niedziela, 14 sierpnia 2011

Akt oskarżenia ws. tzw. gangu Fryzjera. Wyjaśnienia b. sędziego Mirosława K.

Mirosław K. to były sędzia - asystent z Opola. Został oskarżony o korupcję w akcie oskarżenia dotyczącym tzw. gangu Fryzjera (czytaj tutaj)

Mirosław K. zgłosił się do prokuratury 3 lipca 2006 roku. Ma postawione cztery zarzuty. Dobrowolnie poddał się karze roku i 2 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata, 3 000 zł. grzywny, zwrotu 4 500 złotych wziętych łapówek (czytaj tutaj) i został skazany (czytaj tutaj).



Oto wyjaśnienia, które złożył:
Dzisiaj dobrowolnie zgłosiłem się do policji i prokuratury żeby złożyć wyjaśnienia w tej sprawie. Przeanalizowałem sobie to wszystko i postanowiłem powiedzieć całą prawdę, ponieważ myślę, iż tego wszystkiego nie uda się utrzymać w tajemnicy. Chciałbym także pokazując taką postawę uzyskać jak najbardziej łagodne potraktowanie. Wiem jednak doskonale, bo zostałem pouczony, że muszę ujawnić wszystkie okoliczności wszystkich wydarzeń, niczego nie ukrywając. Sędzią piłkarskim jestem 23 lata. W III lidze zaczynałem w 1991 roku i sędziowałem tam do 1997 roku. Na szczebel centralny zacząłem jeździć w 1987 roku do 2004. Ze względu na stan zdrowia karierę zakończyłem w czerwcu 2004 roku. Po tej dacie sędziowałem na szczeblu okręgowym. Swoją opowieść zacznę od ostatniego okresu i będę się cofał w czasie.
Ostatnio czyli gdzieś wiosną 2005 roku zadzwonił do mnie kierownik drużyny Górnika Łęczna Ryszard M. To jest taki Fryzjer tego klubu. On wiedział, że mecz sędziuje sędzia Zbigniew M. Mecz był z Wisłą Kraków (20 kwietnia 2005 roku). On powiedział, że ja się kumpluję z M., że często z nim sędziowałem jako asystent i poprosił żebym z nim porozmawiał i poprosił go o pomoc w uzyskaniu wyniku korzystnego dla Górnika. On poprosił mnie żebym porozmawiał w tej sprawie z M. Oczywiście pomoc nie miała być bezinteresowna lecz za pieniądze. On w tej wstępnej rozmowie ze mną nie podał żadnej kwoty. Ten M. dzwonił do mnie gdzieś tak ze dwa dni przed meczem. Ja tego samego chyba dnia zadzwoniłem do Zbigniewa M. Powiedziałem Zbigniewowi M., że Górnik Łęczna  jest zainteresowany wynikiem tego meczu i, że będzie do niego dzwonił M. żeby uzgodnić szczegóły, gdyż mi o szczegółach nie powiedział. Wydaje mi się, że ten mecz był w środę. Górnikowi zależało wtedy na wyniku bo temu klubowi groził wówczas spadek do II ligi. Wisła była wtedy chyba liderem I ligi. Mecz zakończył się wynikiem 2:2 i to był sukces Górnika. Nie pamiętam kto do kogo zadzwonił, ale następnego dnia po meczu rozmawiałem ze Zbigniewem M. i pytałem się czy Ryszard M. wywiązał się z obiecanych pieniędzy. M. powiedział mi, że Ryszard M. obiecał mu przed meczem 20 tys. zł za zwycięstwo i 10 tys. za remis. Powiedział, że M. nie zapłacił mu zaraz po meczu bo powiedział, że zawodnicy czekają na premię i chyba z tej premii kasa zostanie wypłacona. Obiecał, że zapłacą mu w terminie 2-3 tygodni. Po 2 lub 3 tygodniach znowu skontaktowaliśmy się telefonicznie i M. powiedział, że dostał 10 tys. Powiedział, że za pośrednictwo 2 tys. jest dla mnie. Na pewno te pieniądze otrzymałem od niego ale nie pamiętam czy na konto czy przekazem. Wydaje mi się, że przekazem. Nie pamiętam czy nadawcą na tym przekazie był M. Pieniądze z przekazu odbierałem na poczcie w Ozimku.
Pamiętam, że po jakimś czasie zadzwonił do mnie Ryszard M. i podziękował za załatwienie sprawy z M.  Był bardzo zadowolony bo udało się im zdobyć punkt z Wisłą, bardzo silną drużyną. Powiedział mi, że chciałby nawiązać ze mną ściślejszą współpracę. Powiedział mi żebym dawał mu znać jak na Łęczną będzie jechał jakiś mój kolega sędzia. Telefonicznie w rozmowie z Tomaszem P. powiedziałem mu żeby dawał mi znać jak będzie jechał na Łęczną. Ja z Tomkiem P. jesteśmy kolegami. On przyjeżdża często do Opola (...). Tak się akurat złożyło, że za chwilę dostałem telefon od Tomka P., że jedzie na Łęczną. Bodajże o ile pamiętam był to mecz z Wisłą Płock (1 maja 2005. Górnik wygrał z Wisłą 3:2) . jeśli dobrze pamiętam Górnik wygrał ten mecz 3:0 lub 3:1. Ten mecz odbył się w przeciągu miesiąca od meczu z Krakowem. Zadzwoniłem wtedy do M. i powiedziałem mu, że mecz będzie sędziował Tomasz P. i, że mogę z nim podjąć rozmowy gdyż przygotowałem grunt. Oczywiście P. powiedziałem, że będzie do niego dzwonił M. i omówią szczegóły finansowe. Po meczu rozmawiałem z P. i powiedział mi jak M., że pieniądze będą po 2-3 tygodniach. Faktycznie po tym czasie zadzwonił do mnie i powiedział, że dostał pieniądze. Ja jedynie podejrzewam, że dostał minimum 20 tys. zł bo w przypadku tego klubu i tych okoliczności to była stawka wyjściowa. P. umówił się ze mną w Herbcu lub Lubińcu na trasie, nie pamiętam gdzie, i dał mi 2 tys. i jeszcze 500 zł jak powiedział premii od niego. To było tak, że jeszcze przed tym meczem, gdy ja mu powiedziałem o Łęcznej, że jest zainteresowana wynikami, to powiedziałem mu, że z tego co dostanie od M. to ja chcę 20 procent. Wtedy na tej drodze ja mu powiedziałem, że była mowa o 20 procentach i ja chcę 4 tys. zł. On powiedział, że chyba mnie pojebało, że była mowa o 10 procentach i dał mi 2 tys. Dołożył wtedy jako premię jeszcze te 500 zł.  
Pamiętam, że jeszcze przed tymi meczami, które opisałem był mecz Górnika Łęczna z Wisłą Płock (25 września 2004 - dpanek) na wyjeździe. Był to mecz w rundzie jesiennej 2004. Już przed meczem zadzwonił do mnie Ryszard M., wiedział, że ten mecz będzie sędziował Zbigniew M. Poprosił mnie żebym porozmawiał z M., że są zainteresowani wynikiem i żebym przygotował pod M. grunt. Ja zadzwoniłem do M. i przekazałem mu propozycję. Oni się później zdzwonili. M. mi mówił, że Ryszard M. za zwycięstwo zaproponował mu 30 tys. zł. Oglądałem ten mecz w telewizji. Widziałem, że M. sędziuje nie pod Łęczną, ale Wisłę Płock. Widziałem autentycznie jak M. skrzywdził Górnika Łęczną. Mecz zakończył się zwycięstwem Wisły 3:0. Podejrzewam, że M. podpłacił wówczas prezes Wisły D. Nie mam co do tego pewności gdyż M. mi tego nie powiedział. Moje podejrzenia biorą się stąd, że widziałem co robił na boisku M. Ryszard M. był o ten mecz bardzo wkurwiony na mnie i Zbigniewa M. Po meczu rozmawiałem z M. i on mi tylko powiedział, że po prostu mecz mu nie poszedł.
Też byłem na niego wkurwiony bo miałem od niego za ten mecz dostać 10 procent czyli 3 tys. zł.

