyny. Podał, iż Jacek Milewski dzwonił do Artura Sz., żeby pomógł mu w zwycięstwie Arki Gdynia w meczu z Zagłębiem Lubin w dniu 12 marca 2004 roku. Spotkanie to zakończyło się porażką Arki Gdynia 2 do 3. Artur Sz. półoficjalnie zgłosił w PZPN, że miał spotkanie z Jackiem Milewskim i że ten złożył mu propozycję korupcyjną. Jacek Milewski miał mu zaproponować „sporą sumę”. Oskarżony oświadczył, iż nie przypomina sobie, żeby dostawał kiedykolwiek jakieś pieniądze od Jacka Milewskiego.
Pieniądze z Arki Gdynia, za pomoc w ustawieniu meczów otrzymał Robert Werder. Za pomoc w wygraniu przez Arkę Gdynia meczu z Górnikiem Zabrze w dniu 29 października 2005 roku, wygranym przez Arkę Gdynia 3 do 0, otrzymał kwotę 20.000 złotych bądź 30.000 złotych.
Ponadto, w związku z „odpuszczeniem” meczu Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski rozegranym w dniu 14 maja 2005 roku, prezes KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - Mirosław S. wziął od Arki Gdynia około 40.000 złotych.
Oskarżony poznał się z Jackiem Milewskim w Poznaniu na meczu Lecha Poznań. Być może spotkał się z nim we Wronkach. Nie widział go jednak od 2-3 lat.
Odnośnie meczu Pogoń Szczecin - Arka Gdynia z dnia 20 września 2003 roku, oskarżony wyjaśnił, iż być może dzwonił do niego Piotr K. i mówił, że jedzie w tamtym kierunku.
Ponadto wyjaśnił, iż raz bądź dwa razy dzwonił do oskarżonego ówczesny trener Pogoni Szczecin - Bogusław Baniak, a następnie podał do telefonu Dawida Ptaka, który pytał oskarżonego, o to, czy nie wie, czy Piotr K. przyjeżdża pociągiem, gdyż chcą go odebrać z dworca. Poprosił oskarżonego, aby zadzwonił do Piotra K. i zapytał go o to. Oskarżony uzyskaną informację przekazał następnie Dawidowi Ptakowi. Oskarżony nie domyślał się jednak, iż chodzi o to, że przedstawiciele Pogoni Szczecin chcą wręczyć pieniądze sędziemu. Oprócz meczu Pogoń Szczecin - ŁKS Łódź, gdzie sędziował Sławomir B., oskarżonemu nic nie było wiadomo, aby działacze Pogoni Szczecin wręczali jakimś sędziom pieniądze.
Odnosząc się do sytuacji w Arce Gdynia oskarżony oświadczył, iż wiedział o tym, że były podejmowane działania związane z pozyskiwaniem sędziów. „Głównodowodzącym” był Henryk K. - szef Okręgowego Związku Piłki Nożnej, który odbierał sędziów i obserwatorów i ich gościł. Oskarżony podał, iż zna Henryka K. od lat, w związku z działalnością w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej. Gdy prezesem Arki Gdynia został Jacek Milewski, Henryk K. zorganizował spotkanie oskarżonego i Jacka Milewskiego. Spotkanie odbyło się około 50-70 kilometrów do Wronek. Jacek Milewski poprosił wówczas oskarżonego, by porozmawiał z sędziami z jego „terenu” o meczach Arki Gdynia. Z jego wypowiedzi wynikało, że jest gotów płacić sędziom za pomoc w wygranych Arki Gdynia.
Jakiś czas potem zadzwonił do oskarżonego Henryk K. uprzedzając, że będzie dzwonił do niego Jacek Milewski. Podczas rozmowy Jacek Milewski poinformował go, iż przyjedzie do niego Wiesław K. - kierownik drużyny i „coś mu przywiezie”. Oskarżony był wówczas w Kołobrzegu. Spotkał się z Wiesławem K. w ośrodku wczasowym „LECH” gminnej Spółdzielczości. Wiesław K. na to spotkanie przyjechał z Januszem Kupcewiczem. Oskarżony otrzymał wówczas od nich paczkę, w której najprawdopodobniej były pieniądze. Następnego dnia przyjechał do oskarżonego Henryk K. i odebrał paczkę. Powiedział oskarżonemu, że nie wypada mu brać pieniędzy bezpośrednio „od swoich ludzi z Arki” i stąd jego pośrednictwo. Zdaniem oskarżonego Jacek Milewski był przekonany, że te pieniądze są dla niego.
Podczas kolejnych spotkań Henryk K. poprosił oskarżonego, żeby kontaktował się z sędziami spotkań Arki Gdynia i rozmawiał z nimi. Dla Jacka Milewskiego oskarżony miał być osobą pośredniczącą w kontaktach z sędziami, choć tak naprawdę wszystko załatwiał Henryk K. Oskarżony miał być jedynie „słupem”. Za mecze Arki Gdynia załatwione z sędziami, oskarżony otrzymywał pieniądze, które ostatecznie trafiły do Henryka K. Drugą paczkę z pieniędzmi dostał od Arki Gdynia w 2004 roku, po utrzymaniu Arki Gdynia w II lidze. Przekazał ją również Henrykowi K. w miejscowości Podgaje.
Oświadczył, iż kupiony był również mecz z Arką Gdynia przez Szczakowiankę. Mecz ten sędziował Arkadiusz S. Przed tym meczem dzwonił do oskarżonego Grzegorz G. i mówił, że na ten mecz jedzie „jego człowiek” i pokaże Arce Gdynia, „gdzie jest jej miejsce w szeregu”. Zdaniem oskarżonego historia Arkadiusza S. pokazuje, że za awansami i spadkami stał Michał Listkiewicz i bez jego zgody nikt nie mógł awansować wśród sędziów. Arkadiusz S. pracował w tym samym zakładzie, co Jerzy G. Gdy Jerzy G. był szefem Kolegium Sędziów PZPN, chciał Arkadiusza S. wprowadzić do II ligi „tylnymi drzwiami”, bez zgody Michała Listkiewicza Faktycznie mu się to udało, ale Michał Listkiewicz „wkurzył” się i spowodował, że Arkadiusz S. był w II lidze tylko jeden sezon, a następnie spadł.
Wiosną 2005 roku odbył się mecz Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Mirosław S. przyjechał w przeddzień meczu i spał w hotelu „Nadmorski”. Oskarżony słyszał, iż Mirosław S. negocjował z działaczami Arki Gdynia wysokość pieniędzy za „odpuszczenie meczu”. Mówił, że „Arka nie wygra tego meczu, jeśli on nie dostanie kasy”. Działacze Arki Gdynia dali mu pieniądze w kwocie 30.000 złotych lub 40.000 złotych. Mirosław S. obiecał, że porozmawia z zawodnikami swojej drużyny, żeby mecz odpuścili. Sędzią tego meczu był Robert Werder, ale oskarżony wskazał, iż nie wiedział nic na temat „podejścia pod Werdera” w tym meczu. Wiedział natomiast, że Arka Gdynia zwróciła się do Roberta Werdera w przypadku meczu z Górnikiem Zabrze. Dostał on wówczas za ten mecz 20.000 złotych lub 25.000 złotych. Oskarżony oświadczył, iż Lech Saks posyłał Roberta Werdera tylko tam, gdzie Robert Werder chciał jechać i gdzie „były pieniądze”. Robert Werder miał bardzo dobre układy z sędziami warszawskimi. Sędziowie warszawscy sami wybierali sobie mecze i Lech Saks spełniał ich prośby. Nie wiedział, kto z działaczy dawał pieniądze Robertowi Werderowi za ten mecz Arki Gdynia.
Oskarżony wyjaśnił także, iż w meczu Arka Gdynia - Zagłębie Sosnowiec, którego sędzią głównym został Zbigniew R., obserwatorem Krzysztof W., około godziny przed rozpoczęciem meczu do Krzysztofa W. w sprawie tego meczu dzwonił Zenon T. Oskarżony wyjaśnił, iż nigdy nie pomagał klubowi Arka Gdynia w osiągnięciu korzystnych rezultatów, nie przekazywał informacji o obsadzie sędziowskiej i obserwatorów meczów tej drużyny.
Podał, iż spotkał się z Wojciechem W. w Kołobrzegu, ale spotkanie to miało charakter towarzyski. W spotkaniu tym brał udział także Marian Dusza i Jakub Polak. Odbyło się również spotkanie, podczas którego Wojciech W. przekazał oskarżonemu pieniądze od Jacka Milewskiego. Nie ustalali żadnych stawek dla sędziów i obserwatorów za pomoc w spotkaniach Arki Gdynia.
W późniejszych wyjaśnieniach oskarżony oświadczył, iż miał możliwości ustalenia obsady sędziowskiej i obserwatorów z tym, że nie miał takich informacji bezpośrednio z PZPN. Osiągał to drogą kontaktów ze środowiskiem i drogą eliminacji poszczególnych sędziów. Niektórzy sędziowie dzwonili do niego informując go, że jadą sędziować dany mecz. Sędziowie wydzwaniali także do innych osób „siedzących w tym środowisku” gdyż „szukali pieniędzy”. Do oskarżonego z takimi informacjami dzwonili np. Sławomir B., Mariusz G., Piotr W., K. Oskarżony oświadczył, iż w układzie między działaczami, a poszczególnymi sędziami był „swatką". Przyznał, iż jesienią 2004 roku pomagał działaczom Arki Gdynia i dzwonił na luźnej zasadzie do sędziów meczów Arki Gdynia, ale nie w każdej sytuacji. Robił to na prośbę Wojciecha W. i wcześniej Henryka K. Mówił sędziom, że Arka Gdynia jest „gościnna” i będą mieli załatwiony nocleg w hotelu „Nadmorski”. Henryk K. obiecał oskarżonemu, że Jacek Milewski załatwi mu za to wczasy, jednak tego nie uczynił. Oskarżony podał, iż 2 razy otrzymał od Jacka Milewskiego pieniądze, raz w kwocie 3.000 złotych, zaś za drugim razem była to suma 5.000 złotych.
Wyjaśnił, iż nic nie wie o meczu barażowym Arka Gdynia - Śląsk Wrocław rozegranym w czerwcu 2004 roku i sędziowanym przez Piotra Siedleckiego. Nie rozmawiał z Piotrem Siedleckim przed tym meczem, nie pośredniczył w żadnym kontakcie działaczy Arki Gdynia z Piotrem Siedleckim. Nie wiedział, czy Piotr Siedlecki dostał pieniądze za ten baraż ze strony klubu Arka Gdynia.
Ponadto, oskarżony oświadczył, iż trudno mu cokolwiek powiedzieć na temat zdarzeń korupcyjnych z udziałem Marcina P. i Marcina N. Nie widział ich kilka lat. Przyjaźnił się od lat z Ryszardem Ch. oraz Marianem M. i przez Ryszarda Ch. poznał Marcina N. Był to jego „pupilek”. Ryszard Ch. był prezesem związku w Koszalinie. Kontakty oskarżonego z Marcinem N. ograniczały się do tego, iż Jan B. - prezes związku, posiadający hurtownię ryb, za pośrednictwem Marcina N. przekazywał oskarżonemu rybę. Gdy Ryszard Ch. zmarł, prezesurę po nim przejął Marian M. Po śmierci Ryszarda Ch., Marcinem N. opiekował się Marian M. Oskarżonego łączyły z Marcinem N. kontakty telefoniczne. Czasami dzwonił zapytać, czy oskarżony nie ma telefonu do obserwatora. Oskarżony oświadczył, iż sam do Marcina N. raczej nie dzwonił. Marcin N. nigdy nie przekazywał mu żadnych pieniędzy.
Oskarżony nigdy osobiście nie wręczał pieniędzy sędziom za mecze, o których jest mowa w zarzutach.
Nie pamiętał także, by ktokolwiek prosił go o cokolwiek, w związku z meczem z dnia 13 września 2003 roku Arka Gdynia - GKS Bełchatów. Nie pamiętał, czy rozmawiał z Marcinem N. na temat tego meczu, ale nie mógł tego wykluczyć. Oświadczył także, iż nie znał w ogóle obserwatora Józefa D.
W zakresie meczu Arka Gdynia - Świt Nowy Dwór Mazowiecki z dnia 25 marca 2005 roku wskazać mógł jedynie, iż parę dni po meczu dzwonił do niego Marcin N., który powiedział oskarżonemu, że obserwator Stefan B. dał mu niską ocenę i przyjechał go „spuścić z ligi”. Marcin N. powiedział także, że spał razem ze Stefanem B. w hotelu „Nadmorski” i dzieli się tam pieniędzmi. Oskarżony nie wiedział jednak, od kogo dostał pieniądze.
W przypadku meczu Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok z dnia 13 sierpnia 2003 roku sędziowanego przez Marcina P. oświadczył, iż mógł rozmawiać z nim na temat tego meczu, ale nie przypomina sobie, by przekazywał mu jakiekolwiek propozycje.
W trakcie kolejnego przesłuchania, podczas którego przedstawiono oskarżonemu uzupełnione zarzuty wyjaśnił, iż nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Odmówił składania wyjaśnień. Podał jedynie, że nie zna w ogóle Grzegorza Gąsiorowskiego, Anny Czajkowskiej, Anny S., Józefa D., Mariusza Rogalskiego, Tomasza W., Piotra Aleksandrowicza i Andrzeja Kusaka.
W postępowaniu sądowym oskarżony Ryszard Forbrich przyznał się częściowo do stawianych mu zarzutów. Nie przyznał się do udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Oświadczył, iż nie znał Grzegorza Gąsiorowskiego, Anny Czajkowskiej, z Jackiem Milewskim miał kontakt towarzyski, zaś z Jakubem Polakiem miał śladowe kontakty towarzyskie. Kontakt z Jackiem Milewskim urwał się wiosną 2004 roku Z nikim nie uzgadniał sposobu działania, nikt nie był od niego zależny, ani oskarżony nie był zależny od innych. Przyznał się do zarzutów dotyczących meczu Arka Gdynia - Zagłębie Sosnowiec rozegranego dnia 03 września 2004 roku w Gdyni, meczu Arka Gdynia - Górnik Polkowice rozegranego dnia 01 października 2004 roku i meczu RKS Radomsko – Arka Gdynia w Radomsku. Oświadczył jednak, iż przyznaje się do nich częściowo. W żadnej z tych sytuacji nie wręczał nigdy osobiście korzyści majątkowych. Jego rola i to nie zawsze, polegała na byciu pośrednikiem w wymianie kontaktów telefonicznych. Z tego tytułu nie otrzymywał żadnych korzyści majątkowych.
Oświadczył, iż ma 62 lata, z czego przepracował 40 lat. Nie był karany. Zrobiono z niego „kozła ofiarnego” w całej sprawie. Nie wręczył żadnych korzyści, nie był działaczem żadnego klubu, nie brał udziału w profesjonalnych zawodach, nie miał żadnej mocy sprawczej. Media zrobiły z jego osoby „prowokatora afery piłkarskiej”. Jeśli sędziowie przyjmowali korzyści majątkowe to oskarżony nie miał na to wpływu. Jego rozmowy telefoniczne z sędziami miały charakter towarzyski. Sędziowie przed każdym meczem spotykali się z przedstawicielami jednej i drugiej drużyny, minimum na 2 godziny, przed każdym meczem. Również po meczach spotykali się w hotelach, restauracjach i pubach. Oświadczył, iż jest ofiarą własnej głupoty polegającej na pomocy innym. Robił to bezinteresownie. Wyjaśnił także, iż to Jacek Milewski dzwonił do niego. Oświadczył, iż parę lat temu, otrzymał od Jacka Milewskiego przekaz pieniężny na kwotę 4.000 złotych. Były to pieniądze za piłki okolicznościowe, które oskarżony załatwił we Wronkach. Piłki kosztowały – duże po 33 złote/jedna, a małe po 25 złotych. Jacek Milewski zamówił ich około 100. Przekazał oskarżonemu również kwotę 3.000 złotych dla dziennikarza z Warszawy, wobec którego Jacek Milewski miał zobowiązania. Oskarżony wyłożył te pieniądze, a następnie Jacek Milewski mu je oddał.
Wyjaśnił także, iż przed sezonem wczasowym w Kołobrzegu Jacek Milewski zadzwonił do oskarżonego i przekazał mu, że „wyśle chłopaka z przesyłką”. Wcześniej do oskarżonego zadzwonił Henryk K. uprzedzając, iż będzie telefonował Jacek Milewski. Następnie Wiesław K. z Januszem Kupcewiczem przywieźli oskarżonemu kwotę około 15.000-20.000 złotych. Jednak ani Wiesław K., ani Janusz Kupcewicz nie wiedzieli, na jaki cel mają być przeznaczone te pieniądze. Oskarżony przyjął pieniądze, a po 2 dniach przyjechał do niego Henryk K. i je odebrał. Jacek Milewski nie mówił oskarżonemu za co są te pieniądze dla Henryka K. Oskarżony oświadczył, iż z jego strony była to sprawa grzecznościowa. Wskazał, iż miała miejsce taka sytuacja, że zadzwonił do niego Henryk K. i powiedział mu, że ktoś będzie w Kołobrzegu i oskarżony ma odebrać od niego pieniądze, po które później miał się zgłosić sam Henryk K. Oskarżony wyjeżdżał wtedy z Kołobrzegu i umówili się, że spotkają się w miejscowości Podgaje.
Odnośnie zarzutu, do którego się częściowo przyznał, tj. meczu Arki Gdynia z Zagłębiem Sosnowiec, którego sędzią głównym był Zbigniew R., a obserwatorem Krzysztof W. dodał, iż o obsadzie tego spotkania dowiedział się od Zbigniewa R. Oskarżony oświadczył, iż Zbigniew R. zadzwonił do oskarżonego, gdyż oskarżony znał obserwatora tego spotkania. Zbigniew R. dzwonił do niego wielokrotnie. Najpierw zapytał o to, kto będzie obserwatorem, a potem, gdy był w Gdyni zadzwonił i przekazał oskarżonemu informację, iż obserwatorem jest Krzysztof W. i bardzo się go obawia. Poprosił oskarżonego, by „zamienił z nim dwa słowa”. W trakcie rozmowy wspomniał także, iż Wojciech W. obiecał mu, że jeśli będzie dobrze dla Arki Gdynia to będzie gratyfikowany. Oskarżony zadzwonił do Krzysztofa W. i powiedział mu, żeby potraktował Zbigniewa R. „po ojcowsku”. Krzysztof W. odpowiedział mu wówczas, że „wszystko musi być w porządku, zgodnie z literą prawa, bo są niesnaski z Zagłębiem Sosnowiec i dzwonił Krzysztof K.”. W przerwie meczu, do oskarżonego zadzwonił Wojciech W. Był bardzo zdenerwowany. Powiedział oskarżonemu, iż jest przekonany, że Zbigniew R. skrzywdził Arkę Gdynia, bo bramka 1 do 1 padła z pozycji spalonej. Oskarżony zadzwonił w przerwie meczu do Zbigniewa R. i zapytał „co się dzieje”. Zbigniew R. stwierdził, iż był wówczas odwrócony plecami i nie mógł tego ocenić, dlatego dał wiarę asystentowi, który był na linii. Mecz zakończył się wynikiem 2 do 1 dla Arki Gdynia. W meczu były rzuty karne. Po meczu oskarżony rozmawiał ze Zbigniewem R. i pytał go o rzut karny. Zbigniew R. odpowiedział, iż był bardzo blisko akcji i nie miał wątpliwości, że rzut karny się należał. Zbigniew R. dzwonił kolejny raz godzinę, dwie po meczu i powiedział, że Wojciech W. obiecał mu jakaś „cyfrę”, ale nie wywiązał się do końca. Zgodnie z obietnicą Zbigniew R. miał otrzymać 8.000 złotych, a dostał jedynie 7.000 złotych. Oświadczył także, iż nie miał wiedzy co do tego, czy Krzysztof W. całą kwotę, którą otrzymał zatrzymał dla siebie. Nie wiedział także, skąd były te pieniądze.
Sędzią głównym meczu Arka Gdynia - Górnik Polkowice z dnia 01 października 2004 roku był Mariusz G., zaś obserwatorem Marian Dusza. Oskarżony oświadczył, iż zna Mariusza G. i od niego dowiedział się o tym, że to on będzie prowadził mecz, a także przekazał mu, kto będzie obserwatorem. Oskarżony oświadczył, iż jego zdaniem sędziowie z miesięcznym wyprzedzeniem wiedzieli, które zawody będą sędziować. Sędzia wybierał sobie miejscowość, do której będzie jechać. Nie potrafi jednak powiedzieć, kto miał na to wpływ. Oskarżony był na tym meczu, gdyż zaprosił go Wojciech W. i razem nocowali w hotelu „Nadmorski”. Oskarżony oświadczył, iż nie widział się wówczas z Jackiem Milewskim.
Przed meczem spotkał się z Marianem Duszą. Oskarżony poinformował go wówczas, kto będzie sędzią głównym. Nie był w stanie powiedzieć, czy Wojciech W. mówił o jakiś gratyfikacjach dla sędziów i obserwatorów meczu. Mecz zakończył się wynikiem 1 do 1. Nie wiedział, jaką notę otrzymał Mariusz G. Zdaniem oskarżonego były takie sytuacje na boisku, które budziły wątpliwości. Na koniec meczu odniósł jednak wrażenie, że wszyscy są zadowoleni z meczu.
Do hotelu odwiózł go Wiesław K. Po meczu odbyła się kolacja, w której uczestniczyli Mariusz G. z asystentami. Mariusz G. i Marian Dusza zostali na noc. Mariusz G. po meczu otrzymał 1.000 złotych. Marian Dusza również dostał pieniądze. Pieniądze wypłacał Wiesław K. Oskarżony nie wiedział jednak, jak odbyło się przekazanie pieniędzy. Oskarżony oświadczył, iż on sam nie otrzymał żadnej korzyści majątkowej.
Jeśli chodzi o mecz RKS Radomsko - Arka Gdynia z dnia 09 kwietnia 2005 roku oskarżony wyjaśnił, iż nic nie wiedział w sprawie Mariusza Rogalskiego, nie znał go, wiedział tylko, że był wychowankiem Mariana Duszy. Oskarżony był poinformowany o tym, iż Jerzy Głomski będzie obserwatorem tego meczu, gdyż dzwonił do niego wcześniej i przekazał mu tę informację. O tym, że Mariusz Rogalski będzie sędzią głównym dowiedział się przed meczem. Po tym meczu do mieszkania oskarżonego przyjechał Jerzy Głomski wraz z Wojciechem W. Jerzy Głomski i Wojciech W. zostawili u oskarżonego kopertę z pieniędzmi, by przykazał ją Marianowi Duszy. Po jakimś czasie Marian Dusza odebrał ją od oskarżonego. Oskarżony nie wiedział, ile pieniędzy jest w środku. Zapewnił, że tylko na tym polegał jego udział w sprawie.
Do pozostałych zarzutów oskarżony nie przyznał się, gdyż nie brał w nich udziału. Nie było takiej sytuacji, by jeździł z kopertą i coś komuś dawał. Nie zgodził się ze sformułowaniem, że wręczył komuś korzyść majątkową. Nigdy też nie wystawiał poszczególnym sędziom ocen, nie był do tego uprawniony. Te zarzuty go nie dotyczą. Nikomu nic nie obiecywał.
Jerzego Głomskiego zna od bardzo dawna, utrzymywał z nim stosunki towarzyskie, często rozmawiał z nim telefonicznie. Znał także Janusza Oparcika. Mówiło mu coś nazwisko Aleksandrowicz, ale nie pamiętał, czy kiedykolwiek się z nim spotkał. Marka Ryżka zna od dawna, utrzymują kontakty towarzyskie. Marek Ryżek jest osobą o specjalnych zasadach. Zdaniem oskarżonego Marek Ryżek został skrzywdzony zarzutami, jakie mu przedstawiono. Gdy oskarżony wspomniał mu, że zadzwonił do osób, które go obserwowały Marek Ryżek powiedział, żeby tego nie robił, gdyż sobie tego nie życzy. Na pewno oskarżony nie rozmawiał z nim o meczu Arki Gdynia.
Oskarżony oświadczył także, iż nie zna Andrzeja Kusaka. Zna natomiast Piotra Siedleckiego, z którym często rozmawiał.
Wyjaśnił także, iż w 1996 roku działał w klubie w Pile w Pilskim OZPN i był wiceprezesem. Potem został członkiem zarządu Wielkopolskiego OZPN do spraw bezpieczeństwa. Nigdy nie pełnił żadnej funkcji w zarządzie PZPN. Zna bardzo dobrze wszystkich, którzy działali w latach 2003 roku. Zna Michała Listkiewicza, ale za sobą nie przepadali. Zna także Henryka K., Eugeniusza Stanka, Eugeniusza Kolatora. Nie zna Lecha Saksa.
Oskarżony podał, iż rozmawiał z Piotrem Siedleckim na temat meczu Arka Gdynia - Śląsk Wrocław. Piotr Siedlecki był sędzią głównym tego meczu, zaś obserwatorem został Andrzej Libich, jeden z największych autorytetów. Piotr Siedlecki dostał notę „8,8"- ocenę niespotykaną. Oskarżony oświadczył, iż widział migawki z tego meczu i jego zdaniem wszystko odbywało się prawidłowo. W jego ocenie kartki były prawidłowe. Był to mecz barażowy.
Wyjaśnił, iż Sławomir B. dzwonił do klubów i mówił, że będzie sędziował i sam oferował swoje usługi. Był znany z tego, że pisał sms-y albo dzwonił z taką informacją. Oskarżony podał, iż Sławomir B. dzwonił do niego i oświadczył mu, że będzie prowadził zawody Podbeskidzie Bielsko Biała - Arka Gdynia. Oskarżony tę wiadomość przekazał działaczom Arki Gdynia.
Oskarżony oświadczył, iż dawał Jackowi Milewskiemu numery telefonów do sędziów. Na pewno jednak nie dawał Jackowi Milewskiemu numeru telefonu do sędziego Roberta Werdera, gdyż go nie znał.
Oskarżony podał także, iż od Wojciecha W. usłyszał, że Robert Werder dostał pieniądze od Arki Gdynia. Podał także, iż kontaktował Piotra K. i Krzysztofa P. Nic jednak nie otrzymał od Piotra K. za to, że dzwonił do Krzysztofa P. i pytał o ocenę dla niego.
Wyjaśnił, iż brał udział w spotkaniu z Jackiem Milewskim, na którym była mowa o Arce Gdynia, jednak nie rozmawiali o pieniądzach. Nie ustalali także, kto ma się z kim kontaktować.
Oskarżony zdementował także swoje wcześniejsze wyjaśnienia, co do tego, iż Jerzy Głomski, Kazimierz F., Zenon T. i Krzysztof W. brali pieniądze. Oświadczył, iż nie miał takiej wiedzy.
Oskarżony podał także, iż zna Marcina P. i miał do niego telefony. Oskarżony kontaktował się z nim telefonicznie. Nie wyklucza, że przed dniem 13 sierpnia 2003 roku, bądź w tym dniu rozmawiał telefonicznie z Marcinem P. Możliwe jest, że Marcin P. chwalił się, że jedzie na mecz Arki Gdynia z Jagiellonią Białystok i pytał o obserwatora. Oskarżony nie wiedział jednak, czy rozmawiał z kimś z działaczy Arki Gdynia o tym meczu. Oświadczył, że nie zna Józefa D. i z nim nie rozmawiał. Bardzo dobrze natomiast zna Jerzego Głomskiego, nigdy nie rozmawiał z nim jednak o meczach z udziałem Arki Gdynia. Zna także Janusza Oparcika, który być może kontaktował się z oskarżonym w sprawie meczu Arki Gdynia.
W okresie objętym zarzutem aktu oskarżenia oskarżony dysponował telefonem komórkowym i miał dużo kart, gdyż korzystał z promocji. Jeśli kończył mu się limit na karcie, to niedoładowywał ich, a kupował kolejną kartę
Oświadczył także, iż zaniechał kontaktów z Jackiem Milewskim, gdyż miał do niego pretensje za to, że wyrzucił z pracy Jacka W.
Nie pamiętał, czy spotkał się z Jackiem Milewskim w okolicach Obrzycka. Oświadczył, iż być może spotkał się z nim na meczu Lecha Poznań.
Z Jakubem Polakiem spotkał się, gdy przyjeżdżał na mecz do Poznania. Z Jakubem Polakiem kontaktowali się telefonicznie, a rozmawiali na różne tematy. Były to luźne towarzyskie rozmowy. Spotkał się z nim na meczu Arki Gdynia z Górnikiem Polkowice w Gdyni.
Znał także Wiesława K. Przyznał, iż kilkakrotnie kontaktował się telefonicznie z Wiesławem K. Były to także luźne rozmowy. Więcej rozmawiał jednak z Jackiem Milewskim i Wojciechem W.
Oskarżony wyjaśnił, iż często użyczał swoich karty innym osobom. Korzystał z jego telefonu m.in. Leszek P. Telefon leżał na stole i kto chciał zadzwonić to mógł to zrobić. Mogła zaistnieć taka sytuacja, że zakupioną kartę pre-paidową przekazywał innej osobie na stałe. Nie pamiętał jednak komu użyczał karty. Jak wyjaśnił, być może użyczył ją Markowi Ryżkowi.
Oskarżony oświadczył także, iż gdy kończyła mu się karta wysyłał sygnał do osoby, z którą chciał rozmawiać i ona oddzwaniała. Podał, iż sędziowie do niego dzwonili, gdyż był uprzejmy i serdeczny. Zdementował także informację, że przekazywał pieniądze od Wojciecha K. Oświadczył, iż taka sytuacją nie miała miejsca.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Marian Dusza nie przyznał się całkowicie do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż pełnił funkcję przewodniczącego Kolegium Sędziów Śląskiego Związku Piłki Nożnej w Katowicach, a także był obserwatorem sędziów szczebla centralnego PZPN.
Wyjaśnił także, iż sędzią piłkarskim został w 1971 roku. Od 1978 roku do 1982 sędziował zawody na szczeblu III ligi. Od 1982 roku do 1985 roku był sędzią II ligi. Od 1985 roku do 1994 roku był sędzią I ligi oraz sędzią liniowym międzynarodowym. W 1994 roku musiał zakończyć karierę z uwagi na stan zdrowia. Od 1996 roku został obserwatorem na szczeblu okręgu. W 1999 roku został obserwatorem I i II ligi. Był członkiem zarządu Kolegium Sędziów PZPN do spraw piłki halowej i piłki kobiecej. W tym czasie również działał na szczeblu okręgu. W 2004 roku od czerwca został wybrany na przewodniczącego Kolegium Sędziów Śląskiego ZPN. Tę funkcję pełnił do czasu zatrzymania. W Kolegium Sędziów PZPN działał do 2001 roku. Obserwatorem szczebla centralnego, czyli I i II ligi w danym sezonie, był od 1999 roku do 2001 roku. Od 2002 roku do 2003 roku był obserwatorem III ligi i klas niższych. Od jesieni 2003 roku do czasu zatrzymania był obserwatorem szczebla centralnego. Licencję na obserwatora otrzymał od PZPN.
Podał także, iż zna Ryszarda Forbricha, pseudonim „Fryzjer” z lat 1992-1994. Oskarżony sędziował wówczas mecze na Amice Wronki, a później był obserwatorem na meczach Amiki Wronki w 2000 roku i 2001 roku. Ryszard Forbrich był menagerem Amiki Wronki. Z Ryszardem Forbrichem oskarżonego łączyły tylko kontakty zawodowe, takie jak z działaczami, czy sędziami. Rozmawiał z nim jedynie, gdy składali sobie życzenia imieninowe, czy świąteczne. Oskarżony przyjmował także od niego gratulacje, gdy został prezesem Kolegium Sędziów w Warszawie, a także przewodniczącym Śląskiego Kolegium Sędziów. Wielokrotnie oskarżony dzwonił także odnośnie tego, co piszą o nim w prasie. Oskarżony nie utrzymywał z Ryszardem Forbrichem żadnych przyjacielskich kontaktów. Nie rozmawiał z nim o ustawianiu meczów, ani o sędziach.
W późniejszych wyjaśnieniach oskarżony oświadczył, iż komunikował się z Ryszardem Forbrichem w ten sposób, iż Ryszard Forbrich wysyłał mu „sygnał” na komórkę, a wówczas oskarżony oddzwaniał z budki telefonicznej. Oskarżony wymyślił taki sposób porozumiewania się, gdyż obawiał się, że może być podsłuchiwany. W późniejszym czasie Ryszard Forbrich zaproponował, by oskarżony zakupił jednorazowe karty do komórki w sieci Orange. Wówczas Ryszard Forbrich dzwonił na komórkę do córki oskarżonego i prosił, by oskarżony oddzwonił. Po każdej rozmowie zmieniali numery telefonów. Jeden numer telefonu był przeznaczony tylko do jednego kontaktu.
Oświadczył, iż pomagał takim klubom jak: Piast Gliwice, Kujawiak Włocławek, Podbeskidzie Bielsko Biała, Szczakowianka Jaworzno.
Udzielał również informacji innym osobom działającym na terenie kraju w innych regionach, którzy zwracali się do niego o informacje dotyczące sędziów.
Początkowo oskarżony odmówił składania wyjaśnień dotyczących Arki Gdynia, gdyż oświadczył, iż obawia się o życie i zdrowie swoje i swojej rodziny.
Podczas kolejnych przesłuchań oskarżony zmienił zdanie w tym zakresie
i podał, iż jego działania rozpoczęły się od spotkania zorganizowanego przez Ryszarda Forbricha. Oprócz oskarżonego i Ryszarda Forbricha w spotkaniu brał udział także Wojciech W., działacz Arki Gdynia i Jakub Polak. Spotkanie odbyło się w okolicach Poznania. Podczas spotkania Ryszard Forbrich powiedział, że chciałby, by oskarżony włączył się w działania na rzecz Arki Gdynia. Prosił, by oskarżony podjął starania w celu ustalenia sędziów i w miarę możliwości obserwatorów poszczególnych spotkań Arki Gdynia. Po ustaleniu tych informacji oskarżony miał je przekazać działaczom Arki Gdynia. Ryszard Forbrich oświadczył także, iż oskarżony może liczyć na propozycje finansowe. Informacje o obsadach oskarżony miał przekazywać Ryszardowi Forbrichowi, Wojciechowi W. lub Jakubowi Polakowi, którzy mieli zająć się następnie przekazaniem pieniędzy sędziom podczas meczy w Gdyni. W przypadku meczów wyjazdowych mieli podjąć próby samodzielnego umówienia się z sędziami obserwatorami bądź też miał to zorganizować oskarżony lub Ryszard Forbrich.
Oskarżony i Ryszard Forbrich za każdy mecz wyjazdowy Arki Gdynia mieli otrzymywać wynagrodzenie w wysokości po 1.500 złotych. Za awans Arki Gdynia do I ligi oskarżony i Ryszard Forbrich także mieli otrzymać pieniądze. Oskarżony oświadczył, iż niestety pomimo awansu Arki Gdynia takich pieniędzy nie dostał. Otrzymał jednak kilkakrotnie obiecane pieniądze za poszczególne działania i ustalenia obsady. Pieniądze takie przekazał mu Jakub Polak bądź też otrzymał je przez Ryszarda Forbricha. Obsadę Arki Gdynia oskarżony ustalał poprzez kontakty z sędziami i obserwatorami. To samo robił Ryszard Forbrich. Następnie informacje oskarżony przekazywał telefonicznie Wojciechowi W. bądź Jakubowi Polakowi. Niekiedy, zanim oskarżony ustalił obsadę meczu dzwonił do niego Jakub Polak bądź Wojciech Wąsikiewicz i mówił, że oni znają już obsadę meczu. Oskarżony nie miał wówczas wpływu na obsadę meczów. Stwierdził jednak, iż obsada w większości przypadków nie była przypadkowa. Do większości z tych sędziów i obserwatorów Ryszard Forbrich „miał dojście”. W tym czasie, wpływ na obsadę mogły mieć tylko 3 osoby: prezes Michał Listkiewicz, przewodniczący Kolegium Sędziów Janusz Hańderek i obsadowy Lech Saks. Oskarżony nigdy do żadnej z tych osób nie zwracał się z prośbą „o taką, a nie inną obsadę” konkretnego meczu Arki Gdynia, jak i innego klubu.
W przypadku meczu z dnia 01 października 2004 roku pomiędzy Arką Gdynia
i Górnikiem Polkowice oskarżony został wyznaczony, jako obserwator tego meczu. Przed tym meczem zadzwonił do niego Ryszard Forbrich i powiedział, że Arka Gdynia chce ten mecz wygrać i mają przygotowaną dla obserwatora i sędziego pulę 10.000 złotych. Oskarżony przed meczem wszedł do szatni, w której byli sędziowie i powiedział, że „Arka lubi wygrywać mecze u siebie”. W ten sposób dał do zrozumienia sędziom, by sędziowali pod Arkę Gdynia. Mecz zakończył się wynikiem remisowym. Mimo, że Arka Gdynia strzeliła bramkę na 2 do 1, to sędzia jej nie uznał, gdyż padła ze spalonego. Po meczu pojechali na kolację, w której uczestniczył Ryszard Forbrich i Wiesław K. Gdy oskarżony wyszedł na papierosa, podszedł do niego Wiesław K. i przekazał mu pieniądze w kwocie 3.000 złotych. Oskarżony oświadczył, iż nie wiedział, czy pieniądze dostał także Mariusz G. Gdy Ryszard Forbrich zapytał go o notę, jaką wystawi Mariuszowi G., oskarżony odpowiedział, że wysoką, gdyż „miał odwagę odgwizdać spalonego, po której strzelona została bramka”.
W przypadku meczu między RKS Radomsko - Arka Gdynia, zadzwonił do niego Ryszard Forbrich i zapytał, czy nie wie, kto sędziuje ten mecz. Oskarżony ustalił, że sędzią głównym tego meczu będzie Mariusz Rogalski. Oskarżony zadzwonił do Mariusza Rogalskiego i powiedział mu, że będzie sędziował mecz „samograja”. Poinformował, iż jeśli wynik będzie korzystny dla Arki Gdynia to „będzie dla niego jakaś kasa”. Zadzwonił później do Ryszarda Forbricha, który powiedział oskarżonemu, że z uwagi na drużynę gospodarzy i na jej poziom pieniądze dla sędziego za ten mecz będą symboliczne, tj. w kwocie 3.000 złotych.
Uzgodnili, iż oskarżony przekaże Mariuszowi Rogalskiemu kwotę 3.000 złotych w ramach zwrotu raty pożyczki, jaką zaciągnął od Ryszarda Forbricha w kwocie 15.000 złotych. Zgodnie z ustaleniami oskarżony przekazał Mariuszowi Rogalskiemu pieniądze.
Odnosząc się do meczu z dnia 25 marca 2005 roku pomiędzy Arką Gdynia - Świtem Nowy Dwór Mazowiecki oskarżony wskazał, iż sędzią głównym tego spotkania był Marcin N. Zanim oskarżony ustalił osobę sędziego, zadzwonił do niego Ryszard Forbrich i powiedział mu, że zna już obsadę i „żeby oskarżony nie działał, gdyż on bierze to na siebie”.
Odnośnie meczu z dnia 31 marca 2005 roku pomiędzy Podbeskidziem Bielsko Biała - Arką Gdynia wskazał, iż ustalił poprzez kontakty telefoniczne, iż sędzią głównym tego spotkania będzie Mariusz G., a następnie przekazał tę informację Wojciechowi W. Powiedział mu jednak, że nie ma „dojścia” do tego sędziego.
W przedmiocie kolejnego spotkania z dnia 16 kwietnia 2004 roku pomiędzy Arką Gdynia - Piastem Gliwice oskarżony wyjaśnił, iż ustalił, kto będzie sędzią głównym tego spotkania, ale nie przekazał tej informacji działaczom Arki Gdynia. Był kibicem Piasta Gliwice i w tym przypadku zależało mu na sprawiedliwym sędziowaniu.
Odnosząc się do meczu z dnia 19 kwietnia 2005 roku pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec - Arką Gdynia oskarżony oświadczył, iż podjął działania zmierzające do ustalenia sędziego tego spotkania. Zanim to jednak ustalił, zadzwonił do niego Wojciecha W, który przekazał mu, iż posiada już informacje, co do obsady tego meczu i wskazał, iż spotkanie to sędziować będzie Janusz Oparcik. Oskarżony zadzwonił do Janusza Oparcika, by potwierdzić uzyskaną od Wojciecha W. informację. Oskarżony oświadczył także, iż mógł się spotkać przelotnie z Wojciechem W. i Jakubem Polakiem na trasie do Zagłębia i mógł wtedy otrzymać od Jakuba Polaka pieniądze za swoje działania.
Oskarżony ustalił także osobę sędziego głównego kolejnego spotkanie, tj meczu z dnia 23 kwietnia 2004 roku pomiędzy Arką Gdynia - MKS Mława. Andrzej Kusak sam zadzwonił do oskarżonego informując go, że jedzie na ten mecz. Spytał także, czy oskarżony nie wie, kto będzie obserwował ten mecz. Oskarżony wiedział już, iż obserwatorem będzie Mirosław J. i przekazał tę informację Andrzejowi Kusakowi. Uprzedził także Andrzeja Kusaka, iż działacze Arki Gdynia będą z nim rozmawiać w sprawie tego meczu. Informację o osobie sędziego przekazał Wojciechowi W. lub Jakubowi Polakowi. Oskarżony oświadczył także, iż nie wyklucza, że przed meczem rozmawiał telefonicznie z Mirosławem J., a następnie z jego aparatu z Andrzejem Kusakiem. Andrzejowi Kusakowi przekazał wówczas, że może liczyć na dobrą notę. Po tym meczu ukazały się publikacje w prasie. Na następnych meczach pojawili się już sędziowie pierwszoligowi. Oskarżony próbował ustalić, według swojego grafika i kontaktów telefonicznych, kto może sędziować następny mecz, jednak bezskutecznie.
Oskarżony oświadczył, iż słyszał jednak od Wojciecha W., że drużyny Górnika Polkowice i Arki Gdynia „dogadały się” w przedmiocie meczu z dnia 11 maja 2005 roku i „grały na remis”.
Oświadczył także, iż nie podejmował żadnych działań w związku z kolejnym meczem z KSZO Ostowiec sędziowanym przez Roberta Werdera.
Wyjaśnił także, iż zadzwonił przed meczem MKS Mława - Arka Gdynia z dnia 28 września 2004 roku do Artura Sz., który miał być sędzią głównym tego spotkania i przekazał mu, że Arka Gdynia będzie ten mecz „premiować”. Nie podał jednak konkretnej kwoty. Artur Sz. zaaprobował tę propozycję i oświadczył, iż „zobaczy, co da się zrobić”. Obsadę meczu oskarżony ustalił dzwoniąc do różnych sędziów. Drogą eliminacji wytypował Artura Sz. Informacją tą podzielił się z Wojciechem W. Po meczu rozmawiał ponownie telefonicznie z Arturem Sz. i Wojciechem W. Dowiedział się, że pieniądze nie zostały po meczu przekazane. Dopiero na wiosnę 2005 roku oskarżony osobiście dostarczył zaległe pieniądze Arturowi Sz. w kwocie 10.000 złotych. Pieniądze otrzymał od Ryszarda Forbricha.
Oświadczył, iż nie wiedział, jaki był udział Henryka K. w pomocy Arce Gdynia. Spotkał się z nim na jednym z zebrań prezesów okręgów, pod koniec 2004 roku lub na początku 2005 roku. Henryk K. powiedział mu wówczas, iż słyszał, że oskarżony pomaga Arce Gdynia i oświadczył, iż „dobrze robi”. W kwietniu 2006 roku oskarżony spotkał się z Henrykiem K. w szpitalu w Katowicach. Wówczas Henryk K. powiedział oskarżonemu, „że dobrze, że w pewnym momencie wycofał się z pomocy Arce, bo teraz jest duży problem w związku z prowadzonym przez prokuraturę we Wrocławiu postępowaniem”.
Oskarżony oświadczył także, iż nie wręczał pieniędzy Jerzemu Głomskiemu. Przed meczem Polar Wrocław – Arka Gdynia do oskarżonego zadzwonił Ryszard Forbrich i zapytał go, czy nie wie, kto będzie sędziował ten mecz. Oskarżony obiecał, że rozezna się i ustalił, iż na ten mecz jedzie Mariusz Rogalski. Przekazał tę informację Ryszardowi Forbrichowi i jednocześnie dowiedział się od niego, że obserwatorem będzie Jerzy Głomski. Ryszard Forbrich uprzedził go także, iż będą dzwonić do niego działacze Arki Gdynia. Następnie do oskarżonego zadzwonił Jakub Polak, który oświadczył, iż Arce Gdynia zależy na zwycięstwie w tym meczu i prosił, by oskarżony porozmawiał z sędzią w tej sprawie. Powiedział także, że „dla sędziego będzie premia za zwycięstwo w tym meczu”, nie sprecyzował jednak kwoty. Oskarżony skontaktował się z Mariuszem Rogalskim i przekazał mu propozycje Arki Gdynia. Mariusz Rogalski przyjął ją do wiadomości. Oskarżony pojechał z sędziami na mecz, jechał jednak swoim samochodem. Przed meczem spotkał się z działaczami Arki Gdynia na rogatkach Wrocławia, by mógł przekazać pieniądze sędziom, jeszcze przed meczem. Na to spotkanie z Arki Gdynia przyjechały 3 osoby. Wśród nich był Jakub Polak, który wręczył oskarżonemu pieniądze w kwocie około 5.000-7.500 złotych. Następnie oskarżony zadzwonił do Mariusza Rogalskiego i poinformował go, że wszystko jest w porządku i ma już pieniądze. Po meczu czekał na parkingu, przed stadionem i tam przekazał pieniądze Mariuszowi Rogalskiemu. Od Mariusza Rogalskiego dostał 200 złotych lub 300 złotych. Z Jerzym Głomskim widział się po meczu. We wcześniej prowadzonej rozmowie z Ryszardem Forbrichem dowiedział się, że Ryszard Forbrich „załatwi sprawę z obserwatorem” i Jerzy Głomski również będzie „wynagrodzony”.
Oskarżony wyjaśnił, iż miał z Ryszardem Forbrichem stały układ, „wkraczał”, gdy Ryszard Forbrich nie miał dojścia do sędziego lub obserwatora bądź też, gdy oskarżony miał łatwiejszy dostęp do danego sędziego, czy też obserwatora. Od Ryszarda Forbricha dowiedział się, iż za wygrane przez Arkę Gdynia mecze będą otrzymywać 2.000 złotych. Dotyczyło to jednak jedynie meczy wygranych, gdyż Arka Gdynia nie płaciła w przypadku wyniku remisowego.
Gdy w Arce Gdynia został zatrudniony Wojciech W. ustalenia się zmieniły i za każdy mecz zwycięski oskarżony i Ryszard Forbrich mieli dostawać 3.000 złotych do podziału i „ekstra premię” za awans do I ligi. Po meczach barażowych odbyło się spotkanie w okolicach Poznania, w którym uczestniczyli oskarżony, Jakub Polak, Ryszard Forbrich i Wojciech W. oraz 2 lub 3 mężczyźni z Arki Gdynia, których oskarżony nie znał. Podczas tego spotkania oskarżony otrzymał od Jakuba Polaka i Wojciecha W. około 3.500 złotych.
Odnośnie meczu GKS Bełchatów - Arka Gdynia z dnia 15 października 2004 roku oskarżony wyjaśnił, iż przed meczem zadzwonił do niego Ryszard Forbrich, któremu oskarżony oświadczył, że jedzie na ten mecz jako obserwator. Ryszard Forbrich poinformował go, że sędzią głównym tego meczu będzie Tomasz W. i dodał, iż Arka Gdynia chce ten mecz wygrać. Poprosił oskarżonego, by porozmawiał w tej sprawie z Tomaszem W. Oskarżony zgodził się, ale zaznaczył, by Ryszard Forbrich jednocześnie poszukał „innego dojścia” do sędziego. Wiedział, iż Ryszard Forbrich ma „dojście” do Tomasza W. przez Grzegorza G., z którym współpracował w zakresie dotarcia do sędziów z Warszawy. Ryszard Forbrich uprzedził także oskarżonego, iż w sprawie tego meczu skontaktuje się z nim Jakub Polak bądź Wojciech W. W późniejszej rozmowie działacze Arki Gdynia potwierdzili oskarżonemu propozycję złożoną wcześniej przez Ryszarda Forbricha. Nie podali jednak konkretnej kwoty korzyści majątkowej. Uzgodnili, iż jeżeli Arka Gdynia wygra mecz to spotkają się na trasie i przekażą mu pieniądze. Na stadionie w szatni, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami oskarżony podszedł do Tomasza W. i powiedziałem mu, że „dobrze by było jakby Arka tutaj wygrała”, gdyż „ludziom z Arki zależy na zwycięstwie”. Nie podał mu żadnej konkretnej kwoty. Dał mu jedynie do zrozumienia, że nie będzie mu przeszkadzał, jako obserwator i postawi mu dobrą notę. Mecz ten jednak Arka Gdynia przegrała i działacze Arki Gdynia nie skontaktowali się z oskarżonym. Po meczu dzwonił do oskarżonego Grzegorz G. i poprosił oskarżonego o wysoką notę dla Tomasza W. Oskarżony wystawił Tomaszowi W. notę „8,2”. Nie wziął jednak za to pieniędzy.
W przypadku meczu Zagłębie Sosnowiec - Arka Gdynia z dnia 19 kwietnia 2005 roku wyjaśnił, iż ustalił, że sędzią głównym tego meczu będzie Janusz Oparcik. Zadzwonił do niego i przekazał mu, iż działacze Arki Gdynia będą z nim rozmawiać w sprawie tego meczu. Oświadczył, iż może dostać około 10.000 złotych, ale musi się sam „dogadać” z działaczami Arki Gdynia, co do szczegółów. Następnie zadzwonił do Wojciecha W. lub Jakuba Polaka i przekazał mu treść rozmowy z Januszem Oparcikiem. Dowiedział się wówczas, że sędzia dzwonił już do nich. Jego rozmówca zaproponował, by spotkali się na trasie do Krakowa. Do spotkania doszło przed Sosnowcem, a uczestniczyli w nim Wojciech W. i Jakub Polak. Podczas tego spotkania oskarżony dowiedział się, iż działacze zapłacą sędziemu 25.000 złotych. Po meczu oskarżony zadzwonił do Janusza Oparcika i zapytał go o wynik. Janusz Oparcik zapewnił go wówczas, że „wszystko jest w porządku”.
Oskarżony oświadczył także, iż nie znał w tamtym czasie Jacka Milewskiego i nie jest w stanie stwierdzić, czy uczestniczył wówczas w spotkaniu przed Sosnowcem. Odnośnie meczu Arka Gdynia - MKS Mława z dnia 23 kwietnia 2005 roku oskarżony wyjaśnił, iż zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami miał za zadanie ustalić sędziego i obserwatora tego spotkania i porozmawiać z nimi na temat propozycji Arki Gdynia. Ustalił, że sędzią tego meczu będzie Andrzej Kusak. Od Ryszarda Forbricha dowiedział się, iż obserwatorem będzie Mirosław J. dobry kolega Ryszarda Forbricha. W rozmowie telefonicznej Ryszard Forbrich oświadczył, iż oskarżony nie musi martwić się o obserwatora, gdyż „wszystko jest już z nim załatwione”. Oskarżony zadzwonił do Andrzeja Kusak i przekazał mu standardowo, propozycję Arki Gdynia. W przypadku zwycięstwa Arki Gdynia sędzia miał otrzymać wynagrodzenie. Oskarżony nie podał jednak konkretnej kwoty i oznajmił, że o szczegółach dowie się na miejscu. Gdy Andrzej Kusak był już w szatni, zadzwonił do oskarżonego i podał mu do telefonu Mirosława J. Oskarżony powiedział mu wówczas, że „ma dobrego sędziego i żeby go nie skrzywdził notą”.
W przedmiocie meczu Arka Gdynia - Kujawiak Włocławek oświadczył, iż nie wiedział wcześniej, kto będzie sędziował to spotkanie. Dwie lub trzy godziny przed meczem zadzwonił do oskarżonego Wojciech W. i poinformował go, że sędzią głównym będzie Krzysztof S. Oświadczył, iż sędzia nie chce z nimi rozmawiać i poprosił o pomoc oskarżonego. Oskarżony poprosił, by Wojciech W. podał do telefonu Krzysztofa S. Sędzia nie chciał jednak z nim rozmawiać. Oskarżony oświadczył także, iż nie wiedział wcześniej, kto będzie obserwatorem tego meczu.
W przypadku meczu Ceramica Opoczno - Arka Gdynia oskarżony wyjaśnił, iż nie pamiętał tego meczu. Nie wyklucza, iż w sprawie uzyskania kontaktu z sędzią tego meczu Mariuszem Rogalskim dzwonił do niego Henryk K. Nie pamietał jednak takiego zdarzenia.
Oskarżony oświadczył także, iż nie zna Grzegorza Gąsiorowskiego i Anny Czajkowskiej. Osobiście przekazywał pieniądze Mariuszowi Rogalskiemu za mecz Polar Wrocław - Arka Gdynia, Arturowi Sz. za mecz MKS Mława - Arka Gdynia, Mariuszowi Rogalskiemu po meczu RKS Radomsko - Arka Gdynia. W pozostałych przypadkach jego rola ograniczyła się jedynie do rozmowy z sędzią meczu i skontaktowania go z działaczami klubu.
