czwartek, 5 marca 2009

Proces ws. Arki Gdynia: multimedialne wystąpienie prokuratora Tomankiewicza

Tak szczegółowego wystąpienia prokuratorów w mowie końcowej chyba nikt się nie spodziewał. Robert Tomankiewicz posiłkował się w swojej trwającej dziś (a niedokończonej) mowie slajdami wyświetlanymi na ścianie sądowej sali (niewiele widać ze względu na słońce).

Były tam m.in. wykresy, mapy, billingi, fragmenty zeznań świadków i wyjaśnień oskarżonych i podejrzanych. Mowie przypatrywali się m.in. funkcjonariusze CBA oraz były przełożony prokuratorów Tomankiewicza i Grzeszczaka - Marek Kuczyński. Tradycyjnie nie dopisali oskarżeni. Pojawili się jedynie: Ryszard F., Marian D., Marek R. Grzegorz G., Jakub P. i Krzysztof S. Były prezes Arki zniknął jednak po złożeniu swoich wyjaśnień (czytaj tutaj). Swoje mowy prokuratorzy podzieli między siebie. Zaczął od osoby Fryzjera Robert Tomankiewicz. Najpierw jednak wyjaśnił skąd tak szczegółowo przygotowana mowa:
"Zastanawialiśmy się nad formą i treścią ostatniego wystąpienia w tej sprawie. Uznaliśmy za konieczne i celowe syntetyczne przedstawienie zgromadzonych w tej sprawie. Utwierdził nas w tym przekonaniu chociażby artykuł w Polsce The Times autorstwa bardzo dobrego, bliskiego kolegi Ryszarda F. pana redaktora Jacka Kmiecika. Artykuł ten oprócz wielu skandalicznych, nieprawdziwych treści zawiera także wypowiedź pana mecenasa Grabińskiego, obrońcy Ryszarda F. Nie zamierzam się odnosić do treści artykułu, ale tę wypowiedź pana mecenasa Grabińskiego chciałbym przytoczyć: "Materiał dowodowy jest słaby, oparty na pomówieniach i poszlakach. Jeśli prezentuje się listę połączeń telefonicznych, które tak naprawdę niczego nie dowodzą to, dlaczego nie ujawnia się treści tych rozmów?". Prokurator twierdzi, że adwokat sugeruje, że sprawa przybrała taki a nie inny obrót, bo na skazanie Ryszarda F. jest zapotrzebowanie społeczne. Robert Tomankiewicz wyjaśniał, że ponieważ oskarżeni zaprzeczają nawet "faktom oczywistym" śledczy postanowili w formie prezentacji przedstawić kluczowe, wybrane fragmenty zeznań, wyjaśnień świadków i oskarżonych, a także analizę połączeń telefonicznych. Jego zdaniem "dowody te nie są pomówieniami, ale puzzlami, które układają się w jedną całość i dają pełny obraz działalności oskarżonych".

Robert Tomankiewicz opowiadał o karierze Ryszarda F.:
"Ryszard F. decydował o awansach i spadkach klubów i sędziów. Historia działalności przestępczej Ryszarda F. mogłaby stanowić scenariusz filmu. Mogłaby również być przedmiotem intensywnych badań socjologiczno - psychologicznych. Bo trudno w racjonalny sposób wytłumaczyć, dlaczego ta osoba zdominowała znaczną część środowiska piłkarskiego w tym kraju. Ten ponad 60-letni mężczyzna prowadził zakład fryzjerski we Wronkach. Pewnego dnia pojawił się w małym wiejskim klubie LZS Czarni Wróblewo. Podjął intensywne działania do zmiany wizerunku klubu, podniesienia poziomu sportowego klubu. Po pewnym czasie ten klub rzeczywiście zaczął się zmieniać. Po połączeniu Czarnych Wróblewo z Błękitnymi Wronki powstał klub Amica Wronki, w którym również działał Ryszard F. Gdy ten klub tworzył swoją potęgę, w tym samym czasie swoją potęgę tworzył i swoje kontakty w środowisku nawiązywał Ryszard F. Wiele osób przesłuchiwanych w tej sprawie wskazuje te czasy, jako początek nawiązywania kontaktów z Ryszardem F. Niektórym kręciła się łezka wzroków na wspomnienie tych czasów i tamtego Ryszarda F. Niektórzy twierdzą nawet, że podstawowym sprzętem AGD sędziów piłkarskich w tamtych czasów to był właśnie sprzęt firmy Amica. "