Korupcja w Wiśle Płock

Był taki mecz na wiosnę 2004 roku między Polonią Warszawa a Górnikiem Łęczna. Był to bardzo ważny mecz dla obu drużyn. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Polonii Warszawa. W tym czasie tym klubem nieoficjalnie opiekował się i załatwiał wyniki pozasportowo Tadeusz D. Tadeusz D. to największy w Rzeczpospolitej oszust w piłce nożnej. Nikt do nas nie podchodził przed meczem, nikt nam nic nie mówił. Po meczu, kiedy byłem na parkingu, podszedł do mnie  D. i dał mi 200 dolarów. Powiedział, że to a dobre sędziowanie. Jeden dolar był wtedy wart prawie cztery złote. Pamiętam, że po meczu M. w rozmowie powiedział mi, że D. dał mu 800 dolarów. Ja powiedziałem mu, że dostałem od D. 200 dolarów. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że skoro nam dał 1000 dolarów to sam wziął 1000 albo 2000. On był znany z tego, że zawsze potrafił zadbać o siebie. i jestem pewien, że wziął sobie za pośrednictwo. Nie wiem czy w te mecze, o których wyjaśniałem byli zamieszani i wtajemniczeni w  korupcję obserwatorzy.

Korupcja w Polonii Warszawa

Korupcja w Górniku Łęczna

To tyle jeśli chodzi o zdarzenia korupcyjne po 2003 roku w których brałem udział sam, osobiście.
Chciałbym jeszcze opowiedzieć o meczu KSZO Ostrowiec - Szczakowianka Jaworzno w II lidze 2005 roku (20 kwietnia 2005 r. wynik 2:0 - dpanek). Zadzwonił do mnie mój znajomy Andrzej Krupa - trener piłki nożnej mieszkający w Opolu. Znamy się od dawna. Zadzwonił i powiedział, że dzwonił do niego Ł. z KSZO i pytał go czy może rozmawiać z (sędzią Sławomirem) B., który ma sędziować ten mecz, w sprawie jego kupienia. Powiedziałem Krupie, że niech zadzwoni do Ł., że może rozmawiać z B. i, że sprawa według mnie jest do załatwienia. Wydaje mi się, że podałem nawet numer telefonu do B. Do czasu meczu ja nie rozmawiałem ani z B. ani z Krupą. Ten mecz się odbył, KSZO wygrało chyba 1:0. Na drugi dzień po meczu zadzwoniłem do B. Powiedziałem mu wprost, że tasuję karty, że podchodzi pod niego Ł., że ja w tym pośredniczę i, że powinien mi zapłacić chociaż 500 zł za rachunki telefoniczne. B. powiedział mi, że dostał od Ł 5 lub 8 tys. zł. Była to któraś z tych kwot. Powiedział, że musiał się podzielić z obserwatorem, którym był B., i któremu odpalił 3 tys. Poza tym odpalił linowym po 500 zł i niewiele mu zostało i dlatego nic mi nie odpali. Ja się wkurwiłem, powiedziałem, że załatwiam mu sprawę i nic z tego nie mam. 
Były jeszcze dwa mecze po 2003 roku w III lidze, o których słyszałem, że były kupione.
Później na jesień 2005 roku Sławek B. sędziował mecz KSZO - Podbeskidzie. Prasa strasznie rozpisywała się, że skręcił ten mecz na korzyść KSZO. Ja nic na ten temat dokładnie nie wiem, ale mogę podejrzewać, że Mariusz Ł. już nie szukał dotarcia na przykład przeze mnie do B. tylko bezpośrednio dotarł do niego po tym pierwszym kontakcie, który ja załatwiłem. W środowisku mówiło się, że Ł. wcześniej dla Ceramiki Opoczno, a później KSZO sędziów załatwiał. Oczywiście nie płacił ze swoich pieniędzy, a wszystko dostawał na ten cel od S. czyli szefa tego klubu.

Korupcja w KSZO Ostrowiec 

Był taki mecz Chrobry Głogów - Zagłębie Sosnowiec 1:2. Sosnowiec walczył o wejście do II ligi. Mecz ten sędziował Mariusz S. z Opola. O samego S. lub od liniowych wiem, że za ten mecz sędzia S. wziął 3 tys. zł, ale musiał się podzielić z obserwatorem. Nie wiem kto miał wręczać S. te pieniądze. Ten mecz był w tym sezonie co Zagłębie i Śląsk weszły do Ii ligi. Chyba to było wiosną 2004 roku, ale nie jestem pewien. S. dzielił się z obserwatorami żeby dostać dobrą ocenę.

Korupcja w Zagłębiu Sosnowiec

Drugi mecz ustawiony przez S. to Lechia Zielona Góra - Śląsk Wrocław w III lidze.  To był ten sezon, w którym Śląsk walczył z Zagłębiem Sosnowiec o wejście do II ligi. Mecz zakończył się wynikiem 3:4, a Śląsk dostał karnego w 95 min. To był ten sezon kiedy S. wszedł do II ligi. Miał wtedy dostać 3 tys. zł. Musiał się podzielić z obserwatorem, nie wiem kto nim był, nie wiem kto wręczał te pieniądze ze strony Śląska. Ten mecz był w tym samym sezonie co poprzedni.