W postępowaniu sądowym oskarżony Marian Dusza nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
Dodał jednak, iż kwota 3.000 złotych za mecz RKS Radomsko- Arka Gdynia została mu przekazana, gdy jechał do Piły. Kwotę 15.000 złotych, którą pożyczył od Ryszarda Forbricha oddał mu w całości. Podał także, iż prezesa Stanisława P. poznał dużo wcześniej na spotkaniach zarządu. Z rozmowy z nim wynikało, iż wiedział, kto będzie sędziował, a do oskarżonego dzwonił, by sprawdzić, czy oskarżony mu pomoże. Oskarżony nie wziął żadnej gratyfikacji od Stanisława P. Marcin P. dzwonił do oskarżonego w sprawie zarezerwowania taniego hotelu, a przy okazji przekazywał pozdrowienia od Ryszarda Forbricha. Zaprzeczył temu, by były jakieś ustalenia z Wojciechem K., że oskarżony ma pomagać Kujawiakowi Włocławek.
Wyjaśnił, iż miało miejsce spotkanie z Wojciechem W., Jakubem Polakiem, Ryszardem Forbrichem w Kołobrzegu o charakterze towarzyskim.
W pewnym momencie Wojciech W. poprosił oskarżonego, żeby usiadł z nim przy innym stoliku, gdyż chce porozmawiać. Gdy to uczynili, Wojciech W. poprosił go o pomoc dla swojego klubu w ustaleniu sędziów, obserwatorów na spotkana newralgicznie, w zamian za gratyfikacje pieniężne. Oskarżony powiedział mu, że „trafił pod zły adres”. Potem odbyło się jeszcze spotkanie w Poznaniu, podczas którego nie było już Jakuba Polaka.
Odnosząc się do meczu Zagłębie Sosnowiec - Arka Gdynia oskarżony oświadczył, że nie był na tych zawodach. Jechał na zawody jako obserwator Cracovia - Wisła Płock. Wcześniej zadzwonił do niego Wojciech W. z informacją, iż wybiera się na zawody Zagłębie Sosnowiec - Arka Gdynia i chciał się spotkać z oskarżonym. Prosił, by oskarżony wskazał mu drogę na stadion w Sosnowcu. Oskarżony pokazał im, w jakim kierunku mają się udać i pojechał na swoje zawody.
Jeżeli chodzi o spotkanie piłkarskie Polar Wrocław - Arka Gdynia podkreślił, iż dowiedział się, że sędzią głównym spotkania jest Mariusz Rogalski pochodzący ze śląskiego związku piłki nożnej. W tym czasie oskarżony pełnił w związku funkcję przewodniczącego Kolegium Sędziów. Ponieważ Mariusz Rogalski był jednym z kandydatów na sędziego na szczebel wyższy, oskarżony chciał, poza normalnym szkoleniem sędziów prowadzonym w ramach okręgu, osobiście przyjrzeć się i ocenić stopień predyspozycji Mariusza Rogalskiego do prowadzenia zawodów na szczeblu wyższym. Z tego powodu pojechał do Wrocławia. Umówił się z Mariuszem Rogalskim, że na te zawody pojadą razem. Faktem jest, iż o tym, kto będzie obserwatorem tego spotkania dowiedział się od Ryszarda Forbrich. Na tym zakończyły się rozmowy telefoniczne odnośnie tego spotkania.
Na mecz jechali samochodem sędziego Mariusza Rogalskiego. Oskarżony wysiadł przed stadionem, natomiast sędziowie pojechali wykonywać swoje obowiązki.
Na stadionie spotkał Jerzego Głomskiego. Oskarżony oświadczył, iż niczego mu nie sugerował. Zawody skończyły się wygraną Arki Gdynia 2 do 1. Można je określić jako „piknikowe”, gdyż zwycięska bramka dla Arki Gdynia została zdobyta z rzutu karnego za świadome i celowe zagranie zawodnika drużyny broniącej piłki ręka w polu karnym. To wywołało burzę niezadowolenia wśród zawodników drużyny broniącej. Podkreślił, iż nie doszło do jakiegokolwiek spotkania z działaczami Arki Gdynia.
Nie jest prawdą, iż Ryszard Forbrich mówił oskarżonemu, że Arce Gdynia zależy na wygraniu tego meczu. Nie wziął pieniędzy dla sędziego Mariusza Rogalskiego.
Oświadczył, iż informacje zawarte we wcześniejszych wyjaśnieniach, które dotyczą pomocy Arce Gdynia, współpracy z Ryszardem Forbrichem i kwot pieniężnych za pomoc w poszczególnych meczach, zasugerowano mu podczas przesłuchania i ich nie podtrzymuje.
W przypadku meczu GKS Bełchatów – Arka Gdynia, w którym był obserwatorem wyjaśnił, iż nie pamiętał, czy telefonicznie rozmawiał z Wojciechem W. Przed samymi zawodami Wojciech W. spotkał go na terenie obiektu sportowego. Szarpał oskarżonego za rękaw i prosił, żeby oskarżony coś zrobił, by Arka Gdynia tego meczu nie przegrała. Oskarżony powiedział mu wówczas, żeby dał mu spokój i zajął się swoimi sprawami, a sędzia prowadził te zawody na najwyższym poziomie. Kiedy oskarżony wszedł do szatni sędziów, powiedział sędziemu głównemu, że są zakusy ze strony Wojciecha W. do pomocy Arce Gdynia. Zaznaczył, iż jego to nie interesuje i by sędzia Tomasz W. nie dał się w coś „wmanewrować”. Sędzia oświadczył, iż będzie prowadził zawody jak najlepiej potrafi. Po meczu, oskarżony nie widział się z żadnymi działaczami Arki Gdynia.
Odnosząc się do zawodów Arka Gdynia – MKS Mława wyjaśnił, iż nie prowadził żadnych rozmów, ani nie sugerował osiągnięcia korzystnego wyniku przez Arkę Gdynia sędziemu głównemu zawodów Andrzejowi Kusakowi, jak również obserwatorowi tego spotkania Mirosławowi J. Prawdą jest natomiast, iż przed zawodami zadzwonił do niego sędzia Andrzej Kusak z informacją, iż obserwatorem będzie Mirosław J. Oskarżony życzył Andrzejowi Kusakowi, żeby prowadził zawody najlepiej, jak potrafi. Oskarżony wyjaśnił, iż prosił obserwatora spotkania Mirosława J. o spojrzenie „ojcowskim okiem" na całokształt przeprowadzonych zawodów. Nie chodziło mu jednak o przychylność, tylko o rzetelną ocenę. Nie sugerował, ani Andrzejowi Kusakowi, ani Mirosławowi J. korzyści majątkowej.
Odnośnie zawodów Arka Gdynia – Kujawiak Włocławek wyjaśnił, iż prawdą jest, że pół godziny przed zawodami dzwonił do niego Wojciech W. Oskarżony był w drodze na inne zawody. Wojciech W. poinformował, że sędzią głównym zawodów jest Krzysztof S. Oskarżony podziękował Wojciechowi W. za informacje i Krzysztofowi S. życzył dobrego przeprowadzenia zawodów. Wojciech W. nalegał, by przeprowadził z Krzysztofem S. rozmowę, ale oskarżony tego nie uczynił.
Nie prowadził także rozmów na temat meczu Ceramika Opoczno – Arka Gdynia. Rozmawiał jedynie z Henrykiem K., który wypytywał go o sposób sędziowania sędziego. Prosił także o numer do Mariusza Rogalskiego i oskarżony ten numer mu przekazał.
Oświadczył także, iż podczas postępowania przygotowawczego wymuszano na nim przyznanie się do winy. Przed doprowadzeniem do Prokuratury sugerowano mu, że jeżeli się nie przyzna, to grozi mu pobyt w areszcie. Do tych zarzutów, jakie mu stawiano przyznawał się z obawy przed ponownym zatrzymaniem. Oświadczył, iż w postępowaniu przygotowawczym złożył wyjaśnienia odmienne od tych, które złożył na rozprawie, w obawie przed ponownym zatrzymaniem aresztowaniem.
Dziwił go fakt, że przypisano go do grupy, tym bardziej, że Annę Czajkowską i Grzegorza Gąsiorowskiego widzi po raz pierwszy na rozprawie. Z prezesem Jackiem Milewskim nie miał żadnych kontaktów osobistych. Jakuba Polaka poznał wiosną 2005 roku w Kołobrzegu. Oświadczył, iż zna Wiesława K., ale spotykał się z nim jedynie wówczas, gdy był obserwatorem na meczach Arki Gdynia. Zna także Wojciecha W.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Grzegorz Gąsiorowski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Oświadczył, iż nie był w okolicach Starogardu Szecińskiego, nie obiecał Mariuszowi G. korzyści majątkowej i jej nie wręczył. Nie był także w okolicach Bielska i nie udzielał Sławomirowi B. korzyści majątkowej w kwocie 7.500 złotych, w zamian za nieuczciwe zachowanie, podczas rozegranego w dniu 07 września 2003 roku spotkania Podbeskidzie Bielsko Biała - Arka Gdynia. Ponadto, nie obiecał Piotrowi K. korzyści majątkowej za nieuczciwe zachowanie, podczas meczu w dniu 20 września 2003 roku Pogoń Szczecin - Arka Gdynia. Nie udzielał Marcinowi N., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi, w kwietniu 2004 roku w Gdyni obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W maju 2004 roku w Gdyni i innym nieustalonym miejscu, nie udzielał również Piotrowi K., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi, obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 15.000 złotych i jej nie wręczał. W dniu 06 czerwca 2004 roku nie był w Rawie Mazowieckiej i nie udzielał Mariuszowi G., sędziemu głównemu zawodów, korzyści majątkowej w kwocie 20.000 złotych. W sierpniu 2004 roku nie udzielał Januszowi Oparcikowi, sędziemu głównemu zawodów, obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W październiku 2004 roku nie obiecał w Gdyni Mariuszowi G., sędziemu zawodów sportowych o mistrzostwo II ligi korzyści majątkowej w kwocie 7.000 złotych i obserwatorowi Marianowi Duszy również nie obiecał korzyści majątkowej w kwocie 3.000 złotych i nie wręczył Mariuszowi G. korzyści majątkowej w kwocie 1.000 złotych, zaś Marianowi Duszy korzyści majątkowej w kwocie 3.000 złotych. Nadto, w październiku 2004 roku w Gdyni i innym nieustalonym miejscu, nie udzielał Robertowi S., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 7.500 złotych i jej nie wręczał. Także w maju 2005 roku w Gdyni, nie udzielił Robertowi Werderowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 10.000 złotych i tej korzyści nie wręczał. Ponadto, nie udzielał Mirosławowi S. obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 40.000 złotych i jej nie wręczał. Zaprzeczył także, iż we wrześniu 2003 roku w Gdyni i innym nieustalonym miejscu, udzielił Markowi Ryżkowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych. Nie udzielił także Marcinowi N., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej, we wrześniu 2003 roku obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. Także w kwietniu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Markowi Ryżkowi, sędziemu głównemu o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W maju 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Januszowi Oparcikowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W czerwcu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Andrzejowi Kusakowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w żadnej kwocie i jej nie wręczał. W czerwcu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Piotrowi Siedleckiemu, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 43.000 złotych i jej nie wręczał. W lipcu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Adamowi K., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. We wrześniu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Zbigniewowi R., sędziemu zawodów sportowych o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 8.000 złotych i jej nie wręczał. We wrześniu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Marcinowi N., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej i jej nie wręczał. W październiku 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Januszowi Oparcikowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W październiku 2004 roku w Gdyni nie udzielał Maciejowi H., sędziemu głównemu zawodów sportowych o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W marcu 2005 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Marcinowi N., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W kwietniu 2005 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Andrzejowi Kusakowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W maju 2005 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie obiecał obserwatorowi PZPN Krzysztofowi P. obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 20.000 złotych i jej nie wręczał. W maju 2005 roku, ani w Gdyni, ani w miejscowości Karczewiska, nie udzielał Mariuszowi G., sędziemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 5.000 złotych i jej nie wręczał. W październiku 2005 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Robertowi Werderowi, sędziemu głównemu zawodów II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 20.000 złotych i jej nie wręczał.
Wyjaśnił także, iż członkiem zarządu Arka Gdynia był od sierpnia 2000 roku, czyli od dnia powstania spółki. W spółce zajmował się tym, co wynika z kodeksu spółek handlowych i statutu spółki. Zarząd miał nadzór nad finansami i zgodnie z podziałem kompetencji, oskarżony tym się zajmował. Bilety rozliczała Anna Czajkowska, a następnie w ramach kontroli wewnętrznej, oskarżony dokonywał kontroli.
Dodał, iż nie zna osobiście Ryszarda Forbricha i nigdy się z nim nie spotkał, aczkolwiek nie wykluczył, że będąc na jakimś meczu w Gdyni mógł się o niego „otrzeć”.
Oskarżony fizycznie przygotowywał dokument rozliczenia, po sprawdzeniu takiego rozliczenia finansowego. Na protokole figuruje, jako sporządzająca dokument –asystentka Anna Czajkowska, chociaż faktycznie, to oskarżony sporządzał ten dokument. Podpis oskarżonego widniał, jako podpis osoby akceptującej to rozliczenie, natomiast zatwierdzał ten dokument prezes Jacek Milewski. Szacowanie ilości biletów zamówionych do druku było określane na podstawie „atrakcyjności przeciwnika”. Niesprzedane bilety pozostawiane były w dokumentacji klubu. Dokumenty KP sporządzała Anna Czajkowska, która pełniła w klubie także funkcję kasjerki. Anna Czajkowska podawała oskarżonemu na karteczce kwotę z wpływów, następnie oskarżony rozliczał bilety w ciągu 2-3 dni, sporządzał protokół, a Anna Czajkowska z protokołu rozliczenia biletów wpisywała kwotę do dokumentu KP. Po każdym meczu był sporządzany protokół rozliczenia biletów. Bilety były zamawiane w księgarni w Rudzie Śląskiej. Oskarżony nie pamiętał, czy były sporządzane protokoły zniszczenia biletów, być może sporządzane były 1 czy 2 razy. Zdarzały się sytuacje, że klub darował bilety instytucjom bądź osobom w formie nieodpłatnej. Takie decyzje podejmował Jacek Milewski. Zdecydował m.in o darmowym przekazaniu biletów szkołom. Był wówczas sporządzany protokół przekazania biletów. Odbiór biletów był kwitowany.
Oskarżony podał także, iż według jego wiedzy, wszystkie wpływy ze sprzedaży biletów trafiały do kasy spółki. Jeden egzemplarz protokołu sprzedaży biletów trafiał do firmy księgowej rozliczającej klub, drugi był w segregatorze u oskarżonego.
Oskarżony w klubie był odpowiedzialny za porządek w dokumentacji księgowej
i archiwum. Oświadczył, iż nic nie wie na temat tego, czy piłkarze Arki Gdynia z przelewanych im na konta pieniędzy musieli określoną kwotę wypłacić i zwrócić do klubu. Nie kojarzył, czy kiedykolwiek jakiś zawodnik Arki Gdynia przekazywał mu pieniądze. Nic nie wiedział na temat przygotowywania w klubie kopert z pieniędzmi w związku z meczami drużyny Arki Gdynia. Nigdy nie przekazywał Wiesławowi K. pieniędzy na skorumpowanie sędziów. Kierownik Wiesław K. zajmował się sprawami organizacyjnymi, organizacją meczów odbywających się w Gdyni i organizacją wyjazdów na mecze. We wrześniu, czy październiku 2001 roku rada powołała Jacka Milewskiego na prezesa zarządu. Jacek Milewski zatrudnił wówczas Annę Czajkowską. Znali się z poprzedniej pracy. Nie było pisemnego podziału zakresu obowiązków członków zarządu. Dostęp do kasy-sejfu klubu miał oskarżony i Anna Czajkowska. Anna Czajkowska odpowiadała fizycznie za stan kasy. Oskarżony podał, iż nie przypomina sobie, żeby członkowie Rady Nadzorczej otrzymywali pieniądze z kasy klubu. W ostatnim czasie, pieniądze z kasy klubu otrzymał Jakub Polak, jako zwrot wpłaty na bilety na Mistrzostwa Świata w Niemczech, gdyż wyłożył na nie własne pieniądze.
Oskarżony podał także, iż z Witem Ż. widział się, gdy był u nich na meczu obserwatorem bądź delegatem. Widział się wówczas z nim na stadionie. Nie miał z nim żadnych innych kontaktów, poza oficjalnym spotkaniem na meczu oraz w trakcie spotkań w szerokim gronie na zjazdach PZPN.
Wyjaśnił, iż nie miał żadnej wiedzy na temat przekazania Witowi Ż. kwot pieniężnych.
Oświadczył także, iż podejrzewał, że Wiesław K. miał do oskarżonego żal, bo został zwolniony z klubu. Podobnie żal do niego miał Wojciech W. Z Mirosławem D. miał raz „scysję” w szerszym towarzystwie. Oskarżony podał, iż wypił trochę wódki i doszło do „pyskówki”. Z Jakubem Polakiem miał mały kontakt. Z Anną Czajkowską nie miał żadnego konfliktu. Janusz Kupcewicz został zwolniony i również mógł mieć do oskarżonego żal. Oskarżony oświadczył, iż jeśli Jakub Polak, Wiesław K., Wojciech W., Jacek Milewski wręczali pieniądze sędziom i obserwatorom meczów Arki Gdynia, to wydaje mu się, że pieniądze te nie mogły pochodzić z kasy klubu. Nie miał jednak takiej pewności, gdyż nie był w stanie nad wszystkim zapanować i wszystkiego kontrolować. Oskarżony nie przygotowywał kopert dla sędziów i obserwatorów i nie wiedział, kto mógłby to robić.
Oświadczył także, iż bardzo rzadko jeździł na mecze wyjazdowe Arki Gdynia. Ostatni, jaki pamiętał to mecz barażowy z Jagiellonią Białystok, na który pojechał z Wojciechem W., Jackiem Milewskim, Jakubem Polakiem i Pawłem Bednarczykiem - rzecznikiem prasowym klubu. Nigdy nie miał kontaktu z Ryszardem Forbrichem.
Oskarżony Grzegorz Gąsiorowski w postępowaniu sadowym nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Podtrzymał wyjaśnienia złożone w postępowaniu przygotowawczym. Oświadczył, iż nigdy nie uczestniczył w żadnej zorganizowanej grupie przestępczej. Nie obiecał i nie wręczał żadnemu obserwatorowi PZPN, żadnemu sędziemu piłkarskiemu, żadnemu uczestnikowi profesjonalnych zawodów sportowych korzyści majątkowych, ani żadnych innych korzyści. Nigdy nie kontaktował się, ani telefonicznie, ani bezpośrednio, w celu udzielenia korzyści materialnej, osobistej bądź innej wymienionym osobom. W czasie meczów rozgrywanych w Gdyni odpowiadał za kontakty z obserwatorami PZPN, wskazywał miejsce dla nich przeznaczone i w tym pomieszczeniu, w czasie meczów z nimi przebywał. Gdyby uczestniczył we wręczaniu korzyści majątkowych byłaby to najlepsza okazja i miejsce. Odnośnie rozliczania biletów oświadczył, iż podejmował działania przy akceptacji prezesa Jacka Milewskiego, które pozostawały w sprzeczności z chęcią generowania nielegalnej gotówki z biletów. Zaczął sporządzać protokoły rozliczania biletów, do których dołączał kopie faktur z drukarni. Szczegółowe rozliczania biletów za mecze rozgrywane w Gdyni zaczął sporządzać od maja 2004 roku, tj. kiedy został wprowadzony podatek VAT od biletów. Poza tym wprowadził numerowanie biletów.
Jeżeli chodzi o porównanie protokołów ze sprzedaży biletów na konkretny mecz z publikowaną w mediach ilością widzów wyjaśnił, iż podawane w mediach liczby były zawsze zawyżane, z uwagi na efekt marketingowy. Protokół, do którego porównuje się ilości widzów podawane przez media dotyczy tylko i wyłącznie sprzedanych biletów przez kasy stadionowe, natomiast nie uwzględnia ilości sprzedanych karnetów, które sprzedaje się przed rozpoczęciem rozgrywek i są one zwykle na cały sezon bądź rundę. Tych karnetów w różnych okresach było w przedziale od 600 do 1500-1800 sztuk. Następna grupa to wejściówki, które wynikały z umów sponsorskich, np. firma OPEC miała zagwarantowane w umowie sponsorskiej około 80 sztuk biletów na każdy mecz. Inny z ważniejszych sponsorów miał zapewnione w umowie ok. 100 sztuk. Było także wielu innych sponsorów, którzy mieli zapewnione różne ilości 5, 20, 15. Były jeszcze bilety dla VIP-ów, których w różnych okresach było od 100 do 150. Dla VIP-ów blankiety były inne, natomiast z tytułu umów sponsorskich przekazywali takie same bilety, jakie znajdowały się w kasach. Około 50 sztuk otrzymywała Komenda Miejska Policji, około 30 sztuk Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku nieodpłatnie na każdy mecz. Działacze Pomorskiego i Polskiego Związku Piłki Nożnej zgodnie z przepisami Polskiego Związku Piłki Nożnej mieli na mecze wstęp bezpłatny i oni również otrzymywali bilety na mecze. Następna grupa, która otrzymywała bezpłatne wejściówki to rodziny zawodników, tj. około 100 sztuk. Ponadto, na mecze przychodziły grupy młodzieżowe Arki Gdynia juniorzy, młodzicy i taka grupa liczyła około 30 osób. Także im wręczane były bilety bezpłatnie. Tych grup było 7 lub 8. Następna grupa, którą obdarzali biletami za darmo była grupą, tzw. „old boyów” liczącą około 40-45 osób. Była też taka grupa stowarzyszenie ludzi niepełnosprawnych, którzy otrzymywali 10-15-20 biletów na mecz. Oskarżony dodał także, iż w czasie meczu w Gdyni był zawsze na stadionie w odległość około 200 metrów od siedziby klubu. Nie mógł więc przygotowywać i wręczać pieniędzy.
Odnosząc się do zestawienia obrazującego ilość sprzedanych biletów na dany mecz według protokołu i ilości obecnych osób na stadionie dodał, iż wyliczenia, co do ilości widzów na meczu nie uwzględniały, iż zwykle 3 pierwsze rzędy od dołu nie są zajęte, bo widoczność zasłaniają flagi kibiców.
Wskazał także, iż w przypadku meczu rozegranego 08 września 2006 roku w Gdyni Arka Gdynia - Legia Warszawa biegły wpisał w tabeli, iż na meczu było 11.000 widzów. Z załączonego protokołu i zabezpieczonej faktury VAT, wykazano sprzedaż 4.490 biletów, zaś pozostałe bilety były zapakowane w karton, oklejone i przeniesione do archiwum. Z dokumentacji właściciela obiektu wynika, iż cały stadion łącznie z miejscami stojącymi może pomieścić 9.400 osób, miejsc siedzących jest chyba z 8.500, zaś trybuna VIP mieści około 150 miejsc i to się wpisuje w ilość miejsc siedzących. Jeżeli przyjmie się, że na stadionie był komplet publiczności to trzeba uwzględnić, że był to mecz podwyższonego ryzyka, gdzie byli kibice Legi Warszawa, którzy są bardzo mocno skonfliktowani z kibicami Arki Gdynia. W związku z tym, zgodnie z przepisami PZPN muszą być wydzielone, tzw. sektory buforowe, które na tym meczu zabrały, według wiedzy oskarżonego, minimum 600 miejsc. Uwzględniając wszystkie te okoliczności i ilość biletów przekazanych nieodpłatnie z tytułu umów i zobowiązań, o jakich mówił wcześniej oskarżony uważał, że liczba faktyczna widzów na meczu pokrywała się z ilością sprzedanych biletów i wydanych kart, sprzedanych karnetów.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Jakub Polak nie przyznał się do działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Wyjaśnił także, iż nie wręczył łapówki Marcinowi N., Maruszowi Rogalskiemu, Andrzejowi Kusakowi i Mariuszowi G. Przyznał się natomiast do wręczenia korzyści majątkowej Januszowi Oparcikowi z tym, że nie działał ze wskazanymi w zarzucie osobami, tj. Jackiem Milewskim, Grzegorzem Gąsiorowskim, Ryszardem Forbrichem i Anną Czajkowską. Przyznał się także do wręczenia korzyści majątkowej Krzysztofowi P., ale i w tym przypadku nie działał ze wskazanymi w zarzucie osobami, tj. Jackiem Milewskim, Grzegorzem Gąsiorowskim, Ryszardem Forbrichem, Anną Czajkowską. Oświadczył także, iż uważa, że Robert Werder nie otrzymał żadnych korzyści majątkowych. Oskarżony takiej korzyści nie wręczał. Przyznał, iż doszło do wręczenia korzyści majątkowej Mirosławowi S. Wyjaśnił, iż nie udzielał obietnic korzyści majątkowej innym sędziom bądź obserwatorom meczów Arki Gdynia nie ujętych w zarzutach.
Wyjaśnił, iż nie był działaczem klubu Arka Gdynia, nie otrzymywał żadnych premii, działał społecznie. Od blisko 30 lat jest kibicem Arki Gdynia, jeździ na niemal wszystkie mecze tego klubu. Jego marzeniem było, by Arka Gdynia znalazła się w I lidze. Oskarżony oświadczył, iż trener Mirosław D. forsował koncepcję, że bez pomocy sędziów, nie uda im się osiągnąć awansu do I ligi. Konkretne rozmowy związane z organizacją pomocy sędziów, odbyły się na początku sezonu 2004/2005. Oskarżony miał świadomość, że pomoc sędziów jest konieczna, gdyż dotychczas sędziowie byli Arce Gdynia przeciwni.
Oskarżony wyjaśnił, iż znał Ryszarda Forbricha. Uczestniczył w spotkaniu zorganizowanym przez Wojciecha W. w którym brali udział Ryszard Forbrich i Marian Dusza. Podczas tego spotkania Marian Dusza i Ryszard Forbrich oświadczyli, iż pomogą osiągnąć Arce Gdynia awans do I ligi za pieniądze. Twierdzili, iż jeżeli będzie sędzia, którego znają, to są w stanie wpłynąć na niego, by sędziowanie było dla Arki Gdynia korzystne. Z ich strony padały także kwoty, jakie Arka Gdynia musiałaby zapłacić, a które sięgały rzędu 15.000 - 20.000 złotych za mecz. Ryszard Forbrich i Marian Dusza powiedzieli, że pieniądze trzeba będzie zapłacić albo sędziemu albo im, a oni przekażą je sędziemu. Ponadto, w przypadku awansu Arki Gdynia oczekiwali prowizji w kwocie 30.000 złotych dla ich obu. Oskarżony odpowiedział wówczas, że nie może rozmawiać w imieniu klubu, gdyż nie jest do tego upoważniony przez prezesa. Powiedział jedynie, że według niego propozycja jest godna rozważenia. O propozycji Mariana Duszy i Ryszarda Forbricha oskarżony nie powiedział nikomu w klubie. Nie rozmawiał na ten temat z Jackiem Milewskim i Grzegorzem Gąsiorowskim. Jedynie Mirosław D. dopytywał się, czy była rozmowa i jaki jest jej efekt.
Po rozpoczęciu ligi Arka Gdynia przegrała w Kielcach z Koroną Kielce, która była bezpośrednim rywalem do awansu. Kolejnym meczem było spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec. Zagłębie Sosnowiec miało serię 6 zwycięstw pod rząd. Mecz ten dla Arki Gdynia był bardzo ważny i przełomowy. Przed meczem, Wojciech W. powiedział oskarżonemu, że sędzią tego spotkania jest Janusz Oparcik, i jeżeli mu zapłacą 25.000 złotych to jest gotów sędziować ten mecz pod Arkę Gdynia. Wojciech W. oświadczył, iż informację tą ma od Ryszarda Forbricha. Oskarżony odpowiedział, iż „w to wchodzi”, a pieniądze wziął z własnych oszczędności, które miał przeznaczone na remont domu. Nie wtajemniczał Jacka Milewskiego w to, iż sędzia jest gotów pomóc Arce Gdynia i ma dla niego pieniądze. Na miejscu oskarżony nie widział się z Januszem Oparcikiem. Dostał jednak od Wojciecha W. informację, że Janusz Oparcik wie, że „wchodzą w tę propozycję”. Podczas meczu oskarżony nie zauważył, żeby Janusz Oparcik pomagał Arce Gdynia. Było mu żal tych pieniędzy, ale wynik meczu był korzystny dla Arki Gdynia. Po meczu wracał razem z Jackiem Milewskim i Wojciechem W. samochodem. Wojciech W. umówił się z Januszem Oparcikiem w Częstochowie, na stacji benzynowej BP. Oskarżony poprosił Jacka Milewskiego, żeby zawiózł ich na stację benzynową i powiedział mu, że „ma sprawę do załatwienia”. Jacek Milewski zostawił ich na stacji, a sam poszedł do Mc Donald’s. Na stację przyszedł Janusz Oparcik i oskarżony przekazał mu pieniądze.
Jeśli chodzi o okoliczności wręczenia korzyści majątkowej Krzysztofowi P. oskarżony wyjaśnił, iż na 3-4 godziny przed meczem, na obiekt przyszedł Wojciech W. i powiedział „wiesz, Krzysiu jest obserwatorem i zaraz go przyprowadzę”. Po chwili przyszedł z Krzysztofem P. Podczas rozmowy padła bezpośrednia propozycja ze strony Krzysztofa P., który powiedział: „panowie jeśli nie zapłacicie 20.000 złotych to ten mecz przegrywacie”. Oświadczył, iż „wszystko bierze na siebie i wszystko załatwi”. Oskarżony był zaskoczony tak jasnym i bezpośrednim postawieniem sprawy. Podczas tej rozmowy oskarżony jeszcze nie wiedział, kto będzie sędzią tego spotkania, ale Krzysztof P. zobowiązał się, że wpłynie na sędziego. W związku z tym, iż była to końcówka ligi, Arce Gdynia zależało na wygranej, a Krzysztof P. swoją propozycją „stawiał Arkę pod ścianą” oskarżony zgodził się na propozycję Krzysztofa P. Poszedł do Anny Czajkowskiej i powiedziałem jej, by dała mu z kasy pieniądze w kwocie 20.000 złotych. Anna Czajkowska przygotowała mu kopertę z pieniędzmi. Zamierzał oddać te pieniądze ze swoich oszczędności. Kopertę z pieniędzmi dał Wojciechowi W., który przekazał je Krzysztofowi P. Odbyło się to w pokoju Wojciecha W. Podczas meczu oskarżony nie zauważył, aby sędzia tego meczu pomagał Arce Gdynia w tym spotkaniu. Oskarżony poinformował Jacka Milewskiego o tym, iż wziął pieniądze z kasy klubu i odda je następnego dnia. Nie powiedział mu jednak, że są to pieniądze dla Krzysztofa P. Następnego dnia pieniądze oddał. Oskarżony oświadczył, iż nie był świadkiem korumpowania sędziów i obserwatorów spotkań z udziałem Arki Gdynia przez inne osoby związane z klubem Arka Gdynia.
Odnośnie meczu Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski wyjaśnił, iż prezesi klubów, tj. Jacek Milewski i Mirosław S. znali się osobiście. Tydzień przed tym meczem jechali na mecz wyjazdowy i Mirosław S. zaprosił prezesa Jacka Milewskiego na spotkanie. Odbyło się ono u Mirosława S. pod Łodzią. W tym spotkaniu uczestniczył także oskarżony i Mirosław D. Mirosław S. oświadczył, iż może im pomóc. Oskarżony miał przy sobie kwotę 20.000 złotych. Mirosław S. zaproponował, by dołożyli premię motywacyjną swoich piłkarzy, a jego zawodnicy wygrają z Widzewem Łódź, który był przeciwnikiem Arki Gdynia. Podczas tej rozmowy Jacek Milewski pokłócił się z Mirosławem S., wyszedł ze spotkania i trzasnął drzwiami. Za nim wyszedł Mirosław S. Wówczas oskarżony pozostawił na biurku kwotę 20.000 złotych. Gdy Mirosław S. odprowadzał ich do samochodu oskarżony powiedziałem mu „Panie Mirku niech pan wygra z Widzewem”. Ostatecznie KSZO Ostrowiec Świętokrzyski przegrało z Widzewem Łódź 0 do 4.
Tydzień bądź dwa tygodnie później odbył się mecz Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w Gdyni. Oskarżony spotkał się z Mirosławem S. w hotelu „Olimp” lub „Nadmorski”. Doszło między nimi do sprzeczki. Oskarżony żądał zwrotu pieniędzy. Mirosław S. powiedział mu wówczas, żeby potraktowali te pieniądze, jako zaliczkę, a on załatwi, by jego zawodnicy odpuścili ten mecz. Chciał jednak, by dołożyli jeszcze 20.000 złotych. Podczas tej rozmowy obecny był Wojciech W. Oskarżony zgodził się na tę propozycję. Pieniądze pożyczył do swojego teścia. Przed meczem spotkał się jeszcze raz z Mirosławem S., który powiedział, że zna sędziego Roberta Werdera. Arka Gdynia wygrała mecz 1 do 0. Według oskarżonego, Robert Werder sędziował mecz z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski perfekcyjnie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Zdaniem oskarżonego zawodnicy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski walczyli w tym meczy „na całego”, to był ich najambitniejszy mecz w lidze. Po meczu oskarżony spotkał się z Mirosławem S. i powiedział mu, że ich oszukał. Ostatecznie dał mu jednak pieniądze, gdyż Arka Gdynia wygrała mecz, a taka była umowa. Oskarżony nie wiedział, czy Mirosław S. rozmawiał z Robertem Werderem.
W zakresie pozostałych zarzutów oświadczył, iż nie miał żadnej wiedzy, by obiecywano tym sędziom korzyści majątkowe za pomoc w zwycięstwie Arki Gdynia bądź wręczano im korzyści majątkowe.
Wiosną 2005 roku ponownie spotkał się z Marianem Duszą i Ryszardem Forbrichem w okolicach Siewierza. Przekazał im wówczas 3.000 złotych za ułatwienie kontaktu z sędzią. Nie wiedział jednak, o jakiego sędziego chodziło i o jaki mecz. Pieniądze, które przekazał Ryszardowi Forbrichowi należały do oskarżonego.
Po awansie Arki Gdynia, Ryszard Forbrich zadzwonił do oskarżonego i chciał by rozliczyli się z nim za awans. Oskarżony odmówił, gdyż uważał, iż Arka Gdynia nie awansowała dzięki niemu. Nie widział pomocy Ryszarda Forbricha w meczach Arki Gdynia.
Nie wiedział nic o meczu MKS Mława - Widzew Łódź wiosną 2005 roku. Słyszał o wsparciu finansowym zawodników MKS Mławy, ale nie wiedział przez kogo. Oświadczył, iż on tego nie robił. Nigdy nie przekazywał pieniędzy Witowi Ż. Nie zna Wita Ż., nie miał z nim nigdy osobistego kontaktu. Nic nie wiedział także o wręczeniu korzyści sędziemu Krzysztofowi S.
Oskarżony Jakub Polak przesłuchany w postępowaniu sądowym oświadczył, iż przyznaje się do stawianych mu zarzutów, w takim zakresie, jak wyjaśnił w postępowaniu przygotowawczym. Jednocześnie odmówił składania wyjaśnień. Dodał jednakże, iż w sytuacji, gdy brał pieniądze od Anny Czajkowskiej, nie miała ona świadomości, na jaki cel oskarżony chciał je przeznaczyć.
Oświadczył także, iż jego wcześniejsze wyjaśnienia dotyczące Kołobrzegu były faktem działania Policji i Prokuratora. Podczas zatrzymania funkcjonariusze straszyli jego syna. Po ogłoszeniu mu zarzutów przyznał się do tego, do czego mógł się przyznać. Nie do końca wyjaśnił wówczas sprawę Kołobrzegu. Przyjaźnił się z Wojciechem W. i nie chciał go obciążać. W związku z tym, jego relacja z Kołobrzegu jest o tyle nieprawdziwa, że propozycje pomocy dla Arki Gdynia nie padały z ust Ryszarda Forbricha i Mariana Duszy, tylko z ust Wojciecha W. Spotkanie w Kołobrzegu trwało około godziny. Oskarżony był kierowcą. W pewnym momencie Wojciech W. odszedł z Marianem Duszą do innego stolika. W drodze powrotnej z Kołobrzegu poznał temat rozmowy. Zdaniem oskarżonego Wojciech W. chciał się wykazać, że robi coś dla Arki Gdynia.
Wojciech W. miał problemy z alkoholem i oskarżony starał się, by nie dochodziło do jakiś ekscesów w związku z tym. Wojciech W. mówił oskarżonemu w drodze powrotnej, że rozmawiał z Marianem Duszą o pozyskaniu informacji o meczach Arki Gdynia i wtedy padły kwoty, o których mówił wcześniej. Oskarżony zapytał wówczas skąd ma zamiar wziąć pieniądze.
Oświadczył także, iż Ryszard Forbrich dzwonił po zakończeniu sezonu, ale tylko po to, by pogratulować zakończenia sezonu i podziękować za to, że opiekuje się Wojciechem W.
Na spotkaniu w Poznaniu oskarżony nie był. Nie miał o tym spotkaniu żadnej wiedzy.
Odnośnie meczu Arka Gdynia – Polar Wrocław wyjaśnił, iż nie wręczał Marianowi Duszy żadnych pieniędzy, ani przed meczem, ani po meczu, ani w jego trakcie. Oświadczył, iż był na tym meczu jednak nie spotkał się wówczas z Marianem Duszą.
Przesłuchana w postępowaniu przygotowawczym Anna Czajkowska przyznała się do zarzucanych jej czynów i wyjaśniła, iż w wakacje szukała pracy. We wrześniu zadzwonił do niej Jacek Milewski, który był prezesem zarządu i zaproponował jej pracę swojej asystentki w klubie. Oskarżona przyjęła propozycję i z końcem września 2001 roku rozpoczęła pracę. Do jej obowiązków należały prace w sekretariacie prezesa i sprawy finansowe. Przyjmowała faktury i przygotowywała je do rozliczenia. Przygotowywała również raporty kasowe związane z rozliczeniem pieniędzy w gotówce przechowywanych w sejfie. Były to pieniądze z wpływów z biletów. Nie sprzedawała osobiście biletów, ale rozliczała kasjerki. Wydawała daną ilość przygotowanych biletów kasjerkom do sprzedaży, później od nich przyjmowała pieniądze ze sprzedanych biletów i bilety, które nie zostały sprzedane. Osobiście przeliczała pieniądze i robiła zbiorcze zestawienie uzyskanych dochodów ze sprzedanych biletów. Całość uzyskanych ze sprzedaży biletów pieniędzy chowała w sejfie, a dokument z rozliczenia sprzedaży biletów i niesprzedane bilety przekazywała Grzegorzowi Gąsiorowskiemu, który był w klubie wiceprezesem do spraw finansowych. W czasie jej zatrudnienia w klubie pracował również Wiesław K. pełniący funkcję kierownika drużyny, Marek Latoś trener odnowy biologicznej i trenerzy, którzy się zmieniali w klubie, tj. Mirosław D., Wojciech W., Marek Kusto, Wiesław Pisarski, Piotr Mandrysz i Wojciech Stawowy. Jakub Polak był członkiem Rady Nadzorczej w Arce Gdynia i miał duże wpływy w klubie. Dobrze znał się z prezesem Jackiem Milewskim i Grzegorzem Gąsiorowskim. Często przychodził do gabinetu Jacka Milewskiego, byli wspólnie na wszystkich meczach, spotykali się także po meczach.
Odnosząc się do korupcyjnego procederu w klubie oświadczyła, iż Jacek Milewski i Grzegorz Gąsiorowski w związku ze spotkaniami Arki Gdynia kazali oskarżonej przed meczem przygotować konkretną kwotę pieniędzy. Zasadniczo oskarżona rozdzielała pieniądze na dwie koperty. W jednej kopercie było zawsze więcej pieniędzy, w drugiej mniej. Łączna kwota pieniędzy przeznaczona do kopert była rzędu 20.000 złotych. W jednej kopercie było zwykle 15.000 złotych, w drugiej 5.000 złotych. W pojedynczych przypadkach łącznych pieniędzy mogło być mniej np. 15.000 złotych. Pieniądze pochodziły z dochodów z meczów, czyli ze sprzedaży biletów. Decydowali o tym prezesi Jacek Milewski i Grzegorz Gąsiorowski. Kasjerki rozliczały się z oskarżoną ze sprzedaży biletów w przerwie meczu, tak więc w trakcie drugiej połowy oskarżona miała już przygotowane pieniądze w kopertach. Zgodnie z poleceniem Grzegorza Gąsiorowskiego oskarżona robiła pisemne rozliczenie kasjerek, z którego wynikało, ile dostały biletów i ile sprzedały, a ile zostało niesprzedanych i jaki był wpływ ze sprzedaży. Zestawienie sporządzone przez oskarżoną było następnie podstawą sporządzenia protokołu rozliczenia przez Grzegorza Gąsiorowskiego. Rozliczenie kasjerek sporządzone przez oskarżonego było rzetelne, zgodne z rzeczywistością. Dopiero Grzegorz Gąsiorowski na podstawie tych zapisów sporządzał końcowy protokół rozliczenia, w którym pomniejszał rzeczywisty wpływ pieniężny, o kwotę przeznaczoną dla sędziów. Oskarżona następnie otrzymywała poprawiony protokół rozliczenia i na jego podstawie przygotowywała dowód księgowy KP. Protokół był wraz z KP przekazywany księgowej. Oskarżona widziała, że te rozliczenia nie są zbieżne z jej wyliczeniami ze sprzedaży biletów. Aby ukryć niedobór końcowy biletów pomniejszało się na protokole wykazaną ilość biletów otrzymanych z drukarni. Protokół z rozliczenia podpisywali Jacek Milewski i Grzegorz Gąsiorowski.
Po przygotowaniu kopert oskarżona dawała je po meczu Wiesławowi K. Były także sytuacje, że odbierał je Jakub Polak. Na mecze wyjazdowe koperty przygotowywała dla Jacka Milewskiego bądź też Jakuba Polaka. Czasami pieniądze przygotowywał w sobotę sam Grzegorz Gąsiorowski. Wówczas informował oskarżoną, że pieniądze zostały pobrane i brakowało ich w kasie. Pieniądze na mecze wyjazdowe również pochodziły z wpływów z biletów. Czasami pieniądze przygotowane na mecz w Gdyni, nie zostały wykorzystane i mogły być przekazane dla sędziów na wyjazdach. Wiązało się to z nieosiągnięciem przez Arkę Gdynia korzystnego wyniku w konkretnym meczu. Drugim ze sposobów ukrycia rzeczywistych wpływ z biletów, pomniejszenia ilości rzeczywiście sprzedanych biletów i uzyskania pieniędzy na sędziów było wykazanie faktu darmowego rozdania części biletów, które faktycznie zostały sprzedane. Taki protokół sporządzał Grzegorz Gąsiorowski i był on podłączany pod KP. Wpisywał szkoły, do których miały trafić bilety, a do protokołu wpisywano większą liczbę biletów niż faktycznie została przekazana instytucjom.
Początkowo koperty były takie same, różniły się jedynie grubością. Po jakimś czasie Wiesław K. poprosił oskarżoną, żeby pieniądze z większą kwotą wkładała do większej koperty, natomiast z mniejszą do mniejszej, gdyż jak oświadczył „nie chce żeby mu się te koperty myliły”.
Po zatrzymaniu Jacka Milewskiego, Jakub Polak poprosił oskarżoną o rozmowę. Podczas tej rozmowy powiedział jej: „słuchaj Ania, jak ktoś cię będzie pytał o pieniądze dla sędziów to ty nic nie wiesz i masz wszystkie pieniądze rozliczone w raporcie kasowym i tam nie ma żadnych braków".
Przed meczem Arka Gdynia – MKS Mława oskarżona nie przygotowywała pieniędzy dla sędziów, nie została o to poproszona. Po meczu nie brakowało też pieniędzy w kasie. Jeżeli pieniądze dla sędziego zostały przekazane to musiały pochodzić w tej sytuacji z innego źródła.
Oskarżona oświadczyła także, iż z żadnym z sędziów i obserwatorów meczów Arki Gdynia nie miała bezpośredniego kontaktu. Nigdy nie przekazywała jakichkolwiek pieniędzy osobiście sędziom bądź obserwatorom. Oświadczyła, iż miała do wykonania jasno określoną rolę wskazaną przez Jacka Milewskiego i Grzegorza Gąsiorowskiego. Nie zna osobiście osoby o pseudonimie „Fryzjer”.
Podczas kolejnego przesłuchania podtrzymała w całości swoje poprzednie wyjaśniania. Oświadczyła, iż przygotowywała pieniądze, zarówno na mecze rozgrywane w Gdyni, jak i na mecze wyjazdowe. Podała, iż nigdy pieniędzy nie odbierał od niej Wojciech W., zaś Wiesław K. nigdy nie odbierał pieniędzy na mecze wyjazdowe. Po pierwszym przesłuchaniu rozmawiał z nią Jacek Milewski, który próbował ustalić, co powiedziała podczas przesłuchania. Po powrocie do klubu, zaraz po zatrzymaniu rozmawiał z nią Krzysztof S. i wypytywał czy „zeznawała przeciwko klubowi Arka”. Zaczął ją straszyć, że jeśli powiedziała coś na niekorzyść klubu to zwolni ją z pracy. Namawiał ją, by „zmieniła zeznania”.
Wyjaśniła także, iż miała miejsce sytuacja, gdy Jakub Polak poprosił ją o przygotowanie jakiejś kwoty dla sędziów, nie uzgadniając tego wcześniej z Jackiem Milewskim i Grzegorzem Gąsiorowskim. Jacek Milewski i Grzegorz Gąsiorowski mieli do niego pretensje, że wcześniej tego z nimi nie uzgodnił. Bez wiedzy Grzegorza Gąsiorowskiego nikt nie mógł pieniędzy wziąć z kasy.
Oświadczyła, iż w przypadku meczów granych „u siebie” zawsze ona przygotowywała pieniądze. W przypadku meczów wyjazdowych, jeśli odbywały się w weekend pieniądze przygotowywała w piątek bądź też przygotowywał je w sobotę Grzegorz Gąsiorowski i informował ją o tym później. Do kasy dostęp miała tylko oskarżona i Grzegorz Gąsiorowski.
Przesłuchana w postępowaniu sądowym oskarżona Anna Czajkowska nie przyznała się do zarzucanych jej czynów. Jeżeli chodzi o udział w zorganizowanej grupie przestępczej oświadczyła, iż nie wiedziała o istnieniu takiej grupy. Spośród wymienionych w zarzucie osób, nie zna Ryszarda Forbricha i Mariana Duszy. W klubie pełniła funkcję asystentki prezesa. Do jej obowiązków należała obsługa sekretariatu, wydawanie biletów i rozliczanie kasy po meczach. Na każdorazowe polecenie wkładała określoną sumę pieniędzy do koperty. Nie działo się to jednak na każdym meczu.
Koperty odbierał od niej najczęściej Wiesław K., czasami Jacek Milewski. Jeden raz robił to Jakub Polak. Oskarżona oświadczyła, iż nie wiedziała na co były te pieniądze, nie wiedziała, co się z nimi dalej dzieje. Co do zarzutów związanych z poszczególnymi meczami wyjaśniła, iż nie obiecywała, nie wręczała i nie widziała ani też nie słyszała o tym, aby ktoś wręczał pieniądze sędziemu. Od stycznia do końca czerwca 2004 roku była na urlopie macierzyńskim i nie pracowała. Oświadczyła także, iż wcześniejsze wyjaśnienia składała bez udziału adwokata
i było to błędem. Podczas przesłuchania Prokurator uzasadniając zarzuty, powiedział żeby przedstawiła swoją rolę w procesie korumpowania sędziów. Pod wpływem tych słów, a także po sugestiach prasy i Prokuratury domyśliła się, iż koperty były dla sędziów. Oświadczyła jednak, iż wcześniej nie wiedziała na co były przeznaczone pieniądze i komu były przekazywane.
Miała również wątpliwości, co do meczu Arki Gdynia z MKS Mławą. Nie były bowiem wówczas przygotowane koperty i nie było także braku w kasie, a mecz uznany był jako kupiony.
Nikt z zarządu klubu, z trenerów i z Rady Nadzorczej nigdy nie powiedział jej, w jakim celu polecano przygotowywać pieniądze w kopertach. Nigdy nie zdarzyło się, by polecono jej przygotowane koperty gdzieś zawieźć lub zanieść.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Andrzej Kusak przyznał się do przyjęcia korzyści w związku z meczem Arka Gdynia – MKS Mława. Przyznał się także do otrzymania propozycji od Mariusz Ł. Wyjaśnił jednak, iż Mariusz Ł. nie podał konkretnej kwoty. Oświadczył, iż nie przyjął od Mariusza Ł. żadnych pieniędzy za spotkanie. Ze strony Mariusz Ł. mogła paść w związku z tym meczem oględna propozycja za pomoc w osiągnięciu dobrego wyniku, ale oskarżony mecz ten prowadził normalnie.
Wyjaśnił, iż jest sędzią piłkarskim szczebla centralnego. W latach 2002-2006 roku sędziował w II lidze, w latach 1999-2002 sędziował w III lidze, zaś wcześniej dwa sezony, tj. 1997-1998 i 1998-1999 sędziował w III lidze.
W przedmiocie meczu z dnia 23 kwietnia 2005 roku pomiędzy Arką Gdynia a MKS Mława, który zakończył się wygraną Arki Gdynia 1 do 0 wyjaśnił, iż przed meczem obserwator meczu Mirosław J. rozmawiając telefonicznie z Marianem Duszą podał telefon oskarżonemu. Wówczas Marian Dusza powiedział mu: „jeśli będzie dobrze to dostaniesz ósemkę”. Oskarżony zgodził się i oddał telefon Mirosławowi J. Z Mirosławem J. nie podjął rozmowy na temat tego telefonu.
Oskarżony wyjaśnił, iż znał wcześniej Mariana Duszę. Dzwonił on często do oskarżonego przed meczami. Mówił mu wówczas, że „dobrze by było, żeby taka, a taka drużyna wygrała”. Dawał tym samym do zrozumienia, że chodzi o pomoc dla konkretnej drużyny.
Zdaniem oskarżonego mecz z MKS Mławą toczył się w „dziwny” sposób. Zawodnicy Arki Gdynia uważali, że oskarżony jest przekupiony i próbowali „naciągnąć” go na rzut karny. Oskarżony jednak nie reagował. Doliczył jedynie 3 minuty do meczu. W tym czasie zawodnik drużyny MKS Mławy zagrał w jednoznaczny sposób piłkę ręką. Po meczu działacze MKS Mława mieli o to pretensje. Oskarżony oświadczył, iż mecz sędziował uczciwie. Po meczu kierownik drużyny Arka Gdynia zaprosił trójkę sędziowską i obserwatora na kolację. W związku z awanturą, jaka miała miejsce po meczu oskarżony odmówił. Wówczas kierownik Arki Gdynia na parkingu przekazał oskarżonemu kopertę i powiedział: „to za mecz”. Oskarżony odpowiedział wówczas: „co mu daje, przecież sędziował normalnie”. Wziął jednak kopertę, w której znajdowała się kwota 5.000 złotych w drobnych banknotach o nominałach 20 i 10 złotowych. O tym, że otrzymał pieniądze nie powiedział asystentom, nie podzielił się z nimi. Po meczu nikt do niego nie zadzwonił. Z obserwatorem pojechał na obrzeża Gdyni, by coś zjeść. Za ten mecz dostał notę 8,1 bądź 8,2.
Odnośnie spotkania Arka Gdynia - Stasiaka Opoczno z dnia 02 czerwca 2004 roku, które zakończyło się remisem 2 do 2. wyjaśnił, iż mecz był ważny dla Arki Gdynia, albowiem walczyli o uniknięcie baraży w przypadku zwycięstwa. Przed tym meczem zadzwonił do niego prezes Arki Gdynia Jacek Milewski. Prawdopodobnie jeszcze przed tym telefonem zadzwonił Marian Dusza informując oskarżonego, iż prezes Arki Gdynia będzie chciał z nim rozmawiać. Po tym zaanonsowaniu zadzwonił Jacek Milewski, który podczas rozmowy zaproponował oskarżonemu, by spotkali się przed meczem. Oskarżony zgodził się. Do spotkania doszło w hotelu w pobliżu stadionu. O tym, że Jacek Milewski chce się z nim spotkać powiedział swoim asystentom. Podczas rozmowy Jacek Milewski powiedział, że jego drużynie zależy na zwycięstwie i że dobrze byłoby gdyby tak się stało. Nie podał konkretnej kwoty pieniężnej, ale z jego intencji wynikało, że chce pozyskać oskarżonego. Oskarżony odebrał słowa Jacka Milewskiego jako ofertę, nie udzielił jednak jednoznacznej odpowiedzi pozostawiając sprawę otwartą. Powiedział jedynie, że na pewno nie skrzywdzi jego drużyny. Domyślał się, iż jeżeli Arka Gdynia wygra, to dostanie od Jacka Milewskiego pieniądze. Mecz zakończył się remisem. Wynik taki nie zadowalał Arki Gdynia, dlatego też Jacek Milewski nie skontaktował się z oskarżonym po meczu.