Prokurator ujawnił, że w bilingach Ryszarda F. ujawniono 2545 numerów telefonów i 70 408 połączeń w okresie 2 lat od 1 lipca 2003 do maja 2005 roku. "Dla Ryszarda F. telefon komórkowy był narzędziem do popełniania przestępstwa (...) Kluczowe dla nas było ustalenie numerów telefonów, którymi się posługiwał. Nie miał ani jednego numeru zarejestrowanego na swoją osobę. Ryszard F. doprowadził ten proceder korupcyjny do takiej perfekcji, że ustawiał mecze nie wyjeżdżając ze swojego miejsca zamieszkania, ze swojego domu lub restauracji. Na podstawie billingów Ryszarda F. będziemy mogli zweryfikować wiarygodność zeznań świadków i wyjaśnień oskarżonych" - mówił prokurator. Jego zdaniem Ryszard F. był łącznikiem między działaczami Arki Gdynia a uczestnikami profesjonalnych zawodów sportowych. Następnie prokurator Robert Tomankiewicz rozpoczął analizę poszczególnych meczów. Będę niektóre z nich opisywał w wolnych chwilach szczegółowo.

Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok (0-0) 13 sierpnia 2003 r. Sędzia główny- Marcin P.; obserwator PZPN - Krzysztof K.
Według billingów w ciągu dwóch lat Ryszard F. kontaktował się z Marcinem P. 501 razy.
fragmenty zeznań Marcina P.: Przed meczem często dzwonił do mnie Ryszard F. On często dzwonił do mnie i informował mnie gdzie ja jadę. Był zorientowany w obsadzie sędziowskiej, często dzwonił do mnie wcześniej niż Leszek Saks. Było jasne, że Fryzjer zna obserwatorów, może pomóc w osiągnięciu wyższej noty. To było ważne, bo jedna niska nota mogła spowodować spadek z ligi. Fryzjer mógł też zaszkodzić w notach, jeżeli ktoś był przeciwko niemu. Tak to działało i Fryzjer miał z tego powodu spore wpływy. Było tajemnicą poliszynela, że on wspiera Arkę Gdynia i, że tam była specyficzna atmosfera - presja ze strony kibiców, działaczy i obserwatorów. Przed tym meczem zadzwonił Fryzjer i powiedział, że jadę na Arkę i, że tam będzie rozmawiał ze mną kierownik. Ja domyślałem się, że chodzi o sędziowanie pod Arkę. Faktem jest, że przed meczem, w dniu meczu rozmawiał ze mną kierownik Wiesław Kędzia. Wydaje mi się, że animatorem każdego zdarzenia korupcyjnego, które wyjaśniłem był w przypadku mojej osoby Ryszard F. Ja godziłem się na te sytuacje i przyjmowałem te propozycje, przyjmowałem pieniądze, bo to był jedyny sposób na funkcjonowanie w tym systemie. Ja marzyłem żeby kiedyś posędziować mecz Górnika Zabrze z Legia Warszawa i to uczciwie. Myślę, że gdybym odrzucił tę propozycję to byłby to koniec mojego sędziowania. Raz czy drugi raz usłyszałem od F., że na moje miejsce czeka kolejka chętnych, to wytwarzało taką presję".
Prokurator: Ryszard F. wcześniej znał obsadę sędziowską, niż sami sędziowie się o niej dowiadywali. Sędziowie dowiadywali się o tym na 48 godzin przed meczem, Fryzjer wiedział o tym wcześniej. Robert Tomankiewicz analizuje diagramy połączeń telefonicznych w przeddzień, dzień i dzień po meczu m.in. Ryszarda F. z Jackiem M. (rozmawiali nawet w przerwie meczu). Ale opisać to nie sposób 8-)
Wyjaśnienia Ryszarda F.: Nie przyznaję się do zarzutów.