Korupcja w Śląsku Wrocław 

Pamiętam był taki mecz w sezonie gdy RKS Radomsko spadał z II ligi. Na wiosnę mecz między RKS a Zagłębiem Sosnowiec sędziował sędzia N. z Koszalina. To było chyba zaraz przed zatrzymaniem (Antoniego) F. Do 95 min. był tam wynik remisowy 1:1. Wówczas zawodnicy Zagłębia nie potrafili strzelić gola. Gdy widział to N. to podyktował zupełnie z kapelusza karnego dla Zagłębia. Za ten numer obserwator dał mu notę 6,0 i N. wyleciał z ligi. Nie wiem nic o korupcji w tym meczu. Z tego co słyszałem to w Zagłębiu sprawami "sędziowskimi" zajmował się dyrektor klubu Wojciech R., który kiedyś był piłkarzem, a później sędzią pierwszoligowym. On był nawet reprezentantem Polski. 
To są sytuacje korupcyjne po 2003 roku. To są sytuacje, które bardzo dobrze pamiętam i na gorąco o nich opowiedziałem. Nie wykluczam, że jeszcze jakieś były ale dopiero po analizie moich notatek z tamtego okresu będę mógł z całą pewnością powiedzieć, że to wszystko. Chcę jeszcze dodać, że w tym okresie ja już mało sędziowałem, miałem wiele kontuzji.
O jeszcze jednej sprawie sobie przypomniałem. Panie prokuratorze, jak Pan będzie tutaj przesłuchiwał Leszka Saksa czyli obsadowego PZPN niech pan go zapyta, jak to się stało, że w sezonie kiedy Sosnowiec wchodził do II ligi  z 17 meczów Zagłębia rozegranych u siebie 13 sędziowali sędziowie z okręgu mazowieckiego. I niech nie gada, że to przypadek. Teraz też w tym sezonie wiele meczów sędziowali sędziowie z Warszawki.
Był też taki przypadek kiedy Kotwica Kołobrzeg walczyła o utrzymanie. To był mecz w Kołobrzegu na wiosnę, nie pamiętam którego roku. Nie pamiętam z kim grali, ale wygrali. Jest taka zasada, że nie wysyła się sędziów i obserwatorów na mecze, jeśli sędzia musiałby dojechać więcej niż 300 km. Saks powinien dostać dwóję z geografii. Bo na ten mecz wysłał z Opola sędziego Mariusza S.Mariusz S. to człowiek Fryzjera. Fryzjer opiekował się Kotwicą Kołobrzeg. To Fryzjer musiał załatwić ten wyjazd S. na ten mecz. Z tego co wiem to na tym meczu S. ewidentnie pomagał Kotwicy. Nic nie wiem na temat korupcji w tym meczu, ale skoro obstawiał to Fryzjer to nie ma wątpliwości, że kasa jakaś była. Z tego co wiem to na obsadowego Saksa wpływ mogli mieć Wit Ż. i Jerzy G.

Korupcja w Kotwicy Kołobrzeg

W dalszych wyjaśnieniach opowiem o senatorze Januszu Wójciku i jego działalności jako menagera w Śląsku Wrocław i Pogoni Szczecin, następnie o układzie Diakonowicz, Fajbusiewicz, Perek i o awansie Śląska Wrocław do I ligi. A także opowiem o operatywności brata Fajbusiewicza z programu 997. Zacznę jednak swoje wyjaśnienia od Ryszarda F. czyli Fryzjera.
Zanim jeszcze będę wyjaśniał to powiem, bo mi się to przypomniało, jak był mecz Śląsk Wrocław - Zawisza Bydgoszcz. To był chyba pierwszy mecz kolejki. Ten mecz odbył się na wiosnę 2006 roku. Mecz ten sędziował Marek K, obserwatorem był Wincenty T., a trenerem Zawiszy Bogusław Baniak. Gdy ja widzę ten trójkąt to nie mam wątpliwości, że ten mecz został przekręcony. Musicie panowie tylko wziąć billingi tych osób i poukładać te puzzle. Spoiwem tych trzech osób jest Fryzjer. To są ludzie Fryzjera. Zadziwia mnie, że w tym PZPN muszą siedzieć ludzie o poziomie średnio rozwiniętego szympansa. Przecież wszyscy wiedzą o tych układach więc jak Saks wyznacza takiego sędziego i obserwatora to albo robi to na polecenie specjalne, albo jest na poziomie średnio rozwiniętego szympansa.
 
Był jeszcze taki mecz Odra Wodzisław - Arka Gdynia. Mecz ten obserwował Marek R., obserwatorem był Jerzy G., a trenerem Arki Wojciech W. I dla mnie wszystko jest jasne, a ludzie z PZPN udają głupa albo robią to specjalnie. Wiadomo, że to układ Fryzjera, wszystkie osoby Fryzjera i Arka wygrywa 1:0. R. kręci mecz ale dostaje dobrą notę od obserwatora.

Korupcja w Arce Gdynia

Fryzjera poznałem w dniu moich urodzin - 29 lipca 1995 roku na debiucie Amiki Wronki z Rakowem Częstochowa. Po zachowaniu Fryzjera moje wrażenia były bardzo negatywne. Sprawiał wrażenie niezrównoważonego szajbusa. Był aż nadto bezpośredni i wulgarny w kontaktach. Odzywki w stylu: Ty kurwiorzu, chuju były na porządku dziennym.Tak zwracał się do sędziów i obserwatorów. Uważam, że ten mecz był czysty bo sędziował go Ryszard Wójcik, który zawsze był uczciwy. Mam jedynie wątpliwości co do obserwatora bo był nim Marian Środecki, który przez następne cztery lata był na garnuszku Fryzjera. Później zdarzało mi się, że bardzo często przyjeżdżałem do Wronek, bo Fryzjer zauważył, że ze mną można dużo wódki wypić, pójść na dupy itd. Zauważył, że jestem chłopak rozrywkowy. Zauważył, że ze mną można wiele rzeczy załatwić. On mnie polubił a ja jego. Zbliżyliśmy się i z czasem stałem się jego zaufanym człowiekiem. Ja zauważyłem, że w pewnym momencie byłem bardzo często wyznaczany jako liniowy na mecze Amiki. Po czasie ja zrozumiałem, że to nie był przypadek. Ja jestem przekonany, że Fryzjer miał wpływ na obsadę sędziowską, zarówno głównych jak i asystentów i obserwatorów meczów Amiki. Było tak, że w Amice sędziowali przede wszystkim ci, których można było pozyskać i skorumpować, ci którzy szli na układ. Mecze na wyjeździe sędziowali ci, z którymi można było iść na układ bądź uczciwsi, chodziło o utrudnienie dojścia do sędziów gospodarzom.
Fryzjer był niezwykle towarzyski, aktywny w zabawie i operatywny. Początki we Wronkach były takie, że on zapewniał jedzenie, alkohol i zabawę, a jeśli ktoś chciał to kobiety. Kto chciał szedł na górę do pokoju, a za jakiś czas przyjeżdżały dziewczynki. One były na godzinę. Płacił Fryzjer. Zabawa odbywała się dzień przed meczem w pałacu w Kobylnicach, a po meczu kolacja w Borowiance. Po meczu już nie nocowaliśmy, była kolacja, dzielenie kasy i do domu. W Kobylnikach Fryzjer fundował praktycznie wszystko. On za to płacił. Nie wiem skąd miał na to pieniądze, na pewno nie były jego. Trzeba by spytać jego mocodawców z Amiki. Mimo całej otwartości Fryzjera, on wiele rzeczy nie mówił. Przedstawił to wszystko swoim hasłem: musimy być szczelni i hermetyczni, powiedział ile chciał bądź tyle ile było potrzebne.