Oskarżony wyjaśnił również, iż prawdopodobnie przed tym meczem kontaktował się z nim, także telefonicznie Mariusz Ł., któremu zależało na dobrym wyniku drużyny Mirosława S. Z jego strony nie padła konkretna propozycja finansowa określona kwotowo.
Oświadczył także, iż zna Henryka K. Gdy jechał na mecz do Gdyni to dzwonił do niego, aby porozmawiać z nim towarzysko. Nie przypomina sobie, żeby Henryk K. stawiał jednoznaczną propozycję pomocy Arce Gdynia. Henryk K. mógł jedynie powiedzieć, „że fajnie by było gdyby Arka wygrała, bo to fajna drużyna”. Po meczu oskarżony mógł do niego dzwonić po to, aby załatwił mu notę u obserwatora.
W późniejszych wyjaśnieniach oświadczył, iż w przypadku meczu Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski nie zgadza się z tym, że Jacek Milewski obiecał mu korzyść majątkową w nieustalonej kwocie, w zamian za nieuczciwe zachowanie polegające na podejmowaniu decyzji korzystnych dla Arki Gdynia. Z ust Jacka Milewskiego nie padły żadne propozycje finansowe. Przed meczem powiedział jedynie oględnie, że byłby zadowolony gdyby jego drużyna wygrała. Oskarżony w żaden sposób nie powiedział Jackowi Milewskiemu, że będzie podejmował korzystne decyzje dla jego drużyny. Zgodził się na spotkanie z Jackiem Milewskim, gdyż był ciekawy, co ma mu do powiedzenia. Nie wiedział, iż tego rodzaju spotkania były regulaminowo zabronione przez PZPN.
Wyjaśnił, iż przyznaje do tego, że spotkał się z Jackiem Milewskim i przyjął jego informację do wiadomości rozumiejąc ją jednocześnie, jako możliwą propozycję korupcyjną, ale w jego postępowaniu, w czasie zawodów nie było nic, co by mogło sprzyjać drużynie Arki Gdynia. Jego błędem było to, że sprawy nie skierował do odpowiednich władz PZPN lub Prokuratury. Zdawał sobie sprawę z naganności swojego zachowania, jednak jak wyjaśnił zawody sędziował uczciwie.
W przypadku meczu Arka Gdynia - MKS Mława oświadczył, iż nie przyjął przed zawodami żadnej obietnicy korzyści majątkowej od podanych w zarzucie osób, a korzyść majątkowa, którą otrzymał nie była spowodowana jego nieuczciwym zachowaniem podczas rozegranego spotkania. Przyznał jednak, iż przyjął korzyść majątkową od Wiesława K. w kwocie mniejszej niż 5.000 złotych. Mogła to być kwota około 4.500 złotych. Oświadczył także, iż po meczu Arka Gdynia - MKS Mława obserwator wystawił mu ocenę zgodnie z tym, jak sędziował. Oskarżony zapewnił, iż sędziował uczciwie.
Oskarżony Andrzej Kusak w postępowaniu sądowym oświadczył, iż nie zgadza się z treścią zarzutów zawartych i skierowanych pod jego adresem w akcie oskarżenia. Jego zamiarem w tej sprawie było dobrowolne poddanie się karze, jednak akt oskarżenia, który otrzymał zawiera nieprawdziwe informacje, do których oskarżony przyznać się nie może.
Cześć wyjaśnień złożonych w dniu 17 stycznia 2007 roku było złożonych na zasadzie zadowolenia przesłuchujących go najpierw policjantów, a potem Prokuratorów. W chwili zatrzymania usłyszał od policjantów, że stanowi w tym procederze „płotkę” i jeżeli złoży wyjaśnienia, to zostanie szybko zwolniony, w przeciwnym razie karą dla niego będzie kara aresztu. W ówczesnym czasie areszt w jego sytuacji zawodowej wiązał się ze śmiercią zawodową. Od stycznia do czasu zatrzymania uczył się do egzaminu specjalizacyjnego w zakresie chorób wewnętrznych i w pierwszych dniach marca miał zdawać krajowy egzamin specjalizacyjny w Warszawie. Chciał złożyć wyjaśnienia, jak najszybciej i złożył je zanim usłyszał zarzuty. Jak się później okazało, pierwszy zarzut dotyczył tylko spotkania Arka Gdynia – MKS Mława, zaś drugi zarzut uczyniono mu po wyjaśnieniach, jakie sam złożył.
Wyjaśnienia, które złożył 16 stycznia 2007 roku odnoszące się do zawodów Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec są w dużej części nieprawdziwe. Wyjaśnił, iż w związku z meczem Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec z dnia 02 czerwca 2004 roku, nie przyjął żadnej obietnicy przyjęcia korzyści majątkowej. Nagannym z jego strony był fakt spotkania się przed tym meczem z prezesem klubu Arka Gdynia Jackiem Milewskim. Do spotkania doszło w hotelu „Nadmorski’ w Gdyni. Zostało ono umówione przed zawodami, jeszcze w czasie jego podróży samochodem do Gdyni, kiedy to Jacek Milewski kontaktował się z nim telefonicznie. Przystał na jego propozycję, by spotkali się w umówionym miejscu. Wielokrotne połączenia Jacka Milewskiego z oskarżonym wynikały z tego, iż oskarżony nie mógł znaleźć drogi do tego hotelu. W trakcie spotkania nie padły z ust Jacka Milewskiego żadne propozycje korupcyjne. W środowisku piłkarskim i wśród sędziów panowała opinia, że odmowa spotkania się z działaczem jakiejkolwiek z drużyn uczestniczących w danych zawodach była traktowana przez tę stronę jako przyjęcie pewnych zobowiązań wobec drugiej strony. Dlatego też oskarżony zgodził się na spotkanie z Jackiem Milewskim, by nie zostać posądzonym o to, że druga strona załatwiła z nim jakieś działania korupcyjne. Rozmowa z Jackiem Milewskim dotyczyła spraw ogólnych, samego klubu, rangi meczu. Na pewno nie padły żadne propozycje korupcyjne. Oskarżony nie pamiętał dokładnie przebiegu rozmowy. Być może Jacek Milewski mówił, iż Arka Gdynia jest zainteresowana awansem, nie było jednak żadnych propozycji korupcyjnych. Po krótkim spotkaniu oskarżony pojechał na zawody, które zakończyły się wynikiem remisowym. Nie miał już później kontaktu z Jackiem Milewskim, ani osobistego, ani telefonicznego.
Nieprawdą jest także, iż przed tymi zawodami mógł mieć jakikolwiek kontakt z Ryszardem Forbrichem. Oskarżony oświadczył, iż nie zna Ryszarda Forbricha. Same zawody odbyły się w sposób uczciwy i wynik meczu był zgodny z rzeczywistym przebiegiem gry.
Odnośnie drugiego zarzutu dotyczącego meczu Arka Gdynia - MKS Mława z kwietnia 2005 roku wyjaśnił, iż prawdą jest, że przed zawodami miał miejsce kontakt telefoniczny Mariana Duszy z obserwatorem zawodów Mirosławem J., który nastąpił przed zawodami w szatni sędziowskiej. W chwili, kiedy obserwator zawodów odebrał telefon, oskarżony nie wiedział z kim rozmawia. Nieprawdą jest, by dzwonił do Mariana Duszy przed zawodami i ustalał z nim jakieś działania.
Podkreślił, iż to Marian Dusza zadzwonił do Mirosława J. i w pewnym momencie ich rozmowy obserwator meczu przekazał oskarżonemu telefon, żeby z nim porozmawiał. Marian Dusza nie złożył mu żadnej propozycji korupcyjnej odnośnie tego meczu, a tym bardziej nie wręczył mu żadnej korzyści. Przebieg zawodów ze strony oskarżonego był uczciwy. Fakt podyktowania rzutu karnego w doliczonym czasie gry dla drużyny Arki Gdynia wynikał tylko i wyłącznie z jego znajomości przepisów gry w piłkę nożną. Była to kara za zagranie przeciwnej drużyny ręką w polu karnym. Oskarżony oświadczył, iż gdyby cokolwiek było ustalane przed meczem i gdyby przystał na jakiekolwiek propozycje korupcyjne, to na pewno nie podyktowałby rzutu rożnego w takich okolicznościach. Nie czekałby na ostatnią minutę tylko podyktowałby rzut karny wcześniej, gdyż miał taką okazję. Zawodnicy Arki Gdynia kilkakrotnie próbowali wymusić na nim rzut karny. O tym, że jego decyzja była słuszna zadecydowała specjalna komisja PZPN po zawodach. Nagannym faktem w tym meczu było to, iż przyjął od Wiesława K. pieniądze stanowiące, jak to określił Wiesław K. wynagrodzenie za dobre sędziowanie. Oskarżony podkreślił jednak, że żadnej propozycji przed, w czasie i po meczu nie otrzymał. Fakt przyjęcia przez niego tych pieniędzy nie miał znaczenia na przebieg meczu. W wyjaśnieniach na Komendzie potwierdził fakt przyjęcia 5.000 złotych, ale nie był pewien, czy rzeczywiście była to taka kwota. Pieniądze przekazane były w otwartej kopercie w banknotach o nominałach 10 i 20 złotowych. Pieniądze przekazał mu Wiesław K. po zawodach, jeszcze na terenie obiektu klubowego. Oskarżony podkreślił, iż żadne jego czyny nie były „w zamian” za coś. Dodał także, iż w wielu wyjaśnieniach pojawia się nazwisko Ryszarda Forbricha, jako mózgu machiny korupcyjnej, jednakże oskarżony sędziując przez 6 lat zawody nigdy się z nim nie spotkał osobiście, ani nie rozmawiał z nim telefonicznie.
Dodał także, iż należy do OZPN Częstochowa, ale wcześniej był to Śląski Związek Piłki Nożnej. Jego przełożonym w Kolegium Sędziów Śląskiego OZPN był Marian Dusza. Dodał także, iż w dniu 02 czerwca 2004 roku na mecz do Gdyni z Częstochowy jechał swoim samochodem. Z tego co pamiętał tego dnia nie rozmawiał z Marianem Duszą, nie informował go, że jedzie na mecz. Jedyną osobą, która się z nim kontaktowała był Jacek Milewski. Nie pamiętał, by kontaktował się z nim Marian Dusza.
O tym, kto jest obserwatorem meczu dowiedział się w szatni sędziowskiej w dniu meczu. Miał sporadyczny kontakt telefoniczny z Henrykiem K. Być może rozmawiał z Henrykiem K. telefonicznie w dniu meczu, ale nie miał co do tego pewności. Andrzej Sikora i Patryk Podwysocki byli sędziami liniowymi. Oskarżony oświadczył, iż mógł tego dnia z telefonu Andrzeja S. dzwonić do Henryka K.
W dniu 23 kwietnia 2005 roku na mecz Arka Gdynia - MKS Mława jechał z Częstochowy prawdopodobnie swoim samochodem. Andrzej S. był sędzią liniowym. Oskarżony nie pamiętał, czy kontaktował się w tym dniu z Henrykiem K. Nie pamiętał także, czy w tym dniu korzystał z telefonu Andrzeja S. Nie informował Mariana Duszy, że jedzie na mecz Arki Gdynia z MKS Mławą. Marian Dusza nie dzwonił do niego. Marian Dusza dzwonił tylko do obserwatora.
Oświadczył, iż nie ma wykształcenia prawniczego. Przyznał się do nagannego zachowania i za to chce ponieść karę.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Piotr Siedlecki przyznał się częściowo do zarzucanych mu czynów.
Wyjaśnił, iż Mariusz J. zadzwonił do niego przed meczem z dnia 03 maja 2004 roku między Górnikiem Polkowice i GKS Katowice proponując korzyść majątkową. Propozycję tą oskarżony odrzucił. Mariusz J. zadzwonił po raz drugi proponując wyższą kwotę. Oskarżony ponownie nie przyjął jego propozycji. Po zakończeniu zawodów, gdy oskarżony wychodził z szatni na schodach, jeszcze w budynku klubowym Mariusz J. zgłosił pretensje o to, że oskarżony nie chciał z nim współdziałać. Po kilku miesiącach będąc na stadionie Górnika Polkowice, jako zwykły kibic oskarżony przypadkowo spotkał się z Mariuszem J. Podczas rozmowy Mariusz J. stwierdził, że został odwołany z funkcji kierownika drużyny, gdyż władze klubu zarzuciły mu, że nie potrafił załatwić utrzymania Górnika Polkowice w I lidze. Mariusz J. nie miał jednak do oskarżonego pretensji o to, że nie pomógł Górnikowi Polkowice podczas meczu, gdy miał taką okazję.
Wyjaśnił także, iż był sędzią głównym meczu barażowego Arka Gdynia - Śląsk Wrocław z dnia 26 czerwca 2004 roku. W związku z tym meczem przyjął od Wiesława K. korzyść majątkową. Miało to miejsce w restauracji w centrum Gdyni około 1,5 godziny po zakończeniu meczu. Wiesław K. włożył mu do bagażnika samochodu kopertę z pieniędzmi w kwocie około 40.000 złotych. O tym, że jedzie na ten mecz dowiedział się dzień przed zawodami. Był wtedy wraz z innymi sędziami I i II ligi na zgrupowaniu w Wawrzkowiźnie koło Bełchatowa. Byli tam także członkowie zarządu Kolegium Sędziów PZPN. Około godziny 11.00 lub 12.00 Lech Saks poinformował oskarżonego, że został wyznaczony do prowadzenia tego spotkania, zaś obserwatorem został Andrzej Libich. Powiedział oskarżonemu, że ma zabrać obserwatora i jednym samochodem mają udać się na mecz. Oskarżony wykonał to polecenie. Drugim samochodem jechali asystenci oskarżonego. Wyjechali w przeddzień meczu i zatrzymali się w Ciechocinku w hotelu w centrum. Nikt do nich nie dojechał. Z Ciechocinka następnego dnia udali się do Gdyni na mecz. Po meczu, gdy oskarżony wychodził z szatni sędziowskiej przyszedł Wiesław K. i zaprosił oskarżonego i Andrzeja Libicha na obiad. Andrzej Libich nie przyjął zaproszenia. Oskarżony odwiózł Andrzeja Libicha do Sopotu i przyjechał do restauracji. Wcześniej rozmawiał telefonicznie z Wiesławem K., który poinstruował go, jak ma dojechać na miejsce. Na obiedzie byli obecni także asystenci i delegat. Po zjedzeniu obiadu oskarżony wyszedł z restauracji. Odprowadził go Wiesław K. Gdy byli przy samochodzie Wiesław K. włożył do bagażnika kopertę z pieniędzmi. Oskarżony oświadczył, iż z nikim nie dzielił się tymi pieniędzmi. Nie pamiętał, czy przed meczem dzwonił do niego Ryszard Forbrich.
Wyjaśnił także, iż był sędzią głównym meczu Arka Gdynia - Zagłębie Lubin z dnia 10 września 2005 roku. Przed meczem na parkingu klubowym obok hali sportowej podszedł do niego kierownik drużyny Wiesław K. i stwierdził, że ten mecz jest dla nich bardzo ważny i za zwycięstwo jest dla oskarżonego przygotowana kwota 20.000 złotych. Oskarżony powiedział Wiesławowi K. stanowczo, że nie jest zainteresowany jego propozycją. Zapytał: „czy nie widzi, co się teraz dzieje w piłce”, mając na myśli zatrzymania i postępowania w sprawie afery korupcyjnej. Dodał, iż nie jest „samobójcą” i „szaleńcem”. Mecz zakończył się zwycięstwem Zagłębia Lubin.
Oskarżony nie pamiętał, w jakim celu kontaktował się z Tadeuszem D. Dodał, iż często kontaktował się z Jerzym Głomskim, gdyż był to jego szef w OZPN. Znał go około 20 lat. Pokłócił się z nim na tle doboru asystentów na mecze. Po zatrzymaniu Jerzego Głomskiego spotkał się z nim. Nie pytał go o postępowanie i o to, co mu się zarzuca, gdyż uznał to za niestosowne i krępujące.
Podczas postępowania sądowego Piotr Siedlecki nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Po zapoznaniu się z aktem oskarżenia cofnął decyzję o dobrowolnym poddaniu się karze, gdyż osoby wymienione w postawionym mu zarzucie nie złożyły mu jakiejkolwiek obietnicy korzyści majątkowej, ani osobistej. W związku z meczem Arka Gdynia - Śląsk Wrocław, w którym był sędzią głównym zawodów nieprawdziwa jest kwota przypisywanej mu korzyści majątkowej w wysokości 43.000 złotych. Prawdziwa kwota to 20.000 złotych. Nie zgodził się także ze sformułowaniem, że podejmował korzystne decyzje podczas tego meczu. Oświadczył, iż zawody prowadził uczciwie i nie miał jakiegokolwiek wpływu na ich nieuczciwy przebieg. Mecz prowadził na wysokim poziomie zgodnie z przepisami gry w piłkę nożną. Na mecz został wyznaczony w przeddzień meczu na zgrupowaniu szkoleniowym w Wawszkowiźnie koło Bełchatowa. Informację przekazał mu podczas zgrupowania Lech Saks, zajmujący się obsadzaniem sędziów. Poinformował go także, iż obserwatorem meczu będzie Andrzej Libich, zaś sędziami asystentami Marcin L. i Tomasz R. ze śląskiego ZPN-u. Lech Saks polecił oskarżonemu zabrać obserwatora i asystentów i udać się na zawody do Gdyni. Asystenci jechali swoim samochodem, zaś oskarżony wraz z Andrzejem Libichem drugim. Zatrzymali się w hotelu w Ciechocinku i tam spędzili noc. Następnego dnia dojechali do Gdyni. Na stadion przyjechali na 50 - 55 minut przed rozpoczęciem zawodów. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Arki Gdynia 2 do 1. Po zawodach i wykonaniu wszystkich czynności oraz omówieniu zawodów przez obserwatora, kierownik drużyny Arki Gdynia Wiesław K. zaprosił oskarżonego na kolację do restauracji w Gdyni w centrum miasta. Andrzej Libich poprosił oskarżonego, żeby odwiózł go do Sopotu. Oskarżony nie wiedział, gdzie jest ta restauracja w Gdyni, więc ustalił z Wiesławem K, że się zdzwonią. Wiesław K. podał mu swój numer telefonu. Po odwiezieniu Andrzeja Libicha do Sopotu oskarżony skorzystał z zaproszenia Wiesława K. i udał się do restauracji w Gdyni. Na kolacji obecny był Wiesław K., asystencji, sędzia techniczny, delegat, który został wyznaczony na ten mecz z PZPN oraz były sędzia Jerzy K. Po kolacji oskarżony udał się do samochodu, który był na parkingu. Będąc przy samochodzie, podczas wkładania torby z rzeczami do bagażnika, podszedł do niego Wiesław K. podał mu rękę, a następnie z nieznanych oskarżonemu przyczyn wrzucił mu do bagażnika kopertę i oddalił się. Oskarżonego zaskoczyła ta sytuacja. Nie wiedział, co ma zrobić, czy ma biec za Wiesławem K., szarpać go. Oskarżony nie sprawdzał, co było w kopercie. Zrobił to dopiero po przyjeździe do domu, następnego albo 2 dni później, kiedy poszedł po torbę. Koperta była koło torby. W kopercie znajdowały się pieniądze w kwocie 20.000 złotych. Banknoty był o nominałach 50 i 100 złotowych.
Rok później przed meczem Arka Gdynia – Zagłębie Lublin podszedł do niego Wiesław K. i zaproponował korzyść materialną za ten mecz. Oskarżony nie zgodził się i oświadczył, iż nie jest „samobójca i szaleńcem”. Wiesław K. był niezadowolony z tego, że oskarżony nie chciał z nim rozmawiać.
Oświadczył także, iż zna Ryszarda Forbricha. Mieli do siebie numery telefonów. Zaprzeczył jednak, by Ryszard Forbrich dzwonił do niego pytając o obsadę meczów.
Wyjaśnił także, iż został zmuszony w wyniku presji policjantów do przyznania się do tego, iż otrzymał kwotę 43.000 złotych, bowiem oznajmili mu, iż jeśli się nie przyzna do kwoty 43.000 złotych, to zostanie aresztowany.
Dodał także, iż obserwator Andrzej Libich kwalifikował go w 5-6 spotkaniach. Były to oceny zróżnicowane. Najwyższą ocenę otrzymał za mecz Arka Gdynia - Śląsk Wrocław. Dwukrotnie z powodu niskich not był odsunięty od prowadzenia zawodów.
Oskarżony Dariusz Gałkowski przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym przyznał się w całości do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż sędzią piłki nożnej został w 1994 roku. Od roku 2000 do 2006 był sędzią głównym. Jednocześnie do końca sezonu 2005/2006 był asystentem.
Sędziował głównie II ligę, poza nielicznymi przypadkami, kiedy sędziował I ligę, tj. 2 mecze sędziowane razem z sędzią głównym Krzysztofem Z. W II lidze sędziował wyłącznie z sędzią głównym Mariuszem G. Zdarzenia korupcyjne, w jakich uczestniczył dotyczyły wyłącznie meczów, w których był asystentem Mariusza G. Oświadczył, iż zawsze „sędziował trawę", tj. nigdy w żaden sposób świadomie nie wpływał na wynik spotkania. Na „ustawianie" meczów przez Mariusza G. nie miał żadnego wpływu. W przypadku meczu z dnia 01 października 2004 roku sędzia główny Mariusz G. powiedział oskarżonemu przed meczem, że „5 procent dla gospodarzy”, co oznaczało lekką pomoc dla nich. Jednakże w tym meczu oskarżony w żaden sposób nie pomagał drużynie gospodarzy. Nie pamiętał kwot, jakie otrzymywał od Mariusza G. za poszczególne mecze. Mogły to być kwoty w takich wysokościach, o jakich mowa w zarzucie. Oskarżony oświadczył, iż Mariusz G. sam z własnej woli przekazywał im pieniądze za mecze i ani on, ani drugi asystent nie wymuszali tego na Mariuszu G. Nigdy nie mówił też, jak dokładnie otrzymał tę kwotę. Nie przypominał sobie, żeby przed którymkolwiek z meczów sędzia Mariusz G. mówił oskarżonemu i drugiemu asystentowi, że otrzymają jakieś pieniądze.
Odnośnie meczu pomiędzy Górnikiem Polkowice a Arką Gdynią podał, iż wiedział, że przed meczem drużyny się dogadały. Kierownicy tych drużyn, tj. Mariusz J. i Wiesław K. mówili głośno, że „są zaprzyjaźnionymi klubami i krzywdy sobie nie zrobią”. Można było to zrozumieć, że „grają na remis”. Osoby wymienione w zarzucie, tj. Jacek Milewski, Ryszard Forbrich, Andrzej S., Marian Dusza, Wiesław K. i Mariusz J. są oskarżonemu znane, choć bliższych znajomości z tymi osobami nie utrzymywał. Nie uczestniczył w żadnych innych zdarzeniach korupcyjnych, poza tymi wymienionymi w zarzutach aktu oskarżenia, ani w związku z pełnieniem przez oskarżonego funkcji asystenta, ani w związku z pełnieniem przez oskarżonego funkcji sędziego głównego. Podczas kolejnego przesłuchania wyjaśnił, iż Mariusz G. informował oskarżonego i drugiego asystenta o meczach i sytuacjach, kiedy były składane propozycje związane z meczami. Nie miał wątpliwości, że Mariusz G. poinformował ich o takiej propozycji, przed meczem Arka Gdynia - Górnik Polkowice z dnia 01 października 2004 roku. Przed tym meczem Mariusz G. zasugerował, żeby oskarżony i drugi asystent sędziowali pod gospodarzy.
Wyjaśnił także, iż po meczu w Stargardzie Szczecińskim pojechali na stację benzynową, gdzie przyjechał również Jacek Milewski w towarzystwie mężczyzny, którego oskarżony nie znał. Gdy oskarżony wyszedł z Krzysztofem Twardowskim do sklepu, Jacek Milewski wsiadł do samochodu Mariusza G. Gdy obaj wrócili do samochodu Jacek Milewski wysiadł, a oni udali się do domu. Pod domem Mariusz G. przekazał oskarżonemu pieniądze w kwocie około 800 złotych. Oskarżony domyślił się, że pieniądze pochodziły od Jacka Milewskiego.
Wyjaśnił także, iż przed meczem Arka Gdynia – Górnik Polkowice byli w hotelu „Nadmorski”. W hotelu tym spotkali się z Ryszardem Forbrichem i Marianem Duszą, którym zależało na dobrym wyniku Arki Gdynia. Mogła być taka sytuacja, iż Mariusz G., Marian Dusza i Ryszard Forbrich rozmawiali na osobności. Po meczu pojechali na kolację do restauracji w centrum. W tej kolacji uczestniczył Wiesław K. kierownik klubu Arka Gdynia. W tym meczu padł remis. Za ten mecz oskarżony nie dostał żadnych pieniędzy.
Zdaniem oskarżonego w przypadku meczu Górnik Polkowice - Arka Gdynia zawodnicy grali tak, jakby nie chcieli zrobić sobie krzywdy. W meczu padł remis. Po meczu pod domem Mariusza G. oskarżony otrzymał pieniądze w kwocie około 800 złotych. Podkreślił, iż w każdym meczu sędziował uczciwie, a ewentualne błędy i pomyłki nie były zamierzone.
W postępowaniu sądowym oskarżony Dariusz Gałkowski nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Wyjaśnił, iż głównym powodem, dla którego podjął decyzję zmiany swojego stanowiska odnośnie dobrowolnego poddania się karze był fakt, iż nie miał żadnego wpływu na działanie Mariusza G. W związku z tym nie mógł zgodzić się z przedstawionym zarzutem działania z nim wspólne i w porozumieniu, tak jak to zostało ujęte w akcie oskarżenia. Działania Mariusza G. wynikały z jego własnej inicjatywy. Mariusz G. nigdy nie konsultował z oskarżonym żadnych propozycji, które otrzymywał. Nie wiedział, z kim je ustalał, w jakich wielkościach i kto był stroną tych ustaleń. Oświadczył, iż zawsze wychodząc na zawody sędziował zgodnie z przepisami gry w piłkę nożną. Nie było między oskarżonym a Mariuszem G. porozumienia, że będą sędziować za „coś”. Oskarżony sędziował zawsze najlepiej jak potrafił. Świadomie nie wpływał na wynik zawodów. Jeśli popełniał błędy to wynikały one z jego niedoskonałości. Na pewno nie były zamierzone.
Sędziował także zawody Błękitni Stargard Szczeciński – Arka Gdynia. Przebieg tych zawodów nie budził żadnych wątpliwości. Obserwatorem tego meczu był Kazimierz F. z Olsztyna. Za ten mecz oskarżony nie dostał dobrej noty. Kazimierz F. zarzucił mu zasygnalizowanie spalonego dla zawodnika Arki Gdynia, które zostało odgwizdane przez Mariusza G. Obserwator stwierdził, iż ta decyzja była błędna. To spotkanie zakończyło się wynikiem 1 do 2 dla Arki Gdynia i był to słaby mecz.
W drodze powrotnej, po meczu zatrzymali się na stacji benzynowej, za Stargardem Szczecińskim. Oskarżony z Krzysztofem Twardowskim wyszli do sklepu po napoje, a Mariusz G. został w samochodzie. Jak wrócili ze sklepu koło samochodu Mariusz G. żegnał się z Jackiem Milewskim prezesem klubu Arka Gdynia. W momencie, kiedy rozliczali się w Łodzi za koszty, jakie ponieśli, oskarżony dostał od Mariusza G. pieniądze w kwocie 600 bądź 800 złotych. Oskarżony oświadczył, iż nie wiedział od kogo Mariusz G. miał te pieniądze. Mógł jedynie przypuszczać, że są to pieniądze, od którejś ze stron zadowolonej z przebiegu spotkania. Nie pytał jednak o to Mariusza G.
Odnośnie spotkania Arka Gdynia – Górnik Polkowice oświadczył, iż po tym meczu nie przyjął żadnych pieniędzy. Nigdy nie przyjął w trakcie meczu żadnych pieniędzy. Nie wiedział, czy Mariusz G. przyjął w trakcie tego meczu jakieś pieniądze. Obserwatorem meczu był Marian Dusza. Oskarżony nie był świadkiem, tego by po meczu Marian Dusza przekazywał Mariuszowi G. jakieś pieniądze. Oświadczył także, iż wie kim jest Ryszard Forbrich, ale go nie zna.
Sędziował także mecz rewanżowy Arki Gdynia – Górnik Polkowice. Podobnie, jak wcześniej dostał pieniądze przy rozliczeniu kosztów pod domem Mariusza G. Wziął te pieniądze nie pytając Mariusza G., od kogo je ma. Działania Mariusza Górskiego były suwerenne i oskarżony nie miał na nie żadnego wpływu. Mariusz G. nie informował oskarżonego i Krzysztofa Twardowskiego przed meczem o propozycjach korupcyjnych. Podczas meczu Arka Gdynia – Górnik Polkowice Mariusz G. powiedział im, że jest takie ciśnienie, że „5 % ma być dla gospodarzy”, ale dla oskarżonego nie miało to znaczenia.
Przyznał, iż odbyło się spotkanie z Ryszardem Forbrichem i Marianem Duszą w hotelu „Nadmorski” w Gdyni przed meczem Arka Gdynia – Górnik Polkowice. Oświadczył jednak, iż nie była to rozmowa, a bardziej przywitanie. Razem z Krzysztofem Twardowskim oskarżony odszedł na bok. Sugerowali Mariuszowi G., że jest mało czasu do meczu. W drodze na mecz Mariusz G. odbierał telefony. Stwierdził, iż „jest takie ciśnienie, że muszą podjechać przed meczem do hotelu”. Tam czekał już na nich obserwator Marian Dusza. Wyjaśnił także, iż podczas meczu Arka Gdynia – Górnik Polkowice podniósł chorągiewkę, kiedy jeden z zawodników Arki Gdynia był na spalonym. On w konsekwencji strzelił bramkę, która nie został uznana, bo Mariusz G. uznał sygnalizację oskarżonego. Jednoznacznie dowodzi to temu, iż działał zgodnie z przepisami. Oświadczył, iż gdyby był w porozumieniu z Mariuszem G. i Jackiem Milewskim to hipotetycznie rzecz biorąc nie zgodziłby się na takie rozwiązanie.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Krzysztof Twardowski przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż od 1996 roku jest sędzią piłki nożnej. Obecnie jest sędzią głównym V ligi. Od 1999 roku jest sędzią asystentem. Jako asystent występował głównie z sędzią Mariuszem G. i z nim związane są wszystkie zdarzenia korupcyjne, w jakich uczestniczył oskarżony. Wyjaśnił, iż Mariusz G. nie mówił oskarżonemu przed meczem, że któraś ze stron „premiuje” mecz. Mariusz G. nie obiecywał także oskarżonemu, że otrzyma pieniądze, gdy „padnie dobry wynik”. Mariusz G. kazał oskarżonemu zawsze sędziować „to co na boisku”. Wyjątek stanowił mecz Arka Gdynia – Górnik Polkowice. Odnośnie kwot wymienionych w zarzucie aktu oskarżenia, oskarżony oświadczył, iż mogły być one w takiej wysokości, w jakiej zostały podane. Oświadczył, iż ani on, ani Dariusz Gałkowski nigdy nie wymuszali w żaden sposób na Mariuszu G., aby dzielił się z nimi pieniędzmi, które otrzymał w formie łapówki. Mariusz G. nie mówił im też nigdy, od kogo personalnie otrzymał pieniądze i w jakiej wysokości. Mariusz G. przekazywał im pieniądze z własnej woli zaraz po meczu. Odnośnie meczu pomiędzy Arką Gdynia a Górnikiem Polkowice oskarżony wyjaśnił, iż Mariusz G. powiedział asystentom, by „5 % było dla gospodarzy”, co oznaczało, by pomogli lekko tej drużynie. Oskarżony sędziował jednak ten mecz normalnie, w żaden sposób nie pomagał świadomie drużynie gospodarzy. Nie otrzymał za ten mecz także pieniędzy.
Oświadczył także, iż nie wiedział o tym, by drużyna Arki Gdynia i drużyna Górnika Polkowice „dogadały się” między sobą. Za ten mecz otrzymał pieniądze od Mariusza G.
W kolejnych wyjaśnieniach oświadczył, iż prawdą jest, że Mariusz G. informował oskarżonego i Dariusza Gałkowskiego o tym, iż były propozycje korupcyjne ze strony różnych drużyn. Sytuacja taka miała miejsce przed meczem Arka Gdynia – Górnik Polkowice z dnia 01 października 2004 roku. Oświadczył także, iż podczas jazdy samochodem w drodze na mecz, Mariusz G. odbierał telefony.
Wyjaśnił, iż po meczu w Stargardzie Szczecińskim pojechali na stację paliw, gdzie spotkali się z Jackiem Milewskim. Mariusz G. otrzymał wówczas od Jacka Milewskiego pieniądze. Oskarżony nie widział jednak samego momentu przekazania tych pieniędzy. Z tych pieniędzy oskarżony otrzymał od Mariusza G. 800 złotych. Analogiczna sytuacja miała miejsce w przypadku meczu Arki Gdynia z Górnikiem Polkowice. W drodze na mecz zadzwonił do Mariusza G. Ryszard Forbrich i kazał im przyjechać do hotelu „Nadmorski” w Gdyni. Pomimo tego, iż było mało czasu do meczu i mogli się spóźnić, Mariusz G. zadecydował, iż pojadą na spotkanie do hotelu. Tam przywitał ich oprócz Ryszarda Forbricha także obserwator tego meczu. Oskarżony i Dariusz Gałkowski zostawili Mariusza G. samego w towarzystwie Ryszarda Forbricha i obserwatora, by mógł z nimi porozmawiać. W drodze na mecz Mariusz G. powiedział im: „że jest ciśnienie na nich i dobrze by było by Arka wygrała ten mecz”. Po meczu udali się na kolację do centrum w Gdyni. Mariusz G. oświadczył, iż nie dostaną pieniędzy, gdyż wynik był niezadowalający dla Arki Gdynia.
Oskarżony oświadczył także, iż przyznaje się do zarzutu dotyczącego meczu Górnik Polkowice – Arka Gdynia. Oświadczył, iż z samego przebiegu spotkania wynikało, że mecz ten jest ułożony między drużynami. Po meczu od Mariusza G. otrzymał kwotę 800 złotych za to, że nie przeszkadzali na tych zawodach.
W postępowaniu sądowym Krzysztof Twardowski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż pierwotnie chciał dobrowolnie poddać się karze i przyznał się do winy. Po zapoznaniu się z aktem oskarżenia cofnął jednak tą decyzję. W zarzutach sformułowano tezę, że działał wspólnie i w porozumieniu z Mariuszem G. i Dariuszem Gałkowskim. Oświadczył, że takiego porozumienia nie było. Jadąc na mecz nie wiedział, że Mariusz G. poczynił jakieś ustalenia i miał obiecaną korzyść materialną. Oskarżony oświadczył, iż wszystkie mecze sędziował na najwyższym poziomie fachowym, zgodnie z przepisami, tak jak potrafił najlepiej. Zaprzeczył, by Mariusz G. informował go przed meczem bądź w trakcie meczu o jakichś propozycjach korupcyjnych. Odnośnie meczu Błękitni Stargard Szczeciński - Arka Gdynia wyjaśnił, iż nie przypomina sobie nic szczególnego z przebiegu tego spotkania. Potwierdził, iż po meczu doszło do spotkania na stacji benzynowej. Oświadczył, iż z widzenia zna Jacka Milewskiego. Potwierdził, że był on na stacji prawdopodobnie z jeszcze jedną osobą. O tym, by jechać na to spotkanie zadecydował Mariusz G. W trakcie pobytu na stacji oskarżony udał się z Dariuszem Gałkowskim do sklepu po zakupy. Oskarżony oświadczył, iż kontakt z Jackiem Milewskim miał tylko kurtuazyjny. Po powrocie podali sobie ręce, a następnie wsiedli do samochodu i odjechali. Nie widział momentu przekazania pieniędzy. Przyznał, że po dojechaniu na miejsce Mariusz G. przekazał oskarżonemu pieniądze w kwocie 600 bądź 800 złotych. Nie pamiętał konkretnej kwoty, gdyż rozliczali także koszty podróży.
Odnosząc się do meczu Arka Gdynia - Górnik Polkowice oskarżony potwierdził, iż Mariusz G. otrzymywał telefony w trakcie drogi. Nie był jednak w stanie stwierdzić, czy dzwonił wówczas do niego Ryszard Forbrich. Po tych telefonach udali się na spotkanie do hotelu „Nadmorski”, gdzie spotkali się z Marianem Duszą i Ryszardem Forbrichem. Przed tym spotkaniem oskarżony z Dariuszem Gałkowskim oponowali, gdyż byli spóźnieni. Mariusz G. zadecydował jednak, że pojadą na to spotkanie. Kiedy oskarżony zobaczył na spotkaniu Mariana Duszę, który był obserwatorem tego meczu zrozumiał, że nie będą mieli żadnych konsekwencji z tytułu spóźnienia. Zaprzeczył, by Mariusz G. mówił mu o jakichkolwiek pieniądzach za ten mecz. Zasugerował jedynie, iż dobrze byłoby, żeby Arka Gdynia wygrała. Nie mówił jednak o żadnej gratyfikacji finansowej. Oskarżony zrozumiał to tak, iż w wątpliwych sytuacjach mieli w 5 % pomóc Arce Gdynia. Nie otrzymali żadnych pieniędzy od Mariusza G. W ogóle nie było mowy o żadnych propozycjach korupcyjnych w tym meczu.
Co do meczu Górnik Polkowice - Arka Gdynia oskarżony wyjaśnił, iż po meczu miało miejsce przekazanie pieniędzy przez Mariusza G. Kwota była podobna jak przy pierwszym meczu. Oskarżony oświadczył, iż to, że wziął te pieniądze od Mariusza G. ocenia jako moralnie naganne. Nie było to jednak wynikiem żadnych wcześniejszych uzgodnień. Do tej pory nie wiedział od jakich osób, klubów, stowarzyszeń pochodziły te pieniądze. O kwotach, jakie przyjął Mariusz G. dowiedział się z prasy, a potem z aktu oskarżenia. Wręczenie oskarżonemu korzyści majątkowej przez Mariusz G. było tylko jego decyzją. Oskarżony nie upomniałby się o pieniądze. Mógł się domyślać, że te pieniądze mają związek z przeprowadzonym meczem. Jest świadomy, że źle zrobił przyjmując pieniądze. Jadąc na zawody nie miał wiedzy, że otrzyma korzyść majątkową. Nie miał wiedzy, że Mariusz G. przyjął korzyść majątkową w trakcie zawodów. Mariusz G. nie mówił oskarżonemu, że otrzyma korzyść majątkową uzależnioną od wyniku meczu.
Oskarżony Jerzy Głomski przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym nie przyznał się do zarzutu dotyczącego meczu Arka Gdynia - Podbeskidzie Bielsko Biała. W związku z tym meczem nie otrzymał żadnych pieniędzy od Wiesława K. ani jakiejkolwiek innej osoby. Nie otrzymał także przed tym meczem żadnej propozycji od jakiejkolwiek osoby związanej bądź reprezentującej Arkę Gdynia. Do pozostałych zarzucanych mu czynów przyznał się. Wyjaśnił jednak, iż od Andrzeja S. otrzymał kwotę 5.000 złotych, a nie 4.000 złotych, od Piotra W. otrzymał kwotę nie 3.000 złotych, a 2.000 złotych, zaś od Wojciecha W. otrzymał kwotę nie 5.000 złotych, a 3.000 złotych. Wyjaśnił, iż w latach 1977 do 1991 roku był sędzią szczebla centralnego III i II ligi. Obserwatorem szczebla centralnego został w 2003 roku. Obserwował spotkania II ligi i jeden mecz I ligi, tj. mecz Odra Wodzisław - Arka Gdynia z 2005 roku. W latach 1976-1979 pełnił funkcję referenta obsady w Zachodniopomorskim Związku Piłki Nożnej (ZPZPN), od 1980-1982 roku funkcję referenta szkolenia, zaś od 2003 roku jest przewodniczącym Kolegium Sędziowskiego ZPZPN.
W przypadku meczu Polar Wrocław - Arka Gdynia, który rozegrany został w dniu 14 kwietnia 2004 roku oskarżony wyjaśnił, iż w drodze na mecz zadzwonił do niego Ryszard Forbrich i zapytał, gdzie oskarżony się znajduje. Oskarżony poinformował go, że jedzie pociągiem i znajduje się między Poznaniem, a Wrocławiem. Ryszard Forbrich powiedział mu wówczas, żeby wysiadł na najbliższej stacji, gdyż tam będą na oskarżonego czekać w samochodzie działacze z Arki Gdynia. Ryszard Forbrich dodał także, iż „w tym meczu temat sędziego jest już załatwiony”. Dla oskarżonego było jasne, że działacze Arki Gdynia „chcą ustawić” ten mecz, zaś sędzia jest już „dogadany”. Pod dworzec podjechał samochód, w którym znajdował się Jacek Milewski i dwóch mężczyzn, których oskarżony nie znał. W trakcie jazdy samochodem siedzący obok niego mężczyzna podsunął oskarżonemu rulonik z pieniędzmi i włożył go oskarżonemu do ręki. Było to 5.000 złotych. Oskarżony włożył pieniądze do kieszeni. Podczas tego przekazania nie padły żadne słowa. Oskarżony wysiadł przed Wrocławiem i na miejsce dojechał stopem. Po meczu nie widział się z żadnym z działaczy Arki Gdynia. Do Szczecina wrócił pociągiem. Zdaniem oskarżonego, podczas tego meczu zawodnicy Polaru Wrocław nie grali z pełnym zaangażowaniem.
Wyjaśnił także, iż był obserwatorem na meczu Arka Gdynia - ŁKS Łódź z dnia 12 maja 2004 roku. Sędzią głównym był Janusz Oparcik. Po poprzednim meczu Arki Gdynia, po którym dostał pieniądze spodziewał się, że także podczas tego meczu dostanie pieniądze od Arki Gdynia, gdy klub będzie zadowolony z wyniku spotkania. Nie pamiętał, czy dzwonił do niego Ryszard Forbrich. Oświadczył, iż w środowisku mówiło się, że „Arka płaci za mecze”. Oskarżony podał, iż tam każdy spodziewał się pieniędzy. Przed meczem, gdy przyjechał na obiekt, podszedł do niego kierownik Arki Gdynia Wiesław K. i powiedział, że załatwił mu książkę o klubie Arka Gdynia, o którą pytał na poprzednim meczu i da mu ją po meczu. Oskarżony oświadczył, iż nie rozmawiał z sędzią Januszem Oparcikiem by pomógł Arce Gdynia. Mecz zakończył się wynikiem 0 do 0. Po meczu przyszedł do niego Wiesław K. i dał mu obiecaną wcześniej książkę. W książce między stronami włożone było 2.000 złotych.
Za mecz Arka Gdynia - Podbeskidzie Bielsko Biała z dnia 13 sierpnia 2004 roku nie otrzymał żadnych pieniędzy.
Kolejny mecz, który obserwował oskarżony to spotkanie Arka Gdynia - Radomiak Radom z dnia 30 października 2004 roku. Mecz ten sędziował młody sędzia Maciej H. Oskarżony nie pamiętał, czy przed tym meczem dzwonił do niego Ryszard Forbrich. Po meczu pojechali do pubu „Ameryka”. Przed wejściem do baru, gdy jeszcze siedział w samochodzie podszedł do niego Maciej H., wsiadł do samochodu i powiedział: „Panie prezesie mam coś dla pana" i wręczył mu w kopercie pieniądze w kwocie 5.000 złotych. Oskarżony był zawstydzony i zaskoczony. Oświadczył, iż prawdopodobnie sędzia dostał pieniądze od klubu Arka Gdynia.
Następny mecz to mecz RKS Radomsko - Arka Gdynia z dnia 9 kwietnia 2005 roku. Mecz ten sędziował Mariusz Rogalski. Przed tym meczem zadzwonił do oskarżonego Ryszard Forbrich i powiedział, żeby pozdrowił „Wąsa", tj. Wojciecha W. Przed meczem przyszedł do szatni Wojciech W. i mówił, że z takim zespołem, jakim jest RKS Radomsko, oni wygrają na luzie. Mecz zakończył się wynikiem 3 do 0 dla Arki Gdynia. Oskarżony nie rozmawiał z sędzią Mariuszem Rogalskim. Po meczu Wojciech W. zapytał, czy może zabrać się z nim do Poznania. Oskarżony się zgodził. Na stacji benzynowej przyjechał po Wojciecha W. jego syn. W samochodzie, zanim dojechali na stację Wojciech W. przekazał oskarżonemu pieniądze w kwocie 3.000 złotych. Następnie obaj – każdy swoim samochodem - pojechali do Ryszarda Forbricha do domu.
Oskarżony poda, iż Ryszarda Forbricha poznał w 1991 roku będąc sędzią liniowym meczu Amiki Wronki. Ryszard Forbrich był wówczas działaczem w Amice Wronki. Nigdy nie utrzymywał z nim bliższych kontaktów prywatnych. Gdy oskarżony został przewodniczącym Kolegium Sędziów, Ryszard Forbrich zadzwonił do niego z tej okazji i złożył mu telefonicznie gratulacje. Od roku 2005 Ryszard Forbrich zaczął dzwonić do oskarżonego przed obserwowanymi przez oskarżonego meczami. Podczas tych rozmów, nigdy nie sugerował mu, że jakiejś drużynie trzeba pomóc. Były to luźne rozmowy.
W postępowaniu sądowym Jerzy Głomski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
Oskarżony Janusz Oparcik przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym przyznał się częściowo do zarzucanych mu czynów.
Wyjaśnił, iż mecz Arka Gdynia - ŁKS Łódź z dnia 12 maja 2004 roku zakończył się remisem 0 do 0. Oświadczył, iż w sprawie tego meczu mógł dzwonić do niego Ryszard Forbrich.
Przed meczem na obiekcie rozmawiał z nim Wiesław K., kierownik Arki Gdynia. Gdy byli sam na sam powiedział oskarżonemu, „że jak będzie korzystny wynika dla Arki to będzie nagroda”. Wiesław Kędzia zaprosił oskarżonego na obiad do restauracji w hotelu „Nadmorski”. Tam okazało się, że czeka już obserwator tego meczu Jerzy Głomski. Podczas obiadu Jerzy Głomski zaczął sugerować, że Arka Gdynia powinna wygrać ten mecz. Podczas meczu oskarżony podyktował w pierwszej połowie rzut karny dla Arki Gdynia, nie zastał jednak wykorzystany. Zawodnicy ŁKS Łódź chcieli zejść z boiska. Dalsza atmosfera meczu była nerwowa. Po meczu oskarżony był na kolacji organizowanej przez klub, w której uczestniczył Wiesław K., sędziowie i obserwator Jerzy Głomski. Oskarżony nie dostał za ten mecz od Arki Gdynia żadnych pieniędzy, gdyż wynik remisowy ich niesatysfakcjonował. Następnego dnia oskarżony skontaktował się z Jackiem Milewskim, by przesłał mu materiały filmowe lub fotograficzne z podyktowanego w tym meczu rzutu karnego, gdyż drużyna ŁKS Łódź odgrażała się, że zgłosi to do wydziału dyscypliny PZPN.
Spotkanie z dnia 13 sierpnia 2004 roku pomiędzy Arką Gdynia a Podbeskidziem Bielsko Biała zakończyło się wynikiem 2 do 0 dla Arki Gdynia. Przed meczem do oskarżonego zadzwonił Ryszard Forbrich i powiedział mu, że Wiesław K. po wygranym meczu wręczy oskarżonemu kopertę. Nie wymienił jednak kwoty. Mecz zakończył się zwycięstwem Arki Gdynia. Po meczu zostali zaproszeni przez Wiesława K. na kolację do restauracji. W ubikacji Wiesław K. wręczył oskarżonemu kopertę z pieniędzmi w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych.
Po meczu dzwonił do oskarżonego „Fryzjer” i pytał, czy otrzymał od Wiesława K. kopertę.
Mecz Arka Gdynia - Szczakowianka Jaworzno z dnia 22 października 2004 roku zakończył się wygraną Arki Gdynia 3 do 1. Nie pamiętał, czy przed tym meczem ktoś do niego dzwonił w sprawie tego spotkania i złożenia propozycji ze strony klubu Arka Gdynia. Nie pamiętał, czy otrzymał pieniądze za ten mecz.
Spotkanie Zagłębie Sosnowiec - Arka Gdynia z dnia 19 kwietnia 2005 roku zakończyło się wygraną Arki Gdynia 2 do 1. Oskarżony oświadczył, iż był to „najbardziej czysty” mecz, jaki prowadził. Przed meczem podszedł do niego korespondent „Przeglądu Sportowego” i powiedział, że dziennikarze będą go bacznie obserwować w tym meczu. Nie pamiętał, czy przed meczem dzwonił do niego Ryszard Forbrich. Na pewno dzwonił Wojciech W. i powiedział, że jest przewidziana „super nagroda” w przypadku wygrania przez Arkę Gdynia tego meczu. Oskarżony oświadczył, iż mecz poprowadził bez szkody dla którejś z drużyn. Po meczu skontaktował się z Wojciechem W. i umówił się z nim przy Mc Donald’s na stacji benzynowej na trasie katowickiej. Liniowym kazał podjechać na stację, a sam został przy Mc Donald’s, pod który podjechał samochód, w którym siedział Wojciech W. i nieznany oskarżonemu mężczyzna. W samochodzie Wojciech W. wręczył oskarżonemu kopertę z pieniędzmi w kwocie 15.000 złotych.
Oskarżony oświadczył, iż jest dobrym kolegą Piotra Aleksandrowicza, ale nie rozmawiał z nim o spotkaniach Arki Gdynia, które on sędziował. Wyjaśnił także, iż sędziował mecz Arka Gdynia - Piast Gliwice i Jagiellonia Białystok - Arka Gdynia z dnia 20 marca 2004 roku. Przed tymi meczami nie dostał jednak żadnej propozycji korupcyjnej i nie dostał pieniędzy.
W postępowaniu sądowym Janusz Oparcik nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym Piotr Aleksandrowicz początkowo nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, iż żaden z opisanych w zarzucie faktów nie miał miejsca. Wyjaśnił, iż zna Wiesława K. i był z nim na kolacji.
O tym, że został wyznaczony na mecz Arka Gdynia - RKS Radomsko dowiedział się telefonicznie od osoby z PZPN zajmującej się obsadą. Na zawody udał się w dzień meczu ze swoimi asystentami Tomaszem S. i Łukaszem Ś. lub Tomaszem W. Na obiekcie zjawili się na 2 godziny przed zawodami. Obserwatorem tego meczu był sędzia Roman D. O tym, kto jest obserwatorem dowiedział się na miejscu, w szatni. Nie znał wcześniej tego obserwatora. Mecz zakończył się wynikiem 3 do 2 dla Arki Gdynia. Do przerwy Arka Gdynia przegrywała 2 do 1. Po meczu oskarżony rozmawiał z obserwatorem, który wytknął mu, iż powinien odgwizdać rzut karny dla Arki Gdynia w drugiej połowie, a tego nie zrobił. Nota, jaką otrzymał oskarżony była nie za wysoka. Dostał notę poniżej ośmiu. Po meczu byli na kolacji, na którą zaprosił ich Wiesław K. W kolacji uczestniczyli także obserwator i kierownik drużyny. Kolacja skończyła się po godzinie 23:00. Oskarżony nocował w hotelu na terenie klubu. Oświadczył także, iż nie było takich sytuacji, w których był z Wiesławem K. sam na sam. Cały czas, za wyjątkiem wyjścia do toalety oskarżony był w towarzystwie asystentów.
Wyjaśnił także, iż o fakcie, że został wyznaczony do prowadzenia tego meczu informował swoich asystentów. Z reguły informował o tym także swojego prezesa Kolegium Sędziów Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Radomiu - Jerzego F. Oświadczył, iż nikt do niego nie dzwonił z pytaniem, czy sędziuje ten mecz. Po meczach dzwonił do Jerzego F. informując go o przebiegu meczu, o tym, co mówił obserwator. Nigdy jednak nie prosił go o pomoc w uzyskaniu not.
Nikt przed meczem, ani w przerwie, ani w jego trakcie nie sugerował oskarżonemu, jak ma prowadzić spotkanie. Oskarżony oświadczył, iż w przerwie meczu obserwator był zdenerwowany, powiedział oskarżonemu, że „ma się poprawić, bardziej skoncentrować”. Nie powiedział jednak, na czym polegały błędy oskarżonego.
O tym, że został wyznaczony do sędziowania meczu Arka Gdynia - Piast Gliwice z dnia 16 kwietnia 2005 roku dowiedział się telefonicznie około 3 dni przed meczem od Lecha Saksa. Tak jak w poprzednim przypadku, prawdopodobnie poinformował o tym Jerzego F. i asystentów. Oskarżony przyjechał w dniu meczu tak, aby regulaminowo przebyć na stadion 2 godziny przed rozpoczęciem meczu. Obserwatorem spotkania był Wincenty T., o czym oskarżony dowiedział się w szatni, przed zawodami. Mecz zakończył się zwycięstwem Arki Gdynia 2 do 0. Po meczu nastąpiło omówienie zawodów przez obserwatora, który był zadowolony z poziomu sędziowania. Oskarżony otrzymał dobrą notę. Po omówieniu zawodów odbyła się kolacja, na której obecny był oskarżony, asystenci, obserwator, Wiesław K. i prezes Kolegium Sędziów z Gdańska Henryk K. Był również Jacek Milewski, ale oskarżony z nim nie rozmawiał.