Błękitni Stargard Szczeciński - Arka Gdynia (0-1) 16 sierpnia 2003 r.; sędzia główny Mariusz G.; obserwator Kazimierz F.
Prokurator: zarówno obserwator jak i sędzia byli bardzo dobrze znani Ryszardowi F. Sędzia Mariusz G: "Przed meczem otrzymałem telefon od Fryzjera. On mi powiedział, że Arka Gdynia jest zainteresowana zwycięstwem i jeśli w tym pomogę to mogę liczyć na 7 tysięcy złotych. Zapytałem na stadionie obserwatora Kazimierza F. czy on miał także telefon w sprawie tego meczu. On odpowiedział, że do niego też w tej sprawie dzwoniono. Powiedziałem o propozycji asystentom. Po meczu zadzwonił do mnie prezes Arki Jacek M. Umówił się ze mną na trasie na stacji benzynowej koło Stargardu Szczecińskiego. Przekazał mi około 7 tysięcy złotych. Nie utrzymywałem żadnych kontaktów prywatnych z Fryzjerem. Jeżeli Fryzjer chciał wydrukować jakiś mecz dzwonił do mnie, wtedy proponował mi daną kwotę, a ktoś inny mi ją wręczał". Tu zeznania Mariusza G. złożone we wrocławskim sądzie.

Zeznania obserwatora PZPN Kazimierza F.: "Przed meczem kontaktował się ze mną telefonicznie Jacek M. proponując mi spotkanie. Nie pamiętam czy przed tym telefonem M. dzwonił Fryzjer zapowiadając telefon M. Fryzjer dzwonił do mnie wielokrotnie. Nie wykluczam, że mógł mówić o kontakcie z M. Nie pamiętam jednak dokładnie chronologii tych zdarzeń. Chcę jednak powiedzieć, że w innych sytuacjach, o których mówiłem Fryzjer dzwonił do mnie przed meczami i anonsował spotkania. Tak mogło być także w tym przypadku. M. zadzwonił do mnie w dniu meczu. Ja byłem wtedy w trasie do Stargardu. Umówiliśmy się na trasie. Spotkaliśmy się na parkingu. Tam M. wręczył mi w kopercie 5 tys. złotych".