Korupcja w Amice Wronki

Opiszę te spotkania z lat 90., za które dostałem pieniądze i uważam, że pieniądze poszły też dla sędziów głównych i obserwatorów. Klimat, otoczka i atmosfera tych spotkań towarzyskich, to sponsorowanie było jasne, że mamy i będziemy sędziować dla Amiki. Fryzjer nic nie mówił albo mówił np. jedynie, że ten mecz jest dla niego bardzo ważny. Ale nic właściwie nic nie trzeba było mówić bo Fryzjer ustawił to tak, że jechali na te mecze jego ludzie, którzy byli w układzie. Tam zawarte znajomości były podstawą układu Fryzjera w następnych latach.
Dokładnie musiałbym przejrzeć swój notes z zapiskami, ale w chwili obecnej jestem w stanie podać dwa mecze rozgrywane we Wronkach. Pierwsze z nich to spotkanie Amica - Stomil Olsztyn. Głównym był Żmijewski, bocznymi ja i Szocik. Bocznym był Bartosik, on był pazerny, Przed tym meczem mieliśmy normalny program wycieczki zorganizowanej przez Fryzjera.  Byliśmy w Zakładzie Karnym wspólnie z Fryzjerem i naczelnikiem więzienia - panem Nowakowskim. Chodziliśmy po celach, po spacerniaku. Był to rytuał wizyt. W tym więzieniu byłem ze trzy razy. Potem byliśmy w fabryce Amiki. Fryzjer pokazał nam duże lodówko-zamrażarki. Powiedział, że jak Amica wygra to one mogą być nasze. Pamiętam, że Bartosikowi zaświeciły się oczy na tę propozycję. Jeśli chodzi o mecz to już nie pamiętam jego przebiegu, ale jasne jest, że byliśmy życzliwi dla Amiki. Po meczu podczas kolacyjki w Borowiance wyszedłem do toalety z Fryzjerem, tam dał mi za sędziowanie 800 zł. Widziałem, że z Fryzjerem wychodzili też osobno sędzia i obserwator. Oni pewnie też coś dostali. Pieniądze od Fryzjera za każdym razem dostawałem w tej ubikacji. Były takie sytuacje, że Fryzjer na kolacji miał całą walizkę pieniędzy. Na dzisiejsze czasy to 20-30 tys. zł.
Drugie spotkanie, za które dostałem we Wronkach pieniądze od Fryzjera to Amica - Raków Częstochowa. Wszystko wyglądało podobnie, z tym, że dostałem 1,5 tys. zł, wiem, że główny też wychodził do toalety, ale nie wiem ile dostał. Głównym był Marek Mikołajewski, obserwatorem Kazimierz Orłowski. Też wychodził do toalety.
Fryzjer dbał też o prasę, o dobre pisanie o Amice, a przede wszystkim o dobre pisanie o sędziach i dawanie im wysokich not-ocen w dziennikarskiej prasie. Pamiętam sytuację, że Fryzjer wsunął w kieszeń koszuli dziennikarza 200 zł żeby on dał wyższą notę sędziemu w gazecie. Fryzjer spytał ile dostanie tzn. jaką notę, uznał, że mało, dał te pieniądze i powiedział, że ma być dziewiątka. Ja byłem z Fryzjerem w takiej komitywie, że mu też sprzedawałem whisky przywożoną z Czech i garnki a'la Zepter.
Dostałem też pieniądze za mecz półfinału Pucharu Polski Bełchatów - Amica Wronki w Bełchatowie. Amica wygrała po dogrywce 2:1. Sędziował jako główny Kobierski. Fryzjer nic nie musiał mówić. Cała trójka była Fryzjera, obserwator Stachurski także. Mecz prowadziliśmy tak, że kibice Bełchatowa się wściekli, mieliśmy problemy z opuszczeniem stadionu, eskortowała nas policja. Kobierski strasznie pomagał Amice. Sporne sytuacje wskazywałem i ja i Kobierski dla Amiki. Aut, róg, decyzja na pograniczu - dla Amiki. Ten mecz był drukowany profesjonalnie i umiejętnie. Kasę dostałem od Fryzjera bezpośrednio po meczu, pod prysznicem, dokładnie przy toalecie. Dał mi 2 tys. zł. Nie wiem ile dostał Kobierski. Była swojego rodzaju "etyka", że na takie tematy się nie rozmawiało.
Myślę, że łatwiej wymienić tych sędziów, a szczególnie obserwatorów, którzy nie byli w stajni Fryzjera. Z sędziów odporni na Fryzjera byli: Przesmycki, Ryszard Wójcik, Słupik, Mirosław Ryszka, Mikulski. Co do tych jestem pewien. Było tak, że jak się prześledzi ten okres i tych sędziów, którzy prowadzili spotkania Amiki za Fryzjera to niektórzy z tych sędziów w ogóle nie gwizdali Amiki albo robili to sporadycznie.
Z obserwatorów poza stajnią Fryzjera byli: Zbigniew Słabik, Kostrzewski. Ciężko znaleźć innych. Fenomen Fryzjera polegał na dużej kasie, którą dysponował i cech charakterologicznych. Umiejętności pozyskiwania ludzi, skracania dystansu i uzależnianie ich od siebie. Gdy taki obserwator dostał 10 tys. to było eldorado. Wszyscy się tam pchali.
Od 2000 roku kiedy Fryzjer się rozstał z Amiką moje kontakty z Fryzjerem osłabły, nad czym bardzo ubolewałem bo eldorado finansowe się skończyło. Fryzjer do mnie wtedy wydzwaniał by wypytywać o sędziów i obserwatorów robił rozeznanie w środowisku wiedząc o moich szerokich kontaktach w środowisku. On się interesował, których sędziów i obserwatorów może jeszcze pozyskać do swojej stajni. Jego siła polegała na tym, że w czasie Amiki wiele osób skorumpował. Gdy już raz kogoś skorumpował to ta osoba w zasadzie nie mogła mu już nigdy odmówić. Te osoby, które były wtedy sędziami, których on za czasów Amiki skorumpował, zostawały po jakimś czasie obserwatorami. Wówczas karierę zaczynali robić młodzi sędziowie. Przy pomocy tych obserwatorów on zapewniał awanse, bezpieczeństwo w dalszym rozwoju sędziowskim tym właśnie młodym sędziom. On wykorzystując te układy załatwiał u obserwatorów noty dla sędziów, których promował. Podejrzewam, że niektórym za te noty płacił.