Oskarżony podał, iż Ryszarda Forbricha widział dwukrotnie. Pierwsze spotkanie z Ryszardem Forbrichem odbyło się w 1998 roku podczas meczu we Wronkach Amika Wronki - Ruch Chorzów. Drugie spotkanie z Ryszardem Forbrichem odbyło się również we Wronkach około pół roku później na jednym z meczów pucharowych. Gdy oskarżony awansował do II ligi Ryszard Forbrich zadzwonił z gratulacjami. Nigdy nikt oskarżonemu nie sugerował jakichkolwiek zachowań mogących mieć wpływ na wynik prowadzonych zawodów.
W kolejnym przesłuchaniu oskarżony zmienił treść wcześniej składanych wyjaśnień. Odnośnie meczu Arka Gdynia - RKS Radomsko z dnia 25 sierpnia 2004 roku podał, iż przed meczem do szatni wszedł kierownik drużyny Arki Gdynia Wiesław K. i powiedział do oskarżonego: „panie sędzio, wszystko jest już załatwione, trzeba pomóc mojej drużynie, a będzie dobrze”. Po meczu oskarżony pojechał na kolację do restauracji w centrum miasta. Gdy oskarżony wyszedł do toalety Wiesław K. udał się za nim i w toalecie przekazał mu kopertę, mówiąc „dziękuję, już jest wszystko załatwione". W kopercie była kwota 5.000 złotych. Po kolacji oskarżony wraz z asystentami spali w hotelu, który mieścił się na terenie obiektu Arki Gdynia. Następnego dnia, rano przyszedł Wiesław K. z młodym mężczyzną. Wiesław K. wręczył oskarżonemu pieniądze w banknotach o nominałach 20 złotowych. Oskarżony nie wiedział jednak, jaka w sumie była to kwota. Nominały tych pieniędzy wskazywały, że mogła być to jakaś „składka”. Prawdopodobnie dostał te pieniądze, z uwagi na to, iż w czasie meczu, przy stanie 2 do 1 dla RKS Radomsko zawodnik Arki Gdynia przebiegając koło oskarżonego powiedział do niego „panie sędzio niech pan nam pomoże, to my się odwdzięczymy”. Otrzymane pieniądze oskarżony schował i nie podzielił się nimi z asystentami. Z pieniędzy, które otrzymał w kopercie od Wiesława K. poprzedniego dnia dał swoim asystentom kwotę około 1.500 złotych do podziału. Powiedział im, że to są dodatkowe pieniądze za ten mecz. Oświadczył także, iż w trakcie meczu, gdy Arka Gdynia przegrywała 2 do 1 obserwator był bardzo z tego niezadowolony. Oskarżony odebrał słowa krytyki, jakie kierował pod jego adresem obserwator, jako namowę do tego, by postępował w taki sposób, aby wynik zmienił się na korzyść Arki Gdynia. Oskarżony podejrzewał, że gdyby Arka Gdynia tego meczu nie wygrała, to obserwator postawiłby mu taką notę, że spadłby z ligi. W kontekście tych zdarzeń oskarżony odniósł wrażenie, że obserwator był „w układzie”.
Odnośnie zdarzeń związanych z meczem Arka Gdynia - Piast Gliwice z dnia 16 kwietnia 2005 roku oskarżony wyjaśnił, iż sytuacja była podobna, jak w przypadku meczu wcześniej omawianego. Gdy przyjechali na stadion, do szatni wszedł Wiesław K. i powiedział, że „wszystko jest załatwione, jeśli oni wygrają ten mecz to oskarżony będzie zadowolony”. Wiesław K. mówił w zawoalowany sposób, ale oskarżony wiedział „o co chodzi”, zdawał sobie sprawę, iż dostanie pieniądze. Mecz zakończył się korzystnym wynikiem. Obserwator meczu Wincenty T. niczego mu nie sugerował. Oskarżony nie znał go wcześniej. Po meczu pojechali na kolację do hotelu, w której uczestniczył także obserwator Wincenty T. Podczas tej kolacji oskarżony otrzymał od Wiesława K. kopertę, w której była kwota 5.000 złotych. Koperta była zaklejona. Oskarżony schował kopertę. Jak poprzednim razem, dał asystentom ponownie do podziału kwotę około 1.500 złotych twierdząc, że są to dodatkowe pieniądze za ten mecz.
Oskarżony nie pamiętał, aby przed meczem RKS Radomsko - Podbeskidzie Bielsko Biała dzwonił do niego Jerzy P. Jeśli dzwonił to nie składał oskarżonemu żadnych propozycji.
W związku z innymi meczami nie miał żadnych propozycji korupcyjnych, ani nie otrzymał żadnych pieniędzy.
Przesłuchany w postępowaniu sądowym oskarżony Piotr Aleksandrowicz nie przyznał się do popełnienia zarzucanych czynów i odmówił składania wyjaśnień. Oświadczył, iż podczas zatrzymania funkcjonariusze Policji kazali mu się przyznać sugerując, iż wówczas zostanie zwolniony. Oświadczył, iż złożył wyjaśnienia zgodne z potrzebą Prokuratorów. Odnosząc się do wyjaśnień w kwestii wręczenia pieniędzy przez Wiesława K. w toalecie oświadczył, iż były one wyraźnie wcześniej zasugerowane prawdopodobnie przez policjantów, którzy od początku wskazywali na pewny mechanizm.
Jeśli chodzi o mecz Arka Gdynia – RKS Radomsko wyjaśnił, iż nieuczciwe zachowanie, które miało mieć miejsce w czasie tego meczu jest pozbawione logiki. Oświadczył, iż w obu tych meczach nie podjął żadnej nieuczciwej decyzji.
Podczas zawodów, szczególnie w drugiej połowie przy wyniku 1 do 2 dla RKS Radomska, zawodnicy Arki Gdynia mieli do niego pretensje na boisku. Było duże zamieszanie, zawodnicy Arki Gdynia często do niego podbiegali i próbowali wymuszać na nim korzystne dla nich decyzje. Padały stwierdzenia, iż oskarżony sędziuję przeciwko nim. Apogeum miało miejsce w momencie, kiedy oskarżony nie podyktował rzutu karnego dla Arki Gdynia.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym Mariusz Rogalski przyznał się w części do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż sędzią piłkarskim jest od 1995 roku. Do III ligi awansował w sezonie 2001-2002, zaś w sezonie 2002/2003 awansował do II ligi. Jest członkiem Komisji Szkoleniowej w Śląskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej w Katowicach. Szefem Śląskiego Kolegium Sędziów jest Stanisław G., który zastąpił na tym stanowisku Mariana Duszy po jego zatrzymaniu przez Policję. Oświadczył, iż w sezonach 2006/2007 i 2005/2006 nie spotkał się z propozycjami korupcyjnymi.
Propozycje korupcyjne składano mu w sezonie 2004/2005.
W dniu 09 kwietnia 2005 roku sędziował mecz RKS Radomsko - Arka Gdynia. Przed meczem zadzwonił do niego Marian Dusza i powiedział mu, że „mogą być jakieś pieniądze ’od Śledzi’ za korzystny dla nich wynik”. Chodziło o pieniądze od Arki Gdynia. Po meczu, podczas spotkania Marian Dusza przekazał oskarżonemu kwotę 3.000 złotych za ten mecz. Pieniędzmi po połowie podzielił się z Jarosławem P. Oskarżony nie wiedział od kogo konkretnie są pieniądze. Marian Dusza przekazał mu jedynie, iż pieniądze są od Arki Gdynia.
Odnośnie meczu, który odbył się w dniu 08 listopada 2003 roku między Stasiakiem Opoczno i Arką Gdynia oświadczył, iż została oskarżonemu złożona propozycja korupcyjna. Wyjaśnił, iż będąc już na obiekcie w Opocznie został wywołany z pokoju sędziowskiego do telefonu. Gdy wyszedł wskazano, iż ma się udać do pokoju prezesa Mirosława S. W pokoju był Mirosław S., a zaraz po wejściu oskarżonego dołączył Mariusz Ł. z obserwatorem tego meczu Józefem D. Mirosław S. w sposób oględny złożył oskarżonemu i obserwatorowi propozycję finansową za pomoc w zwycięstwie. W odpowiedzi na to Józef D. oburzył się i zrobił Mirosławowi S. awanturę, pytając „o co mu chodzi”, „co on proponuje”. Mecz zakończył się wynikiem remisowym. Po meczu na obiekcie Mariusz Ł. wręczył oskarżonemu 4.000 złotych. Oświadczył jednak, iż są to pieniądze za mecz wcześniejszy z Hetmanem Zamość. O zaistniałej sytuacji powiedział swojemu asystentowi i podzielił się z nim później pieniędzmi po połowie. Wracając z meczu po drodze oskarżony spotkał się z Józefem D. na kolacji. Okazało się, iż podczas kolacji Józef D. dostał pieniądze od Arki Gdynia. Przekazał oskarżonemu około 2.000 złotych stwierdzając, iż jest to „upominek znad morza”. Przed meczem obserwator nie sugerował oskarżonemu, aby „sędziował pod Arkę Gdynia”.
Oskarżony wyjaśnił także, iż sędziował także mecz w dniu 14 kwietnia 2004 roku między Polarem Wrocław i Arką Gdynia. W tym meczu nie otrzymał propozycji ze strony żadnej z drużyn. Wskazał jednak, iż zawodnicy Polaru Wrocław zachowywali się w dziwny sposób. Oskarżony miał wrażenie, iż zawodnicy Polaru Wrocław odpuścili mecz.
Podczas kolejnego przesłuchania oskarżony przyznał się częściowo do zarzucanych mu czynów.
Jeśli chodzi o zarzut dotyczący meczu z dnia 08 listopada 2003 roku Stasiak Opoczno i Arka Gdynia podał dodatkowo, iż nie pamiętał, aby ktoś ze strony klubu Arka Gdynia kontaktował się ze nim przed tym meczem. Być może w sprawie tego meczu dzwonił Marian Dusza. Dodał, iż Henryk K. był dwa razy jego obserwatorem i tylko stąd go zna. O tym, iż obserwatorem tego meczu będzie Józef Dubiel dowiedział od Mariana Duszy przed meczem. Nie pamiętał, żeby kontaktował się z Henrykiem K. Oświadczył, iż nie może wykluczyć tego, iż Marian Dusza kazał mu zadzwonić do Henryka K. Nie pamiętał jednak takiej sytuacji. Nie pamiętał, by kiedykolwiek kontaktował się z działaczami Arki Gdynia. Nie pamiętał także by w przeddzień tego meczu dzwonił do niego Jacek Milewski.
Po meczu zaproponował Józefowi D., aby po drodze udali się na kolację. Zatrzymali się w restauracji przy samym Opocznie, przy stacji paliw. Oskarżony nie pamiętał, by dzwonił wówczas do niego Jacek Milewski. Oświadczył, iż „nie kojarzy” tej osoby.
Oświadczył, iż nie przyznaje się do zarzutu dotyczącego meczu z dnia 08 listopada 2003 roku między Stasiakiem Opoczno, a Arką Gdynia, gdyż nie dostał wówczas pieniędzy. Pieniądze, jakie dostał od Mariusza Ł. były za mecz z Hetmanem Zamość.
W zakresie zarzutu dotyczącego meczu Polar Wrocław - Arka Gdynia z dnia
14 kwietnia 2004 roku oświadczył, iż nie przyznaje się do jego popełnienia. Gdy wyjeżdżał na ten mecz z Bierunia, po drodze udał się do Gliwic po asystentów Jarosława P. i Alberta S. Na ten mecz zabrał także Mariana Duszę, który jechał obserwować mecz III ligi. Wysadzili go we Wrocławiu blisko Stadionu Olimpijskiego, gdzie rozgrywany był mecz Polar Wrocław - Arka Gdynia. Po meczu Marian Dusza czekał pod stadionem. Następnie pojechał na kolację do restauracji, która mieści się niedaleko Dworca Głównego. W kolacji uczestniczyli sędziowie, obserwator Jerzy Głomski i Marian Dusza, nie było na niej natomiast działaczy Polaru Wrocław, ani Arki Gdynia. Oświadczył, iż nie przypomina sobie, żeby za ten mecz dostał pieniądze.
W postępowaniu sądowym oskarżony Mariusz Rogalski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, iż nie miał wpływu na wynik żadnego meczu, nie wypaczał wyników prowadzonych przez siebie meczów. Podtrzymał wcześniej złożone wyjaśnienia.
Wyjaśnił, iż był sędzią Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Jego bezpośrednim zwierzchnikiem był Marian Dusza, który był znaną postacią w środowisku piłkarskim. Oświadczył, iż kilka razy dostał ze strony Mariana Duszy sugestie odnośnie pomocy jakiejś drużynie m.in. RKS Radomsko – Arka Gdynia. Oskarżony nigdy nie określał swojego stanowiska do takiej propozycji. Nie podejmował żadnych działań, by pomóc tym drużynom. Był przekonany, że nikt nie odczuł z jego strony złego sędziowania meczu. Zawsze prowadził zawody najlepiej, jak potrafił zgodnie z przepisami. Niespodziewanie dostawał za to 2.000, 3.000 złotych po meczu. Nie traktował tego jako łapówki, lecz jako grzecznościowo należne mu pieniądze z tytułu wykorzystania samego przekonania, o jego udziale w przedsięwzięciu nieuczciwego sędziowania meczu mimo, że nie wypełniał żadnej roli i własnym działaniem nie pomagał w uzyskaniu korzystnego wyniku meczu. Nie umiał wytłumaczyć, dlaczego brał pieniądze. Niepokoiło go skąd one były, od kogo pochodziły, ale nigdy o to nie pytał. Mógł się jedynie domyślać, ale nie próbował tego wyjaśniać. Oświadczył, iż miał świadomość nieetycznego zachowania z punktu widzenia moralności. Nie miał jednak świadomości, że popełnia przestępstwo.
Wyjaśnił, iż zna Jerzego Głomskiego jako obserwatora. Nie utrzymywał z nim stosunków towarzyskich. Raz uczestniczył z nim w kolacji, która odbyła się po meczu. Z Józefem D. jego stosunki były podobne. Także i z nim uczestniczył w kolacji po meczu. Nie zna Ryszarda Forbricha. Ryszard Forbrich nigdy do niego nie dzwonił.
Nie otrzymywał od Mariana Duszy instrukcji, co do przebiegu danego meczu.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Marek Ryżek nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, iż nie przyjął żadnej korzyści majątkowej od Wiesława K. podczas rozegranego w dniu 03 września 2003 roku meczu pomiędzy Arką Gdynia a KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Nikt nie wpływał na jego decyzje sędziowskie podczas tego meczu. Nie przyjął także żadnej korzyści majątkowej od pana Wiesława K. w zamian za nieuczciwe sędziowanie podczas meczu Arka Gdynia - Cracovia Kraków w dniu 10 kwietnia 2004 roku.
Wyjaśnił, iż informację o tym, że będzie sędzią głównym meczu Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w dniu 03 września 2003 roku otrzymał od referenta obsady PZPN Lecha Saksa. O tym fakcie powiadomił swoich asystentów. Informację taką otrzymał także referent obsadowy z Wielkopolskiego OZPN. Nikogo więcej o tym wyjeździe nie informował. Oświadczył także, iż nikt w tej sprawie do niego nie dzwonił. Do Gdyni wyjechał z asystentami w dniu meczu. Prawdopodobnie wyjechał wcześniej tego dnia, by spędzić trochę czasu nad morzem. Do Gdyni dojechali 3 godziny przed zawodami i po przybyciu na obiekt przystąpił do swoich obowiązków przedmeczowych. Dowiedział się także, iż obserwatorem spotkania będzie Stefan B. Przed meczem rozmawiał z nim o stanie przygotowania boiska i ogólnie o samopoczuciu. Na pół godziny przed rozpoczęciem zawodów udali się na rozgrzewkę trójką sędziowską, a następnie poszli do szatni sędziowskiej i po przebraniu się wyprowadzili drużynę na płytę boiska. Po meczu obserwator omówił spotkanie. Następnie kierownik Arki Gdynia Wiesław K. zaprosił sędziów i obserwatora na kolację. Pojechali do restauracji o nazwie pub „Ameryka”, gdzie zjedli obiad i pili alkohol. Około godziny 3-4 nad ranem udali się w drogę powrotną. W trakcie kolacji oskarżony wychodził do toalety, ale nie pamiętał, czy Wiesław K. mu wówczas towarzyszył. Oświadczył, iż znał wcześniej Wiesława K. Osobiście nie zna Jacka Milewskiego. Został mu kiedyś przedstawiony przed zawodami w pobliżu biura klubu Arka Gdynia, przy parkingu. Mogło mieć to miejsce przed meczem Odra Wodzisław - Arka Gdynia w I lidze, przed meczem w Wodzisławiu, który oskarżony sędziował. Mógł także widzieć go przed rozgrywkami ligowymi podczas sparingu Lech Poznań – Arka Gdynia w Poznaniu. Nigdy nie rozmawiał z Jackiem Milewskim przez telefon. Wyjaśnił także, iż sędziował mecze ligowe Arki Gdynia II ligi w sezonach poprzednich, przed sezonem 2003/2004. Nigdy nie przyjął żadnych korzyści majątkowych od kogokolwiek w związku z meczami Arki Gdynia. Nikt także nie składał mu obietnic korzyści majątkowych w związku z meczami Arki Gdynia. Oskarżonemu nigdy nie sugerowano prowadzenia zawodów sportowych w sposób korzystny dla klubu Arka Gdynia. Nie słyszał o tym, by działacze Arki Gdynia przekazywali pieniądze obserwatorom i sędziom ich spotkań piłkarskich w przypadku osiągnięcia korzystnych rezultatów.
O tym, iż będzie sędzią meczu Arka Gdynia - Cracovia Kraków dowiedział się od Lecha Saksa. Poinformował o tym asystentów i Zbigniewa D. - referenta Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Wyjechali w dniu meczu i przybyli na zawody na około 2 godziny przed. Zatrzymali się na posiłek na stacji paliw w Człuchowie bądź Chojnicach. Po przyjeździe postawili samochód na parkingu i udali się do szatni sędziowskiej. Następnie przybył obserwator PZPN Józef D. Po spotkaniu obserwator omówił z oskarżonym zawody, a następnie kierownik klubu Arka Gdynia Wiesław K. zaprosił ich na kolację do pobliskiego hotelu. W kolacji uczestniczył Wiesław K., Józef D. i sędziowie. Po godzinie udali się do domu. Oświadczył, iż w związku z tym meczem nie kontaktował się z nim telefonicznie Henryk K. Podał, iż mógł się z nim spotkać po meczu. Henryka K. zna z obserwacji i turnieju sędziów w Cetniewie, który był organizowany przez Gdański Okręgowy Związek Piłki Nożnej. Nie spotykał się z nim poza meczami piłkarskimi i turniejem w Cetniewie.
Wyjaśnił także, iż Ryszarda Forbricha poznał na ślubie swojego brata, 15 lub 16 lat temu. Później, jako sędzia sędziował zawody w klubie Amica Wronki, gdzie Ryszard Forbrich był menagerem klubu. Na kurs sędziowski zapisał się w 1993 roku. Oskarżony robił kurs w Poznańskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej. Po roku został sędzą klasy „B”, następnie sędziował „okręgówkę”. Po upływie kolejnego roku sędziował już IV ligę, następnie sędziował III ligę, a po niej II ligę. Będąc rok w II lidze spadł do III ligi, w której przebywał 2 lata. Spadł gdyż miał gorsze oceny od innych sędziów. W 2000 roku awansował ponownie do II ligi, a w sezonie 2004 został sędzią I ligi. Podczas spotkań towarzyskich oskarżony poznał lepiej Ryszarda Forbricha. Ryszard Forbrich był wówczas członkiem władz Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, do którego należał oskarżony. W 1997 roku oskarżony przeniósł się do Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Pile, w którym wiceprezesem do spraw sędziowskich był Ryszard Forbrich. Jeździli razem na zebrania. Oskarżony oświadczył, iż nic nie wiedział na temat tego, by Ryszard Forbrich ustawiał mecze piłkarskie, pośredniczył w kontaktach pomiędzy sędziami, obserwatorami i działaczami, zaprzeczył, by informował Ryszarda Forbricha o tym, gdzie jedzie sędziować, za wyjątkiem jednego razu, gdy jechał do Kołobrzegu. Oświadczył, iż nigdy nie zdarzyło się, by Ryszard Forbrich dzwonił do niego z pytaniem, gdzie jedzie sędziować. Nigdy także nie zdarzyło się, by jechał z nim na mecz, który sędziował oskarżony. Nie pamiętał, by rozmawiał z Ryszardem Forbrichem o swoich meczach piłkarskich.
Oświadczył także, iż nikt nie kazał mu zmieniać kart w telefonie. Był to jego pomysł. Nie wiedział, dlaczego to robił. Telefonu ze zmiennymi kartami używał w kontaktach z Ryszardem Forbrichem. Kontaktował się z nim w ten sposób, że Ryszard Forbrich dzwonił na oficjalny, zarejestrowany numer telefonu oskarżonego, a oskarżony oddzwaniał do niego z telefonu ze zmienioną kartą. Rozmawiali o sprawach związanych z piłką, tj. o meczach, jak poszły zawody, jakie uwagi wymieniali obserwatorzy. Często rozmawiali o nieistotnych sprawach, drobiazgach.
Oskarżony wyjaśnił także, iż poznał Wiesława K. kierownika Arki Gdynia na zawodach II ligi, gdy sędziował mecz Arki Gdynia. Spotkał się z nim także sędziując w Poznaniu sparing Arki Gdynia z Lechem Poznań oraz podczas występów Arki Gdynia w turniejach piłki halowej. Jego kontakty z Wiesławem K. dotyczyły tylko zawodów sportowych. Oświadczył, iż Wiesław K. przed zawodami, ani w ich trakcie nigdy nie sugerował oskarżonemu, ani nie obiecywał żadnej korzyści majątkowej, w zamian za sędziowanie korzystne dla jego zespołu.
Wyjaśnił także, iż mecz Arka Gdynia - Cracovia Kraków zakończył się wynikiem 1 do 0 dla Arki Gdynia. Podczas tego meczu nie wydarzyło się nic szczególnego. Bramka padła z akcji, obydwie drużyny walczyły na grząskim boisku, padał deszcz. Poziom gry był dobry, obydwie drużyny walczyły o zwycięstwo, ale gra była fair play. W tym czasie Arka Gdynia była w dolnej części tabeli, a Cracovia Kraków walczyła o awans. Arka Gdynia była blisko strefy spadkowej i walczyła zacięcie o punkty. Za mecz Arka Gdynia - Cracovia Kraków oskarżony otrzymał bardzo dobrą notę.
Oświadczył także, iż Ryszard Forbrich nie sterował jego karierą sędziowską, Ryszard Forbrich nie zbierał informacji o meczach, sytuacjach meczowych, czy działaczach. Oskarżony nie był jego informatorem w tym zakresie.
Przesłuchany w postępowaniu sądowym Marek Ryżek nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.
W postępowaniu przygotowawczym oskarżony Robert Werder początkowo nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, iż zna Piotra W., ale widuje go rzadko, dwa razy do roku na zgrupowaniach. Oskarżony wyjaśnił, iż nie wręczał Piotrowi W. nigdy żadnych pieniędzy. Zna także Ryszarda M., który był kierownikiem drużyny Górnika Łęczna. Oskarżony oświadczył, iż nigdy nie przyjmował od niego żadnych pieniędzy. Podał także, iż zna Wiesława K. i Mirosława S. Nie jest jednak prawdą, by kiedykolwiek coś mu proponowali. Nigdy nie otrzymał od nich żadnych pieniędzy. Jego najbliższym kolegą z grona sędziów jest Marcin B. Towarzyskie kontakty ma przede wszystkim z sędziami z okręgu warszawskiego. Kontaktuje się z sędzią Piotrem P., Pawłem S. Często dzwoni do swoich asystentów. Oświadczył, iż nie znał lokalu o nazwie „Ameryka” w Gdyni. Nigdy w jego karierze sędziowskiej nie spotkał się z propozycjami korupcyjnymi, w tym ze strony klubu GKS Bełchatów. Podał także, iż nie zna Jakuba Polaka.
Wyjaśnił, iż nigdy w życiu nie uczestniczył w zorganizowanej grupie przestępczej. Sędzią piłkarskim jest od 1993 roku. Od 2000 roku prowadził zawody, jako sędzia I ligowy. Oświadczył, iż został wybrany przez dziennikarzy gazety „Sport” na najlepszego sędziego w Polsce. Dwa lata temu był nominowany do piłkarskich Oskarów przez piłkarzy. Nie miał żadnych zatargów z tymi osobami, o których jest mowa w zarzutach. Oświadczył, iż podejmuje na boisku decyzje kontrowersyjne, które mogą się nie podobać kibicom i być może stąd te zarzuty.
Zna Wojciecha M. Poznał go na weselu w 2000 lub 2001 roku. Jego kontakty z Wojciechem M. ograniczały się do składania sobie świątecznych życzeń. Nie wykluczył, iż mógł też do niego dzwonić w innym terminie. Pamiętał, iż Wojciech M. zadzwonił kiedyś i poprosił numer telefonu do sędziego Piotra W. Oskarżony odpowiedział wówczas, że posiada taki numer, ale wcześniej musi zapytać Piotra W., czy może przekazać jego numer. Piotr W. wyraził zgodę i oskarżony dał jego numer Wojciechowi M. Oskarżony oświadczył, iż nie wiedzał, dlaczego Wojciech M. potrzebował numer telefonu do Piotra W. Oskarżony wyjaśnił także, iż zna Henryka R. - sekretarza Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej i szefa obsady sędziów. Obsadzał on oskarżonego w okręgu, gdy nie jeździł na mecze ligowe. Takie obsady są jawne.
Wujaśnił, iż zna także Grzegorza G., który był sędzią z Warszawy. Nie utrzymywał z nim żadnych kontaktów towarzyskich. Czasami dzwonili do siebie. Grzegorz G. przed zatrzymaniem był obserwatorem w niższej klasie rozgrywek i czasami oskarżony pytał Grzegorza G. o sędziego, którego on obserwował. Oskarżony oświadczył, iż miał przydzielonych pewnych sędziów, którymi się opiekował i w sprawie tych sędziów dzwonił do obserwatorów, których pytał, jak wypadli na zawodach i jakie błędy zrobili.
Oskarżony oświadczył także, iż zna Krzysztofa Z. -sędziego I ligi, ale ich kontakty ograniczały się do sms’ów z życzeniami na święta.
Nigdy nie słyszał, aby jakikolwiek jego kolega sędzia miał złożoną propozycję korupcyjną.
Oświadczył, iż nigdy nie dzwonił do Mirosława S. Do Marusza Ł. być może dzwonił, gdy sędziował mecz barażowy KSZO Ostrowiec - Unia Janikowo. Po meczu odbyło się przyjęcie, na które zostali zaproszeni, jednakże oskarżony i obserwator musieli wrócić zaraz po meczu na zgromadzenie, a w związku z tym oskarżony zadzwonił do Mariusza Ł. o informując, iż nie przyjadą na to przyjęcie.
Podczas kolejnego przesłuchania oskarżony zmienił swoje wyjaśnienia.
Odnośnie meczu Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec i oskarżony wyjaśnił, iż nikt z nim telefonicznie nie rozmawiał. Dopiero na stadionie podszedł do niego Mirosław S. prezes KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, ostentacyjnie go objął i powiedział, że dogadali się z Arką Gdynia. Arka Gdynia miała wygrać, zaś KSZO Ostrowiec chciało odpuścić mecz. Mirosław S. poprosił żeby oskarżony nie przeszkadzał, a oni się za to odwdzięczą. Przy tej rozmowie nie było nikogo z Arki Gdynia. Bezpośrednio przed wyjściem na mecz podszedł do oskarżonego kierownik Arki Gdynia Wiesław K. i zapytał, czy rozmawiał z nim Mirosław S.
Po meczu od razu udali się do hotelu zostawić bagaże, a następnie poszli do restauracji „Sfinks” zjeść kolację. Na tej kolacji byli tylko sędziowie. Nie było nikogo z działaczy Arki Gdynia bądź KSZO Ostrowiec. Nikt z Arki Gdynia nie zapraszał ich na kolację. Obiecanych pieniędzy od Mirosława S. oskarżony nie otrzymał.
Oskarżony sędziował także mecz KSZO Ostrowiec – Widzew Łódź w dniu 24 maja 2006 roku. Przybiegł wówczas Mirosław S. i powiedział przed meczem, że oni muszą wygrać i że zapłacą. Oskarżony odpowiedział, że nie zapłacił mu za wcześniejszy mecz z Arką Gdynia. Mirosław S. odpowiedział mu wówczas, że zapłacą podwójnie. KSZO Ostrowiec Świętokrzyski mecz z Widzewem Łódź przegrało. Mirosław S. po meczu w ogóle się nie pojawił. Oskarżony przyznał się do tego, że przyjął propozycję przyjęcia korzyści majątkowej w kwocie 10.000 złotych ze strony Mirosława S., jednak Mirosław S. się z niej nie wywiązał.
Przyznał się także do czynu dotyczącego meczu w dniu 29 października 2005 roku pomiędzy Arką Gdynia a Górnikiem Zabrze. Wyjaśnił, iż nikt przed spotkaniem do niego nie dzwonił. Gdy rozgrzewał się na korytarzu przed meczem, podszedł do niego Wiesław K. i powiedział oskarżonemu: „że chcą wygrać i że mają dla niego dwie dyszki”. Oskarżony wiedział, że oznacza to 20.000 złotych. Arka Gdynia ten mecz wygrała wysoko i wyraźnie. Po meczu nikt już nie rozmawiał z oskarżonym, a on sam pojechał z asystentami do hotelu. Do hotelu przyszedł Wiesław K., który w toalecie przekazał oskarżonemu obiecane pieniądze w kwocie 20.000 złotych. Pieniądze były w kopercie. Oskarżony o tym, iż otrzymał pieniądze nie mówił mikomu.
Przed meczami Arki Gdynia nigdy nikt z tego klubu do niego nie dzwonił w sprawie meczu. Nigdy nie widział Jacka Milewskiego. Rozmawiał tylko z Wiesławem K.
Wyjaśniał, iż zna Grzegorza G. Był zaskoczony jego zatrzymaniem. Był przeciwnikiem „Fryzjera”. Oświadczył, iż Grzegorz G. dzwonił do niego i wypytywał, gdzie sędziuje, jednak nigdy nie składał oskarżonemu propozycji korupcyjnej.
Przesłuchany w postępowaniu sądowym Robert Werder nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Podtrzymał wcześniej złożone wyjaśnienia. Na pytanie Prokuratora oświadczył, iż w dalszym ciągu nie przyznaje się do tych zarzutów, do których nie przyznał się wcześniej, zaś do zarzutów, do których się przyznał w dalszym ciągu konsekwentnie się przyznaje.
W tej sprawie postawiono oskarżonemu dwa zarzuty. Oświadczył, iż przyznaje się do przyjęcia korzyści majątkowej w prowadzonym przez niego spotkaniu Arka Gdynia - Górniki Zabrze. Nie przyznaje się natomiast do przyjęcia korzyści majątkowej w spotkaniu Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec. Rozmowy z Mirosławem S. nie uznał za propozycję korupcyjną. Oświadczył, iż każdy mecz w swojej karierze sędziował najlepiej, jak potrafił. Również w meczu Arki Gdynia z Górnikiem Zabrze w żaden sposób nie pomógł gospodarzom. Nigdy świadomie nie krzywdził drużyn. Oświadczył także, iż sędzia podczas gry jest przekonany o słuszności swoich decyzji, ale później oglądając skróty dostrzega pewne nieprawidłowości. Oskarżony, jak wyjaśnił nie wydawało się, żeby miała miejsce kwestia wypaczania meczów w polskiej Ekstraklasie, gdyż każde mecze były transmitowane. Było po 14-15 kamer, więc byłoby to widoczne.
Oskarżony podał, iż zawsze starał się sędziować, jak najlepiej potrafił i uważał, że w tych 2 meczach, których dotyczą zarzuty, nie było żadnych wypaczeń.
W jedynym i drugim meczu nie było żadnych spornych konfrontacji. W przypadku obu meczy dostał od obserwatorów wysokie noty, powyżej ośmiu.
Oskarżony Krzysztof Sobieraj przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Wyjaśnił, iż to, co usłyszał podczas tego meczu od sędziego Piotra Aleksandrowicza zdarzyło mu się usłyszeć pierwszy i jak do tej pory ostatni raz w jego karierze piłkarskiej. Oświadczył, iż na początku tego meczu wygrywali 1 do 0, ale sędzia Piotr Aleksandrowicz od początku ich krzywdził. Klub RKS Radomsko wyrównał na 1 do 1. Później zdarzały się bardzo kontrowersyjne sytuacje w tym meczu. Oskarżony oświadczył, iż jego zdaniem byli faulowani, a sędzia nie reagował i podejmował przeciwko nim błędne decyzje. Przegrywali 2 do 1, gdyż sędzia sędziował stronniczo. Bardzo szczęśliwie doprowadzili do remisu 2 do 2. Strzelili bramkę w stylu „stadiony świata" i sędzia nie mógł jej nieuznać. Pod koniec meczu około 80 minuty oskarżony podbiegł do sędziego i powiedział mu: „człowieku sędziuj porządnie". Chciał dać mu do zrozumienia, by sędziował równo, a nie stronniczo przeciwko nim. Wówczas sędzia powiedział, że może sędziować normalnie, ale jak dadzą mu nagrodę. Zażądał od oskarżonego, żeby później go wynagrodzili. Oskarżony odpowiedział mu, żeby wziął się do roboty i sędziował normalnie. Oskarżony zaprzeczył, by dał sędziemu do zrozumienia, że się zgadza na jego propozycję. Oskarżony był oburzony słowami sędziego. Oświadczył, iż brzydzi się „takimi sprawami”. Zaprzeczył, by wręczał pieniądze sędziemu. Oświadczył, iż nigdy w życiu, ani wtedy, ani wcześniej, ani później nie wręczał nikomu żadnych pieniędzy. Nigdy nikomu też nic nie obiecywał. Oświadczył, iż brzydzi się takimi sprawami. Następnego dnia po meczu miał trening, tak jak wszyscy. Nie pamiętał dokładnie, o której godzinie, ale prawdopodobnie w granicach 11.00, 11.30, może w okolicach 12:00. Podał także, iż nie przypomina sobie, aby podczas tego treningu ktoś przyszedł do szatni i sygnalizował, że pojawił się jakiś problem związany z sędzią Piotrem Aleksandrowiczem. Nigdy nie dawał pieniędzy na tzw. „zrzutkę", celem przekazania ich sędziom meczu lub zawodnikom innych drużyn. Nigdy też nie rezygnował z premii za mecz, aby przekazać ją innym osobom. Nie uczestniczył w zdarzeniu korupcyjnym w przypadku meczu barażowego Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok. Podał także, iż był członkiem rady drużyny i uczestniczył w kilku spotkaniach z prezesami, jako delegat młodszych zawodników Arki Gdynia.
Przesłuchany w postępowaniu sądowym Krzysztof Sobieraj nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Podtrzymał wcześniej złożone wyjaśnienia. Dodał, iż wedle jego wiedzy zawodnicy Arki Gdynia nie uczestniczyli w jakichkolwiek działaniach korupcyjnych. Od 2004 roku grał w V lidze, a od lipca 2004 roku grał w Arce Gdynia. Był w tej drużynie najmłodszym zawodnikiem i nie przyszłoby mu do głowy, by na jakiekolwiek tematy dyskutować z sędziami. Nie pamiętał treści zdań wymienianych z sędzią Piotrem Aleksandrowiczem. Pamiętam tylko, że piłkarze Arki Gdynia mieli do niego pretensje o to, że podejmował krzywdzące ich decyzje. Krzyczeli na niego, a sędzia krzyczał na nich. Co chwilę dochodziło do fauli i z tego powodu powstawało zamieszanie na boisku. Być może oskarżony źle zrozumiał słowa sędziego. Oświadczył, iż nigdy w życiu nie brał udziału w zdarzeniu korupcyjnym, nie wręczał, nie brał pieniędzy. Brzydzi się takimi sytuacjami.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!
korupcja w Arce Gdynia - kalendarium
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym Jacek Milewski nie przyznał się do zarzucanych mu
czynów. Wyjaśnił, iż funkcję prezesa klubu Arka Gdynia objął w dniu 10 sierpnia 2001 roku, gdy klub był już w II lidze, bezpośrednio po awansie z III ligi. Klub był bardzo zadłużony po wywalczeniu awansu. Długi sięgały kwoty około 700.000 złotych. Pierwszy sezon był tragiczny, ponieważ okazało się, że na wybrzeżu nie było środowiska piłkarskiego, które potrafiłoby grać na poziomie szczebla centralnego. Dlatego też oskarżony w pierwszym roku zmienił 3 trenerów i 40 piłkarzy. W tym sezonie zespół ledwo utrzymał się w II lidze. W roku 2002 odbywały się Mistrzostwa Świata i był to dobry moment, aby poznać środowisko z innych klubów i PZPN. W tamtym sezonie sugerowano mu wielokrotnie, że są osoby, które potrafią wpływać na wyniki meczów. W kolejnym sezonie, czyli 2002/2003 poprzez środowisko Lecha Poznań, poznał Ryszarda Forbricha. Spotkał go pierwszy raz na meczu między klubami w Poznaniu. Oskarżony zauważył, że funkcjonuje środowisko związane z Ryszardem Forbrichem, które chce wpływać na wyniki spotkań piłkarskich.Odbywało się to na zasadzie propozycji połączonej z szantażem. W rozmowach z Ryszardem Forbrichem usłyszał od niego, że jak klub nie będzie dawać pieniędzy to spadnie i nie utrzyma się w lidze. Oskarżony zorientował się, iż Ryszard Forbrich jest niewiarygodny, gdyż ma podobnego rodzaju kontakty z wieloma klubami, po to by wyłudzać korzyści dla siebie. Po tym sezonie, gdy klub uklasyfikował się w środku tabeli, oskarżony zerwał wówczas zupełnie kontakt z Ryszardem Forbrichem. Oskarżony wyjaśnił także, iż spotkał się z roszczeniami Ryszarda Forbricha o wypłatę specjalnych premii za to, że klub się utrzymał. Oskarżony pracował nad rozwojem klubu, uzyskując wiarygodność finansową, nowych sponsorów, wspomagając budowę nowych boisk, a także wymieniając grupę co najmniej 20 piłkarzy. Popadał jednak przez to w coraz większy konflikt z tak zwanymi „Arkowcami”, czyli kibicami Arki Gdynia, gdyż jego decyzje nie były przez nich rozumiane. Próbowali oni wpływać na decyzje zarządu klubu i trenerów. Oczekiwali, że będzie on „wchodził” w „pozasportowe układy”. Oskarżony wyjaśnił, iż w tym sezonie miały miejsce mecze, które trudno było zrozumieć. Takim meczem był mecz ze Stomilem Olsztyn. Klub ten miał zapewniony spadek z ligi. Arka Gdynia przegrała jednak ten mecz 3 do 0, choć była sportowo zdecydowanie lepszą drużyną. Po tym meczu oskarżony podjął znowu decyzję o wymianie wielu zawodników. Był to okres, kiedy zupełnie odciął się od Ryszarda Forbricha. Oświadczył, iż nie chciał w to „brnąć”. Podczas kolejnego sezonu 2003/2004 weszła w życie ustawa o korupcji w sporcie. Oskarżonemu wydawało się, że z uwagi na ten fakt, w tym sezonie będzie o wiele łatwiej. Arka Gdynia pozyskała króla strzelców II ligi - Grzegorza Podstawka. Sytuacja finansowa klubu była coraz lepsza. Oskarżony wraz z Radą Nadzorczą nakreślili strategię, wyznaczyli cel, by w ciągu 3 lat awansować do I ligi. Sezon 2003/2004 okazał się być jednak bardzo feralny dla klubu, gdyż klub zakończył rozgrywki w strefie barażowej. Klub Arka Gdynia grał w barażach ze Śląskiem Wrocław. Wyniki spotkań z tego sezonu wskazują na to, że „środowisko Forbricha” chciało pokazać, że bez ich pozasportowej pomocy, klubowi nie uda się utrzymać. Są to jedynie podejrzenia oskarżonego, gdyż nie miał już wówczas żadnych kontaktów z Ryszardem Forbrichem. Runda jesienna sezonu 2003/2004 była dla klubu tragiczna. Jesienią 2003 roku oskarżony zrezygnował z trenera Marka Kusto i zatrudnił trenera Piotra Mandrysza. Pracował jednak tylko pół roku, gdyż dopuścił do tego, że to kibice ustalali skład drużyny na dane mecze. Kibice zrozumieli, że oskarżony nie będzie utrzymywał żadnych kontaktów z Ryszardem Forbrichem, dlatego też sami zaczęli się z nim kontaktować, w celu załatwiania meczów dla Arki Gdynia. Co jakiś czas do oskarżonego dochodziły ze strony kibiców żądania, aby przekazywał im pieniądze, po to by mogli wpływać na decyzje sędziowskie. Spotykał się z pretensjami, że daje im za mało pieniędzy i sami dokładają pieniądze na te cele. Dlatego też oskarżony zatrudnił trenera Mirosława D., który wiele spraw w klubie uporządkował. Uzyskali także wielu wartościowych graczy.
Oskarżony oświadczył, iż prawdopodobnie było wiele takich sytuacji, kiedy kibice mieli swoje dojścia do sędziów lub załatwiali to przez kierownika drużyny Wiesława K., który miał możliwość zaproszenia sędziów na kolację. Oskarżony podał, iż nie ma nic wspólnego ze zdarzeniami opisanymi w przedstawionych mu zarzutach. Nie miał w tym czasie już żadnego kontaktu z Ryszardem Forbrichem. Nie wyklucza, że te mecze opisane w zarzutach mogli załatwiać kibice, ale wiedzy szczegółowej na ten temat nie ma. Wiele razy protestował przeciw temu, aby angażować się w takie układy.
Decyzje o ewentualnych pozasportowych układach kibice podejmowali kolektywnie. Oni czuli się bardzo mocni. Oskarżony swoją rolę w tym procederze postrzegał, jako rolę ofiary, która była zmuszana do szukania środków na cele załatwiane przez kibiców. Podobnie ocenia postawę i rolę kierownika Wiesława K., który także, według oskarżonego mógł być jedynie narzędziem w ręku kibiców. Przyznał, iż takie sytuacje mogły mieć miejsce, ale jedynie do awansu do I ligi. Był przekonany, że po awansie kibice już nie prosili Wiesława K. o podjęcie takich czynności. Przedstawicielem środowiska kibiców w Radzie Nadzorczej klubu był Jakub Polak. Oskarżony oświadczył, iż był przekonany, że nie miał od czasu wejścia w życie ustawy o korupcji w sporcie, czyli od lipca lub sierpnia 2003 roku żadnego kontaktu z sędziami, ani też z Ryszardem Forbrichem. Unikał wręcz takich kontaktów. Z Ryszardem Forbrichem w sezonie 2002/2003 miał kontakt może z dwa bądź trzy razy. Wielokrotnie w tamtym czasie jednak dzwonił do niego. Wyjaśnił także, iż Ryszarda Forbricha poznał zupełnie przypadkowo, podczas meczu w Poznaniu. Był tam w strefie VIP i mógł z nim porozmawiać. Podczas tej rozmowy Ryszard Forbrich chwalił się swoimi możliwościami w zakresie wpływania na wyniki spotkań piłkarskich. Mówił o swoich szerokich kontaktach w środowisku. Zdarzało się, że przed jakimś meczem Ryszard Forbrich dzwonił do Wiesława K. i namawiał do tego, aby mu zapłacili pieniądze za korzystny wynik dla klubu. Potem on określał, w jaki sposób należy te pieniądze mu przekazać. Pieniądze przekazywane były zgodnie z jego poleceniem albo przez sędziego danego spotkania, albo przekazem pocztowym. Na początku Ryszard Forbrich dzwonił w takich sprawach do Wiesława K., a później już bezpośrednio do oskarżonego. Wiesław K. informował oskarżonego o tym, że dzwonił Ryszard Forbrich z takimi propozycjami. Podczas tych rozmów uzyskiwał od Ryszarda Forbricha informację, kto będzie sędzią danego meczu. Gdy Ryszard Forbrich rozmawiał z oskarżonym to prowadził rozmowę w taki sposób, że oskarżony odbierał to jako formę szantażu. Było kilka takich sytuacji, że po tych rozmowach oskarżony przystał na jego propozycje i szantaże. Po meczu przekazywali pieniądze sędziemu, który im pomógł w osiągnieciu korzystnego wyniku. Decyzję o tym, czy „wejść” w propozycję Ryszarda Forbricha podejmował razem z Wiesławem K. i Jakubem Polakiem. Niekiedy mechanizm był taki, że to kibice prosili o pieniądze na ten cel, bądź też twierdzili, iż wyłożyli już pieniądze i muszą się rozliczyć. Zdarzało się także, że kibice przychodzili bezpośrednio do kasjera Grzegorza Gąsiorowskiego. Powoływali się na ustalenia z oskarżonym, których nie było, żądali pieniędzy i je otrzymywali. Najczęściej po te pieniądze przychodził Jakub Polak, przedstawiciel kibiców w Radzie Nadzorczej. Oskarżony oświadczył, iż nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek osobiście przekazywał pieniądze sędziom. Pieniądze przekazywał Wiesław K., bądź też kibice. Zaznaczył, iż sytuacje te miały miejsce przed wejściem w życie ustawy o korupcji w sporcie, tj. jedynie w sezonie 2002/2003. Później zupełnie nie zajmował się „tymi sprawami” i nie miał żadnych kontaktów z Ryszardem Forbrichem. Pieniądze dla kibiców były w wysokości kilku tysięcy złotych, mogło być to czasami 10.000 złotych. Nie był informowany przez kibiców, na jaki konkretny mecz ma dać te pieniądze. Był przekonany, że jeśli nie będzie się na to godził to będzie musiał odejść z klubu i wtedy straci na tym klub, jak również ucierpi wizerunek oskarżonego jako osoby publicznej, gdyż był radnym w Gdyni. Kiedy przekazywał pieniądze na te cele, to nie interesowały go szczegóły. Gdy podczas przekazywania pieniędzy padało nazwisko sędziego to „puszczał to mimo uszu”. W okresie, gdy rozmawiał jeszcze z Ryszardem Forbrichem o płaceniu sędziom, wysokość kwoty, jaką należy przekazać sędziemu ustalał Ryszard Forbrich. Zazwyczaj, kwoty te były dla klubu za wysokie i oskarżony żądał obniżenia ich do kilku tysięcy złotych. Zadaniem Ryszarda Forbricha było zorganizowanie wszystkiego. To on dzwonił z propozycją usługi, a następnie do sędziego i krótkimi stwierdzeniami polecał sędziemu sędziowanie na korzyść klubu Arka Gdynia. Często zdarzało się, że włączał w telefonie opcję prowadzenia równoczesnej rozmowy z danym sędzią i oskarżonym. Po sezonie 2002/2003 oskarżony nie zajmował się tym, a z Ryszardem Forbrichem kontaktowało się środowisko kibiców. Podał także, iż zatrudnił Wojciecha W., gdyż „wpadli” wówczas w strefę barażową, a trener Piotr Mandrysz nie radził sobie już z zespołem. Chciał wstrząsnąć drużyną i w tym celu zatrudnił Wojciecha W. Podał także, iż jest przekonany, że Wojciech W. nie wpływał na wynik zawodów.
W postępowaniu sądowym oskarżony Jacek Milewski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Odmówił składania wyjaśnień i podtrzymał wcześniej złożone wyjaśnienia. Dodał także, iż Anna Czajkowska jest osobą, która wykonywała polecenia zarządu. Oświadczył, iż jest przekonany, że uległa Prokuraturze i dlatego wszystko potwierdziła.
W końcowym etapie postępowania Jacek Milewski złożył ponownie wyjaśnienia. Oświadczył, iż w 2001 roku po raz pierwszy zaangażował się w środowisko piłki nożnej. Do tej pory nigdy nie uczestniczył w organizacji profesjonalnego futbolu. Objął klub po awansie Arki Gdynia, która była w bardzo złej kondycji finansowej. Oczekiwano od niego uzdrowienia tejże sytuacji. Dzięki temu, że w pierwszym sezonie nie obowiązywało „prawo Bosmana”, mógł dokonywać przebudowy. Wymienił 3 trenerów i 40 piłkarzy. Zespół utrzymał się cudem, bo II liga była osiemnastozespołowa. Podczas kolejnego sezonu okazało się, że będzie jeszcze trudniej, gdyż zredukowano ligę do 16 zespołów. Niespodziewanie okazało się, że przebudowana Arka Gdynia zajęła VII miejsce. Pojawiły się głosy o awansie, wytyczono trzyletni plan wejścia do Ekstraklasy i tak klub powiększył swoje zadłużenie, zarówno wobec właścicieli, jak i dostawców. Zadłużenie wynosiło 2.000.000 złotych - były to pożyczki. W tym czasie, w 2003 roku wszedł w życie przepis o karaniu korupcji w piłce nożnej. Zdaniem oskarżonego było to jednoznaczne z przebudową zespołu, by jego wartość zależała od umiejętności piłkarskich. Klub powinien przebudować swoją siłę sportową, w takim celu by uniezależnić się od jakiegokolwiek wpływu zewnętrznego, by siła piłkarska świadczyła o tym, gdzie się Arka Gdynia znajduje w tabeli.
Odnosząc się do funkcji kierowniczej w zorganizowanej grupie przestępczej, jaką mu przypisano oświadczył, iż nigdy nie pełnił takiej roli. Nie miał wpływu na Jakuba Polaka, gdyż był on członkiem Rady Nadzorczej oraz reprezentował środowisko kibiców, z którymi oskarżony był skonfliktowany. Także jego wpływ na poczynania Ryszarda Forbricha był żaden. Była to osoba, która starała się wywierać wpływ na wszystkich w polskim futbolu. Oświadczył, iż Ryszard Forbrich traktował oskarżonego jak „harcerzyka”, jak osobę niewiarygodną, osobę, z którą on nie może współpracować, do której w ogóle nie będzie się odzywać. Oskarżony unikał z nim wszelkich możliwych kontaktów w sezonie 2003/2004. Zaczęli się odzywać w drugim roku jego pracy w klubie Arka Gdynia. Poznali się w 2002 roku, w Poznaniu, na którymś z meczów, za pośrednictwem Wiesława K. Pracując rok w klubie dowiedział się o układach w polskim futbolu. Wiesław K. wiele wiedział i mówił oskarżonemu o tym, że są różnego rodzaju układy, że pracując wiele lat nie miał takiego sezonu, by jakikolwiek awans odbył się uczciwie, jakiekolwiek mistrzostwo, czy puchar. Podawał wiele przykładów, gdzie padały wyniki meczów. W ten sposób wprowadzono oskarżonego w nastrój, że Arka Gdynia też musi w tym kręgu się poruszać. Oświadczył także, iż nie jest prawdą, że Wojciech W. pojawił się w klubie, bo był umocowany przez Ryszarda Forbricha. Oskarżony podał, iż poszukiwał trenera, gdyż zrezygnował dotychczasowy trener, a do końca rozgrywek zostało kilka meczy. Drugą kandydaturą była osoba Marka Wojdyły, jednak nie posiadał on licencji na pracę w rozgrywkach i nie wyraził zgody na kandydowanie. Wielu trenerów w polskiej piłce nożnej nie posiadało uprawnień do pracy, czasami szukano kogoś w zastępstwie bez kwalifikacji. Wojciech W. sam się do nich zgłosił, a przyprowadził go Wiesław K. Zespołowi potrzebny był wstrząs. Trener Wojciech W. powiedział, że jeśli utrzyma zespół w II lidze - zostanie, jeśli nie - odejdzie. Okres jego pracy to 2 miesiące. Po utrzymaniu Arki Gdynia w II lidze w sezonie 2004/2005 został dyrektorem sportowym klubu, a nowym trenerem został Mirosław D., który zorganizował sobie cały zespół wraz z poszczególnymi działami. Oskarżony oświadczył, iż nie miał wpływu na działania w polskiej piłce nożnej. Jego filozofia była taka, żeby dać samodzielność działania, albowiem nie był w stanie kontrolować pracy każdej osoby zatrudnionej w klubie. W jego ocenie prowadzenie klubu piłkarskiego wpisano w ramy prowadzenia zorganizowanej grupy przestępczej nadając temu taki sam wymiar. Wszystko to działo się za czasów rządów PIS, które szukały w piłce nożnej procederów korupcyjnych na siłę.
Jeśli chodzi o relacje z Wiesławem K. oskarżony oświadczył, iż była to osoba, która od zawsze pracowała w piłce nożnej. Wiesław K. obciążał go swoimi wyjaśnieniami i zeznaniami, gdyż byli skonfliktowani. Wiesław K. obsadził w klubie wszystkich ze swojej rodziny odpowiednimi funkcjami. Pracowała tam jego żona, dwóch synów, wielu jego znajomych. Oskarżony w ciągu 2 lat swojej pracy zwolnił większość członków jego rodziny, przedstawiając im ich niewłaściwe zachowania. Syn Wiesława K.- Piotr był zatrzymany podczas tzw. „ustawki”. Oskarżony nigdy nie tolerował, tzw. rodzinnych firm za pieniądze prywatnych osób.