Tu znowu prokurator Tomankiewicz analizuje billingi, a przygląda się temu prokurator Krzysztof Grzeszczak. A Robert Tomankiewicz przytacza kolejne zeznania Mariusza G.: "Był jeden przypadek, gdy spotkaliśmy się poza stadionem. To było w lipcu 2005 r. Zadzwonił do mnie wcześniej, zapytał się gdzie jadę na wczasy, bo słyszał, że nad morze. Zapytał się gdzie jadę na wczasy, w jakim terminie i tym podobnie. Ja mu odpowiedziałem, było to zaraz po aferze z zatrzymaniem Mariana D. i innych, i pomyślałem, że chce coś kombinować. Chyba Fryzjer coś powiedział, że może się zobaczymy. Pytał czy byłem już przesłuchiwany. Gdy byłem już na wakacjach w Dźwirzynie idąc deptakiem stanął obok mnie jakiś samochód audi i wysiadł z niego Fryzjer. Poprosił abym poszedł z nim porozmawiać. W trakcie rozmowy powiedział, że jest taka sytuacja, że policja zatrzymała do sprawy ludzi. Pytał się mnie czy wzywali mnie już na przesłuchanie do Wrocławia. Fryzjer był zdenerwowany. Chodziło mu o mecz Arka - Górnik Polkowice. Ponieważ przed meczem w przerwie dzwonił do mnie, a obserwatorem był Marian D. Nie był z tego, co mówił pewny, z jakiego telefonu dzwonił, to jest swojego, cudzego czy na kartę Fryzjer powiedział mi, że w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć, że coś działo się na tym meczu, bo tam są związane też jeszcze inne sprawy, wmieszani są w cały sezon są jacyś ludzie z miasta. Powiedział, że jakby już ktoś się pytał, o czym rozmawialiśmy to, że chodziło o zakup mieszkań. Wiedział, że ja pracuję w wydziale ksiąg wieczystych (...) Spotkaliśmy się rzeczywiście za kilka dni. Dostałem akty notarialne, kserokopie, były to dokumenty nabycia mieszkania przez jego matkę (...). Następny raz widziałem się z nim w jego mieszkaniu w Kołobrzegu po kilu dniach. Obejrzeliśmy jakiś mecz i prowadziliśmy luźną rozmowę. Ja się go pytałem o mecz z 2 czerwca 2004 roku pomiędzy Podbeskidziem a Pogonią Szczecin, kiedy to on również w jego sprawie do mnie dzwonił. On powiedział żebym się nie martwił, bo nie ma tutaj żadnych śladów czy coś w tym stylu. Potem jeszcze raz dzwonił do mnie przed świętami Bożego Narodzenia i przed Wielkanocą z życzeniami i pytał się czy ja już zeznawałem w sprawie. Ja powiedziałem, że nie. Potem jeszcze dzwonił koło kwietnia 2006 roku z tym samym pytaniem. Ja mu powiedziałem, że nigdzie nie byłem związany. To był nasz ostatni kontakt. On się chyba nie obawiał meczu Podbeskidzie - Pogoń Szczecin, bo coś twierdził, że prokuratura nie ma numeru telefonu, z którego wówczas do mnie dzwonił".

Arka - Gdynia - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2-0) 3 września 2003 r.; sędzia główny Marek R., obserwator Stefan B. (na zdjęciu oskarżeni przypatrują się prokuratorowi. Od lewej Grzegorz G., Ryszard F. i Marian D.)
Prokurator: W przypadku tego obserwatora Ryszard F. nie miał do niego dojścia i tym zajmował się Wiesław Kędzia.
Prokurator cytuje wyjaśnienia i zeznania Wiesława Kędzi: "W tym przypadku ja poprosiłem Marka R. do toalety i tam przekazałem mu kopertę, a dokładnie to poczekałem aż on pójdzie do toalety. Wyciągnąłem przy R. kopertę i mu ją przekazałem. R. nic nie powiedział, wziął tę kopertę, schował ją w kieszeń, on nie był zdziwiony tą sytuacją, wszystko było dograne wcześniej. Wiem, na 100 %, że Markowi R. przekazałem pieniądze dwa razy. (...) To był główny człowiek Fryzjera, na pewno dawałem mu pieniądze, gdyż skojarzyłem tę sytuację. Za czasów trenera Marka Kusto nie kupowaliśmy meczów na wiosnę 2003 roku (bo nie było pieniędzy), a jesienią już kupowaliśmy. I oczywiście za czasów trenera Marka Kusto, przed wiosną 2003 także kupowaliśmy mecze. (...) Chcę jeszcze dodać, że tacy ludzie jak R., P., Adam K. to była czołówka sędziów Arki. Zasada była taka jak obserwatorowi dawaliśmy to i na pewno dawaliśmy sędziemu. Natomiast nie było sensu dawać obserwatorowi jak nie dawało się sędziemu".
Prokurator cytuje zeznania Stefana B. (tu czytaj o jego zeznaniach w sądzie): "W związku z tym spotkaniem dostałem 5 tys. zł. Dostałem po meczu od Wiesława K. kopertę z pieniędzmi. Pamiętam, że po tym spotkaniu byliśmy na kolacji z sędziami i K."
I wyjaśnienia Marka R.: "Po tym meczu nie przyjąłem żadnej korzyści majątkowej od pana Wiesława K. Nikt nie wpływał na moje decyzje sędziowskie".
Prokurator pokazuje diagram z licznymi połączeniami Fryzjera z Markiem R. Przykładowo: przed meczem kontakty Ryszarda F. z sędzią, po 16.50 po kolejnym połączeniu Ryszard F. rozmawia z Jackiem M., później znowu telefonuje do sędziego.