Przesłuchanie 05.04.2006
Zacznę swoje wyjaśnienia od spotkań piłkarskich ustawianych przez Śląsk Wrocław. Pierwszy kontakt miał miejsce 26 sierpnia 2000 roku z panem Fajbusiewiczem i Marianem Putyrą na meczu GKS Katowice ze Śląskiem Wrocław. Sędzią głównym tego meczu był Zbigniew Marczyk. Mecz zakończył się remisem 1:1. Byłem sędzią asystentem w tym meczu. Wymienieni panowie obiecali przed meczem sędziemu Zbigniewowi Marczykowi 20 tys. zł za zwycięstwo i 10 tys. za remis. O tym powiedział mi Marczyk przed meczem. Po meczu razem z Marczykiem i drugim asystentem byliśmy umówieni na spotkanie na drodze między Katowicami a Gliwicami. Tam spotkaliśmy się ze Zbigniewem Fajbusiewiczem i Putyrą. Tam oni dali nam 10 tys., ale dali nam te pieniądze w markach. To była równowartość 10 tys. zł. Nie pamiętam czy był przy tym drugi asystent, nie pamiętam czy był w to wtajemniczony. Od tego spotkania rozpoczęła się moja znajomość z Fajbusiewiczem. Marczyk z tej kwoty dał mi równowartość 2 tys. zł. Na tym spotkaniu Fajbusiewicz zapytał mnie czy jeśli będzie potrzebował pomocy u sędziów to czy może liczyć na moje kontakty z sędziami. Powiedziałem, że się zgadzam. Chodziło o pomoc dla niego w dotarciu do konkretnych sędziów. W późniejszym czasie gdy się bliżej skumplowałem z Fajbusiewiczem, prawdopodobnie od niego dowiedziałem się, że mecz z września 2000 roku między Śląskiem Wrocław a Ruchem Chorzów także był ustawiony. Mecz ten sędziował Antoni Fijarczyk, Bliższych szczegółów nie pamiętam. Wiem jedynie, że został ten mecz załatwiony z sędzią Fijarczykiem.
Następny mecz, w związku z którym miałem kontakt z panem Fajbusiewiczem, był mecz z 28 października 2000 między Śląskiem Wrocław a Zagłębiem Lubin. Mecz ten sędziował Zbigniew Marczyk, a ja byłem asystentem. Mecz zakończył się zwycięstwem Śląska. Fajbusiewicz wiedział, że ja z Marczykiem przyjeżdżam na ten mecz. Przed meczem Fajbusiewicz powiedział do mnie i Marczyka na obiekcie, że oferuje za zwycięstwo w tym meczu 20 tys. zł. Nie pamiętam czy był przy tym drugi asystent. Po meczu Fajbusiewicz dał Marczykowi te 20 tys. na obiekcie. Marczyk dał mi z tej kwoty 4 tys. Po tej rundzie zakończyły się rządy Fajbusiewicza, bo na wiosnę do klubu przyszedł Janusz Wójcik. Wiem z rozmów z Fajbusiewiczem, że na wiosnę w meczu Odra Wodzisław - Śląsk Wrocław 31 marca 2001 roku, który to mecz sędziował Grzegorz Kasperowicz, mecz ten także był ustawiony z sędzią. Przed tym meczem skontaktował się ze mną Fajbusiewicz i poprosił mnie żebym porozmawiał z Kasperowiczem, aby pomógł w tym meczu Śląskowi za kasę. Kasperowicz powiedział mi, że ze mną w układ nie wchodzi bo ktoś inny już do niego dociera ws. pomocy Śląskowi. Później już po jakimś czasie po meczu rozmawiałem z Kasperowiczem i prosiłem go, że z racji tego, że dałem mu kontakt, żeby odpalił mi coś za ten mecz. On powiedział, że nic mi nie da bo ma za dużo pośredników. Kasperowicz powiedział mi, że dostał za ten remis 20 tys. zł prawdopodobnie od Wójcika. Powiedział, że musiał z tej kwoty odpalić Diakonowiczowi, Perkowi i Wójcikowi ich dole i zostało mu jedynie 10 tys. i dlatego nic mi nie da. Wtedy Wójcik działał z Diakonowiczem, który był szefem Kolegium Sędziów PZPN, a Perek był obsadowym PZPN i jednocześnie szefem Kasperowicza. Dlatego wszyscy dostali swoją dolę. Generalnie chcę powiedzieć, że kiedy Wójcik przyszedł do Śląska to powiedział od razu, że nikt nie ma się wpierdalać w sprawy sędziowski, że on będzie załatwiał i, że on bierze sędziów na siebie. Mimo to gdy Fajbusiewicz zadzwonił do mnie przed tym meczem to prosił o przekazanie propozycji Kasperowiczowi. On prowadził nadal swoją politykę docierania do sędziów.

Czytaj o zatrzymaniu Janusza Wójcika i postawieniu mu zarzutów (tutaj).

 Następny mecz, o którym wiem, że był ustawiony z sędzią, to był mecz z 28 kwietnia 2001 roku między Amiką Wronki a Śląskiem Wrocław. Ten mecz sędziował Michał Nowak z Sosnowca.  Śląsk wygrał 1:0, a przed meczem Wójcik zaproponował Nowakowi 20 tys. za zwycięstwo Śląska. O tym meczu opowiedział mi sam Nowak, z którym ja także nieraz sędziowałem. Z tej opowieści wynikało, że Janusz Wójcik nie wywiązał się z obietnicy i oszukał Nowaka nie przekazując mu obiecanej kwoty. Po meczu Wójcik powiedział Nowakowi, że przekazał pieniądze Diakonowiczowi i on się z nim rozliczy. Było to oczywiście nierealne aby Nowak zadzwonił do szefa Kolegium Sędziów PZPN i upominał się o pieniądze. Diakonowicz nie dał żadnych pieniędzy Nowakowi.
Następny mecz, w związku, z którym miałem kontakt z Fajbusiewiczem i Wójcikiem, to był mecz z 12 maja 2001 roku Śląska Wrocław i Legii Warszawa. Mecz ten sędziował Zbigniew Marczyk, ja byłem asystentem. Przed meczem w szatni, w której był też Janusz Wójcik, pokazał on nam pięć palców w górę dając do zrozumienia, że za ten mecz jest dla nas 50 tys. za zwycięstwo.O tym fakcie poinformowaliśmy obserwatora Romana Walczaka z Łodzi, którego wcześniej nie było w szatni. Roman Walczak zaakceptował układ i powiedział żeby drukować z głową, bez wygłupów. Chciałem się przekonać czy Wójcik faktycznie proponuje taką kwotę i zadzwoniłem do Fajbusiewicza. Fajbusiewicz powiedział mi, że nie mają pieniędzy, że w kasie nie ma pieniędzy i Wójcik chce nas oszukać. Mecz zakończył się remisem i nie dostaliśmy żadnych pieniędzy.

Lista zarzutów Janusza W.

Z rozmów z Fajbusiewiczem wiem, że on płacił sędziom ze swoich pieniędzy. Oczywiście Fajbusiewicz chciał odzyskać te pieniądze. Dlatego też wziął z klubu dwie karty zawodników i później tych zawodników sprzedał do Wisły Płock. Pieniądze za tych zawodników - około 400 tys. wpłynęły na konto Fajbusiewicza, nie klubu. Jednym z tych zawodników był Nazaruk, drugiego nie pamiętam. Za czasów przed Wójcikiem Fajbusiewicz często dzwonił do mnie wypytywał, czy nie wiem kto jedzie do niego na mecz, pytał czy z danym sędzią może podjąć rozmowę, prosił mnie abym porozmawiał z danym sędzią, że będzie on do danego sędziego podchodził z propozycją. Z uwagi na upływ czasu nie pamiętam o jakich sędziów chodziło. Później gdy do Śląska przyszedł Wójcik to on nie miał żadnego problemu z sędziami, gdyż miał bezpośredni kontakt z obsadowym Perkiem i szefem Kolegium Sędziów PZPN Diakonowiczem.
Sędziowałem także taki mecz z 23 sierpnia 2003 roku między Chrobrym Głogów a Śląskiem Wrocław. Byłem tam sędzią asystentem, a sędzią głównym był Tomasz W. Przed meczem skontaktował się ze mną telefonicznie trener Śląska Wrocław Grzegorz K. Powiedział, że oferuje 3 tys. zł za zwycięstwo Śląska w tym meczu. Zgodziłem się im pomóc. Przed meczem powiedziałem Tomaszowi W., że jest propozycja ze strony Śląska Wrocław, że jest 3 tys. zł. Nie pamiętam czy wprost mu powiedziałem, że dzwonił K. czy też, że przedstawiciel Śląska. W. przystał na tę propozycję. Uzgodniliśmy, że nie będziemy robić nic na chama. Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Śląska. Drugi asystent nie był w układzie. Z W. zawsze robiliśmy tak aby drugi asystent nie wiedział o układzie. Po meczu umówiliśmy się z K. i jeszcze jakimś jednym przedstawicielem Śląska w hotelu Nowotel za dworcem głównym we Wrocławiu. Tam K. i ten drugi przedstawiciel Śląska dali nam 3 tys zł. Podzieliliśmy się po 1,5 tys. Po za tym dostaliśmy prezenty: dres, koszulkę i ręcznik adidasa. Obserwator nie był wtajemniczony w układ. Z K. umówiliśmy się telefonicznie na spotkanie w tym hotelu na przekazanie pieniędzy. Przed tym meczem miałem kontakt z bratem K. - sędzią Mariuszem K. On do mnie zadzwonił i powiedział, że jedziemy na ten mecz z W. i, że jego brat Grzegorz będzie do mnie dzwonił ws. tego meczu.
Pamiętam także drugą sytuację związaną z Grzegorzem Kowalskim. To było w czasie gdy był on trenerem Inkopaxu. Byłem asystentem sędziego Wolaka w meczu Inkopaxu z Polonią Bytom. Przed meczem zadzwonił do mnie lub podszedł na obiekcie Kowalski i zaproponował 3 tys. zł. za zwycięstwo Inkopaxu. Inkopax jednak przegrał 3:1 i pieniędzy nie dostaliśmy. Przed meczem jak zwykle powiedziałem o tym Wolakowi i jak zwykle nie wtajemniczaliśmy w układ drugiego asystenta.