Nigdy nie miał zastrzeżeń, co do pracy Grzegorza Gąsiorowskiego, który miał nadzorować audyty w klubie. Z tej roli wywiązywał się rzetelnie, co potwierdzały profesjonale, zewnętrzne audyty finansowe.
Odnosząc się do poszczególnych meczów objętych zarzutami wyjaśnił, iż mecz Błękitni Stargard Szczeciński – Arka Gdynia był klasycznym przykładem meczu, gdzie w jego ocenie szantażowano dwie strony. W drużynie Błękitni Stargard Szczeciński trenerem był E. Junior, w związku z tym oskarżony nie mógł liczyć na normalne sędziowanie i dostał propozycję korupcyjną. Nie pamięta, czy padła ona ze strony Ryszarda Fobricha, czy za pośrednictwem Wiesława K. Oświadczył, iż faktycznie przekazał pieniądze obserwatorowi tego meczu i sędziemu, chociaż sportowo byli zdecydowanie lepszym klubem. Po paru kolejnych meczach spadli i wycofali się z rozgrywek.
Odnośnie meczu Podbeskidzie Bielsko Biała – Arka Gdynia oskarżony wyjaśnił, iż, zakończył się on remisem po bardzo twardej walce. Nie wręczał nikomu żadnej korzyści i nikomu nie obiecywał żadnych korzyści. Nie może wykluczyć, że były telefony od Ryszarda Forbricha, naciski, jednak oskarżony nie uczestniczył w żadnym procederze korupcyjnym.
W zakresie meczu Ceramika Opoczno - Arka Gdynia wyjaśnił, iż Ceramika Opoczno była zorganizowana podobnie do klubu Arka Gdynia pod względem poziomu sportowego i budżetowego. Oskarżony nie obawiał się wyjazdu do Opoczna sportowo. Był pewien tego, że nie składał nikomu żadnych propozycji. Pojawiły się takie zarzuty, ale nie wiedział, kto mógłby to zrobić. Oskarżony na pewno nie wręczał żadnych pieniędzy po tym meczu. Po meczu byli zaproszeni do hotelu na kolację.
Odnośnie meczu Polar Wrocław – Arka Gdynia wyjaśnił, iż Polar Wrocław był bardzo słabym klubem. Jechali na ten mecz w kilka osób, m.in. oskarżony Jakub Polak. Obserwator PZPN jechał z nimi od połowy trasy. Prawdopodobnie od Ryszarda Forbricha dostali telefonicznie instrukcję, żeby zabrać obserwatora z dworca PKP. Obserwator wysiadł z samochodu przed Wrocławiem. Nie jechał z nimi sędzia tych zawodów. Oskarżony nie wręczał żadnej korzyści majątkowej ani obserwatorowi, ani sędziom. Kilka miesięcy wcześniej doszło do bitwy ulicznej między kibicami i dlatego wszystkie rogatki Wrocławia, okolice stadionów były monitorowane przez patrole policji. Kibice Śląska nie byli wpuszczani na stadion. Oskarżony bał się, że jeśli zostaną zatrzymani to zostaną spisane ich nazwiska, a oskarżony nie chciał się narażać. Nie chciał, żeby ten fakt, iż jadą razem został zapisany w protokołach.
Mecz Arka Gdynia – Podbeskidzie Bielsko Biała był meczem, który oskarżony ewidentnie odczuł, jako próbę wymuszenia korzyści majątkowej od klubu za to, że będzie uczciwe sędziowanie na boisku i klub nie zostanie skrzywdzony. Ryszard Forbrich wymusił na oskarżonym wręczenie korzyści majątkowej sędziemu Marcinowi N. Oskarżony nie znał tego sędziego. Byli umówieni za pośrednictwem Ryszarda Forbricha. Wręczył mu pieniądze przed meczem i później nigdy nie miał z nim do czynienia. Odczuł to jako swoistego rodzaju haracz za to by mieli jakiekolwiek szanse na utrzymanie. Oświadczył, iż zarzutów za ten sezon postawiono klubowi Arka Gdynia wiele i gdyby byli tak skuteczni i atrakcyjni w gratyfikowaniu sędziów, to powinni ten sezon skończyć awansem. Natomiast większość spotkań kończyła się remisem, a ostatecznie sezon zakończyli barażami.
Mecz Arka Gdynia – Pogoń Szczecin był bardzo ważny dla Pogoni Szczecin, która nawet remisując zyskiwała awans do Ekstraklasy. Klub prowadziła od 2 sezonów rodzina Ptaków, którzy mieli duże doświadczenie. Prowadzili wiele klubów z sukcesami. Klub został postawiony w takiej sytuacji, że zaproponowano mu wręczanie korzyści majątkowej w zamian za to, żeby mieli jakikolwiek szanse na boisku, żeby mogli zejść z twarzą i honorem z boiska. Nie było mowy, o tym że wygrają.
Arka Gdynia na swoim boisku potrafiła się dobrze bronić. Jakiekolwiek, propozycje docierały do oskarżonego za pośrednictwem Wiesława Kędzi, kierownika drużyny, sam oskarżony oświadczył, że domyślał się, że pochodziły one od Ryszarda Forbricha. W środowisku piłkarskim było „tajemnicą poliszynela”, że są kluby, które Ryszard Forbrich bardzo lubił. Ryszard Forbrich uważał, że Arka Gdynia nie wywiązuje się z zobowiązań i on przymusi ją do tego, by zachowywała się posłusznie. Ten sezon był klasycznym tego przykładem, bo albo mecze Arki Gdynia kończyły się remisem albo przegraną.
Postawa oskarżonego, w związku z przepisami dotyczącymi korupcji była jednoznaczna. Chcieli stworzyć niezależny twór, który będzie z ramienia PZPN. Byli później wielokrotnie zmuszani do płacenia pieniędzy, żeby ich sędziowie mogli jeździć na mecze. To była oferta wręczenia pieniędzy sędziom i obserwatorom. Prawdopodobnie był to klasyczny przykład asekurowania się i ustawień z dwóch stron.
Oskarżony był przekonany, że w tym meczu pieniądze przekazywał Wiesław K. Wyjaśnił także, iż wielokrotnie spotkał się w hotelu „Nadmorski” z prezesami różnych klubów. Nie pamiętał zdarzenia, by przed tym meczem zjadł śniadanie z sędzią tego meczu w hotelu „Nadmorski”. Nie wykluczył jednak, że tak mogło być.
Klub Arka Gdynia nie jest kapitałowo powiązany z hotelem „Nadmorski”. Prezes tego hotelu był członkiem Rady Nadzorczej klubu Arka Gdynia. W hotelu tym mieszkało wiele osób, począwszy od prezesa Michała Listkiewicza, poprzez prominentnych gości tego klubu, kadry narodowe biorące udział w meczach narodowych organizowanych przez PZPN, sędziowie prowadzący zawody z udziałem Arki Gdynia prawdopodobnie też. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy sędziowie przebywali w hotelu na koszt klubu, czy płacili za siebie. Hotel był jednym z partnerów wspierających klub Arka Gdynia. Oskarżony w tym hotelu nie był na żadnym obiedzie, śniadaniu, ani nie brał udziału w żadnym spotkaniu z Ryszardem Forbrichem. Pub „America” jako restauracja nie był powiązany z Arką Gdynia. Jego właściciel był sponsorem klubu po jego awansie do Ekstraklasy. Oskarżony w tym pubie był 2, 3 razy. Po awansie Arki Gdynia podpisali umowę. Nie było bezpośredniego powiązania klubu z pubem „America”.
Oskarżony oświadczył, iż nigdy nie był u Ryszarda Forbricha w Kołobrzegu. Zapraszał Henryka K. na wszystkie oficjalne spotkania jako prezesa związku. Oskarżony spotkał się z nim w hotelu „Nadmorski” i pubie „America”. W okresie, kiedy był prezesem, tj. w ciągu tych 6 lat odbyło się 6 takich spotkań. Na rok było organizowane jedno spotkanie, ale nie we wszystkich oskarżony brał udział. Hotel „Nadmorski” był traktowany, jak ich drugi dom. Mieszkali tam trenerzy, korzystali z odnowy, spali wszyscy testowani zawodnicy. Jak wyjaśnił oskarżony potrzebowali takiego miejsca z prestiżem, gdzie mogliby porozmawiać z partnerami.
Podczas meczu Arka Gdynia – ŁKS Łódź, Arka Gdynia zremisowała, pomimo tego, iż grała u siebie. Oskarżony nie miał kontaktu z obserwatorem i sędzią tego spotkania. Miał pretensje do trenerów za wynik tego meczu, bo według niego nie poprowadzili go właściwie. Arka Gdynia powinna wygrać ten mecz. Dla oskarżonego remis w Gdyni był porażką.
Odnośnie meczu Tłoki Gorzyce – Arka Gdynia wyjaśnił, iż jechał z kimś na ten mecz, ale nie pamiętał z kim. Na ten mecz jechali przez Warszawę. Wcześniej był w Gorzycach, gdzie pomagali powodzianom. Nie może się zgodzić z Prokuratorem, który twierdzi, że spotkał się z sędzią tego meczu w Warszawie. W trakcie całej drogi z Gdyni do Warszawy jest wiele stacji BTS i wielu kibiców jeździło tą trasą. Oskarżony nie miał z nikim żadnych kontaktów. Nikomu nie wręczał żadnej korzyści majątkowej. Nie znał sędziego i nie spotykał się z nim. Zespół Tłoki Gorzyce po tym meczu spadł z ligi. Ten mecz zawodnicy Arki Gdynia grali w przewadze liczebnej 11 na 10. Był przekonany, że powinni ten zespół rozgromić, jednak jedynie zremisowali. Ten mecz między innymi przesądził o rozstaniu z trenerem Piotrem Mandryszem. Tłoki Gorzyce były w takiej sytuacji, że to oskarżony mógł podejrzewać ich o oddziaływanie na zachowanie sędziów. Oświadczył także, iż nigdy nie miała miejsca sytuacja, by posługiwał się w tym okresie drugim telefonem. Miał jeden jedyny numer, który był znany powszechnie i publikowany na stronie internetowej. Najpierw miał telefon w sieci Centertel, a później Orange, gdzie miał duże upusty, w związku z tym, że był jej użytkownikiem od dłuższego czasu. Nie miał żadnego niezarejestrowanego numeru telefonu.
Poruszając kwestię meczu Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski oświadczył, iż prawdopodobnie także spotkał się przed meczem z sędzią tego spotkania, jednak niczego mu nie wręczał i niczego nie obiecywał. Oskarżony spotkał się z nim, bo mecz grali u siebie jako gospodarze. Na to spotkanie ktoś ich umówił. W materiale dowodowym przewija się nazwisko Mariana Duszy, ale oskarżony go nie znał. Prawdopodobnie było to działanie Wiesława K. Oskarżony spotkał się z nim w hotelu „Nadmorski”, gdyż oczekiwano od niego, żeby potwierdził, iż jeśli te zawody wygrają odwdzięczą się sędziom.
W przypadku meczu Ruch Chorzów – Arka Gdynia wyjaśnił, iż przed meczem spotkał się z sędzią Mariuszem G. - celowo. Byli umówieni przez Ryszarda Forbricha i rozmawiali o tym, że sędzia dostanie pieniądze, gdy Arka Gdynia wygra. Była to końcówka rozgrywek, ważyły się losy, kto z kim będzie grał. Byli w sytuacji, kiedy każde punkty mogły coś zmienić, o czymś przesądzić. Trzeba było więc walczyć do końca. Na zwycięstwo naciskali zarówno Wiesław K., jak i kibice. Ruch Chorzów grał 10 lat i tutaj też chodziło o to, by się pokazać sportowo. Oni także korzystali z tego typu pomocy, tego rodzaju wsparcia. Było wiadomo, że Arka Gdynia przegra ten mecz. Oskarżony spotkał się z Mariuszem G., gdyż lubił tego człowieka. To był jedyny sędzia, z którym miał kontakt. Wręczył mu 20.000 złotych łapówki. Oskarżony nie pamiętał tego konkretnego zdarzenia, ale pamiętał schemat. Nie wiedział, od kogo fizycznie wziął te pieniądze, nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. Jeśli oskarżony potrzebował pieniędzy na tego typu wsparcie, to przeznaczał na to pieniądze sponsorskie, kibicowskie, ale napewno nie były to pieniądze klubowe. Nie było takiej możliwości, żeby brać pieniądze z kasy, bo klub był i jest nadal zbyt słaby. Kierownik mógł wziąć po meczu pieniądze na organizację kolejnych meczów. To wyczerpywało możliwości finansowe klubu. Oskarżony miał wówczas kilku sponsorów, którzy przychodzili do niego z pieniędzmi, którzy je oskarżonemu dawali. W ślad za tymi pieniędzmi nie szły jednak żadne dokumenty. Czasami też były to pożyczone pieniądze. Dwukrotnie Jakub Polak wyciągnął swoje osobiste pieniądze. Pomimo wręczenia tej kwoty Arka Gdynia spotkanie przegrała. Po tym meczu oskarżony odebrał część kwoty od sędziego Mariusza G., bo uznał, że nie dostali szansy na zwycięstwo, a było to prestiżowe spotkanie.
Podczas spotkania Zagłębie Sosnowiec – Arka Gdynia nie przekazywał żadnych korzyści majątkowej. Nic nie wiedział o wręczaniu korzyści majątkowej podczas tego meczu.
W latach 2003-2004 wycofał się z rozmów na temat wsparcia, ulegania szantażom. Nie chciał prowadzić żadnych rozmów w tym temacie, ale wiedział, że jakieś rzeczy się dzieją, tylko już bez jego udziału.
Mecz Polkowice – Arka Gdynia zakończył się remisem. Trenerem był wówczas Mirosław D. W tym sezonie Arka Gdynia awansowała z III miejsca. Oskarżony nie był zadowolony z remisu.
Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec Święokrzyski był to mecz w Gdyni, przed którym oskarżony spotkał się z Mirosławem S. - prezesem KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Widywał go wielokrotnie, obaj panowie się lubili. Oskarżonemu nie zależało mu na tym, by jego klub przegrał, ale także nie wypadało proponować pieniędzy klubowi, który chciał grać sportowo. Spotkali się na kolacji w przeddzień zawodów.
Oskarżony oświadczył, iż nigdy nie miał takiego przeświadczenia, że płacąc pieniądze sędziom będą się oni odwdzięczać Arce Gdynia podczas zawodów. Chodziło o to, żeby zapewnić taką sytuację, żeby Arka Gdynia nie została skrzywdzona. Sponsorzy nie mieli świadomości, na co te pieniądze są przeznaczane. Sam nie znał się na piłce nożnej, dlatego jeździł na mecze, żeby zobaczyć, jak to wygląda, żeby mieć obraz widowiska sportowego, tego co się dzieje na boisku. Wielokrotnie widział, że Arka Gdynia jest krzywdzona.
Na zakończenie dodał, że przez całe swoje życie osobiste angażował się w życie społeczne. Przez wiele lat prowadził działania opozycyjne. Miał też wiele dokonań, będąc osobą zaufania społecznego prowadził Miejski Ośrodek Sportu, podnosił rangę sportu, pracował jako radny.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym Ryszard Forbrich nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów.
Oświadczył, iż był na meczu Arka Gdynia - Górnik Polkowice. Obserwatorem był wówczas Marian Dusza. Zaprosił go na ten mecz jego kolega Wojciech W. Mecz sędziował Mariusz G. Okazało się, że grające kluby „dogadały” się, aby uzyskać remis. Oskarżony oświadczył, iż nie „działał” na tym terenie. Rządził tam „Król Północy", czyli Henryk K., prawa ręka Michała Listkiewicza. Henryk K. był prezesem Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Działał z pozycji siły. Wchodził do szatni sędziego i jako wysoko postawiona osoba, wymuszał na sędziach korzystne sędziowanie dla drużyn z północy Polski.
Oskarżony oświadczył, iż nigdy nie pomagał takim drużynom, jak Arka Gdynia, Pogoń Szczecin, Lech Poznań, Kujawiak Włocławek.
Oświadczył, iż nie podejmował żadnych działań dotyczących doprowadzenia do skorumpowania sędziów meczów piłkarskich klubu Arka Gdynia. Nie wykluczył jednak, że „być może gdzieś dzwonił” bądź dawał Jackowi Milewskiemu numer telefonu do sędziego. Wiedział, że Jacek Milewski - prezes tego klubu, jeździł na spotkania z sędziami jego drużyny. Podał, iż Jacek Milewski dzwonił do Artura Sz., żeby pomógł mu w zwycięstwie Arki Gdynia w meczu z Zagłębiem Lubin w dniu 12 marca 2004 roku. Spotkanie to zakończyło się porażką Arki Gdynia 2 do 3. Artur Sz. półoficjalnie zgłosił w PZPN, że miał spotkanie z Jackiem Milewskim i że ten złożył mu propozycję korupcyjną. Jacek Milewski miał mu zaproponować „sporą sumę”. Oskarżony oświadczył, iż nie przypomina sobie, żeby dostawał kiedykolwiek jakieś pieniądze od Jacka Milewskiego.
Pieniądze z Arki Gdynia, za pomoc w ustawieniu meczów otrzymał Robert Werder. Za pomoc w wygraniu przez Arkę Gdynia meczu z Górnikiem Zabrze w dniu 29 października 2005 roku, wygranym przez Arkę Gdynia 3 do 0, otrzymał kwotę 20.000 złotych bądź 30.000 złotych.
Ponadto, w związku z „odpuszczeniem” meczu Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski rozegranym w dniu 14 maja 2005 roku, prezes KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - Mirosław S. wziął od Arki Gdynia około 40.000 złotych.
Oskarżony poznał się z Jackiem Milewskim w Poznaniu na meczu Lecha Poznań. Być może spotkał się z nim we Wronkach. Nie widział go jednak od 2-3 lat.
Odnośnie meczu Pogoń Szczecin - Arka Gdynia z dnia 20 września 2003 roku, oskarżony wyjaśnił, iż być może dzwonił do niego Piotr K. i mówił, że jedzie w tamtym kierunku.
Ponadto wyjaśnił, iż raz bądź dwa razy dzwonił do oskarżonego ówczesny trener Pogoni Szczecin - Bogusław Baniak, a następnie podał do telefonu Dawida Ptaka, który pytał oskarżonego, o to, czy nie wie, czy Piotr K. przyjeżdża pociągiem, gdyż chcą go odebrać z dworca. Poprosił oskarżonego, aby zadzwonił do Piotra K. i zapytał go o to. Oskarżony uzyskaną informację przekazał następnie Dawidowi Ptakowi. Oskarżony nie domyślał się jednak, iż chodzi o to, że przedstawiciele Pogoni Szczecin chcą wręczyć pieniądze sędziemu. Oprócz meczu Pogoń Szczecin - ŁKS Łódź, gdzie sędziował Sławomir B., oskarżonemu nic nie było wiadomo, aby działacze Pogoni Szczecin wręczali jakimś sędziom pieniądze.
Odnosząc się do sytuacji w Arce Gdynia oskarżony oświadczył, iż wiedział o tym, że były podejmowane działania związane z pozyskiwaniem sędziów. „Głównodowodzącym” był Henryk K. - szef Okręgowego Związku Piłki Nożnej, który odbierał sędziów i obserwatorów i ich gościł. Oskarżony podał, iż zna Henryka K. od lat, w związku z działalnością w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej. Gdy prezesem Arki Gdynia został Jacek Milewski, Henryk K. zorganizował spotkanie oskarżonego i Jacka Milewskiego. Spotkanie odbyło się około 50-70 kilometrów do Wronek. Jacek Milewski poprosił wówczas oskarżonego, by porozmawiał z sędziami z jego „terenu” o meczach Arki Gdynia. Z jego wypowiedzi wynikało, że jest gotów płacić sędziom za pomoc w wygranych Arki Gdynia.
Jakiś czas potem zadzwonił do oskarżonego Henryk K. uprzedzając, że będzie dzwonił do niego Jacek Milewski. Podczas rozmowy Jacek Milewski poinformował go, iż przyjedzie do niego Wiesław K. - kierownik drużyny i „coś mu przywiezie”. Oskarżony był wówczas w Kołobrzegu. Spotkał się z Wiesławem K. w ośrodku wczasowym „LECH” gminnej Spółdzielczości. Wiesław K. na to spotkanie przyjechał z Januszem Kupcewiczem. Oskarżony otrzymał wówczas od nich paczkę, w której najprawdopodobniej były pieniądze. Następnego dnia przyjechał do oskarżonego Henryk K. i odebrał paczkę. Powiedział oskarżonemu, że nie wypada mu brać pieniędzy bezpośrednio „od swoich ludzi z Arki” i stąd jego pośrednictwo. Zdaniem oskarżonego Jacek Milewski był przekonany, że te pieniądze są dla niego.
Podczas kolejnych spotkań Henryk K. poprosił oskarżonego, żeby kontaktował się z sędziami spotkań Arki Gdynia i rozmawiał z nimi. Dla Jacka Milewskiego oskarżony miał być osobą pośredniczącą w kontaktach z sędziami, choć tak naprawdę wszystko załatwiał Henryk K. Oskarżony miał być jedynie „słupem”. Za mecze Arki Gdynia załatwione z sędziami, oskarżony otrzymywał pieniądze, które ostatecznie trafiły do Henryka K. Drugą paczkę z pieniędzmi dostał od Arki Gdynia w 2004 roku, po utrzymaniu Arki Gdynia w II lidze. Przekazał ją również Henrykowi K. w miejscowości Podgaje.
Oświadczył, iż kupiony był również mecz z Arką Gdynia przez Szczakowiankę. Mecz ten sędziował Arkadiusz S. Przed tym meczem dzwonił do oskarżonego Grzegorz G. i mówił, że na ten mecz jedzie „jego człowiek” i pokaże Arce Gdynia, „gdzie jest jej miejsce w szeregu”. Zdaniem oskarżonego historia Arkadiusza S. pokazuje, że za awansami i spadkami stał Michał Listkiewicz i bez jego zgody nikt nie mógł awansować wśród sędziów. Arkadiusz S. pracował w tym samym zakładzie, co Jerzy G. Gdy Jerzy G. był szefem Kolegium Sędziów PZPN, chciał Arkadiusza S. wprowadzić do II ligi „tylnymi drzwiami”, bez zgody Michała Listkiewicza Faktycznie mu się to udało, ale Michał Listkiewicz „wkurzył” się i spowodował, że Arkadiusz S. był w II lidze tylko jeden sezon, a następnie spadł.
Wiosną 2005 roku odbył się mecz Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Mirosław S. przyjechał w przeddzień meczu i spał w hotelu „Nadmorski”. Oskarżony słyszał, iż Mirosław S. negocjował z działaczami Arki Gdynia wysokość pieniędzy za „odpuszczenie meczu”. Mówił, że „Arka nie wygra tego meczu, jeśli on nie dostanie kasy”. Działacze Arki Gdynia dali mu pieniądze w kwocie 30.000 złotych lub 40.000 złotych. Mirosław S. obiecał, że porozmawia z zawodnikami swojej drużyny, żeby mecz odpuścili. Sędzią tego meczu był Robert Werder, ale oskarżony wskazał, iż nie wiedział nic na temat „podejścia pod Werdera” w tym meczu. Wiedział natomiast, że Arka Gdynia zwróciła się do Roberta Werdera w przypadku meczu z Górnikiem Zabrze. Dostał on wówczas za ten mecz 20.000 złotych lub 25.000 złotych. Oskarżony oświadczył, iż Lech Saks posyłał Roberta Werdera tylko tam, gdzie Robert Werder chciał jechać i gdzie „były pieniądze”. Robert Werder miał bardzo dobre układy z sędziami warszawskimi. Sędziowie warszawscy sami wybierali sobie mecze i Lech Saks spełniał ich prośby. Nie wiedział, kto z działaczy dawał pieniądze Robertowi Werderowi za ten mecz Arki Gdynia.
Oskarżony wyjaśnił także, iż w meczu Arka Gdynia - Zagłębie Sosnowiec, którego sędzią głównym został Zbigniew R., obserwatorem Krzysztof W., około godziny przed rozpoczęciem meczu do Krzysztofa W. w sprawie tego meczu dzwonił Zenon T. Oskarżony wyjaśnił, iż nigdy nie pomagał klubowi Arka Gdynia w osiągnięciu korzystnych rezultatów, nie przekazywał informacji o obsadzie sędziowskiej i obserwatorów meczów tej drużyny.
Podał, iż spotkał się z Wojciechem W. w Kołobrzegu, ale spotkanie to miało charakter towarzyski. W spotkaniu tym brał udział także Marian Dusza i Jakub Polak. Odbyło się również spotkanie, podczas którego Wojciech W. przekazał oskarżonemu pieniądze od Jacka Milewskiego. Nie ustalali żadnych stawek dla sędziów i obserwatorów za pomoc w spotkaniach Arki Gdynia.
W późniejszych wyjaśnieniach oskarżony oświadczył, iż miał możliwości ustalenia obsady sędziowskiej i obserwatorów z tym, że nie miał takich informacji bezpośrednio z PZPN. Osiągał to drogą kontaktów ze środowiskiem i drogą eliminacji poszczególnych sędziów. Niektórzy sędziowie dzwonili do niego informując go, że jadą sędziować dany mecz. Sędziowie wydzwaniali także do innych osób „siedzących w tym środowisku” gdyż „szukali pieniędzy”. Do oskarżonego z takimi informacjami dzwonili np. Sławomir B., Mariusz G., Piotr W., K. Oskarżony oświadczył, iż w układzie między działaczami, a poszczególnymi sędziami był „swatką". Przyznał, iż jesienią 2004 roku pomagał działaczom Arki Gdynia i dzwonił na luźnej zasadzie do sędziów meczów Arki Gdynia, ale nie w każdej sytuacji. Robił to na prośbę Wojciecha W. i wcześniej Henryka K. Mówił sędziom, że Arka Gdynia jest „gościnna” i będą mieli załatwiony nocleg w hotelu „Nadmorski”. Henryk K. obiecał oskarżonemu, że Jacek Milewski załatwi mu za to wczasy, jednak tego nie uczynił. Oskarżony podał, iż 2 razy otrzymał od Jacka Milewskiego pieniądze, raz w kwocie 3.000 złotych, zaś za drugim razem była to suma 5.000 złotych.
Wyjaśnił, iż nic nie wie o meczu barażowym Arka Gdynia - Śląsk Wrocław rozegranym w czerwcu 2004 roku i sędziowanym przez Piotra Siedleckiego. Nie rozmawiał z Piotrem Siedleckim przed tym meczem, nie pośredniczył w żadnym kontakcie działaczy Arki Gdynia z Piotrem Siedleckim. Nie wiedział, czy Piotr Siedlecki dostał pieniądze za ten baraż ze strony klubu Arka Gdynia.
Ponadto, oskarżony oświadczył, iż trudno mu cokolwiek powiedzieć na temat zdarzeń korupcyjnych z udziałem Marcina P. i Marcina N. Nie widział ich kilka lat. Przyjaźnił się od lat z Ryszardem Ch. oraz Marianem M. i przez Ryszarda Ch. poznał Marcina N. Był to jego „pupilek”. Ryszard Ch. był prezesem związku w Koszalinie. Kontakty oskarżonego z Marcinem N. ograniczały się do tego, iż Jan B. - prezes związku, posiadający hurtownię ryb, za pośrednictwem Marcina N. przekazywał oskarżonemu rybę. Gdy Ryszard Ch. zmarł, prezesurę po nim przejął Marian M. Po śmierci Ryszarda Ch., Marcinem N. opiekował się Marian M. Oskarżonego łączyły z Marcinem N. kontakty telefoniczne. Czasami dzwonił zapytać, czy oskarżony nie ma telefonu do obserwatora. Oskarżony oświadczył, iż sam do Marcina N. raczej nie dzwonił. Marcin N. nigdy nie przekazywał mu żadnych pieniędzy.
Oskarżony nigdy osobiście nie wręczał pieniędzy sędziom za mecze, o których jest mowa w zarzutach.
Nie pamiętał także, by ktokolwiek prosił go o cokolwiek, w związku z meczem z dnia 13 września 2003 roku Arka Gdynia - GKS Bełchatów. Nie pamiętał, czy rozmawiał z Marcinem N. na temat tego meczu, ale nie mógł tego wykluczyć. Oświadczył także, iż nie znał w ogóle obserwatora Józefa D.
W zakresie meczu Arka Gdynia - Świt Nowy Dwór Mazowiecki z dnia 25 marca 2005 roku wskazać mógł jedynie, iż parę dni po meczu dzwonił do niego Marcin N., który powiedział oskarżonemu, że obserwator Stefan B. dał mu niską ocenę i przyjechał go „spuścić z ligi”. Marcin N. powiedział także, że spał razem ze Stefanem B. w hotelu „Nadmorski” i dzieli się tam pieniędzmi. Oskarżony nie wiedział jednak, od kogo dostał pieniądze.
W przypadku meczu Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok z dnia 13 sierpnia 2003 roku sędziowanego przez Marcina P. oświadczył, iż mógł rozmawiać z nim na temat tego meczu, ale nie przypomina sobie, by przekazywał mu jakiekolwiek propozycje.
W trakcie kolejnego przesłuchania, podczas którego przedstawiono oskarżonemu uzupełnione zarzuty wyjaśnił, iż nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Odmówił składania wyjaśnień. Podał jedynie, że nie zna w ogóle Grzegorza Gąsiorowskiego, Anny Czajkowskiej, Anny S., Józefa D., Mariusza Rogalskiego, Tomasza W., Piotra Aleksandrowicza i Andrzeja Kusaka.
W postępowaniu sądowym oskarżony Ryszard Forbrich przyznał się częściowo do stawianych mu zarzutów. Nie przyznał się do udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Oświadczył, iż nie znał Grzegorza Gąsiorowskiego, Anny Czajkowskiej, z Jackiem Milewskim miał kontakt towarzyski, zaś z Jakubem Polakiem miał śladowe kontakty towarzyskie. Kontakt z Jackiem Milewskim urwał się wiosną 2004 roku Z nikim nie uzgadniał sposobu działania, nikt nie był od niego zależny, ani oskarżony nie był zależny od innych. Przyznał się do zarzutów dotyczących meczu Arka Gdynia - Zagłębie Sosnowiec rozegranego dnia 03 września 2004 roku w Gdyni, meczu Arka Gdynia - Górnik Polkowice rozegranego dnia 01 października 2004 roku i meczu RKS Radomsko – Arka Gdynia w Radomsku. Oświadczył jednak, iż przyznaje się do nich częściowo. W żadnej z tych sytuacji nie wręczał nigdy osobiście korzyści majątkowych. Jego rola i to nie zawsze, polegała na byciu pośrednikiem w wymianie kontaktów telefonicznych. Z tego tytułu nie otrzymywał żadnych korzyści majątkowych.
Oświadczył, iż ma 62 lata, z czego przepracował 40 lat. Nie był karany. Zrobiono z niego „kozła ofiarnego” w całej sprawie. Nie wręczył żadnych korzyści, nie był działaczem żadnego klubu, nie brał udziału w profesjonalnych zawodach, nie miał żadnej mocy sprawczej. Media zrobiły z jego osoby „prowokatora afery piłkarskiej”. Jeśli sędziowie przyjmowali korzyści majątkowe to oskarżony nie miał na to wpływu. Jego rozmowy telefoniczne z sędziami miały charakter towarzyski. Sędziowie przed każdym meczem spotykali się z przedstawicielami jednej i drugiej drużyny, minimum na 2 godziny, przed każdym meczem. Również po meczach spotykali się w hotelach, restauracjach i pubach. Oświadczył, iż jest ofiarą własnej głupoty polegającej na pomocy innym. Robił to bezinteresownie. Wyjaśnił także, iż to Jacek Milewski dzwonił do niego. Oświadczył, iż parę lat temu, otrzymał od Jacka Milewskiego przekaz pieniężny na kwotę 4.000 złotych. Były to pieniądze za piłki okolicznościowe, które oskarżony załatwił we Wronkach. Piłki kosztowały – duże po 33 złote/jedna, a małe po 25 złotych. Jacek Milewski zamówił ich około 100. Przekazał oskarżonemu również kwotę 3.000 złotych dla dziennikarza z Warszawy, wobec którego Jacek Milewski miał zobowiązania. Oskarżony wyłożył te pieniądze, a następnie Jacek Milewski mu je oddał.
Wyjaśnił także, iż przed sezonem wczasowym w Kołobrzegu Jacek Milewski zadzwonił do oskarżonego i przekazał mu, że „wyśle chłopaka z przesyłką”. Wcześniej do oskarżonego zadzwonił Henryk K. uprzedzając, iż będzie telefonował Jacek Milewski. Następnie Wiesław K. z Januszem Kupcewiczem przywieźli oskarżonemu kwotę około 15.000-20.000 złotych. Jednak ani Wiesław K., ani Janusz Kupcewicz nie wiedzieli, na jaki cel mają być przeznaczone te pieniądze. Oskarżony przyjął pieniądze, a po 2 dniach przyjechał do niego Henryk K. i je odebrał. Jacek Milewski nie mówił oskarżonemu za co są te pieniądze dla Henryka K. Oskarżony oświadczył, iż z jego strony była to sprawa grzecznościowa. Wskazał, iż miała miejsce taka sytuacja, że zadzwonił do niego Henryk K. i powiedział mu, że ktoś będzie w Kołobrzegu i oskarżony ma odebrać od niego pieniądze, po które później miał się zgłosić sam Henryk K. Oskarżony wyjeżdżał wtedy z Kołobrzegu i umówili się, że spotkają się w miejscowości Podgaje.
Odnośnie zarzutu, do którego się częściowo przyznał, tj. meczu Arki Gdynia z Zagłębiem Sosnowiec, którego sędzią głównym był Zbigniew R., a obserwatorem Krzysztof W. dodał, iż o obsadzie tego spotkania dowiedział się od Zbigniewa R. Oskarżony oświadczył, iż Zbigniew R. zadzwonił do oskarżonego, gdyż oskarżony znał obserwatora tego spotkania. Zbigniew R. dzwonił do niego wielokrotnie. Najpierw zapytał o to, kto będzie obserwatorem, a potem, gdy był w Gdyni zadzwonił i przekazał oskarżonemu informację, iż obserwatorem jest Krzysztof W. i bardzo się go obawia. Poprosił oskarżonego, by „zamienił z nim dwa słowa”. W trakcie rozmowy wspomniał także, iż Wojciech W. obiecał mu, że jeśli będzie dobrze dla Arki Gdynia to będzie gratyfikowany. Oskarżony zadzwonił do Krzysztofa W. i powiedział mu, żeby potraktował Zbigniewa R. „po ojcowsku”. Krzysztof W. odpowiedział mu wówczas, że „wszystko musi być w porządku, zgodnie z literą prawa, bo są niesnaski z Zagłębiem Sosnowiec i dzwonił Krzysztof K.”. W przerwie meczu, do oskarżonego zadzwonił Wojciech W. Był bardzo zdenerwowany. Powiedział oskarżonemu, iż jest przekonany, że Zbigniew R. skrzywdził Arkę Gdynia, bo bramka 1 do 1 padła z pozycji spalonej. Oskarżony zadzwonił w przerwie meczu do Zbigniewa R. i zapytał „co się dzieje”. Zbigniew R. stwierdził, iż był wówczas odwrócony plecami i nie mógł tego ocenić, dlatego dał wiarę asystentowi, który był na linii. Mecz zakończył się wynikiem 2 do 1 dla Arki Gdynia. W meczu były rzuty karne. Po meczu oskarżony rozmawiał ze Zbigniewem R. i pytał go o rzut karny. Zbigniew R. odpowiedział, iż był bardzo blisko akcji i nie miał wątpliwości, że rzut karny się należał. Zbigniew R. dzwonił kolejny raz godzinę, dwie po meczu i powiedział, że Wojciech W. obiecał mu jakaś „cyfrę”, ale nie wywiązał się do końca. Zgodnie z obietnicą Zbigniew R. miał otrzymać 8.000 złotych, a dostał jedynie 7.000 złotych. Oświadczył także, iż nie miał wiedzy co do tego, czy Krzysztof W. całą kwotę, którą otrzymał zatrzymał dla siebie. Nie wiedział także, skąd były te pieniądze.
Sędzią głównym meczu Arka Gdynia - Górnik Polkowice z dnia 01 października 2004 roku był Mariusz G., zaś obserwatorem Marian Dusza. Oskarżony oświadczył, iż zna Mariusza G. i od niego dowiedział się o tym, że to on będzie prowadził mecz, a także przekazał mu, kto będzie obserwatorem. Oskarżony oświadczył, iż jego zdaniem sędziowie z miesięcznym wyprzedzeniem wiedzieli, które zawody będą sędziować. Sędzia wybierał sobie miejscowość, do której będzie jechać. Nie potrafi jednak powiedzieć, kto miał na to wpływ. Oskarżony był na tym meczu, gdyż zaprosił go Wojciech W. i razem nocowali w hotelu „Nadmorski”. Oskarżony oświadczył, iż nie widział się wówczas z Jackiem Milewskim.
Przed meczem spotkał się z Marianem Duszą. Oskarżony poinformował go wówczas, kto będzie sędzią głównym. Nie był w stanie powiedzieć, czy Wojciech W. mówił o jakiś gratyfikacjach dla sędziów i obserwatorów meczu. Mecz zakończył się wynikiem 1 do 1. Nie wiedział, jaką notę otrzymał Mariusz G. Zdaniem oskarżonego były takie sytuacje na boisku, które budziły wątpliwości. Na koniec meczu odniósł jednak wrażenie, że wszyscy są zadowoleni z meczu.
Do hotelu odwiózł go Wiesław K. Po meczu odbyła się kolacja, w której uczestniczyli Mariusz G. z asystentami. Mariusz G. i Marian Dusza zostali na noc. Mariusz G. po meczu otrzymał 1.000 złotych. Marian Dusza również dostał pieniądze. Pieniądze wypłacał Wiesław K. Oskarżony nie wiedział jednak, jak odbyło się przekazanie pieniędzy. Oskarżony oświadczył, iż on sam nie otrzymał żadnej korzyści majątkowej.
Jeśli chodzi o mecz RKS Radomsko - Arka Gdynia z dnia 09 kwietnia 2005 roku oskarżony wyjaśnił, iż nic nie wiedział w sprawie Mariusza Rogalskiego, nie znał go, wiedział tylko, że był wychowankiem Mariana Duszy. Oskarżony był poinformowany o tym, iż Jerzy Głomski będzie obserwatorem tego meczu, gdyż dzwonił do niego wcześniej i przekazał mu tę informację. O tym, że Mariusz Rogalski będzie sędzią głównym dowiedział się przed meczem. Po tym meczu do mieszkania oskarżonego przyjechał Jerzy Głomski wraz z Wojciechem W. Jerzy Głomski i Wojciech W. zostawili u oskarżonego kopertę z pieniędzmi, by przykazał ją Marianowi Duszy. Po jakimś czasie Marian Dusza odebrał ją od oskarżonego. Oskarżony nie wiedział, ile pieniędzy jest w środku. Zapewnił, że tylko na tym polegał jego udział w sprawie.
Do pozostałych zarzutów oskarżony nie przyznał się, gdyż nie brał w nich udziału. Nie było takiej sytuacji, by jeździł z kopertą i coś komuś dawał. Nie zgodził się ze sformułowaniem, że wręczył komuś korzyść majątkową. Nigdy też nie wystawiał poszczególnym sędziom ocen, nie był do tego uprawniony. Te zarzuty go nie dotyczą. Nikomu nic nie obiecywał.
Jerzego Głomskiego zna od bardzo dawna, utrzymywał z nim stosunki towarzyskie, często rozmawiał z nim telefonicznie. Znał także Janusza Oparcika. Mówiło mu coś nazwisko Aleksandrowicz, ale nie pamiętał, czy kiedykolwiek się z nim spotkał. Marka Ryżka zna od dawna, utrzymują kontakty towarzyskie. Marek Ryżek jest osobą o specjalnych zasadach. Zdaniem oskarżonego Marek Ryżek został skrzywdzony zarzutami, jakie mu przedstawiono. Gdy oskarżony wspomniał mu, że zadzwonił do osób, które go obserwowały Marek Ryżek powiedział, żeby tego nie robił, gdyż sobie tego nie życzy. Na pewno oskarżony nie rozmawiał z nim o meczu Arki Gdynia.
Oskarżony oświadczył także, iż nie zna Andrzeja Kusaka. Zna natomiast Piotra Siedleckiego, z którym często rozmawiał.
Wyjaśnił także, iż w 1996 roku działał w klubie w Pile w Pilskim OZPN i był wiceprezesem. Potem został członkiem zarządu Wielkopolskiego OZPN do spraw bezpieczeństwa. Nigdy nie pełnił żadnej funkcji w zarządzie PZPN. Zna bardzo dobrze wszystkich, którzy działali w latach 2003 roku. Zna Michała Listkiewicza, ale za sobą nie przepadali. Zna także Henryka K., Eugeniusza Stanka, Eugeniusza Kolatora. Nie zna Lecha Saksa.
Oskarżony podał, iż rozmawiał z Piotrem Siedleckim na temat meczu Arka Gdynia - Śląsk Wrocław. Piotr Siedlecki był sędzią głównym tego meczu, zaś obserwatorem został Andrzej Libich, jeden z największych autorytetów. Piotr Siedlecki dostał notę „8,8"- ocenę niespotykaną. Oskarżony oświadczył, iż widział migawki z tego meczu i jego zdaniem wszystko odbywało się prawidłowo. W jego ocenie kartki były prawidłowe. Był to mecz barażowy.
Wyjaśnił, iż Sławomir B. dzwonił do klubów i mówił, że będzie sędziował i sam oferował swoje usługi. Był znany z tego, że pisał sms-y albo dzwonił z taką informacją. Oskarżony podał, iż Sławomir B. dzwonił do niego i oświadczył mu, że będzie prowadził zawody Podbeskidzie Bielsko Biała - Arka Gdynia. Oskarżony tę wiadomość przekazał działaczom Arki Gdynia.
Oskarżony oświadczył, iż dawał Jackowi Milewskiemu numery telefonów do sędziów. Na pewno jednak nie dawał Jackowi Milewskiemu numeru telefonu do sędziego Roberta Werdera, gdyż go nie znał.
Oskarżony podał także, iż od Wojciecha W. usłyszał, że Robert Werder dostał pieniądze od Arki Gdynia. Podał także, iż kontaktował Piotra K. i Krzysztofa P. Nic jednak nie otrzymał od Piotra K. za to, że dzwonił do Krzysztofa P. i pytał o ocenę dla niego.
Wyjaśnił, iż brał udział w spotkaniu z Jackiem Milewskim, na którym była mowa o Arce Gdynia, jednak nie rozmawiali o pieniądzach. Nie ustalali także, kto ma się z kim kontaktować.
Oskarżony zdementował także swoje wcześniejsze wyjaśnienia, co do tego, iż Jerzy Głomski, Kazimierz F., Zenon T. i Krzysztof W. brali pieniądze. Oświadczył, iż nie miał takiej wiedzy.
Oskarżony podał także, iż zna Marcina P. i miał do niego telefony. Oskarżony kontaktował się z nim telefonicznie. Nie wyklucza, że przed dniem 13 sierpnia 2003 roku, bądź w tym dniu rozmawiał telefonicznie z Marcinem P. Możliwe jest, że Marcin P. chwalił się, że jedzie na mecz Arki Gdynia z Jagiellonią Białystok i pytał o obserwatora. Oskarżony nie wiedział jednak, czy rozmawiał z kimś z działaczy Arki Gdynia o tym meczu. Oświadczył, że nie zna Józefa D. i z nim nie rozmawiał. Bardzo dobrze natomiast zna Jerzego Głomskiego, nigdy nie rozmawiał z nim jednak o meczach z udziałem Arki Gdynia. Zna także Janusza Oparcika, który być może kontaktował się z oskarżonym w sprawie meczu Arki Gdynia.
W okresie objętym zarzutem aktu oskarżenia oskarżony dysponował telefonem komórkowym i miał dużo kart, gdyż korzystał z promocji. Jeśli kończył mu się limit na karcie, to niedoładowywał ich, a kupował kolejną kartę
Oświadczył także, iż zaniechał kontaktów z Jackiem Milewskim, gdyż miał do niego pretensje za to, że wyrzucił z pracy Jacka W.
Nie pamiętał, czy spotkał się z Jackiem Milewskim w okolicach Obrzycka. Oświadczył, iż być może spotkał się z nim na meczu Lecha Poznań.
Z Jakubem Polakiem spotkał się, gdy przyjeżdżał na mecz do Poznania. Z Jakubem Polakiem kontaktowali się telefonicznie, a rozmawiali na różne tematy. Były to luźne towarzyskie rozmowy. Spotkał się z nim na meczu Arki Gdynia z Górnikiem Polkowice w Gdyni.
Znał także Wiesława K. Przyznał, iż kilkakrotnie kontaktował się telefonicznie z Wiesławem K. Były to także luźne rozmowy. Więcej rozmawiał jednak z Jackiem Milewskim i Wojciechem W.
Oskarżony wyjaśnił, iż często użyczał swoich karty innym osobom. Korzystał z jego telefonu m.in. Leszek P. Telefon leżał na stole i kto chciał zadzwonić to mógł to zrobić. Mogła zaistnieć taka sytuacja, że zakupioną kartę pre-paidową przekazywał innej osobie na stałe. Nie pamiętał jednak komu użyczał karty. Jak wyjaśnił, być może użyczył ją Markowi Ryżkowi.
Oskarżony oświadczył także, iż gdy kończyła mu się karta wysyłał sygnał do osoby, z którą chciał rozmawiać i ona oddzwaniała. Podał, iż sędziowie do niego dzwonili, gdyż był uprzejmy i serdeczny. Zdementował także informację, że przekazywał pieniądze od Wojciecha K. Oświadczył, iż taka sytuacją nie miała miejsca.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Marian Dusza nie przyznał się całkowicie do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż pełnił funkcję przewodniczącego Kolegium Sędziów Śląskiego Związku Piłki Nożnej w Katowicach, a także był obserwatorem sędziów szczebla centralnego PZPN.
Wyjaśnił także, iż sędzią piłkarskim został w 1971 roku. Od 1978 roku do 1982 sędziował zawody na szczeblu III ligi. Od 1982 roku do 1985 roku był sędzią II ligi. Od 1985 roku do 1994 roku był sędzią I ligi oraz sędzią liniowym międzynarodowym. W 1994 roku musiał zakończyć karierę z uwagi na stan zdrowia. Od 1996 roku został obserwatorem na szczeblu okręgu. W 1999 roku został obserwatorem I i II ligi. Był członkiem zarządu Kolegium Sędziów PZPN do spraw piłki halowej i piłki kobiecej. W tym czasie również działał na szczeblu okręgu. W 2004 roku od czerwca został wybrany na przewodniczącego Kolegium Sędziów Śląskiego ZPN. Tę funkcję pełnił do czasu zatrzymania. W Kolegium Sędziów PZPN działał do 2001 roku. Obserwatorem szczebla centralnego, czyli I i II ligi w danym sezonie, był od 1999 roku do 2001 roku. Od 2002 roku do 2003 roku był obserwatorem III ligi i klas niższych. Od jesieni 2003 roku do czasu zatrzymania był obserwatorem szczebla centralnego. Licencję na obserwatora otrzymał od PZPN.
Podał także, iż zna Ryszarda Forbricha, pseudonim „Fryzjer” z lat 1992-1994. Oskarżony sędziował wówczas mecze na Amice Wronki, a później był obserwatorem na meczach Amiki Wronki w 2000 roku i 2001 roku. Ryszard Forbrich był menagerem Amiki Wronki. Z Ryszardem Forbrichem oskarżonego łączyły tylko kontakty zawodowe, takie jak z działaczami, czy sędziami. Rozmawiał z nim jedynie, gdy składali sobie życzenia imieninowe, czy świąteczne. Oskarżony przyjmował także od niego gratulacje, gdy został prezesem Kolegium Sędziów w Warszawie, a także przewodniczącym Śląskiego Kolegium Sędziów. Wielokrotnie oskarżony dzwonił także odnośnie tego, co piszą o nim w prasie. Oskarżony nie utrzymywał z Ryszardem Forbrichem żadnych przyjacielskich kontaktów. Nie rozmawiał z nim o ustawianiu meczów, ani o sędziach.
W późniejszych wyjaśnieniach oskarżony oświadczył, iż komunikował się z Ryszardem Forbrichem w ten sposób, iż Ryszard Forbrich wysyłał mu „sygnał” na komórkę, a wówczas oskarżony oddzwaniał z budki telefonicznej. Oskarżony wymyślił taki sposób porozumiewania się, gdyż obawiał się, że może być podsłuchiwany. W późniejszym czasie Ryszard Forbrich zaproponował, by oskarżony zakupił jednorazowe karty do komórki w sieci Orange. Wówczas Ryszard Forbrich dzwonił na komórkę do córki oskarżonego i prosił, by oskarżony oddzwonił. Po każdej rozmowie zmieniali numery telefonów. Jeden numer telefonu był przeznaczony tylko do jednego kontaktu.
Oświadczył, iż pomagał takim klubom jak: Piast Gliwice, Kujawiak Włocławek, Podbeskidzie Bielsko Biała, Szczakowianka Jaworzno.
Udzielał również informacji innym osobom działającym na terenie kraju w innych regionach, którzy zwracali się do niego o informacje dotyczące sędziów.
Początkowo oskarżony odmówił składania wyjaśnień dotyczących Arki Gdynia, gdyż oświadczył, iż obawia się o życie i zdrowie swoje i swojej rodziny.
Podczas kolejnych przesłuchań oskarżony zmienił zdanie w tym zakresie
i podał, iż jego działania rozpoczęły się od spotkania zorganizowanego przez Ryszarda Forbricha. Oprócz oskarżonego i Ryszarda Forbricha w spotkaniu brał udział także Wojciech W., działacz Arki Gdynia i Jakub Polak. Spotkanie odbyło się w okolicach Poznania. Podczas spotkania Ryszard Forbrich powiedział, że chciałby, by oskarżony włączył się w działania na rzecz Arki Gdynia. Prosił, by oskarżony podjął starania w celu ustalenia sędziów i w miarę możliwości obserwatorów poszczególnych spotkań Arki Gdynia. Po ustaleniu tych informacji oskarżony miał je przekazać działaczom Arki Gdynia. Ryszard Forbrich oświadczył także, iż oskarżony może liczyć na propozycje finansowe. Informacje o obsadach oskarżony miał przekazywać Ryszardowi Forbrichowi, Wojciechowi W. lub Jakubowi Polakowi, którzy mieli zająć się następnie przekazaniem pieniędzy sędziom podczas meczy w Gdyni. W przypadku meczów wyjazdowych mieli podjąć próby samodzielnego umówienia się z sędziami obserwatorami bądź też miał to zorganizować oskarżony lub Ryszard Forbrich.
Oskarżony i Ryszard Forbrich za każdy mecz wyjazdowy Arki Gdynia mieli otrzymywać wynagrodzenie w wysokości po 1.500 złotych. Za awans Arki Gdynia do I ligi oskarżony i Ryszard Forbrich także mieli otrzymać pieniądze. Oskarżony oświadczył, iż niestety pomimo awansu Arki Gdynia takich pieniędzy nie dostał. Otrzymał jednak kilkakrotnie obiecane pieniądze za poszczególne działania i ustalenia obsady. Pieniądze takie przekazał mu Jakub Polak bądź też otrzymał je przez Ryszarda Forbricha. Obsadę Arki Gdynia oskarżony ustalał poprzez kontakty z sędziami i obserwatorami. To samo robił Ryszard Forbrich. Następnie informacje oskarżony przekazywał telefonicznie Wojciechowi W. bądź Jakubowi Polakowi. Niekiedy, zanim oskarżony ustalił obsadę meczu dzwonił do niego Jakub Polak bądź Wojciech Wąsikiewicz i mówił, że oni znają już obsadę meczu. Oskarżony nie miał wówczas wpływu na obsadę meczów. Stwierdził jednak, iż obsada w większości przypadków nie była przypadkowa. Do większości z tych sędziów i obserwatorów Ryszard Forbrich „miał dojście”. W tym czasie, wpływ na obsadę mogły mieć tylko 3 osoby: prezes Michał Listkiewicz, przewodniczący Kolegium Sędziów Janusz Hańderek i obsadowy Lech Saks. Oskarżony nigdy do żadnej z tych osób nie zwracał się z prośbą „o taką, a nie inną obsadę” konkretnego meczu Arki Gdynia, jak i innego klubu.
W przypadku meczu z dnia 01 października 2004 roku pomiędzy Arką Gdynia
i Górnikiem Polkowice oskarżony został wyznaczony, jako obserwator tego meczu. Przed tym meczem zadzwonił do niego Ryszard Forbrich i powiedział, że Arka Gdynia chce ten mecz wygrać i mają przygotowaną dla obserwatora i sędziego pulę 10.000 złotych. Oskarżony przed meczem wszedł do szatni, w której byli sędziowie i powiedział, że „Arka lubi wygrywać mecze u siebie”. W ten sposób dał do zrozumienia sędziom, by sędziowali pod Arkę Gdynia. Mecz zakończył się wynikiem remisowym. Mimo, że Arka Gdynia strzeliła bramkę na 2 do 1, to sędzia jej nie uznał, gdyż padła ze spalonego. Po meczu pojechali na kolację, w której uczestniczył Ryszard Forbrich i Wiesław K. Gdy oskarżony wyszedł na papierosa, podszedł do niego Wiesław K. i przekazał mu pieniądze w kwocie 3.000 złotych. Oskarżony oświadczył, iż nie wiedział, czy pieniądze dostał także Mariusz G. Gdy Ryszard Forbrich zapytał go o notę, jaką wystawi Mariuszowi G., oskarżony odpowiedział, że wysoką, gdyż „miał odwagę odgwizdać spalonego, po której strzelona została bramka”.