Podbeskidzie Bielsko Biała - Arka Gdynia (2-2) z 7 września 2004 r.; sędzia: Sławomir B.; obserwator: Janusz Hańderek(na zdjęciu dziennikarze sportowi, którzy przysłuchują się mowie prokuratora. Od lewej: Andrzej Lewandowski, Roman Kołtoń, Antoni Bugajski i Artur Brzozowski).
Prokurator: Janusz Hańderek to główny wróg Ryszarda F., swego czasu przewodniczący kolegium sędziów PZPN. On wydał wojnę Ryszardowi F., ale ją przegrał. Po artykule prasowym musiał zrezygnować ze stanowiska. Ryszard F. nie kontaktuje się z sędzią przypadkowo, kontaktuje się z nim jedynie 6 września 2003 roku, przed tym meczem, następnie 2 października przed meczem z 4 października i bardzo intensywnie kontaktuje się od 18 do 21 marca 2004, kiedy rozgrywany był mecz Pogoń Szczecin - ŁKS Łó. Zresztą z zeznań w innej sprawie przez nas prowadzonej wynika, że pan B. przyjął od Ryszarda F. 18 tysięcy złotych. W innym okresie już się nie kontaktowali".
 

To bardzo ciekawy fragment wystąpienia Roberta Tomankiewicza. Potwierdza, bowiem, że prokuratura cały czas tropi wątek rzekomej korupcji w Pogoni Szczecin, która wygrała ten mecz 3-1 i ma zeznania obciążające w tej sprawie F. Prokurator: "Sławomir B. potwierdził w swoich zeznaniach kontakty z działaczami Arki Gdynia i fakt przekazywania mu pieniędzy w okolicach Częstochowy. (...) Sławomir B. należał do tych sędziów, którzy wiedzieli, do kogo przed danym meczem zadzwonić żeby zarobić nieformalnie pieniądze. Sławomir B. informował Ryszarda F. na jakie mecze jedzie". Tu prokurator znowu analizuje połączenia telefoniczne i wykaz logowań się telefonów komórkowych.
 