Korupcja w Inkopaxie Wrocław

Z tego co wiem - mówił mi S. lub K. - asystent S., że przekręcony był też mecz Lechia Zielona Góra - Śląsk Wrocław. Mecz zakończył się wynikiem 3:4. Wiem, że S. dostał za ten mecz kasę ze Śląska Wrocław. Wiem także, że S. przekręcił mecz Chrobrego Głogów z Zagłębiem Sosnowiec. Wiem, że tam też poszła kasa dla S.
Byłem także asystentem Tomasza W. w meczu Stal Rzeszów - Resovia. Pojechaliśmy na ten mecz w dniu meczu. Chyba W. skontaktował się z kierownikiem drużyny Stali o nazwisku D. Umówiliśmy się na spotkanie przy trasie w restauracji przed Rzeszowem. Podczas tego spotkania zjedliśmy śniadanie. Kierownik mówił, że zależy mu na zwycięstwie. Mówił, że postara się załatwić dla nas jakieś pieniądze za pomoc w tym meczu. Mówił, że jednak nie jest w stanie podać konkretnej kwoty, bo musi to ustalić. Mecz zakończył się zwycięstwem Stali 1:0. Po meczu D. dał W. 2 tys. zł, W. dał mi tysiąc.  W. mówił, że dostał od kierownika 2 tys. ale czy  nie dostał więcej nie wiem. Drugi asystent nie był wtajemniczony w temat.

Korupcja w Stali Rzeszów

Przesłuchanie 26 listopada 2008
Ja byłem sędzią meczu Stali Rzeszów z Ruchem Chorzów w 2004 roku. To był mecz barażowy o utrzymanie w II lidze. Sędzią głównym tego meczu był Grzegorz G., a drugim asystentem z tego co pamiętam S., imienia nie pamiętam. To był sędzia z Radomia, podobnie jak H. Ja G. znałem wcześniej ze środowiska sędziowskiego. Byłem parę razy jego liniowym. To było przed 2003 rokiem, były to mecze, z tego co pamiętam, Groclin - Szczakowianka, Amica - Ruch. Nam się w tym meczach dobrze współpracowało i on był zadowolony z mojego sędziowania. To był taki grzeczny, ułożony chłopiec. Znałem go średnio w porównaniu z innymi sędziami, ale byli też tacy, których znałem słabiej. Ja z tego co pamiętam od Gilewskiego dowiedziałem się, że będę sędzią w tym meczu. Ja podzieliłem się tą wiedzą z kierownikiem Stali Rzeszów - Wiesławem D. Dokładnie, gdy ja do niego zadzwoniłem, to D. wiedział już, że sędzią głównym tego meczu będzie G., ale nie wiedział, że ja będę liniowym. D. powiedział mi, że informacje o tym, że G. będzie sędzią głównym tego meczu ma od masażysty Stali Rzeszów, jakiegoś gościa od odnowy biologicznej, który wcześniej studiował na jednym roku z G.
Ja nie wiem jak ten masażysta ma na imię nazwisko. Ja go nigdy nie widziałem.
Ja chciałem jeszcze powiedzieć, że ja wcześniej znałem D. z obozów sędziowskich i mecze, które mu sędziowałem. D. był w latach 90. sędzią w II lidze i stąd się znaliśmy. Później ja sędziowałem mecze jego drużynie gdy on był kierownikiem Stali Rzeszów. Sędzią głównym tego meczu był Tomasz W. Ja wyjaśniałem o tym meczu, tam D. zaproponował nam i przekazał pieniądze za pomoc wygraniu tego meczu.
Ja przed tymi barażami zadzwoniłem do D. bo to był dla Stali ważny mecz i chciałem wysondować czy jest z ich strony jakieś zainteresowanie jeśli chodzi o dojście do sędziów tego spotkania. Ja miałem w pamięci spotkanie Stali z Resovią, gdzie dogadałem się z D. i poszły pieniądze. D. w rozmowie telefonicznej ucieszył się, że ja przyjeżdżam, powiedział, że będziemy mogli pogadać dokładniej na miejscu, zasygnalizował jedynie, że im bardzo zależy na tym meczu i oni chcą awansować. Ja wyjechałem na ten mecz w dniu meczu, jechałem swoim samochodem, od samego rana.  Nie chciałem błądzić, chciałem też z nim spokojnie porozmawiać, dojechać bez błądzenia na stadion. Z tego co pamiętam to umówiłem się z D. na rogatkach Rzeszowa. Pamiętam też, że D. zapłacił za tankowanie mojego samochodu i stąd pamiętam, że umawialiśmy się na stacji benzynowej. Pamiętam, że Dulski przyjechał z jeszcze jakimś mężczyzną, którego wcześniej nie znałem i chyba nawet bym go teraz nie poznał. Myślę, że ten mężczyzna się przedstawiał ale ja nie pamiętam jego imienia i nazwiska. Był on w wieku mniej więcej D., wydaje mi się, że mógł być związany ze Stalą, ale funkcji nie znam. Myślę, że to musiała być dla D. pewna i zaufana osoba skoro z nią przyjechał i się spotkał z sędzią liniowym meczu Stali tuż przed meczem. Rozmowa gdy byliśmy w trójkę była towarzyska, o niczym. Ja pojechałem za nimi na stadion. Nie pamiętam już czy G. był już wtedy na obiekcie czy nie. Doszło do mojej rozmowy z D. sam na sam i D. powiedział, że mają dla mnie 5 tys. zł jeśli Stal wygra mecz. Powiedział mi też, że o G. nie mam się co martwić, że to idzie innym torem i z nim ten mecz, pomoc w wygranej ma załatwić właśnie ten masażysta, kolega z roku G. D. powiedział, że on nawet nie uczestniczył w tych rozmowach z G., że to jest działka tego masażysty. D. powiedział, że G. nic nie wie i nie będzie wiedział, że ja mam obiecane te 5 tys., ale, że ja też mam zachowywać się tak jakbym nie wiedział, że G. ma coś obiecane. Ja się zgodziłem, przystałem na tę propozycję i te sugestie D. Ja pamiętam, że jeszcze przed meczem tak luźno porozmawiałem z G., jak tam sędziujemy Grzesiu czy dla kogoś jeden procent więcej. Ja tak zagadałem świadomie, chciałem trochę sprowokować G., zobaczyć jak się zachowa G. po tym co powiedział mi D. czy powie np., że Stal to zasłużony klub i gospodarze. Chciałem wysondować i zobaczyć jak się zachowa G. G. powiedział, że nic z tych rzeczy i, że sędziujemy co co na płycie. Ja sobie pomyślałem, że G. robi ze mnie wała. Z tego co mówił D. wynikało, że ten układ masażysty z G. jest mocny i pewny. D. powiedział, ze to 5 tys. dla mnie to żebym się nie czuł pokrzywdzony i pominięty. G. jakoś szczególnie nie pomagał Stali. Mało tego - bramka dla Ruchu padła wg. mnie ze spalonego. To była akcja po stronie S. On nie sygnalizował tego spalonego, nikt też po meczu tej akcji nie kwestionował. Ja sobie nawet pomyślałem, że G. miał pomóc, ale nie poinformował asystenta i on mu zapierdolił mecz. Tak właściwie mogę myśleć do dzisiaj. Chyba, że G. miał jakiś układ z Ruchem Chorzów, ale tego nie wiem. Ze mną nikt z Chorzowa nie rozmawiał przed tym meczem o tym, żeby pomóc w dobrym wyniku i nie proponował pieniędzy. Ja oczywiście już wcześniej znałem Krystiana Rogalę z Chorzowa, wcześniej składał mi propozycje korupcyjne, ale pieniędzy nie dostałem bo tam były porażki lub remisy. A gdy byłem liniowym Ryszarda Wójcika to od nich propozycji nie było. Po meczu zjedliśmy jakiś posiłek na obiekcie i pojechaliśmy do domu. Po meczu była jakaś moja rozmowa telefoniczna z D., porozmawialiśmy o tym meczu i tak to się skończyło.  Pamiętam, że obserwatorem tego meczu był K. z Łodzi, dobry kolega Fryzjera.
Później Stal grała rewanż w Chorzowie. Ja nie byłem wyznaczony do sędziowania tego meczu. Ale pojechałem na ten mecz jako kierowca samochodu i zawiozłem na ten mecz Dariusza Wardaka - asystenta sędziego głównego Jarosława Ż. Drugim asystentem był S. Ja na ten mecz bym nie pojechał ale zadzwonił do mnie W. i powiedział, że nie ma za bardzo jak dostać się do Chorzowa, a jest tam liniowym i czy bym go nie zawiózł. Ja się zgodziłem, miałem wolną sobotę i pojechałem z Wardakiem. Z tego co pamiętam sędziowie byli wtedy na obozie w Spale, ale Wardak nie był na tym obozie. Ja z tego co pamiętam zadzwoniłem do R.  - prezesa Ruchu i powiedziałem mu, że wybieram się na ten mecz jako kibic i, że przywiozę liniowego. Jak rozmawiałem z R. to powiedział mu, że sędziuje Ż., bo dowiedziałem się tego od Wardaka. Nie wiem dokładnie czy R. już wcześniej znał obsadę. Ja podzieliłem się tą wiedzą z  R. bo wiedziałem, że może być zainteresowany tym kto mu sędziuje mecz i, że będzie chciał podchodzić pod sędziego. Nie ukrywam, że liczyłem, że może ja też wmontuję się w to działanie i coś dostanę. R. się ucieszył, że ja przyjeżdżam na ten mecz.