W przypadku meczu między RKS Radomsko - Arka Gdynia, zadzwonił do niego Ryszard Forbrich i zapytał, czy nie wie, kto sędziuje ten mecz. Oskarżony ustalił, że sędzią głównym tego meczu będzie Mariusz Rogalski. Oskarżony zadzwonił do Mariusza Rogalskiego i powiedział mu, że będzie sędziował mecz „samograja”. Poinformował, iż jeśli wynik będzie korzystny dla Arki Gdynia to „będzie dla niego jakaś kasa”. Zadzwonił później do Ryszarda Forbricha, który powiedział oskarżonemu, że z uwagi na drużynę gospodarzy i na jej poziom pieniądze dla sędziego za ten mecz będą symboliczne, tj. w kwocie 3.000 złotych.
Uzgodnili, iż oskarżony przekaże Mariuszowi Rogalskiemu kwotę 3.000 złotych w ramach zwrotu raty pożyczki, jaką zaciągnął od Ryszarda Forbricha w kwocie 15.000 złotych. Zgodnie z ustaleniami oskarżony przekazał Mariuszowi Rogalskiemu pieniądze.
Odnosząc się do meczu z dnia 25 marca 2005 roku pomiędzy Arką Gdynia - Świtem Nowy Dwór Mazowiecki oskarżony wskazał, iż sędzią głównym tego spotkania był Marcin N. Zanim oskarżony ustalił osobę sędziego, zadzwonił do niego Ryszard Forbrich i powiedział mu, że zna już obsadę i „żeby oskarżony nie działał, gdyż on bierze to na siebie”.
Odnośnie meczu z dnia 31 marca 2005 roku pomiędzy Podbeskidziem Bielsko Biała - Arką Gdynia wskazał, iż ustalił poprzez kontakty telefoniczne, iż sędzią głównym tego spotkania będzie Mariusz G., a następnie przekazał tę informację Wojciechowi W. Powiedział mu jednak, że nie ma „dojścia” do tego sędziego.
W przedmiocie kolejnego spotkania z dnia 16 kwietnia 2004 roku pomiędzy Arką Gdynia - Piastem Gliwice oskarżony wyjaśnił, iż ustalił, kto będzie sędzią głównym tego spotkania, ale nie przekazał tej informacji działaczom Arki Gdynia. Był kibicem Piasta Gliwice i w tym przypadku zależało mu na sprawiedliwym sędziowaniu.
Odnosząc się do meczu z dnia 19 kwietnia 2005 roku pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec - Arką Gdynia oskarżony oświadczył, iż podjął działania zmierzające do ustalenia sędziego tego spotkania. Zanim to jednak ustalił, zadzwonił do niego Wojciecha W, który przekazał mu, iż posiada już informacje, co do obsady tego meczu i wskazał, iż spotkanie to sędziować będzie Janusz Oparcik. Oskarżony zadzwonił do Janusza Oparcika, by potwierdzić uzyskaną od Wojciecha W. informację. Oskarżony oświadczył także, iż mógł się spotkać przelotnie z Wojciechem W. i Jakubem Polakiem na trasie do Zagłębia i mógł wtedy otrzymać od Jakuba Polaka pieniądze za swoje działania.
Oskarżony ustalił także osobę sędziego głównego kolejnego spotkanie, tj meczu z dnia 23 kwietnia 2004 roku pomiędzy Arką Gdynia - MKS Mława. Andrzej Kusak sam zadzwonił do oskarżonego informując go, że jedzie na ten mecz. Spytał także, czy oskarżony nie wie, kto będzie obserwował ten mecz. Oskarżony wiedział już, iż obserwatorem będzie Mirosław J. i przekazał tę informację Andrzejowi Kusakowi. Uprzedził także Andrzeja Kusaka, iż działacze Arki Gdynia będą z nim rozmawiać w sprawie tego meczu. Informację o osobie sędziego przekazał Wojciechowi W. lub Jakubowi Polakowi. Oskarżony oświadczył także, iż nie wyklucza, że przed meczem rozmawiał telefonicznie z Mirosławem J., a następnie z jego aparatu z Andrzejem Kusakiem. Andrzejowi Kusakowi przekazał wówczas, że może liczyć na dobrą notę. Po tym meczu ukazały się publikacje w prasie. Na następnych meczach pojawili się już sędziowie pierwszoligowi. Oskarżony próbował ustalić, według swojego grafika i kontaktów telefonicznych, kto może sędziować następny mecz, jednak bezskutecznie.
Oskarżony oświadczył, iż słyszał jednak od Wojciecha W., że drużyny Górnika Polkowice i Arki Gdynia „dogadały się” w przedmiocie meczu z dnia 11 maja 2005 roku i „grały na remis”.
Oświadczył także, iż nie podejmował żadnych działań w związku z kolejnym meczem z KSZO Ostowiec sędziowanym przez Roberta Werdera.
Wyjaśnił także, iż zadzwonił przed meczem MKS Mława - Arka Gdynia z dnia 28 września 2004 roku do Artura Sz., który miał być sędzią głównym tego spotkania i przekazał mu, że Arka Gdynia będzie ten mecz „premiować”. Nie podał jednak konkretnej kwoty. Artur Sz. zaaprobował tę propozycję i oświadczył, iż „zobaczy, co da się zrobić”. Obsadę meczu oskarżony ustalił dzwoniąc do różnych sędziów. Drogą eliminacji wytypował Artura Sz. Informacją tą podzielił się z Wojciechem W. Po meczu rozmawiał ponownie telefonicznie z Arturem Sz. i Wojciechem W. Dowiedział się, że pieniądze nie zostały po meczu przekazane. Dopiero na wiosnę 2005 roku oskarżony osobiście dostarczył zaległe pieniądze Arturowi Sz. w kwocie 10.000 złotych. Pieniądze otrzymał od Ryszarda Forbricha.
Oświadczył, iż nie wiedział, jaki był udział Henryka K. w pomocy Arce Gdynia. Spotkał się z nim na jednym z zebrań prezesów okręgów, pod koniec 2004 roku lub na początku 2005 roku. Henryk K. powiedział mu wówczas, iż słyszał, że oskarżony pomaga Arce Gdynia i oświadczył, iż „dobrze robi”. W kwietniu 2006 roku oskarżony spotkał się z Henrykiem K. w szpitalu w Katowicach. Wówczas Henryk K. powiedział oskarżonemu, „że dobrze, że w pewnym momencie wycofał się z pomocy Arce, bo teraz jest duży problem w związku z prowadzonym przez prokuraturę we Wrocławiu postępowaniem”.
Oskarżony oświadczył także, iż nie wręczał pieniędzy Jerzemu Głomskiemu. Przed meczem Polar Wrocław – Arka Gdynia do oskarżonego zadzwonił Ryszard Forbrich i zapytał go, czy nie wie, kto będzie sędziował ten mecz. Oskarżony obiecał, że rozezna się i ustalił, iż na ten mecz jedzie Mariusz Rogalski. Przekazał tę informację Ryszardowi Forbrichowi i jednocześnie dowiedział się od niego, że obserwatorem będzie Jerzy Głomski. Ryszard Forbrich uprzedził go także, iż będą dzwonić do niego działacze Arki Gdynia. Następnie do oskarżonego zadzwonił Jakub Polak, który oświadczył, iż Arce Gdynia zależy na zwycięstwie w tym meczu i prosił, by oskarżony porozmawiał z sędzią w tej sprawie. Powiedział także, że „dla sędziego będzie premia za zwycięstwo w tym meczu”, nie sprecyzował jednak kwoty. Oskarżony skontaktował się z Mariuszem Rogalskim i przekazał mu propozycje Arki Gdynia. Mariusz Rogalski przyjął ją do wiadomości. Oskarżony pojechał z sędziami na mecz, jechał jednak swoim samochodem. Przed meczem spotkał się z działaczami Arki Gdynia na rogatkach Wrocławia, by mógł przekazać pieniądze sędziom, jeszcze przed meczem. Na to spotkanie z Arki Gdynia przyjechały 3 osoby. Wśród nich był Jakub Polak, który wręczył oskarżonemu pieniądze w kwocie około 5.000-7.500 złotych. Następnie oskarżony zadzwonił do Mariusza Rogalskiego i poinformował go, że wszystko jest w porządku i ma już pieniądze. Po meczu czekał na parkingu, przed stadionem i tam przekazał pieniądze Mariuszowi Rogalskiemu. Od Mariusza Rogalskiego dostał 200 złotych lub 300 złotych. Z Jerzym Głomskim widział się po meczu. We wcześniej prowadzonej rozmowie z Ryszardem Forbrichem dowiedział się, że Ryszard Forbrich „załatwi sprawę z obserwatorem” i Jerzy Głomski również będzie „wynagrodzony”.
Oskarżony wyjaśnił, iż miał z Ryszardem Forbrichem stały układ, „wkraczał”, gdy Ryszard Forbrich nie miał dojścia do sędziego lub obserwatora bądź też, gdy oskarżony miał łatwiejszy dostęp do danego sędziego, czy też obserwatora. Od Ryszarda Forbricha dowiedział się, iż za wygrane przez Arkę Gdynia mecze będą otrzymywać 2.000 złotych. Dotyczyło to jednak jedynie meczy wygranych, gdyż Arka Gdynia nie płaciła w przypadku wyniku remisowego.
Gdy w Arce Gdynia został zatrudniony Wojciech W. ustalenia się zmieniły i za każdy mecz zwycięski oskarżony i Ryszard Forbrich mieli dostawać 3.000 złotych do podziału i „ekstra premię” za awans do I ligi. Po meczach barażowych odbyło się spotkanie w okolicach Poznania, w którym uczestniczyli oskarżony, Jakub Polak, Ryszard Forbrich i Wojciech W. oraz 2 lub 3 mężczyźni z Arki Gdynia, których oskarżony nie znał. Podczas tego spotkania oskarżony otrzymał od Jakuba Polaka i Wojciecha W. około 3.500 złotych.
Odnośnie meczu GKS Bełchatów - Arka Gdynia z dnia 15 października 2004 roku oskarżony wyjaśnił, iż przed meczem zadzwonił do niego Ryszard Forbrich, któremu oskarżony oświadczył, że jedzie na ten mecz jako obserwator. Ryszard Forbrich poinformował go, że sędzią głównym tego meczu będzie Tomasz W. i dodał, iż Arka Gdynia chce ten mecz wygrać. Poprosił oskarżonego, by porozmawiał w tej sprawie z Tomaszem W. Oskarżony zgodził się, ale zaznaczył, by Ryszard Forbrich jednocześnie poszukał „innego dojścia” do sędziego. Wiedział, iż Ryszard Forbrich ma „dojście” do Tomasza W. przez Grzegorza G., z którym współpracował w zakresie dotarcia do sędziów z Warszawy. Ryszard Forbrich uprzedził także oskarżonego, iż w sprawie tego meczu skontaktuje się z nim Jakub Polak bądź Wojciech W. W późniejszej rozmowie działacze Arki Gdynia potwierdzili oskarżonemu propozycję złożoną wcześniej przez Ryszarda Forbricha. Nie podali jednak konkretnej kwoty korzyści majątkowej. Uzgodnili, iż jeżeli Arka Gdynia wygra mecz to spotkają się na trasie i przekażą mu pieniądze. Na stadionie w szatni, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami oskarżony podszedł do Tomasza W. i powiedziałem mu, że „dobrze by było jakby Arka tutaj wygrała”, gdyż „ludziom z Arki zależy na zwycięstwie”. Nie podał mu żadnej konkretnej kwoty. Dał mu jedynie do zrozumienia, że nie będzie mu przeszkadzał, jako obserwator i postawi mu dobrą notę. Mecz ten jednak Arka Gdynia przegrała i działacze Arki Gdynia nie skontaktowali się z oskarżonym. Po meczu dzwonił do oskarżonego Grzegorz G. i poprosił oskarżonego o wysoką notę dla Tomasza W. Oskarżony wystawił Tomaszowi W. notę „8,2”. Nie wziął jednak za to pieniędzy.
W przypadku meczu Zagłębie Sosnowiec - Arka Gdynia z dnia 19 kwietnia 2005 roku wyjaśnił, iż ustalił, że sędzią głównym tego meczu będzie Janusz Oparcik. Zadzwonił do niego i przekazał mu, iż działacze Arki Gdynia będą z nim rozmawiać w sprawie tego meczu. Oświadczył, iż może dostać około 10.000 złotych, ale musi się sam „dogadać” z działaczami Arki Gdynia, co do szczegółów. Następnie zadzwonił do Wojciecha W. lub Jakuba Polaka i przekazał mu treść rozmowy z Januszem Oparcikiem. Dowiedział się wówczas, że sędzia dzwonił już do nich. Jego rozmówca zaproponował, by spotkali się na trasie do Krakowa. Do spotkania doszło przed Sosnowcem, a uczestniczyli w nim Wojciech W. i Jakub Polak. Podczas tego spotkania oskarżony dowiedział się, iż działacze zapłacą sędziemu 25.000 złotych. Po meczu oskarżony zadzwonił do Janusza Oparcika i zapytał go o wynik. Janusz Oparcik zapewnił go wówczas, że „wszystko jest w porządku”.
Oskarżony oświadczył także, iż nie znał w tamtym czasie Jacka Milewskiego i nie jest w stanie stwierdzić, czy uczestniczył wówczas w spotkaniu przed Sosnowcem. Odnośnie meczu Arka Gdynia - MKS Mława z dnia 23 kwietnia 2005 roku oskarżony wyjaśnił, iż zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami miał za zadanie ustalić sędziego i obserwatora tego spotkania i porozmawiać z nimi na temat propozycji Arki Gdynia. Ustalił, że sędzią tego meczu będzie Andrzej Kusak. Od Ryszarda Forbricha dowiedział się, iż obserwatorem będzie Mirosław J. dobry kolega Ryszarda Forbricha. W rozmowie telefonicznej Ryszard Forbrich oświadczył, iż oskarżony nie musi martwić się o obserwatora, gdyż „wszystko jest już z nim załatwione”. Oskarżony zadzwonił do Andrzeja Kusak i przekazał mu standardowo, propozycję Arki Gdynia. W przypadku zwycięstwa Arki Gdynia sędzia miał otrzymać wynagrodzenie. Oskarżony nie podał jednak konkretnej kwoty i oznajmił, że o szczegółach dowie się na miejscu. Gdy Andrzej Kusak był już w szatni, zadzwonił do oskarżonego i podał mu do telefonu Mirosława J. Oskarżony powiedział mu wówczas, że „ma dobrego sędziego i żeby go nie skrzywdził notą”.
W przedmiocie meczu Arka Gdynia - Kujawiak Włocławek oświadczył, iż nie wiedział wcześniej, kto będzie sędziował to spotkanie. Dwie lub trzy godziny przed meczem zadzwonił do oskarżonego Wojciech W. i poinformował go, że sędzią głównym będzie Krzysztof S. Oświadczył, iż sędzia nie chce z nimi rozmawiać i poprosił o pomoc oskarżonego. Oskarżony poprosił, by Wojciech W. podał do telefonu Krzysztofa S. Sędzia nie chciał jednak z nim rozmawiać. Oskarżony oświadczył także, iż nie wiedział wcześniej, kto będzie obserwatorem tego meczu.
W przypadku meczu Ceramica Opoczno - Arka Gdynia oskarżony wyjaśnił, iż nie pamiętał tego meczu. Nie wyklucza, iż w sprawie uzyskania kontaktu z sędzią tego meczu Mariuszem Rogalskim dzwonił do niego Henryk K. Nie pamietał jednak takiego zdarzenia.
Oskarżony oświadczył także, iż nie zna Grzegorza Gąsiorowskiego i Anny Czajkowskiej. Osobiście przekazywał pieniądze Mariuszowi Rogalskiemu za mecz Polar Wrocław - Arka Gdynia, Arturowi Sz. za mecz MKS Mława - Arka Gdynia, Mariuszowi Rogalskiemu po meczu RKS Radomsko - Arka Gdynia. W pozostałych przypadkach jego rola ograniczyła się jedynie do rozmowy z sędzią meczu i skontaktowania go z działaczami klubu.
W postępowaniu sądowym oskarżony Marian Dusza nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
Dodał jednak, iż kwota 3.000 złotych za mecz RKS Radomsko- Arka Gdynia została mu przekazana, gdy jechał do Piły. Kwotę 15.000 złotych, którą pożyczył od Ryszarda Forbricha oddał mu w całości. Podał także, iż prezesa Stanisława P. poznał dużo wcześniej na spotkaniach zarządu. Z rozmowy z nim wynikało, iż wiedział, kto będzie sędziował, a do oskarżonego dzwonił, by sprawdzić, czy oskarżony mu pomoże. Oskarżony nie wziął żadnej gratyfikacji od Stanisława P. Marcin P. dzwonił do oskarżonego w sprawie zarezerwowania taniego hotelu, a przy okazji przekazywał pozdrowienia od Ryszarda Forbricha. Zaprzeczył temu, by były jakieś ustalenia z Wojciechem K., że oskarżony ma pomagać Kujawiakowi Włocławek.
Wyjaśnił, iż miało miejsce spotkanie z Wojciechem W., Jakubem Polakiem, Ryszardem Forbrichem w Kołobrzegu o charakterze towarzyskim.
W pewnym momencie Wojciech W. poprosił oskarżonego, żeby usiadł z nim przy innym stoliku, gdyż chce porozmawiać. Gdy to uczynili, Wojciech W. poprosił go o pomoc dla swojego klubu w ustaleniu sędziów, obserwatorów na spotkana newralgicznie, w zamian za gratyfikacje pieniężne. Oskarżony powiedział mu, że „trafił pod zły adres”. Potem odbyło się jeszcze spotkanie w Poznaniu, podczas którego nie było już Jakuba Polaka.
Odnosząc się do meczu Zagłębie Sosnowiec - Arka Gdynia oskarżony oświadczył, że nie był na tych zawodach. Jechał na zawody jako obserwator Cracovia - Wisła Płock. Wcześniej zadzwonił do niego Wojciech W. z informacją, iż wybiera się na zawody Zagłębie Sosnowiec - Arka Gdynia i chciał się spotkać z oskarżonym. Prosił, by oskarżony wskazał mu drogę na stadion w Sosnowcu. Oskarżony pokazał im, w jakim kierunku mają się udać i pojechał na swoje zawody.
Jeżeli chodzi o spotkanie piłkarskie Polar Wrocław - Arka Gdynia podkreślił, iż dowiedział się, że sędzią głównym spotkania jest Mariusz Rogalski pochodzący ze śląskiego związku piłki nożnej. W tym czasie oskarżony pełnił w związku funkcję przewodniczącego Kolegium Sędziów. Ponieważ Mariusz Rogalski był jednym z kandydatów na sędziego na szczebel wyższy, oskarżony chciał, poza normalnym szkoleniem sędziów prowadzonym w ramach okręgu, osobiście przyjrzeć się i ocenić stopień predyspozycji Mariusza Rogalskiego do prowadzenia zawodów na szczeblu wyższym. Z tego powodu pojechał do Wrocławia. Umówił się z Mariuszem Rogalskim, że na te zawody pojadą razem. Faktem jest, iż o tym, kto będzie obserwatorem tego spotkania dowiedział się od Ryszarda Forbrich. Na tym zakończyły się rozmowy telefoniczne odnośnie tego spotkania.
Na mecz jechali samochodem sędziego Mariusza Rogalskiego. Oskarżony wysiadł przed stadionem, natomiast sędziowie pojechali wykonywać swoje obowiązki.
Na stadionie spotkał Jerzego Głomskiego. Oskarżony oświadczył, iż niczego mu nie sugerował. Zawody skończyły się wygraną Arki Gdynia 2 do 1. Można je określić jako „piknikowe”, gdyż zwycięska bramka dla Arki Gdynia została zdobyta z rzutu karnego za świadome i celowe zagranie zawodnika drużyny broniącej piłki ręka w polu karnym. To wywołało burzę niezadowolenia wśród zawodników drużyny broniącej. Podkreślił, iż nie doszło do jakiegokolwiek spotkania z działaczami Arki Gdynia.
Nie jest prawdą, iż Ryszard Forbrich mówił oskarżonemu, że Arce Gdynia zależy na wygraniu tego meczu. Nie wziął pieniędzy dla sędziego Mariusza Rogalskiego.
Oświadczył, iż informacje zawarte we wcześniejszych wyjaśnieniach, które dotyczą pomocy Arce Gdynia, współpracy z Ryszardem Forbrichem i kwot pieniężnych za pomoc w poszczególnych meczach, zasugerowano mu podczas przesłuchania i ich nie podtrzymuje.
W przypadku meczu GKS Bełchatów – Arka Gdynia, w którym był obserwatorem wyjaśnił, iż nie pamiętał, czy telefonicznie rozmawiał z Wojciechem W. Przed samymi zawodami Wojciech W. spotkał go na terenie obiektu sportowego. Szarpał oskarżonego za rękaw i prosił, żeby oskarżony coś zrobił, by Arka Gdynia tego meczu nie przegrała. Oskarżony powiedział mu wówczas, żeby dał mu spokój i zajął się swoimi sprawami, a sędzia prowadził te zawody na najwyższym poziomie. Kiedy oskarżony wszedł do szatni sędziów, powiedział sędziemu głównemu, że są zakusy ze strony Wojciecha W. do pomocy Arce Gdynia. Zaznaczył, iż jego to nie interesuje i by sędzia Tomasz W. nie dał się w coś „wmanewrować”. Sędzia oświadczył, iż będzie prowadził zawody jak najlepiej potrafi. Po meczu, oskarżony nie widział się z żadnymi działaczami Arki Gdynia.
Odnosząc się do zawodów Arka Gdynia – MKS Mława wyjaśnił, iż nie prowadził żadnych rozmów, ani nie sugerował osiągnięcia korzystnego wyniku przez Arkę Gdynia sędziemu głównemu zawodów Andrzejowi Kusakowi, jak również obserwatorowi tego spotkania Mirosławowi J. Prawdą jest natomiast, iż przed zawodami zadzwonił do niego sędzia Andrzej Kusak z informacją, iż obserwatorem będzie Mirosław J. Oskarżony życzył Andrzejowi Kusakowi, żeby prowadził zawody najlepiej, jak potrafi. Oskarżony wyjaśnił, iż prosił obserwatora spotkania Mirosława J. o spojrzenie „ojcowskim okiem" na całokształt przeprowadzonych zawodów. Nie chodziło mu jednak o przychylność, tylko o rzetelną ocenę. Nie sugerował, ani Andrzejowi Kusakowi, ani Mirosławowi J. korzyści majątkowej.
Odnośnie zawodów Arka Gdynia – Kujawiak Włocławek wyjaśnił, iż prawdą jest, że pół godziny przed zawodami dzwonił do niego Wojciech W. Oskarżony był w drodze na inne zawody. Wojciech W. poinformował, że sędzią głównym zawodów jest Krzysztof S. Oskarżony podziękował Wojciechowi W. za informacje i Krzysztofowi S. życzył dobrego przeprowadzenia zawodów. Wojciech W. nalegał, by przeprowadził z Krzysztofem S. rozmowę, ale oskarżony tego nie uczynił.
Nie prowadził także rozmów na temat meczu Ceramika Opoczno – Arka Gdynia. Rozmawiał jedynie z Henrykiem K., który wypytywał go o sposób sędziowania sędziego. Prosił także o numer do Mariusza Rogalskiego i oskarżony ten numer mu przekazał.
Oświadczył także, iż podczas postępowania przygotowawczego wymuszano na nim przyznanie się do winy. Przed doprowadzeniem do Prokuratury sugerowano mu, że jeżeli się nie przyzna, to grozi mu pobyt w areszcie. Do tych zarzutów, jakie mu stawiano przyznawał się z obawy przed ponownym zatrzymaniem. Oświadczył, iż w postępowaniu przygotowawczym złożył wyjaśnienia odmienne od tych, które złożył na rozprawie, w obawie przed ponownym zatrzymaniem aresztowaniem.
Dziwił go fakt, że przypisano go do grupy, tym bardziej, że Annę Czajkowską i Grzegorza Gąsiorowskiego widzi po raz pierwszy na rozprawie. Z prezesem Jackiem Milewskim nie miał żadnych kontaktów osobistych. Jakuba Polaka poznał wiosną 2005 roku w Kołobrzegu. Oświadczył, iż zna Wiesława K., ale spotykał się z nim jedynie wówczas, gdy był obserwatorem na meczach Arki Gdynia. Zna także Wojciecha W.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Grzegorz Gąsiorowski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Oświadczył, iż nie był w okolicach Starogardu Szecińskiego, nie obiecał Mariuszowi G. korzyści majątkowej i jej nie wręczył. Nie był także w okolicach Bielska i nie udzielał Sławomirowi B. korzyści majątkowej w kwocie 7.500 złotych, w zamian za nieuczciwe zachowanie, podczas rozegranego w dniu 07 września 2003 roku spotkania Podbeskidzie Bielsko Biała - Arka Gdynia. Ponadto, nie obiecał Piotrowi K. korzyści majątkowej za nieuczciwe zachowanie, podczas meczu w dniu 20 września 2003 roku Pogoń Szczecin - Arka Gdynia. Nie udzielał Marcinowi N., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi, w kwietniu 2004 roku w Gdyni obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W maju 2004 roku w Gdyni i innym nieustalonym miejscu, nie udzielał również Piotrowi K., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi, obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 15.000 złotych i jej nie wręczał. W dniu 06 czerwca 2004 roku nie był w Rawie Mazowieckiej i nie udzielał Mariuszowi G., sędziemu głównemu zawodów, korzyści majątkowej w kwocie 20.000 złotych. W sierpniu 2004 roku nie udzielał Januszowi Oparcikowi, sędziemu głównemu zawodów, obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W październiku 2004 roku nie obiecał w Gdyni Mariuszowi G., sędziemu zawodów sportowych o mistrzostwo II ligi korzyści majątkowej w kwocie 7.000 złotych i obserwatorowi Marianowi Duszy również nie obiecał korzyści majątkowej w kwocie 3.000 złotych i nie wręczył Mariuszowi G. korzyści majątkowej w kwocie 1.000 złotych, zaś Marianowi Duszy korzyści majątkowej w kwocie 3.000 złotych. Nadto, w październiku 2004 roku w Gdyni i innym nieustalonym miejscu, nie udzielał Robertowi S., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 7.500 złotych i jej nie wręczał. Także w maju 2005 roku w Gdyni, nie udzielił Robertowi Werderowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 10.000 złotych i tej korzyści nie wręczał. Ponadto, nie udzielał Mirosławowi S. obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 40.000 złotych i jej nie wręczał. Zaprzeczył także, iż we wrześniu 2003 roku w Gdyni i innym nieustalonym miejscu, udzielił Markowi Ryżkowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych. Nie udzielił także Marcinowi N., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej, we wrześniu 2003 roku obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. Także w kwietniu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Markowi Ryżkowi, sędziemu głównemu o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W maju 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Januszowi Oparcikowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W czerwcu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Andrzejowi Kusakowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w żadnej kwocie i jej nie wręczał. W czerwcu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Piotrowi Siedleckiemu, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 43.000 złotych i jej nie wręczał. W lipcu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Adamowi K., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. We wrześniu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Zbigniewowi R., sędziemu zawodów sportowych o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 8.000 złotych i jej nie wręczał. We wrześniu 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Marcinowi N., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej i jej nie wręczał. W październiku 2004 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Januszowi Oparcikowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W październiku 2004 roku w Gdyni nie udzielał Maciejowi H., sędziemu głównemu zawodów sportowych o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W marcu 2005 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Marcinowi N., sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W kwietniu 2005 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Andrzejowi Kusakowi, sędziemu głównemu zawodów o mistrzostwo II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych i jej nie wręczał. W maju 2005 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie obiecał obserwatorowi PZPN Krzysztofowi P. obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 20.000 złotych i jej nie wręczał. W maju 2005 roku, ani w Gdyni, ani w miejscowości Karczewiska, nie udzielał Mariuszowi G., sędziemu zawodów o mistrzostwo II ligi piłkarskiej obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 5.000 złotych i jej nie wręczał. W październiku 2005 roku w Gdyni i żadnym innym miejscu, nie udzielał Robertowi Werderowi, sędziemu głównemu zawodów II ligi obietnicy korzyści majątkowej w kwocie 20.000 złotych i jej nie wręczał.
Wyjaśnił także, iż członkiem zarządu Arka Gdynia był od sierpnia 2000 roku, czyli od dnia powstania spółki. W spółce zajmował się tym, co wynika z kodeksu spółek handlowych i statutu spółki. Zarząd miał nadzór nad finansami i zgodnie z podziałem kompetencji, oskarżony tym się zajmował. Bilety rozliczała Anna Czajkowska, a następnie w ramach kontroli wewnętrznej, oskarżony dokonywał kontroli.
Dodał, iż nie zna osobiście Ryszarda Forbricha i nigdy się z nim nie spotkał, aczkolwiek nie wykluczył, że będąc na jakimś meczu w Gdyni mógł się o niego „otrzeć”.
Oskarżony fizycznie przygotowywał dokument rozliczenia, po sprawdzeniu takiego rozliczenia finansowego. Na protokole figuruje, jako sporządzająca dokument –asystentka Anna Czajkowska, chociaż faktycznie, to oskarżony sporządzał ten dokument. Podpis oskarżonego widniał, jako podpis osoby akceptującej to rozliczenie, natomiast zatwierdzał ten dokument prezes Jacek Milewski. Szacowanie ilości biletów zamówionych do druku było określane na podstawie „atrakcyjności przeciwnika”. Niesprzedane bilety pozostawiane były w dokumentacji klubu. Dokumenty KP sporządzała Anna Czajkowska, która pełniła w klubie także funkcję kasjerki. Anna Czajkowska podawała oskarżonemu na karteczce kwotę z wpływów, następnie oskarżony rozliczał bilety w ciągu 2-3 dni, sporządzał protokół, a Anna Czajkowska z protokołu rozliczenia biletów wpisywała kwotę do dokumentu KP. Po każdym meczu był sporządzany protokół rozliczenia biletów. Bilety były zamawiane w księgarni w Rudzie Śląskiej. Oskarżony nie pamiętał, czy były sporządzane protokoły zniszczenia biletów, być może sporządzane były 1 czy 2 razy. Zdarzały się sytuacje, że klub darował bilety instytucjom bądź osobom w formie nieodpłatnej. Takie decyzje podejmował Jacek Milewski. Zdecydował m.in o darmowym przekazaniu biletów szkołom. Był wówczas sporządzany protokół przekazania biletów. Odbiór biletów był kwitowany.
Oskarżony podał także, iż według jego wiedzy, wszystkie wpływy ze sprzedaży biletów trafiały do kasy spółki. Jeden egzemplarz protokołu sprzedaży biletów trafiał do firmy księgowej rozliczającej klub, drugi był w segregatorze u oskarżonego.
Oskarżony w klubie był odpowiedzialny za porządek w dokumentacji księgowej
i archiwum. Oświadczył, iż nic nie wie na temat tego, czy piłkarze Arki Gdynia z przelewanych im na konta pieniędzy musieli określoną kwotę wypłacić i zwrócić do klubu. Nie kojarzył, czy kiedykolwiek jakiś zawodnik Arki Gdynia przekazywał mu pieniądze. Nic nie wiedział na temat przygotowywania w klubie kopert z pieniędzmi w związku z meczami drużyny Arki Gdynia. Nigdy nie przekazywał Wiesławowi K. pieniędzy na skorumpowanie sędziów. Kierownik Wiesław K. zajmował się sprawami organizacyjnymi, organizacją meczów odbywających się w Gdyni i organizacją wyjazdów na mecze. We wrześniu, czy październiku 2001 roku rada powołała Jacka Milewskiego na prezesa zarządu. Jacek Milewski zatrudnił wówczas Annę Czajkowską. Znali się z poprzedniej pracy. Nie było pisemnego podziału zakresu obowiązków członków zarządu. Dostęp do kasy-sejfu klubu miał oskarżony i Anna Czajkowska. Anna Czajkowska odpowiadała fizycznie za stan kasy. Oskarżony podał, iż nie przypomina sobie, żeby członkowie Rady Nadzorczej otrzymywali pieniądze z kasy klubu. W ostatnim czasie, pieniądze z kasy klubu otrzymał Jakub Polak, jako zwrot wpłaty na bilety na Mistrzostwa Świata w Niemczech, gdyż wyłożył na nie własne pieniądze.
Oskarżony podał także, iż z Witem Ż. widział się, gdy był u nich na meczu obserwatorem bądź delegatem. Widział się wówczas z nim na stadionie. Nie miał z nim żadnych innych kontaktów, poza oficjalnym spotkaniem na meczu oraz w trakcie spotkań w szerokim gronie na zjazdach PZPN.
Wyjaśnił, iż nie miał żadnej wiedzy na temat przekazania Witowi Ż. kwot pieniężnych.
Oświadczył także, iż podejrzewał, że Wiesław K. miał do oskarżonego żal, bo został zwolniony z klubu. Podobnie żal do niego miał Wojciech W. Z Mirosławem D. miał raz „scysję” w szerszym towarzystwie. Oskarżony podał, iż wypił trochę wódki i doszło do „pyskówki”. Z Jakubem Polakiem miał mały kontakt. Z Anną Czajkowską nie miał żadnego konfliktu. Janusz Kupcewicz został zwolniony i również mógł mieć do oskarżonego żal. Oskarżony oświadczył, iż jeśli Jakub Polak, Wiesław K., Wojciech W., Jacek Milewski wręczali pieniądze sędziom i obserwatorom meczów Arki Gdynia, to wydaje mu się, że pieniądze te nie mogły pochodzić z kasy klubu. Nie miał jednak takiej pewności, gdyż nie był w stanie nad wszystkim zapanować i wszystkiego kontrolować. Oskarżony nie przygotowywał kopert dla sędziów i obserwatorów i nie wiedział, kto mógłby to robić.
Oświadczył także, iż bardzo rzadko jeździł na mecze wyjazdowe Arki Gdynia. Ostatni, jaki pamiętał to mecz barażowy z Jagiellonią Białystok, na który pojechał z Wojciechem W., Jackiem Milewskim, Jakubem Polakiem i Pawłem Bednarczykiem - rzecznikiem prasowym klubu. Nigdy nie miał kontaktu z Ryszardem Forbrichem.
Oskarżony Grzegorz Gąsiorowski w postępowaniu sadowym nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Podtrzymał wyjaśnienia złożone w postępowaniu przygotowawczym. Oświadczył, iż nigdy nie uczestniczył w żadnej zorganizowanej grupie przestępczej. Nie obiecał i nie wręczał żadnemu obserwatorowi PZPN, żadnemu sędziemu piłkarskiemu, żadnemu uczestnikowi profesjonalnych zawodów sportowych korzyści majątkowych, ani żadnych innych korzyści. Nigdy nie kontaktował się, ani telefonicznie, ani bezpośrednio, w celu udzielenia korzyści materialnej, osobistej bądź innej wymienionym osobom. W czasie meczów rozgrywanych w Gdyni odpowiadał za kontakty z obserwatorami PZPN, wskazywał miejsce dla nich przeznaczone i w tym pomieszczeniu, w czasie meczów z nimi przebywał. Gdyby uczestniczył we wręczaniu korzyści majątkowych byłaby to najlepsza okazja i miejsce. Odnośnie rozliczania biletów oświadczył, iż podejmował działania przy akceptacji prezesa Jacka Milewskiego, które pozostawały w sprzeczności z chęcią generowania nielegalnej gotówki z biletów. Zaczął sporządzać protokoły rozliczania biletów, do których dołączał kopie faktur z drukarni. Szczegółowe rozliczania biletów za mecze rozgrywane w Gdyni zaczął sporządzać od maja 2004 roku, tj. kiedy został wprowadzony podatek VAT od biletów. Poza tym wprowadził numerowanie biletów.
Jeżeli chodzi o porównanie protokołów ze sprzedaży biletów na konkretny mecz z publikowaną w mediach ilością widzów wyjaśnił, iż podawane w mediach liczby były zawsze zawyżane, z uwagi na efekt marketingowy. Protokół, do którego porównuje się ilości widzów podawane przez media dotyczy tylko i wyłącznie sprzedanych biletów przez kasy stadionowe, natomiast nie uwzględnia ilości sprzedanych karnetów, które sprzedaje się przed rozpoczęciem rozgrywek i są one zwykle na cały sezon bądź rundę. Tych karnetów w różnych okresach było w przedziale od 600 do 1500-1800 sztuk. Następna grupa to wejściówki, które wynikały z umów sponsorskich, np. firma OPEC miała zagwarantowane w umowie sponsorskiej około 80 sztuk biletów na każdy mecz. Inny z ważniejszych sponsorów miał zapewnione w umowie ok. 100 sztuk. Było także wielu innych sponsorów, którzy mieli zapewnione różne ilości 5, 20, 15. Były jeszcze bilety dla VIP-ów, których w różnych okresach było od 100 do 150. Dla VIP-ów blankiety były inne, natomiast z tytułu umów sponsorskich przekazywali takie same bilety, jakie znajdowały się w kasach. Około 50 sztuk otrzymywała Komenda Miejska Policji, około 30 sztuk Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku nieodpłatnie na każdy mecz. Działacze Pomorskiego i Polskiego Związku Piłki Nożnej zgodnie z przepisami Polskiego Związku Piłki Nożnej mieli na mecze wstęp bezpłatny i oni również otrzymywali bilety na mecze. Następna grupa, która otrzymywała bezpłatne wejściówki to rodziny zawodników, tj. około 100 sztuk. Ponadto, na mecze przychodziły grupy młodzieżowe Arki Gdynia juniorzy, młodzicy i taka grupa liczyła około 30 osób. Także im wręczane były bilety bezpłatnie. Tych grup było 7 lub 8. Następna grupa, którą obdarzali biletami za darmo była grupą, tzw. „old boyów” liczącą około 40-45 osób. Była też taka grupa stowarzyszenie ludzi niepełnosprawnych, którzy otrzymywali 10-15-20 biletów na mecz. Oskarżony dodał także, iż w czasie meczu w Gdyni był zawsze na stadionie w odległość około 200 metrów od siedziby klubu. Nie mógł więc przygotowywać i wręczać pieniędzy.
Odnosząc się do zestawienia obrazującego ilość sprzedanych biletów na dany mecz według protokołu i ilości obecnych osób na stadionie dodał, iż wyliczenia, co do ilości widzów na meczu nie uwzględniały, iż zwykle 3 pierwsze rzędy od dołu nie są zajęte, bo widoczność zasłaniają flagi kibiców.
Wskazał także, iż w przypadku meczu rozegranego 08 września 2006 roku w Gdyni Arka Gdynia - Legia Warszawa biegły wpisał w tabeli, iż na meczu było 11.000 widzów. Z załączonego protokołu i zabezpieczonej faktury VAT, wykazano sprzedaż 4.490 biletów, zaś pozostałe bilety były zapakowane w karton, oklejone i przeniesione do archiwum. Z dokumentacji właściciela obiektu wynika, iż cały stadion łącznie z miejscami stojącymi może pomieścić 9.400 osób, miejsc siedzących jest chyba z 8.500, zaś trybuna VIP mieści około 150 miejsc i to się wpisuje w ilość miejsc siedzących. Jeżeli przyjmie się, że na stadionie był komplet publiczności to trzeba uwzględnić, że był to mecz podwyższonego ryzyka, gdzie byli kibice Legi Warszawa, którzy są bardzo mocno skonfliktowani z kibicami Arki Gdynia. W związku z tym, zgodnie z przepisami PZPN muszą być wydzielone, tzw. sektory buforowe, które na tym meczu zabrały, według wiedzy oskarżonego, minimum 600 miejsc. Uwzględniając wszystkie te okoliczności i ilość biletów przekazanych nieodpłatnie z tytułu umów i zobowiązań, o jakich mówił wcześniej oskarżony uważał, że liczba faktyczna widzów na meczu pokrywała się z ilością sprzedanych biletów i wydanych kart, sprzedanych karnetów.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Jakub Polak nie przyznał się do działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Wyjaśnił także, iż nie wręczył łapówki Marcinowi N., Maruszowi Rogalskiemu, Andrzejowi Kusakowi i Mariuszowi G. Przyznał się natomiast do wręczenia korzyści majątkowej Januszowi Oparcikowi z tym, że nie działał ze wskazanymi w zarzucie osobami, tj. Jackiem Milewskim, Grzegorzem Gąsiorowskim, Ryszardem Forbrichem i Anną Czajkowską. Przyznał się także do wręczenia korzyści majątkowej Krzysztofowi P., ale i w tym przypadku nie działał ze wskazanymi w zarzucie osobami, tj. Jackiem Milewskim, Grzegorzem Gąsiorowskim, Ryszardem Forbrichem, Anną Czajkowską. Oświadczył także, iż uważa, że Robert Werder nie otrzymał żadnych korzyści majątkowych. Oskarżony takiej korzyści nie wręczał. Przyznał, iż doszło do wręczenia korzyści majątkowej Mirosławowi S. Wyjaśnił, iż nie udzielał obietnic korzyści majątkowej innym sędziom bądź obserwatorom meczów Arki Gdynia nie ujętych w zarzutach.
Wyjaśnił, iż nie był działaczem klubu Arka Gdynia, nie otrzymywał żadnych premii, działał społecznie. Od blisko 30 lat jest kibicem Arki Gdynia, jeździ na niemal wszystkie mecze tego klubu. Jego marzeniem było, by Arka Gdynia znalazła się w I lidze. Oskarżony oświadczył, iż trener Mirosław D. forsował koncepcję, że bez pomocy sędziów, nie uda im się osiągnąć awansu do I ligi. Konkretne rozmowy związane z organizacją pomocy sędziów, odbyły się na początku sezonu 2004/2005. Oskarżony miał świadomość, że pomoc sędziów jest konieczna, gdyż dotychczas sędziowie byli Arce Gdynia przeciwni.
Oskarżony wyjaśnił, iż znał Ryszarda Forbricha. Uczestniczył w spotkaniu zorganizowanym przez Wojciecha W. w którym brali udział Ryszard Forbrich i Marian Dusza. Podczas tego spotkania Marian Dusza i Ryszard Forbrich oświadczyli, iż pomogą osiągnąć Arce Gdynia awans do I ligi za pieniądze. Twierdzili, iż jeżeli będzie sędzia, którego znają, to są w stanie wpłynąć na niego, by sędziowanie było dla Arki Gdynia korzystne. Z ich strony padały także kwoty, jakie Arka Gdynia musiałaby zapłacić, a które sięgały rzędu 15.000 - 20.000 złotych za mecz. Ryszard Forbrich i Marian Dusza powiedzieli, że pieniądze trzeba będzie zapłacić albo sędziemu albo im, a oni przekażą je sędziemu. Ponadto, w przypadku awansu Arki Gdynia oczekiwali prowizji w kwocie 30.000 złotych dla ich obu. Oskarżony odpowiedział wówczas, że nie może rozmawiać w imieniu klubu, gdyż nie jest do tego upoważniony przez prezesa. Powiedział jedynie, że według niego propozycja jest godna rozważenia. O propozycji Mariana Duszy i Ryszarda Forbricha oskarżony nie powiedział nikomu w klubie. Nie rozmawiał na ten temat z Jackiem Milewskim i Grzegorzem Gąsiorowskim. Jedynie Mirosław D. dopytywał się, czy była rozmowa i jaki jest jej efekt.
Po rozpoczęciu ligi Arka Gdynia przegrała w Kielcach z Koroną Kielce, która była bezpośrednim rywalem do awansu. Kolejnym meczem było spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec. Zagłębie Sosnowiec miało serię 6 zwycięstw pod rząd. Mecz ten dla Arki Gdynia był bardzo ważny i przełomowy. Przed meczem, Wojciech W. powiedział oskarżonemu, że sędzią tego spotkania jest Janusz Oparcik, i jeżeli mu zapłacą 25.000 złotych to jest gotów sędziować ten mecz pod Arkę Gdynia. Wojciech W. oświadczył, iż informację tą ma od Ryszarda Forbricha. Oskarżony odpowiedział, iż „w to wchodzi”, a pieniądze wziął z własnych oszczędności, które miał przeznaczone na remont domu. Nie wtajemniczał Jacka Milewskiego w to, iż sędzia jest gotów pomóc Arce Gdynia i ma dla niego pieniądze. Na miejscu oskarżony nie widział się z Januszem Oparcikiem. Dostał jednak od Wojciecha W. informację, że Janusz Oparcik wie, że „wchodzą w tę propozycję”. Podczas meczu oskarżony nie zauważył, żeby Janusz Oparcik pomagał Arce Gdynia. Było mu żal tych pieniędzy, ale wynik meczu był korzystny dla Arki Gdynia. Po meczu wracał razem z Jackiem Milewskim i Wojciechem W. samochodem. Wojciech W. umówił się z Januszem Oparcikiem w Częstochowie, na stacji benzynowej BP. Oskarżony poprosił Jacka Milewskiego, żeby zawiózł ich na stację benzynową i powiedział mu, że „ma sprawę do załatwienia”. Jacek Milewski zostawił ich na stacji, a sam poszedł do Mc Donald’s. Na stację przyszedł Janusz Oparcik i oskarżony przekazał mu pieniądze.
Jeśli chodzi o okoliczności wręczenia korzyści majątkowej Krzysztofowi P. oskarżony wyjaśnił, iż na 3-4 godziny przed meczem, na obiekt przyszedł Wojciech W. i powiedział „wiesz, Krzysiu jest obserwatorem i zaraz go przyprowadzę”. Po chwili przyszedł z Krzysztofem P. Podczas rozmowy padła bezpośrednia propozycja ze strony Krzysztofa P., który powiedział: „panowie jeśli nie zapłacicie 20.000 złotych to ten mecz przegrywacie”. Oświadczył, iż „wszystko bierze na siebie i wszystko załatwi”. Oskarżony był zaskoczony tak jasnym i bezpośrednim postawieniem sprawy. Podczas tej rozmowy oskarżony jeszcze nie wiedział, kto będzie sędzią tego spotkania, ale Krzysztof P. zobowiązał się, że wpłynie na sędziego. W związku z tym, iż była to końcówka ligi, Arce Gdynia zależało na wygranej, a Krzysztof P. swoją propozycją „stawiał Arkę pod ścianą” oskarżony zgodził się na propozycję Krzysztofa P. Poszedł do Anny Czajkowskiej i powiedziałem jej, by dała mu z kasy pieniądze w kwocie 20.000 złotych. Anna Czajkowska przygotowała mu kopertę z pieniędzmi. Zamierzał oddać te pieniądze ze swoich oszczędności. Kopertę z pieniędzmi dał Wojciechowi W., który przekazał je Krzysztofowi P. Odbyło się to w pokoju Wojciecha W. Podczas meczu oskarżony nie zauważył, aby sędzia tego meczu pomagał Arce Gdynia w tym spotkaniu. Oskarżony poinformował Jacka Milewskiego o tym, iż wziął pieniądze z kasy klubu i odda je następnego dnia. Nie powiedział mu jednak, że są to pieniądze dla Krzysztofa P. Następnego dnia pieniądze oddał. Oskarżony oświadczył, iż nie był świadkiem korumpowania sędziów i obserwatorów spotkań z udziałem Arki Gdynia przez inne osoby związane z klubem Arka Gdynia.
Odnośnie meczu Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski wyjaśnił, iż prezesi klubów, tj. Jacek Milewski i Mirosław S. znali się osobiście. Tydzień przed tym meczem jechali na mecz wyjazdowy i Mirosław S. zaprosił prezesa Jacka Milewskiego na spotkanie. Odbyło się ono u Mirosława S. pod Łodzią. W tym spotkaniu uczestniczył także oskarżony i Mirosław D. Mirosław S. oświadczył, iż może im pomóc. Oskarżony miał przy sobie kwotę 20.000 złotych. Mirosław S. zaproponował, by dołożyli premię motywacyjną swoich piłkarzy, a jego zawodnicy wygrają z Widzewem Łódź, który był przeciwnikiem Arki Gdynia. Podczas tej rozmowy Jacek Milewski pokłócił się z Mirosławem S., wyszedł ze spotkania i trzasnął drzwiami. Za nim wyszedł Mirosław S. Wówczas oskarżony pozostawił na biurku kwotę 20.000 złotych. Gdy Mirosław S. odprowadzał ich do samochodu oskarżony powiedziałem mu „Panie Mirku niech pan wygra z Widzewem”. Ostatecznie KSZO Ostrowiec Świętokrzyski przegrało z Widzewem Łódź 0 do 4.
Tydzień bądź dwa tygodnie później odbył się mecz Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w Gdyni. Oskarżony spotkał się z Mirosławem S. w hotelu „Olimp” lub „Nadmorski”. Doszło między nimi do sprzeczki. Oskarżony żądał zwrotu pieniędzy. Mirosław S. powiedział mu wówczas, żeby potraktowali te pieniądze, jako zaliczkę, a on załatwi, by jego zawodnicy odpuścili ten mecz. Chciał jednak, by dołożyli jeszcze 20.000 złotych. Podczas tej rozmowy obecny był Wojciech W. Oskarżony zgodził się na tę propozycję. Pieniądze pożyczył do swojego teścia. Przed meczem spotkał się jeszcze raz z Mirosławem S., który powiedział, że zna sędziego Roberta Werdera. Arka Gdynia wygrała mecz 1 do 0. Według oskarżonego, Robert Werder sędziował mecz z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski perfekcyjnie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Zdaniem oskarżonego zawodnicy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski walczyli w tym meczy „na całego”, to był ich najambitniejszy mecz w lidze. Po meczu oskarżony spotkał się z Mirosławem S. i powiedział mu, że ich oszukał. Ostatecznie dał mu jednak pieniądze, gdyż Arka Gdynia wygrała mecz, a taka była umowa. Oskarżony nie wiedział, czy Mirosław S. rozmawiał z Robertem Werderem.
W zakresie pozostałych zarzutów oświadczył, iż nie miał żadnej wiedzy, by obiecywano tym sędziom korzyści majątkowe za pomoc w zwycięstwie Arki Gdynia bądź wręczano im korzyści majątkowe.
Wiosną 2005 roku ponownie spotkał się z Marianem Duszą i Ryszardem Forbrichem w okolicach Siewierza. Przekazał im wówczas 3.000 złotych za ułatwienie kontaktu z sędzią. Nie wiedział jednak, o jakiego sędziego chodziło i o jaki mecz. Pieniądze, które przekazał Ryszardowi Forbrichowi należały do oskarżonego.
Po awansie Arki Gdynia, Ryszard Forbrich zadzwonił do oskarżonego i chciał by rozliczyli się z nim za awans. Oskarżony odmówił, gdyż uważał, iż Arka Gdynia nie awansowała dzięki niemu. Nie widział pomocy Ryszarda Forbricha w meczach Arki Gdynia.
Nie wiedział nic o meczu MKS Mława - Widzew Łódź wiosną 2005 roku. Słyszał o wsparciu finansowym zawodników MKS Mławy, ale nie wiedział przez kogo. Oświadczył, iż on tego nie robił. Nigdy nie przekazywał pieniędzy Witowi Ż. Nie zna Wita Ż., nie miał z nim nigdy osobistego kontaktu. Nic nie wiedział także o wręczeniu korzyści sędziemu Krzysztofowi S.
Oskarżony Jakub Polak przesłuchany w postępowaniu sądowym oświadczył, iż przyznaje się do stawianych mu zarzutów, w takim zakresie, jak wyjaśnił w postępowaniu przygotowawczym. Jednocześnie odmówił składania wyjaśnień. Dodał jednakże, iż w sytuacji, gdy brał pieniądze od Anny Czajkowskiej, nie miała ona świadomości, na jaki cel oskarżony chciał je przeznaczyć.
Oświadczył także, iż jego wcześniejsze wyjaśnienia dotyczące Kołobrzegu były faktem działania Policji i Prokuratora. Podczas zatrzymania funkcjonariusze straszyli jego syna. Po ogłoszeniu mu zarzutów przyznał się do tego, do czego mógł się przyznać. Nie do końca wyjaśnił wówczas sprawę Kołobrzegu. Przyjaźnił się z Wojciechem W. i nie chciał go obciążać. W związku z tym, jego relacja z Kołobrzegu jest o tyle nieprawdziwa, że propozycje pomocy dla Arki Gdynia nie padały z ust Ryszarda Forbricha i Mariana Duszy, tylko z ust Wojciecha W. Spotkanie w Kołobrzegu trwało około godziny. Oskarżony był kierowcą. W pewnym momencie Wojciech W. odszedł z Marianem Duszą do innego stolika. W drodze powrotnej z Kołobrzegu poznał temat rozmowy. Zdaniem oskarżonego Wojciech W. chciał się wykazać, że robi coś dla Arki Gdynia.