Arka Gdynia - GKS Bełchatów (0-0) z 13 września 2004 roku; sędzia główny Marcin N.; obserwator: Józef D.
Prokurator: "Marcin N. to wychowanek można by rzec Ryszarda F. Marcin N. wraz z Ryszardem N. łączyli się telefonicznie przez 2 lata 660 razy. Brak jest jakiegokolwiek połączenia z obserwatorem tego meczu. Ale wiemy, czemu tak się działo". Prokurator cytuje wyjaśnienia Marcina N. (tu czytaj o tych złożonych przez arbitra przed sądem): "Przed meczem zadzwonił do mnie F. i powiedział, że mam tak sędziować żeby Arka była zadowolona. Powiedział, że jak Arka będzie zadowolona to dostanę dobrą notę od obserwatora i pieniądze. Przed meczem podszedł do mnie kierownik drużyny Arki Wiesław K. Powiedział, że wszystko jest ugadane, że wszystko będzie dobrze. On mówił takimi półsłówkami dając do zrozumienia, że oni mają wygrać. Obserwator D. też się tak zachowywał, że czuło się klimat, że Arka ma wygrać ten mecz (...). Po tym meczu miałem straszne wyrzuty sumienia. Pojechałem do domu, rozmawiałem z żoną i chciałem nawet zakończyć karierę gdyż czułem się podle. Wiedziałem, że pierwszy raz nie sędziowałem uczciwie, tylko stronniczo na rzecz Arki. Wtedy zobaczyłem, czym będę musiał się odwdzięczyć F. za tę wcześniejszą opiekę. Wpadłem jedynie w sidła F. i musiałem się jemu podporządkować. On w rozmowach ze mną dał mi do zrozumienia, że jak nie będą wygrywały drużyny, które on wskaże to on załatwi, że obserwator załatwi mnie notą. Wiedziałem, bo on dał mi do zrozumienia, że jak będę wykonywał jego polecenia to będę piął się w karierze, a jak nie to spadnę z ligi. Mecz zakończył się remisem i może, dlatego nie dostałem pieniędzy. Po meczu dzwonił do mnie Fryzjer, nie był zadowolony z remisu, ale mówił stało się. Jeśli przed meczem dzwonił do mnie prezes M. (...) to na pewno w sprawie tego meczu. Innych kontaktów z tym panem nie miałem".
Prokurator:
"Proszę zwrócić uwagę, że sędzia ukarał znaczną liczbę zawodników z Bełchatowa żółtymi kartkami (czterech), w konsekwencji już w 36 minucie usunął pierwszego zawodnika GKS, a w 86 minucie podjął desperacką próbę osłabienia tej drużyny (kolejna czerwona kartka), ale na nic to nie dało, bo Arka ten mecz zremisowała. Być może z tego powodu Fryzjer nie miał większych pretensji do sędziego tego meczu".
Zeznania Józefa D. (tu czytaj więcej o jego sądowych zeznaniach): "Pamiętam, że w trakcie meczu widziałem się na trybunie z Henrykiem K. (tu czytaj więcej na temat zarzutów dla Księcia Północy). On przedstawił mi prezesa M. Przed meczem w szatni kierownik Arki Gdynia Wiesław K., chyba w obecności sędziów powiedział, że dobrze byłoby tu wygrać. Nie padła konkretna propozycja finansowa, ale czuło się, o co chodzi. Zrozumiałem jego intencje, już wtedy chodziły w środowisku informacje, że w Arce jest dobre. Mówiło się, że Arka za mecze płaci. Po meczu ja wyszedłem na parking. Wyszedł za mną K. dał mi pieniądze, ja ich nie liczyłem".
Prokurator: "Początkowo Józef D. nie mówił prawdy, próbował wskazać, że to Wiesław K. składał propozycje korupcyjne. To nie było prawdą, bo Wiesław K. wykonywał tylko te zadania, które do niego należały. Czyli w większości przypadków wręczał koperty. Później w kolejnych zeznaniach obserwator ujawnił prawdę dotyczącą tych kontaktów i składanych propozycji korupcyjnych".
Kolejne zeznania Józefa D.: "Henryk K. prosił mnie abym informował go o tym, że będę obserwatorem meczów Arki Gdynia. Prosił abym do niego zadzwonił, gdy będę wyznaczony na obserwatora meczów Arki. Tak też robiłem. Przed każdym meczem Arki dzwoniłem do K. i mu o tym mówiłem. K. mówił mi w tych rozmowach, że przekaże tę informacje Jackowi M. a ten będzie wiedział, co robić. W tych meczach Arki z Bełchatowem i Cracovią już M. do mnie nie dzwonił. (...) Tam się tymi sprawami na meczach Arki zajmował K. To K. wręczał pieniądze. Ja nie odebrałbym telefonu od M. Nie podjąłbym rozmowy z M. gdyby wcześniej nie był zapowiedziany przez Henryka K. W tych sprawach zawsze musiał być jakiś pośrednik. Tutaj tym pośrednikiem był K. W innych przypadkach tym pośrednikiem był m.in. Ryszard F., Marian D.".I tu tradycyjnie analiza diagramów połączeń telefonicznych.
Pogoń Szczecin - Arka Gdynia (5-1) 20 września 2003; sędzia Piotr K, obserwator Konrad A. Prokurator: "W swoich zeznaniach Piotr K. wskazuje na fakt złożenia mu obietnicy korzyści majątkowej, za pośrednictwem właśnie oskarżonego Ryszarda F. Do przekazania pieniędzy nie doszło, bo Pogoń Szczecin wygrała mecz. Diagram połączeń pokazuje bardzo intensywne połączenia między Ryszardem F. a Jackiem M. i sędzią tego meczu. F. miał już wtedy cztery numery telefonów. Analiza wykazów telefonicznych wykazuje nieprzypadkowość połączeń między Ryszardem F. a Piotrem K. Połączenia z 7 i 10 sierpnia 2003 roku były związane z korzyścią majątkową po meczu z 8 sierpnia 2003 roku Pogoń Szczecin - Aluminium Konin (1-0), który sędziował Piotr K. (...) Ryszard F. łączył się z bratem Piotra K., Andrzejem K. w dniu, gdy ten był asystentem sędziego meczu Lech Poznań - GKS Katowice. Ryszard F. dzwonił do Piotra K., mimo, że nie powinien wiedzieć, kto jest sędzią interesującego go meczu". I znowu prokurator wskazuje na wątek Pogoni Szczecin, ale i inny mecz gdzie grał Lech Poznań i Aluminium Konin.
 