Korupcja w Ruchu Chorzów

Przyjechałem na mecz do Chorzowa, przed Katowicami spotkaliśmy się z Ż. i Siejką na jakimś parkingu na świeżym powietrzu. I razem - dwoma samochodami wjechaliśmy do Chorzowa. Ż. nie był zaskoczony, że ja też jadę na ten mecz, powiedział mu Wardak. Na obiekcie sędziowie poszli się przygotować do meczu, a ja poszedłem do kawiarni. Ja się tam spotkałem z R., który wiedział, że mam być na tym meczu. R. powiedział, że są zainteresowani zwycięstwem w tym meczu, że mają przygotowane pieniądze dla sędziego głównego i czy ja mógłbym porozmawiać z Ż. i zaproponować mu pieniądze od Ruchu za ten mecz. R. powiedział mi o jaką kwotę chodzi - to były pieniądze rzędu 10, 12 - 15 tys. zł. Moje pierwsze odczucie było takie, że to śmieszne pieniądze były za tak ważny mecz. Bo nawet taka biedna Stal Rzeszów miała przygotowane za pierwszy mecz barażowy dla G. 30 tys. zł. Ja zgodziłem się porozmawiać z Ż. i powiedziałem to R. Ja porozmawiałem z Żyro na obiekcie, chyba w szatni sędziowskiej, wykorzystałem, że Ż. był sam. Powiedziałem mu, że rozmawiałem z R., że Ruch jest gotowy wyłożyć pieniądze za jego pomoc w zwycięstwie. Z. się zgodził, potraktował to spokojnie, powiedział, że mogę działać. Ja wróciłem do R. i powiedziałem, że Ż. się zgadza. Wtedy R. powiedział żebym czekał w tej kawiarni, że zaraz przyjdzie dyrektor Ruchu M. i przyniesie mi te pieniądze dla Ż. Ja czekałem w tej kawiarni chyba z godzinę, ale nikt nie przyszedł. Ja nie znałem wcześniej tego M., ale nikt do mnie nie podszedł. Ja chyba nawet dzwoniłem do R., mówiłem, że czekam. R. mówił, że mam czekać, że zaraz przyjdzie. I w pewnym momencie - chyba 20 min. przed meczem wszedł obserwator Suchanek i powiedział, że będę sędzią technicznym w tym meczu bo nie ma technicznego. Ja byłem w szoku bo byłem nieprzygotowany i nie miałem nawet sprzętu sportowego. Jakoś załatwiono mi sprzęt. Dostałem buty i jakieś spodenki i getry. Ja jeszcze przed samym meczem powiedziałem Ż., że nikt z Ruchu do mnie nie przyszedł i nie dostałem tych pieniędzy od R. Ja obawiałem się, że Ż. może pomyśleć, że ja go chcę oszukać i, że mogłem przytulić te pieniądze. Mecz zakończył się wygraną Ruchu 2:0 i klub ten pozostał w II lidze. Po meczu była wielka awantura, zawodnicy Ruchu wyzywali sędziów. Najbardziej agresywni byli Śrutwa i Mosór. Wyzywali sędzi od złodziei, domagali się oddania pieniędzy i walili w drzwi szatni. Wynikało z tego, że oni się zrzucali na sędziów, a według nich sędziowie im nie pomagali. Faktycznie Ż. nic nie pomógł Ruchowi w tym meczu, sędziował poprawnie. Po meczu szybko wyjeżdżaliśmy, a właściwie uciekaliśmy z obiektu. Ja po meczu kontaktowałem się z R. To był drażliwy temat i czułem się oszukany. Przecież rozmawiałem z Ż. po rozmowie z R., obiecywałem mu pieniądze od Ruchu, a później ich nie dostałem. Stawiało to mnie w złym świetle przed Ż. R. powiedział, że to wyjaśni, że się zorientuje, ale to się skończyło niczym i nie dostałem żadnych pieniędzy. R. właściwie mnie zbywał i nie podjął tematu. On mnie nie wtajemniczył o co do końca chodziło w tej sytuacji. Ja nie pamiętam, ale mogłem też tłumaczyć tę sytuację po meczu z Ż. I tak to się skończyło.
Chciałbym jeszcze dodać, że przed tym meczem rewanżowym z Ruchem kontaktował się ze mną D. On chyba rozmawiał ze mną telefonicznie przed tym meczem. Ja powiedziałem mu chyba, że jadę na ten mecz jako kibic. Chyba w dniu meczu D. rozmawiał ze mną i szukał namiarów na Ż. Ja rozmawiałem z Ż. i powiedziałem mu, że szuka z nim kontaktu Stal Rzeszów i czy mogę podać jego telefon D. Ż. się zgodził, ja podałem jego telefon D. Nie wiem jak wyglądały rozmowy D. i Ż. Ja wiedziałem, że D. chce kontaktu bo chce złożyć propozycję Ż. Gdyby Stal awansowała ja bym już D. nie popuścił i coś by mi za to pośrednictwo zapłacił, Ale Stal przegrała i tematu nie było.
Ja pamiętam, że uczestniczyłem w kontakcie Ryszarda M. z Łęcznej z Ż., który był sędzią meczu Legia - Górnik Łęczna (23 kwietnia 2005 - dopisek - dpanek).  Ja z M. już wcześniej, przed meczem z Legią, współpracowałem i pośredniczyłem w jego kontaktach z M. i Tomaszem P. Chciałem też wmontować się w ten układ z Ż. Ja wiedziałem, że ten mecz sędziuje Ż., skontaktowałem się z M., M. był zainteresowany podejściem pod Ż. Ja rozmawiałem z Ż., powiedziałem mu, że chce się z nim skontaktować M., że jest zainteresowany dobrym wynikiem z Ż. Ja z M. miałem taki układ, że on nie miał mi dodatkowo płacić za takie pośrednictwo z sędziami, miałem to sobie ustalać z sędziami i od nich ewentualnie dostawać działki. Tak było w przypadku tych meczów Łęcznej z P. i M.(...)
Ja powiedziałem Ż., że chce z nim rozmawiał M. na temat tego meczu. On się zgodził. Było jasne o co chodzi i, że M. chce zaproponować Ż. kasę. M. akurat w tym przypadku powiedział mi jaka kasa wchodzi w rachubę dla Ż. Ja chciałem wejść w ten układ ale miałem odczucie, że i M. i Ż. chcą to załatwić między sobą i mnie z tego wyimpasować. Ja zresztą byłem przekonany, że Łączna przegra z kretesem z Legią, a tutaj okazało się, że padł remis. Ja rozmawiałem z Ż. po tym meczu. Byłem pewien, że dostał pieniądze od M. bo przecież Ł. kupowała wtedy wszystko. Ja chciałem pociągnąć Ż. za język, sprawdzić czy dostał jakieś pieniądze i czy mam szanse coś dostać. Ale nie pamiętam przebiegu rozmowy z Ż. po tym meczu. Ja na pewno nie dostałem żadnych pieniędzy od Ż. za pośrednictwo w tym meczu.