Wojciech W. miał problemy z alkoholem i oskarżony starał się, by nie dochodziło do jakiś ekscesów w związku z tym. Wojciech W. mówił oskarżonemu w drodze powrotnej, że rozmawiał z Marianem Duszą o pozyskaniu informacji o meczach Arki Gdynia i wtedy padły kwoty, o których mówił wcześniej. Oskarżony zapytał wówczas skąd ma zamiar wziąć pieniądze.
Oświadczył także, iż Ryszard Forbrich dzwonił po zakończeniu sezonu, ale tylko po to, by pogratulować zakończenia sezonu i podziękować za to, że opiekuje się Wojciechem W.
Na spotkaniu w Poznaniu oskarżony nie był. Nie miał o tym spotkaniu żadnej wiedzy.
Odnośnie meczu Arka Gdynia – Polar Wrocław wyjaśnił, iż nie wręczał Marianowi Duszy żadnych pieniędzy, ani przed meczem, ani po meczu, ani w jego trakcie. Oświadczył, iż był na tym meczu jednak nie spotkał się wówczas z Marianem Duszą.
Przesłuchana w postępowaniu przygotowawczym Anna Czajkowska przyznała się do zarzucanych jej czynów i wyjaśniła, iż w wakacje szukała pracy. We wrześniu zadzwonił do niej Jacek Milewski, który był prezesem zarządu i zaproponował jej pracę swojej asystentki w klubie. Oskarżona przyjęła propozycję i z końcem września 2001 roku rozpoczęła pracę. Do jej obowiązków należały prace w sekretariacie prezesa i sprawy finansowe. Przyjmowała faktury i przygotowywała je do rozliczenia. Przygotowywała również raporty kasowe związane z rozliczeniem pieniędzy w gotówce przechowywanych w sejfie. Były to pieniądze z wpływów z biletów. Nie sprzedawała osobiście biletów, ale rozliczała kasjerki. Wydawała daną ilość przygotowanych biletów kasjerkom do sprzedaży, później od nich przyjmowała pieniądze ze sprzedanych biletów i bilety, które nie zostały sprzedane. Osobiście przeliczała pieniądze i robiła zbiorcze zestawienie uzyskanych dochodów ze sprzedanych biletów. Całość uzyskanych ze sprzedaży biletów pieniędzy chowała w sejfie, a dokument z rozliczenia sprzedaży biletów i niesprzedane bilety przekazywała Grzegorzowi Gąsiorowskiemu, który był w klubie wiceprezesem do spraw finansowych. W czasie jej zatrudnienia w klubie pracował również Wiesław K. pełniący funkcję kierownika drużyny, Marek Latoś trener odnowy biologicznej i trenerzy, którzy się zmieniali w klubie, tj. Mirosław D., Wojciech W., Marek Kusto, Wiesław Pisarski, Piotr Mandrysz i Wojciech Stawowy. Jakub Polak był członkiem Rady Nadzorczej w Arce Gdynia i miał duże wpływy w klubie. Dobrze znał się z prezesem Jackiem Milewskim i Grzegorzem Gąsiorowskim. Często przychodził do gabinetu Jacka Milewskiego, byli wspólnie na wszystkich meczach, spotykali się także po meczach.
Odnosząc się do korupcyjnego procederu w klubie oświadczyła, iż Jacek Milewski i Grzegorz Gąsiorowski w związku ze spotkaniami Arki Gdynia kazali oskarżonej przed meczem przygotować konkretną kwotę pieniędzy. Zasadniczo oskarżona rozdzielała pieniądze na dwie koperty. W jednej kopercie było zawsze więcej pieniędzy, w drugiej mniej. Łączna kwota pieniędzy przeznaczona do kopert była rzędu 20.000 złotych. W jednej kopercie było zwykle 15.000 złotych, w drugiej 5.000 złotych. W pojedynczych przypadkach łącznych pieniędzy mogło być mniej np. 15.000 złotych. Pieniądze pochodziły z dochodów z meczów, czyli ze sprzedaży biletów. Decydowali o tym prezesi Jacek Milewski i Grzegorz Gąsiorowski. Kasjerki rozliczały się z oskarżoną ze sprzedaży biletów w przerwie meczu, tak więc w trakcie drugiej połowy oskarżona miała już przygotowane pieniądze w kopertach. Zgodnie z poleceniem Grzegorza Gąsiorowskiego oskarżona robiła pisemne rozliczenie kasjerek, z którego wynikało, ile dostały biletów i ile sprzedały, a ile zostało niesprzedanych i jaki był wpływ ze sprzedaży. Zestawienie sporządzone przez oskarżoną było następnie podstawą sporządzenia protokołu rozliczenia przez Grzegorza Gąsiorowskiego. Rozliczenie kasjerek sporządzone przez oskarżonego było rzetelne, zgodne z rzeczywistością. Dopiero Grzegorz Gąsiorowski na podstawie tych zapisów sporządzał końcowy protokół rozliczenia, w którym pomniejszał rzeczywisty wpływ pieniężny, o kwotę przeznaczoną dla sędziów. Oskarżona następnie otrzymywała poprawiony protokół rozliczenia i na jego podstawie przygotowywała dowód księgowy KP. Protokół był wraz z KP przekazywany księgowej. Oskarżona widziała, że te rozliczenia nie są zbieżne z jej wyliczeniami ze sprzedaży biletów. Aby ukryć niedobór końcowy biletów pomniejszało się na protokole wykazaną ilość biletów otrzymanych z drukarni. Protokół z rozliczenia podpisywali Jacek Milewski i Grzegorz Gąsiorowski.
Po przygotowaniu kopert oskarżona dawała je po meczu Wiesławowi K. Były także sytuacje, że odbierał je Jakub Polak. Na mecze wyjazdowe koperty przygotowywała dla Jacka Milewskiego bądź też Jakuba Polaka. Czasami pieniądze przygotowywał w sobotę sam Grzegorz Gąsiorowski. Wówczas informował oskarżoną, że pieniądze zostały pobrane i brakowało ich w kasie. Pieniądze na mecze wyjazdowe również pochodziły z wpływów z biletów. Czasami pieniądze przygotowane na mecz w Gdyni, nie zostały wykorzystane i mogły być przekazane dla sędziów na wyjazdach. Wiązało się to z nieosiągnięciem przez Arkę Gdynia korzystnego wyniku w konkretnym meczu. Drugim ze sposobów ukrycia rzeczywistych wpływ z biletów, pomniejszenia ilości rzeczywiście sprzedanych biletów i uzyskania pieniędzy na sędziów było wykazanie faktu darmowego rozdania części biletów, które faktycznie zostały sprzedane. Taki protokół sporządzał Grzegorz Gąsiorowski i był on podłączany pod KP. Wpisywał szkoły, do których miały trafić bilety, a do protokołu wpisywano większą liczbę biletów niż faktycznie została przekazana instytucjom.
Początkowo koperty były takie same, różniły się jedynie grubością. Po jakimś czasie Wiesław K. poprosił oskarżoną, żeby pieniądze z większą kwotą wkładała do większej koperty, natomiast z mniejszą do mniejszej, gdyż jak oświadczył „nie chce żeby mu się te koperty myliły”.
Po zatrzymaniu Jacka Milewskiego, Jakub Polak poprosił oskarżoną o rozmowę. Podczas tej rozmowy powiedział jej: „słuchaj Ania, jak ktoś cię będzie pytał o pieniądze dla sędziów to ty nic nie wiesz i masz wszystkie pieniądze rozliczone w raporcie kasowym i tam nie ma żadnych braków".
Przed meczem Arka Gdynia – MKS Mława oskarżona nie przygotowywała pieniędzy dla sędziów, nie została o to poproszona. Po meczu nie brakowało też pieniędzy w kasie. Jeżeli pieniądze dla sędziego zostały przekazane to musiały pochodzić w tej sytuacji z innego źródła.
Oskarżona oświadczyła także, iż z żadnym z sędziów i obserwatorów meczów Arki Gdynia nie miała bezpośredniego kontaktu. Nigdy nie przekazywała jakichkolwiek pieniędzy osobiście sędziom bądź obserwatorom. Oświadczyła, iż miała do wykonania jasno określoną rolę wskazaną przez Jacka Milewskiego i Grzegorza Gąsiorowskiego. Nie zna osobiście osoby o pseudonimie „Fryzjer”.
Podczas kolejnego przesłuchania podtrzymała w całości swoje poprzednie wyjaśniania. Oświadczyła, iż przygotowywała pieniądze, zarówno na mecze rozgrywane w Gdyni, jak i na mecze wyjazdowe. Podała, iż nigdy pieniędzy nie odbierał od niej Wojciech W., zaś Wiesław K. nigdy nie odbierał pieniędzy na mecze wyjazdowe. Po pierwszym przesłuchaniu rozmawiał z nią Jacek Milewski, który próbował ustalić, co powiedziała podczas przesłuchania. Po powrocie do klubu, zaraz po zatrzymaniu rozmawiał z nią Krzysztof S. i wypytywał czy „zeznawała przeciwko klubowi Arka”. Zaczął ją straszyć, że jeśli powiedziała coś na niekorzyść klubu to zwolni ją z pracy. Namawiał ją, by „zmieniła zeznania”.
Wyjaśniła także, iż miała miejsce sytuacja, gdy Jakub Polak poprosił ją o przygotowanie jakiejś kwoty dla sędziów, nie uzgadniając tego wcześniej z Jackiem Milewskim i Grzegorzem Gąsiorowskim. Jacek Milewski i Grzegorz Gąsiorowski mieli do niego pretensje, że wcześniej tego z nimi nie uzgodnił. Bez wiedzy Grzegorza Gąsiorowskiego nikt nie mógł pieniędzy wziąć z kasy.
Oświadczyła, iż w przypadku meczów granych „u siebie” zawsze ona przygotowywała pieniądze. W przypadku meczów wyjazdowych, jeśli odbywały się w weekend pieniądze przygotowywała w piątek bądź też przygotowywał je w sobotę Grzegorz Gąsiorowski i informował ją o tym później. Do kasy dostęp miała tylko oskarżona i Grzegorz Gąsiorowski.
Przesłuchana w postępowaniu sądowym oskarżona Anna Czajkowska nie przyznała się do zarzucanych jej czynów. Jeżeli chodzi o udział w zorganizowanej grupie przestępczej oświadczyła, iż nie wiedziała o istnieniu takiej grupy. Spośród wymienionych w zarzucie osób, nie zna Ryszarda Forbricha i Mariana Duszy. W klubie pełniła funkcję asystentki prezesa. Do jej obowiązków należała obsługa sekretariatu, wydawanie biletów i rozliczanie kasy po meczach. Na każdorazowe polecenie wkładała określoną sumę pieniędzy do koperty. Nie działo się to jednak na każdym meczu.
Koperty odbierał od niej najczęściej Wiesław K., czasami Jacek Milewski. Jeden raz robił to Jakub Polak. Oskarżona oświadczyła, iż nie wiedziała na co były te pieniądze, nie wiedziała, co się z nimi dalej dzieje. Co do zarzutów związanych z poszczególnymi meczami wyjaśniła, iż nie obiecywała, nie wręczała i nie widziała ani też nie słyszała o tym, aby ktoś wręczał pieniądze sędziemu. Od stycznia do końca czerwca 2004 roku była na urlopie macierzyńskim i nie pracowała. Oświadczyła także, iż wcześniejsze wyjaśnienia składała bez udziału adwokata
i było to błędem. Podczas przesłuchania Prokurator uzasadniając zarzuty, powiedział żeby przedstawiła swoją rolę w procesie korumpowania sędziów. Pod wpływem tych słów, a także po sugestiach prasy i Prokuratury domyśliła się, iż koperty były dla sędziów. Oświadczyła jednak, iż wcześniej nie wiedziała na co były przeznaczone pieniądze i komu były przekazywane.
Miała również wątpliwości, co do meczu Arki Gdynia z MKS Mławą. Nie były bowiem wówczas przygotowane koperty i nie było także braku w kasie, a mecz uznany był jako kupiony.
Nikt z zarządu klubu, z trenerów i z Rady Nadzorczej nigdy nie powiedział jej, w jakim celu polecano przygotowywać pieniądze w kopertach. Nigdy nie zdarzyło się, by polecono jej przygotowane koperty gdzieś zawieźć lub zanieść.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Andrzej Kusak przyznał się do przyjęcia korzyści w związku z meczem Arka Gdynia – MKS Mława. Przyznał się także do otrzymania propozycji od Mariusz Ł. Wyjaśnił jednak, iż Mariusz Ł. nie podał konkretnej kwoty. Oświadczył, iż nie przyjął od Mariusza Ł. żadnych pieniędzy za spotkanie. Ze strony Mariusz Ł. mogła paść w związku z tym meczem oględna propozycja za pomoc w osiągnięciu dobrego wyniku, ale oskarżony mecz ten prowadził normalnie.
Wyjaśnił, iż jest sędzią piłkarskim szczebla centralnego. W latach 2002-2006 roku sędziował w II lidze, w latach 1999-2002 sędziował w III lidze, zaś wcześniej dwa sezony, tj. 1997-1998 i 1998-1999 sędziował w III lidze.
W przedmiocie meczu z dnia 23 kwietnia 2005 roku pomiędzy Arką Gdynia a MKS Mława, który zakończył się wygraną Arki Gdynia 1 do 0 wyjaśnił, iż przed meczem obserwator meczu Mirosław J. rozmawiając telefonicznie z Marianem Duszą podał telefon oskarżonemu. Wówczas Marian Dusza powiedział mu: „jeśli będzie dobrze to dostaniesz ósemkę”. Oskarżony zgodził się i oddał telefon Mirosławowi J. Z Mirosławem J. nie podjął rozmowy na temat tego telefonu.
Oskarżony wyjaśnił, iż znał wcześniej Mariana Duszę. Dzwonił on często do oskarżonego przed meczami. Mówił mu wówczas, że „dobrze by było, żeby taka, a taka drużyna wygrała”. Dawał tym samym do zrozumienia, że chodzi o pomoc dla konkretnej drużyny.
Zdaniem oskarżonego mecz z MKS Mławą toczył się w „dziwny” sposób. Zawodnicy Arki Gdynia uważali, że oskarżony jest przekupiony i próbowali „naciągnąć” go na rzut karny. Oskarżony jednak nie reagował. Doliczył jedynie 3 minuty do meczu. W tym czasie zawodnik drużyny MKS Mławy zagrał w jednoznaczny sposób piłkę ręką. Po meczu działacze MKS Mława mieli o to pretensje. Oskarżony oświadczył, iż mecz sędziował uczciwie. Po meczu kierownik drużyny Arka Gdynia zaprosił trójkę sędziowską i obserwatora na kolację. W związku z awanturą, jaka miała miejsce po meczu oskarżony odmówił. Wówczas kierownik Arki Gdynia na parkingu przekazał oskarżonemu kopertę i powiedział: „to za mecz”. Oskarżony odpowiedział wówczas: „co mu daje, przecież sędziował normalnie”. Wziął jednak kopertę, w której znajdowała się kwota 5.000 złotych w drobnych banknotach o nominałach 20 i 10 złotowych. O tym, że otrzymał pieniądze nie powiedział asystentom, nie podzielił się z nimi. Po meczu nikt do niego nie zadzwonił. Z obserwatorem pojechał na obrzeża Gdyni, by coś zjeść. Za ten mecz dostał notę 8,1 bądź 8,2.
Odnośnie spotkania Arka Gdynia - Stasiaka Opoczno z dnia 02 czerwca 2004 roku, które zakończyło się remisem 2 do 2. wyjaśnił, iż mecz był ważny dla Arki Gdynia, albowiem walczyli o uniknięcie baraży w przypadku zwycięstwa. Przed tym meczem zadzwonił do niego prezes Arki Gdynia Jacek Milewski. Prawdopodobnie jeszcze przed tym telefonem zadzwonił Marian Dusza informując oskarżonego, iż prezes Arki Gdynia będzie chciał z nim rozmawiać. Po tym zaanonsowaniu zadzwonił Jacek Milewski, który podczas rozmowy zaproponował oskarżonemu, by spotkali się przed meczem. Oskarżony zgodził się. Do spotkania doszło w hotelu w pobliżu stadionu. O tym, że Jacek Milewski chce się z nim spotkać powiedział swoim asystentom. Podczas rozmowy Jacek Milewski powiedział, że jego drużynie zależy na zwycięstwie i że dobrze byłoby gdyby tak się stało. Nie podał konkretnej kwoty pieniężnej, ale z jego intencji wynikało, że chce pozyskać oskarżonego. Oskarżony odebrał słowa Jacka Milewskiego jako ofertę, nie udzielił jednak jednoznacznej odpowiedzi pozostawiając sprawę otwartą. Powiedział jedynie, że na pewno nie skrzywdzi jego drużyny. Domyślał się, iż jeżeli Arka Gdynia wygra, to dostanie od Jacka Milewskiego pieniądze. Mecz zakończył się remisem. Wynik taki nie zadowalał Arki Gdynia, dlatego też Jacek Milewski nie skontaktował się z oskarżonym po meczu.
Oskarżony wyjaśnił również, iż prawdopodobnie przed tym meczem kontaktował się z nim, także telefonicznie Mariusz Ł., któremu zależało na dobrym wyniku drużyny Mirosława S. Z jego strony nie padła konkretna propozycja finansowa określona kwotowo.
Oświadczył także, iż zna Henryka K. Gdy jechał na mecz do Gdyni to dzwonił do niego, aby porozmawiać z nim towarzysko. Nie przypomina sobie, żeby Henryk K. stawiał jednoznaczną propozycję pomocy Arce Gdynia. Henryk K. mógł jedynie powiedzieć, „że fajnie by było gdyby Arka wygrała, bo to fajna drużyna”. Po meczu oskarżony mógł do niego dzwonić po to, aby załatwił mu notę u obserwatora.
W późniejszych wyjaśnieniach oświadczył, iż w przypadku meczu Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski nie zgadza się z tym, że Jacek Milewski obiecał mu korzyść majątkową w nieustalonej kwocie, w zamian za nieuczciwe zachowanie polegające na podejmowaniu decyzji korzystnych dla Arki Gdynia. Z ust Jacka Milewskiego nie padły żadne propozycje finansowe. Przed meczem powiedział jedynie oględnie, że byłby zadowolony gdyby jego drużyna wygrała. Oskarżony w żaden sposób nie powiedział Jackowi Milewskiemu, że będzie podejmował korzystne decyzje dla jego drużyny. Zgodził się na spotkanie z Jackiem Milewskim, gdyż był ciekawy, co ma mu do powiedzenia. Nie wiedział, iż tego rodzaju spotkania były regulaminowo zabronione przez PZPN.
Wyjaśnił, iż przyznaje do tego, że spotkał się z Jackiem Milewskim i przyjął jego informację do wiadomości rozumiejąc ją jednocześnie, jako możliwą propozycję korupcyjną, ale w jego postępowaniu, w czasie zawodów nie było nic, co by mogło sprzyjać drużynie Arki Gdynia. Jego błędem było to, że sprawy nie skierował do odpowiednich władz PZPN lub Prokuratury. Zdawał sobie sprawę z naganności swojego zachowania, jednak jak wyjaśnił zawody sędziował uczciwie.
W przypadku meczu Arka Gdynia - MKS Mława oświadczył, iż nie przyjął przed zawodami żadnej obietnicy korzyści majątkowej od podanych w zarzucie osób, a korzyść majątkowa, którą otrzymał nie była spowodowana jego nieuczciwym zachowaniem podczas rozegranego spotkania. Przyznał jednak, iż przyjął korzyść majątkową od Wiesława K. w kwocie mniejszej niż 5.000 złotych. Mogła to być kwota około 4.500 złotych. Oświadczył także, iż po meczu Arka Gdynia - MKS Mława obserwator wystawił mu ocenę zgodnie z tym, jak sędziował. Oskarżony zapewnił, iż sędziował uczciwie.
Oskarżony Andrzej Kusak w postępowaniu sądowym oświadczył, iż nie zgadza się z treścią zarzutów zawartych i skierowanych pod jego adresem w akcie oskarżenia. Jego zamiarem w tej sprawie było dobrowolne poddanie się karze, jednak akt oskarżenia, który otrzymał zawiera nieprawdziwe informacje, do których oskarżony przyznać się nie może.
Cześć wyjaśnień złożonych w dniu 17 stycznia 2007 roku było złożonych na zasadzie zadowolenia przesłuchujących go najpierw policjantów, a potem Prokuratorów. W chwili zatrzymania usłyszał od policjantów, że stanowi w tym procederze „płotkę” i jeżeli złoży wyjaśnienia, to zostanie szybko zwolniony, w przeciwnym razie karą dla niego będzie kara aresztu. W ówczesnym czasie areszt w jego sytuacji zawodowej wiązał się ze śmiercią zawodową. Od stycznia do czasu zatrzymania uczył się do egzaminu specjalizacyjnego w zakresie chorób wewnętrznych i w pierwszych dniach marca miał zdawać krajowy egzamin specjalizacyjny w Warszawie. Chciał złożyć wyjaśnienia, jak najszybciej i złożył je zanim usłyszał zarzuty. Jak się później okazało, pierwszy zarzut dotyczył tylko spotkania Arka Gdynia – MKS Mława, zaś drugi zarzut uczyniono mu po wyjaśnieniach, jakie sam złożył.
Wyjaśnienia, które złożył 16 stycznia 2007 roku odnoszące się do zawodów Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec są w dużej części nieprawdziwe. Wyjaśnił, iż w związku z meczem Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec z dnia 02 czerwca 2004 roku, nie przyjął żadnej obietnicy przyjęcia korzyści majątkowej. Nagannym z jego strony był fakt spotkania się przed tym meczem z prezesem klubu Arka Gdynia Jackiem Milewskim. Do spotkania doszło w hotelu „Nadmorski’ w Gdyni. Zostało ono umówione przed zawodami, jeszcze w czasie jego podróży samochodem do Gdyni, kiedy to Jacek Milewski kontaktował się z nim telefonicznie. Przystał na jego propozycję, by spotkali się w umówionym miejscu. Wielokrotne połączenia Jacka Milewskiego z oskarżonym wynikały z tego, iż oskarżony nie mógł znaleźć drogi do tego hotelu. W trakcie spotkania nie padły z ust Jacka Milewskiego żadne propozycje korupcyjne. W środowisku piłkarskim i wśród sędziów panowała opinia, że odmowa spotkania się z działaczem jakiejkolwiek z drużyn uczestniczących w danych zawodach była traktowana przez tę stronę jako przyjęcie pewnych zobowiązań wobec drugiej strony. Dlatego też oskarżony zgodził się na spotkanie z Jackiem Milewskim, by nie zostać posądzonym o to, że druga strona załatwiła z nim jakieś działania korupcyjne. Rozmowa z Jackiem Milewskim dotyczyła spraw ogólnych, samego klubu, rangi meczu. Na pewno nie padły żadne propozycje korupcyjne. Oskarżony nie pamiętał dokładnie przebiegu rozmowy. Być może Jacek Milewski mówił, iż Arka Gdynia jest zainteresowana awansem, nie było jednak żadnych propozycji korupcyjnych. Po krótkim spotkaniu oskarżony pojechał na zawody, które zakończyły się wynikiem remisowym. Nie miał już później kontaktu z Jackiem Milewskim, ani osobistego, ani telefonicznego.
Nieprawdą jest także, iż przed tymi zawodami mógł mieć jakikolwiek kontakt z Ryszardem Forbrichem. Oskarżony oświadczył, iż nie zna Ryszarda Forbricha. Same zawody odbyły się w sposób uczciwy i wynik meczu był zgodny z rzeczywistym przebiegiem gry.
Odnośnie drugiego zarzutu dotyczącego meczu Arka Gdynia - MKS Mława z kwietnia 2005 roku wyjaśnił, iż prawdą jest, że przed zawodami miał miejsce kontakt telefoniczny Mariana Duszy z obserwatorem zawodów Mirosławem J., który nastąpił przed zawodami w szatni sędziowskiej. W chwili, kiedy obserwator zawodów odebrał telefon, oskarżony nie wiedział z kim rozmawia. Nieprawdą jest, by dzwonił do Mariana Duszy przed zawodami i ustalał z nim jakieś działania.
Podkreślił, iż to Marian Dusza zadzwonił do Mirosława J. i w pewnym momencie ich rozmowy obserwator meczu przekazał oskarżonemu telefon, żeby z nim porozmawiał. Marian Dusza nie złożył mu żadnej propozycji korupcyjnej odnośnie tego meczu, a tym bardziej nie wręczył mu żadnej korzyści. Przebieg zawodów ze strony oskarżonego był uczciwy. Fakt podyktowania rzutu karnego w doliczonym czasie gry dla drużyny Arki Gdynia wynikał tylko i wyłącznie z jego znajomości przepisów gry w piłkę nożną. Była to kara za zagranie przeciwnej drużyny ręką w polu karnym. Oskarżony oświadczył, iż gdyby cokolwiek było ustalane przed meczem i gdyby przystał na jakiekolwiek propozycje korupcyjne, to na pewno nie podyktowałby rzutu rożnego w takich okolicznościach. Nie czekałby na ostatnią minutę tylko podyktowałby rzut karny wcześniej, gdyż miał taką okazję. Zawodnicy Arki Gdynia kilkakrotnie próbowali wymusić na nim rzut karny. O tym, że jego decyzja była słuszna zadecydowała specjalna komisja PZPN po zawodach. Nagannym faktem w tym meczu było to, iż przyjął od Wiesława K. pieniądze stanowiące, jak to określił Wiesław K. wynagrodzenie za dobre sędziowanie. Oskarżony podkreślił jednak, że żadnej propozycji przed, w czasie i po meczu nie otrzymał. Fakt przyjęcia przez niego tych pieniędzy nie miał znaczenia na przebieg meczu. W wyjaśnieniach na Komendzie potwierdził fakt przyjęcia 5.000 złotych, ale nie był pewien, czy rzeczywiście była to taka kwota. Pieniądze przekazane były w otwartej kopercie w banknotach o nominałach 10 i 20 złotowych. Pieniądze przekazał mu Wiesław K. po zawodach, jeszcze na terenie obiektu klubowego. Oskarżony podkreślił, iż żadne jego czyny nie były „w zamian” za coś. Dodał także, iż w wielu wyjaśnieniach pojawia się nazwisko Ryszarda Forbricha, jako mózgu machiny korupcyjnej, jednakże oskarżony sędziując przez 6 lat zawody nigdy się z nim nie spotkał osobiście, ani nie rozmawiał z nim telefonicznie.
Dodał także, iż należy do OZPN Częstochowa, ale wcześniej był to Śląski Związek Piłki Nożnej. Jego przełożonym w Kolegium Sędziów Śląskiego OZPN był Marian Dusza. Dodał także, iż w dniu 02 czerwca 2004 roku na mecz do Gdyni z Częstochowy jechał swoim samochodem. Z tego co pamiętał tego dnia nie rozmawiał z Marianem Duszą, nie informował go, że jedzie na mecz. Jedyną osobą, która się z nim kontaktowała był Jacek Milewski. Nie pamiętał, by kontaktował się z nim Marian Dusza.
O tym, kto jest obserwatorem meczu dowiedział się w szatni sędziowskiej w dniu meczu. Miał sporadyczny kontakt telefoniczny z Henrykiem K. Być może rozmawiał z Henrykiem K. telefonicznie w dniu meczu, ale nie miał co do tego pewności. Andrzej Sikora i Patryk Podwysocki byli sędziami liniowymi. Oskarżony oświadczył, iż mógł tego dnia z telefonu Andrzeja S. dzwonić do Henryka K.
W dniu 23 kwietnia 2005 roku na mecz Arka Gdynia - MKS Mława jechał z Częstochowy prawdopodobnie swoim samochodem. Andrzej S. był sędzią liniowym. Oskarżony nie pamiętał, czy kontaktował się w tym dniu z Henrykiem K. Nie pamiętał także, czy w tym dniu korzystał z telefonu Andrzeja S. Nie informował Mariana Duszy, że jedzie na mecz Arki Gdynia z MKS Mławą. Marian Dusza nie dzwonił do niego. Marian Dusza dzwonił tylko do obserwatora.
Oświadczył, iż nie ma wykształcenia prawniczego. Przyznał się do nagannego zachowania i za to chce ponieść karę.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Piotr Siedlecki przyznał się częściowo do zarzucanych mu czynów.
Wyjaśnił, iż Mariusz J. zadzwonił do niego przed meczem z dnia 03 maja 2004 roku między Górnikiem Polkowice i GKS Katowice proponując korzyść majątkową. Propozycję tą oskarżony odrzucił. Mariusz J. zadzwonił po raz drugi proponując wyższą kwotę. Oskarżony ponownie nie przyjął jego propozycji. Po zakończeniu zawodów, gdy oskarżony wychodził z szatni na schodach, jeszcze w budynku klubowym Mariusz J. zgłosił pretensje o to, że oskarżony nie chciał z nim współdziałać. Po kilku miesiącach będąc na stadionie Górnika Polkowice, jako zwykły kibic oskarżony przypadkowo spotkał się z Mariuszem J. Podczas rozmowy Mariusz J. stwierdził, że został odwołany z funkcji kierownika drużyny, gdyż władze klubu zarzuciły mu, że nie potrafił załatwić utrzymania Górnika Polkowice w I lidze. Mariusz J. nie miał jednak do oskarżonego pretensji o to, że nie pomógł Górnikowi Polkowice podczas meczu, gdy miał taką okazję.
Wyjaśnił także, iż był sędzią głównym meczu barażowego Arka Gdynia - Śląsk Wrocław z dnia 26 czerwca 2004 roku. W związku z tym meczem przyjął od Wiesława K. korzyść majątkową. Miało to miejsce w restauracji w centrum Gdyni około 1,5 godziny po zakończeniu meczu. Wiesław K. włożył mu do bagażnika samochodu kopertę z pieniędzmi w kwocie około 40.000 złotych. O tym, że jedzie na ten mecz dowiedział się dzień przed zawodami. Był wtedy wraz z innymi sędziami I i II ligi na zgrupowaniu w Wawrzkowiźnie koło Bełchatowa. Byli tam także członkowie zarządu Kolegium Sędziów PZPN. Około godziny 11.00 lub 12.00 Lech Saks poinformował oskarżonego, że został wyznaczony do prowadzenia tego spotkania, zaś obserwatorem został Andrzej Libich. Powiedział oskarżonemu, że ma zabrać obserwatora i jednym samochodem mają udać się na mecz. Oskarżony wykonał to polecenie. Drugim samochodem jechali asystenci oskarżonego. Wyjechali w przeddzień meczu i zatrzymali się w Ciechocinku w hotelu w centrum. Nikt do nich nie dojechał. Z Ciechocinka następnego dnia udali się do Gdyni na mecz. Po meczu, gdy oskarżony wychodził z szatni sędziowskiej przyszedł Wiesław K. i zaprosił oskarżonego i Andrzeja Libicha na obiad. Andrzej Libich nie przyjął zaproszenia. Oskarżony odwiózł Andrzeja Libicha do Sopotu i przyjechał do restauracji. Wcześniej rozmawiał telefonicznie z Wiesławem K., który poinstruował go, jak ma dojechać na miejsce. Na obiedzie byli obecni także asystenci i delegat. Po zjedzeniu obiadu oskarżony wyszedł z restauracji. Odprowadził go Wiesław K. Gdy byli przy samochodzie Wiesław K. włożył do bagażnika kopertę z pieniędzmi. Oskarżony oświadczył, iż z nikim nie dzielił się tymi pieniędzmi. Nie pamiętał, czy przed meczem dzwonił do niego Ryszard Forbrich.
Wyjaśnił także, iż był sędzią głównym meczu Arka Gdynia - Zagłębie Lubin z dnia 10 września 2005 roku. Przed meczem na parkingu klubowym obok hali sportowej podszedł do niego kierownik drużyny Wiesław K. i stwierdził, że ten mecz jest dla nich bardzo ważny i za zwycięstwo jest dla oskarżonego przygotowana kwota 20.000 złotych. Oskarżony powiedział Wiesławowi K. stanowczo, że nie jest zainteresowany jego propozycją. Zapytał: „czy nie widzi, co się teraz dzieje w piłce”, mając na myśli zatrzymania i postępowania w sprawie afery korupcyjnej. Dodał, iż nie jest „samobójcą” i „szaleńcem”. Mecz zakończył się zwycięstwem Zagłębia Lubin.
Oskarżony nie pamiętał, w jakim celu kontaktował się z Tadeuszem D. Dodał, iż często kontaktował się z Jerzym Głomskim, gdyż był to jego szef w OZPN. Znał go około 20 lat. Pokłócił się z nim na tle doboru asystentów na mecze. Po zatrzymaniu Jerzego Głomskiego spotkał się z nim. Nie pytał go o postępowanie i o to, co mu się zarzuca, gdyż uznał to za niestosowne i krępujące.
Podczas postępowania sądowego Piotr Siedlecki nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Po zapoznaniu się z aktem oskarżenia cofnął decyzję o dobrowolnym poddaniu się karze, gdyż osoby wymienione w postawionym mu zarzucie nie złożyły mu jakiejkolwiek obietnicy korzyści majątkowej, ani osobistej. W związku z meczem Arka Gdynia - Śląsk Wrocław, w którym był sędzią głównym zawodów nieprawdziwa jest kwota przypisywanej mu korzyści majątkowej w wysokości 43.000 złotych. Prawdziwa kwota to 20.000 złotych. Nie zgodził się także ze sformułowaniem, że podejmował korzystne decyzje podczas tego meczu. Oświadczył, iż zawody prowadził uczciwie i nie miał jakiegokolwiek wpływu na ich nieuczciwy przebieg. Mecz prowadził na wysokim poziomie zgodnie z przepisami gry w piłkę nożną. Na mecz został wyznaczony w przeddzień meczu na zgrupowaniu szkoleniowym w Wawszkowiźnie koło Bełchatowa. Informację przekazał mu podczas zgrupowania Lech Saks, zajmujący się obsadzaniem sędziów. Poinformował go także, iż obserwatorem meczu będzie Andrzej Libich, zaś sędziami asystentami Marcin L. i Tomasz R. ze śląskiego ZPN-u. Lech Saks polecił oskarżonemu zabrać obserwatora i asystentów i udać się na zawody do Gdyni. Asystenci jechali swoim samochodem, zaś oskarżony wraz z Andrzejem Libichem drugim. Zatrzymali się w hotelu w Ciechocinku i tam spędzili noc. Następnego dnia dojechali do Gdyni. Na stadion przyjechali na 50 - 55 minut przed rozpoczęciem zawodów. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Arki Gdynia 2 do 1. Po zawodach i wykonaniu wszystkich czynności oraz omówieniu zawodów przez obserwatora, kierownik drużyny Arki Gdynia Wiesław K. zaprosił oskarżonego na kolację do restauracji w Gdyni w centrum miasta. Andrzej Libich poprosił oskarżonego, żeby odwiózł go do Sopotu. Oskarżony nie wiedział, gdzie jest ta restauracja w Gdyni, więc ustalił z Wiesławem K, że się zdzwonią. Wiesław K. podał mu swój numer telefonu. Po odwiezieniu Andrzeja Libicha do Sopotu oskarżony skorzystał z zaproszenia Wiesława K. i udał się do restauracji w Gdyni. Na kolacji obecny był Wiesław K., asystencji, sędzia techniczny, delegat, który został wyznaczony na ten mecz z PZPN oraz były sędzia Jerzy K. Po kolacji oskarżony udał się do samochodu, który był na parkingu. Będąc przy samochodzie, podczas wkładania torby z rzeczami do bagażnika, podszedł do niego Wiesław K. podał mu rękę, a następnie z nieznanych oskarżonemu przyczyn wrzucił mu do bagażnika kopertę i oddalił się. Oskarżonego zaskoczyła ta sytuacja. Nie wiedział, co ma zrobić, czy ma biec za Wiesławem K., szarpać go. Oskarżony nie sprawdzał, co było w kopercie. Zrobił to dopiero po przyjeździe do domu, następnego albo 2 dni później, kiedy poszedł po torbę. Koperta była koło torby. W kopercie znajdowały się pieniądze w kwocie 20.000 złotych. Banknoty był o nominałach 50 i 100 złotowych.
Rok później przed meczem Arka Gdynia – Zagłębie Lublin podszedł do niego Wiesław K. i zaproponował korzyść materialną za ten mecz. Oskarżony nie zgodził się i oświadczył, iż nie jest „samobójca i szaleńcem”. Wiesław K. był niezadowolony z tego, że oskarżony nie chciał z nim rozmawiać.
Oświadczył także, iż zna Ryszarda Forbricha. Mieli do siebie numery telefonów. Zaprzeczył jednak, by Ryszard Forbrich dzwonił do niego pytając o obsadę meczów.
Wyjaśnił także, iż został zmuszony w wyniku presji policjantów do przyznania się do tego, iż otrzymał kwotę 43.000 złotych, bowiem oznajmili mu, iż jeśli się nie przyzna do kwoty 43.000 złotych, to zostanie aresztowany.
Dodał także, iż obserwator Andrzej Libich kwalifikował go w 5-6 spotkaniach. Były to oceny zróżnicowane. Najwyższą ocenę otrzymał za mecz Arka Gdynia - Śląsk Wrocław. Dwukrotnie z powodu niskich not był odsunięty od prowadzenia zawodów.
Oskarżony Dariusz Gałkowski przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym przyznał się w całości do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż sędzią piłki nożnej został w 1994 roku. Od roku 2000 do 2006 był sędzią głównym. Jednocześnie do końca sezonu 2005/2006 był asystentem.
Sędziował głównie II ligę, poza nielicznymi przypadkami, kiedy sędziował I ligę, tj. 2 mecze sędziowane razem z sędzią głównym Krzysztofem Z. W II lidze sędziował wyłącznie z sędzią głównym Mariuszem G. Zdarzenia korupcyjne, w jakich uczestniczył dotyczyły wyłącznie meczów, w których był asystentem Mariusza G. Oświadczył, iż zawsze „sędziował trawę", tj. nigdy w żaden sposób świadomie nie wpływał na wynik spotkania. Na „ustawianie" meczów przez Mariusza G. nie miał żadnego wpływu. W przypadku meczu z dnia 01 października 2004 roku sędzia główny Mariusz G. powiedział oskarżonemu przed meczem, że „5 procent dla gospodarzy”, co oznaczało lekką pomoc dla nich. Jednakże w tym meczu oskarżony w żaden sposób nie pomagał drużynie gospodarzy. Nie pamiętał kwot, jakie otrzymywał od Mariusza G. za poszczególne mecze. Mogły to być kwoty w takich wysokościach, o jakich mowa w zarzucie. Oskarżony oświadczył, iż Mariusz G. sam z własnej woli przekazywał im pieniądze za mecze i ani on, ani drugi asystent nie wymuszali tego na Mariuszu G. Nigdy nie mówił też, jak dokładnie otrzymał tę kwotę. Nie przypominał sobie, żeby przed którymkolwiek z meczów sędzia Mariusz G. mówił oskarżonemu i drugiemu asystentowi, że otrzymają jakieś pieniądze.
Odnośnie meczu pomiędzy Górnikiem Polkowice a Arką Gdynią podał, iż wiedział, że przed meczem drużyny się dogadały. Kierownicy tych drużyn, tj. Mariusz J. i Wiesław K. mówili głośno, że „są zaprzyjaźnionymi klubami i krzywdy sobie nie zrobią”. Można było to zrozumieć, że „grają na remis”. Osoby wymienione w zarzucie, tj. Jacek Milewski, Ryszard Forbrich, Andrzej S., Marian Dusza, Wiesław K. i Mariusz J. są oskarżonemu znane, choć bliższych znajomości z tymi osobami nie utrzymywał. Nie uczestniczył w żadnych innych zdarzeniach korupcyjnych, poza tymi wymienionymi w zarzutach aktu oskarżenia, ani w związku z pełnieniem przez oskarżonego funkcji asystenta, ani w związku z pełnieniem przez oskarżonego funkcji sędziego głównego. Podczas kolejnego przesłuchania wyjaśnił, iż Mariusz G. informował oskarżonego i drugiego asystenta o meczach i sytuacjach, kiedy były składane propozycje związane z meczami. Nie miał wątpliwości, że Mariusz G. poinformował ich o takiej propozycji, przed meczem Arka Gdynia - Górnik Polkowice z dnia 01 października 2004 roku. Przed tym meczem Mariusz G. zasugerował, żeby oskarżony i drugi asystent sędziowali pod gospodarzy.
Wyjaśnił także, iż po meczu w Stargardzie Szczecińskim pojechali na stację benzynową, gdzie przyjechał również Jacek Milewski w towarzystwie mężczyzny, którego oskarżony nie znał. Gdy oskarżony wyszedł z Krzysztofem Twardowskim do sklepu, Jacek Milewski wsiadł do samochodu Mariusza G. Gdy obaj wrócili do samochodu Jacek Milewski wysiadł, a oni udali się do domu. Pod domem Mariusz G. przekazał oskarżonemu pieniądze w kwocie około 800 złotych. Oskarżony domyślił się, że pieniądze pochodziły od Jacka Milewskiego.
Wyjaśnił także, iż przed meczem Arka Gdynia – Górnik Polkowice byli w hotelu „Nadmorski”. W hotelu tym spotkali się z Ryszardem Forbrichem i Marianem Duszą, którym zależało na dobrym wyniku Arki Gdynia. Mogła być taka sytuacja, iż Mariusz G., Marian Dusza i Ryszard Forbrich rozmawiali na osobności. Po meczu pojechali na kolację do restauracji w centrum. W tej kolacji uczestniczył Wiesław K. kierownik klubu Arka Gdynia. W tym meczu padł remis. Za ten mecz oskarżony nie dostał żadnych pieniędzy.
Zdaniem oskarżonego w przypadku meczu Górnik Polkowice - Arka Gdynia zawodnicy grali tak, jakby nie chcieli zrobić sobie krzywdy. W meczu padł remis. Po meczu pod domem Mariusza G. oskarżony otrzymał pieniądze w kwocie około 800 złotych. Podkreślił, iż w każdym meczu sędziował uczciwie, a ewentualne błędy i pomyłki nie były zamierzone.
W postępowaniu sądowym oskarżony Dariusz Gałkowski nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Wyjaśnił, iż głównym powodem, dla którego podjął decyzję zmiany swojego stanowiska odnośnie dobrowolnego poddania się karze był fakt, iż nie miał żadnego wpływu na działanie Mariusza G. W związku z tym nie mógł zgodzić się z przedstawionym zarzutem działania z nim wspólne i w porozumieniu, tak jak to zostało ujęte w akcie oskarżenia. Działania Mariusza G. wynikały z jego własnej inicjatywy. Mariusz G. nigdy nie konsultował z oskarżonym żadnych propozycji, które otrzymywał. Nie wiedział, z kim je ustalał, w jakich wielkościach i kto był stroną tych ustaleń. Oświadczył, iż zawsze wychodząc na zawody sędziował zgodnie z przepisami gry w piłkę nożną. Nie było między oskarżonym a Mariuszem G. porozumienia, że będą sędziować za „coś”. Oskarżony sędziował zawsze najlepiej jak potrafił. Świadomie nie wpływał na wynik zawodów. Jeśli popełniał błędy to wynikały one z jego niedoskonałości. Na pewno nie były zamierzone.
Sędziował także zawody Błękitni Stargard Szczeciński – Arka Gdynia. Przebieg tych zawodów nie budził żadnych wątpliwości. Obserwatorem tego meczu był Kazimierz F. z Olsztyna. Za ten mecz oskarżony nie dostał dobrej noty. Kazimierz F. zarzucił mu zasygnalizowanie spalonego dla zawodnika Arki Gdynia, które zostało odgwizdane przez Mariusza G. Obserwator stwierdził, iż ta decyzja była błędna. To spotkanie zakończyło się wynikiem 1 do 2 dla Arki Gdynia i był to słaby mecz.
W drodze powrotnej, po meczu zatrzymali się na stacji benzynowej, za Stargardem Szczecińskim. Oskarżony z Krzysztofem Twardowskim wyszli do sklepu po napoje, a Mariusz G. został w samochodzie. Jak wrócili ze sklepu koło samochodu Mariusz G. żegnał się z Jackiem Milewskim prezesem klubu Arka Gdynia. W momencie, kiedy rozliczali się w Łodzi za koszty, jakie ponieśli, oskarżony dostał od Mariusza G. pieniądze w kwocie 600 bądź 800 złotych. Oskarżony oświadczył, iż nie wiedział od kogo Mariusz G. miał te pieniądze. Mógł jedynie przypuszczać, że są to pieniądze, od którejś ze stron zadowolonej z przebiegu spotkania. Nie pytał jednak o to Mariusza G.
Odnośnie spotkania Arka Gdynia – Górnik Polkowice oświadczył, iż po tym meczu nie przyjął żadnych pieniędzy. Nigdy nie przyjął w trakcie meczu żadnych pieniędzy. Nie wiedział, czy Mariusz G. przyjął w trakcie tego meczu jakieś pieniądze. Obserwatorem meczu był Marian Dusza. Oskarżony nie był świadkiem, tego by po meczu Marian Dusza przekazywał Mariuszowi G. jakieś pieniądze. Oświadczył także, iż wie kim jest Ryszard Forbrich, ale go nie zna.
Sędziował także mecz rewanżowy Arki Gdynia – Górnik Polkowice. Podobnie, jak wcześniej dostał pieniądze przy rozliczeniu kosztów pod domem Mariusza G. Wziął te pieniądze nie pytając Mariusza G., od kogo je ma. Działania Mariusza Górskiego były suwerenne i oskarżony nie miał na nie żadnego wpływu. Mariusz G. nie informował oskarżonego i Krzysztofa Twardowskiego przed meczem o propozycjach korupcyjnych. Podczas meczu Arka Gdynia – Górnik Polkowice Mariusz G. powiedział im, że jest takie ciśnienie, że „5 % ma być dla gospodarzy”, ale dla oskarżonego nie miało to znaczenia.
Przyznał, iż odbyło się spotkanie z Ryszardem Forbrichem i Marianem Duszą w hotelu „Nadmorski” w Gdyni przed meczem Arka Gdynia – Górnik Polkowice. Oświadczył jednak, iż nie była to rozmowa, a bardziej przywitanie. Razem z Krzysztofem Twardowskim oskarżony odszedł na bok. Sugerowali Mariuszowi G., że jest mało czasu do meczu. W drodze na mecz Mariusz G. odbierał telefony. Stwierdził, iż „jest takie ciśnienie, że muszą podjechać przed meczem do hotelu”. Tam czekał już na nich obserwator Marian Dusza. Wyjaśnił także, iż podczas meczu Arka Gdynia – Górnik Polkowice podniósł chorągiewkę, kiedy jeden z zawodników Arki Gdynia był na spalonym. On w konsekwencji strzelił bramkę, która nie został uznana, bo Mariusz G. uznał sygnalizację oskarżonego. Jednoznacznie dowodzi to temu, iż działał zgodnie z przepisami. Oświadczył, iż gdyby był w porozumieniu z Mariuszem G. i Jackiem Milewskim to hipotetycznie rzecz biorąc nie zgodziłby się na takie rozwiązanie.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Krzysztof Twardowski przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż od 1996 roku jest sędzią piłki nożnej. Obecnie jest sędzią głównym V ligi. Od 1999 roku jest sędzią asystentem. Jako asystent występował głównie z sędzią Mariuszem G. i z nim związane są wszystkie zdarzenia korupcyjne, w jakich uczestniczył oskarżony. Wyjaśnił, iż Mariusz G. nie mówił oskarżonemu przed meczem, że któraś ze stron „premiuje” mecz. Mariusz G. nie obiecywał także oskarżonemu, że otrzyma pieniądze, gdy „padnie dobry wynik”. Mariusz G. kazał oskarżonemu zawsze sędziować „to co na boisku”. Wyjątek stanowił mecz Arka Gdynia – Górnik Polkowice. Odnośnie kwot wymienionych w zarzucie aktu oskarżenia, oskarżony oświadczył, iż mogły być one w takiej wysokości, w jakiej zostały podane. Oświadczył, iż ani on, ani Dariusz Gałkowski nigdy nie wymuszali w żaden sposób na Mariuszu G., aby dzielił się z nimi pieniędzmi, które otrzymał w formie łapówki. Mariusz G. nie mówił im też nigdy, od kogo personalnie otrzymał pieniądze i w jakiej wysokości. Mariusz G. przekazywał im pieniądze z własnej woli zaraz po meczu. Odnośnie meczu pomiędzy Arką Gdynia a Górnikiem Polkowice oskarżony wyjaśnił, iż Mariusz G. powiedział asystentom, by „5 % było dla gospodarzy”, co oznaczało, by pomogli lekko tej drużynie. Oskarżony sędziował jednak ten mecz normalnie, w żaden sposób nie pomagał świadomie drużynie gospodarzy. Nie otrzymał za ten mecz także pieniędzy.
Oświadczył także, iż nie wiedział o tym, by drużyna Arki Gdynia i drużyna Górnika Polkowice „dogadały się” między sobą. Za ten mecz otrzymał pieniądze od Mariusza G.
W kolejnych wyjaśnieniach oświadczył, iż prawdą jest, że Mariusz G. informował oskarżonego i Dariusza Gałkowskiego o tym, iż były propozycje korupcyjne ze strony różnych drużyn. Sytuacja taka miała miejsce przed meczem Arka Gdynia – Górnik Polkowice z dnia 01 października 2004 roku. Oświadczył także, iż podczas jazdy samochodem w drodze na mecz, Mariusz G. odbierał telefony.
Wyjaśnił, iż po meczu w Stargardzie Szczecińskim pojechali na stację paliw, gdzie spotkali się z Jackiem Milewskim. Mariusz G. otrzymał wówczas od Jacka Milewskiego pieniądze. Oskarżony nie widział jednak samego momentu przekazania tych pieniędzy. Z tych pieniędzy oskarżony otrzymał od Mariusza G. 800 złotych. Analogiczna sytuacja miała miejsce w przypadku meczu Arki Gdynia z Górnikiem Polkowice. W drodze na mecz zadzwonił do Mariusza G. Ryszard Forbrich i kazał im przyjechać do hotelu „Nadmorski” w Gdyni. Pomimo tego, iż było mało czasu do meczu i mogli się spóźnić, Mariusz G. zadecydował, iż pojadą na spotkanie do hotelu. Tam przywitał ich oprócz Ryszarda Forbricha także obserwator tego meczu. Oskarżony i Dariusz Gałkowski zostawili Mariusza G. samego w towarzystwie Ryszarda Forbricha i obserwatora, by mógł z nimi porozmawiać. W drodze na mecz Mariusz G. powiedział im: „że jest ciśnienie na nich i dobrze by było by Arka wygrała ten mecz”. Po meczu udali się na kolację do centrum w Gdyni. Mariusz G. oświadczył, iż nie dostaną pieniędzy, gdyż wynik był niezadowalający dla Arki Gdynia.
Oskarżony oświadczył także, iż przyznaje się do zarzutu dotyczącego meczu Górnik Polkowice – Arka Gdynia. Oświadczył, iż z samego przebiegu spotkania wynikało, że mecz ten jest ułożony między drużynami. Po meczu od Mariusza G. otrzymał kwotę 800 złotych za to, że nie przeszkadzali na tych zawodach.
W postępowaniu sądowym Krzysztof Twardowski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż pierwotnie chciał dobrowolnie poddać się karze i przyznał się do winy. Po zapoznaniu się z aktem oskarżenia cofnął jednak tą decyzję. W zarzutach sformułowano tezę, że działał wspólnie i w porozumieniu z Mariuszem G. i Dariuszem Gałkowskim. Oświadczył, że takiego porozumienia nie było. Jadąc na mecz nie wiedział, że Mariusz G. poczynił jakieś ustalenia i miał obiecaną korzyść materialną. Oskarżony oświadczył, iż wszystkie mecze sędziował na najwyższym poziomie fachowym, zgodnie z przepisami, tak jak potrafił najlepiej. Zaprzeczył, by Mariusz G. informował go przed meczem bądź w trakcie meczu o jakichś propozycjach korupcyjnych. Odnośnie meczu Błękitni Stargard Szczeciński - Arka Gdynia wyjaśnił, iż nie przypomina sobie nic szczególnego z przebiegu tego spotkania. Potwierdził, iż po meczu doszło do spotkania na stacji benzynowej. Oświadczył, iż z widzenia zna Jacka Milewskiego. Potwierdził, że był on na stacji prawdopodobnie z jeszcze jedną osobą. O tym, by jechać na to spotkanie zadecydował Mariusz G. W trakcie pobytu na stacji oskarżony udał się z Dariuszem Gałkowskim do sklepu po zakupy. Oskarżony oświadczył, iż kontakt z Jackiem Milewskim miał tylko kurtuazyjny. Po powrocie podali sobie ręce, a następnie wsiedli do samochodu i odjechali. Nie widział momentu przekazania pieniędzy. Przyznał, że po dojechaniu na miejsce Mariusz G. przekazał oskarżonemu pieniądze w kwocie 600 bądź 800 złotych. Nie pamiętał konkretnej kwoty, gdyż rozliczali także koszty podróży.