Stasiak Opoczno - Arka Gdynia (1-1) 8 listopada 2004; sędzia Mariusz R.; obserwator Józef D.
Prokurator: "Dotarciem do sędziów zajął się tutaj Marian D., bo był to przełożony Mariusza R., a do obserwatora Henryk K. ". Prokurator cytuje zeznania Mariusza R.: "Wracając z tego meczu spotkaliśmy się jeszcze z Józefem D. Jedliśmy razem kolację. Powiedział do mnie, że ma pieniądze od Arki. Dał mi około 2 tysiące złotych. To było dla mnie zaskoczenie gdyż myślałem, że on w gabinecie Stasiaka się szczerze oburzył na jego propozycję. A on się oburzył, bo wziął propozycję od drużyny przeciwnej". Prokurator: "Tu propozycja była złożona z obu stron, ale działacze drużyny przeciwnej popełnili strategiczny błąd, bo złożyli propozycję jednocześnie sędziemu i obserwatorowi. Było to w ich środowisku niedopuszczalne. Dlatego Józef D. się oburzył".
Prokurator cytuje wyjaśnienia Józefa D.: "(...) zadzwonił do mnie przed meczem Jacek M. Dał mi do zrozumienia, że jak wynik będzie korzystny dla Arki to będę dla mnie pieniądze. Nie wymienił kwoty. W tych rozmowach nikt nie mówił niczego wprost (...)".

Arka Gdynia - Cracovia 10 kwietnia 2004 (1-0); sędzia Marek R.; obserwator Józef D.
Prokurator
cytuje zeznania Wiesława K.: "To był mój drugi kontakt korupcyjny z tym sędzią. To była analogiczna sytuacja, schemat ten sam. Zapraszałem sędziego na kolację po meczu, brałem kopertę, jechałem na kolację, tam wykorzystywałem sytuację, szedłem za sędzią do toalety, tam przekazałem mu kopertę. Wszystko odbywało się bez słów. Ten rytuał był utarty i znany. (...) Ryszard F. bardzo pilnował abym przekazałem pieniądze sędziom i obserwatorom. On po danym meczu, gdy znał już wynik, dzwonił do mnie nieraz i pytał czy aby przekazałem już kopertę z pieniędzmi. Ja się tego jego telefonami denerwowałem, bo zawsze przekazywałem pieniądze, nie brałem nic dla siebie. (...) Po tym meczu pieniądze przekazałem też obserwatorowi".


Lista oskarżonych o korupcję w polskim futbolu.  
Lista skazanych za korupcję  
Lista ustawionych meczów  
Kto ustawił/próbował ustawić najwięcej meczów - zobacz listę
Mapa korupcji w polskim futbolu 

Zobacz nasz profil na Facebooku 
Zobacz nasz profil na Twitterze    

Reklamy, które widzicie od jakiegoś czasu na blogu nie sprawiają, że zarabiam jakieś duże pieniądze. Są to jednak pieniądze, które  pozwalają opłacić rozmowy telefoniczne lub bilety na pociąg, gdy zdobywam newsy na bloga. Jeżeli więc czytasz moje artykuły - na pewno warto kliknąć!