Korupcja w Górniku Łęczna

Ja bardzo dobrze znałem Edwarda Sochę działacza Odry Wodzisław. Ja jeździłem na mecze tej drużyny jako asystent Ryszarda Wójcika i tam przy tym arbitrze nie było żadnych propozycji i żadnych pieniędzy. Wójcik nie wchodził w takie układy. Ale głośno było w środowisku, że Wodzisław kupował mecze i działał tam właśnie Socha.

Korupcja w Odrze Wodzisław

Pamiętam taki mecz Odra Wodzisław - Górnik Łęczna, który sędziował M. Zbysiu (20 września 2003 Odra wygrała 2:0- dopisek dpanek). Tutaj ja dostałem od M. tysiąc złotych za pośrednictwo w kontaktach M. z S. S. znał wcześniej M. i nie wiem w sumie czemu mnie zaangażował w kontakt z M. Może chciał też wiedzieć czy ja jadę na linię. S. powiedział, że jest zainteresowany kontaktem z M., było jasne, że chodzi o pomoc M. w tym meczu. S. nie podawał jaką ma kwotę dla M., ja wiedziałem, że jak się dogadają to M. na pewno coś mi odpali. Ja zadzwoniłem do M. i powiedziałem mu o zainteresowaniu (...) tym meczem. S. musiał się dogadać z M. bo odpalił mi za to pośrednictwo tysiąc złotych. Nie pamiętam dokładnie kiedy M. przekazał mi te pieniądze, może to było zaraz jak wracał po tym meczu, może jakiś czas później. Wiem od M., że tam odpalił jakieś pieniądze swoim asystentom.
Pamiętam jeszcze, że była taka sytuacja, że ja przekazywałem P. numer telefonu B. przed meczem Cracovii. Ale z B. wtedy chyba nie rozmawiałem.
Ja nie pomagałem Legii. Tam od lat na nic nie można było liczyć bo to skąpa drużyna była.
Ja nie mam nic wspólnego  z meczem Polonia Warszawa - Widzew Łódź z 10 kwietnia 2004 roku, którego sędzią był Krzysztof Słupik. Ja miałem częste kontakty ze Słupikiem. Byliśmy dobrymi kolegami. nawet bardzo dobrymi tak jak z Marczykiem. Rozmawialiśmy nawet godzinami telefonicznie, szczególnie telefonami stacjonarnymi. Rozmawialiśmy o życiu, meczach, wszystko komentowaliśmy.  Słupik ucinał wszystkie spekulacje i propozycje. Ja może chciałem mu gdzieś coś zaproponować i pośredniczyć, ale ze mną sędziował dużo meczów i według mnie nie było żadnych propozycji i pieniędzy. No chyba, że mnie oszukiwał. On mnie brał na mecze wyjazdowe za granicę i byłem mu za to wdzięczny. W życiu nie mógłbym powiedzieć złego słowa na Słupika. On był też bardzo dyskretny.
Ja nie mam nic wspólnego z meczem Świtu Nowy Dwór z Odra Wodzisław z 10 kwietnia 2004 roku sędziowanego przez Żyro. To mógł być układ Wójcika z sędziami. Ale pewnie wiecie lepiej. Nie mam też nic wspólnego z innymi meczami tej kolejki I ligi. W tej kolejce ani nie uczestniczyłem, ani nie namawiałem, ani nie mataczyłem w żadnym meczu.
Kolejka II ligi w tym samym terminie też nie pomagałem i nie pośredniczyłem w żadnym meczu. Tyle co mogę o tym powiedzieć i o tych meczach.

Wyjaśnienia Mariusza S. - b. sędziego z Opola

Wyjaśnienia Ryszarda F. pseudonim Fryzjer
Wyjaśnienia Mariana D. - b. działacza ze Śląska
Wyjaśnienia Piotra W. - byłego sędziego z Krakowa
Wyjaśnienia Ryszarda N. cz. 1, cz. 2 - b. właściciela Odry Opole
Wyjaśnienia b. sędziego Zbigniewa R.
Wyjaśnienia b. sędziego Grzegorza Sz.

Czytaj listę oskarżonych w głównym akcie oskarżenia.
Czytaj listę oskarżonych, którzy dobrowolnie poddają się karze.

Lista skazanych za korupcję  
Lista ustawionych meczów  
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu  

Zobacz nasz profil na Facebooku 
Zobacz nasz profil na Twitterze    

Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które  pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!