Odnosząc się do meczu Arka Gdynia - Górnik Polkowice oskarżony potwierdził, iż Mariusz G. otrzymywał telefony w trakcie drogi. Nie był jednak w stanie stwierdzić, czy dzwonił wówczas do niego Ryszard Forbrich. Po tych telefonach udali się na spotkanie do hotelu „Nadmorski”, gdzie spotkali się z Marianem Duszą i Ryszardem Forbrichem. Przed tym spotkaniem oskarżony z Dariuszem Gałkowskim oponowali, gdyż byli spóźnieni. Mariusz G. zadecydował jednak, że pojadą na to spotkanie. Kiedy oskarżony zobaczył na spotkaniu Mariana Duszę, który był obserwatorem tego meczu zrozumiał, że nie będą mieli żadnych konsekwencji z tytułu spóźnienia. Zaprzeczył, by Mariusz G. mówił mu o jakichkolwiek pieniądzach za ten mecz. Zasugerował jedynie, iż dobrze byłoby, żeby Arka Gdynia wygrała. Nie mówił jednak o żadnej gratyfikacji finansowej. Oskarżony zrozumiał to tak, iż w wątpliwych sytuacjach mieli w 5 % pomóc Arce Gdynia. Nie otrzymali żadnych pieniędzy od Mariusza G. W ogóle nie było mowy o żadnych propozycjach korupcyjnych w tym meczu.
Co do meczu Górnik Polkowice - Arka Gdynia oskarżony wyjaśnił, iż po meczu miało miejsce przekazanie pieniędzy przez Mariusza G. Kwota była podobna jak przy pierwszym meczu. Oskarżony oświadczył, iż to, że wziął te pieniądze od Mariusza G. ocenia jako moralnie naganne. Nie było to jednak wynikiem żadnych wcześniejszych uzgodnień. Do tej pory nie wiedział od jakich osób, klubów, stowarzyszeń pochodziły te pieniądze. O kwotach, jakie przyjął Mariusz G. dowiedział się z prasy, a potem z aktu oskarżenia. Wręczenie oskarżonemu korzyści majątkowej przez Mariusz G. było tylko jego decyzją. Oskarżony nie upomniałby się o pieniądze. Mógł się domyślać, że te pieniądze mają związek z przeprowadzonym meczem. Jest świadomy, że źle zrobił przyjmując pieniądze. Jadąc na zawody nie miał wiedzy, że otrzyma korzyść majątkową. Nie miał wiedzy, że Mariusz G. przyjął korzyść majątkową w trakcie zawodów. Mariusz G. nie mówił oskarżonemu, że otrzyma korzyść majątkową uzależnioną od wyniku meczu.
Oskarżony Jerzy Głomski przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym nie przyznał się do zarzutu dotyczącego meczu Arka Gdynia - Podbeskidzie Bielsko Biała. W związku z tym meczem nie otrzymał żadnych pieniędzy od Wiesława K. ani jakiejkolwiek innej osoby. Nie otrzymał także przed tym meczem żadnej propozycji od jakiejkolwiek osoby związanej bądź reprezentującej Arkę Gdynia. Do pozostałych zarzucanych mu czynów przyznał się. Wyjaśnił jednak, iż od Andrzeja S. otrzymał kwotę 5.000 złotych, a nie 4.000 złotych, od Piotra W. otrzymał kwotę nie 3.000 złotych, a 2.000 złotych, zaś od Wojciecha W. otrzymał kwotę nie 5.000 złotych, a 3.000 złotych. Wyjaśnił, iż w latach 1977 do 1991 roku był sędzią szczebla centralnego III i II ligi. Obserwatorem szczebla centralnego został w 2003 roku. Obserwował spotkania II ligi i jeden mecz I ligi, tj. mecz Odra Wodzisław - Arka Gdynia z 2005 roku. W latach 1976-1979 pełnił funkcję referenta obsady w Zachodniopomorskim Związku Piłki Nożnej (ZPZPN), od 1980-1982 roku funkcję referenta szkolenia, zaś od 2003 roku jest przewodniczącym Kolegium Sędziowskiego ZPZPN.
W przypadku meczu Polar Wrocław - Arka Gdynia, który rozegrany został w dniu 14 kwietnia 2004 roku oskarżony wyjaśnił, iż w drodze na mecz zadzwonił do niego Ryszard Forbrich i zapytał, gdzie oskarżony się znajduje. Oskarżony poinformował go, że jedzie pociągiem i znajduje się między Poznaniem, a Wrocławiem. Ryszard Forbrich powiedział mu wówczas, żeby wysiadł na najbliższej stacji, gdyż tam będą na oskarżonego czekać w samochodzie działacze z Arki Gdynia. Ryszard Forbrich dodał także, iż „w tym meczu temat sędziego jest już załatwiony”. Dla oskarżonego było jasne, że działacze Arki Gdynia „chcą ustawić” ten mecz, zaś sędzia jest już „dogadany”. Pod dworzec podjechał samochód, w którym znajdował się Jacek Milewski i dwóch mężczyzn, których oskarżony nie znał. W trakcie jazdy samochodem siedzący obok niego mężczyzna podsunął oskarżonemu rulonik z pieniędzmi i włożył go oskarżonemu do ręki. Było to 5.000 złotych. Oskarżony włożył pieniądze do kieszeni. Podczas tego przekazania nie padły żadne słowa. Oskarżony wysiadł przed Wrocławiem i na miejsce dojechał stopem. Po meczu nie widział się z żadnym z działaczy Arki Gdynia. Do Szczecina wrócił pociągiem. Zdaniem oskarżonego, podczas tego meczu zawodnicy Polaru Wrocław nie grali z pełnym zaangażowaniem.
Wyjaśnił także, iż był obserwatorem na meczu Arka Gdynia - ŁKS Łódź z dnia 12 maja 2004 roku. Sędzią głównym był Janusz Oparcik. Po poprzednim meczu Arki Gdynia, po którym dostał pieniądze spodziewał się, że także podczas tego meczu dostanie pieniądze od Arki Gdynia, gdy klub będzie zadowolony z wyniku spotkania. Nie pamiętał, czy dzwonił do niego Ryszard Forbrich. Oświadczył, iż w środowisku mówiło się, że „Arka płaci za mecze”. Oskarżony podał, iż tam każdy spodziewał się pieniędzy. Przed meczem, gdy przyjechał na obiekt, podszedł do niego kierownik Arki Gdynia Wiesław K. i powiedział, że załatwił mu książkę o klubie Arka Gdynia, o którą pytał na poprzednim meczu i da mu ją po meczu. Oskarżony oświadczył, iż nie rozmawiał z sędzią Januszem Oparcikiem by pomógł Arce Gdynia. Mecz zakończył się wynikiem 0 do 0. Po meczu przyszedł do niego Wiesław K. i dał mu obiecaną wcześniej książkę. W książce między stronami włożone było 2.000 złotych.
Za mecz Arka Gdynia - Podbeskidzie Bielsko Biała z dnia 13 sierpnia 2004 roku nie otrzymał żadnych pieniędzy.
Kolejny mecz, który obserwował oskarżony to spotkanie Arka Gdynia - Radomiak Radom z dnia 30 października 2004 roku. Mecz ten sędziował młody sędzia Maciej H. Oskarżony nie pamiętał, czy przed tym meczem dzwonił do niego Ryszard Forbrich. Po meczu pojechali do pubu „Ameryka”. Przed wejściem do baru, gdy jeszcze siedział w samochodzie podszedł do niego Maciej H., wsiadł do samochodu i powiedział: „Panie prezesie mam coś dla pana" i wręczył mu w kopercie pieniądze w kwocie 5.000 złotych. Oskarżony był zawstydzony i zaskoczony. Oświadczył, iż prawdopodobnie sędzia dostał pieniądze od klubu Arka Gdynia.
Następny mecz to mecz RKS Radomsko - Arka Gdynia z dnia 9 kwietnia 2005 roku. Mecz ten sędziował Mariusz Rogalski. Przed tym meczem zadzwonił do oskarżonego Ryszard Forbrich i powiedział, żeby pozdrowił „Wąsa", tj. Wojciecha W. Przed meczem przyszedł do szatni Wojciech W. i mówił, że z takim zespołem, jakim jest RKS Radomsko, oni wygrają na luzie. Mecz zakończył się wynikiem 3 do 0 dla Arki Gdynia. Oskarżony nie rozmawiał z sędzią Mariuszem Rogalskim. Po meczu Wojciech W. zapytał, czy może zabrać się z nim do Poznania. Oskarżony się zgodził. Na stacji benzynowej przyjechał po Wojciecha W. jego syn. W samochodzie, zanim dojechali na stację Wojciech W. przekazał oskarżonemu pieniądze w kwocie 3.000 złotych. Następnie obaj – każdy swoim samochodem - pojechali do Ryszarda Forbricha do domu.
Oskarżony poda, iż Ryszarda Forbricha poznał w 1991 roku będąc sędzią liniowym meczu Amiki Wronki. Ryszard Forbrich był wówczas działaczem w Amice Wronki. Nigdy nie utrzymywał z nim bliższych kontaktów prywatnych. Gdy oskarżony został przewodniczącym Kolegium Sędziów, Ryszard Forbrich zadzwonił do niego z tej okazji i złożył mu telefonicznie gratulacje. Od roku 2005 Ryszard Forbrich zaczął dzwonić do oskarżonego przed obserwowanymi przez oskarżonego meczami. Podczas tych rozmów, nigdy nie sugerował mu, że jakiejś drużynie trzeba pomóc. Były to luźne rozmowy.
W postępowaniu sądowym Jerzy Głomski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
Oskarżony Janusz Oparcik przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym przyznał się częściowo do zarzucanych mu czynów.
Wyjaśnił, iż mecz Arka Gdynia - ŁKS Łódź z dnia 12 maja 2004 roku zakończył się remisem 0 do 0. Oświadczył, iż w sprawie tego meczu mógł dzwonić do niego Ryszard Forbrich.
Przed meczem na obiekcie rozmawiał z nim Wiesław K., kierownik Arki Gdynia. Gdy byli sam na sam powiedział oskarżonemu, „że jak będzie korzystny wynika dla Arki to będzie nagroda”. Wiesław Kędzia zaprosił oskarżonego na obiad do restauracji w hotelu „Nadmorski”. Tam okazało się, że czeka już obserwator tego meczu Jerzy Głomski. Podczas obiadu Jerzy Głomski zaczął sugerować, że Arka Gdynia powinna wygrać ten mecz. Podczas meczu oskarżony podyktował w pierwszej połowie rzut karny dla Arki Gdynia, nie zastał jednak wykorzystany. Zawodnicy ŁKS Łódź chcieli zejść z boiska. Dalsza atmosfera meczu była nerwowa. Po meczu oskarżony był na kolacji organizowanej przez klub, w której uczestniczył Wiesław K., sędziowie i obserwator Jerzy Głomski. Oskarżony nie dostał za ten mecz od Arki Gdynia żadnych pieniędzy, gdyż wynik remisowy ich niesatysfakcjonował. Następnego dnia oskarżony skontaktował się z Jackiem Milewskim, by przesłał mu materiały filmowe lub fotograficzne z podyktowanego w tym meczu rzutu karnego, gdyż drużyna ŁKS Łódź odgrażała się, że zgłosi to do wydziału dyscypliny PZPN.
Spotkanie z dnia 13 sierpnia 2004 roku pomiędzy Arką Gdynia a Podbeskidziem Bielsko Biała zakończyło się wynikiem 2 do 0 dla Arki Gdynia. Przed meczem do oskarżonego zadzwonił Ryszard Forbrich i powiedział mu, że Wiesław K. po wygranym meczu wręczy oskarżonemu kopertę. Nie wymienił jednak kwoty. Mecz zakończył się zwycięstwem Arki Gdynia. Po meczu zostali zaproszeni przez Wiesława K. na kolację do restauracji. W ubikacji Wiesław K. wręczył oskarżonemu kopertę z pieniędzmi w kwocie nie mniejszej niż 5.000 złotych.
Po meczu dzwonił do oskarżonego „Fryzjer” i pytał, czy otrzymał od Wiesława K. kopertę.
Mecz Arka Gdynia - Szczakowianka Jaworzno z dnia 22 października 2004 roku zakończył się wygraną Arki Gdynia 3 do 1. Nie pamiętał, czy przed tym meczem ktoś do niego dzwonił w sprawie tego spotkania i złożenia propozycji ze strony klubu Arka Gdynia. Nie pamiętał, czy otrzymał pieniądze za ten mecz.
Spotkanie Zagłębie Sosnowiec - Arka Gdynia z dnia 19 kwietnia 2005 roku zakończyło się wygraną Arki Gdynia 2 do 1. Oskarżony oświadczył, iż był to „najbardziej czysty” mecz, jaki prowadził. Przed meczem podszedł do niego korespondent „Przeglądu Sportowego” i powiedział, że dziennikarze będą go bacznie obserwować w tym meczu. Nie pamiętał, czy przed meczem dzwonił do niego Ryszard Forbrich. Na pewno dzwonił Wojciech W. i powiedział, że jest przewidziana „super nagroda” w przypadku wygrania przez Arkę Gdynia tego meczu. Oskarżony oświadczył, iż mecz poprowadził bez szkody dla którejś z drużyn. Po meczu skontaktował się z Wojciechem W. i umówił się z nim przy Mc Donald’s na stacji benzynowej na trasie katowickiej. Liniowym kazał podjechać na stację, a sam został przy Mc Donald’s, pod który podjechał samochód, w którym siedział Wojciech W. i nieznany oskarżonemu mężczyzna. W samochodzie Wojciech W. wręczył oskarżonemu kopertę z pieniędzmi w kwocie 15.000 złotych.
Oskarżony oświadczył, iż jest dobrym kolegą Piotra Aleksandrowicza, ale nie rozmawiał z nim o spotkaniach Arki Gdynia, które on sędziował. Wyjaśnił także, iż sędziował mecz Arka Gdynia - Piast Gliwice i Jagiellonia Białystok - Arka Gdynia z dnia 20 marca 2004 roku. Przed tymi meczami nie dostał jednak żadnej propozycji korupcyjnej i nie dostał pieniędzy.
W postępowaniu sądowym Janusz Oparcik nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym Piotr Aleksandrowicz początkowo nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, iż żaden z opisanych w zarzucie faktów nie miał miejsca. Wyjaśnił, iż zna Wiesława K. i był z nim na kolacji.
O tym, że został wyznaczony na mecz Arka Gdynia - RKS Radomsko dowiedział się telefonicznie od osoby z PZPN zajmującej się obsadą. Na zawody udał się w dzień meczu ze swoimi asystentami Tomaszem S. i Łukaszem Ś. lub Tomaszem W. Na obiekcie zjawili się na 2 godziny przed zawodami. Obserwatorem tego meczu był sędzia Roman D. O tym, kto jest obserwatorem dowiedział się na miejscu, w szatni. Nie znał wcześniej tego obserwatora. Mecz zakończył się wynikiem 3 do 2 dla Arki Gdynia. Do przerwy Arka Gdynia przegrywała 2 do 1. Po meczu oskarżony rozmawiał z obserwatorem, który wytknął mu, iż powinien odgwizdać rzut karny dla Arki Gdynia w drugiej połowie, a tego nie zrobił. Nota, jaką otrzymał oskarżony była nie za wysoka. Dostał notę poniżej ośmiu. Po meczu byli na kolacji, na którą zaprosił ich Wiesław K. W kolacji uczestniczyli także obserwator i kierownik drużyny. Kolacja skończyła się po godzinie 23:00. Oskarżony nocował w hotelu na terenie klubu. Oświadczył także, iż nie było takich sytuacji, w których był z Wiesławem K. sam na sam. Cały czas, za wyjątkiem wyjścia do toalety oskarżony był w towarzystwie asystentów.
Wyjaśnił także, iż o fakcie, że został wyznaczony do prowadzenia tego meczu informował swoich asystentów. Z reguły informował o tym także swojego prezesa Kolegium Sędziów Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Radomiu - Jerzego F. Oświadczył, iż nikt do niego nie dzwonił z pytaniem, czy sędziuje ten mecz. Po meczach dzwonił do Jerzego F. informując go o przebiegu meczu, o tym, co mówił obserwator. Nigdy jednak nie prosił go o pomoc w uzyskaniu not.
Nikt przed meczem, ani w przerwie, ani w jego trakcie nie sugerował oskarżonemu, jak ma prowadzić spotkanie. Oskarżony oświadczył, iż w przerwie meczu obserwator był zdenerwowany, powiedział oskarżonemu, że „ma się poprawić, bardziej skoncentrować”. Nie powiedział jednak, na czym polegały błędy oskarżonego.
O tym, że został wyznaczony do sędziowania meczu Arka Gdynia - Piast Gliwice z dnia 16 kwietnia 2005 roku dowiedział się telefonicznie około 3 dni przed meczem od Lecha Saksa. Tak jak w poprzednim przypadku, prawdopodobnie poinformował o tym Jerzego F. i asystentów. Oskarżony przyjechał w dniu meczu tak, aby regulaminowo przebyć na stadion 2 godziny przed rozpoczęciem meczu. Obserwatorem spotkania był Wincenty T., o czym oskarżony dowiedział się w szatni, przed zawodami. Mecz zakończył się zwycięstwem Arki Gdynia 2 do 0. Po meczu nastąpiło omówienie zawodów przez obserwatora, który był zadowolony z poziomu sędziowania. Oskarżony otrzymał dobrą notę. Po omówieniu zawodów odbyła się kolacja, na której obecny był oskarżony, asystenci, obserwator, Wiesław K. i prezes Kolegium Sędziów z Gdańska Henryk K. Był również Jacek Milewski, ale oskarżony z nim nie rozmawiał.
Oskarżony podał, iż Ryszarda Forbricha widział dwukrotnie. Pierwsze spotkanie z Ryszardem Forbrichem odbyło się w 1998 roku podczas meczu we Wronkach Amika Wronki - Ruch Chorzów. Drugie spotkanie z Ryszardem Forbrichem odbyło się również we Wronkach około pół roku później na jednym z meczów pucharowych. Gdy oskarżony awansował do II ligi Ryszard Forbrich zadzwonił z gratulacjami. Nigdy nikt oskarżonemu nie sugerował jakichkolwiek zachowań mogących mieć wpływ na wynik prowadzonych zawodów.
W kolejnym przesłuchaniu oskarżony zmienił treść wcześniej składanych wyjaśnień. Odnośnie meczu Arka Gdynia - RKS Radomsko z dnia 25 sierpnia 2004 roku podał, iż przed meczem do szatni wszedł kierownik drużyny Arki Gdynia Wiesław K. i powiedział do oskarżonego: „panie sędzio, wszystko jest już załatwione, trzeba pomóc mojej drużynie, a będzie dobrze”. Po meczu oskarżony pojechał na kolację do restauracji w centrum miasta. Gdy oskarżony wyszedł do toalety Wiesław K. udał się za nim i w toalecie przekazał mu kopertę, mówiąc „dziękuję, już jest wszystko załatwione". W kopercie była kwota 5.000 złotych. Po kolacji oskarżony wraz z asystentami spali w hotelu, który mieścił się na terenie obiektu Arki Gdynia. Następnego dnia, rano przyszedł Wiesław K. z młodym mężczyzną. Wiesław K. wręczył oskarżonemu pieniądze w banknotach o nominałach 20 złotowych. Oskarżony nie wiedział jednak, jaka w sumie była to kwota. Nominały tych pieniędzy wskazywały, że mogła być to jakaś „składka”. Prawdopodobnie dostał te pieniądze, z uwagi na to, iż w czasie meczu, przy stanie 2 do 1 dla RKS Radomsko zawodnik Arki Gdynia przebiegając koło oskarżonego powiedział do niego „panie sędzio niech pan nam pomoże, to my się odwdzięczymy”. Otrzymane pieniądze oskarżony schował i nie podzielił się nimi z asystentami. Z pieniędzy, które otrzymał w kopercie od Wiesława K. poprzedniego dnia dał swoim asystentom kwotę około 1.500 złotych do podziału. Powiedział im, że to są dodatkowe pieniądze za ten mecz. Oświadczył także, iż w trakcie meczu, gdy Arka Gdynia przegrywała 2 do 1 obserwator był bardzo z tego niezadowolony. Oskarżony odebrał słowa krytyki, jakie kierował pod jego adresem obserwator, jako namowę do tego, by postępował w taki sposób, aby wynik zmienił się na korzyść Arki Gdynia. Oskarżony podejrzewał, że gdyby Arka Gdynia tego meczu nie wygrała, to obserwator postawiłby mu taką notę, że spadłby z ligi. W kontekście tych zdarzeń oskarżony odniósł wrażenie, że obserwator był „w układzie”.
Odnośnie zdarzeń związanych z meczem Arka Gdynia - Piast Gliwice z dnia 16 kwietnia 2005 roku oskarżony wyjaśnił, iż sytuacja była podobna, jak w przypadku meczu wcześniej omawianego. Gdy przyjechali na stadion, do szatni wszedł Wiesław K. i powiedział, że „wszystko jest załatwione, jeśli oni wygrają ten mecz to oskarżony będzie zadowolony”. Wiesław K. mówił w zawoalowany sposób, ale oskarżony wiedział „o co chodzi”, zdawał sobie sprawę, iż dostanie pieniądze. Mecz zakończył się korzystnym wynikiem. Obserwator meczu Wincenty T. niczego mu nie sugerował. Oskarżony nie znał go wcześniej. Po meczu pojechali na kolację do hotelu, w której uczestniczył także obserwator Wincenty T. Podczas tej kolacji oskarżony otrzymał od Wiesława K. kopertę, w której była kwota 5.000 złotych. Koperta była zaklejona. Oskarżony schował kopertę. Jak poprzednim razem, dał asystentom ponownie do podziału kwotę około 1.500 złotych twierdząc, że są to dodatkowe pieniądze za ten mecz.
Oskarżony nie pamiętał, aby przed meczem RKS Radomsko - Podbeskidzie Bielsko Biała dzwonił do niego Jerzy P. Jeśli dzwonił to nie składał oskarżonemu żadnych propozycji.
W związku z innymi meczami nie miał żadnych propozycji korupcyjnych, ani nie otrzymał żadnych pieniędzy.
Przesłuchany w postępowaniu sądowym oskarżony Piotr Aleksandrowicz nie przyznał się do popełnienia zarzucanych czynów i odmówił składania wyjaśnień. Oświadczył, iż podczas zatrzymania funkcjonariusze Policji kazali mu się przyznać sugerując, iż wówczas zostanie zwolniony. Oświadczył, iż złożył wyjaśnienia zgodne z potrzebą Prokuratorów. Odnosząc się do wyjaśnień w kwestii wręczenia pieniędzy przez Wiesława K. w toalecie oświadczył, iż były one wyraźnie wcześniej zasugerowane prawdopodobnie przez policjantów, którzy od początku wskazywali na pewny mechanizm.
Jeśli chodzi o mecz Arka Gdynia – RKS Radomsko wyjaśnił, iż nieuczciwe zachowanie, które miało mieć miejsce w czasie tego meczu jest pozbawione logiki. Oświadczył, iż w obu tych meczach nie podjął żadnej nieuczciwej decyzji.
Podczas zawodów, szczególnie w drugiej połowie przy wyniku 1 do 2 dla RKS Radomska, zawodnicy Arki Gdynia mieli do niego pretensje na boisku. Było duże zamieszanie, zawodnicy Arki Gdynia często do niego podbiegali i próbowali wymuszać na nim korzystne dla nich decyzje. Padały stwierdzenia, iż oskarżony sędziuję przeciwko nim. Apogeum miało miejsce w momencie, kiedy oskarżony nie podyktował rzutu karnego dla Arki Gdynia.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym Mariusz Rogalski przyznał się w części do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż sędzią piłkarskim jest od 1995 roku. Do III ligi awansował w sezonie 2001-2002, zaś w sezonie 2002/2003 awansował do II ligi. Jest członkiem Komisji Szkoleniowej w Śląskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej w Katowicach. Szefem Śląskiego Kolegium Sędziów jest Stanisław G., który zastąpił na tym stanowisku Mariana Duszy po jego zatrzymaniu przez Policję. Oświadczył, iż w sezonach 2006/2007 i 2005/2006 nie spotkał się z propozycjami korupcyjnymi.
Propozycje korupcyjne składano mu w sezonie 2004/2005.
W dniu 09 kwietnia 2005 roku sędziował mecz RKS Radomsko - Arka Gdynia. Przed meczem zadzwonił do niego Marian Dusza i powiedział mu, że „mogą być jakieś pieniądze ’od Śledzi’ za korzystny dla nich wynik”. Chodziło o pieniądze od Arki Gdynia. Po meczu, podczas spotkania Marian Dusza przekazał oskarżonemu kwotę 3.000 złotych za ten mecz. Pieniędzmi po połowie podzielił się z Jarosławem P. Oskarżony nie wiedział od kogo konkretnie są pieniądze. Marian Dusza przekazał mu jedynie, iż pieniądze są od Arki Gdynia.
Odnośnie meczu, który odbył się w dniu 08 listopada 2003 roku między Stasiakiem Opoczno i Arką Gdynia oświadczył, iż została oskarżonemu złożona propozycja korupcyjna. Wyjaśnił, iż będąc już na obiekcie w Opocznie został wywołany z pokoju sędziowskiego do telefonu. Gdy wyszedł wskazano, iż ma się udać do pokoju prezesa Mirosława S. W pokoju był Mirosław S., a zaraz po wejściu oskarżonego dołączył Mariusz Ł. z obserwatorem tego meczu Józefem D. Mirosław S. w sposób oględny złożył oskarżonemu i obserwatorowi propozycję finansową za pomoc w zwycięstwie. W odpowiedzi na to Józef D. oburzył się i zrobił Mirosławowi S. awanturę, pytając „o co mu chodzi”, „co on proponuje”. Mecz zakończył się wynikiem remisowym. Po meczu na obiekcie Mariusz Ł. wręczył oskarżonemu 4.000 złotych. Oświadczył jednak, iż są to pieniądze za mecz wcześniejszy z Hetmanem Zamość. O zaistniałej sytuacji powiedział swojemu asystentowi i podzielił się z nim później pieniędzmi po połowie. Wracając z meczu po drodze oskarżony spotkał się z Józefem D. na kolacji. Okazało się, iż podczas kolacji Józef D. dostał pieniądze od Arki Gdynia. Przekazał oskarżonemu około 2.000 złotych stwierdzając, iż jest to „upominek znad morza”. Przed meczem obserwator nie sugerował oskarżonemu, aby „sędziował pod Arkę Gdynia”.
Oskarżony wyjaśnił także, iż sędziował także mecz w dniu 14 kwietnia 2004 roku między Polarem Wrocław i Arką Gdynia. W tym meczu nie otrzymał propozycji ze strony żadnej z drużyn. Wskazał jednak, iż zawodnicy Polaru Wrocław zachowywali się w dziwny sposób. Oskarżony miał wrażenie, iż zawodnicy Polaru Wrocław odpuścili mecz.
Podczas kolejnego przesłuchania oskarżony przyznał się częściowo do zarzucanych mu czynów.
Jeśli chodzi o zarzut dotyczący meczu z dnia 08 listopada 2003 roku Stasiak Opoczno i Arka Gdynia podał dodatkowo, iż nie pamiętał, aby ktoś ze strony klubu Arka Gdynia kontaktował się ze nim przed tym meczem. Być może w sprawie tego meczu dzwonił Marian Dusza. Dodał, iż Henryk K. był dwa razy jego obserwatorem i tylko stąd go zna. O tym, iż obserwatorem tego meczu będzie Józef Dubiel dowiedział od Mariana Duszy przed meczem. Nie pamiętał, żeby kontaktował się z Henrykiem K. Oświadczył, iż nie może wykluczyć tego, iż Marian Dusza kazał mu zadzwonić do Henryka K. Nie pamiętał jednak takiej sytuacji. Nie pamiętał, by kiedykolwiek kontaktował się z działaczami Arki Gdynia. Nie pamiętał także by w przeddzień tego meczu dzwonił do niego Jacek Milewski.
Po meczu zaproponował Józefowi D., aby po drodze udali się na kolację. Zatrzymali się w restauracji przy samym Opocznie, przy stacji paliw. Oskarżony nie pamiętał, by dzwonił wówczas do niego Jacek Milewski. Oświadczył, iż „nie kojarzy” tej osoby.
Oświadczył, iż nie przyznaje się do zarzutu dotyczącego meczu z dnia 08 listopada 2003 roku między Stasiakiem Opoczno, a Arką Gdynia, gdyż nie dostał wówczas pieniędzy. Pieniądze, jakie dostał od Mariusza Ł. były za mecz z Hetmanem Zamość.
W zakresie zarzutu dotyczącego meczu Polar Wrocław - Arka Gdynia z dnia
14 kwietnia 2004 roku oświadczył, iż nie przyznaje się do jego popełnienia. Gdy wyjeżdżał na ten mecz z Bierunia, po drodze udał się do Gliwic po asystentów Jarosława P. i Alberta S. Na ten mecz zabrał także Mariana Duszę, który jechał obserwować mecz III ligi. Wysadzili go we Wrocławiu blisko Stadionu Olimpijskiego, gdzie rozgrywany był mecz Polar Wrocław - Arka Gdynia. Po meczu Marian Dusza czekał pod stadionem. Następnie pojechał na kolację do restauracji, która mieści się niedaleko Dworca Głównego. W kolacji uczestniczyli sędziowie, obserwator Jerzy Głomski i Marian Dusza, nie było na niej natomiast działaczy Polaru Wrocław, ani Arki Gdynia. Oświadczył, iż nie przypomina sobie, żeby za ten mecz dostał pieniądze.
W postępowaniu sądowym oskarżony Mariusz Rogalski nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, iż nie miał wpływu na wynik żadnego meczu, nie wypaczał wyników prowadzonych przez siebie meczów. Podtrzymał wcześniej złożone wyjaśnienia.
Wyjaśnił, iż był sędzią Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Jego bezpośrednim zwierzchnikiem był Marian Dusza, który był znaną postacią w środowisku piłkarskim. Oświadczył, iż kilka razy dostał ze strony Mariana Duszy sugestie odnośnie pomocy jakiejś drużynie m.in. RKS Radomsko – Arka Gdynia. Oskarżony nigdy nie określał swojego stanowiska do takiej propozycji. Nie podejmował żadnych działań, by pomóc tym drużynom. Był przekonany, że nikt nie odczuł z jego strony złego sędziowania meczu. Zawsze prowadził zawody najlepiej, jak potrafił zgodnie z przepisami. Niespodziewanie dostawał za to 2.000, 3.000 złotych po meczu. Nie traktował tego jako łapówki, lecz jako grzecznościowo należne mu pieniądze z tytułu wykorzystania samego przekonania, o jego udziale w przedsięwzięciu nieuczciwego sędziowania meczu mimo, że nie wypełniał żadnej roli i własnym działaniem nie pomagał w uzyskaniu korzystnego wyniku meczu. Nie umiał wytłumaczyć, dlaczego brał pieniądze. Niepokoiło go skąd one były, od kogo pochodziły, ale nigdy o to nie pytał. Mógł się jedynie domyślać, ale nie próbował tego wyjaśniać. Oświadczył, iż miał świadomość nieetycznego zachowania z punktu widzenia moralności. Nie miał jednak świadomości, że popełnia przestępstwo.
Wyjaśnił, iż zna Jerzego Głomskiego jako obserwatora. Nie utrzymywał z nim stosunków towarzyskich. Raz uczestniczył z nim w kolacji, która odbyła się po meczu. Z Józefem D. jego stosunki były podobne. Także i z nim uczestniczył w kolacji po meczu. Nie zna Ryszarda Forbricha. Ryszard Forbrich nigdy do niego nie dzwonił.
Nie otrzymywał od Mariana Duszy instrukcji, co do przebiegu danego meczu.
Przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony Marek Ryżek nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, iż nie przyjął żadnej korzyści majątkowej od Wiesława K. podczas rozegranego w dniu 03 września 2003 roku meczu pomiędzy Arką Gdynia a KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Nikt nie wpływał na jego decyzje sędziowskie podczas tego meczu. Nie przyjął także żadnej korzyści majątkowej od pana Wiesława K. w zamian za nieuczciwe sędziowanie podczas meczu Arka Gdynia - Cracovia Kraków w dniu 10 kwietnia 2004 roku.
Wyjaśnił, iż informację o tym, że będzie sędzią głównym meczu Arka Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w dniu 03 września 2003 roku otrzymał od referenta obsady PZPN Lecha Saksa. O tym fakcie powiadomił swoich asystentów. Informację taką otrzymał także referent obsadowy z Wielkopolskiego OZPN. Nikogo więcej o tym wyjeździe nie informował. Oświadczył także, iż nikt w tej sprawie do niego nie dzwonił. Do Gdyni wyjechał z asystentami w dniu meczu. Prawdopodobnie wyjechał wcześniej tego dnia, by spędzić trochę czasu nad morzem. Do Gdyni dojechali 3 godziny przed zawodami i po przybyciu na obiekt przystąpił do swoich obowiązków przedmeczowych. Dowiedział się także, iż obserwatorem spotkania będzie Stefan B. Przed meczem rozmawiał z nim o stanie przygotowania boiska i ogólnie o samopoczuciu. Na pół godziny przed rozpoczęciem zawodów udali się na rozgrzewkę trójką sędziowską, a następnie poszli do szatni sędziowskiej i po przebraniu się wyprowadzili drużynę na płytę boiska. Po meczu obserwator omówił spotkanie. Następnie kierownik Arki Gdynia Wiesław K. zaprosił sędziów i obserwatora na kolację. Pojechali do restauracji o nazwie pub „Ameryka”, gdzie zjedli obiad i pili alkohol. Około godziny 3-4 nad ranem udali się w drogę powrotną. W trakcie kolacji oskarżony wychodził do toalety, ale nie pamiętał, czy Wiesław K. mu wówczas towarzyszył. Oświadczył, iż znał wcześniej Wiesława K. Osobiście nie zna Jacka Milewskiego. Został mu kiedyś przedstawiony przed zawodami w pobliżu biura klubu Arka Gdynia, przy parkingu. Mogło mieć to miejsce przed meczem Odra Wodzisław - Arka Gdynia w I lidze, przed meczem w Wodzisławiu, który oskarżony sędziował. Mógł także widzieć go przed rozgrywkami ligowymi podczas sparingu Lech Poznań – Arka Gdynia w Poznaniu. Nigdy nie rozmawiał z Jackiem Milewskim przez telefon. Wyjaśnił także, iż sędziował mecze ligowe Arki Gdynia II ligi w sezonach poprzednich, przed sezonem 2003/2004. Nigdy nie przyjął żadnych korzyści majątkowych od kogokolwiek w związku z meczami Arki Gdynia. Nikt także nie składał mu obietnic korzyści majątkowych w związku z meczami Arki Gdynia. Oskarżonemu nigdy nie sugerowano prowadzenia zawodów sportowych w sposób korzystny dla klubu Arka Gdynia. Nie słyszał o tym, by działacze Arki Gdynia przekazywali pieniądze obserwatorom i sędziom ich spotkań piłkarskich w przypadku osiągnięcia korzystnych rezultatów.
O tym, iż będzie sędzią meczu Arka Gdynia - Cracovia Kraków dowiedział się od Lecha Saksa. Poinformował o tym asystentów i Zbigniewa D. - referenta Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Wyjechali w dniu meczu i przybyli na zawody na około 2 godziny przed. Zatrzymali się na posiłek na stacji paliw w Człuchowie bądź Chojnicach. Po przyjeździe postawili samochód na parkingu i udali się do szatni sędziowskiej. Następnie przybył obserwator PZPN Józef D. Po spotkaniu obserwator omówił z oskarżonym zawody, a następnie kierownik klubu Arka Gdynia Wiesław K. zaprosił ich na kolację do pobliskiego hotelu. W kolacji uczestniczył Wiesław K., Józef D. i sędziowie. Po godzinie udali się do domu. Oświadczył, iż w związku z tym meczem nie kontaktował się z nim telefonicznie Henryk K. Podał, iż mógł się z nim spotkać po meczu. Henryka K. zna z obserwacji i turnieju sędziów w Cetniewie, który był organizowany przez Gdański Okręgowy Związek Piłki Nożnej. Nie spotykał się z nim poza meczami piłkarskimi i turniejem w Cetniewie.
Wyjaśnił także, iż Ryszarda Forbricha poznał na ślubie swojego brata, 15 lub 16 lat temu. Później, jako sędzia sędziował zawody w klubie Amica Wronki, gdzie Ryszard Forbrich był menagerem klubu. Na kurs sędziowski zapisał się w 1993 roku. Oskarżony robił kurs w Poznańskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej. Po roku został sędzą klasy „B”, następnie sędziował „okręgówkę”. Po upływie kolejnego roku sędziował już IV ligę, następnie sędziował III ligę, a po niej II ligę. Będąc rok w II lidze spadł do III ligi, w której przebywał 2 lata. Spadł gdyż miał gorsze oceny od innych sędziów. W 2000 roku awansował ponownie do II ligi, a w sezonie 2004 został sędzią I ligi. Podczas spotkań towarzyskich oskarżony poznał lepiej Ryszarda Forbricha. Ryszard Forbrich był wówczas członkiem władz Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, do którego należał oskarżony. W 1997 roku oskarżony przeniósł się do Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Pile, w którym wiceprezesem do spraw sędziowskich był Ryszard Forbrich. Jeździli razem na zebrania. Oskarżony oświadczył, iż nic nie wiedział na temat tego, by Ryszard Forbrich ustawiał mecze piłkarskie, pośredniczył w kontaktach pomiędzy sędziami, obserwatorami i działaczami, zaprzeczył, by informował Ryszarda Forbricha o tym, gdzie jedzie sędziować, za wyjątkiem jednego razu, gdy jechał do Kołobrzegu. Oświadczył, iż nigdy nie zdarzyło się, by Ryszard Forbrich dzwonił do niego z pytaniem, gdzie jedzie sędziować. Nigdy także nie zdarzyło się, by jechał z nim na mecz, który sędziował oskarżony. Nie pamiętał, by rozmawiał z Ryszardem Forbrichem o swoich meczach piłkarskich.
Oświadczył także, iż nikt nie kazał mu zmieniać kart w telefonie. Był to jego pomysł. Nie wiedział, dlaczego to robił. Telefonu ze zmiennymi kartami używał w kontaktach z Ryszardem Forbrichem. Kontaktował się z nim w ten sposób, że Ryszard Forbrich dzwonił na oficjalny, zarejestrowany numer telefonu oskarżonego, a oskarżony oddzwaniał do niego z telefonu ze zmienioną kartą. Rozmawiali o sprawach związanych z piłką, tj. o meczach, jak poszły zawody, jakie uwagi wymieniali obserwatorzy. Często rozmawiali o nieistotnych sprawach, drobiazgach.
Oskarżony wyjaśnił także, iż poznał Wiesława K. kierownika Arki Gdynia na zawodach II ligi, gdy sędziował mecz Arki Gdynia. Spotkał się z nim także sędziując w Poznaniu sparing Arki Gdynia z Lechem Poznań oraz podczas występów Arki Gdynia w turniejach piłki halowej. Jego kontakty z Wiesławem K. dotyczyły tylko zawodów sportowych. Oświadczył, iż Wiesław K. przed zawodami, ani w ich trakcie nigdy nie sugerował oskarżonemu, ani nie obiecywał żadnej korzyści majątkowej, w zamian za sędziowanie korzystne dla jego zespołu.
Wyjaśnił także, iż mecz Arka Gdynia - Cracovia Kraków zakończył się wynikiem 1 do 0 dla Arki Gdynia. Podczas tego meczu nie wydarzyło się nic szczególnego. Bramka padła z akcji, obydwie drużyny walczyły na grząskim boisku, padał deszcz. Poziom gry był dobry, obydwie drużyny walczyły o zwycięstwo, ale gra była fair play. W tym czasie Arka Gdynia była w dolnej części tabeli, a Cracovia Kraków walczyła o awans. Arka Gdynia była blisko strefy spadkowej i walczyła zacięcie o punkty. Za mecz Arka Gdynia - Cracovia Kraków oskarżony otrzymał bardzo dobrą notę.
Oświadczył także, iż Ryszard Forbrich nie sterował jego karierą sędziowską, Ryszard Forbrich nie zbierał informacji o meczach, sytuacjach meczowych, czy działaczach. Oskarżony nie był jego informatorem w tym zakresie.
Przesłuchany w postępowaniu sądowym Marek Ryżek nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.
W postępowaniu przygotowawczym oskarżony Robert Werder początkowo nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, iż zna Piotra W., ale widuje go rzadko, dwa razy do roku na zgrupowaniach. Oskarżony wyjaśnił, iż nie wręczał Piotrowi W. nigdy żadnych pieniędzy. Zna także Ryszarda M., który był kierownikiem drużyny Górnika Łęczna. Oskarżony oświadczył, iż nigdy nie przyjmował od niego żadnych pieniędzy. Podał także, iż zna Wiesława K. i Mirosława S. Nie jest jednak prawdą, by kiedykolwiek coś mu proponowali. Nigdy nie otrzymał od nich żadnych pieniędzy. Jego najbliższym kolegą z grona sędziów jest Marcin B. Towarzyskie kontakty ma przede wszystkim z sędziami z okręgu warszawskiego. Kontaktuje się z sędzią Piotrem P., Pawłem S. Często dzwoni do swoich asystentów. Oświadczył, iż nie znał lokalu o nazwie „Ameryka” w Gdyni. Nigdy w jego karierze sędziowskiej nie spotkał się z propozycjami korupcyjnymi, w tym ze strony klubu GKS Bełchatów. Podał także, iż nie zna Jakuba Polaka.
Wyjaśnił, iż nigdy w życiu nie uczestniczył w zorganizowanej grupie przestępczej. Sędzią piłkarskim jest od 1993 roku. Od 2000 roku prowadził zawody, jako sędzia I ligowy. Oświadczył, iż został wybrany przez dziennikarzy gazety „Sport” na najlepszego sędziego w Polsce. Dwa lata temu był nominowany do piłkarskich Oskarów przez piłkarzy. Nie miał żadnych zatargów z tymi osobami, o których jest mowa w zarzutach. Oświadczył, iż podejmuje na boisku decyzje kontrowersyjne, które mogą się nie podobać kibicom i być może stąd te zarzuty.
Zna Wojciecha M. Poznał go na weselu w 2000 lub 2001 roku. Jego kontakty z Wojciechem M. ograniczały się do składania sobie świątecznych życzeń. Nie wykluczył, iż mógł też do niego dzwonić w innym terminie. Pamiętał, iż Wojciech M. zadzwonił kiedyś i poprosił numer telefonu do sędziego Piotra W. Oskarżony odpowiedział wówczas, że posiada taki numer, ale wcześniej musi zapytać Piotra W., czy może przekazać jego numer. Piotr W. wyraził zgodę i oskarżony dał jego numer Wojciechowi M. Oskarżony oświadczył, iż nie wiedzał, dlaczego Wojciech M. potrzebował numer telefonu do Piotra W. Oskarżony wyjaśnił także, iż zna Henryka R. - sekretarza Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej i szefa obsady sędziów. Obsadzał on oskarżonego w okręgu, gdy nie jeździł na mecze ligowe. Takie obsady są jawne.
Wujaśnił, iż zna także Grzegorza G., który był sędzią z Warszawy. Nie utrzymywał z nim żadnych kontaktów towarzyskich. Czasami dzwonili do siebie. Grzegorz G. przed zatrzymaniem był obserwatorem w niższej klasie rozgrywek i czasami oskarżony pytał Grzegorza G. o sędziego, którego on obserwował. Oskarżony oświadczył, iż miał przydzielonych pewnych sędziów, którymi się opiekował i w sprawie tych sędziów dzwonił do obserwatorów, których pytał, jak wypadli na zawodach i jakie błędy zrobili.
Oskarżony oświadczył także, iż zna Krzysztofa Z. -sędziego I ligi, ale ich kontakty ograniczały się do sms’ów z życzeniami na święta.
Nigdy nie słyszał, aby jakikolwiek jego kolega sędzia miał złożoną propozycję korupcyjną.
Oświadczył, iż nigdy nie dzwonił do Mirosława S. Do Marusza Ł. być może dzwonił, gdy sędziował mecz barażowy KSZO Ostrowiec - Unia Janikowo. Po meczu odbyło się przyjęcie, na które zostali zaproszeni, jednakże oskarżony i obserwator musieli wrócić zaraz po meczu na zgromadzenie, a w związku z tym oskarżony zadzwonił do Mariusza Ł. o informując, iż nie przyjadą na to przyjęcie.
Podczas kolejnego przesłuchania oskarżony zmienił swoje wyjaśnienia.
Odnośnie meczu Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec i oskarżony wyjaśnił, iż nikt z nim telefonicznie nie rozmawiał. Dopiero na stadionie podszedł do niego Mirosław S. prezes KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, ostentacyjnie go objął i powiedział, że dogadali się z Arką Gdynia. Arka Gdynia miała wygrać, zaś KSZO Ostrowiec chciało odpuścić mecz. Mirosław S. poprosił żeby oskarżony nie przeszkadzał, a oni się za to odwdzięczą. Przy tej rozmowie nie było nikogo z Arki Gdynia. Bezpośrednio przed wyjściem na mecz podszedł do oskarżonego kierownik Arki Gdynia Wiesław K. i zapytał, czy rozmawiał z nim Mirosław S.
Po meczu od razu udali się do hotelu zostawić bagaże, a następnie poszli do restauracji „Sfinks” zjeść kolację. Na tej kolacji byli tylko sędziowie. Nie było nikogo z działaczy Arki Gdynia bądź KSZO Ostrowiec. Nikt z Arki Gdynia nie zapraszał ich na kolację. Obiecanych pieniędzy od Mirosława S. oskarżony nie otrzymał.
Oskarżony sędziował także mecz KSZO Ostrowiec – Widzew Łódź w dniu 24 maja 2006 roku. Przybiegł wówczas Mirosław S. i powiedział przed meczem, że oni muszą wygrać i że zapłacą. Oskarżony odpowiedział, że nie zapłacił mu za wcześniejszy mecz z Arką Gdynia. Mirosław S. odpowiedział mu wówczas, że zapłacą podwójnie. KSZO Ostrowiec Świętokrzyski mecz z Widzewem Łódź przegrało. Mirosław S. po meczu w ogóle się nie pojawił. Oskarżony przyznał się do tego, że przyjął propozycję przyjęcia korzyści majątkowej w kwocie 10.000 złotych ze strony Mirosława S., jednak Mirosław S. się z niej nie wywiązał.
Przyznał się także do czynu dotyczącego meczu w dniu 29 października 2005 roku pomiędzy Arką Gdynia a Górnikiem Zabrze. Wyjaśnił, iż nikt przed spotkaniem do niego nie dzwonił. Gdy rozgrzewał się na korytarzu przed meczem, podszedł do niego Wiesław K. i powiedział oskarżonemu: „że chcą wygrać i że mają dla niego dwie dyszki”. Oskarżony wiedział, że oznacza to 20.000 złotych. Arka Gdynia ten mecz wygrała wysoko i wyraźnie. Po meczu nikt już nie rozmawiał z oskarżonym, a on sam pojechał z asystentami do hotelu. Do hotelu przyszedł Wiesław K., który w toalecie przekazał oskarżonemu obiecane pieniądze w kwocie 20.000 złotych. Pieniądze były w kopercie. Oskarżony o tym, iż otrzymał pieniądze nie mówił mikomu.
Przed meczami Arki Gdynia nigdy nikt z tego klubu do niego nie dzwonił w sprawie meczu. Nigdy nie widział Jacka Milewskiego. Rozmawiał tylko z Wiesławem K.
Wyjaśniał, iż zna Grzegorza G. Był zaskoczony jego zatrzymaniem. Był przeciwnikiem „Fryzjera”. Oświadczył, iż Grzegorz G. dzwonił do niego i wypytywał, gdzie sędziuje, jednak nigdy nie składał oskarżonemu propozycji korupcyjnej.
Przesłuchany w postępowaniu sądowym Robert Werder nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Podtrzymał wcześniej złożone wyjaśnienia. Na pytanie Prokuratora oświadczył, iż w dalszym ciągu nie przyznaje się do tych zarzutów, do których nie przyznał się wcześniej, zaś do zarzutów, do których się przyznał w dalszym ciągu konsekwentnie się przyznaje.
W tej sprawie postawiono oskarżonemu dwa zarzuty. Oświadczył, iż przyznaje się do przyjęcia korzyści majątkowej w prowadzonym przez niego spotkaniu Arka Gdynia - Górniki Zabrze. Nie przyznaje się natomiast do przyjęcia korzyści majątkowej w spotkaniu Arka Gdynia – KSZO Ostrowiec. Rozmowy z Mirosławem S. nie uznał za propozycję korupcyjną. Oświadczył, iż każdy mecz w swojej karierze sędziował najlepiej, jak potrafił. Również w meczu Arki Gdynia z Górnikiem Zabrze w żaden sposób nie pomógł gospodarzom. Nigdy świadomie nie krzywdził drużyn. Oświadczył także, iż sędzia podczas gry jest przekonany o słuszności swoich decyzji, ale później oglądając skróty dostrzega pewne nieprawidłowości. Oskarżony, jak wyjaśnił nie wydawało się, żeby miała miejsce kwestia wypaczania meczów w polskiej Ekstraklasie, gdyż każde mecze były transmitowane. Było po 14-15 kamer, więc byłoby to widoczne.
Oskarżony podał, iż zawsze starał się sędziować, jak najlepiej potrafił i uważał, że w tych 2 meczach, których dotyczą zarzuty, nie było żadnych wypaczeń.
W jedynym i drugim meczu nie było żadnych spornych konfrontacji. W przypadku obu meczy dostał od obserwatorów wysokie noty, powyżej ośmiu.
Oskarżony Krzysztof Sobieraj przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Wyjaśnił, iż to, co usłyszał podczas tego meczu od sędziego Piotra Aleksandrowicza zdarzyło mu się usłyszeć pierwszy i jak do tej pory ostatni raz w jego karierze piłkarskiej. Oświadczył, iż na początku tego meczu wygrywali 1 do 0, ale sędzia Piotr Aleksandrowicz od początku ich krzywdził. Klub RKS Radomsko wyrównał na 1 do 1. Później zdarzały się bardzo kontrowersyjne sytuacje w tym meczu. Oskarżony oświadczył, iż jego zdaniem byli faulowani, a sędzia nie reagował i podejmował przeciwko nim błędne decyzje. Przegrywali 2 do 1, gdyż sędzia sędziował stronniczo. Bardzo szczęśliwie doprowadzili do remisu 2 do 2. Strzelili bramkę w stylu „stadiony świata" i sędzia nie mógł jej nieuznać. Pod koniec meczu około 80 minuty oskarżony podbiegł do sędziego i powiedział mu: „człowieku sędziuj porządnie". Chciał dać mu do zrozumienia, by sędziował równo, a nie stronniczo przeciwko nim. Wówczas sędzia powiedział, że może sędziować normalnie, ale jak dadzą mu nagrodę. Zażądał od oskarżonego, żeby później go wynagrodzili. Oskarżony odpowiedział mu, żeby wziął się do roboty i sędziował normalnie. Oskarżony zaprzeczył, by dał sędziemu do zrozumienia, że się zgadza na jego propozycję. Oskarżony był oburzony słowami sędziego. Oświadczył, iż brzydzi się „takimi sprawami”. Zaprzeczył, by wręczał pieniądze sędziemu. Oświadczył, iż nigdy w życiu, ani wtedy, ani wcześniej, ani później nie wręczał nikomu żadnych pieniędzy. Nigdy nikomu też nic nie obiecywał. Oświadczył, iż brzydzi się takimi sprawami. Następnego dnia po meczu miał trening, tak jak wszyscy. Nie pamiętał dokładnie, o której godzinie, ale prawdopodobnie w granicach 11.00, 11.30, może w okolicach 12:00. Podał także, iż nie przypomina sobie, aby podczas tego treningu ktoś przyszedł do szatni i sygnalizował, że pojawił się jakiś problem związany z sędzią Piotrem Aleksandrowiczem. Nigdy nie dawał pieniędzy na tzw. „zrzutkę", celem przekazania ich sędziom meczu lub zawodnikom innych drużyn. Nigdy też nie rezygnował z premii za mecz, aby przekazać ją innym osobom. Nie uczestniczył w zdarzeniu korupcyjnym w przypadku meczu barażowego Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok. Podał także, iż był członkiem rady drużyny i uczestniczył w kilku spotkaniach z prezesami, jako delegat młodszych zawodników Arki Gdynia.
Przesłuchany w postępowaniu sądowym Krzysztof Sobieraj nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Podtrzymał wcześniej złożone wyjaśnienia. Dodał, iż wedle jego wiedzy zawodnicy Arki Gdynia nie uczestniczyli w jakichkolwiek działaniach korupcyjnych. Od 2004 roku grał w V lidze, a od lipca 2004 roku grał w Arce Gdynia. Był w tej drużynie najmłodszym zawodnikiem i nie przyszłoby mu do głowy, by na jakiekolwiek tematy dyskutować z sędziami. Nie pamiętał treści zdań wymienianych z sędzią Piotrem Aleksandrowiczem. Pamiętam tylko, że piłkarze Arki Gdynia mieli do niego pretensje o to, że podejmował krzywdzące ich decyzje. Krzyczeli na niego, a sędzia krzyczał na nich. Co chwilę dochodziło do fauli i z tego powodu powstawało zamieszanie na boisku. Być może oskarżony źle zrozumiał słowa sędziego. Oświadczył, iż nigdy w życiu nie brał udziału w zdarzeniu korupcyjnym, nie wręczał, nie brał pieniędzy. Brzydzi się takimi sytuacjami.
Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.
Lista skazanych za korupcję
Lista ustawionych meczów
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu
Zobacz nasz profil na Facebooku
Zobacz nasz profil na Twitterze
Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!